9. Sakura-chan (18+)
Wybaczcie, zaś nie udało mi się tego zakończyć, a to dlatego, że zakończenie mam napisane pobieżnie, a jednak wolałabym to jakoś pięknie opisać. Dziś już padam na twarz, więc mi wybaczcie! <3
Wczoraj do 2 w nocy oglądałam Drogę do ninja i najpierw się śmiałam przez pierwszą połowę, a potem przez drugą ryczałam, bo przecież musieli powtórzyć najgorszą, a zarazem najpiękniejszą scenę MinaKushi :c
Miłego!
~~~~~~~~~~~~~~
— W tę stronę!
Czwórka shinobi podążyła za dwoma ninkenami.
— Tak, tutaj zdecydowanie lepiej wyczuwam zapach Kakashiego — przytaknął Shiba.
— Wcześniej byłem zdezorientowany przez zbyt wiele zapachów, ale teraz czuję, że się zbliżamy — dodał Pakkun.
Naruto jedynie mocniej zmarszczył brwi i przyspieszył.
— Powtarzasz to od kilku dni — mruknął Tenzō, a Sai skinął głową na znak, że się z nim zgadza.
— Błądzimy już od, co najmniej pięciu dni, a wy twierdzicie, że zapach Kakashiego jest coraz bliżej — przyznał były członek Korzenia.
Pakkun zmarszczył brwi.
— Popieram...! — wysapał Gai, który ledwo już nadążał za resztą towarzyszy.
— Mogłem się pomylić, widocznie błądzili przez jakiś czas, by zmylić trop — stwierdził posępnie Pakkun.
Naruto przewrócił oczami.
— A jak to jest możliwe, że wyczuwacie tylko Kakashiego-sensei'a, a co z Sakurą-chan, dattebayo?
— Pewnie wyczuwają lepiej zapach swojego pana, jako przyzwańce Kakashiego.
— Nie, to nie tak. Znam doskonale zapach Sakury, tym bardziej, że nadal używa tego samego szamponu, co ja — stwierdził Pakkun, po niewczasie zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo namieszał tą informacją.
— W takim razie, dlaczego wyczuwasz tylko Kakashiego-sensei'a? Czy to oznacza, że Sakury z nim nie ma?
Shiba i Pakkun wymienili znaczące spojrzenia. Nie wiedzieli, czy powiedzenie tej czwórce o prawdziwej relacji Kakashiego z Sakurą było dobrym pomysłem. Zwłaszcza na tym etapie, gdy mieli uratować tę dwójkę, a gdyby wymsknęło im się o jedno słowo za dużo, Naruto mógłby nie chcieć dopuścić do tego, by jedno z nich wróciło w jednym kawałku do Konohy.
— Co jest? Czego nam nie mówicie? — zdziwił się Tenzō.
Wtem ninkeny wyczuły inny zapach i gwałtownie skręciły.
— Kakashi! W tę stronę! Czuję jeszcze znajomy zapach, który wyłapałem u jednego z klonów buntowników! — rzucił Shiba.
Nikt nie protestował. Wszyscy pognali w ślad za tropicielami, skupieni na zadaniu, a nie niedopowiedzeniach.
~*~
Nic nie liczyło się w tej chwili bardziej dla niego niż to, że wszystko było na swoim miejscu, a cały jego świat trwał w mocnym uścisku jego ramion, kiedy leżeli oboje na prowizorycznym legowisku. Pomimo panującej w celi wilgoci i gołych skał, które były zapewne częścią wzniesienia, w którym wykuto więzienie, bądź też całą kryjówkę buntowników, Kakashi nadal był w stanie wyczuć ten wspaniały kwiatowy zapach włosów Sakury, które po kilku dniach spędzonych w lochu, a przedtem na bitwie, nosiły na sobie ślady kurzu i braku szczotki. Choć skołtunione i tłuste, były dla niego najpiękniejszym widokiem. Zwłaszcza, gdy wyczuwał jak miarowo oddychała, a to oznaczało, że żyła i była cała i zdrowa.
