4. Drogi Rokudaime (18+!!!)


Pomyliłam się XD Ta część będzie przedostatnia, a dodaję, ponieważ już ma 5 tysi słów, więc nie chcę sobie zostawić takiego mega trudnego tasiemca do sprawdzania... ciekawe ile słów będzie miała ostatnia część XD

Miłego!

~~~~~~~~~~~~~~~~


— Zakochałem się.

Sakurze opadła szczęka i w pierwszej chwili nie potrafiła wydusić z siebie choćby słowa. W dodatku sprawy nie ułatwiał fakt, że Kakashi w tej pozycji wyglądał niczym ucieleśnienie jej najdzikszych fantazji, zwłaszcza gdy bok jego twarzy rozświetlał co chwilę blask błyskawicy burzy szalejącej na zewnątrz, tworząc niesamowity kontrast pomiędzy jego jasnymi włosami, a ciemną maską. Kiedy tak opierał głowę o skałę, spoglądając w górę w zamyśleniu, gdy na jego wargach błąkał się nikły uśmiech, a przynajmniej tak jej się wydawało, gdyż delikatnie zmrużył oczy i czarny materiał nieco się uniósł.

Dopiero potem słowa wsiąknęły do umysłu młodej kunoichi, która wydała z siebie cichy odgłos zaskoczenia, zanim rzuciła bezmyślnie:

— Co? Jak to? W kim?!

Tym razem Kakashi zamknął oczy, a jego uśmiech się poszerzył.

— Pamiętasz zasadę?

Sakura zamrugała szybko, zdziwiona.

— Co...? O czym ty...?

— Jedno pytanie, jedna odpowiedź. Teraz moja kolej na pytanie — oznajmił, wracając do niej spojrzeniem.

Haruno zmarszczyła brwi, gromiąc go zielenią swoich tęczówek.

— Chyba coś ci się pomieszało, Kakashi — rzuciła rozgniewana.

Hatake po raz kolejny się zaśmiał.

— To już dawno — skwitował, tym samym wywołując mieszaninę konsternacji i rozbawienia na twarzy swojej towarzyszki. — Dlaczego wciąż odrzucasz Sasuke?

Nagle cała radość odpłynęła z twarzy młodej kunoichi. Wpatrzyła się niewidzącym wzrokiem w oddalone wejście jaskini, kiedy wiotkie gałęzie wierzb łopotały na wietrze, smagane poprzez krople ulewnego deszczu. Po grocie potoczył się grzmot.

— Na początku myślałam, że go kocham — odparła po chwili namysłu. — Z czasem zrozumiałam, że to tylko zauroczenie jego wyglądem.

Kakashi jedynie uniósł brew, bowiem liczył na coś więcej, a Sakura miała tendencję do opowiadania mu wszystkiego bez większego wysiłku z jego strony. Potem jednak wzięła głęboki wdech i kontynuowała:

— Sasuke próbował mnie zabić, Kakashi... to w pewien sposób otworzyło mi oczy. Dało do myślenia, co by było, gdyby faktycznie tamtego dnia mnie zabił. Co jeślibym wtedy zginęła? Nie ujrzałabym Naruto wypełniającego swoje marzenie, a może nawet w pewien sposób załamałby się po mojej śmierci i zapragnął zemsty... czy to nie jest okropna wizja? — Sakura spojrzała na swojego towarzysza, który z trudem przełknął ślinę. — Wtedy pojęłam, że Sasuke nigdy mnie nie pokocha, nie tak jak na to zasługuję. Nie tak prawdziwie, jak kocha mnie Naruto... A przynajmniej tak, jak kochał mnie kiedyś...

Sakura nie spuszczała wzroku ze swojego towarzysza, szukając w nim jakiegokolwiek potwierdzenia, że rozumiał cokolwiek z jej wypowiedzi bez ładu i składu. Zamiast tego dostrzegła nieznanego pochodzenia ból, który odmalował się na jego twarzy.

— Powiedz mi, Kakashi, dlaczego nie zawsze odwzajemniamy uczucia tych osób, które na nie zasługują tylko biegamy za kimś, kto nie zasługuje nawet na pięć minut naszego czasu? — zadała to pytanie, wróciwszy spojrzeniem do szalejącej natury na zewnątrz jaskini. — Tak długo żyłam w przeświadczeniu, że moja miłość do Sasuke jest wielka, iż nie dostrzegałam tego, co było na wyciągnięcie ręki... — Tu poczuła na sobie pytający wzrok byłego nauczyciela. — Przyjaźni... oferowana przyjaźń ze strony Naruto, czy Sai'a to było jedyne, co powinno mnie ucieszyć w czasach, gdy Sasuke kompletnie nie pojmował znaczenia więzi. Nie dostrzegałam powodu, dla którego odszedł, nawet kiedy bardzo dokładnie starałeś się go wytłumaczyć. Nie rozumiałam go... więc jak mogłabym być z kimś, kogo kompletnie nie pojmuję, ani kto nie rozumie moich potrzeb? — Sakura zaczerpnęła tchu. — Przy nim czuję się jak ktoś zupełnie inny, a ja nie chcę się tak czuć, Kakashi. Chcę w pełni doświadczać tego, co dało mi życie i nie ograniczać się jedynie do cudzego pola widzenia... Sasuke widzi we mnie ładną buzię i nic więcej, nie dostrzega tych uczuć, które kłębią się pod powierzchnią... nie widzi tej burzy, która siedzi we mnie od dnia, w którym chciał mnie zabić... nie zauważył tego, że moje uczucia do niego oziębły w chwili, gdy na wojnie umieścił mnie w tamtym genjutsu... Wtedy dostrzegłam to, co się w nim kłębiło, ukazał mi swój ból i swój tok rozumowania w tej iluzji, ale ja nadal nie potrafiłam go zrozumieć... dlatego zrezygnowałam z niego. Nawet jeśli stara się mnie teraz zdobyć, usiłując w sobie rozkochać za wszelką cenę, ja... — Sakura spojrzała wprost w wwiercające się w nią ciemnoszare oczy. — Ja już go nie chcę...

