3. Drogi Rokudaime
Moi drodzy, robiłam korektę od dzisiejszego ranka, naprawdę było mi ciężko napisać ten rozdział, bo miał być ostatni, więc chciałam wszystko dopiąć na ostatni guzik, niestety nie udało się. Głównie przez to, że druga scena została dodana przeze mnie bonusowo, gdy ostatnio przez przypadek przeczytałam początek drugiej części, kompletnie zapominając o tej scenie i tak się uśmiałam, że stwierdziłam, iż nie mogę tego tak zostawić! Jeśli są jakieś błędy, to przepraszam, ale to ponad 5 tysięcy słów i naprawdę ciężko mi się robi korektę tak długich rozdziałów XD
W tej części nie będzie wyboru, gdyż jest to ostatnia, tak jakby podzielona na pół, drugą połowę muszę jeszcze napisać, ale liczę, że niebawem mi się to uda, gdyż chciałabym już powoli wszystko zakończyć, ale dodaję to, bo następna pewnie będzie tej samej długości, więc 10 000 słów sprawdzałabym chyba przez cały tydzień!
Miłego! ❤
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dwa lata wcześniej, misja
Nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Głośny plusk rozległ się nieopodal miejsca, w którym znajdował się Kakashi. Mężczyzna obrócił się w kierunku dźwięku w samą porę, by dostrzec jak kobiece ciało wpada wprost do jeziora, uderzając z impetem w taflę i idąc bezpośrednio pod wodę.
Hatake zaklął siarczyście pod nosem, zanim zawiązał pieczęć, a niedługo potem noc rozjaśnił blask błyskawicy i ogłuszył świergot tysiąca ptaków, gdy pomiędzy jego palcami zatańczyło raikiri, którym to przebił na wylot jedno z najbliższych drzew, by odwrócić uwagę wroga. Dopiero potem rzucił się na ratunek swojej towarzyszce, która nie dawała żadnych oznak życia, odkąd zniknęła pod ciemną tonią.
Kiedy tak pędził w stronę jeziora w jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Dlaczego Sakura nie postąpiła według planu? Dlaczego zignorowała jego rozkaz? I przede wszystkim... czy wszystko było z nią w porządku?
~*~
Dwa lata wcześniej, kilka dni przed misją
— Yo, Tenzō!
Mężczyzna o burzy kasztanowych włosów obrócił się na znajome powitanie, zaledwie na chwilę przed tym, jak ramię Kakashiego objęło dawnego przyjaciela.
— Kakashi-senpai? Co ty tu robisz? — zdziwił się użytkownik stylu drewna, mierząc sylwetkę jōnina u jego boku podejrzliwym wzrokiem.
Obaj stali teraz zwróceni w stronę czwórki młodszych członków drużyny siódmej, do której kiedyś Kakashi również należał. Naruto i Sai żartowali ze sobą, bo blondyn co chwila rechotał, podczas gdy Sasuke przymilał się do Sakury, niezbyt chyba zadowolonej z tego faktu. Kącik ust Hatake uniósł się na ten widok, bądź co bądź brakowało mu jego drużyny.
— Porywam jednego z członków twojego zespołu na misję — wyjaśnił Kakashi.
Yamato zgarbił się i jęknął.
— Nie chcesz czasem wrócić na dawne stanowisko? — zaproponował.
Hatake wyglądał na zaskoczonego, kiedy przeniósł spojrzenie na swojego towarzysza.
— A co, sprawiają jakieś kłopoty? — zdziwił się.
— Kilka dni temu doszło do pewnego incydentu w barze...
— Ach, tak, co nieco obiło mi się o uszy — wtrącił Kakashi z nikłym uśmieszkiem na ustach, idealnie zakrytym poprzez maskę.
— Wyobraź sobie, że chłopcy zmusili Sakurę do picia! Mało tego, Sai wpadł na tak durny pomysł, że dzięki niemu wszyscy w barze mogli podziwiać bieliznę Sakury! — Yamato przesunął dłonią po swojej zmęczonej twarzy, po czym wpatrzył pytająco w dawnego przyjaciela. — Jak ty to znosiłeś, Kakashi-senpai? Jak tobie udawało się nad nimi zapanować?
Hatake zastanowił się nad słowami przyjaciela, wracając wspomnieniami do przeszłych wydarzeń i chwil, które spędził z tym zespołem. Na początku ich znajomości, poza treningami i misjami nie spędzali zbyt wiele czasu razem, jednak to się zmieniło po wojnie. Dopiero wtedy zaczęli się pomiędzy sobą dogadywać. Chociaż Kakashi, pomimo sporej ilości spędzanego z nimi czasu wolnego, zazwyczaj nie wtrącał się w ich sprawy. Nie brał czynnego udziału w ich sporach, a raczej pozwalał się wyszaleć. Kiedy Sakura miażdżyła Naruto i Sai'a swoją pięścią oraz otwarcie dawała kosza Sasuke, Hatake w tym czasie pogrążony był w lekturze. Nigdy jakoś nie potrzebowali, aby reagował. No, może oprócz tych kilku chwil, gdy naprawdę przyszli do niego po radę — raz Sasuke zapytał go, dlaczego Sakura jest taka oporna na jego otwarty flirt, a Kakashi powiedział mu wówczas, że widocznie zbyt długo na niego czekała. Oczywiście, wymruczał te słowa, wciąż pogrążony w swojej pasjonującej lekturze.
— Cóż, zazwyczaj nie wtrącałem się w ich sprawy — oznajmił Hatake. — Od czasu do czasu rzuciłem jakąś radą, kiedy pytali o moje zdanie i tyle.
