5. (BONUS) Kakashi-sensei (18+)
Zapraszam serdecznie na taki bonusik do Kakashiego-sensei'a! ^^
Niektórzy odczuli niedosyt tej historii, także dedykuję tę część jedynej i niepowtarzalnej:
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
— Gratuluję kolejnej dobrze wykonanej misji — mruknęła Tsunade zza swoich złożonych dłoni.
Kakashi skinął głową.
— Dziękuję.
Już miał się odwrócić i odejść, gdy Piąta na powrót przykuła jego uwagę.
— Kakashi. — Nie było to polecenie, ale coś w jej tonie kazało mu się zatrzymać i na powrót obdarzyć spojrzeniem.
— Hm? — mruknął.
Tsunade przez chwilę miała zamknięte oczy, jakby głęboko się nad czymś zastanawiała, czy coś analizowała, jednak zaraz potem otworzyła je gwałtownie, jakby trzasnęła nimi niczym z bicza, a gdyby jej wzrok mógł ciskać iskry to Kakashi byłby już zapewne martwy.
— Sakura wczoraj urodziła.
To jedno zdanie wystarczyło mu za odpowiedź, teraz już wiedział dlaczego aż tak gromiła go spojrzeniem, jednak mimo wszystko nie dał po sobie nic poznać. Jedynie uniósł brew.
— Ach, tak — zadumał się, po czym dodał nadal tym samym znudzonym tonem głosu: — Być może wypadałoby ją odwiedzić, kupić kwiaty i pogratulować.
Tsunade prychnęła, uważnie lustrując jego postawę.
Kakashi był cały spięty, choć dla niepoznaki trzymał dłonie w kieszeniach swoich spodni i na pozór wyglądał na całkiem wyluzowanego; to cały jego umysł krzyczał: Cholera! Ona wie! Zaraz cię rozszarpie na strzępy, albo osobiście wykastruje!
Kakashi jednak nie dał nic po sobie poznać, a ekspresja jego twarzy nadal pozostawała tak samo znudzona. Zastanawiał się tylko... Po czym Tsunade poznała aż tak dobrze skrywany sekret, jak tożsamość ojca dziecka Sakury?
— Gdybym wiedziała wcześniej, to osobiście bym dopilnowała, byś stał przy jej łóżku i wszystko obserwował, a gdybyś zemdlał to bym cię ocuciła i kazała patrzeć na to, jak...— Kobieta przerwała i przeniosła wzrok na okno, głośno prychając z niezadowolenia. — Idioci.
Kakashi westchnął zrezygnowany.
— Co tak stoisz i gapisz się, jak wół na malowane wrota?! — ryknęła Tsunade, bębniąc pięściami w biurko, gdy wstała. — Won do niej!
Kakashi skinął powoli głową, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł spokojnym krokiem, zamykając za sobą drzwi w chwili, gdy jedna z książek z biurka szanownej Hokage poleciała w jego kierunku, uderzając z impetem w drewno.
Mężczyzna obejrzał się przez ramię, a kilku shinobi, wchodzących akurat po schodach, którym nie umknął uwadze ten szczegół, przyjrzeli mu się podejrzliwie.
— Spokojnie, jest bezpiecznie. Tylko na mnie jest cięta — mruknął, po czym rozpłynął się w powietrzu.
~*~
Haruno Sakura: oddział położniczy / prawe skrzydło / drugie piętro / pokój numer 36A
Właśnie to wyczytał przy pomocy swojego sharingana z jednej z kart, która leżała na stosie razem z innymi na biurku na stanowisku rejestracji.
