NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY [Meihem]
AU: Highschool
Requested by Rin_Chaness & NightmareQa.
A/N: I wrote this instead of sleeping. Jak większość moich opek w sumie...
Also dis boi is loooooooong.
Razem ze wszystkimi ogłoszeniami parafialnymi to 2636 słów...
-----------------------------
Jamison Fawkes... Boże, ocal nas wszystkich.
Jamison Fawkes - lub też "Junkrat" - był zabijaką jak ich mało, anarchistą, huliganem, piromanem, młodocianym recydywistą (dobra, to tylko kilka malusieńkich, takich tyci-tyci kradzieżek...) i samozwańczym bojownikiem o wolność. Ale co najgorsze... co najgorsze był licealistą.
Dlaczego najgorsze? Otóż dlatego, że nie był głupim licealistą. Właściwie to rzec by można, że naprawdę miał łeb na karku... choć patrząc na niektóre odpały tego gówniarza można było dojść do innych wniosków. A dlaczego - spyta być może ktoś dociekliwy - dlaczego to niby takie złe, że Jamison Fawkes nie był skończonym durniem?
Otóż dlatego, że kogoś jego pokroju nie można tak po prostu zamknąć w zakładzie poprawczym (co zapewne przyniosłoby ulgę wszystkim z jego bliższego otoczenia, łącznie z jego najbliższym kuplem, Mako Ruthledge'em). Nie, trzeba zapewnić mu edukację, choćby niewiadomo jak się darł i zapierał rękami i nogami.
To właśnie dlatego Jamison Fawkes skończył w Overwatch High, wraz ze swoim wyżej wymienionym ziomkiem Mako, pseudonim "Roadhog" (również karanym za współudział w akcjach Fawkesa), zamiast tłuc się z dresami w zakładzie poprawczym. Ale... skończmy już może z tym wstępem. Historia sama się nie opowie.
-*-
Jamison westchnął zirytowany, rozglądając się po stołówce. Zeżarł już wszystko co miał do zeżarcia i nie zostało mu już absolutnie i kompletnie nic do roboty. Mako nie chciał z nim rozmawiać, zafascynowany jakimś pierdołowatym kolorowym czasopismem. Można było pomylić je z gazetką Lidla. Jamie sam na początku pomyślał, że może jego ziomek przegląda sobie informacje o tym, jakie egzotyczne żarcie będzie dostępne w przyszłym tygodniu.
Normalnie zająłby się zabawą zapalniczką, scyzorykiem lub nożem motylkowym, które zwykł nosić przy sobie, ale wszystkie zostały mu odebrane przez grono pedagogiczne... rany boskie, jak on nienawidził tej budy.
W pewnym momencie nietypowe zjawisko przyciągnęło jego wzrok. Podniósł się ze stołu, na którym leżał prawie całym torsem i zwrócił twarz w stronę Mako, wciąż nie odrywając wzroku od jednego punktu.
- Oi, Roadie... mamy nowego lachona w szkole?
Mako w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Wyglądam jakbym prowadził kronikę? - Z dość głośnym szelestem przewrócił stronę w swoim magazynie. Mało jej, cholera, nie wyrwał.
Jamie prychnął zirytowany.
- Nie no, obczaj. Niezła dupa. Taka 7/10 powiedziałbym. Tu, na drugiej. - Wskazał głową.
Jego kumpel niechętnie podniósł spojrzenie znad magazynu i obrzucił wzrokiem obiekt, który tak zainteresował Jamiego.
Istotnie, dziewczyna była niebrzydka. Bladolica, o azjatyckich rysach twarzy, a jednak przy tym dość dużych, ciemnych oczach. Gęste, brązowe włosy miała spięte w wysoki kok. Poza tym nosiła okulary.
Różniła się jednak od reszty licealistek budową ciała. Większość z nich była dość patykowata, niektóre - atletki - były umięśnione, za to ona...
Wzrok Roadhoga bez zainteresowania zjechał z twarzy chinki na jej pokaźny biust, a potem na szerokie biodra i, nie oszukujmy się, dość potężne uda. Pokiwał głową w zamyśleniu.
- Czyli to jednak fetysz - podsumował i wrócił do przeglądania gazetki.
Jamison warknął i przejechał dłonią po twarzy.
- Roadhog, rozmawialiśmy już o tym, mam głęboko w dupie czyjekolwiek rozmiary...
Ale Mako już go nie słuchał. Jamison zirytowany pokręcił głową i ponownie zaczął przyglądać się Nowej.