Jōnin o szopie kasztanowych włosów wpatrywał się z powątpiewaniem w swojego towarzysza.
— W takim razie, jakbyś się zachował na moim miejscu, wtedy w barze? — zapytał, bo nie do końca rozumiał mechanizm działania Kakashiego.
— Podziwiał widoki — rzucił lekkim tonem Hatake, ale zauważywszy gromiący go wzrok tych bezdennie czarnych oczu przyjaciela, dawny Kopiujący Ninja zreflektował się: — Bardzo dobrze zrobiłeś, dając im reprymendę.
Chociaż po fakcie, Kakashi najprawdopodobniej przybiłby chłopakom piątkę.
— Czasem za nimi nie nadążam — westchnął rozżalony właściciel techniki stylu drewna. — Weźmy taką Sakurę i Sasuke. Naprawdę nie rozumiem tej dwójki... Zobacz, jak Uchiha próbuje wszystkich sił, aby ją zdobyć, a co ona robi?
Kakashi przeniósł swe spojrzenie na wspomnianych, dostrzegając, jak Sasuke ewidentnie pogwałcał zasadę przestrzeni osobistej, niemal wisząc na Sakurze i szepcząc jej coś do ucha.
— Cóż, aby ich zrozumieć, musiałbyś poznać całą ich historię. — Kakashi zadumał się na chwilę, wciąż przyglądając parze shinobi, zanim na powrót zabrał głos: — I przede wszystkim zrozumieć Sakurę. Jej historia miłosna z Sasuke była pasmem udręk. Wiecznie była dla niego „wkurzająca", nie potrafił nawet odwdzięczyć się żadnym miłym słowem. Gwóźdź do trumny nad jej szalejącymi uczuciami przybił moment, w którym niemal ją zabił, gdyby nie ja i Naruto, który przy okazji wymknął ci się wtedy. — Tu Kakashi na chwilę się zatrzymał, wspominając bolesne dla niego chwile, gdy Sakura ze złamanym sercem przyglądała się miłości swojego życia, a Naruto widział swojego przyjaciela na krawędzi załamania psychicznego; Hatake poniekąd rozumiał Uchihę, wiedział, co to znaczyło podążać za zemstą, myśląc, że przyniesie mu ukojenie.
Yamato skrzywił się na wzmiankę o błędzie, który Kakashi, oczywiście, nie omieszkał mu wypomnieć przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. Jego towarzysz był jednak bardziej zainteresowany widokiem, zbliżającej się do siebie pary, by zauważyć, jak jego słowa ubodły użytkownika stylu drewna. Dlatego też już po chwili kontynuował:
— Na wojnie jej miłość do niego była zaledwie cieniem, bo Sakura nie potrafiła mu wybaczyć z jaką łatwością byłby w stanie ją zabić, podczas gdy ona nie mogła się na to zdobyć. I tylko raz wyznała mu miłość, ale nie było cię tam wtedy, bo tkwiłeś uwięziony w Nieskończonym Tsukuyomi. Sęk w tym, że Sakura chciała go w ten sposób poprosić, aby nie wywołał tej swojej rewolucji, jednak Sasuke był tak zaślepiony swoimi ideałami, że znów ją zignorował. Mało tego, umieścił w genjutsu, by za nim nie poszła. I tak oto docieramy tutaj... — Kakashi nadal wpatrywał się w Sakurę, której wyraz twarzy coraz bardziej wykrzywiał się w grymasie gniewu, z każdą chwilą jeszcze mocniej wściekając się na chłopaka, obejmującego ją w taki sposób, że wprost ją osaczał. — Wydaje mi się, że w chwili, gdy porzuciła swe uczucia do niego, Sasuke zdał sobie sprawę, co stracił i postanowił ją odzyskać. Problem w tym, że Sakura nie jest już tą samą dziewczyną, co kiedyś. Dojrzała i zrozumiała, że niektóre osoby wcale się nie zmieniają. Dotarło do niej, że Sasuke nie zasłużył na jej miłość i z czasem doszła do wniosku, że to, co brała za głębokie uczucie, było jedynie młodzieńczym zauroczeniem.
Yamato spojrzał na Kakashiego w całkiem nowym świetle. Wszystko, co powiedział nadało sens zachowaniu Sakury i sprawiło, że dawny członek Korzenia ujrzał młodą kunoichi w zupełnie nowym świetle. Jednak to zachowanie i słowa Kakashiego sprawiły, że zerknął na kompana z nową dozą szacunku. A potem, gdy przeniósł wzrok na powrót na parę shinobi, kiedy to Sasuke ujął w swoją dłoń podbródek Sakury, gotów do pocałunku w każdej chwili, powiedział z namysłem:
— Zrozumieć Sakurę, co? Wygląda na to, że kompletnie nic o niej nie wiem, ale ty zdajesz się rozumieć ją doskonale. — Yamato znów przeniósł swe zaciekawione spojrzenie na Kakashiego. — Jak ty to robisz, Kakashi-senpai?
— Spędzałem z nią dużo czasu, kiedy była młodsza. Zarówno w trakcie, jak i poza misjami, czy treningami, dlatego wiem to i owo. W pewien sposób rozumiem jej mechanizmy obronne i to czym kieruje się w życiu — odparł Hatake ze wzrokiem przygwożdżonym do różowo-włosej kunoichi.
— Zdecydowanie nie nadaję się na kapitana tej drużyny — skwitował Yamato. — Za mało o nich wiem...
