Rozdział 10

Pov.Wiktor

Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i pocałował w główkę, dotykając mojego uszka. Momentalnie zawyłem z bólu.

Moje oczy zaszły łzami a ja, zacząłem się wyrywać. Z jednej strony rozumiałem jego złość, ale z drugiej, mi też łatwo nie było.

"K.O.C.H.A.M C.I.Ę ", tak trudno było spojrzeć w oczy i powiedzieć, że się zakochało.

Łzy zaczęły lecieć po policzkach, a on przyciągnął mnie za szyję i pocałował w usta deliktnie. Nie śmiało, oraz lekko przestraszony, oddałem pocałunek.

Westchnąłem cicho. To piękne uczucie jego ust, połączonych z moimi trwało jedynie sekundę, za nim jego język wtargnął do mej jamy ustnej. Czułem jak przejeżdża mi nim po kłach, po czym idzie w inne strefy. Zdawało mi się, że dokładnie chce mnie zbadać, jakby miał zamiar szukać mapy, która go nie zgubi. Ja dawno już się straciłem w pocałunku. Jego usta-tak różne od moich, a jednak tak podobne,  jak nigdy.

Wsunąłem jedna dłoń w jego włosy, a druga położyłem na jego policzek. Delikatnie gładziłem polik i ciągnąłem go za końcówki włosów.

Odsunął się ode mnie i dźwigął dłoń, na co momentalnie cofnąłem się pod ścianą i zacząłem błagać, płacząc. Cały drżałem, kości, aż czuły ból po złamaniu.

Jego oczy wyrażamy smutek, a z każdą chwilą, kiedy był bliżej mnie mocniej płakałem.

Pogłaskał mnie i pocałował w policzek. Momentalnie się w niego wtuliłem, mimo ze tak bardzo się bałem.

Wsunął dłonie pod moją górną garderobe. Mimo wolnie zadrżałem, a kiedy dotknął mych skutków, jeknąłem Cicho.

Chciałem chyba pod świadomie zrobić to, co mi każe natura.

Mężczyzna wziął mnie na ręce, po czym delikatnie położył mnie na łóżku i zaczął rozbierać.

Gdy skończył, przejechał dłonią po całym moim ciele, po czym nie pośpiesznie i delikatnie obrucił mnie na brzuszek.

To co zrobił później sprawiło, że przeszedł mnie nie miłosierny dreszcz kręgosłupa. Co też rownało się z dreszczem na moich wrażliwych łopatkach, doprowadzających mnie do szaleństwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top