Sakura leżała na nim z głową opartą na jego piersi, słuchając rytmicznego bicia serca mężczyzny, wodząc palcem po jego koszuli. Śledziła w ten sposób wygniecione ślady i kreśliła różne kształty.
To była chwila wytchnienia. Nie musieli myśleć. Wiedzieli, że pomoc była w drodze, a z brakiem chakry nie mieli, jak wydostać się z lochu, a tym bardziej zmierzyć z wrogiem, więc postanowili odetchnąć. Zwłaszcza po rewelacji, którą zrzuciła na niego, niczym bombę, Sakura. Nie rozmawiali o tym, nie chcieli. To wszystko było zbyt świeże, aby analizować, ale jeśli Sakura faktycznie była w ciąży, to... Nie, Kakashi nie chciał o tym teraz myśleć.
Przesunął bezwiednie dłonią od jej ramienia aż do łokcia i złożył delikatny niczym piórko pocałunek na czubku jej głowy.
— Wybacz, że byłem dla ciebie takim dupkiem, ale...
— W porządku, bolała cię urażona duma — odparła. — To zrozumiałe, zapewne zachowywałabym się tak samo na twoim miejscu.
Kakashi pokręcił przecząco głową.
— Raczej wątpię — westchnął ze zmęczeniem.
Sakura zamrugała zdziwiona i, unosząc się na łokciach, spojrzała na niego pytająco.
— Jak to?
Kakashi posłał jej ciepły uśmiech, zanim zmiażdżył jej godność swoją odpowiedzią:
— Zapewne skończyłbym z krwotokiem wewnętrznym po zmiażdżeniu moich żeber i nawet Tsunade nie potrafiłaby mnie poskładać, a ty byś się o to postarała, żeby nie miał mnie kto uleczyć.
Sakura uderzyła go delikatnie dłonią w pierś.
— No wiesz?! — prychnęła oburzona.
Kakashi zaśmiał się.
— Ewentualnie skończyłbym rozczłonkowany.
Tym razem jej pięść trafiła w jego ramię.
— Nadal mam do ciebie szacunek, sensei — rzuciła wesoło, choć jego tytuł dziwnie zabrzmiał w jej ustach.
Kakashi jęknął zbolałym głosem.
— Nie przypominaj mi... — mruknął, zasłoniwszy dłońmi twarz.
Sakura zaśmiała się.
— Och, sensei, nie bądź taki... — Nie dał jej skończyć, kładąc dłoń na jej ustach, gdy usłyszał szuranie z celi po drugiej stronie korytarza.
— Wszystko w porządku? — rzucił Kakashi do ich towarzysza niedoli.
Mężczyzna odkaszlnął. Dało się jeszcze słyszeć, jak stawiał kolejne kroki, szurając stopami po posadzce.
— Będę żył — mruknął, choć w jego głosie dało się słyszeć ból.
Sakura otworzyła oczy szeroko, kompletnie nieświadoma do tej pory, że nie byli jedynymi jeńcami.
— Co ci zrobili? — zapytał Kakashi.
— Pobili, podali jakieś środki, które pozbawiły mnie większych zapasów chakry i dostało mi się też za to, że twoja dziewczyna nie pozwoliła im cię tykać.
Hatake zmarszczył brwi, a zaraz potem uniósł je pytająco, spoglądając na Sakurę. Zabrał też swoją dłoń z jej ust.
— Jak ty to zrobiłaś? — zdziwił się.
Sakura uśmiechnęła się tajemniczo.
— Ma się swoje sposoby. Jak ty to ująłeś? Tylko te najbardziej zawzięte i odrobinę agresywne kobiety są coś warte — zaśmiała się.
Kakashi zmarszczył brwi.
— Mówiłem coś takiego?
— Zapewne — przyznała Sakura, a jej dłoń powędrowała do szopy jasnych włosów, sterczących na wszystkie strony. — Chyba majaczyłeś przez tą truciznę.