Jego spokój był zaledwie pozorem. Nie chciał dać po sobie poznać, że przez całą drogę od wieży Hokage pędził do szpitala, jakby go śmierć goniła. Dlatego też teraz kroczył przed siebie pozornie wolnym krokiem ze znudzonym wyrazem twarzy, jego stałą wizytówką. Choć jego głowa pełna była obaw. Sakura obiecała, że go zabije, jak nie będzie jej towarzyszył przy porodzie... ale gdyby ich związek nie był tajemnicą, Tsunade nie wysłałaby go na misję w trakcie dwóch ostatnich tygodni ciąży Sakury, która i tak, biorąc pod uwagę wczorajszą datę, urodziła o tydzień za wcześnie, a on i tak zrobił wszystko co w jego mocy, by ukończyć misję najszybciej jak się dało. Rozpracowywanie tajnych grup przestępczych zorganizowanych na obrzeżach Kraju Ognia zwykle trwało tygodniami, a jemu zajęło to zaledwie dwa dni... Dwa pieprzone dni, w których go nie było, a jego syn postanowił akurat wtedy przyjść na świat...
Pchnął drzwi do sali 36A i znalazł się w środku niezwykle cichego pomieszczenia. Na jednym z dwóch łóżek, tym pod oknem, spoczywała kobieca sylwetka, a przed szafką nocną stało łóżeczko noworodkowe. Kakashi zamknął za sobą po cichu drzwi, po czym ściągnął swoje bez-palcowe rękawiczki i umył ręce, postanowił też zdjąć kamizelkę, a nawet swoją koszulkę, aż został w samym podkoszulku i masce.
Podszedł niepewnie do łóżka ukochanej, na którym spała i kątem oka dostrzegł, jak wpatrują się w niego szeroko otwarte, zielone oczy. Kakashi bezszelestnie podszedł do swojego dziecka, które wyciągnęło do niego rączki, przypatrując się mu, jakby go oceniał. No, proszę, mój własny syn już mnie ocenia...
Mężczyzna pochylił się nad chłopcem, niewiele mniejszym od jego przyzwańca, Pakkuna.
— Nie mogłeś zaczekać jeden dzień dłużej? — wymamrotał, a wtedy chłopczyk otworzył swoją buzię, wypychając język, Kakashi przyjrzał się uważnie jego dziąsłom. — Taki mały i taki bezradny...
Zbliżył do niego dłoń, a maleńka rączka zacisnęła się na jego palcu wskazującym. Wyraz twarzy Kakashiego od razu złagodniał.
Nic dziwnego, że Tsunade rozpoznała, iż to Kakashi był ojcem dziecka, młody odziedziczył po nim szopę srebrzystych włosów, ale za to po mamie delikatne rysy twarzy oraz zielone oczy. Ewidentnie miał jego nos, choć nie mógł być do końca pewien, gdyż takie maleństwo było zdecydowanie za małe, by od razu stwierdzić, a jego twarz z czasem zapewne uległaby zmianie.
Nagle mały wyraźnie się czymś zainteresował i, zanim Kakashi zdążył zareagować, druga maleńka rączka zahaczyła o krawędź jego maski i pociągnęła w dół. Mężczyzna obdarzył go udawanym oburzonym spojrzeniem.
— No wiesz, młody? Jak chciałeś sprawdzić, czy to aby na pewno twój tata, to wystarczyło poprosić — wyszeptał, a chłopczykowi spłynęła ślina po policzku, Kakashi otarł ją pieluszką, która znajdowała się tuż przy jego buźce.
Mały poruszył ustami, ponownie wypychając język. Mężczyzna przyglądał mu się uważnie, gdy powoli jego buzia wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia, co zwiastowało kompletną katastrofę lada moment.
— Dobra, zrobimy tak, młody. — Tu Kakashi dotknął delikatnie palcem wskazującym czubka jego noska. — Tata się tobą zajmie, a ty pozwolisz mamie pospać trochę dłużej. Umowa stoi?
Mały otworzył szeroko oczy i wpatrzył się w swojego ojca, pochylającego się nad nim. Kakashi obdarzył malca tym samym uśmiechem, którym obdarzał młodą Sakurę, mówiąc jej, że „wszystko będzie dobrze," kiedy tak naprawdę nic nigdy nie było dobrze. Nie, od kiedy Sasuke rozpoczął swoją wendetę. Kakashi wiedział jednak, że była to tylko kwestia czasu, nim chłopak przejrzy na oczy... Oczywiście, aby to nastąpiło, musiało dojść do zniszczenia Konohy poprzez Paina, nim wszystko wróciło do normy, a jedyny dziedzic Uchihów wybaczył wiosce. A właściwie nie wybaczył wiosce, tylko zdał sobie sprawę, że zarówno Tsunade, jak i pozostali mieszkańcy wioski nie mieli z tym nic wspólnego... sprawa Itachiego dotyczyła Trzeciego oraz Danzō, na którym ten zdążył się już zemścić, a krótko potem niemal zabił Sakurę...