Kakashi nie mógł się z nim nie zgodzić, ale postanowił oszczędzić dawnemu przyjacielowi tego bólu i nie potwierdzać jego obaw. W końcu Hatake nie bez powodu odszedł z drużyny, co nie zmieniało faktu, że tęsknił za nimi wszystkimi tak samo. I choć wiedział, że Tenzō nie do końca miał pojęcie jak postępować z dawnymi uczniami Kopiującego Ninjy, to w jednym musiał przyznać mu rację — nikt nie rozumiał Sakury tak dobrze, jak on sam.
— Liczę, że jakoś ich w końcu rozgryziesz, Tenzō — odparł po chwili Hatake.
Yamato pokręcił przecząco głową, uśmiech wykrzywił jego wargi, gdy przyjaciel celowo użył tego imienia, aby go zdenerwować.
— A ja w to powoli przestaję wierzyć... w ogóle mnie nie słuchają — odpowiedział zrezygnowanym głosem.
— A myślisz, że mnie kiedykolwiek słuchali? — zaśmiał się Kakashi. — Gdybyś zobaczył, jak na początku Naruto i Sasuke potrafili szaleć, to w życiu byś nie uwierzył, że ta dwójka w końcu zacznie się dogadywać. Moim sposobem na nich było po prostu dać im się wyszaleć, chcieli ze sobą rywalizować, a więc proszę bardzo. Gdy do zespołu dołączył Sai, również nie krytykowałem ich zapału, by udowodnić, który z nich był najlepszy. Interweniowałem tylko wtedy, kiedy musiałem, ale przeważnie Sakura potrafiła sprowadzić ich na ziemię, choć jej metody można było określić nieco brutalnymi. — Kakashi uśmiechnął się tęsknie.
— Sakura nadal jest dla mnie zagadką i nie wiem jak podejść do tematu...
— Cóż, z pewnością zrozumienie, jakie uczucia targają nastolatką, jest trudniejsze, bo jako płeć przeciwna nie doświadczyliśmy ich w młodości. Dlatego powinieneś się cieszyć, że dostałeś na tacy dojrzalszą jej wersję. Nawet nie wiesz, jakie to było bolesne widzieć jej łzy i nie móc nic z tym zrobić, gdy Naruto i Sasuke próbowali za wszelką cenę zniszczyć ich przyjaźń... — zauważył rozsądnie Hatake. — Obecnie jest o wiele bardziej stabilna emocjonalnie niż za moich czasów.
Jakby na potwierdzenie tych słów, Sakura zacisnęła dłoń w pięść na włosach Sasuke, gdy ten próbował swoich sił, chcąc ją pocałować. Młoda kunoichi pociągnęła za czarną szopę tak mocno aż chłopak zajęczał z bólu. Zaraz potem sprowadziła go do poziomu parteru z pomocą swojej nogi, przyduszając jego głowę do ziemi i krzycząc coś do niego.
— Myślisz, że to ta jej stabilność emocjonalna?
Kakashi westchnął zrezygnowany.
— Lepsze to niż słuchanie w kółko „Sasuke-kun" — mruknął Hatake.
Yamato spojrzał na niego pytająco, ale Kakashi milczał.
— Sasuke! — wrzasnął Naruto, rzucając się na pomoc przyjacielowi.
— O nie, to będzie istna masakra — stwierdził Kakashi, a Yamato zastanowił się nad jego słowami, przyglądając temu, jak blondyn wystrzelił niczym z procy w próbie pomocy Sasuke.
Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, gdy i on leżał pobity na ziemi, jęcząc z bólu.
— A teraz jeszcze pewnie Sai rzuci się na pomoc Naruto — rzucił Kakashi, kręcąc z politowaniem głową.
Jak powiedział tak było, przez co były członek Korzenia również skończył, leżąc na trawie.
— No nic, ułatwię ci sprawę, Tenzō — przyznał Hatake, po czym ruszył niespiesznym krokiem w stronę czwórki młodszych shinobi.
— W jaki sposób? — rzucił za nim Yamato.
— Zabieram ze sobą Sakurę — odparł po prostu Kakashi.
Idąc w stronę grupki, którą niegdyś sam nadzorował, wepchnął dłonie w kieszenie swoich spodni. Szedł niespiesznym krokiem. Do jego dawnego wizerunku brakowało już tylko znajomej książki w dłoni.
Kiedy tylko młodsi shinobi go zauważyli, Hatake uniósł dłoń w typowy dla niego sposób.
— Yo — rzucił jako powitanie.
Tym razem nie patrzyli na niego z czerwonymi ze wstydu twarzami. A Sakura wręcz promieniała na jego widok.
— Kakashi-sensei! — niemal zapiszczała, zanim rzuciła się biegiem w jego stronę.
Hatake niepewny do czego może doprowadzić młoda kunoichi, dla bezpieczeństwa wyciągnął dłonie z kieszeni swoich spodni. I gdy zaraz potem różowo-włosa siedemnastolatka z całym impetem rzuciła się na niego, by go uściskać. Kakashi uniósł w ostatniej chwili ręce, jakby w geście kapitulacji, całkowicie poddając się jej natarciu. Sakura natomiast objęła go ciasno swoimi rękoma, a on nie bardzo wiedząc co zrobić, poklepał ją jedną dłonią po głowie, natomiast drugą położył w uspokajającym geście na jej ramieniu.
— Kakashi-sensei — jęknął zbolałym głosem Naruto. — Znów będziesz naszym kapitanem? — Nadzieja w tonie jego głosu była aż nazbyt słyszalna.
Hatake uśmiechnął się na ten jawny wyraz sprzeciwu wobec nowego dowódcy. Widocznie Yamato niezbyt przypadł im do gustu, ale co Kakashi mógł na to poradzić. Zdecydował się na tak radykalny krok nie bez powodu. Tylko co on tu teraz robił? Dokładnie to przed czym tak bardzo chciał uciec...
