5. (ost.) Drogi Rokudaime (18+)
Łapcie ten cudowny rozdział wraz z bonusem, który ma 7 000 słów! XD wreszcie wypociłam, po krótkiej przerwie od pisania i jeśli bonus wydaje wam się trochę chaotyczny, to dlatego, że już nie miałam czasu walnąć konkretnej korekty!
Miłego!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obecnie
— Sakura, od teraz skupiamy się na misji — rzucił Kakashi do młodej kunoichi, idącej u jego boku. — Żadnych scen zazdrości, a zobaczysz, że Kimiko szybko się znudzi.
Wspomniana przewróciła jedynie oczami.
— Jeśli choć łapska na tobie położy, to zrobię scenę — odparowała, na co jej towarzysz zwiesił bezradnie ramiona.
— Zachowaj tę energię na później — rzucił tajemniczo, wpychając dłonie w kieszenie swoich spodni, idąc niespiesznie w stronę dwójki shinobi, czekających już na nich w umówionym miejscu.
Sakura zrozumiała doskonale jego aluzję, więc na jej ustach zagościł pełen zadowolenia uśmiech.
— Mam nadzieję, że nie zdziadziałeś aż tak bardzo, żeby po misji nie mieć sił na różne przyjemności — rzuciła złośliwie.
Kakashi spojrzał na nią sceptycznie, ale nie skomentował tego w żaden sposób, gdyż ich przyjaciel oraz nowa członkini drużyny siódmej byli w pobliżu. Zresztą nie potrzebował słów, by powiedzieć Sakurze, że przeginała ze swoimi żartami, a ona doskonale zrozumiała znaczenie spojrzenia, które posyłał jej Hatake.
— Oi, Sakura-chan! Kakashi-sensei! — Naruto już do nich machał na powitanie, choć widzieli się zaledwie godzinę temu.
Szósty Hokage pomyślał, że najlepiej będzie zrobić krótką przerwę przed misją. Po pierwsze, dlatego, że musiał się doprowadzić do porządku po szybkim numerku ze swoją kobietą w jego gabinecie. A po drugie, z tego powodu, że wszyscy powinni byli zjeść jakiś posiłek przed zadaniem, które ich czekało oraz przygotować się do kilkugodzinnej wędrówki wraz z zapasem broni oraz jedzenia. Wobec czego umówili się na spotkanie godzinę później na polu treningowym numer trzy.
Kimiko i Naruto stali nieopodal pali, przy których zaledwie pięć lat temu trenowali Naruto, Sakura i Sasuke. Tymczasowa członkini drużyny siódmej opierała się o jeden z drewnianych słupów, wypychając wyzywająco biodro. Sakura już zdążyła zacisnąć swoje dłonie w pięści, aż materiał jej rękawiczek zaskrzypiał.
Kakashi westchnął zrezygnowany, po czym obrzucił spojrzeniem jej sylwetkę z lubieżnym uśmiechem na ustach.
— Uwielbiam, jak się złościsz — powiedział ze słyszalną insynuacją w głosie. — Ale zachowaj tę złość do czasu misji, ewentualnie możesz się wyżyć na mnie dziś wieczorem.
Sakura poczuła piekące rumieńce na policzkach, ale nie mogła w żaden sposób odpłacić się za te śmiałe słowa, gdyż zdała sobie sprawę, że byli już tak blisko dwójki shinobi przy palach treningowych, iż gdyby Kakashi nie mówił tego na tyle cicho, by tylko ona go usłyszała, pozostała dwójka mogłaby podsłuchać to i owo. Aczkolwiek, różowo-włosa kunoichi chyba nie miałaby nic przeciwko, gdyby ta wredna harpia usłyszała, co powiedział Kakashi. Wówczas uświadomiłby biedną, nieświadomą Kimiko, jaką Sakura miała nad nią przewagę.
Dlatego też ograniczyła się jedynie do przewrócenia oczami w reakcji na jego komentarz, by nie dać po sobie poznać, że jego słowa odniosły zamierzony efekt i teraz z niecierpliwością oczekiwała powrotu do domu. Przecież nie miała czego się obawiać, w końcu to w niej Kakashi był zakochany od lat, a nie w pierwszej lepszej napotkanej kobiecie. Chociaż jego dawny styl życia czasami przebijał się gdzieś w zakamarkach jej umysłu, zwłaszcza, gdy wspominała tamten wieczór w barze, kiedy to razem z Naruto, Sasuke i Sai'em odkryli, jak Kakashi wychodzi w towarzystwie uroczej blondynki z męskiej toalety, a tylko ona została wtajemniczona, co takiego tam robili. Sytuacji również nie poprawiał fakt, że przez następne kilka tygodni chłopaki wciąż o tym rozprawiali, a nawet wypytywali ją o misję sam na sam z Kakashim, z której nie zdała im nigdy żadnej relacji, bowiem wtedy jej związek z Kakashim rozkwitł w pełni i nie miała zamiaru się nim z nikim dzielić, a już tym bardziej opowiadać, co takiego kryło się pod maską.
W oficjalnej wersji, którą przedstawili Tsunade, Kakashi i Sakura odbyli misję, która zakończyła się sukcesem, nie wspominając o nocy w jaskini, ani o tym, że nie od razu udało im się przechwycić zwój wroga, czy o tym, że Sakura ledwie uszła z życiem wobec nieprzewidywalnych działań buntowników. Ich dynamika jako partnerów została doceniona, a Piąta nawet odsunęła na kilka tygodni kandydaturę Kakashiego na Szóstego, przydzielając go wraz z Sakurą do kolejnych zadań. I choć ich współpraca w trakcie misji była równie wspaniała, co ich związek, to młoda kunoichi nadal zadręczała się myślami o inne kobiety z jego przeszłości, ponieważ Hatake nigdy o żadnej nie wspominał, a kiedy pytała o to, czy któraś była dla niego równie ważna, co ona, to zaprzeczał, ale przecież to było niemożliwe, aby facet przez tyle lat umawiał się z kobietami tylko na przygodny seks, nie oferując w zamian stałego związku... musiała tam być jakaś kobieta, albo dziewczyna, która zawróciła mu w głowie jeszcze przed nią... I być może nie był to aż tak płomienny romans jak ich, ale zapewne znaczyła dla niego dużo, skoro Kakashi co rano odwiedzał jej grób. I chociaż przez ostatnie dwa lata ich związku dał jej odczuć, jak ważna była dla niego i że tylko ona się liczyła i nikt więcej to, mimo wszystko, zazdrość zawsze tliła się w jej sercu, gdy jakaś obca kobieta zbyt długo spoglądała na jej mężczyznę.
— Co tak długo? — prychnęła Kimiko, krzyżując ręce na piersi.
Haruno złapała się pod boki, obrzucając jej wyzywającą pozę pogardliwym spojrzeniem.
— Przecież Kakashi musiał coś zjeść, a w międzyczasie zasypali go stosem dokumentów do podpisu, więc to na mnie spadł obowiązek zorganizowania mu jedzenia, bo żadne z was o tym nie pomyślało — wyjaśniła Sakura.
— Nie sądziłam, że już awansowałaś w hierarchii na adwokata i asystentkę naszego drogiego Rokudaime — rzuciła zjadliwie Kimiko.
Kakashi położył dłoń na ramieniu różowo-włosej, którą od środka już rozsadzała wściekłość.