Kakashi nieporadnie wsunął dłonie pod maleńkie ciało chłopca, otrząsając się ze wspomnień.
— Mam nadzieję, że nie zrobię ci krzywdy — wymamrotał bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego, tym bardziej, że Sakura spała; zapewne musiała być bardzo zmęczona, że nie słyszała ich małej wymiany zdań.
A potem podniósł chłopca i przytulił do piersi, próbując poprawnie go ułożyć, by jego główka nie opadła bezwiednie w tył. Wiedział to i owo, w końcu nie po to poświęcił kilka tygodni na przeczytanie tych wszystkich podręczników na temat przygotowań do przyjścia na świat dziecka, by teraz nie czerpać z tej wiedzy. Dlatego Kakashi zdobył trochę wiedzy o tym, jak traktować takie maleństwo.
Mężczyzna podszedł do okna z zawiniątkiem w swoich ramionach. Obrócił malca przodem do widoku, rozpościerającego się za szybą.
— To nasz dom, tu właśnie będziesz dorastał — wymamrotał, pochyliwszy się i złożywszy krótki pocałunek na skroni maluszka. — Jak zapewne zauważyłeś wciąż jesteśmy w trakcie odbudowy naszej wioski, a większość budynków została wybudowana z pomocą... wujka Tenzō, którego niebawem poznasz i być może, jak ładnie się do niego uśmiechniesz, to wykona dla ciebie jakąś drewnianą zabawkę...
Kakashi uśmiechnął się, widząc jak chłopiec wcisnął maleńką piątkę do buzi.
— Spodoba ci się... — mruknął nieco głośniej niż zamierzał i usłyszał za sobą ciche westchnienie.
— Kakashi?
Wspomniany obrócił się z maleństwem w swoich ramionach, obdarzając swoją ukochaną czułym uśmiechem.
— Witaj, piękna — powiedział swoim niskim głosem, a ona uśmiechnęła się, choć wciąż miała jeszcze senny wyraz twarzy.
— Wyglądacie razem tak... naturalnie — skomentowała.
— Jesteśmy jak dwie krople wody — stwierdził, zerkając na synka.
— Nie, nieprawda — zaoponowała różowo-włosa.
— No weź! Przyznaj, że po mnie odziedziczył ten piękny nos i niespotykany kolor włosów — jęknął Kakashi.
Sakura zachichotała.
— Tak, z tym się akurat zgodzę, aczkolwiek... ten nietypowy kolor włosów przysporzy nam sporo kłopotów — stwierdziła Sakura po namyśle.
— Tsunade już wie — mruknął Kakashi, zerkając na pożerającego swoją piąstkę chłopczyka.
Sakura podsunęła się w górę, by usiąść nieco wyżej, wciąż wsparta o podniesione oparcie łóżka szpitalnego z grymasem bólu, wymalowanym na jej pięknej twarzy.
— Wszystko w porządku? — spytał z troską w głosie.
Sakura uśmiechnęła się do niego promiennie, kiwając głową.
— To normalne po porodzie, że boli... — stwierdziła, zerkając na chłopca. — I trochę mnie ciągną szwy...
— Jakie szwy?!
W momencie, gdy Kakashi niemal wykrzyczał swoje zdziwienie, drzwi do sali otworzyły się na oścież. Szybciej niż błyskawica, mężczyzna nasunął na twarz maskę wolną ręką.
— Haruno Sakura — oznajmiła donośnie Tsunade, zbywając gestem ręki pozostałych lekarzy oraz pielęgniarki, po czym zatrzasnęła im drzwi przed nosem.
Kakashi zmarszczył brwi. Czuł bowiem, że nadeszła jego kara.