— Niebawem wybieram się na misję i wpadłem... — Nie dane było mu dokończyć.
— Zabierasz nas na misję, dattebayo?! — Radość w tonie głosu Uzumakiego była mało subtelna, w dodatku dodała mu sił na tyle, by mógł szybko dźwignąć się z ziemi. — Pójdziemy na misję razem?!
— Cóż... poniekąd tak — odparł, przenosząc swe spojrzenie na Sakurę, która nagle oblała się rumieńcem, gdyż Hatake przyłapał ją na wpatrywaniu się w jego zamaskowaną twarz.
— Świetnie, dattebayo! — wykrzyknął radośnie Naruto.
Sasuke ograniczył się jedynie do tego, by podnieść głowę i spojrzeć na dawnego nauczyciela.
— Rany, nareszcie zabiorą od nas Yamato — mruknął trochę weselszym głosem.
— Tak, właściwie to zabieram tylko jedno z was — wyjaśnił Hatake.
— Co? Kogo?! — wykrzyknęła cała czwórka.
Kakashi powoli wyswobodził się z uścisku Sakury, by na powrót wepchnąć dłonie w kieszenie swoich spodni. Obrzucił całą ich grupę, zdecydowanie zbytnio zainteresowaną tym, co miał do powiedzenia, znudzonym spojrzeniem. To będzie dla nich trudne do przyjęcia, bo wyglądało na to, jakby każde chciało z nim iść, nawet Sasuke.
— Ach, cóż... tak w zasadzie to potrzebuję medycznego ninja — wyjaśnił, a Sakura z radością wyrzuciła pięść w górę, krzycząc:
— Yatta, shannaro!
— Yare, yare — mruknął, by jakoś ostudzić zapał Sakury. — Tak właściwie to zostałaś mi przydzielona przez Tsunade — dodał jeszcze Kakashi, by nie wyglądało na to, że którekolwiek z ich czwórki faworyzował. — Potrzebuję najlepszego medycznego ninja, a do tego twoje umiejętności w dziedzinie przepływu chakry również przydadzą mi się podczas tej misji.
W tym czasie Sakura już zdążyła odpłynąć, wytykając język swoim kompanom z drużyny. A także wskazać na Kakashiego palcem po kryjomu, udając, że zdejmuje jego maskę, by następnie wskazać dumnie kciukiem samą siebie i na koniec znów pokazać język, mrużąc złośliwie oczy.
Na ustach Kakashiego zadrgał figlarny uśmieszek, co oczywiście nie było widoczne spod jego maski.
— W takim razie, doprowadźcie się do porządku, chłopcy — rzucił lekkim tonem Kakashi, zanim pomachał im na pożegnanie. — A ja na razie zabieram Sakurę, by ustalić z nią szczegóły naszej misji.
Kiedy ich dwójka odchodziła, zdołali jeszcze usłyszeć, kiedy mijali Tenzō:
— To niesprawiedliwe, dattebayo!
~*~
Odnalezienie jej w ciemnej głębinie i to w dodatku pod osłoną nocy było praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza, że Kakashi nie miał już do dyspozycji sharingana, który pomógłby mu w zlokalizowaniu jej nieprzytomnego ciała, ale za to mógł jeszcze skorzystać ze swoich wyostrzonych zmysłów. Poruszał się intuicyjnie w ciemnej toni, zdając się na swój zmysł orientacji w terenie, który i tym razem go nie zawiódł. Szaro-włosy shinobi już po chwili pochwycił nieprzytomną kunoichi i popłynął z nią w stronę brzegu.
Wyniósł ją z wody i ułożył na trawie nieopodal swoich rozrzuconych ubrań, sakw oraz plecaka. Liczył na to, że Sakura zdąży do tego czasu odzyskać przytomność, albo choć wypluć nadmiar wody, którą ewentualnie mogła połknąć w momencie, gdy wpadła do jeziora. Nic jednak nie wskazywało na to, aby Sakura miała zaraz się ocknąć.
Kakashi zaklął siarczyście pod nosem.
Chciał tego uniknąć za wszelką cenę, ale nie mógł pozwolić jej umrzeć tu i teraz, kiedy wciąż miał możliwość ją uratować... Najwyraźniej wszechświat uwziął się na niego, karząc go za zbyt rozwiązły styl życia, a może za porzucenie drużyny?
Uklęknął przy niej i najpierw sprawdził puls, który był ledwie wyczuwalny, ale był. Potem Kakashi nachylił się nad jej ustami, spoglądając w stronę jej klatki piersiowej, by zobaczyć, czy się unosi. Wydawało mu się, jakby Sakura nie oddychała. A gdy potem odsunął się od niej odrobinę i wpatrzył w jej twarz, zauważył, jak powoli robiła się sina. Kolejne przekleństwo wyrwało się z jego ust.
Nie było innej opcji. Musiał to zrobić.
Odchylił delikatnie jej głowę i mentalnie przygotował do metody usta-usta. Powinien był być ponad to, ale był tylko człowiekiem i nawet on miał swoje słabości. Tyle, że nie było na to czasu. Przede wszystkim musiał się skupić na niej, uratować ją po raz kolejny. I to szybko, gdyż ich wróg wciąż gdzieś tam się czaił. Dlatego też umysł Kakashiego pracował na najwyższych obrotach, by jednocześnie zapewnić bezpieczeństwo i przywrócić przytomność swojej towarzyszce.