Hatake powoli pokiwał głową ze zrozumieniem.

— Chodzi mi o to, że... — Haruno przygryzła swoją dolną wargę, nie wiedząc jak ubrać w słowa to, co tłamsiło się w jej wnętrzu.

— Nie możesz zapomnieć o tym, co było wcześniej, to dlatego nie chcesz mu dać szansy. Obawiasz się, że kiedy to zrobisz, Sasuke znów wróci do tego, kim był wcześniej i będziesz żyć w ciągłym strachu przed możliwą śmiercią z jego ręki — dokończył za nią Kakashi, a jej oczy otworzyły się szeroko, gdy dotarło do niej z jaką łatwością jej były nauczyciel ją przejrzał.

— T-tak — wyszeptała, wpatrując się w niego z nową dozą szacunku.

— Każdy z nas się czegoś boi, jest to ściśle związane z naszą egzystencją — odparł enigmatycznie. — Jestem pewien, że gdyby Sasuke tak bardzo teraz o ciebie nie zabiegał, mogłabyś poczuć się mniej osaczona i być może znów odbudować do niego jakieś uczucia...

Sakura pokręciła energicznie głową.

— Nie, Kakashi. Nie masz z tym racji. Sasuke nie zasługiwał na moją miłość już od samego początku, powinnam była obdarzyć tym wspaniałym uczuciem Naruto, ale teraz już na to za późno...

— Co, czemu?

Sakura uśmiechnęła się do swoich myśli.

— Bo teraz kręci się koło niego tyle dziewcząt, że byłabym jedną pośród wielu tych, które tak ślepo są w niego zapatrzone, choć jeszcze kiedyś nim gardziły — odparła. — A poza tym, mówił mi ostatnio, że ktoś mu wpadł w oko.

— Hinata?

— Nie. To ktoś nie z naszego roku.

— O, a to coś nowego.

— Prawda? Zawsze myślałam, że skoro Hinata tak długo darzyła Naruto uczuciami, on kiedyś się odwzajemni, ale... nie można kogoś zmusić do miłości, prawda? — Spojrzała na niego tymi swoimi dużymi, zielonymi oczami.

— To prawda, wiem z doświadczenia.

— Ach, tak? — Sakura spojrzała na dawnego nauczyciela pytająco.

— Naprawdę chcesz to wiedzieć?

Pokiwała energicznie głową.

— Cóż, kiedyś... bardzo dawno temu, w mojej pierwszej drużynie była pewna dziewczyna. — Zainteresowanie Sakury nagle wzrosło o całą drogę świetlną, wpatrując się z zaciekawieniem w byłego nauczyciela. — Otóż, Rin zakochała się we mnie, a raczej w całej mojej oprawie, nie we mnie. Byłem najlepszy w klasie, ukończyłem akademię dużo szybciej niż moi rówieśnicy, a już rok później otrzymałem tytuł chūnina. Była jedną z wielu dziewczyn, które do mnie wzdychały. — Tu Kakashi spojrzał na nią kręcąc głową z zażenowania. — Wierz mi lub nie, ale nigdy w życiu nie ściągnąłem przed nimi maski, więc naprawdę nie wiem, dlaczego miałbym im się aż tak podobać...

Sakura zaśmiała się, choć jej oczy odruchowo zaczęły błądzić po zakrytych rysach jego twarzy.