Hokage podeszła szybkim krokiem do łóżka pacjentki, a różowo-włosa obdarzyła swoją nauczycielkę pytającym spojrzeniem.
— Dobrze, że zająłeś się dzieckiem, jak widać, jest z ciebie trochę pożytku — wymamrotała kobieta, notując coś w karcie. — Czy rano był lekarz pediatra oraz położna i poinformowała cię o wszystkim, co powinnaś wiedzieć? Jak karmić dziecko oraz jak je przewijać?
Sakura pokiwała głową.
— Tak.
— Dobrze — skwitowała kobieta, notując coś w karcie. — Później zabierzemy małego na kolejne badania, ale raczej nie powinno być żadnych większych problemów. Miał prawie trzy kilo, jak się urodził, a poza tym otrzymał dziesięć punktów. Wszystko wydaje się być w porządku, ale musimy mieć pewność, nim zabierzecie go do domu.
Sakura skinęła głową, a Kakashi powoli trawił zawiłe informacje. 10 punktów? Z pewnością było coś o tym wspomniane w książce, ale jakoś nie mógł sobie teraz tego przypomnieć. Zerknął na Sakurę, ale ona wpatrywała się z uwagą w Piątą.
— Dobra, jeszcze tylko jedna formalność... — wymamrotała Tsunade i zgromiła Kakashiego spojrzeniem, później przenosząc je na Sakurę, wpatrując się w nią wyczekująco. — Pokaż krocze.
Sakura odepchnęła kołdrę, podciągnęła szpitalną koszulę oraz zsunęła dziwne siatkowane majtki, to właśnie wtedy zauważył sporo krwi... Stanął sztywno i mocniej zacisnął dłonie na chłopcu, jakby się obawiał, że zaraz go upuści. Zerknął na Tsunade, która po raz kolejny łypnęła na niego groźnie.
— Patrz! Nie było cię podczas porodu, to chociaż teraz będziesz wiedział ile cierpi! — warknęła na niego.
Mężczyzna wrócił spojrzeniem do Sakury.
— Jak się czujesz? — spytał bardziej z zaskoczenia niż troski.
Młoda kobieta posłała mu uspokajający uśmiech.
— W porządku. To nic takiego, to zupełnie normalne. Organizm się teraz oczyszcza. Poza tym... poród przebiegł sprawnie i nie było żadnych komplikacji — odparła, na powrót się zakrywając oraz zerkając ukradkiem na Hokage. — Na to byliśmy przygotowani.
Blondynka zamrugała zdziwiona.
— Jak to przygotowani?
— Czytaliśmy te książki o przyjściu dziecka na świat oraz o ciąży, więc wiemy to i owo — oznajmiła Sakura.
— I on też czytał? — upewniła się Piąta.
Sakura skinęła głową, a Kakashi przeniósł spojrzenie na Tsunade, która westchnęła zrezygnowana.
— Mogłaś powiedzieć wcześniej, kto jest ojcem, to nie wysłałabym go na misję w tych ostatnich tygodniach — mruknęła kobieta, niezbyt zadowolona z tego faktu, z którym musiała się niestety pogodzić. — Co nie zmienia faktu, że... jeśli zajdzie taka konieczność, będę musiała was przesłuchać.
Sakura spojrzała na swoją nauczycielkę zdziwiona.
— Jak to? — zdziwiła się. — Przecież mam dwadzieścia lat i... to się zaczęło, jak byłam... — Sakura przełknęła słowo 'prawie,' po czym dodała: — Pełnoletnia.
— Nie o to chodzi — mruknęła Tsunade i wymieniła z Kakashim porozumiewawcze spojrzenia.
Mężczyzna pokiwał głową, rozumiejąc doskonale obawy Piątej, gdyż sam miewał podobne. Sakura jako jedyna nie do końca zrozumiała, dopóki nie usłyszała:
— Saaakura-chaaan!
Jego krzyk słychać było już od samej rejestracji, jeszcze to jak w specyficzny sposób przeciągał samogłoski jej zdrobnionego imienia.
