9

Alan i Gabriel podbiegli pod dom Antka, stał tam sam wyżej wspomniany, ale nie był sam. Obok Chartmanna stał wysoki chłopak w czarnych okularach, spod czarnej czapki z napisem ,,Christmas" ozdobionej bałwankami wystawały pasma brązowych włosów. Chłopak był wysoki, tylko parę centymetrów niższy od Antka. Rozmawiali o czymś wesoło, przy czym Chartmann żywo gestykulował.

- Heeeeeeej! - powiedział Gabriel zbliżając się.

- Czeeeeeeeeść! - odkrzyknął chłopak machając braciom.

Antek klasnął w dłonie i powiedział:

- Alan, Gabriel, to Olgierdzik. On jest bogiem, uświadomcie to sobie, sobie- oznajmił wesoło, udając że drugie
,,sobie" to echo pierwszego.

- Milo poznać- skinął głową Olgierd, wyciągając dłoń do przybicia piątki.

- Już cię lubię- stwierdził Gabriel przybijając piątkę.

- Też miło poznać- powiedział Alan- gdzie wszyscy?

-Mają jeszcze dziesięć minut- powiedział Antek, patrząc na zegarek w telefonie.

- No nie! Alan, biegliśmy całą drogę, żeby się nie spóźnić a jesteśmy przed czasem! - oburzył się młodszy z braci.

- Według zegara w domu była piąta dwadzieścia! - bronił się starszy.

- Chwila, dobiegliście tu w piętnaście minut? - spytał Chartmann.

- Na moje mają źle ustawiony zegarek w domu- stwierdził Olgierd. 

- Latem można byłoby mniej więcej ocenić godzinę dzięki słońcu, ale zimą jest ciemno dłużej...- przyznał Gabriel.

- Właśnie, więc odczep się braciszku!- wykrzyknął Alan

- Spokojnie, jest jeszcze cisza nocna- pouczył ich Antek.

- Wiecie, kiedyś pewien szlachcic, tuż przed bitwą z Husytami podpalił wioskę, żeby nie było ciemno...- zaczął Olgierd.

- Chwila, co?- zaciekawił się Gabriel.

- Właśnie tak było, Husyci mieli walczyć z...- zaczął swój wykład nastolatek, podchodząc do młodszego z braci. Odeszli parę kroków dalej, gdzie zaciekawiony zielonooki chłonął każde słowo okularnika. 

- Husyci? - zdziwił się Alan. W żadnym podręczniku nie spotkał się jeszcze z taką nazwą, w jakiejkolwiek przeczytanej kiedykolwiek książce też.

- Nie ma tego w podstawie programowej, ale to fascynujący temat. Średnio się w nim orientuję, ale Olgierd mógłby zrobić o nich wykład na uniwersytecie. 

- Aha...

- Nie bez powodu nazywamy go Bogiem. Wygląda na starszego ale jest od nas trzy lata młodszy, przy czym można z nim pogadać lepiej niż z niektórymi starszymi. 

- Interesujące... Właśnie, tak na marginesie, gdzie Natalia i inni?

- Lidzia będzie niedługo, razem z Magdą, Olą i Natalią. Julcia ma na nas czekać w magazynie.

- Olą? Kto to?

- Młodsza siostra Lidki i Magdy, świetnie tańczy i pięknie śpiewa. Ma idealny operowy głos, dzięki temu umie na prawdę dobrze zaśpiewać Bohemian Rapsody Queen'ów. Serio, musisz kiedyś usłyszeć jak śpiewa. Lidzia, Ola, Olgierdzik i jego tata chcą założyć zespół. Ola i Olgierdzik mają być frontman'ami, nie wiem jak ty, ale ja już sobie zaklepałem najlepsze miejsce na pierwszym koncercie. 

- Aha... Okej. Chyba na prawdę powinienem posłuchać jak śpiewa.

- Oj tak, powinieneś. 

Dalszą rozmowę przerwał krzyk nadchodzącej właśnie Lidki.

- CZEEEEEEEEEEEEEŚĆ!- przywitała się, biegnąc z wyciągniętymi ramionami w stronę Olgierda.

- CZEEEEEEEEEEEEEEEŚĆ- odpowiedział przytulając czerwonowłosą przyjaciółkę chłopak.

- CZEEEEEEEEEEŚĆ- przyłączył się Gabriel, przytulająć się do ich obu. Lidka zaczęła się śmiać z całej tej sytuacji jak opętana. 

- CZEEEEEEEEEEEEEŚĆ- krzyknęła Magda, która pojawiła się jakby z nikąd przytulając całą trójkę.

- CZEEEE- zaczął Antek, zbliżając się do przyjaciół, jednak nie dane mu było dokończyć.