— Do mojej drużyny należał również Obito, którego poznałaś podczas wojny. Nadzorował nas Czwarty, ojciec Naruto. — Tu Kakashi zrobił przerwę, spuściwszy wzrok, za którym Sakura od razu podążyła, przyłapując się na tym, iż błądziła po niebezpiecznych rejonach jego dolnych części ciała. — Obito od zawsze próbował ze mną rywalizować, dlatego że Rin często komentowała jaki to jestem wspaniały, choć nie uważam, aby to była jakakolwiek wspaniałość. Wszystkiego nauczyłem się z książek, wystarczyło, by i on trochę się pouczył. Cóż, być może celność to już inna sprawa. — Kakashi znów się zadumał, a Sakura z czerwonymi policzkami odwróciła wzrok, bowiem uświadomiła sobie, że jej towarzysz nie miał pod spodniami bielizny, przez co pewne części jego ciała były zbytnio wyeksponowane. — Myśleliśmy, że podczas tej jednej misji Obito zginął, wówczas gdy podarował mi sharingana, Rin była zrozpaczona utratą przyjaciela. Nic dziwnego, w końcu byliśmy wtedy bardzo młodzi. Tamtego wieczoru chyba próbowała mi wyznać miłość, ale nie dałem jej dokończyć i zamiast tego odpowiedziałem, że Obito prawdziwie ją kochał oraz że ja nigdy nie będę w stanie odwzajemnić jej uczuć. Zrozumiała to. — Widząc ból, który wymalował się na twarzy Sakury, Kakashi szybko sprostował: — Nie byłem w żaden sposób wredny, powiedziałem to szczerze i ostrożnie, jako jej przyjaciel. Kilka miesięcy później Rin została porwana, próbowałem ją odzyskać, ale zanim to nastąpiło, stała się jinchūriki dla jednej z ogoniastych bestii, której zadaniem było wysadzenie Konohy, zaraz po przekroczeniu jej bram... Rin podjęła decyzję, najpierw usilnie błagając mnie, bym ją zabił, ale kiedy notorycznie odmawiałem, wzięła sprawy w swoje ręce i... to właśnie wtedy, gdy otoczyli nas wrogie oddziały ninja, kiedy ja próbowałem z nimi walczyć, Rin rzuciła się na moje chidori, tym samym popełniając samobójstwo. — Sakura jęknęła zbolałym głosem, wpatrując się w mężczyznę współczująco. — Sęk w tym, że potem zadręczałem się takimi myślami „co by było gdyby", czy potrafiłbym odwzajemnić jej uczucia któregoś dnia. Aż zaczynałem żałować, że nie dane było nam się tego dowiedzieć. Jednak z każdym dniem coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że życie uczuciowe to nie moja bajka... aż do tej pory.

— Poznałeś kogoś, kto to zmienił, hm?

— Tak — odparł Kakashi.

— Kto to taki? — zainteresowała się Sakura.

Kakashi obrzucił ją swoim leniwym spojrzeniem.

— Zdaje mi się, że wyczerpałaś już swój limit pytań.

Szok owionął Sakurę, gdy wpatrzyła się w Kakashiego nagle ze zrozumieniem.

— Ty podstępny... — Ugryzła się w język, zanim jakkolwiek go wyzwała. — Zrobiłeś to specjalnie! Celowo opóźniając moment, a być może nawet odsuwając ode mnie to pytanie, które zadałam ci na początku! Ty po prostu nie chcesz mi odpowiedzieć na nie, prawda?!

— Moja kolej!

— A ugryź się!

Hatake uśmiechnął się tym swoim leniwym uśmiechem, jakby był jakimś bogiem, a Sakura mogła obecnie rozkoszować się blaskiem jego chwały. Ten rodzaj uśmiechu u niego, urzekał ją za każdym razem. I choć miała ochotę się na niego gniewać, to jednak nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Kakashi miał swój urok i w pewien sposób coraz bardziej ją do siebie przyciągał.

— Dlaczego aż tak cię to interesuje w kim jestem zakochany?

Sakura poczuła, jak rumieńce wpełzły na jej policzki.

— O błagam, nie mów, że to ta pusta lala z baru, z którą cię widzieliśmy... — Sakura w porę ugryzła się w język, zanim palnęła, że widzieli, jak wychodził z nią z toalety. — Bo jeśli to ona jest powodem twojego odejścia z drużyny, to oficjalnie masz ode mnie kopa w tyłek.

Kakashi roześmiał się.

— Co cię tak bawi, Hatake?! — prychnęła Sakura, a kosmyk jej, teraz już suchych, włosów opadł na oczy, więc z widoczną furią zdmuchnęła go.

Mężczyzna znów przyjął tę swoją władczą, onieśmielającą ją postawę. Sunąc odważnie wzrokiem po jej sylwetce.

— Ty — odparł, a tym razem jego usta rozciągnęły się w tajemniczym uśmiechu.

— A niby co jest we mnie takiego zabawnego?

Kakashi podrapał się po nosie, nieznacznie zsuwając maskę. Na ten widok serce Sakury załopotało niczym skrzydła motyla, wzbijającego się w powietrze.

— Moja kolej na pytanie — stwierdził Hatake, próbując pominąć ten niewygodny temat.

— Że co?! Nie wierzę! Znowu to zrobiłeś, Kakashi! — krzyknęła z oburzeniem Sakura.

Hatake uśmiechnął się niewinnie, a młoda kunoichi zgromiła go zielenią swego spojrzenia.

— Ale co takiego?

— Za każdym razem spychasz mnie w inne tematy, żebym odbiegła od pierwotnego toru naszej rozmowy! — prychnęła, po czym warknęła z wściekłości, by dać upust swej frustracji.

Wydobyła nogi spod górnej warstwy śpiwora, bo momentalnie zrobiło jej się gorąco, po czym rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie.

— Ach, cóż, to dość możliwe, że migam się od odpowiedzi, ale ty na moje pytanie też nie odpowiedziałaś, więc je ponowię — odparł powoli Hatake. — Dlaczego tak ci zależy na tym, by dowiedzieć się, kim jest moja wybranka?

— Przecież już mówiłam, że...

— Nieprawda, to nie odpowiedź na moje pytanie.