— Sakura była na tyle uprzejma, aby pomyśleć o mnie i moich potrzebach — przyznał Hatake, po czym przeniósł wzrok z jednej kunoichi na drugą, konfrontując się z zielenią jej płomiennego spojrzenia.
Kimiko przewróciła oczami.
— Och, w to nie wątpię — prychnęła cicho pod nosem, tak by nikt jej nie usłyszał, chociaż Uzumaki przyglądał jej się badawczo.
— Arigatō, Sakura — powiedział Kakashi ze wzrokiem wciąż przykutym do twarzy kobiety u jego boku.
— Oi, Kakashi-sensei, to jakie mamy zadanie, dattebayo? — wtrącił się podekscytowany Naruto, najprawdopodobniej zniecierpliwiony brakiem akcji od dłuższego czasu.
Wspomniany westchnął jedynie, zanim przeszedł do omawiania planu.
— Te dwie drogi, ciągnące się wokół wzgórza to ostatnie ze ścieżek wiodących do Konohy. Musimy je sprawdzić pod względem jakichkolwiek znaków, czy ktoś nie próbował przedostać się do naszej Wioski, by zagrozić nowym rekrutom. — Tu Kakashi kucnął, a reszta drużyny wraz z nim, po czym dobył kunai z jednej ze swoich sakw i w miarę, jak dalej objaśniał plan działania, rozrysowywał to na ziemi. — Rozdzielimy się na dwie drużyny i sprawdzimy rozwidlenie. Szukamy przede wszystkim odcisków butów na ścieżkach, złamanych gałęzi, ostatków obcej chakry oraz innych nietypowych znaków.
Haruno zastanowiła się nad jego słowami, wciąż wpatrzona w plan wyrysowany na ziemi.
— Takich jak kałuża pośrodku suchej drogi? — spytała, nawiązując do ich pierwszej prawdziwej misji, bowiem w ciągu ostatnich kilku tygodni Konohy nie nawiedzały deszcze, więc ziemia była kompletnie wyschnięta.
Kakashi wskazał na nią palcem, uśmiechając się uprzejmie.
— Główka pracuje — skwitował, a mile połechtana kunoichi wyszczerzyła do niego zęby w szerokim uśmiechu. — Naruto i Kimiko przeszukają jedną drogę, a ja i Sakura weźmiemy tę drugą.
— Hai — odparli chóralnie Naruto i Sakura, natomiast nowa członkini ich składu nie wyglądała na zadowoloną.
— Dlaczego to ja muszę iść z tym głupkiem? — prychnęła wskazując kciukiem na blondyna.
Naruto spojrzał na Kimiko skonsternowany.
— Przecież zawsze tak się dzieliliśmy w dawnych czasach — odparł, jakby to było coś oczywistego. — Ty zastępujesz w tej chwili Sai'a, który z kolei zastępował Sasuke. Poza tym, od czasu ich wspólnej misji, która okazała się sukcesem, Kakashi i Sakura to duet, którego zazwyczaj się nie rozdziela.
Kunoichi nie wyglądała na ucieszoną, ale wzruszyła ramionami, a Kakashi odetchnął z ulgą, że obeszło się bez większych sprzeczek.
— Pamiętajcie, aby oznaczyć wszystkie podejrzane tropy — dodał jeszcze, po czym wskazał na różowo-włosą towarzyszkę. — Sakura objaśni wam w jaki sposób to zrobić.
Wspomniana wyciągnęła ze swojej sakwy cztery fiolki przezroczystego płynu. Wręczyła każdemu po jednej, po czym odetkała swoją.
— Każdy z nas, kto faktycznie znajdzie ślad, będzie mógł go oznaczyć tym płynem. — Wylała trochę zawartości fiolki na swój palec wskazujący, ukazując wszystkim, że nie pozostawił on żadnego śladu na jej rękawiczce. — Teraz jest niewidoczny, ale kiedy...
Sakura wyciągnęła z innej sakwy specjalne gogle i podała je Naruto, który od razu je założył, po czym wykrzyknął radośnie, gdy odkrył fosforyzujący ślad na palcu swojej przyjaciółki.
— Niesamowite, dattebayo!
Haruno podała również gogle Kakashiemu oraz Kimiko, która przyjęła je z niezbyt zadowoloną miną.
— Mam założyć coś takiego? — prychnęła, upychając je do kieszeni.
— Nie musisz tego robić, jeśli nie przegapisz żadnego śladu lub nie oznaczysz któregoś podwójnie — odparła chłodno Haruno.
Kakashi przytaknął.
— To pomoże nam na szybko zlokalizować ewentualną drogę, którą mógł pokonać nasz wróg — przyznał Hatake.
Sakura spojrzała na niego i skinęła głową.
— Nasi wrogowie raczej nie będą posiadać sharingana, jako że to z naszej Wioski pochodzi jego ostatni właściciel. — Tu spojrzała współczująco na mężczyznę u jej boku, który jeszcze do niedawna sam dzierżył tę niebezpieczną broń, ale nie dał po sobie poznać, czy w jakimkolwiek stopniu zabolało go wspominanie o tym, że to Sasuke był ostatnim, który władał tym jakże silnym dōjutsu, po czym przeniosła wzrok na resztę ich składu. — Użytkownicy byakugana raczej nie weszliby w otwarty konflikt z naszą Wioską. A tylko klany Uchiha oraz Hyūga byłyby w stanie wytropić ten bezwonny, niewidzialny dla ludzkiego oka środek przy pomocy swojego dōjutsu. Dlatego to najbezpieczniejszy sposób, by zabezpieczyć jakiekolwiek poszlaki.
— Dokładnie, jednak nie wszystkie ślady mogą oznaczać wroga. Ten szlak to wciąż tereny należące do naszego kraju, a więc ktoś zawsze może się tam kręcić, dlatego... — Tu Kakashi przeniósł swe spojrzenie na Uzumakiego. — Naruto, nie atakuj od razu pierwszej napotkanej na swej drodze osoby, bo może się to okazać nasz rodak.
Wspomniany pokiwał energicznie głową, mrużąc oczy w swoim promienistym uśmiechu.
— Hai, dattebayo!
Jednak Kakashi był pewien, że jego były uczeń nie do końca go zrozumiał i tak po prostu mu przytaknął, bo za bardzo się cieszył na kolejną wspólną misję, której nie odbywali już od lat. Choć jego byli uczniowie zdecydowanie częściej odbywali je niż on sam ostatnimi czasy. Stanowisko Hokage jednak zobowiązywało.
— Wszyscy wiedzą, co mają robić? — Hatake wolał się upewnić, zanim podzielą się na dwa mniejsze składy i rozejdą, Kimiko na ten przykład nie wyglądała na zbytnio skoncentrowaną zadaniem, a jedynie mierzyła Sakurę niezbyt przychylnym spojrzeniem.