Kakashi odetchnął głęboko, potem policzył do pięciu, by zapanować nad własnym ciałem aż wreszcie rozchylił jej wargi, po czym zatkał nos. Zawisł nad jej piękną twarzą, raz jeszcze w duchu przeklinając się za to, co miał zamiar zrobić. A potem szybko objął swoimi ustami jej wargi, wdmuchując w nie powietrze raz, odsuwając się na moment, by zaraz uczynić to ponownie.
Później przeniósł się na jej klatkę piersiową, gdzie zaczął uciskać w odpowiednim miejscu. Nie zdążył nawet wykonać odpowiedniej ilości ucisków, gdy nagle Sakura się zakrztusiła. Odruchowo przekręciła się na bok i wypluła zalegającą wodę.
Hatake szybko sięgnął po swoją maskę, którą przełożył przez głowę, nasuwając na nos i założył na siebie obcisły podkoszulek. Jego ciało wciąż jeszcze było wilgotne po akcji ratunkowej, ale nie dbał o to.
Kakashi dotknął delikatnie jej ramienia, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
— Jak się czujesz? — spytał mechanicznie, jednocześnie próbując wychwycić chakrę ich wroga.
— Chyba w-wszystko w p-porządku — wydukała, a jej wzrok zaczął błądzić po jego znajomej twarzy.
Skinął głową, raz jeszcze upewniwszy się, że nigdzie w pobliżu nie było żadnej obcej chakry, po czym przeniósł na nią wzrok i sam się skrzywił na myśl o tym, co miał jej do powiedzenia.
— Sakura, wiem, że to ci się nie spodoba, ale musisz się rozebrać.
Dzięki pieczęci Byakugō, ciało młodej kunoichi przezwyciężyło już efekty zachłyśnięcia, a ona sama doszła już do siebie, jednak słowa, które wypowiedział jej towarzysz sprawiły, że wyrzuciła z siebie bez tchu:
— Co?
Kakashi zwiesił ramiona, bo naprawdę nie chciał tego powtarzać, ani tym bardziej narazić się jej pięści takimi słowami. Tyle, że teraz nie było czasu na usprawiedliwianie się.
— Naprawdę musisz się rozebrać, inaczej...
— Zboczeniec! — warknęła Sakura.
Hatake spojrzał na nią z powątpiewaniem.
— Och, wow, Sakura, serio? Nigdy bym nie pomyślał, że jestem zboczony — rzucił sarkastycznie.
Sakura przewróciła oczami.
— Wymyśliłabym coś lepszego, gdybym...
Kakashi chwycił za suwak jej topu i pociągnął w dół, rozpinając go.
— Co ty wyprawiasz?! — warknęła kunoichi, a zieleń jej tęczówek zapłonęła gniewem.
— Rozbieram cię — oznajmił nonszalancko Kakashi.
— Jak cię zaraz... — zaczęła, ale nie dane było jej skończyć, bo nagle Kakashi pochylił się tak mocno, że ich twarze niemal się ze sobą stykały, więc momentalnie wszelkie groźby wyleciały z jej głowy.
— Sakura, zrobiłem ci usta-usta, żebyś mi tu nie zeszła, więc uwierz mi, że nie działam przeciwko tobie. Wszystko, co robię, robię po to, abyś była bezpieczna, a w tym wypadku, jak się zaraz nie rozbierzesz z tych mokrych ubrań, to się pochorujesz i tydzień będziesz leżeć z katarem w łóżku. Tak więc rób, co mówię. Rozbieraj się!
Młoda kunoichi, onieśmielona jego bliskością, nie śmiała mu się sprzeciwiać. Wciąż wpatrzona w jego ciemne oczy, powoli zaczęła zsuwać z siebie ubrania, co było nie lada wyczynem, zważywszy na to, że Kakashi nadal nie ruszył się z miejsca, odkąd tak nad nią zawisł. Jego wzrok błądził po jej twarzy, a Haruno zaskoczona jego śmiałością, nie potrafiła uciec od jego spojrzenia, zupełnie jakby złapał ją przy pomocy swojego sharingana, którego przecież nie posiadał już od jakiegoś czasu.
Genjutsu, czy nie, Sakura czuła się wprost osaczona jego osobą, gdy jakimś cudem zsunęła z ramion przemoczony top. Bandaż na jej piersiach już zaczął się odwijać od ilości wody, którą wchłonął.
— Kakashi, blokujesz mnie, nie mogę się rozebrać — powiedziała, pomimo gorących rumieńców na policzkach.
Wspomniany zamrugał, jakby obudził się ze snu, spoglądając na Sakurę zagubiony, jakby nie do końca zrozumiał, co chciała mu przekazać, a gdy spojrzał w dół i ujrzał jej bandaż oraz do połowy zsuniętą spódnicę, oprzytomniał. Momentalnie się od niej odsunął i odwrócił wzrok, dając jej tę namiastkę prywatności.
— Wybacz — mruknął jeszcze.
Sam również musiał się uwolnić od mokrych bokserek, dlatego też ściągnął je po chwili, ufając, że Sakura nie skorzysta z okazji, by na niego spojrzeć. Kiedy jednak sięgał po swoje spodnie, wyczuł na sobie czyjś wzrok. Nie wyczuwał żadnej obcej chakry, chociaż ich wrogowie mogli czaić się gdzieś w pobliżu, wyciszając ją. Kiedy jednak zerknął przez ramię na swoją towarzyszkę, zauważył, że nie dość, iż była kompletnie naga, zasłaniając rękoma piersi i krzyżując nogi w taki sposób, by nie było widać tego, co znajdowało się pomiędzy nimi, to jeszcze gapiła się na jego goły tyłek.
Cóż, przynajmniej teraz byli kwita.