- Poza tym pierdolisz, mate - najwyraźniej w przeciwieństwie do kumpla nie spisał jeszcze tej rozmowy na straty. - Wcale przecież nie jest zaraz taka... szeroka. - Przechylił głowę i zmrużył oczy, wpatrując się w dziewczynę intensywnie.
Mako ponownie przewrócił stronę z głośnym szelestem, słyszalnym nawet w ogólnopanującym na stołówce harmidrze.
- Zagadasz do niej?
Junkrat spojrzał na przyjaciela, pogapił się chwilę w milczeniu, prawdopodobnie analizując propozycję, po czym ostatecznie pokręcił głową.
- Naaaah. Nie teraz. Jest z koleżankami. - Wskazał kciukiem w kierunku dziewczyny.
Rzeczywiście, Nową otaczał wianuszek dziewcząt, trzebioczących coś radośnie, choć sama Azjatka siedziała raczej cicho, okazjonalnie otwierając usta, żeby wypowiedzieć słowo czy dwa. Wśród paplających lachonów Junkrat rozpoznał między innymi Brigittę Lindholm - jedną z ładniejszych niuń w szkole, choć zawsze niedostępną - i Lenę Oxton. Na szczęście, jak zauważył Jamie, nie było wśród nich Amelié Lacroix. Dlaczego na szczęście?
Bo to oznaczało, że dziewczyna nie pochodziła z najwyższej półki. Przynajmniej na ten moment. Wyższej, jasne, w końcu możliwość rozmowy z Leną Oxton - sportową gwiazdką tej zatęchłej dziury - piechotą nie chodzi, jednak nie, no, najwyższej. No bo nie oszukujmy się - Junkrat jakichś megawpływów w grupie z najwyższej półki nie miał.
A to znaczyło, że istniała nadzieja - tyci-tyci maleńka, ale instniała - że był w stanie wyrwać tę laskę.
-*-
Traf chciał, że kilka dni później Jamie i Mako zostali przyłapani na wagarach. W związku z faktem, że to już niepierwszy taki wybryk tej dwójki, zostali ukarani przymusem pozostania w placówce dwie godziny po zakończeniu zajęć. Czyli zwykła koza. Nice.
O ile Mako przyjął karę bez emocji - spodziewał się pewnie, a co - o tyle Junkratowi niekoniecznie uśmiechał się przymus pozostania w tym znienawidzonym miejscu przez bite dwie godziny. No więc przy pierwszej możliwej okazji spierdzielił z klasy. Jak? Kiedy nauczyciel wyszedł na chwilę coś załatwić, Jamie wyskoczył przez okno.
Nie bójcie się, klasa znajdowała się na parterze.
Jednakże dopiero po fakcie zorientował się, co zrobił. Okno znajdowało się od dziedzińca... co oznaczało, że będzie musiał znowu wejść do szkoły, żeby móc z niej później wyjść.
Pacnął się w czoło, aż poniosło się echem po dziedzińcu. Usłyszał za sobą chrapliwy śmiech i odwrócił się tylko po to, żeby zobaczyć Roadhoga wyglądającego przez okno i śmiejącego się z debilizmu przyjaciela. Jamie pokazał mu środkowy palec, po czym ruszył w stronę drzwi do szkoły.
Wszedł do środka i już-już miał po prostu skierować się w stronę wyjścia, kiedy nagle zobaczył coś, czego kompletnie się nie spodziewał.
Na końcu korytarza stała Nowa, ta Azjatka, którą niedawno przywiało do ich budy! Stała, a właściwie rozglądała się zakłopotana, ściskając w dłoni jakiś mały przedmiot. Junkrat zadecydował, że to chyba odpowiedni moment, żeby zagadać.
- Elo - podbił do dziewczyny i oparł się o ścianę obok niej. - Jak szukasz jakiegoś fajnego faceta, to właśnie go znalazłaś. Jamison Fawkes jestem, możesz mówić Junkrat - uśmiechnął się promiennie (nie, w tym AU nie jest napromieniowany... także ten).
Chinka cofnęła się lekko, kiedy do niej podszedł. Spojrzała na niego z zakłopotaniem i poprawiła okulary, które trochę zsunęły jej się z nosa.
- Och, um... n-nazywam się Mei-Ling Zhou - pisnęła cicho. - I właściwie to nie szukałam faceta... - dodała niepewnie, wpatrując się w Junkrata jakby z przestrachem. - Szukałam klasy, w której spotyka się kółko botaniczne. Nie wiesz może, gdzie to jest... Jamison?
Prychnął, komicznie przewracajac oczami.