Naruto i Sakura skinęli głowami, przyzwyczajeni do jego stylu podczas wieloletniej współpracy z nim jako dowódcą, a także wdzięczni, że odsunął od nich na tę konkretną misję Yamato. Sasuke, Naruto oraz Sai nadal dopytywali, jaki był jego początkowy powód odejścia z drużyny, ale Kakashi zawsze w jakiś sposób wymigał się od odpowiedzi, a poza tym miał po swojej stronie Sakurę, która już nie była na niego zła o odejście z drużyny, skoro znała jego prawdziwy powód. Potem, gdy został mianowany Szóstym Hokage, trójka chłopców z drużyny siódmej sama sobie odpowiedziała na to pytanie, wmawiając sobie, że odszedł szybciej, aby ich przyzwyczaić do nowego stanowiska, bo jako Hokage nie mógłby już przewodzić swojej drużynie, skoro musiał przestać uczestniczyć w misjach. I tak oto skończyło się doszukiwanie prawdziwego powodu jego odejścia z drużyny. A Hatake, czy Haruno nie zamierzali wyprowadzać ich z błędu.
I chociaż dwójka jego dawnych uczniów już była gotowa wyruszyć na misję, Kakashi przeniósł swe spojrzenie na nową członkinię drużyny.
— Kimiko? — spytał, gdyż nie zauważył żadnej reakcji na jego pytanie. — Wiesz, co masz robić?
Zapytana kunoichi uniosła brwi ze zdziwienia.
— Przecież wszystko zostało już wyjaśnione, więc po co takie dopytywanie? — prychnęła, na powrót krzyżując ręce na piersi.
Hatake zwiesił bezradnie ramiona.
— Yoshi. Ikuzo! — zarządził, zanim ruszył biegiem wzdłuż ścieżki, a reszta drużyny poszła w jego ślady.
Rozdzielili się na rozwidleniu dróg i każda para pomknęła wyznaczoną trasą.
~*~
Kakashi obserwował z jaką uwagą Sakura rozglądała się w poszukiwaniu wszelkich oznak, jakie mógłby pozostawić po sobie wróg. Uśmiech jakimś cudem sam wkradł się na jego usta i w żaden sposób nie potrafił go powstrzymać, bowiem to skupienie, które malowało się na jej twarzy sprawiało, że wyglądała równie wspaniale, co w chwilach gdy uśmiechała się do niego promiennie. Uwielbiał wszelkie ekspresje, jakie okazywała, ale chyba najbardziej w jego sercu zagościł grymas wściekłości. Nawet jeśli to na niego się denerwowała. Czasem wprost uwielbiał doprowadzać ją do furii, tylko po to by zobaczyć jak na jej twarzy odmalowuje się gniew.
Wrócił spojrzeniem do swojej ścieżki, by przykucnąć, nabrać na kciuk trochę mazi i zaznaczyć złamaną gałązkę, którą najprawdopodobniej uszkodziło jakieś zwierzę, a nie wróg.
Mknęli tak dalej poprzez gęstwinę drzew przez kolejne kilka godzin, aż wylądowali na rozstaju dróg, które prowadziły daleko poza granice ich Wioski. Tam właśnie się zatrzymali i postanowili odpocząć. Hatake chwilowo zwrócił Sakurze gogle, które nie będą mu potrzebne przynajmniej do czasu powrotu, kiedy to zajmą się badaniem poszczególnych śladów pod względem zagrażającym bezpieczeństwu Wioski. A na razie opadli na trawę, Sakura oparła się plecami o pień drzewa, natomiast Kakashi zaplótł ręce pod głową, wylegując się na trawiastym dywanie.
— Naruto i Kimiko powinni już kończyć swój rewir, a biorąc pod uwagę zapał Naruto, zapewne niebawem przyłączą się do nas — oznajmił Kakashi, tym samym przerywając ciszę.
Sakura nadal milczała, wpatrzona w przestrzeń przed nią. Wciąż jeszcze oddychała ciężko po szaleńczym biegu i próbowała się wyciszyć oraz uspokoić swoje ciało. Po drodze zdążyła zaznaczyć kilka poszlak, które może na pierwszy rzut oka nie wydawały się podejrzane, ale widziała, jak Kakashi oznaczał równie mało ważne ślady, także i ona nie krępowała się tego czynić. Nie było ich wiele, ale zawsze coś, będą potem mogli dokładniej im się przyjrzeć w drodze powrotnej i zbadać wszystko dokładniej. Choć na ich części drogi raczej nic nie wskazywało na groźny atak ze strony wroga.
Haruno przeniosła swe spojrzenie na Kakashiego, przyglądając się jego spokojnemu obliczu, swobodnie zamkniętym powiekom i czającemu się pod maską uśmiechowi. Jej ręka mimowolnie powędrowała do jego twarzy, ale zanim w ogóle zdołała go choćby musnąć, jego palce splotły się z jej, by zbliżyć drobną dłoń do swoich zamaskowanych ust i pocałować delikatnie jej wierzch.
Sakura zarumieniła się pod wpływem tego czułego gestu, gdyż nadal, po dwóch latach potrafił ją zaskakiwać swoją nieprzewidywalnością i przede wszystkim czułością. Jej usta automatycznie rozciągnęły się w promiennym uśmiechu, którego nie mogła powstrzymać już na sam jego widok, ale to właśnie takie chwile jak te sprawiały, że jej serce tłukło się niemiłosiernie głośno w klatce piersiowej.
— Czyli chwila wytchnienia lada moment dobiegnie końca? — upewniła się, przyglądając badawczo jego twarzy, gdy zsunął z niej maskę, by zbliżyć jej kłykcie do swoich odsłoniętych ust.
Niewinny uśmiech zatańczył na jego wargach, zanim Sakura wykonała gwałtowny ruch, lądując na nim. Ich twarze dzieliły zaledwie milimetry, gdy leżeli tak wpatrzeni w siebie.
Ręce mężczyzny od razu objęły ją w talii, a już kilka sekund później, Sakura pochyliła się, składając delikatny pocałunek na jego ustach. Podniecenie zawrzało w jej żyłach na sam dotyk jego warg, więc bez większych ceregieli, siadła na nim okrakiem, poruszając biodrami w odpowiednim miejscu, by pobudzić go do działania, a potem pochyliła się, wpijając namiętnie w jego rozchylone w oczekiwaniu usta.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy, widząc z jaką łatwością jego ukochana dała się ponieść emocjom, a może też miały na to wpływ jego wcześniejsze słowa o upojnym wieczorze, czy też szybki numerek w jego biurze. Wolał w to nie wnikać, liczyło się dla niego tu i teraz. A w tym właśnie momencie Sakura odwalała kawał dobrej roboty, by go podniecić. I trzeba było przyznać, że w tej kwestii nie miała sobie równych. Nie, żeby Kakashi kiedykolwiek z kimkolwiek ją porównywał, gdyż jego kobieta była jedyna w swoim rodzaju i odkąd zawładnęła jego sercem, nie potrafił spojrzeć na żadną inną kobietę jak na obiekt westchnień, nawet jeśli celowo prężyła się przed nim, eksponując biust lub wypinając tyłek. Kakashi potrafił bezceremonialnie gapić się w jej oczy pomimo usilnych prób zwrócenia uwagi na jej kobiece atuty. To Sakura była jego królową i nie potrafił oderwać od niej wzroku gdziekolwiek się nie pojawiała.
Hatake westchnął błogo poprzez pocałunek, w tym samym czasie klepiąc mocno w pośladek, dosiadającą go kobietę. Jego towarzyszka pisnęła nieco głośniej zaskoczona jego śmiałym posunięciem, ale już po chwili odzyskała rezon, zsuwając się pocałunkami trochę niżej.