Sakura zastanowiła się nad prawdziwym powodem, dla którego miałaby nienawidzić kobiety, która skradła serce jej sensei'a i jakoś nie potrafiła tego jasno określić. Podobnie się czuła, gdy Naruto obwieścił, że się z kimś spotyka. Nie wiedziała, czemu, ale pomimo radości dla jego udanego życia, to poczuła bolesne ukłucie rozczarowania, jakby przez całe życie liczyła na to, że będzie w niej bezgranicznie zakochany i nikt nie zabierze tego miejsca przeznaczonego dla niej w jego sercu. Sasuke spieprzył sprawę, więc miała gdzieś czy będzie spotykał się z kimś innym, ale z Naruto i Kakashim była naprawdę blisko związana przez wiele lat, więc dlaczego... czy czuła się tak samo zdradzona przez Kakashiego, jak przez Naruto? Tyle, że w przypadku jej dawnego nauczyciela sprawy się komplikowały, gdyż kompletnie nie odczuwała żadnej radości z tego, że w końcu kogoś sobie znalazł. Czuła jedynie zionącą w jej wnętrzu wściekłość, która wypalała resztki jej serca. Czyżby obawiała się o to, że ich drużyna z czasem się rozpadnie, a ona pozostanie... sama jak palec?

Przeniosła swe spojrzenie na Kakashiego, który wpatrywał się w nią zaskoczony, jakby nagle spłynęło na niego zrozumienie.

— Jesteś zazdrosna? — spytał, a Sakura poczuła jak mimowolnie łzy napływają do jej oczu.

— Nie, Kakashi, to nie tak. Ja... ja się na... — Przełknęła głośno ślinę, a razem z nią tę ogromną gulę w gardle i całą tę zżerającą ją od środka wściekłość. — Ja się naprawdę cieszę z twojego szczęścia...

Zdążył już odejść z ich drużyny, nie spędzając z nimi już tak wiele czasu, jak jeszcze niedawno temu... co jeszcze ma się wydarzyć? Kiedy Naruto poślubi tę dziewczynę to już kompletnie ją wszyscy opuszczą, a ona pozostanie z jedyną dostępną jej opcją, którą będzie Sasuke?

— Po prostu... po prostu... — Po jej policzkach spłynęły pierwsze łzy. — Już odszedłeś z drużyny. Kompletnie wykluczając nas ze swojego życia, ba! Nawet z własnego serca, a... a co będzie jak już Sai i Naruto też odejdą, bo ożenią się i kompletnie wyrzucą mnie ze swojego serca, więc ja... pozostanę przy Sasuke nie z własnego wyboru, tylko dlatego, że nie dostałam innej opcji? To mnie boli... samotność mnie przeraża, Kakashi. — Ostatnie zdanie wyszeptała z szeroko otwartymi oczami, gdy zrozumiała prawdziwy powód swojego bólu.

Kakashi odpowiedział na jej zszokowane spojrzenie, czując jak coś zaciska się na jego sercu.

— Sakura, nie płacz — poprosił cicho. — Obiecuję, że nigdy nie zostaniesz sama. Być może odejście z drużyny tak bez słowa pożegnania to był błąd, ale naprawdę musiałem to zrobić, by poukładać sobie wszystko w głowie.

— Skąd możesz to wiedzieć, co? Skąd możesz wiedzieć, że nie będę sama? — rzuciła wściekle poprzez łzy, zanim dodała słabym głosem: — Błędem było twoje odejście z drużyny... nigdy nie powinieneś był nas porzucać...

— Nie porzuciłem, po prostu...

— Kim ona jest? Dlaczego jest dla ciebie tak ważna? Nawet ważniejsza niż twoi przyjaciele, którzy znają cię od tylu lat, co?

Kakashi zwiesił ramiona.

— Nie mogę ci powiedzieć — mówił tak cicho, że jego towarzyszka ledwie go usłyszała ponad trzaskający pomiędzy nimi ogień.

— Dlaczego? — Choć jej głos był spokojny, to wściekłość powoli zaczęła przesłaniać zdrowy rozsądek.

Skoro tak bardzo ją kochał, że dla niej gotów był porzucić całą swoją drużynę, to jak mógł Sakurze tego nie powiedzieć? W końcu był im coś winny, jakieś słowo wyjaśnienia.

— Poza tym, miałem jeszcze jeden powód do odejścia z drużyny. Nie tylko .

— Jaki?

Kakashi wolał już jej nie denerwować z tą swoją polityką pytanie za pytanie i po prostu zignorował fakt, że tym razem była jego kolej, by je zadać.

— To moja ostatnia misja, jako shinobi. — Sakura niemal się zapowietrzyła.

— Nie mów, że odchodzisz też z Wioski?!

Hatake uśmiechnął się.

— Ależ skąd — odparł cicho, zanim kontynuował już nieco głośniej: — Tsunade i tak dała mi wystarczająco dużo czasu na oswojenie się z tą myślą. Zapowiedziała, że już po tej misji zostanę Szóstym Hokage i nie ma zmiłuj...

Sakura wydała z siebie cichy odgłos zaskoczenia.

— Dlatego już dłużej nie będę mógł przewodzić waszej drużynie...

Tym razem żałosny jęk opuścił jej usta, zanim rozpłakała się na dobre, chowając twarz w rękawach jego bluzy.