- ZAMKNIJCIE MORDY! JEST ZA DZIESIĘĆ SZÓSTA! WSTRĘTNE BACHORY! TROCHĘ KULTURY! LUDZIE CHCĄ SPAĆ!- z sąsiedniego domu wyszedł mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna w szflafroku, krzycząc o wiele głośniej, niż cała grupka razem wzięta.

- SPADAMY!- krzyknął szybko Antek i zaczął biec, wszyscy nie czekając aż ktoś jeszcze postanowi wyjść z któregoś domu, pobiegli za nim. Zatrzymali się kilka ulic dalej, przed dużym budynkiem. Był to magazyn dziadka Chartmanna, w którym mieli dzisiaj pracować.

- Przynajmniej. Wiemy. Która jest. Godzina- wydyszał Gabriel, opierając ręce na kolanach, tak samo jak wszyscy inni. Najmniej zmęczna była blond włosa dziewczyna w czarnej kurtce, wyglądała, jakby w ogóle się nie zmęczyła.

- Kurde, nawet się przywitać nie można- stwierdziła, kręcąc głową- Już brałam wdech...

- Właśnie, Alan, Gabriel! To Ola. Kiko, to są ci bracia o których mówiłem.

- Miło mi cię poznać... Kiko?- odpowiedział Alan.

- Skąd ta ksywka?- spytal młodszy z braci, przyglądając się najmłodszej z trzech sióstr. Miała ciekawy kolor oczu, ni to niebieski, ni to szary. Blond włosy, w pięknym jasnym odcieniu, oraz sportową sylwetkę. Była też okropnie szczupła, było to widać mimo puchatej kurtki, którą miała na sobie.

- Mama mówiła na mnie kiedyś Gugcha, Lidka źle usłyszała i mówiła na mnie Kukucha. Potem Magda, stwierdziła że bardziej pasuje Kukuś, bo uwielbia zdrobnienia kończące się na ,,ś". Następnie ewoluowało do Kiko.- wyjaśniła Ola z uśmiechem. 

- Zaraz się spóźnimy, pogadamy podczas pracy. Okej?- zaproponowała Natalia, którą wszyscy oprócz trzech sióst zauważyli dopiero teraz. 

- Dobry pomysł- uznała Magda, wchodząc do budynku. 

Prawie całe pomieszczenie było zapełnione wielkimi półkami pełnymi pudeł, oraz większymi i mniejszymi kartonami. Zwykły magazyn. Przy wejściu stała grupa ludzi, około dwunastu osób. Przed nimi stało małe podwyższenie zrobione z dwóch cegieł i deski. Wszyscy rozmawiali, lub odkładali swoje rzeczy na skrzynie stojące przy ścianie. Wśród tych ludzi stała Julka, która właśnie odkładała swój różowy płaszcz. Po przywitaniu się, kiedy wszyscy zostawili swoje rzeczy w wyznaczonym miejscu, ustawili się mniej więcej na środku grupy. Niedługo potem na podwyższenie wszedł starszy człowiek, i odchrąknął. Natychmiast zrobiło się cicho.

- Dobieracie się w dwu i trzy osobowe grupy. Dwójki pracują przy półkach, trójki przy pudłach. Listy z numerami regałów i skrzyń są na drugim końcu hali. Liczycie, wpisujeci dane w tabelki, oddajecie je kiedy kończycie pracę. Podpisujecie się koło numerka półek, stawka jak zawsze, dziesięc złotych za godzinę. Jeśli zobaczę, że ktoś nie pracuje, wyleci. Chyba wszystko jasne, miłej pracy, czy coś- powiedział dziadek Antka, i zszedł z prowizorycznego podwyższenia. 

- Ja pracuję z Olą- oznajmiła Lidka przytulając siostrę.

- Ja z Olgierdem- zdecydował Gabriel, wprawiając w osłupienie Alana.

- To może ja z Na- zaczęła Julka.

- O nie, ty i Madzia idziecie ze mną- stwierdził Antek, ciągnąc wspomniane dziewczyny na drugi koniec sali. Natalię zamurowało. Spojrzeli na siebie z Alanem.

- Chyba nie mamy wyboru- powiedział chłopak.

- Chyba tak. Lepszy znajomy niż przypadkowa osoba- potwierdziła Natalia, idąc po listę. Chłopak szybko się z nią zrównał. Szli w ciszy obok siebie, nie wiedząc co powiedzieć. Kiedy odebrali listy pierwszy, Alan postanowił się odezwać.

***

Taaaaaaak, wiem. Cichać mi tam, trudo pisze się o grudniu w kwietniu, ok? XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top