Jeśli chodziło o Sakurę, to jedno było pewne — wiecznie była nienasycona, ale to się tyczyło również jego. Od dwóch lat mieli siebie nawzajem na wyłączność, ale nawet tak długoletni staż w związku nie potrafił ugasić tego płomienia, który zapłonął pomiędzy nimi podczas ich pierwszej wspólnej misji. Nic dziwnego, skoro ta dziewczyna już w wieku czternastu lat potrafiła go zaskakiwać w najmniej odpowiednim momencie swoimi czynami lub pomysłami.
Ich związek naprawdę rozkwitał w najlepsze i Kakashi powoli zastanawiał się, czy nie tkwią w tym stanie zawieszenia o wiele za długo. Z początku Sakura nalegała na zachowanie dyskrecji, a nawet on sam nie bardzo chciał się dzielić ich wspólną historią ze światem, ale teraz zaczynały pojawiać się schody. W końcu byli razem od dwóch lat, znali siebie na wylot, co czasem wypływało na wierzch przy najmniej odpowiednich osobach, jak Sasuke, który zawsze potrafił czytać między wierszami, czy Sai, ale Naruto nadal żył w kompletnej nieświadomości, co do ich zażyłości. Oboje byli tak swobodni w swoim towarzystwie, że po prostu czasem się zapominali, jednak to następowało jedynie w chwilach, gdy spotykali się w Ichiraku w towarzystwie przyjaciół. Większą część czasu spędzali w jego lub jej mieszkaniu, żyjąc wspólnie w sekrecie. Jej mieszkanie było bezpieczniejszym azylem, ale to on budził największe zainteresowanie gdziekolwiek by się nie ruszył, a w dodatku niektóre kobiety potrafiły być tak nachalne, by dobijać się do jego drzwi w środku nocy. Dlatego przeważnie spotykali się u Sakury, przez co Kakashi zawsze musiał tworzyć po dwa klony dla zmyłki, by na spokojnie dostać się do jej miejsca, nie wzbudzając tym zainteresowania osób postronnych i po cichu przemknąć, jak na prawdziwego ninja przystało.
Nagle Sakura uderzyła w czuły punkt, zasysając jego skórę w zagłębieniu szyi, co sprawiło, że z gardła Hatake wydobył się cichy pomruk. Pozwolił jej na tę pieszczotę, wiedząc dokładnie, że nikt nie zauważy tego drobnego śladu na jego szyi, bo jedyną osobą, która regularnie widywała go bez maski była właśnie autorka tej malinki. Kakashi nieco się rozluźnił, chociaż wciąż czuwał, wsłuchując się w otoczenie oraz węsząc w poszukiwaniu obcych źródeł chakry. Podczas gdy jego towarzyszka na dobre zatraciła się w sprawianiu mu przyjemności.
Dokładnie w chwili, gdy zaczęła rozpinać jego kamizelkę, Hatake wyczuł dziwną zmianę w powietrzu, natomiast różowo-włosa kunoichi momentalnie zamarła, wyczuwając obcą chakrę. Para shinobi spojrzała na siebie porozumiewawczo i w zaledwie ułamku sekundy byli z powrotem na nogach, a Kakashi na powrót miał na twarzy maskę i zapinał właśnie kamizelkę, gdy w polu ich widzenia zamajaczyła znajoma sylwetka.
— Co się stało?! — krzyknęła Sakura, postąpiwszy krok w przód, widząc na twarzy Kimiko dziwną mieszaninę desperacji i strachu.
Druga kunoichi pędziła ku nim z dziką prędkością, zatrzymując się w odpowiedniej odległości, by móc jeszcze pochylić się, łapczywie nabierając powietrza do płuc, by nie zwymiotować od szybkiego tempa. Zerknęła zapłakanymi oczami na Kakashiego, a potem na różowo-włosą koleżankę z drużyny.
— To... Na... Naruto! — wysapała wreszcie, ale zanim była w stanie powiedzieć coś więcej, Sakura dopadła do niej, szarpiąc za ramiona.
— Zostawiłaś na pastwę losu swojego towarzysza?! — zarzuciła towarzyszce.
Furia odmalowała się na jej pięknej twarzy i wydawało się, jakby nic nie było w stanie jej powstrzymać od przyłożenia Kimiko prosto w nos. Przynajmniej, dopóki nie wyczuła na swoim ramieniu znajomego ciepła silnej męskiej dłoni. Kakashi znalazł się tuż za nią, zalewając spokojem wrzącą z wściekłości krew w jej żyłach.
Różowo-włosa kunoichi odetchnęła z ulgą, wypuściwszy z mocnego uścisku swoją koleżankę.
— Co z Naruto? — zapytał spokojnie Hatake.
— Och, to było straszne! — jęknęła, przenosząc swoje duże oczy na Hokage. — Kakashi-sama, napadli nas... było ich z siedmiu, nie byliśmy na to przygotowani. Naruto jako pierwszy został zaatakowany... i stracił przytomność, a ja... ja... spanikowałam... i przybiegłam po pomoc.
Kakashi i Sakura wymienili się spojrzeniami.
— Pójdę pierwsza, bo Naruto potrzebuje medycznego ninja — oznajmiła Sakura, natomiast Hatake, jako dowódca musiał wyrazić na to zgodę, dlatego też nie mając innego wyjścia, skinął głową. — Idź przodem, ale uważaj na siebie, Sakura. — W tonie jego głosu słychać było nie tylko ostrzeżenie, a jego towarzyszka doskonale wiedziała o co mu chodziło, zanim przytaknęła, odwróciła się i popędziła przed siebie w miejsce, wskazane przez Kimiko.
Kakashi wpatrywał się w znikającą w gęstwinie drzew drobną, kobiecą sylwetkę i czuł jak jego serce zatłukło się boleśnie w klatce piersiowej, gotowe by wyrwać zaraz za nią. Zamiast tego przeniósł swoje spojrzenie na kunoichi stojącą naprzeciw niego.
— Dasz radę biec? — spytał, przyglądając się jej sylwetce w poszukiwaniu jakichkolwiek ran.
Przez chwilę nie odpowiedziała, wpatrzona w jego ciemne tęczówki, zaraz jednak pokiwała energicznie głową. Dlatego też oboje rzucili się biegiem, Kimiko przodem w drogę powrotną, ale jako że to Kakashi dowodził, musiał wysunąć się na przewodzenie, by biec na czele ich grupy. Zaraz jednak jego uszu dobiegł pełen bólu krzyk. Mężczyzna naraz stanął jak wryty i obejrzał się na swoją towarzyszkę, by sprawdzić, jak się ma.
Kimiko kucała na ziemi, trzymając się za kostkę. Spojrzała w górę na niego, a Kakashi jedynie zwiesił bezradnie ramiona.
— Chyba skręciłam kostkę — stwierdziła.
Hatake westchnął zrezygnowany. To było całkiem logiczne, przestraszona dziewczyna uciekała przez las, nie czując bólu, wciąż dopingowana poprzez adrenalinę. Dopiero teraz musiało dotrzeć do niej, że jest ranna.
— W takim razie, wskoczysz mi na plecy — oświadczył Kakashi, choć nie za bardzo podobał mu się ten pomysł, zważywszy na to, co by było, gdyby Sakura ich zobaczyła w takiej pozycji.
Kimiko na moment się speszyła, uciekając od niego wzrokiem, a potem z jego pomocą powoli podniosła się z ziemi, ale zamiast wspiąć się na jego plecy, zatoczyła się w przód w taki sposób, że oparła cały swój ciężar ciała o męską klatkę piersiową, natomiast czołem wsparła o jego ramię.