— A więc to prawda... nie ma już dla nas ratunku... a ja zostanę sama...

— To nieprawda, Sakura — zaprzeczył stanowczo Hatake, zanim wstał i ruszył w jej stronę. — Obiecałem przecież, że nie zostaniesz sama.

Kucnął przed nią, uważając by nie zapiaszczyć śpiwora. Położył dłoń na jej ramieniu w uspokajającym geście, jak robił to zawsze, co z kolei sprawiło, że Sakura zabrała rękawy jego bluzy ze swojej twarzy, by na niego spojrzeć zapłakanymi oczami.

— A co to niby ma do rzeczy? — rzuciła rozgoryczona. — Pójdziesz sobie z tą swoją pustą lalą w świat, a o mnie kompletnie zapomnisz...

Hatake uśmiechnął się do niej ze zbolałą miną.

— Nie ma takiej opcji.

Sakura rzuciła mu gniewne spojrzenie, które odrobinę złagodniało, gdy odkryła jak blisko niej się znajdował.

— Skąd możesz być taki pewien? Już raz mnie opuściłeś! Gdyby nie to, że zobaczyłam cię ostatnio w barze, nigdy byś nawet nie pomyślał, aby wziąć mnie ze sobą na tę misję! No, właśnie... przecież Tsunade mnie przydzieliła do ciebie...

Kakashi nieświadomie ujął jej podbródek swoją prawą dłonią, wpatrzony w zieleń jej tęczówek.

— To nie do końca prawda — odparł. — Tak naprawdę to ja zaproponowałem, że wezmę cię ze sobą na tę misję.

Sakura otworzyła szeroko oczy, wpatrzona w głębię szarości jego spojrzenia.

— Jak to?

— Słyszałem jak bardzo zależało ci na ściągnięciu mojej maski — wyjaśnił ze złośliwym uśmieszkiem tańczącym na jego ustach.

— Ty... byłeś wtedy na polu treningowym? — spytała bez tchu.

— A żeby to raz — zaśmiał się. — Zawsze obserwowałem was z ukrycia, kiedy akurat nie miałem misji.

Źrenice Sakury jeszcze bardziej pochłonęły zieleń tęczówek.

— A... ale... jak...

— Za bardzo za wami tęskniłem, by tak kompletnie nie gościć was w moim życiu.

— Czyli jednak nas nie zostawiłeś, nie tak kompletnie?

Zdawało jej się, jakby Kakashi był teraz jeszcze bliżej. Jej dłonie zadrżały, a ona z kolejnym uderzeniem serca zdała sobie sprawę, że mogła w tej chwili sięgnąć do jego maski. Kakashi jak najbardziej jej na to pozwalał, chyba...

Drżącą dłonią sięgnęła do ciemnego materiału, tuląc swą dłoń do jego policzka.

— Nigdy nie mógłbym tego zrobić.

— Czemu?

— Nie mógłbym zrezygnować z ciebie...

Jej usta mimowolnie rozwarły się w niemym szoku, a dłoń, która palcami zahaczyła o krawędź jego maski, opadła z wrażenia, tym samym zsuwając z jego twarzy ciemny materiał. Szok i niedowierzanie odcisnęły się na jej obliczu, gdy uderzyło ją to, że po raz pierwszy miała przed sobą niezamaskowanego Kakashiego. Choć jeszcze bardziej uderzyło ją to, jak boleśnie przystojny był jej dawny nauczyciel.

— Och, Kakashi — zapłakała, a on jak gdyby nigdy nic pochylił się nad nią, składając czuły pocałunek na jej ustach.

Jednak zanim Sakura pozwoliła sobie rozkoszować się smakiem jego ust, który był wprost oszałamiający. Delikatnie oparła dłonie o jego ramiona, odsuwając go od siebie. Ich wzrok się spotkał, a na jego odsłoniętych policzkach, w niezbyt jaskrawym świetle posyłanym przez tańczące płomienie, dostrzegła delikatne rumieńce na jego policzkach.

— Ale jak to? — wydusiła z siebie. — Przecież ty kochasz...

Nagle zrozumienie spłynęło na nią, a wówczas jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.

— Ciebie — dokończył za nią Kakashi, gdy kolejna błyskawica rozświetliła wnętrze jaskini, a jakiś czas później potoczył się grzmot.

Tak samo zatłukło się serce w jej klatce piersiowej.

— Więc to przeze mnie ty...?

Kakashi skinął głową.

— Im więcej czasu spędzałem w twoim towarzystwie, tym coraz bardziej utwierdzałem się w tym przekonaniu, to dlatego podjąłem decyzję o odejściu z drużyny. Bałem się, że coś ze mną nie tak...

Sakura uśmiechnęła się, a olbrzymi ciężar spadł z jej serca, gdyż okazało się, że w sercu jej byłego nauczyciela nie było nikogo innego, tylko ona sama. Głupawy uśmiech ozdobił jej usta, gdy przytuliła dłonie do jego policzków, gotowa na powrót zatopić swe wargi w jego. Gdy nagle pewna myśl ożyła w jej głowie.

— Zaraz, zaraz! — sapnęła, spoglądając wprost w jego oczy. — Co to było wtedy w barze?

