2. Święta, święta i po świętach (ost.)
Wiem, że rychło w czas XD ale jakoś tak w te święta dopadła mnie jakaś taka niemoc! ale już mam tę moc z powrotem najwyraźniej!
Mega słodkie KakaSaku mi wyszło... chyba, bo nie wiem, czy cokolwiek słodkiego potrafi wyjść spod mojego pióra, gdyż zazwyczaj mam zbyt dużo podtekstów XD
~~~~~~~~~~~~
Świąteczny obiad trwał już z dobrej półgodziny.
Przybyli wszyscy zaproszeni.
Kurenai siedziała przy stole raz po raz zerkając, jak Tenzō bawił się z jej córeczką, która jakimś cudem upatrzyła sobie właśnie jego, albo Shikamaru. Naruto zajadał się pysznymi daniami, które przygotowała nie tylko Sakura, ale również jej przyjaciele, wychwalając gospodynię imprezy. Hinata, która siedziała u jego boku, rumieniła się, widząc jak łapczywie się opychał. Gdzieś w kącie salonu, na narożnej kanapie przysiadł Iruka-sensei razem z Gai'em, którzy wymieniali się swoimi doświadczeniami z uczniami. Lee, Tenten i Neji dyskutowali, energicznie gestykulując przy stole, do ich rozmowy dołączył Shino, a Shikamaru, Chouji i Ino wspominali stare dobre czasy, co jakiś czas przywołując wspomnienie ich nauczyciela, a wtedy Kurenai posyłała im przygnębione spojrzenie. Chociaż minęły już dwa lata od śmierci Asumy, to jednak smutek nadal pozostawał w sercu. Tsunade i Shizune dyskutowały z zapałem o przystojnych jōninach, którzy ostatnio bardzo często odwiedzali wieżę Hokage, co chwila dostarczając jakieś raporty.
Odkąd wszyscy goście się zeszli, Sakura jeszcze nie miała czasu, by usiąść choćby na chwilkę do stołu i skosztować tych wszystkich potraw. Co prawda, niezbyt miała ochotę jeść po dwóch dniach przygotowywania tego wszystkiego, jednak mała przerwa z pewnością, by jej się przydała. Ale jako gospodyni imprezy, kursowała w tą i z powrotem, z kuchni do salonu, z salonu do kuchni. W ogóle nie mając czasu, by móc nacieszyć się towarzystwem przyjaciół, czy pięknie ubranej choinki w drugim kącie pokoju.
Jednakże dzięki temu ciągłemu bieganiu, udało jej się usłyszeć ciche pukanie do drzwi. Właśnie niosła ogromny półmisek pasztecików i kotletów do salonu, więc nie miała zbytnio jak otworzyć, chociaż jej mieszkanie było otwarte, by goście mogli wchodzić i wychodzić bez skrępowania, gdyż niektórzy nabyli paskudny nawyk palenia papierosów.
— Otwarte! — krzyknęła, postępując kolejny krok do przodu, gdy nagle na czymś się pośliznęła, a biorąc pod uwagę, że Sakura nie miała własnych dzieci — bo niby z kim — to prawdopodobnie była jedna z zabawek Mirai.
Sakura spanikowała, nie chciała, by wszystko z półmiska spadło jej na ziemię. W tym momencie drzwi się otworzyły, a w korytarzu jej mieszkania pojawił się Hatake Kakashi. Sakura uwolniła trochę chakry, by utrzymać jakoś półmisek pełen jedzenia, ale nie zdążyła poradzić sobie z nogami.
Kakashi pojawił się w porę i błyskawicznie rozeznał się w sytuacji, momentalnie znajdując się za swoją dawną uczennicą. Chwycił ją w swoje silne ramiona i nie pozwolił upaść.
— Ojej, dość niebezpieczny grunt — zauważył mężczyzna i kopniakiem odsunął zabawkę z jej drogi. — Powinnaś być uważniejsza.
Sakura odetchnęła z ulgą. Udało jej się utrzymać naczynie w poziomie, więc potrawa nie ucierpiała.
— Dzięki — odparła, zerkając na niego przez ramię.