Kakashi wciągnął na siebie spodnie, a Sakurze podał swoją bluzę. Kiedy zapinał pasek, ponieważ bez bielizny pod spodem, jego dolne odzienie zsuwało się niebezpiecznie nisko, Sakura w tym czasie wciągnęła na siebie część jego stroju.
— Mam gdzieś też zapasową parę moich bokserek — wymamrotał Kakashi, sięgając po sakwy, by na powrót je przymocować do paska swoich spodni.
Sięgnął do jednej z nich, by wyjąć czystą parę, którą podał kunoichi. Potem, gdy ona wsuwała jego bieliznę na swój tyłek, Kakashi narzucił na ramiona kamizelkę oraz plecak.
Kiedy Sakura była już gotowa do drogi, nadal w swoich przemoczonych butach, pochyliła się jeszcze, aby wycisnąć swoje włosy od nadmiaru wody, po czym wyprostowała się i zwróciła w stronę swego kompana. Tym samym odkrywając, jak jej się przyglądał przez ostatnią chwilę. Sama musiała przyznać, że nie mogła oderwać od niego wzroku, gdy miał na sobie tylko podkoszulek, a jego gołe ramiona wprost krzyczały, by ich dotknąć, zbadać strukturę jego mięśni. Aż jej ślinka naleciała do ust, zwłaszcza, gdy dostrzegła jego tatuaż ANBU.
Kakashi również przyłapał ją na tym, jak mu się przyglądała, zdecydowanie zbyt intensywnie. Schylił się jeszcze po swój ochraniacz i parę rękawiczek, które to upchnął w jednej z sakw. Przemoczone rzeczy zostały wyciśnięte oraz wrzucone na dno jego plecaka.
— Gotowa?
Sakura skinęła głową, niechętnie odrywając wzrok od jego bicepsów.
Ruszyli w drogę na poszukiwanie miejsca, gdzie mogliby odpocząć w zaciszu i przede wszystkim osuszyć ubrania Sakury. Po dłuższej chwili marszu dotarli do jaskini, skrytej za wiszącymi gałęziami wierzb, tworzącymi coś w rodzaju zasłony przed wejściem. Kakashi wymienił z Sakurą porozumiewawcze spojrzenia i oboje podążyli do wnętrza groty, gdzie zagłębili się trochę bardziej, by móc rozpalić niewielkie ognisko, nad którym to postanowili wysuszyć ubrania. Utworzyli linkę na pranie z pomocą dwóch kunai'ów wbitych w skalne ściany oraz żyłki Kakashiego.
Gdy już wszystkie mokre rzeczy zostały wywieszone, Kakashi sięgnął do plecaka, skąd wydobył śpiwór. Rozłożył go po jednej stronie ogniska, tak by Sakura miała gdzie usiąść, a sam rzucił na ziemię po drugiej stronie paleniska swoją kamizelkę, na której przysiadł.
Haruno rozpięła poły śpiwora i wsunęła się pod jego wierzchnią warstwę, by jakoś rozgrzać zziębnięte nogi. Jej długie sandały suszyły się przy ognisku. A ona mogła rozkoszować się ciepłem tkaniny oraz zapachem Kakashiego, który na niej utkwił.
Zerknęła na swojego towarzysza ponad płomieniami, by ujrzeć, jak i on się jej przygląda, ale w jego postawie było coś zupełnie innego niż przez cały dzisiejszy dzień, kiedy to skupiał się na układaniu planu działania oraz gdy wpadł po nią na trening dzień wcześniej. Tym razem znów było w nim coś władczego, jak tamtego wieczoru w klubie. Siedział z jedną nogą wyprostowaną, a drugą zgiętą. Opierał się łokciem o kolano w taki sposób, że jego dłoń zwisała bezwładnie, natomiast drugą ręką wsparł się o ziemię. Znów wyglądał tak, jakby cała ta grota należała do niego, jakby jedynym zadaniem Sakury było pławienie się w blasku chwały Kakashiego. Ta władczość w nim znów wróciła. W dodatku zdawało jej się, jakby na jego twarzy zagościł ten sam pyszałkowaty uśmieszek, co wtedy, gdy próbował zdjąć przed nią maskę tamtego wieczoru w barze.
Sakura wciągnęła z sykiem powietrze. Czuła się aż nazbyt świadoma jego postawy wobec niej, ale odniosła również wrażenie, że Kakashi robił to celowo. A może to ona coś sobie ubzdurała, w końcu sporo czasu minęło odkąd ostatnim razem się widzieli, oczywiście pomijając ich ostatnie spotkania. Może on zawsze był taki onieśmielający, ale dopiero teraz to do niej dotarło?
Z drugiej strony, scena nad jeziorem wciąż rozgrywała się przed jej oczami, gdy Kakashi pochylał się nad nią, albo kiedy zagapiła się na jego gołe, wytrenowane nogi, podziwiając również nagie pośladki.
— Zignorowałaś moje rozkazy — stwierdził po chwili, przerywając milczenie.
Pod wpływem jego intensywnego spojrzenia, Sakura zadrżała.
— Dlaczego? — To pytanie zawisło pomiędzy nimi, gdy nagle młoda kunoichi zdała sobie sprawę, że nie mogła wydusić z siebie choćby słowa.
Przełknęła głośno ślinę. I w tym samym czasie dostrzegła, jak jego wzrok ześlizgnął się z jej twarzy, trochę niżej. Speszona jego śmiałością, nie potrafiła odnaleźć odpowiednich słów w swojej głowie. Dlatego właśnie postanowiła odwrócić wzrok, zamiast pozwolić się pożerać jego onieśmielającemu spojrzeniu. Zamiast tego, wpatrzyła się w tańczące tuż przed nią płomienie. Zacisnęła dłonie na krańcach jego rękawów, by nie zakryły na powrót jej drobnych dłoni, po czym objęła rękoma swoje nogi, wspierając głowę na kolanach.