- Dzieeeew-czyyyy-noooo, czy ja wiem? Jasne, że wiem! Ale tak między nami... - nachylił się do niej lekko, na co dziewczyna znów się lekko cofnęła - po co masz grzebać im po klasie? Mogę załatwić ci znacznie lepszy towar, jeśli tylko chcesz. Mój znajomy ma co nieco na wszystko. - Znów się od niej odsunął i wbił w nią intensywne spojrzenie, przechylając lekko głowę. - Więęęęc o co chodzi? Problemy ze snem? Stresik przed egzaminem? A może... - Uniósł brew, a jeden z kącików jego ust powędrował lekko w górę. - Problemy z potencją...?
Azjatka otworzyła oczy tak szeroko, że jeszcze trochę a zaczęłaby przypominać postać z animca, i zrobiła krok w tył, wpatrując się w chłopaka z przerażeniem.
- C-co?! Nie, nie! Nic nie potrzebuję, nie nasyłaj na mnie żadnych swoich znajomych spod c-ciemnej gwiazdy...! - Rozejrzała się po korytarzu, jakby spodziewała się, że ktoś zaraz na nią wyskoczy i zaknebluje jej usta, czy coś. - Jak nie wiesz, gdzie to jest, to może ja pójdę poszukać tej klasy sama...!
- Whoa, dobra, już, spokój! - Machnął rękami w geście "e we no się już uspokój, laska, nikt cię nie zgwałci". - Żartowałem tylko... - Nie żartował. Miał znajomych w tej branży. Może rzeczywiście trochę zwyrodniałych. Chociaż... Lúcio chyba raczej należał do tych bardziej szanowanych obywateli... a zioło miał zajebiste. - Przestań, bo mnie straszysz. Poza tym... "typów spod ciemnej gwiazdy"? Ładnie to tak oceniać ludzi po wyglądzie? - Skrzyżował ręce na piersi, mrużąc oczy i spoglądając na dziewczynę oskarżycielsko.
Ewidentnie wyprowadził laskę z równowagi, bo mimo widocznego przerażenie wyprostowała się i zadarła głowę, patrząc mu w oczy.
- N-nie oceniam nikogo po wyglądzie. Po prostu... po prostu wiem, kim jesteś! - Teraz ona też patrzyła na niego oskarżycielsko.
Junkrat przewrócił oczami, uśmiechając się pod nosem.
- Ach tak? No nie, ktoś mi chyba perfidnie niszczy reputację... - Westchnął ciężko, ponownie spoglądając na dziewczynę. - Olśnij mnie, Gwiazdo Polarna, co też ty o mnie takiego wiesz? Może kogoś zamordowałem, co?
Dziewczyna wydawała się zbita z tropu, jednak nie spuściła z niego wzroku. Pokiwała powoli głową.
- T... tak? Podobno to ty podłożyłeś ogień w kościele pół roku temu? Zginęły cztery osoby!
Junkrat naprawdę zrobił co mógł, ale jak się okazało, był słaby jak cholera. Wydął policzki, a chwile później wybuchnął śmiechem. Ukrył twarz w dłoniach, próbując się pohamować - przecież, cholera, trwały lekcje - no i, kurde, było ciężko. Ostatecznie skończył ciężko łapiąc oddech i czując się jak zapowietrzona foka.
- Ło kurwa, tak mnie chyba jeszcze nikt nie obgadał...! - Otarł łzy, które napłynęły mu do oczu podczas tego małego ataku. - Zostałem dzieckiem antychrysta... Roadie się posra, jak mu powiem!
Dostrzegł, że dziewczyna znacznie się od niego odsunęła i teraz stała kilka metrów dalej, wpatrując się w niego z zakłopotaniem, przestrachem, zażenowaniem i niepewnością na raz.
Junkrat machnął ręką, jakby próbował odgonić od siebie te śmieszne oskarżenia, po czym odkaszlnął, żeby ostatecznie się uspokoić.
- To nie ja, nie bójta się. - Uśmiechnął się do niej, jakby próbował ją przekonać, że tak naprawdę jest Bogu ducha winnym, przypadkowym człowiekiem.
Spuściła wzrok, speszona i zaczęła bawić się przedmiotem, który trzymała w rękach - jak się okazało, był do klucz do sali.
- Więc... to nieprawda? - Podniosła na niego wzrok, wciąż widocznie podejrzliwa.
Pokręcił głową.