Hatake nie wydawał się być zadowolony jej odpowiedzią, gdyż starał się wszystko ukrywać najgłębiej, jak potrafił. Zwłaszcza to wspomnienie. Moment, w którym nigdy zbytnio nie starał się zrozumieć sensu słów Kushiny, gdy wściekłość się z niej wylewała, a jedynym, co powstrzymywało ją przed zniszczeniem Konohy były ramiona Minato. Ten wizerunek związku, choć Uzumaki upierała się, że wówczas nic pomiędzy nimi nie było, utkwił mu w pamięci. Chociaż, co takiego mogło pojąć czteroletnie dziecko, które żyło w cieniu swojego ojca, podziwiając każdy jego krok. Niemniej jednak Kushina tamtego dnia postawiła na nogi całą Konohę, a mały Kakashi jakoś niespecjalnie się jej bał, nawet jeśli Biały Kieł nie pozwalał mu się wychylać zza swoich pleców. Teraz, poniekąd, Hatake rozumiał, co musiał czuć. Jednak Kushina nie była aż tak niebezpieczna, na jaką wyglądała. Choć może miał na to wpływ Minato i gdyby nie jego kojące słowa, Kushina z pewnością rozwaliłaby przynajmniej połowę Konohy. Zwłaszcza po usłyszeniu komentarza na temat bycia dziewczyną Namikaze, podczas gdy on sam w kółko powtarzał „nie słuchaj ich" uspokajającym głosem.
Tamta chwila wywarła na Hatake spore wrażenie i gdziekolwiek nie spojrzał od tamtego czasu wszędzie szukał takiego rodzaju związku. Jednak Rin nie pasowała do tego obrazka, choć karciła Obito częściej niż on sam chciałby przyznać, to nie miała w sobie tej agresywnej pasji, co nieprzewidywalna Kushina Uzumaki, która w jednej chwili potrafiła zdzielić cię w łeb za bycie niemiłym, a w następnej porwać w swoje objęcia przy powiedzeniu czegoś miłego zwłaszcza na temat jej umiejętności kulinarnych, czy włosów. Kurenai z Asumą również nie wpisywali się w ten schemat, zwłaszcza, że ona miała łagodne usposobienie zupełnie, jak Rin, czy Hinata. Anko była mieszaniną szaleństwa i czystej furii, ale brakowało jej tego ciepła, którym Kushina mimo wszystko potrafiła obdarzyć. Ino, choć potrafiła odpyskować i obrzucić błotem, to jednak zazwyczaj nie rzucała się ze swoimi pięściami na nikogo z najbliższych. Najbliżej do wizerunku Kushiny stała Sakura, która, jak tylko ją zobaczył w towarzystwie Naruto, od razu połączył fakty. I wcale nie miało to nic wspólnego z tym, że Naruto był synem Minato, gdyż jego sensei z natury był łagodny i potrafił ujarzmić mordercze zapędy Kushiny, a Naruto tylko i wyłącznie napędzał wściekłość Sakury. Czasem jego żarty były po prostu nie na miejscu, a czasem po prostu obrywało mu się za bycie sobą. Kakashi nigdy tego do końca nie zrozumiał. Sasuke nigdy nie oberwał od Sakury... wróć, oberwało mu się na wojnie za stwierdzenie, że pragnie zostać Hokage, wówczas zdzieliła go w łeb za bycie kompletnie niedorzecznym egoistą. Niedługo potem zginął z rąk Madary. Naruto nigdy sobie nie wybaczył, że go wówczas nie uratował, jednak sam w tamtym czasie był umierający, a jedynym, co trzymało go przy życiu, to akcja ratunkowa Sakury, która trzymając w swojej dłoni jego serce, wciąż wtłaczała w niego życie. Nie pozwoliła mu umrzeć i w chwili gdy Kakashi ujrzał jej łzy, pomyślał, że być może coś się zmieni pomiędzy tą dwójką, jednakże po wojnie wszystko się posypało. Nawet on sam przeszedł zmianę.
A potem nastał tamten dzień, gdy Sakura do niego przyszła. I już nigdy nie był taki, jak dawniej. A jedynym, który wiedział o jego bólu był Pakkun oraz pomnik Obito.
— Nie wierzę, że to powiedziałem — mruknął Kakashi, a Sakura zachichotała.
— To lepiej uwierz!