— Wszystko zależy od tego, jak on na to wszystko zareaguje — oznajmiła Tsunade.
~*~
Tydzień później
— Jak to się wszystko zaczęło?
— Opowiedzieć ze szczegółami?
Tsunade zmarszczyła brwi, wpatrując się w niego hardo.
— Zaczęło się prawie trzy lata temu na misji — odparł, a spojrzenie Piątej jeszcze bardziej stwardniało. — Zostaliśmy zmuszeni do zatrzymania się w noclegowni, a ponieważ tamtego dnia mieli zajęte wszystkie pokoje oprócz jednego, czteroosobowego, wynajęliśmy go. Wszystkie cztery łóżka stały obok siebie, zarządziłem, że Sakura będzie spać na łóżku przy ścianie, ja na następnym, dalej Sasuke, a Naruto na końcu, bo mógł wpaść na jakiś durny pomysł. Szybko się jednak okazało, że był o wiele bardziej zmęczony niż mi się wydawało, Sasuke zasnął pierwszy, bo usłyszałem jego miarowy oddech, a Naruto zaraz po nim, chrapiąc niemiłosiernie głośno. — Kakashi podrapał się po zamaskowanym policzku. — Sakura też zasnęła, ale ja nie mogłem spać. Poza tym, powinienem był trzymać wartę, aczkolwiek nasza misja stanęła w miejscu, więc po prostu leżałem tam, wpatrując się w sufit. Chyba przeleżałem tak pół nocy, bo kiedy zaczynało świtać, Naruto przekręcił się na brzuch i zaczął miarowo oddychać, więc zrobiło się strasznie cicho. Wówczas usłyszałem jęk.
Tsunade rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, a usta Kakashiego zadrżały od powstrzymywanego uśmiechu.
— Sakura najwyraźniej miała bardzo realistyczny sen — wyjaśnił, po czym odwrócił spojrzenie od Piątej, gdyż to, co miał za chwilę powiedzieć było dla niego bardzo osobistym doświadczeniem. — Wtedy zacząłem jej się przyglądać. Nadal miała zamknięte oczy, ale od czasu do czasu pojękiwała. Wyglądała naprawdę niesamowicie z delikatnie rozchylonymi wargami, zupełnie jakby oczekiwała aż ktoś ją pocałuje... — Kakashi zawahał się, ale kiedy nie usłyszał słowa sprzeciwu, kontynuował: — Wiedziałem, że to był tylko sen, dlatego postanowiłem dać jej trochę prywatności, dlatego wróciłem spojrzeniem do sufitu, ale wtedy stało się to, czego kompletnie się nie spodziewałem.
Tsunade mocniej zmarszczyła brwi, ale nie odzywała się, czekając na ciąg dalszy historii. Jednak kiedy Kakashi nadal milczał, Tsaunde przyszpiliła go spojrzeniem.
— Co takiego się wydarzyło? — dopytywała Hokage.
Kakashi zacisnął usta w wąską kreskę. Nie powinien był tego mówić, ale musiał jakoś ich usprawiedliwić, tym bardziej, że wiedział, iż Sakura nie wspomniała o ich pierwszym razie Hokage, tylko zapewne oznajmiła „to była nasza wspólna decyzja" lub coś w tym stylu.
— Usłyszałem, jak wyjęczała...
— Co?! — naciskała dalej Tsunade.
— „Kakashi-sensei" — odparł mężczyzna, spoglądając na Hokage wyzywająco.
— Przez sen?
Kakashi skinął głową.
— Wyjęczała moje imię przez sen — przytaknął mężczyzna, nadal nie odwróciwszy spojrzenia od Hokage. — Wtedy właśnie na nią spojrzałem i zauważyłem, że się przebudziła. Właściwie nadal miała zamknięte oczy, ale nie oddychała już miarowo. Do tego...
Tsunade zmrużyła oczy, przyglądając mu się badawczo.
— Co?! Zeskoczyła z łóżka i zaproponowała „bierz, co chcesz"?! — wykrzyknęła zirytowana.
Kakashi wyszczerzył się.
— Cóż, tak było. Zaraz po tym jak przestała się masturbować na moich oczach.