Próbowała też zignorować fakt, że jego ramiona obejmowały ją zdecydowanie dłużej niż było to konieczne. Nie, żeby jej się to nie podobało.
— Już w porządku? — spytał, gdy wreszcie wypuścił ją ze swojego mocnego chwytu.
Skinęła głową, czując jak rumieńce wpełzły na jej policzki nieproszone. Odsunęła się od niego odrobinę, by móc złapać oddech.
— A jednak przyszedłeś, Kakashi... — Musiała ugryźć się w język, by nie dodać 'sensei'.
Mężczyzna skinął głową.
— Potrzebujesz pomocy? — zaproponował, a ona miała ochotę machnąć dłonią, jednak zrezygnowała z tego pomysłu, gdyż obawiała się o bezpieczeństwo półmiska.
Dlatego zamiast tego, uśmiechnęła się do niego promiennie.
— Nie trzeba. Dam sobie radę.
— Tylko, jeśli w pobliżu twojej trasy nie będzie takich zasadzek — zauważył, spoglądając na nią znacząco.
Sakura zerknęła w zamyśleniu na Mirai, która wyjrzała zza framugi i posłała małej uroczy uśmiech.
— Cóż, muszę pamiętać, że z dziećmi w pobliżu trzeba uważniej przenosić wszelkie wartościowe przedmioty — zaśmiała się.
Kakashi wziął od niej półmisek.
— Pomogę ci — oznajmił i jak gdyby nigdy nic podążył do salonu.
Po tym jak postawił półmisek na stole, odwrócił się w stronę Sakury, która przystanęła u jego boku zaskoczona tym, jak szybko odebrał jej rolę i wszedł do salonu, witając wszystkich skinięciem głowy.
— Kakashi...! — wydarł się Naruto, a widząc żądzę mordu wymalowaną na twarzy Sakury, przełknął 'sensei' i nie pozwolił przejść słowu przez gardło.
— Oi, Naruto — przywitał go mężczyzna.
— Cieszymy się, że wreszcie nas zaszczyciłeś swoją obecnością, Hatake — mruknęła Tsunade, rozsiadając się wygodnie na krześle, gdy obrzuciła spojrzeniem dwójkę dorosłych już osób — Kakashiego i Sakurę.
Kakashi uśmiechnął się zakłopotany i potarł dłonią swój kark.
— Wybaczcie, że musieliście tyle na mnie czekać.
— Och, proszę cię! — prychnęła Tsunade. — Właśnie nam to wynagrodziłeś.
Kiedy tylko te słowa opuściły usta Hokage, jej wzrok powędrował w górę. Nawet Naruto zrozumiał, gdy podążył za znaczącym spojrzeniem kobiety.
— Ha, ha! — wykrzyknął uradowany Naruto. — Sakura-chan, musisz teraz pocałować Kakashiego, dattebayo!
Jego słowa niemal przyprawiły ją o zawał serca. Zaraz jednak zauważyła, jak Kakashi spojrzał w górę i zwiesił ramiona, wydając z siebie zrezygnowane westchnienie. Zrozumienie rozlało się po jej wnętrzu. Cholera! Kompletnie zapomniała, że powiesiła w tym miejscu jemiołę!
Przeniosła zakłopotane spojrzenie na Hatake i... momentalnie zaschło jej w ustach.
— No, dalej, Sakura! Wszyscy czekamy! — rzuciła zniecierpliwiona Tsunade, wsparłszy podbródek na swojej dłoni, gdy jej usta rozciągnęły się w tajemniczym uśmiechu.
Kakashi zerknął na Sakurę, która wyglądała, jakby wyskoczył jej błąd oprogramowania, co jeszcze bardziej rozbawiło Piątą. Zresztą, sam Kakashi nie wyglądał na jakoś specjalnie uradowanego tym nagłym zainteresowaniem jego osobą. Wszyscy wpatrywali się w nich wyczekująco. Ewidentnie wzbudzili niemałą sensację.