Jej promienny uśmiech rozświetlił mrok panujący w celi i Hatake mógłby przysiąc, że w tamtym momencie pokochał ją jeszcze bardziej, choć jego serce boleśnie się zacisnęło na tę myśl.
To właśnie w tamtym momencie drzwi otwarły się z hukiem.
Raptownie Kakashi został pozbawiony całego swojego świata.
Kwiat wiśni, którego zapachem był do tej pory otumaniony, zniknął...
Wyrwany brutalnie z jego ramion.
Hatake zerwał się na równe nogi.
— Zostawcie ją! Weźcie mnie! — wrzasnął, rzucając się w kierunku buntowników, którzy pojmali Sakurę. — Wiem o wiele więcej niż ona!
W chwili, gdy chwycił jej stopę, został odepchnięty siłą wiatru jednego z oprawców i z impetem uderzył w skalną ścianę, tracąc kontakt z rzeczywistością. Ostatnim, co pamiętał, zanim ciemność ponownie spowiła go swoimi szponami, był rozdzierający krzyk, wydobywający się z gardła Sakury.
~*~
— To tutaj!
— W tamtych celach nie ma nikogo, a w następnej?!
— Tu jestem! — wykrzyknął użytkownik byakugana.
Kakashi powoli odzyskiwał przytomność, choć głosy w korytarzu nadal zlewały się ze sobą. Kiedy już miał się podnieść, znów ogarnął go mrok.
— Pomóżcie mi wstać, mam stłuczone nogi, ale jakoś dam radę iść — poprosił ten sam głos z celi naprzeciw.
— A co z nim? — Ten z kolei był spanikowany. — Dlaczego leży nieprzytomny na ziemi?
— Próbował ją uratować przed przesłuchaniem — odparł zbolałym głosem użytkownik byakugana. — Ale ona kupiła mu nietykalność w zamian za swoją...
Kakashi jęknął.
— Budzi się!
Odgłos pędzących w jego stronę kroków sprawił, że Kakashi wreszcie rozchylił powieki, a sharingan zbadał stopy zbliżające się w jego stronę. Chyba miał omamy. A może jeszcze po prostu tkwił pogrążony w swoich nierealnych snach?
Coś mokrego dotknęło jego policzka.
— Kakashi-sensei, wstawaj!
Ktoś chwycił go za rękę i pociągnął w górę.
— Dattebayo, ale on ciężki!
Potem pociągnięto za jego drugą rękę.
— Kakashi-senpai, wstawaj!
Kolejny zbolały jęk wydobył się z gardła Hatake, zanim został postawiony na nogi, a coś mokrego tym razem dotknęło jego palców u stóp.
— Wszystko z nim w porządku, Pakkun?
— Tak, tylko jest zamroczony. Co mu dokładnie zrobili? — To pytanie było skierowane do użytkownika byakugana.
— Zapewne rzucili o ścianę elementem wiatru.
— Kuso — syknął jakiś głos koło jego ucha.
Hatake nie wiedział czemu, ale ciężko było mu dojść do siebie. Może dlatego, że w ciągu ostatnich kilku dni dochodził do siebie po otruciu, a poziom jego chakry był drastycznie niski.
— Kakashi-sensei, gdzie jest Sakura-chan, dattebayo?!
Sakura... Sakura-chan... Przez chwilę to imię obijało się w jego głowie, zanim spłynęło na niego zrozumienie. A potem Hatake otworzył oczy, tak nagle, że jego sharingan zawirował rozglądając się po twarzach towarzyszy w poszukiwaniu wrogów. Niemal złapał Naruto w genjutsu, ale w ostatniej chwili to powstrzymał, gdy coś do niego dotarło.
— Sakura! — wykrzyknął, momentalnie przytomniejąc i wyrywając ręce z uścisku Naruto i Tenzō. — Zabrali ją na przesłuchanie.
Kakashi popędził do legowiska, na którym jeszcze niedawno oboje leżeli, gdzie odnalazł jej sakwę z medykamentami i przymocowawszy sobie do spodni, popędził do wyjścia, gdzie skłonił głowę przed Gai'em oraz Sai'em, a potem napotkał na swojej drodze dwoje różnokolorowych oczu, w tym jedno, które było blade. Dopiero teraz rozpoznał, kto był drugim więźniem.