— Tak czułam, że coś mi podali — jęknęła, spoglądając w górę na zamaskowane oblicze Szóstego. — Oberwałam w bok kunai'em, musieli go w czymś nasączyć, Kakashi-sama... nie czuję się najlepiej... nie utrzymam na twoich plecach...
Hatake zacisnął usta w wąską kreskę i wzniósł oczy do nieba, czując, że przekorny los potężnie z niego zakpił.
— W porządku, w takim razie... — Nie zdołał skończyć swojej myśli, gdy jej dłoń wystrzeliła ku jego twarzy.
~*~
Sakura pędziła ile sił w nogach, co chwilę dodając sobie trochę więcej chakry, by przybyć na miejsce jeszcze szybciej. Martwiła się o swojego przyjaciela, nie tylko dlatego, że od lat dbali i troszczyli się o siebie nawzajem, ale również dlatego, że Naruto miał dla kogo wrócić do Wioski, a poza tym, jej przyjaciel nie był jakimś tam pierwszym lepszym shinobi, lecz jedynym w swoim rodzaju jinchūriki, który tak łatwo się nie poddawał.
Dlaczego więc tak łatwo dał się podejść?
Naruto miał swoje minusy, jak wyczuwanie wroga. Kakashi potrafił wyczuć obcą chakrę o wiele szybciej niż ona, czy ktokolwiek z pozostałego składu drużyny siódmej, ale nie Naruto, to była jego jedyna pięta Achillesowa. Był świetny w walce wręcz, wybitny shinobi, który zapanował nad bestią w swoim ciele, dlatego też potrafił dziesiątkować swoich wrogów, a tu nagle został zaskoczony w najbardziej prymitywny sposób, a do tego Kimiko tak po prostu uciekła, zostawiwszy go na łaskę wroga. To było dla Sakury nie do pomyślenia. Naruto łatwo było podejść, ale przede wszystkim nie poddałby się tak łatwo bez walki, coś musiało mu się stać, że kompletnie nie był w stanie walczyć.
Pędziła coraz szybciej, napędzana przez własną adrenalinę, kompletnie ignorując ból w nogach. Jej ciało i tak automatycznie się goiło, a poza tym musiała oszczędzać chakrę dla Naruto, gdyż nie wiedziała w jakim stanie go odnajdzie.
Błysk pomarańczy przykuł jej wzrok i kunoichi gwałtownie skręciła, pędząc w zupełnie innym kierunku. Przedzierała się poprzez gęstwinę drzew oraz krzewów, nie przejmując się zupełnie drobnymi ranami, odniesionymi w wyniku różnych zadrapań poprzez gałązki. W tym momencie nic się nie liczyło dla niej bardziej niż zdrowie jej przyjaciela.
Gdy ujrzała pomiędzy krzewami jego sylwetkę, z jej gardła wyrwał się szloch i niemal wykrzyknęła jego imię. Rzuciła się w jego stronę i uklękła przy nim. Jej dłonie automatycznie zaczęły badać narządy wewnętrzne pod względem uszkodzeń, ale nie znalazłszy żadnego uszczerbku, wycofała swoją chakrę i spróbowała w inny sposób.
— Może to genjutsu? — wyszeptała do siebie, po czym zawiązała pieczęć, a następnie wyszeptała: — Kai.
To jednak również nie pomogło, dlatego też kunoichi zmarszczyła brwi, przypatrując się sylwetce przyjaciela.
— Dziwne — przyznała, zanim sięgnęła dłońmi, by zbadać jego głowę, gdzie wyczuła potężnego guza z tyłu.
Momentalnie go wyleczyła, a kiedy Naruto zaczął pochrapywać, uderzyła go pięścią w ramię, ale na tyle lekko, by go jakoś bardziej nie uszkodzić.
— E? — zdziwił się, otwierając oczy. — Sakura-chan? — spytał, trąc pięściami powieki.
Haruno skinęła głową.
— Co się stało, gdzie są wrogowie? — spytała, nagle zdając sobie sprawę, że nigdzie w pobliżu nie wyczuwała obcej chakry, a skoro tak, to musieli gonić Kimiko, co oznaczało, że to ona i Kakashi byli w niebezpieczeństwie... chociaż to dziwne, że Sakura się na nich nie natknęła, gdy wracała tą samą trasą, co tamta. Może przeszli na drugą stronę poprzez wzgórze?
— Jacy wrogowie, dattebayo? — zdziwił się Uzumaki, drapiąc po głowie, a kiedy Sakura pogrążyła się w rozmyślaniach, ten zdążył już usiąść.
— Kimiko mówiła, że ktoś was napadł i że zostałeś ranny — sprostowała.
— Nani?! — wykrzyknął chłopak. — Przecież to ona mnie zdzieliła w głowę!
Sakura zmarszczyła brwi, spoglądając na Naruto kompletnie zaskoczona.
— Jak to?
— A gdzie ona tak w ogóle jest? — spytał Naruto.
— Z Kakashim — odparła i nagle wszystko nabrało sensu.
~*~
Zanim zdołała choć musnąć koniuszkiem palca jego policzek, Kakashi zablokował jakikolwiek ruch jej ręki, spoglądając ostrzegawczo dziewczynie w oczy.
— Kimiko, co ty wyprawiasz?
Zapytana potrząsnęła głową.
— Nie mam pojęcia, drogi Rokudaime.
Po tych słowach spróbowała jeszcze bardziej się do niego zbliżyć, ale Hatake postąpił krok w tył, a kunoichi straciła równowagę i poleciała przed siebie. Kakashi uprzejmie zszedł jej z drogi, przez co wylądowała na ziemi.
— Hokage-sama, ja tylko chciałam spędzić z tobą trochę czasu sam na sam, bo przeważnie jesteś nieosiągalny — powiedziała, gdy już dźwignęła się na kolana.
Wyglądało na to, że nie tylko jej otumanienie zniknęło, ale i zraniona kostka magicznie ozdrowiała.
— Nie jesteś jedyną, która próbuje położyć na mnie łapska, ale przyznam, że jedyną, która obmyśliła taki plan — stwierdził po namyśle. — Nie wiem, co gorsze... świecenie mi dużym dekoltem przed oczami, czy twoja wersja...
Hatake załamał ręce.
— Ale... dlaczego jesteś taki uparty?! — syknęła, podirytowana jego obojętnością w głosie.
— Kimiko, nie jestem zainteresowany żadną kobietą — odparł po prostu.
Ciemnowłosa rzuciła mu ostre spojrzenie, groźnie marszcząc brwi. Jej dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści.
— Ale pieprzeniem Sakury w biurze byłeś nawet bardzo zainteresowany — stwierdziła zjadliwie.
Kakashi zaniemówił. Zaskoczyła go. Nie miał pojęcia, jakim cudem o tym wiedziała, bo z tego co pamiętał, to zarówno on jak i Sakura wyciszyli swoje chakry. No i starali się zrobić to najciszej jak potrafili. Może widziała przez okno? Zbyt cienkie drzwi i jednak wszystko usłyszała?
— Hm? — Kakashi mistrzowsko udał przesłyszenie.