Gdziekolwiek Sakura nie chodziła z Kakashim, zawsze posyłano w ich stronę znaczące spojrzenia, albo pogwizdywano komentując: „Brawo, Kakashi! W końcu znalazłeś sobie drugą połówkę!" Nawet jeśli pomiędzy nią i Kakashim niczego nie było! A przynajmniej... jeszcze nie.
— Dalej, Sakura-chan, pocałuj Kakashiego! — rechotał Naruto, trzymając się za brzuch.
Wspomniana, nagle odnajdując w sobie nowe uczucie — coś na kształt wrednej złośliwości i udowodnienia Naruto, że ona była w stanie to zrobić, niezależnie od tego jak bardzo jej serce tłukło się w klatce piersiowej, odwróciła się przodem do Kakashiego.
Pod wpływem chwili wspięła się na palce i, przytuliwszy dłonie do jego policzków, pociągnęła w dół jego głowę, dzięki czemu mogła złożyć krótki pocałunek na jego policzku tuż ponad krawędzią jego maski. A kiedy dotarło do niej, co takiego uczyniła, zarumieniła się i odsunęła odrobinę, nie chcąc widzieć jego zaskoczonego, albo może nawet wściekłego spojrzenia.
Kakashi jednak wpatrywał się w nią osłupiały, jakby nie wiedział, że jego była uczennica mogłaby być do tego zdolna. Zerknął na nią, jak spłonęła rumieńcem, gdy nagle coś do niego dotarło.
— Ech, Sakura, nie postarałaś się... myślałam, że zedrzesz z niego chociaż maskę! — prychnęła niezadowolona Tsunade, a kiedy wymieniła spojrzenia z Kakashim, ten zauważył dziwny błysk w jej oku.
Sakura poczuła jak jej policzki płoną, więc wymamrotała coś o chłodnych napojach w lodówce, które miała przynieść i niemal wybiegła z salonu.
Przynajmniej Naruto był zaskoczony jej śmiałym posunięciem. Jednak opłaciło ośmieszyć się pośród wszystkich jej przyjaciół.
Otworzyła drzwiczki od lodówki na oścież i wsadziła głowę do środka, by pozbyć się natrętnych rumieńców ze swoich policzków.
— Głupia, głupia... — mamrotała sama do siebie, wpatrzona w słoik kiszonych ogórków. — Po co to zrobiłaś? Co ty chciałaś udowodnić Naruto? Że jesteś w stanie pocałować Kakashiego?! Że co... że...
Że powiesz mu o swoich prawdziwych uczuciach do niego?
Uderzyła czołem w jedną z półek, ponownie obrzucając się wyzwiskami.
— Jeśli miałaś nadzieję, że to wywrze wrażenie na kimś więcej niż Naruto, to grubo się myliłaś — prychnęła sama do siebie. — Rany... dlaczego uczucia są takie trudne?
— Sam chciałbym to wiedzieć.
Sakura momentalnie zatrzasnęła drzwiczki od lodówki, jednak nie obyło się bez większych uszkodzeń, gdyż źle obliczyła odległość i tak oto zamiast na czas wyciągnąć głowę z lodówki, uderzyła się drzwiczkami w czoło.
— Auć — jęknęła, odsunąwszy głowę i poprawnie zatrzasnąwszy lodówkę, w której aż zagrzechotały słoiki i butelki.
Sakura obróciła się i zauważyła, jak opierał się nonszalancko o framugę. Dziewczyna chwyciła się za czoło w miejscu, gdzie się uderzyła i rozmasowała bolący punkt.
— Nic ci się nie stało? — spytał, przyglądając jej się badawczo.
— Daj spokój, Kakashi. Jestem medykiem — prychnęła i uwolniła trochę swojej chakry, by złagodzić obrzęk.
Kakashi zbliżył się do niej powoli, a kiedy stanął tuż przed nią. Sakura wciągnęła powietrze i cofnęła się, uderzając dość boleśnie plecami w lodówkę. Na twarzy Kakashiego pojawił się cień uśmiechu.
— Chcesz o tym porozmawiać? — spytał, a ona energicznie potrząsnęła głową.
Przygryzła dolną wargę, wbijając wzrok w przód jego kamizelki, żeby nie musieć patrzeć w jego oczy.