— Witaj, Ao — rzucił krótko, nim pognał na oślep w ślad za Sakurą, gdyż wciąż po korytarzu unosił się jej zapach, a potem obrócił głowę, rzucając krótkie polecenie: — Pakkun! Shiba!
Ninkeny popędziły za nim, pomagając mu wytropić, dokąd zabrano Sakurę. Dopiero po dłuższej chwili reszta składu ratunkowego wyrwała się z otępienia i popędziła w ślad za Hatake Kakashim.
~*~
— Powtórzę raz jeszcze — wycedził przez zaciśnięte zęby mężczyzna. — Jakie Hokage ma słabe punkty?
Sakura zadrżała pod wpływem histerycznego śmiechu.
— Tsunade-shishou takich nie ma!
W tym momencie poniosło się echem kilka szeptów pomiędzy zebranymi buntownikami, a pojmana posłała wyzywające spojrzenie, przesłuchującemu ją mężczyźnie. Do tej pory miała samych chłystków, którzy nie wytrzymywali nawet pięciu minut i co chwilę się zmieniali, ale tym razem przyprowadzili kogoś, kto ewidentnie znał się na rzeczy. Być może dowódcę?
Wściekłość zagrała w jego oczach, a Haruno wyszczerzyła zakrwawione zęby w diabolicznym uśmiechu.
To właśnie w tamtym momencie oprawca ją spoliczkował po raz kolejny. Sakura pod wpływem siły uderzenia odwróciła głowę i przez chwilę jedynie dyszała, by potem po raz kolejny spojrzeć na mężczyznę, jednak zanim jej zielone oczy napotkały wzrok mężczyzny, dostrzegła burzę białych włosów i zamaskowane oblicze gdzieś w wejściu. Jej uśmiech się poszerzył, gdy wreszcie wróciła spojrzeniem do tego, który ją przesłuchiwał.
— Co się tak cieszysz?! — ryknął na nią. — Co cię tak bawi?! Podaj mi słabe punkty Hokage, albo zaraz zetrę ci ten uśmiech z twarzy, suko!
O to właśnie chodziło Sakurze. Jej uśmiech tylko się poszerzył, gdy dostrzegła emanującą z Kakashiego aurę.
— Proszę bardzo — rzuciła zjadliwie.
— Zobaczymy, czy będzie ci tak wesoło, gdy zacznę ci odcinać jeden palec po drugim. — To mówiąc, wydobył zza pasa kunai i jedną dłonią przytrzymał jej drobną rękę w nadgarstku, a w drugiej, trzymając broń, zbliżył ostrze do delikatnej skóry.
~*~
— Kakashi, wyczułem coś dziwnego, jeśli chodzi o Sakurę — rzucił Pakkun.
— Tak, ja też to wyczułem — wtrącił Shiba, po czym dodał: — Wasze zapachy za bardzo się ze sobą zmieszały... a właściwie Sakura jest tobą przesiąknięta!
Kakashi nie odezwał się ani słowem, tylko pędził przed siebie z zaciśniętymi w wąską kreskę ustami.
— Czy to jest to, co myślę? — dopytywał Pakkun.
Hatake obejrzał się na pozostałych członków grupy ratunkowej i ocenił, czy znajdowali się w bezpiecznej odległości, nim westchnął, zwiesiwszy ramiona.
— Tak — odparł, na co Pakkun nie powiedział nic, ale Shiba obnażył kły.
— Niech jej tylko włos z głowy spadnie!
~*~
Udało mu się dostać do ogromnego pomieszczenia, w którym Sakura była przesłuchiwana, niezauważonym. Grupa buntowników była zbyt pochłonięta przesłuchaniem, które zbytnio wymykało się spod kontroli i już nie ograniczało tylko do sztuki genjutsu.
Powiedzieć, że Kakashi był wściekły byłoby sporym niedopowiedzeniem.