— Ach, no tak. Jakby ci to powiedzieć, trochę się upiłem, a wcześniej zademonstrowałaś przede mną swoje majtki, więc chciałem ci się jakoś odwdzięczyć — odparł.

Sakura uniosła wymownie brew.

— Doprawdy? To, co tam robiła tamta kobieta?

— Kompletny niewypał — rzucił szybko, by zażegnać temat.

Sakura przewróciła oczami.

— Ale nie aż tak niewygodny, by nie skorzystać z jej usług? — Przyszpiliła go swym jadeitowym spojrzeniem.

— Cóż, nie wiem, dlaczego miałbym się przed tobą tłumaczyć, skoro jeszcze kilka dni temu nie wiedziałaś nawet, że cokolwiek do ciebie czułem — stwierdził logicznie.

— Powiedz, co tam z nią robiłeś w męskiej toalecie? — Sakura naciskała mimo to.

— Czy to takie ważne?

— Tak!

Kakashi spojrzał na nią sceptycznie.

— Kochałeś się z nią?

— Sakura... zachowujesz się, jakbyś już mianowała się moją kobietą.

— A nie jestem nią?

Zaskoczyła go na tyle, że nawet nie zauważył, kiedy klęknęła, by zmniejszyć dzielącą ich odległość i wycisnąć na jego wargach namiętny pocałunek. Hatake nie protestował, pozwalając na to, aby jej język wtargnął do wnętrza jego warg, pieszcząc jego własny. Wtedy to właśnie zagarnął ją do siebie, a sam opadł na legowisko utworzone z jego śpiwora, tylko po to, by wciągnąć ją na swoje kolana, jeszcze bardziej zmniejszając dystans pomiędzy nimi, gdy wewnątrz ich ciał wezbrała potężna fala pożądania.

Jednak po chwili Sakura oderwała się od jego warg.

— Czy całuję lepiej niż ona?

Kakashi zmarszczył brwi.

— Co?

— Ta pindzia z baru!

— Kiedy ja się z nią nawet nie całowałem — odparł oburzony Kakashi.

— To co wy tam robiliście tyle czasu?

Hatake zwiesił bezradnie ramiona.

— Zrobiła mi dobrze. Zadowolona?

Sakura zacisnęła usta w wąską kreskę.

— Nie — odparła, czując na policzkach wstrętne rumieńce, zdradzające poziom jej zakłopotania. W końcu ona jeszcze nigdy nie robiła czegoś takiego... — Byłeś zakochany we mnie, a mimo to poszedłeś z nią wtedy?

Kakashi wypuścił ją ze swojego uścisku i zwiesił bezradnie głowę.

— Co mam ci powiedzieć, Sakura? — Wrócił spojrzeniem do jej oczu, zwężonych groźnie. — Wtedy nie pomyślałbym, że kiedykolwiek mogłabyś odwzajemnić moje uczucia, więc próbowałem jakoś normalnie funkcjonować, choć moje myśli praktycznie przez cały czas błądziły wokół twojej osoby. Nawet jeśli byłem z inną kobietą, zawsze zastanawiałem się, co by było gdybyś to ty była wtedy ze mną. Nie mogłem się powstrzymać od wyobrażania sobie mojego życia z tobą u boku, ale próbowałem również nastawić się na tę drugą opcję, bo nigdy nie spodziewałbym się, że będziesz mną tak samo zainteresowana, jak ja tobą.

Przerwał, gdy zauważył, jak jej oczy po raz kolejny zaczęły błyszczeć. Czy powiedział coś nie tak?

Kolejny grzmot ogłuszył ich oboje i przez naprawdę długą chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem. Ich serca dudniły wewnątrz, jakby próbowały wyrwać się na zewnątrz. Oboje dyszeli, jakby dopiero co przebiegli bardzo długi dystans.

To właśnie wtedy Sakura oplotła rękoma jego szyję, wpijając się wargami w jego usta. Kakashi na powrót zacisnął dłonie na jej biodrach, pozwalając sobie rozkoszować się pocałunkiem, który rozpalał go od środka. Chciał się nacieszyć smakiem jej ust i dotykiem nagiej skóry na cienkim materiale jego spodni. Gorąco, które biło od niej wprost na jego nieosłonięte podwójną porcją materiału krocze, mocno go podniecało. A fakt, że młoda kobieta u jego boku miała na sobie zaledwie jego bluzę oraz bokserki, działał na niego jeszcze lepiej niż niejedna scena erotyczna opisana w jego ulubionej serii książek.

Hatake mimowolnie przesunął dłońmi po jej nagich udach w dół, a potem w górę, by zanurzyć się pod gruby materiał swojej bluzy, która teraz zdecydowanie o wiele bardziej mu przeszkadzała. Kakashi wydał z siebie cichy pomruk aprobaty, gdy Sakura odważnie poruszyła biodrami, ocierając o jego przyrodzenie poprzez cienki materiał spodni. Z jednej strony było to przyjemne doznanie, nie mieć na sobie bielizny, ale z drugiej, postronnej osobie o wiele łatwiej byłoby ujrzeć jego erekcję. Obecnie nie miał się czego wstydzić, jedynie tego, jak szybko Sakura potrafiła doprowadzić go na skraj wytrzymałości.