— Widziałam was przez dziurkę od klucza — prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
— To tak się da? — Brwi Kakashiego powędrowały ku górze, bo owszem to było możliwe z pomocą sharingana, ale za sprawą zwykłego wzroku?
Kimiko przewróciła oczami.
— Co jest takiego wyjątkowego w Sakurze, czego nie mam ja?
— Hm... — Kakashi naprawdę zastanowił się nad jej słowami, bo choć doskonale znał powód — nie była nią — to jednak było coś takiego, co przede wszystkim i w pierwszej kolejności przyciągnęło go do Sakury.
— Wygląda na to, że wystarczy być tylko twoją byłą uczennicą, by cię zainteresować, co? — prychnęła, zanim zawiązała pieczęć, sprawiając, że w następnej sekundzie stała przed nim wierna kopia jego kobiety.
Kakashi potrząsnął głową.
— Nie chodzi o wygląd, Kimiko — odparł, ledwie przypominając sobie, że nie miał przed sobą swojej ukochanej, a nową członkinię drużyny siódmej. — Możesz sprawić, że będziesz wyglądać jak ona, ale nigdy nie będziesz nią, a tym samym ja nie będę tobą zainteresowany, bo mnie słabe kopie nie obchodzą. Wolę oryginał.
— Zmienisz zdanie, gdy już pozwolisz mi się do ciebie zbliżyć — stwierdziła, ale Kakashi pokręcił przecząco głową.
— Nie pozwalam się do siebie zbliżać innym kobietom — oświadczył, unosząc ręce w geście kapitulacji.
Kimiko już niemal czuła, jak jej czas się kończy, a panowanie nad sytuacją wymyka spod kontroli.
— Ty może nie, ale czy ona jest tobie tak samo wierna? — rzuciła jakby od niechcenia. — Widziałam ją wczoraj z kimś w barze. — Jej ton był pełen insynuacji.
Z tego, co pamiętał, to miała iść do baru w towarzystwie chłopców, więc nic groźnego raczej nie mogło mieć miejsca. Tego Kakashi był pewien. W końcu Sai, Naruto i Sasuke już dawno dali sobie spokój ze startowaniem do Sakury, a Kimiko zapewne próbowała go jakoś wytrącić z równowagi, ale nie takie z nim numery. Hatake nie urodził się wczoraj.
To właśnie wtedy, Kakashi w ostatniej chwili zorientował się, że Kimiko stała tuż przed nim, łudząco podobna do Sakury. Hatake odsunął się jeszcze o krok i napotkał opór w postaci pnia drzewa. Położył wówczas dłoń na ramieniu Kimiko, by utrzymać ją w bezpiecznej odległości, kiedy nagle jej niezablokowana ręka wystrzeliła w kierunku jego krocza. Shinobi westchnął zrezygnowany, szybko zabierając dłonie, by zawiązać pieczęć, kiedy nagle Kimiko zniknęła.
— Shannaro! Zabieraj swoje łapska od mojego faceta! — zagrzmiała prawdziwa Sakura.
Uśmiech zagościł na twarzy Kakashiego, gdy zdał sobie sprawę, że to ta dzika furia aż tak go do niej przyciągała.
Obie dziewczyny wylądowały na ziemi przed nim. Kimiko na ślepo próbowała okładać pięściami Sakurę, ale wystarczył jeden jej cios, by powalić tę drugą na ziemię. I choć obie wyglądały dokładnie tak samo, to Kakashi nie miał zbytnio problemu z odróżnieniem ich od siebie.
— Kakashi-sensei! — wykrzyknął Naruto, który akurat wylądował u boku mężczyzny. — Co się tu dzieje, dattebayo?
Zapytany podrapał się w zamyśleniu po policzku.
— Czy Kimiko wszystko zmyśliła? — dopytał mężczyzna, przyglądając się nieuszkodzonemu ciału swojego byłego ucznia.
Naruto skinął głową.
— W takim razie, dajmy się Sakurze wyszaleć i nie wtrącajmy się — stwierdził, wpychając dłonie w kieszenie swoich spodni.
— Zaraz, zaraz... ale która z nich to Sakura?
— Tylko jedna z nich potrafi wpaść w prawdziwy szał — oświadczył Kakashi z nikłym uśmieszkiem na ustach.
Dziewczyny potoczyły się po ziemi, kopiąc i okładając pięściami. Sakura nie używała swojej chakry do tego, nie chcąc zbyt dotkliwie uszkodzić swojej rywalki, a jedynie uświadomić ją w błędzie, który popełniła. Jednak z chwili na chwilę, kiedy to Kimiko zaczęła tracić przewagę, sięgnęła po większy asortyment. Najpierw kopniakiem zepchnęła z siebie Sakurę, by podnieść się z ziemi, obie już ubrudzone w kurzu i plamach z trawy, a potem zawiązała pieczęć, by uformować z ziemi niewielką kulkę i cisnąć wprost w swoją przeciwniczkę.
Haruno, jak na nią przystało, rozwaliła ziemistą kulę pięścią, a następnie uniosła nogę i tupnięciem powaliła rywalkę na plecy.
— Trzymaj się z daleka od Kakashiego! — warknęła Sakura, zanim wybiła się w górę, by uderzyć dwiema pięściami w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu leżała Kimiko ze znajomym okrzykiem na ustach: — Shannaro!
Kimiko zawiązała kolejną pieczęć, tym razem posyłając w stronę Sakury całą ścianę z ziemi, którą Haruno znów rozwaliła z pomocą swojej gołej pięści. A potem wściekłość aż w niej zawrzała, więc różowo-włosa kunoichi również zawiązała pieczęć, tworząc z wody olbrzymiego węgorza, którego posłała wprost na swoją przeciwniczkę.
Kakashi poczuł niemałe ukłucie dumy z tego powodu, że to on właśnie nauczył ją tej techniki.
Momentalnie podłoże z suchej, twardej ziemi zamieniło się w błoto, oblepiając buty obu kunoichi, a powalona na ziemię Kimiko cała ubabrała się w lepkiej miksturze. Nadal jednak nie zdejmowała z siebie jutsu, więc wciąż wyglądała jak sobowtór Sakury.
Oryginalna Haruno na powrót zrezygnowała z technik, by przejść do walki wręcz i ruszyła z całą mocą na swoją rywalkę. Nie zdążyła jednak dopaść do niej, gdyż użyła techniki podmiany ciała, dlatego też różowo-włosa kunoichi stanęła jak wryta, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu przeciwniczki, ta jednak nie pojawiała się przez naprawdę długą chwilę i kiedy Sakura miała już przerwać walkę i wrócić do Naruto i Kakashiego, nagle za jej plecami wyrosła spod ziemi Kimiko. Rzuciła się na Sakurę i obie potoczyły się po gruncie, taplając w błocie. Miały je we włosach, na twarzach, bluzkach i jasnych spódniczkach. Okładały się nawzajem pięściami, jednak rozstrzygnięcie sporu wydawało się Kakashiemu łatwe, gdyż prawdziwa Sakura znów zdobywała przewagę, a doprowadzona do ostateczności Kimiko z pomocą kolejnej techniki, zniknęła pod ziemią.
Pozostała kunoichi klęknęła i odgarnęła z twarzy nadmiar błota wraz z oblepionymi nim włosami, rozejrzała się dookoła, wiedząc, że Kimiko wciąż przebywała pod ziemią. Dlatego też wstała, otrzepała strój i po raz kolejny roztrzaskała swoją pięścią podłoże. Szczelina pomknęła aż do linii drzew, rosnących na wzgórzu, natomiast ślad po Kimiko zaginął.