Owładnęła go furia w chwili, gdy ujrzał, jak mężczyzna spoliczkował Sakurę. Wściekłość niemal się z niego wylewała i gdyby ktoś przyglądał mu się dłużej, mógłby dostrzec, jak jego włosy unosiły się w specyficzny sposób, a cała jego prezencja wydawała się być naelektryzowana. Zupełnie, jakby jego natura z niego wyciekała. Powietrze wokół jego osoby zgęstniało, jak przed burzą i nawet Pakkun i Shiba to wyczuwali. Zresztą oni również mieli obnażone kły. Wcześniejszy komentarz ninkena na temat bezpieczeństwa Sakury był jak najbardziej na miejscu, gdyż pies za bardzo ją lubił, by pozwolić ją skrzywdzić, jednak zanim dane mu było wykazać się finezją jego własnych tortur, to Kakashi zaatakował.
W chwili, gdy Naruto, Tenzō, Gai, Sai oraz Ao wpadli za nim do sali przesłuchań, Kakashi już był na granicy wytrzymałości. Oliwy do ognia dolało również obraźliwe słowo, którym uraczył swoją ofiarę przywódca rebeliantów, a kiedy ten drań zagroził, że odetnie Sakurze każdy palec, Naruto niemal wyrwał się przed szereg, jednak Ao go powstrzymał, kładąc dłoń na jego ramieniu.
— Spokojnie, to nie twoja walka — oświadczył użytkownik byakugana, wskazując brodą na Kakashiego.
Hatake nie wykonał żadnego ruchu, ani drgnął. Powietrze wokół niego niemal przypominało odgłosem jego raikiri. To była ta sama cicha wściekłość, która ogarniała Minato-sensei'a w chwili, gdy Kushina została zaatakowana. Był to pozorny spokój, jednak furia, która cicho tliła się w jego sercu odwzorowała się idealnie w jego oczach oraz mowie ciała. Choć na pozór spokojny, ten spokój potrafił zabić i wypatroszyć każdego, kto choćby krzywo spojrzał na Kushinę. To samo w tej chwili działo się z Kakashim.
Ostrze oprawcy ledwie musnęło jedwabiście gładką skórę kunoichi, kiedy inny kunai przeciął powietrze, wbijając się w skałę po drugiej stronie pomieszczenia.
Rozległ się wrzask mężczyzny, który z przerażeniem podszytym wściekłością wpatrywał się w swoją dłoń przybitą do skalnej ściany. Niedowierzanie wkradło się do umysłu mężczyzny, a kiedy spróbował poruszyć bronią utkwioną w jego ciele, zdał sobie sprawę, iż ostrze zostało wbite z taką precyzją i siłą, że nie było mowy, aby można było je wyciągnąć. Pozostało mu jedno wyjście... Skrzywił się z bólu, jednak zanim podjął decyzję, obejrzał się w poszukiwaniu właściciela tego ataku.
Wystarczyło jedno spojrzenie rzucone w kierunku Hatake, by zrozumieć, że to właśnie on wykonał cios.
Buntownicy zamarli, wpatrzeni w swojego przywódcę, przyszpilonego do ściany jednym kunai'em, który Kakashi wydobył z sakwy Sakury. Nie wiedział, jakim cudem udało jej się go przemycić, ale był jej za to nieopisanie wdzięczny.
Pociemniałe spojrzenie błądziło po zaskoczonych twarzach buntowników.
— Kakashi-sensei — rzucił Naruto, a gdy mężczyzna nie zareagował, chłopak wręczył mu swój pas z bronią, gdyż wcześniej Ao wyjaśnił mu, iż Kakashi nie będzie w stanie walczyć z pomocą swoich technik ze względu na zbyt niski poziom chakry.
Na ustach Kopiującego Ninjy zadrgał drapieżny uśmiech, gdy przypinał pas z bronią.
— Kakashi, ruszamy! — syknął Shiba, a Pakkun westchnął, wiedząc, iż drugi ninken był zbyt narwany.
Jednak Hatake nie oponował, nawet kiedy Shiba dolał oliwy do ognia swoim stwierdzeniem:
— Idziemy odbić twoją samicę!