Szczęka Tsunade opadła i Kakashi zastanawiał się, czy nie będzie jej musiała przypadkiem zbierać z podłogi.
— A potem zaczęliśmy się rozbierać, Sakura stwierdziła „weź co chcesz," tak więc wziąłem to, co chciałem — powiedział, jak gdyby nigdy nic, a jego usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu, gdy Tsunade nagle wstała, zbierając swoją szczękę z biurka.
— Wynocha! — warknęła, wychodząc spoza drewnianego blatu i wypychając Kakashiego ze swojego gabinetu. — Wynoś się stąd, paskudny zboczeńcu! — wrzasnęła, gdy już otworzyła drzwi i wepchnęła go wprost w ramiona Sakury, która wpatrzyła się w niego zaskoczona.
— Wiedziałem! — krzyknął wściekły Naruto, celując oskarżycielsko palcem w stronę swojego dawnego nauczyciela. — Ty po prostu nie potrafisz trzymać łap przy sobie!
Tsunade spiorunowała wzrokiem Naruto.
— Zamknij się, Naruto! — ryknęła zirytowana kobieta. — Nie masz pojęcia o czym mówisz...
Sasuke westchnął znudzony tym wszystkim.
— Chodzi jej o to, że Kakashi wszystko jej opowiedział, zapewne ze szczegółami — mruknął Uchiha z dłońmi wepchniętymi w kieszenie spodni.
Sakura otworzyła szeroko oczy, spoglądając zaskoczona na Kakashiego.
— Ty chyba nie... — wymamrotała, a siwowłosy mężczyzna pochylił się i złożył pocałunek na jej czole poprzez materiał swojej maski.
— Sama się o to prosiła — powiedział cicho do swojej byłej uczennicy, a złośliwy uśmiech zatańczył na jego wargach.
Tsunade wycelowała palcem wskazującym w Sasuke.
— Ty jesteś następny! — warknęła, a młody mężczyzna jedynie wzruszył ramionami.
— Ja nic nie widziałem, tylko słyszałem, co robili tej pierwszej nocy, a jak to się potem potoczyło, to mnie to nie interesuje... — mruknął niezadowolony, wbijając dobitne spojrzenie w Sakurę, która zarumieniła się, kiedy Kakashi posłał jej pytające spojrzenie.
— Wiedziałaś o tym? — spytał, a ona pokiwała głową.
— Cholera... — zaklął Kakashi.
— Wiedziałeś o tym przez cały ten czas i niczego mi nie powiedziałeś?! — rzucił oskarżycielsko Naruto, spoglądając na Sasuke wyraźnie wściekły. — Przecież to chore! On był jej nauczycielem i wykorzystał swoją pozycję dowódcy, by...
— To wcale tak nie było — mruknął Sasuke. — Ona sama tego chciała...
Naruto rozdziawił usta ze zdumienia.
— Chrapałeś tak głośno, że praktycznie wszystko zagłuszałeś, gdybym nie przebudził się przez przypadek w środku nocy o niczym, bym się nie dowiedział, ale ty byłeś głośny i oni też zbyt cicho się nie zachowywali, więc cała wasza trójka nie dała mi tej nocy zasnąć ponownie — wyjaśnił Uchiha.
— Ale... — zaczął Naruto, jednak nie dane mu było dokończyć swojej myśli, gdyż Tsunade wcięła się w jego wypowiedź:
— W świetle tego, co zeznał Kakashi, a także Sakura oraz Sasuke, uniewinniam Kakashiego z zarzucanego mu zarzutu nadużycia swojej pozycji wobec swojej podwładnej.
Kakashi zerknął na Sakurę, która rzuciła mu się na szyję, a on w porę zauważył kątem oka, jak pchnęła biodrem wózek z ich małym Isao w środku w stronę schodów, mężczyzna zareagował błyskawicznie, łapiąc za poręcz i przyciągając do siebie.
Nadąsany Naruto przyglądał się, jak Sakura zaczęła składać pocałunki na masce Kakashiego.