- Złotko, jakieś... - zmarszczył brwi, namyślając się - ... obstawiam 85% tego, co o mnie wiesz nie jest prawdą. Ludzie w tej szkole średnio mnie lubią. - Jego twarz przybrała grymas obrzydzenia. - ... zresztą ze wzajemnością.
Zacisnęła usta, odwracając wzrok.
- Ja... w takim razie p-przepraszam, że oceniłam cię na podstawie plotek, Jamison - odpowiedziała skruszona.
Znowu machnął na to ręką.
- A dej no spokój. I jak już masz się do mnie zwracać po imieniu, to wolałbym Jamie. Pasuje?
Skinęła głową w milczeniu. Chwilę się nie odzywała, aż w końcu chyba przypomniało jej się, dlaczego w ogóle podjęła rozmowę z tym chłopakiem, bo dodała:
- To... wiesz może, gdzie ta sala?
Jamie westchnął ciężko, świadomy, że niedługo będą musięli przerwać rozmowę.
- No pokaż ten klucz.
-*-
Załatwili co mieli załatwić i ich drogi się rozeszły. Okazało się, że całe kółko botaniczne wyjechało na jakiś wywalony w kosmos konkurs i Mei została wyznaczona jako dyżurna. Czyli po prostu miała podlewać ich drogocenne chwasty, dopóki nie wrócą. Junkrat stwierdził, że nie miał najmniejszej ochoty na babranie się w wodzie i ziemi - a poza tym miałby spore kłopoty, gdyby ktoś przyłapał go poza salą, w której powinien odsiadywać karę. Tak więc pod klasą rozstał się z dziewczyną i wymknął się do domu.
Od tamtego czasu nie mieli żadnej dłuższej rozmowy. Jamie co prawda czasem zaczepiał Azjatkę na korytarzu, ale jak zauważył ich dialogi były raczej monologami... jego monologami.
- Jesteś prawie tak fascynującym rozmówcą jak Roadie - sarknął za którymś razem. - Dogadalibyście się.
- Kim jest Roadie? - zapytała wtedy Mei. - Często o nim wspominasz. - I to był chyba jej jedyny wkład w tamtą rozmowę.
Czy Jamie się dziwił? Nie. Z takim rozpoczęciem znajomości to on dziękuje bardzo. Na jej miejscu też byłby sceptyczny. Czy był zawiedziony?
... może trochę. Może miał odrobinę nadzieji, że dziewczyna choć trochę go polubi. Ale czego on, głupi, oczekiwał? Laska była kompletnie poza jego ligą.
W końcu dał sobie spokój i przestał do niej podbijać. A po jakimś czasie stało się coś dziwnego. Ona zagadała do niego.
-*-
- Um, Jamie?
Podniósł głowę, żeby na nią spojrzeć. Siedział pod ścianą na korytarzu i grzebał maleńkim śrubokrętem w swojej sztucznej ręce. Maleńkim, bo większy by mu pewnie skonfiskowali.
- Hę? - Zamrugał zdziwiony. - No ja. Coś sie stało?
Dziewczyna pochylała się nad nim lekko, wciskając dłonie między uda. Widząc jego zdziwienie odwróciła wzrok, speszona.
- N-nie... właściwie to nie. Znaczy... - Podniosła jedną z rąk i odgarnęła włosy za ucho. - Właściwie chciałam spytać ciebie o to samo.
Przechylił głowę, chowając śrubokręcik do kieszeni.
- Co? Czemu?
Poprawiła okulary i ogólnie zdawała się robić wszystko, tylko na niego nie patrzeć. Ouch.
- Ja... och, wiesz. Myślałam, że może coś się stało... bo przestałeś ze mną rozmawiać. - Spojrzała na niego z zakłopotaniem. - P-powiedziałam coś nie tak za którymś razem?
Chwilę wpatrywał się w dziewczynę, nie wierząc w to, co słyszy, po czym w końcu uśmiechnął się łagodnie.
- Nah, mate. Wszystko w porządku. W ogóle usiądź, co tak stoisz. Wypinasz się na ludzi na korytarzu, jeszcze któryś ci zajrzy pod spódniczkę, a ja będę musiał go pobić. - Poklepał dłonią podłogę obok siebie.
Zaczerwieniła się jak piwonia i wyprostowała się, przygładzając materiał spódniczki na pupie. Następnie posłusznie usiadła obok kolegi i podkulila nogi.
- Więc... - zająknęła - dlaczego przestałeś ze mną rozmawiać? - Spojrzała na niego nieśmiało.
Jamie podkulił jedno kolano i oparł na nim łokieć, podpierając twarz na dłoni.