I ruszyli. Kakashi w towarzystwie swoich ninkenów.
Naruto obserwował z zapartym tchem, jak Kakashi-sensei torował sobie drogę do Sakury poprzez morze buntowników, którzy rzucali się na niego, jak ślepe muchy, które umieją wlecieć do mieszkania, ale wylecieć już nie. Shinobi lawirował, unikając ciosów ze strony łotrów i sam wyprowadzając multum ataków. Był niczym anioł zemsty wiedziony instynktem w stronę swojej ukochanej. Pokonując rzeszę przeciwników, by wreszcie ją zdobyć. Choć w przypadku Hatake i Haruno nie chodziło już wcale o zdobycie, a o ratunek.
Wściekłość zaryczała w jego żyłach, wypełniając każdą komórkę jego ciała potęgą nienawiści i siłą destrukcji. Furia wrzała w jego wnętrzu tylko i wyłącznie podsycając wciąż od nowa tlący się w jego sercu płomień z każdą kolejną ofiarą, którą kładł na ziemi. To trafiając kunai'em w oko przeciwnika, to z kolei trafiając w gardło innego, czy też rozcinając celowo szyję napastnika. Kakashi parł naprzód kompletnie nie patrząc na to, co się wokół niego działo.
Naruto wraz z pozostałymi członkami grupy ratunkowej obserwował niesamowite poczynania Hatake przeciwko całej grupie przestępczej, który niczym anioł zemsty przedzierał się poprzez mrowie napływających znikąd rebeliantów. Lawirował pomiędzy nimi, tnąc i siekając kunai'ami lub rzucając shurikenami. Uzumaki z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w nowe oblicze swojego sensei'a.
— Kiedyś taki był — mruknął zamyślony Gai, przyglądając się postawie Kakashiego. — Zupełnie, jak jakiś bóg zemsty... młody i gniewny Kakashi.
Naruto nie odrywał wzroku od swojego nauczyciela, który nauczył go wielu mądrości, a przede wszystkim, by nie dać się ponieść emocjom. A teraz on wyżynał wszystkich buntowników w pień, by dotrzeć do Sakury.
Gdyby tak spojrzeć na jego ninkeny, to dla młodego Uzumakiego nigdy nie wydawały się jakoś specjalnie groźnie, bardziej wyglądały na tropicieli. Kiedy jednak obnażyły kły, obgryzając do krwi kostki ich przeciwników, nawet Pakkun, którego pomarszczony pysk wydawał się Naruto nieraz wręcz zbyt łagodny, by kiedykolwiek na kogokolwiek krzywo spojrzeć, tak teraz wyglądał, jak wściekły potwór.
— Nie dziw mu się — mruknął Ao, który zauważył wzrok Naruto.
— Tak, ale to Kakashi-sensei... człowiek, który nauczył mnie, jak ważna jest kontrola własnych emocji i który nigdy przenigdy ich nie okazywał, a teraz... — Uzumaki podrapał się po głowie. — Nie! To dla mnie za dużo informacji do przetworzenia, dattebayo!
Ao uśmiechnął się w zamyśleniu, zanim wrócił spojrzeniem do rozwścieczonego Kakashiego.
— A czy miałeś w swoim życiu kogoś, kogo kiedykolwiek chciałeś obronić przed wszelkim złem, ale nie zawsze ci się to udało lub ktoś pokrzyżował twoje plany? — zapytał użytkownik byakugana.
Chłopak na moment przerwał, zatrzymawszy dłonie w swoich włosach. Przeniósł spojrzenie na Sakurę i z powrotem na swojego nauczyciela, a potem na rozmówcę.
— Tak. — Jego własna odpowiedź go tak zaskoczyła, że aż zamrugał zdziwiony.
