15

Kolejny dzień inwentaryzacji, już ostatni. Nadszedł czas wypłaty, na którą czekali wszyscy pracujący. Alan i Gabriel cieszyli się, że będą mogli zrealizować swój cel i kupić rodzicom jakieś prezenty. W końcu, jakby na to nie spojrzeć, głównie z tego powodu podjęli się pracy w magazynie. Minus był taki, że starszy z braci musiał zrezygnować z wyprowadzania psów, przez co stracił dniową wypłatę. Rodzeństwo postanowiło jutro iść na targ świąteczny, aby znaleźć odpowiednie prezenty. Mieli również nadzieję, że uda im się przekonać Antka i Natalię do współpracy, w celu wytropienia jakiegoś dealera. Od rana towarzyszyły im świetne nastroje, więc nie zaczęli dnia od narzekania na wczesną godzinę wstawania, tak jak to robili przez ostatnie dwa dni. Z resztą, trudno się im dziwić, ostatni tydzień był w końcu bogaty w wydarzenia. Najpierw poznali Antka, potem trzy siostry, Julię i Olgierda.. Zaczęli pracę w magazynie i zyskali znajomych, z którymi miło spędzali czas. Jeszcze bardziej szokujące było to, że techniczne rzecz biorąc, bracia zyskali to wszystko dzięki prześladowcom jednego z nich.

***

- Natalio? - zagaił Alan. Około dziesięciu minut temu zaczęli ostatni dzień pracy, więc chłopak miał dużo czasu aby zapytać, jednak chciał mieć to już za sobą.

- Tak? - odpowiedziała Natalia, sprawdzając na kartce które pudło powinni teraz zdjąć.

- Bo... Mam sprawę. Mieszkasz tu od dziecka, prawda? I dobrze znasz to miasto?

- Tak, do czego zamierzasz? - spytała Natalia, pokazując mu pudło które ma zdjąć.

- Słyszałaś o tej nagrodzie za wydanie policji dealerów? - odpowiedział pytaniem na pytanie, ściągając pudło chłopak.

- Wiedziałam! Od kiedy zacząłeś wiedziałam że chcesz mi coś zaproponować! Więc o to chodzi...

- Ale... Jak? Skąd wiedziałaś?

- Twoja twarz mówiła wszystko, jesteś jak otwarta książka. Wszystko widać.

- Och, naprawdę? Zawsze myślałem że potrafię zachować "pokerową twarz"...

- Nie powiedziałabym, ale, wracając do sedna - zmieniła temat Natalia -
Muszę to przemyśleć. Dam Ci znać przed końcem dnia, a teraz bierzmy się do roboty.

***

Gabriel i Olgierd właśnie odkładali karton na półkę, gdy pierwszy z nich rozpoczął rozmowę.

- Ej, Olgierd?

- Taaak?

- Znasz dobrze to miasto?

- Byłem tu i ówdzie, ale mistrzem nie jestem. Dlatego pytasz?

- Tak z ciekawości

- Błagam, Gab, widzę że coś ukrywasz. Uciekasz wzrokiem w lewo.

- Tylko nie mów nikomu, dobra? Alan nie chciał abym ci mówił, więc byłaby klapa jakby się dowiedział.

- Przysięgam na artykuły praskie, Prokopa i Žižkę, że nie puszczę farby. Dawaj.

- Wyznaczono nagrodę za informacje o dilerach, którzy handlują tym niebezpiecznym narkotykiem. Ja i Alan chcemy któregoś znaleźć, a za zdobyte pieniądze możemy... Tak właściwie to nie mamy planu, ale nagroda to miesięczne wynagrodzenie mamy. Więc na serio warto, bo nieźle płacą za informacje.
Jeśli chcemy spróbować musimy wiedzieć, czy jest tu jakieś miejsce które nadawałoby się na miejsce handlu...

- Po pierwsze, chyba was pogrzało! To nie jest jakaś książka, serial czy film. Możecie znaleźć się w niebezpieczeństwie, a jeśli coś wam się stanie? Zdążyłem cię polubić, nie chciałbym aby coś ci się stało. Z kim rozmawiałbym o Husytach, historii i kogo nauczyłbym grać w szachy?
To nie przelewki, ja bym odpuścił.
Po drugie, chyba wiem jak wam pomóc, ale musisz mi coś obiecać.
Pozwolisz mi nauczyć cię rzutu przez ramię, oraz jeśli zrobi się nieciekawie to po prosisz mnie o pomoc.