Ich usta rozwierały się coraz szerzej, coraz łapczywiej łapiąc siebie nawzajem, gdy ich języki zwarły się ze sobą w tańcu przepełnionym namiętnością. Sakura po raz kolejny zakołysała biodrami, sprawiając, że tym razem i z jej ust wydobył się cichy jęk aprobaty.

Kakashi przesunął jedną z dłoni w dół, by zacisnąć na jej pośladku, natomiast drugą sunął w górę, by wreszcie objąć jej pierś. Jego towarzyszka nie oponowała, wręcz ochoczo wypinając przed nim klatkę piersiową, jak spragniona jego dotyku. Być może tak właśnie było, skoro przez ostatnie lata jeszcze nikt nigdy nie pieścił jej w ten sposób, a nawet nigdy jej nie całował. Jak na jej pierwszy pocałunek, szło jej naprawdę nieźle, chociaż Hatake musiał hamować swoje zapędy, co chwilę upominając się w myślach, że dla niej to wszystko było za szybko.

W końcu, to musiał być jej pierwszy raz, prawda?

Sakura przygryzła jego dolną wargę dość boleśnie, by zwrócić na siebie jego uwagę. Kakashi otworzył oczy, wpatrując się w jej jadeitowe tęczówki, niemal pochłonięte poprzez bezdenną czerń jej źrenic.

— Kakashi, gdzie jesteś? — wyszeptała. — Wydajesz się nieobecny.

Cholera, za dużo analizował zamiast dać się ponieść emocjom.

— Jestem tu z tobą — odparł, drażniąc kciukiem jej nabrzmiały sutek, tym samym wywołując u niej błogie westchnienie.

A potem zdjął z niej jednym ruchem swoją bluzę tylko po to, by po chwili przechylić ją w tył i zatopić swe usta w jej piersi. Sakura pod wpływem jego wilgotnych warg na tak wrażliwym miejscu, odrzuciła głowę w tył i pozwoliła sobie odpłynąć, jęcząc przeciągle, gdy Kakashi dość wprawnie ją pieścił. Jego usta całowały, ssały i delikatnie przygryzały, raz po raz przesuwając gorącym językiem po jej nabrzmiałym sutku. Młoda kunoichi wiedziona jego pieszczotą, wplotła palce w jego rozczochrane włosy, oddając mu się całkowicie. Otuliła go w pasie swoimi nogami, po raz kolejny ocierając się o jego nabrzmiałe przyrodzenie. Uczucie było dla niej obezwładniające, gdyż jeszcze nigdy nie czuła aż takiego pragnienia, które wezbrało w całym jej wnętrzu, instynktownie odpowiadając na każdą jego pieszczotę. I choć było jej niesamowicie cudownie, to jedyne czego pragnęła, to aby poczuć się wreszcie jednością z jego ciałem.

Sakura desperacko szarpnęła za jego podkoszulek, podciągając go w górę, gdy usta Kakashiego wzięły w posiadanie jej drugą pierś, całując delikatnie. Kunoichi uczepiła się go jedną ręką z wciąż wplecionymi w jego włosy palcami, natomiast drugą, którą chwilę wcześniej podciągnęła w górę materiał obcisłej koszulki, wsparła się o grunt poprzez materiał śpiwora, by utrzymać równowagę. Jego wzwód z każdą chwilą coraz bardziej napierał na zwieńczenie jej ud, posyłając prawdziwy płomień pożądania do jej wnętrza. Sakura zajęczała, a wtedy Kakashi wrócił z pocałunkami w górę, wytyczając wilgotny szlak od jej piersi, poprzez tę, którą pieścił jako pierwszą, aż do zagłębienia jej szyi, gdzie Sakura odkryła nowe znaczenie rozkoszy. Jego wilgotne wargi w towarzystwie języka w tak wspaniały sposób pieściły delikatną skórę tuż nad jej pulsem, że była całkowicie bezradna wobec krzyku namiętności krążącego w jej żyłach, mogła jedynie dać upust swojej pasji jęcząc jego imię do wtóru błyskawicy i grzmotu, który aż wstrząsnął całą grotą. Tak jak w ich ciałach zapałała prawdziwa namiętność, tak na zewnątrz natura szalała do wtóru ich dzikiej rozkoszy.

Sakura po raz kolejny niemo poprosiła, by poszli o krok dalej, ocierając się o jego nabrzmiały członek swoim kroczem i napierając swoim nagim ciałem na jego, wciąż jeszcze zakryty połowicznie, tors. Wbiła paznokcie w jego plecy, gdy zbyt mocno przyssał się do jej skóry w zagłębieniu szyi i po raz kolejny wyjęczała zarówno swoją aprobatę, jak i jego imię, co z kolei otrzeźwiło go na tyle, by oderwał się od niej i w szale prawdziwej pasji, zerwał z siebie resztę ubrań razem z butami, po czym zdjął z lubieżnym uśmiechem na ustach swoje bokserki z jej smukłych nóg. Tylko po to, by mogła od razu rozchylić je i wpuścić go do siebie. Kakashi naparł na nią swoim penisem, pochylając nad jej sylwetką w taki sposób, by mógł na powrót zatopić swe usta w jej wargach i w ten rozkosznie delikatny sposób pomóc jej ułożyć się na śpiworze, samemu zawisając nad nią, przypierając do chłodnego materiału jedynie swoimi biodrami.