— W takim razie powinieneś go zrozumieć — wyjaśnił Ao. — Kakashi został otruty. Sakura go uzdrowiła, jednak kiedy on leżał nieprzytomny kilka dni, ona zawarła pakt z buntownikami, że będzie chodzić na przesłuchania w zamian za niego oraz, że pod żadnym pozorem nie wolno im go tknąć. Jakimś cudem jej nie odmówili, nie mam pojęcia, czemu, ale nie ośmielili jej się sprzeciwić. I kiedy Kakashi wreszcie odzyskał przytomność, dostrzegając jej poświęcenie względem niego, chciał jej się odwdzięczyć, ale nie mógł. I to nim wstrząsnęło. Zwłaszcza, że ktoś tak delikatny ośmielił się wstawić za nim...
Naruto raz jeszcze przeniósł spojrzenie na pierwotnych członków drużyny siódmej, a potem z powrotem na Ao, kątem oka dostrzegając przyjacielski uśmiech, który posyłał mu Sai.
— Czegoś tu nie rozumiem... — zaczął, a znużone spojrzenie Tenzō sugerowało, aby dał już spokój. — Kakashi-sensei nie wiedział, że to działa w obie strony?
Wszyscy spojrzeli na niego skonsternowani.
— On dbał o nas podczas każdej misji, żebyśmy wyszli z nich cało i w chwili, kiedy to on potrzebuje ratunku i ktoś podstawia się za niego... jest mu z tym źle?
— Najwyraźniej nie lubi, gdy ktoś ryzykuje dla niego życie.
— Od tego są przyjaciele, dattebayo!
— Relacje kochanków są o wiele bardziej zażarte. — Słowa Ao wywarły zamierzony efekt na Tenzō oraz Sai'u, jednak Naruto nie do końca zrozumiał aluzję, a Gai kompletnie nie ogarnął o co chodziło.
Kakashi przedostał się wreszcie na drugą stronę, gdzie czekała na niego Sakura, na powrót uwięziona w genjutsu. Dlatego też szaro-włosy shinobi ukucnął przed nią i wykonał pieczęć, szepcząc:
— Kai.
Różowo-włosa kunoichi rozwarła powoli powieki, spoglądając w zaniepokojone niedopasowane oczy.
— Kakashi? — wyszeptała w chwili, gdy ktoś zaszedł ich od tyłu, ale nawet nie zdążył unieść uzbrojonej ręki, by zadać cios, gdy trzy shurikeny utkwiły w jego oczodołach oraz szyi.
Sakura zamrugała zdziwiona, gdy zdała sobie sprawę, że to Kakashi zaatakował ich przeciwnika, nawet na niego nie patrząc.
— Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Co z... dzieckiem? — Głos mu się załamał przy ostatnim słowie.
— Jestem cała. Bywało lepiej i... nie martw się, skoro to Haruno i Hatake to raczej nie ma co liczyć na to, że tak łatwo się podda — oznajmiła, kiedy jednak zauważyła błysk niepewności w oczach Hatake, zawahała się nad tym, czy dobrze zrozumiała jego intencje.
W tym momencie dwóch rebeliantów zaatakowało, więc Kakashi błyskawicznie się obrócił, aby się z nimi rozprawić w trzech ciosach po jednym na każdego i drugim przebijając na wylot niczym przy pomocy chidori oboje.
Haruno po raz kolejny była pod wrażeniem silną determinacją Hatake. I dopiero, gdy zdała sobie sprawę, że miała już uwolnione nadgarstki, a ninkeny Kakashiego skakały do gardła przywódcy, spróbowała wstać i zaraz opadła z powrotem na swoje siedzisko. Szaro-włosy shinobi niemal od razu do niej dopadł.
— Co jest?
— W porządku, Kakashi. To tylko skręcona kostka.
Jednak Hatake już trzymał ją na rękach i w chwili, gdy Shiba już miał dokonać swojej zemsty za to, jak potraktowano Sakurę, Kakashi zawołał swoich tropicieli.
Całe pomieszczenie usłane było trupami, albo niedobitkami, którzy wciąż jeszcze podrygiwali w śmiertelnych konwulsjach. Hatake przeskanował z pomocą sharingana całe pomieszczenie, zanim postanowił na dobre skupić się na Sakurze, a resztę zostawić oddziałowi ratunkowemu.
To właśnie wtedy po sali poniósł się potworny ryk.
Ryk bólu i rozpaczy, a także nieuzasadnionej wściekłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top