- Nie wiedziałem, że tak się przejmujesz moją osobą.
Dziewczyna spoważniała.
- Jamie, nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - Odwróciła wzrok. - A ja naprawdę chcę wiedzieć.
Cóż, prawda była taka, że nie chciał jej odpowiadać. No bo co miał jej odpowiedzieć? Że znudziło mu się gadanie do ściany?
Wzruszył ramionami, zaciskając usta.
- Nie wiem. Może dlatego, że rozmowa polega na komunikacji dwóch osób? Pogadać to ja sobie mogę do lustra. Albo może i nie, bo nie miałbym ochoty się oglądać. - Uśmiechnął się, trochę mniej pewnie, niż wcześniej. No proszę, jednak to powiedział. I wyszło ostrzej, niż tego chciał.
Dziewczyna otworzyła oczy, spoglądajac na niego ze zgrozą. Wyglądała, jakby przed chwilą co najmniej wymierzył jej policzek.
- ... o mój Boże. - Ukryła twarz w dłoniach. - O Boże, nie miałam pojęcia. - Podniosła na niego wzrok. - Jamie, tak bardzo cię przepraszam, naprawdę nie chciałam!
Odsunął się trochę, niebardzo wiedząc, jak miał zareagować. Jezu, jeszcze mu się tu zaraz laska rozpłacze. A myslałby kto, że to on był poszkodowany.
- H-hej, dobra, spokojnie... Nic się przecież nie stało, nikt nie umarł. Wszystko w porządku, mate. - Wyciągnął rękę i niepewnie poklepał dziewczynę po ramieniu. Ktoś w takim stopniu przejmujący się jego uczuciami to była dla niego nowość. A właściwie... ktoś w jakimkolwiek stopniu przejmujący się jego uczuciami był nowością.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie, nie jest w porządku. Postaram się więcej mówić. Co ty na to? - Spojrzała na niego wyczekująco.
Uśmiechnął się z ironicznym flirtem.
- Aż tak lubisz słuchać, jak mówię? - mruknął.
Ku jego zdziwieniu pokiwała głową.
- Aha... - Spuściła wzrok, jakby przed chwilą wyznała coś nieprzyzwoitego. - Wiesz... nie jesteś wcale taki zły, jak cię malują.
Parsknął śmiechem, choć w duszy było mu jakoś dziwnie. W sumie to pozytywnie dziwnie. Zajebiście wręcz!
- Dobra, dobra... - Wyprostował się i przybrał komicznie wręcz wyglądający na nim poważny wyraz twarzy. - Zadecydowałem dać pani drugą szansę, panno Mei-Ling Zhou.
Uśmiechnęła się do niego ciepło, aż prawie to poczuł.
- Dziękuję panu, panie Jamisonie Fawkes.
I się zaczęło. Znaczy no, nie myślcie sobie. Nic takiego się nie zaczęło. Po prostu częściej rozmawiali. Trochę częściej się też spotykali. Czy coś z tego wyniknie? No cóż, trudno powiedzieć. Trzeba czekać. W końcu historia sama się napisze.
-----------------------------
OGŁOSZENIE PARAFIAAAALNEEEE
Spodobało Ci się to, co właśnie przeczytałeś?
No to się cieszę naprawdę mi miło...
ALE NIE O TO MI W TYM MOMENCIE CHODZI więc przejdźmy do rzeczy.
Drodzy moi Czytelnicy, kojarzycie może opowiastki typu "Porwana przez [ZNANY ZESPÓŁ/PIOSENKARZ]", "Daddy's Girl || An [JAKIŚ FANDOM] Fanfiction", "Uprowadzona, zniewolona || [JAKIŚ ZESPÓŁ] the fanfic" etc., etc.? No to, kurczę, przygotujcie się na przełom.
Moja droga siostrzyca flawless-lemour pisze fica parodiującego typ opek przedstawionych powyżej. Parodiuje... w uniwersum Overwatcha! Ja wiem, że Roadrat nie brzmi zachęcająco, ale ludzie, to parodia! Beka jak rzeka ogólnie.
Pisane z humorem, stylem trochę podobnym do mojego z tego fica, który przed chwilą przeczytaliście.
Zachęcam cieplutko do zobaczenia pierwszego rozdziału. Ja osobiście jestem osobą ekstremalnie wrażliwą na cringe, a przy tym opku prawie nie cierpię... wiec to coś znaczy XD
Anyways, TL;DR: flawless-lemour ma książkę-parodię pt. "Daddy's Little Piggy", serdecznie zapraszam do czytania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top