— Nie podoba mi się to... — mruknął, choć jego wzrok złagodniał gdy zobaczył, jak Kakashi z czułością postawił Sakurę na ziemi i zajrzał do wózka.
Tsunade westchnęła zrezygnowana.
— Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło — stwierdziła, spoglądając z błąkającym się uśmiechem na jej wargach na rodzinę Hatake. — Sądzę, że Sakura i Kakashi zapewnią Hatake Isao dobrą opiekę, więc nie ma sensu karać ich za uczucie, które ich połączyło.
Sakura zerknęła na Kakashiego, który pochylił się właśnie nad ich synkiem, choć jego ręka nie zsunęła się z jej talii, mężczyzna nadal ją obejmował.
— Przespał całe przesłuchanie, niesamowite — stwierdził, gdy nagle mała rączka wystrzeliła w stronę jego twarzy i zahaczyła o maskę, Kakashi wiedział, co się święci, w końcu już nieraz młody stosował tę sztuczkę, jednak tym razem, Hatake mu na to pozwolił.
Maska zsunęła się z jego twarzy, powodując u Sakury niemal palpitacje, a na jej policzkach wykwitły rumieńce, nawet Naruto zaniemówił, Sasuke jedynie uniósł brew, natomiast Tsunade zapowietrzyła się, gdy Kakashi wyprostował się i spojrzał na swoich towarzyszy.
— Cóż, w książce nie ostrzegali, jak zapanować nad zbyt ciekawskim dzieckiem — stwierdził Hatake, a Sakura się roześmiała.
— Nie musisz być idealny we wszystkim, Kakashi — odparła wpatrując się w niego błyszczącymi zielonymi oczami.
— Ale postawiłem sobie za punkt honoru, by być mistrzem we wszystkim! Zostało mi już praktycznie rodzicielstwo do opanowania — odparł, choć jego usta wykrzywiał szeroki uśmiech.
Sakura pokręciła z rozbawieniem głową.
— Jesteś niemożliwy — stwierdziła, wspinając się na palce, by złożyć pocałunek na jego policzku, ale wtedy on ujął jej podbródek w dwa palce, a jego wzrok złagodniał, kiedy spojrzał na jej rozchylone wargi.
— Ale za to mnie kochasz — wyszeptał, nim złożył pocałunek na jej ustach.
W tym czasie do wieży Hokage zawitała Shizune, która z wrażenia upuściła wszystkie raporty na widok Kakashiego i Sakury. Naruto nie oponował, Sasuke miał to gdzieś, gdyż nigdy nie miał zamiaru uczynić z Sakury swojego prywatnego inkubatora. Tsunade szczerzyła się jak głupi do sera, gdyż całe to przesłuchanie było przykrywką, bo przecież Tsunade to największa shipperka KakaSaku.
Nikt w Wiosce Liścia już nigdy więcej nie spojrzał krzywo na związek byłego nauczyciela i byłej uczennicy. Zwłaszcza, gdy para miesiąc później wzięła ślub. A Sakura Hatake, Kakashi oraz Isao stali się wówczas prawdziwą rodziną.
— Następnym razem nie przegapię porodu — obiecał Kakashi, gdy składał Sakurze przysięgę małżeńską.
— Następnym razem? Czyżbyś już planował kolejne dziecko? — zdziwiła się różowo-włosa kunoichi z tajemniczym uśmiechem na ustach.
— Zawsze marzyłem o córce — odparł Kakashi, poruszając znacząco brwiami, gdy jego wargi rozciągnęły się w szczerym uśmiechu, kiedy to przechylił Sakurę w tył i pocałował.
Ach, no i jeszcze wszyscy goście weselni odkryli tajemnicę — a mianowicie, że za maską krył się niesamowicie przystojny mężczyzna, na którego widok kilka z zaproszonych młodych kobiet, w tym nawet Ino, niemal zasłabły. Sai oczywiście pospieszył jej z pomocą, gdyż nie mógł pozwolić, by jego ciężarna narzeczona się przewróciła.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie, nie było pokoju na świecie, nie zniesiono systemu shinobi, a Czwarta Wielka Wojna nigdy nie wybuchła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top