Sakura ponagliła go swoim kolejnym jękiem, więc już bez większej zwłoki, Kakashi wypełnił ją. Zrobił to jednak powoli, aby nie skrzywdzić w żaden sposób jedynej osoby, na której szczęściu najbardziej mu zależało. Dlatego też powoli wsunął główkę swojego penisa do jej ciasnego wnętrza, a ona spojrzała na niego niezadowolona, bowiem pragnęła go całego. Kakashi uspokoił ją swoim delikatnym dotykiem na policzku. Ucałował jej skroń, czoło, czubek nosa, aż wreszcie na powrót odnalazł wargi, wyciskając na nich słodki pocałunek, w tym samym czasie wsuwając się w nią dobijająco powoli. Sakura robiła się coraz bardziej niecierpliwa, przynajmniej do momentu, aż jej ciało zalała dziwna fala, piekącego bólu. Zacisnęła jednak mocno oczy, wbijając paznokcie w plecy swojego towarzysza, tym mocniej, im głębiej w nią wchodził, czekając aż jej wnętrze dopasuje się do niego.

Kiedy wreszcie cały wsiąkł w nią, dał upust swej rozkoszy, jęcząc cicho. Na moment otworzył oczy, by spotkać się z jej wzrokiem. Serce aż go zakłuło na widok jej łez, ale Sakura jedynie mocniej przygarnęła go do siebie, gdy jej ciało dostosowywało się do jego rozmiaru, a Kakashi naprawdę w delikatny sposób zaczął się w niej poruszać. Na początek powoli, by dać jej czas oswoić się z nowym doznaniem, aż wreszcie, gdy z jej gardła na powrót zaczęły dochodzić jęki, odrobinę przyspieszyć tempo.

Oboje czekali, całując się namiętnie, w miarę powolnych posunięć jego bioder. Aż wreszcie ból odszedł w zapomnienie, pozostawiając po sobie jedynie delikatny niesmak. Kiedy jednak Sakura wpatrzyła się w przystojną twarz Kakashiego, teraz zatroskaną wobec jej samopoczucia, poczuła jak jej serce zadudniło mocniej w piersi, a pożądanie wezbrało nową falą w jej wnętrzu.

Wyjęczała jego imię, by zwrócić na siebie uwagę. Jej dłoń niemal od razu wystrzeliła do jego policzka, by go objąć z czułością.

— Zakochałeś się we mnie — wyszeptała, a na jej ustach zatańczył błogi uśmiech, gdy Kakashi raz po raz poruszał się w niej niespiesznie.

Spojrzał na nią, unosząc pytająco brew.

— Hm?

— Wciąż nie mogę w to uwierzyć — wyjaśniła, gładząc kciukiem jego lekko drapiący od zarostu policzek.

Uśmiech rozciągnął jego usta, gdy przesunął lubieżnym wzrokiem po jej nagiej sylwetce aż ku spojeniu ich ciał. Znów wykonał kolejne pchnięcie, ale tym razem nieco szybsze.

— Hatake Kakashi — wyjęczała, kiedy po raz kolejny pchnął w nią nieco mocniej. — Chciałam tylko zaznaczyć, że od teraz jesteś już mój.

Wspomniany nie mógł powstrzymać szerokiego, nieco głupkowatego uśmiechu, który rozświetlił jego twarz.

— W takim razie, ty też jesteś moja. — Jego szept wprawił jej ciało w dreszcz, a ta zaborczość w jego głosie niemal sprawiła, że jęknęła.

On naprawdę potrafił rozpalić ją do czerwoności samymi słowami.

— Chyba właśnie się w tobie zakochuję, Kakashi — wyszeptała z mocnym rumieńcem na policzkach.

On natomiast pokręcił przecząco głową.

— Raczej w tej chwili kochasz się ze mną, Sakura. Mylisz pojęcia — stwierdził tym swoim niskim głosem, sprawiając że aż z wrażenia zamknęła oczy, gdy pierwsza fala spełnienia przetoczyła się poprzez jej ciało razem z grzmotem, który wstrząsnął całą jaskinią.

Kakashi uśmiechnął się z zadowoleniem na ten widok i stopniowo zaczął poruszać się w niej coraz szybciej, gdy jego ciało odruchowo zareagowało na nagły skurcz jej pochwy, czując, że już dłużej nie mógł się powstrzymywać, więc porzucił powolne tempo. Wchodził w nią coraz szybciej, czując jak ogarnia go to pierwotne uczucie pożądania, a Sakura odrzuciła głowę w tył, wyginając swe ciało w łuk pod wpływem rozkoszy, która owionęła jej ciało.

Niedługo potem spełnienie przetoczyło się poprzez ich spojone razem sylwetki, wprawiając w drżenie ich oboje. Kakashi potem nakrył swoim ciałem, jej smukłą figurę. Sakura przylgnęła do niego, łaknąc jego ciepła, czułości i dotyku skóry przy skórze. Tak wpleceni w siebie zasnęli przy cichym trzasku płomienia z paleniska nieopodal nich.

Nawet niebo na zewnątrz się rozpogodziło, a księżyc wychynął zza chmur.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top