— Wróg mnie nakrył — odparła po naprawdę długiej chwili. — Umieścili wybuchową notkę niedaleko miejsca, w którym się skryłam. Za późno ją odkryłam, a siła wybuchu wyrzuciła mnie w powietrze i tak skończyłam w jeziorze...
Tym razem to Kakashi spuścił wzrok na płomienie.
— To wiele wyjaśnia — mruknął, a Sakurze zdawało się jakby słyszała w jego głosie reprymendę.
— Przepraszam — wypaliła, czując, że zawiodła jego oczekiwania, ale kiedy przeniosła na niego swe spojrzenie, zauważyła jak wpatrywał się w nią pytająco.
— Za co mnie przepraszasz?
Zamknęła swoje oczy, by nie widzieć jego reakcji. Obawiała się, że zaraz usłyszy, jaka to jest słaba.
— Zawiodłam cię...
Kakashi wydał z siebie bliżej nieokreślony odgłos, ale Sakura nie chciała dociekać, jaki był ku temu prawdziwy powód.
— Dlaczego tak sądzisz?
Różowo-włosa kunoichi gwałtownie uniosła głowę, spoglądając na niego, kompletnie zdziwiona.
— Bo... bo... zaskoczyli mnie i nie zareagowałam wystarczająco szybko i... — Ze zdenerwowania zaczęła bawić się materiałem śpiwora, mięła go pomiędzy swoimi palcami.
— I uważasz, że właśnie dlatego mnie zawiodłaś? — zdziwił się.
— A nie?
— Nie — powiedział, jakby to była najbardziej oczywista odpowiedź pod słońcem.
— To znaczy, że nie jesteś na mnie zły?
Tym razem nastąpiła dłuższa chwila przerwy, zanim pojawiła się jakakolwiek reakcja ze strony jej towarzysza. Sakura już myślała, że będzie milczał cały czas, ale wtedy on tak najzwyczajniej w świecie roześmiał się.
— Nie mam o co być zły, jeśli już to tylko o to, że mogłaś zginąć, a tego oboje wolelibyśmy uniknąć, prawda? — Znów rzucał jej to wyzywające spojrzenie.
Sakura poczuła jak mimowolnie rumieni się ogniście, przez co odwróciła wzrok zawstydzona.
Siedzieli tak przez chwilę w milczeniu, dopóki Kakashi nie wpadł na pomysł, jak rozładować napiętą atmosferę pomiędzy nimi. Nie był głupi i wyczuwał pewną zmianę w ich relacji, która zaczęła się tamtego wieczoru w barze kilka dni temu. Gdyby nie fakt, że już wtedy był pijany, zapewne nie odważyłby się na taką demonstrację przed byłą uczennicą, ale stało się. I teraz ponosił tego konsekwencje.
— Pamiętasz, jaka była pierwsza zasada dla kunoichi, którą cię nauczyłem? — zapytał po chwili.
Zapytana spojrzała na niego skonsternowana, bowiem miała kompletną pustkę w głowie. Spędziła w towarzystwie Kakashiego w młodości dużo więcej czasu niż Naruto, czy Sasuke, więc bardzo często częstował ją jakimiś radami. Nie, żeby miała coś przeciw, w końcu był jej mentorem, a poza tym, od zawsze go podziwiała... na swój sposób.
— Wiesz, Kakashi-sensei... usłyszałam ich już od ciebie tyle, że nie bardzo wiem, o których mówisz — odparła zgodnie z prawdą.
Znów ten leniwy uśmiech zawitał na jego twarzy, wciąż jeszcze przesłoniętej tą wstrętną maską, ale póki co nie była w stanie odebrać mu jej, ani tym bardziej opracować konkretnego planu, jak mu ją zdjąć na dobre...
— Sakura, czy mogłabyś już przestać mnie tak tytułować? Już od bardzo dawna nie jestem twoim nauczycielem — zauważył rozsądnie.
— Ja tylko chciałam...
— Wiem — wszedł jej w słowo. — Chcesz okazać mi w ten sposób szacunek, ale nie trzeba, naprawdę. Oboje jesteśmy już dorośli.
Różowo-włosa kunoichi zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad sensem jego ostatniego zdania. Tak naprawdę to brakowało jej jeszcze pół roku do pełnoletności, ale może miał na myśli te wszystkie przeżycia podczas wojny. Wojna zmienia człowieka, sprawia, że dziecko, czy nastolatek musi wcześniej dojrzeć, gdy zostaje wysłane do walki... Może to właśnie miał na myśli jej były nauczyciel, a może chodziło mu o to, że naprawdę była już dojrzała w tym wieku. Nie potrafiła stwierdzić jednoznacznie.
— W porządku, w takim razie... Kakashi? — Jego imię zabrzmiało dziwnie pusto bez przydomka „sensei", aczkolwiek podobało jej się to brzmienie.
Wspomniany skinął głową.
— To jaka była ta zasada, Kakashi? Bo musiała mi się gdzieś zagubić pośród wszystkich innych.
Leniwy, podszyty czystą złośliwością uśmiech jeszcze bardziej rozciągnął jego usta.
— Kunoichi zawsze powinna nosić legginsy pod spódnicą — rzucił lekkim tonem, spoglądając na nią znacząco.