Kakashi w końcu pomyślał, że pora zakończyć ten spór.
— Sakura! — krzyknął, idąc powoli, niespiesznym krokiem w jej kierunku. — Już wystarczy!
Jego ukochana obróciła się twarzą do niego i skinęła głową. Hatake był coraz bliżej niej, kiedy nagle spod ziemi wyrosła Kimiko, tym razem we własnej postaci i strzeliła ziemnymi biczami wprost w Sakurę. Krzyk zamarł w gardle Kakashiego, zanim rzucił się na ratunek swojej kobiecie.
— Myślisz, że tylko ty możesz go mieć?! Każda może mieć Hokage dla siebie! — rzuciła roztrzęsionym głosem Kimiko i raz jeszcze smagnęła Sakurę, ale tym razem celnie.
W wyniku tego uderzenia jej top rozerwał się, a bandaż, którym owinęła piersi, powoli zaczął się odwijać. Na ten widok, Kakashi rzucił się biegiem w stronę różowo-włosej kunoichi, tylko po to, aby być świadkiem, jak jej pieczęć Byakugō się aktywuje. Czarne zawijasy zaczęły pokrywać jej ciało, a Hatake musiał zwalczyć westchnienie, które cisnęło mu się na usta na ten wspaniały widok. Ciało Sakury samo zaczęło się regenerować po udanym ataku Kimiko, ale zanim ostatnia wstęga bandażu obnażyła nagie piersi Haruno, Hatake był już przed nią, by przycisnąć do siebie i wymierzyć palcem wskazującym w Kimiko.
— Dość! — Tymi słowami zakończył pojedynek, a kiedy nieposłuszna kunoichi próbowała ponowić atak, Kakashi dobył ze swojej sakwy żyłkę, którą już po chwili związał niesforną członkinię drużyny siódmej. — Wystarczy już tego.
Hatake był poirytowany, przede wszystkim tym, że Kimiko zamierzała walczyć nieczysto. Nie spodobało mu się to, gdyż było to zagranie poniżej pasa. Cóż, w tym konkretnym przypadku raczej powyżej pasa, ale chyba każdy zrozumiał przekaz.
Kakashi pociągnął za żyłkę, a Kimiko wylądowała na ziemi. Potem zrzucił z siebie kamizelkę, tylko po to, by dostać się do swojej bluzy i podać ją Sakurze, która od razu ją na siebie zarzuciła. Później Hatake schylił się po swoją własność, a kiedy się prostował obrzucił wzrokiem sylwetkę kunoichi przed nim.
— Déjà vu — rzucił z nikłym uśmieszkiem na ustach, czym zarobił sobie na piorunujące spojrzenie od Sakury.
Potem oboje podeszli do Naruto, a Kakashi niezbyt delikatnie usadził Kimiko po drugiej stronie przygotowanego przez Sakurę ogniska. Hatake zasiadł u jej boku, cały czas bacznie obserwowany przez byłego ucznia.
— To już chyba koniec tajemnic — oświadczył, spoglądając na Sakurę, która skinieniem głowy przyznała mu rację. — Jesteśmy ci winni wyjaśnienia, Naruto.
Sakura spuściła głowę, bawiąc się rękawami bluzy swojego mężczyzny.
— Jesteśmy parą od dwóch lat, ja i Kakashi — wypaliła różowo-włosa kunoichi, czym zarobiła sobie na kuksańca w bok ze strony Hokage, siedzącego obok niej.
— Ach, Sakura... chciałem zacząć jakoś delikatniej — mruknął niezadowolony, ale kiedy podążył za spojrzeniem swojej ukochanej, zauważył zdziwienie, które odmalowało się na twarzy Kimiko, dlatego też zrozumienie rozlało się po jego wnętrzu.
Sakura przede wszystkim chciała coś udowodnić Kimiko, tak aby ich śmieszna rywalizacja wreszcie dobiegła końca.
— Nani?! Ale... jak to, dattebayo? — zdziwił się Uzumaki, przyglądając dwójce przyjaciół, jakby widział ich po raz pierwszy w życiu.
Kakashi uśmiechnął się, gdy wrócił wspomnieniami do pewnego wieczoru w barze, zerknął na Sakurę, która gestem wskazała, że sprawę pozostawia w jego rękach. Hatake skinął głową, a ona wtuliła się w niego, gdy zaczął swoją opowieść:
— To wszystko zaczęło się pewnego wieczoru w barze...
~*~
Bonus
Dwa tygodnie później
Kakashi nadal w to wszystko nie wierzył. Owszem, rozumiał punkt widzenia Sakury i jemu samemu również nie uśmiechało się dłuższe ukrywanie ich związku, zwłaszcza po tym, jak wyznali Naruto całą prawdę. No, może z pominięciem kilku pikantnych szczegółów. Kimiko słuchała równie uważnie, co on, a na koniec przeprosiła Sakurę za swoje zachowanie, informując o tym, że nie miała pojęcia, iż pomiędzy nami było coś więcej niż przygodny seks. Naruto chyba nie spodobało się to, co usłyszał, bo zaraz po tym zatkał sobie uszy, wrzeszcząc, że nic nie słyszy. Sakura przyjęła przeprosiny drugiej kunoichi, która to z kolei przeprosiła również jego za swoje nachalne zachowanie i w sumie wszystko, by się dobrze skończyło, gdyby postanowili powiedzieć tylko reszcie przyjaciół o swoim związku. Oczywiście, zarówno Kimiko, jak i Naruto wygadali się kilku osobom, ale nadal większość z nich nie dowierzała temu. I to właśnie dlatego tkwili tu teraz on i Sakura u jego boku, stojąc ponad tłumem mieszkańców Konohy, zebranych, by usłyszeć jego orędzie, do którego został praktycznie zmuszony przez pewną nazbyt zazdrosną o swojego mężczyznę różowo-włosą osóbkę.
Otóż, po tym jak na porządku dziennym młode dziewczęta i kobiety nadal nie rezygnowały z prób poderwania Hokage, Sakura wymusiła na nim wygłoszenie oświadczenia, które przede wszystkim poinformuje wszystkich o tym, że ich szanowny Rokudaime nie jest wolny oraz zakaże podrywania go. Sakura doskonale wiedziała, że Kakashi nie znosił takich publicznych deklaracji i on sam był potwornie zestresowany, ale ostatnimi czasy wszystko się nasiliło. Gdy siedział sobie spokojnie w barze, sącząc sake w towarzystwie Genmy i reszty swoich przyjaciół, do ich stolika przysiadały się różne kobiety, które zbyt śmiało okazywały zainteresowanie jego osobą. Nie pomagał nawet fakt, że to Genma otwarcie z nimi flirtował. W końcu Kakashi musiał uciekać, a z kolei gdy jadał ramen w Ichiraku w towarzystwie Sakury i Naruto oraz reszty ich składu drużyny siódmej, Kakashi nadal był atakowany. Na szczęście, Ayame była tak uprzejma, że wyrzucała naprzykrzające się kobiety z lokalu. To był moment, który przelał szalę goryczy i tego właśnie wieczoru Sakura wymusiła na nim ujawnienie ich związku przed całą Wioską. Biedny Kakashi spędził pół nocy na pisaniu ogłoszenia, które i tak koniec końców wyrzucił.