- Nie mamy zamiaru się z nimi bić czy coś! Wystarczy że znajdziemy miejsce handlu, zdobędziemy dowody i zniesiemy policji. Nie mamy zamiaru robić niczego głupiego. Poza tym, chętnie zgodzę się na twoje warunki. Więc liczę na owocną współpracę - Gabriel wyciągnął rękę do Olgierda, tamten najpierw ją uścisnął a potem... Błyskawicznie przerzucił blondyna przez ramię.

- Tego musisz się nauczyć- wyjaśnił - Nie uszkodziłem cię?

- Jestem cały, a to... BYŁO SUPER!

-WIEM! Magda mnie tego nauczyła a ją nauczył jej tata. Tak w ogóle, to nie wiem czy ci mówiłem, ale ćwiczę karate.

- Odjazd!

- Zgadzam się!

Chłopcy wyciągnęli z półki kolejny karton i wrócili do pracy, uznając że porozmawiają na przerwie.

***

Na ławce w parku siedział samotny człowiek, dokładniej nastoletni chłopak o imieniu Maksymilian. Trwał w tej pozycji już prawie godzinę, jeśli drżenie rąk nie liczymy jako ruchu. Ręce dealera mogłyby służyć w tym momencie jako młotki do ubijania mięsa, tak bardzo się trzęsły. Po wczorajszych wydarzeniach nie mógł się otrząsnąć. Słyszał co nieco o ekstremalnych praktykach przełożonych, lecz nigdy nie był świadkiem czegoś takiego. Zaczął żałować, że tamtej nocy śledził swojego klienta. Wiedział, że to było to, co powinien zrobić, inaczej byłby zdajcą. Przy czym najgorszy nie byłby gniew przełożonych, lecz jego duma. Maks uważał bowiem, że jeśli już i tak zszedł na "złą drogę" to zostanie jej wierny. Właściwie, to dzięki dealowaniu miał wszystko. Dlatego nie był w stanie przestać, owszem, czasem myślał o zdradzie. Mógłby zacząć od nowa, wyrzec się swojej dumy i przekonań. Lecz teraz zrozumiał, że już nie ma czegoś takiego jak droga powrotna. Stałoby się z nim to samo co z chłopakiem z wczoraj, skończyłby tak samo.
W najlepszym wypadku zabrałby tajemnicę ze sobą do grobu...

***

- Słyszeliście? Wczoraj jakiegoś chłopaka potrącił samochód, jest w stanie krytycznym. Kierowca uciekł z miejsca wypadku, jest poszukiwany - powiedziała Magda.

- Czy za każdym razem, kiedy zaczynasz rozmowę musisz mówić o cierpieniu, śmierci, psychologia, manipulacji, dziwnych rozkminach lub lekach czy Japonii? - zapytał retoryczne Olgierd.

- Oczywiście, że nie! Czasem zaczynam od "cześć"

- Ha, ha, ha. To było tak suche, że kaktusy uschły.

- To one tak potrafią? - zaciekawił się Gabriel.

- Częściej raczej gniją od nadmiaru wody, ponieważ ją magazynują. Uschnięty kaktus to żadkość- oznajmiła Magda- Ale, chyba chcieliście rozmawiać ze mną o czymś innym niż botanice, prawda?

- Tak, właściwie to tak. Czy wiesz kto dobrze zna miasto? - spytał Olgierd.

- Jeśli chodzi ci o znajomość ulic i miejsc, to Natalia i Antek są najlepiej zorientowani. Z koleji za zwykle wiem co, gdzie i jak się dzieje. Czemu pytajcie?

- Bo ktoś właśnie gadał o jakimś wypadku, chcieliśmy zobaczyć gdzie to było. Chcę napisać coś krótkiego, tak dla odmiany, a to może się nadawać na temat - skłamał Olgierd.

- Dobra, wieczorem wyślę ci sms. Jak ja lubię kiedy ktoś przychodzi do mnie z czym takim! Czuje się w tedy jakbym była jakimś prywatnym detektywem, lub śledczym w policji! - przyznała Magda.

- Dzięki Pistacjowy Misiu - podziękował Olgierd i uchylił się przed ciosem w splot słoneczny.

- Nie ma za co, OSKARKU- powiedziała słodkim głosem dziewczyna, uśmiechając się drapieżnie. W tym momencie można było tylko podziękować Garbielowi za rozdzielenie tej dwójki, bo niechybnie doszłoby do zniszczenia magazynu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top