Sakura wciągnęła gwałtownie powietrze do płuc, czując jak gorąco uderza w jej policzki, gdy zdała sobie sprawę do jakiej sytuacji nawiązywał. A po chwili, tak po prostu spuściła głowę w dół, opierając czoło o swoje kolana, zwiesiła również bezradnie ramiona.
— Nie wierzę, że to widziałeś — wyszeptała. — To było takie upokarzające...
— Nie powiedziałbym — stwierdził z namysłem Kakashi.
Sakura łypnęła na niego groźnie.
— Cóż, pewnie dla ciebie to nie było zbyt upokarzające, bo to nie twoje majtki zostały zaprezentowane wszystkim w barze! — rzuciła ostro, zaciskając dłonie w pięści.
— Istotnie, ale było chociaż na co popatrzeć — stwierdził, a gdy zauważył, jak Sakura rzuca mu wściekłe spojrzenie, jeszcze mocniej zaciskając pięści, uśmiechnął się do niej niewinnie. — Wasz kapitan poradził sobie z wami śpiewająco.
Sakura przewróciła oczami.
— Yamato nie potrafi okiełznać chłopaków — stwierdziła. — Brakuje nam ciebie w zespole...
Z jej wyrazu twarzy zniknął wszelki gniew, zastąpiony zatroskanym wzrokiem. Wpatrywała się w niego z tęsknotą.
Kakashiemu było wystarczająco trudno podjąć decyzję, bez zbędnego utrudniania mu tego. Wszystko rozeszło się po cichu, akurat gdy złożył swoją rezygnację u Tsunade, Hokage wysłała go na samotną misję, gdzie mógł odetchnąć i dojść do wniosku, iż był to jedyny rozsądny krok. Nie było odwrotu. Po to właśnie podjął taką decyzję, nawet jeśli kosztowała go ona zdecydowanie zbyt wiele wysiłku, bólu, ale przede wszystkim tych wszystkich cennych wspomnień, które przeżyli wszyscy razem. A teraz jeszcze Sakura mu to wszystko utrudniała, mówiąc te słowa. Wiedział, że oni cierpieli tak samo jak on, ale zrobił to dla ich dobra i dla czystości swojego umysłu, a ta misja to był błąd. Decyzja podjęta w przypływie chwili i w dodatku zatwierdzona przez Hokage.
— Brakuje mi tego zespołu tak bardzo, jak wam mnie.
— To dlaczego odszedłeś?
Kakashi przeniósł swe spojrzenie na skalną ścianę tuż za nią, znów wracając do bolesnych wspomnień.
— Tak jest dla nas wszystkich lepiej.
— Gówno prawda!
Na ustach Hatake zadrgał tęskny uśmiech, słysząc jej niewyparzoną buźkę znów w akcji.
— Dlaczego nie założyłaś wtedy legginsów? — zerknął na nią, unosząc pytająco brew, a odchyliwszy się w tył, wsparł plecy o chłodny kamień, co raczej nie było mądrym posunięciem, mając na sobie zaledwie swój cienki, obcisły podkoszulek.
— Nie zmieniaj tematu, Kakashi — zagrzmiała Sakura, ledwie panując nad swoim gniewem.
Hatake wrócił spojrzeniem do swojej towarzyszki, sunąc wzrokiem po jej sylwetce, aż wreszcie zatrzymał go na jej twarzy, uroczo wykrzywionej w grymasie złości.
— Powiedz mi, dlaczego nie miałaś wtedy na sobie legginsów, a odpowiem na twoje pytanie.
— To niesprawiedliwe! Ja pierwsza je zadałam!
Kakashi jedynie uniósł wyzywająco brew, wytrzymując jej, niemal ciskające pioruny, spojrzenie. Natomiast ona odpowiedziała mu tym samym, choć dużo szybciej się poddała.
— Dobra, niech ci będzie — mruknęła zdecydowanie niezadowolona, po czym odwróciła od niego wzrok, gdy na jej policzkach na powrót zagościły rumieńce. — Pamiętasz mój egzamin na jōnina?
Hatake skinął głową.
— No, więc moje legginsy pękły mi na tyłku w trakcie egzaminu — powiedziała po prostu. — I kiedy wróciłam do domu, zdążyłam jedynie zdjąć je z siebie, zanim do pokoju wparowali mi Naruto i Sasuke, a potem wyciągnęli pod pretekstem tego, że potrzebowali mojej wiedzy medycznej. Dlatego nie protestowałam, ale kiedy po drodze wyjaśnili mi swój plan, nie miałam jak się przed nimi obronić, bo byłam wypompowana z chakry po egzaminie.
— Ach, to akurat niefart, że Sai wpadł na tak durny pomysł — podsumował. — Mogłaś chociaż powiedzieć chłopakom, żeby zaczekali na zewnątrz, czy coś i założyć na siebie coś innego.
Sakura spojrzała na niego z politowaniem.
— Myślałam, że to pilny przypadek! — sprostowała, po czym przyszpiliła go swym spojrzeniem. — A teraz poproszę o powód twojego odejścia.
Kakashi oparł głowę o skałę i wpatrzył w wiszące nad nim ubrania oraz nieprzebraną ciemność. Gdzieś tam kryło się sklepienie. Na zewnątrz zagrzmiało i wyglądało na to, że zanosiło się na potężną burzę. Co jakiś czas wnętrze, przesłonięte wiszącymi gałęziami wierzb, rozświetlała błyskawica.
Hatake miał tylko nadzieję, że ich wrogowie nie odnajdą ich dwójki tutaj, gdy sami będą szukać schronienia przed szaleństwem natury.
Uśmiechnął się sam do siebie, a potem powiedział:
— Zakochałem się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top