Szmery rozmów, które docierały z dołu i pisk niektórych kobiet na jego widok, zdecydowanie utrudniały wygłoszenie mowy. Dlatego też, po uprzednim upewnieniu się, że ta determinacja nadal nie zniknęła z oczu jego towarzyszki, Kakashi zrzucił swój kapelusz oraz płaszcz Hokage, by na koniec unieść dłoń, tym samym uciszając wszystkich mieszkańców Wioski.
Gdzieś tam na dole stali ich przyjaciele, uśmiechając się znacząco na widok pary w górze.
— Jestem pewna, że będzie o nietykaniu Hokage — wyszeptała Ino do Shikamaru, który jedynie wzruszył ramionami w odpowiedzi na jej zaczepkę.
Kilka kobiet jednak zainteresowały słowa blondynki i zwróciły na nią pełne niewypowiedzianych pytań spojrzenia.
— O co chodzi?
Ino, jak przystało na prawdziwą plotkarę, wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
— No jak to o co! — zaśmiała się. — O to, że nasz drogi Rokudaime jest zajęty!
Jęk zawodu, który wydobył się z ust kobiet, był czystą satysfakcją dla uszu Ino.
A wracając do naszej pary w górze. Kakashi opuścił już rękę, gdyż wszelkie szmery i krzyki ucichły. Zastanawiał się jak zacząć, ale w sumie nie był wyuczonym mówcą, dlatego też postanowił przejść od razu do sedna sprawy.
— Zebrałem was tu po to, by ogłosić wszem i wobec coś bardzo ważnego. — Tu przeniósł swe spojrzenie na Sakurę. — Niniejszym od dnia dzisiejszego uprasza się zaprzestania wszelkich prób podrywania Hokage. — Głośny jęk niezadowolenia przetoczył się po tłumie, a Kakashi na powrót uniósł dłoń, by uciszyć wszystkich. — Ja wiem, rozumiem, że być może wielu kobietom przypadła do gustu moja twarz, ale... tylko jedna była w stanie pokochać mnie jeszcze zanim ją odkryto.
Kakashi zwrócił się w stronę Sakury, uśmiech zagościł na jego ustach, gdy zdał sobie sprawę, jak wpatrywała się w niego wyczekująco. Postąpił krok w tył, gotów klęknąć przed nią, gdy nagle jego plecy przeszył ból, jęknął bezgłośnie, spoglądając na swoją towarzyszkę.
— Daruj, coś mnie łupnęło w krzyżu — stwierdził, po czym dodał lekkim tonem: — Starość nie radość.
Sakura spojrzała na niego sceptycznie.
— Kakashi, nawet nie masz jeszcze trzydziestu lat — prychnęła.
Hatake wyszczerzył się do niej w głupkowatym uśmiechu, zanim zsunął z twarzy maskę, by złożyć delikatny pocałunek na jej ustach na oczach wszystkich zgromadzonych mieszkańców, a kiedy się odsunął, wyciągnął przed siebie dłoń, na której spoczywało małe pudełeczko.
Sakura w pierwszej chwili przyglądała się podejrzliwie małej szkatułce, a zaraz potem jej twarz rozjaśniło zrozumienie. Wówczas zasłoniła dłonią usta, dusząc w sobie radosny pisk.
Kakashi uchylił wieczko, a jego towarzyszka z wyrazem rozczarowania, przyglądała się wnętrzu w poszukiwaniu pierścionka z brylantem. Już naprawdę myślała, że Kakashi jej się oświadczał, a on trzymał przed sobą pudełeczko, w którym tkwiła czerwona wstążka.
— Sakura — zwrócił się do niej tym swoim niskim tonem, tak by tylko ona mogła go usłyszeć; a wspomniana zwróciła na niego swe spojrzenie, próbując ukryć zawód wyrysowany na jej twarzy. — Potraktuj tę wstążkę jak czerwony szalik.
Zrozumienie spłynęło nagle na nią i aż zaniemówiła, próbując wydukać jego imię. Nie wyszło jej to najlepiej, ale w końcu miała u swego boku mężczyznę, który zawsze wiedział, co robić i był jednym z najlepszych strategów Wioski Liścia.
— Uznam to za tak — stwierdził Kakashi, dobywając wstążkę z pudełka, by zawiązać na jej nadgarstku, a kiedy skończył, uniósł jej podbródek, by spojrzeć w jej oczy. — To jak będzie?
Zanim Sakura powiedziała cokolwiek, rzuciła mu się na szyję, tuląc mocno.
— Kocham cię, Kakashi — wyszeptała mu do ucha, cmokając je delikatnie, gdy mężczyzna objął rękoma jej sylwetkę, przytrzymując ją przy swoim ciele.
Z tak wtuloną w siebie Sakurą, mężczyzna odwrócił się w stronę zebranych mieszkańców, unosząc dłoń, by znów uciszyć szmery rozmów i pokazał im wszystkim kciuk w górę.
— Powiedziała „tak" — poinformował zgromadzonych, a w dole ich przyjaciele wykrzyknęli z radości swoje gratulacje. — A zatem od dnia dzisiejszego obowiązuje zakaz podrywania mojej narzeczonej. — Tu Kakashi odszukał wzrokiem Sasuke, któremu rzucił karcące spojrzenie. — Tak, Sasuke, do ciebie mówię. Słyszałem o tym wieczorze w barze dwa tygodnie temu. — A potem wskazał kciukiem na siebie. — Oraz zakaz podrywania Hokage, gdyż jest zajęty przez jedyną w swoim rodzaju...
Sakura zasłoniła mu usta i skierowała jego głowę w stronę pomnika. Hatake przyjrzał się wyrytym w skale twarzom, choć na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się być normalne. Dopóki nie powędrował wzrokiem do swojego wizerunku, gdzie na ochraniaczu zostało napisane czarną mazią: „Własność Haruno Sakury" i dalej na obu zamaskowanych policzkach: „Lepiej nie tykaj!".
Kakashi wrócił spojrzeniem do właścicielki napisu i uśmiechnął się.
— No, to w sumie jakoś rozwiązuje sprawę — stwierdził, wywołując chichot z gardła kunoichi wciąż znajdującej się w jego ramionach. — Pierścionek też kupiłem, czeka na ciebie w sypialni.
Sakura z radości aż zapiszczała i zaczęła wierzgać nogami.
— Mówiłam już, że cię kocham, Kakashi?
— Wiele razy.
— Czyli nie muszę się powtarzać? — spytała podejrzliwie.
— Chętnie usłyszałbym jeszcze raz.
— Ja też.
Kakashi postawił ją na ziemi, by znów mogli sobie spojrzeć w oczy i tym razem, oboje wyszeptali te przepiękne słowa:
— Kocham cię.
A potem ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, po którym zniknęli w chmurze dymu.
I żyli długo i szczęśliwie.
~ koniec ~
~~~~~~
Chciałabym serdecznie podziękować -kapitan-chmurka- za inspirację, jak i pozwolenie na użycie pomysłu w bonusie, gdyż okazało się, że po tym jak przedstawiła mi pewną tradycję w Japonii (podarowanie czerwonego szalika) wpadłyśmy na ten sam pomysł! Dlatego dziękuję za pozwolenie na użycie go w bonusie ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top