— Sakura — powiedział tym swoim niskim głosem, unosząc jej podbródek. — Naprawdę schlebia mi to, że obdarzyłaś mnie głębszym uczuciem, ale... czy nie mogłabyś znaleźć sobie kogoś bardziej odpowiedniego i w twoim wieku? Wydaje mi się, że nie jestem najlepszym materiałem na obiekt westchnień...
Sakura była urzeczona jego spojrzeniem ciemnego oka.
— Dobrze wiesz, że to tak nie działa — odparła, nie mogąc odwrócić od niego wzroku.
Zauważyła cień uśmiechu na jego twarzy.
— Wiesz, jestem typem człowieka, który...
— Mam to gdzieś! — warknęła, marszcząc brwi. — Bądź facetem i przyjmij to na klatę, że twoja była uczennica się w tobie zakochała!
Poczuła palący wstyd, gdy tylko to powiedziała na głos, ale co się stało, to się nie odstanie.
Kakashi wyglądał na wstrząśniętego, choć już wcześniej udało mu się to rozgryźć. Zwłaszcza sposób w jaki Tsunade sugerowała mu, że Sakura dojrzała i jest teraz młodą kobietą, która zasługuje na szczęście. Zawsze myślał, że w pewnym momencie jej życia Sakura da sobie spokój z Sasuke i zauważy, ile Naruto dla niej zrobił i da mu szansę. Jednak życie bywało przewrotne i właśnie sobie z niego zakpiło.
— Jak długo to trwa? — spytał, odwracając od niej wzrok i wyglądając przez okno na zatłoczoną i zasypaną śniegiem ulicę.
Sakura przełknęła głośno ślinę.
— J-jakieś dwa lata...
Kakashi uśmiechnął się, zamyślony.
— Cóż, to wiele wyjaśnia — powiedział z namysłem.
Sakura na powrót utkwiła spojrzenie w jego twarzy.
— Niby co takiego? — Zabrała dłoń ze swojego obrzmiałego miejsca po bliskim spotkaniu z drzwiami od lodówki, jej ręce opadły wzdłuż jej ciała.
— Te wszystkie docinki, które rzucano pod naszym adresem... tak, to i jeszcze to dziwne zachowanie Tsunade — westchnął, gdy wspominał ile ostatnimi czasy odbywał misji sam na sam z Sakurą, a w większości z nich jego cierpliwość zostawała poddawana ciężkiej próbie — Sakura jako przynęta na wroga, Sakura kusicielka, która miała zmusić kilku mężczyzn do przyznania się do konszachtów z Iwagakure; Sakura, którą Kakashi miał nauczyć, jak użyć swojego kobiecego ciała jako broni i... cholera, to była misja, na której niemal stracił nad sobą panowanie, zwłaszcza gdy widział tych wszystkich napalonych mężczyzn, którzy obrzucali wygłodniałym wzrokiem jego uczennicę.
Pod wpływem chwili Kakashi położył dłonie na jej biodrach, przyparłszy ją do lodówki swoim ciałem.
— Myślisz, że to wszystko przeze mnie? — zdziwiła się.
— Nie wątpię, że Tsunade nie omieszkała wspomnieć o swoich spostrzeżeniach przynajmniej połowie mieszkańców Konohy — mruknął, zatapiając twarz w jej pachnących słodko włosach.
— Niepotrzebnie się z nią tym podzieliłam — westchnęła Sakura.
Kakashi zaśmiał się, a drżenie jego ciała tak blisko jej, wywołało w niej dziwne uczucie.
— Co się stało, już się nie odstanie — wymruczał z ustami przy jej uchu.
Sakura zadrżała.
— Kakashi? — zdziwiła się.
— Wiesz... nigdy o tym nie wspominałem, ale byłaś moją ulubioną uczennicą.
— Byłam twoją jedyną uczennicą — prychnęła.
— Miałem na myśli wszystkich moich uczniów.
— Och... — Zrozumienie właśnie na nią spłynęło.
— I nie ukrywam, że sam jestem tobą zainteresowany w sposób, za który powinienem zostać potępiony i spalony na stosie, ale...
— Serce nie sługa — dokończyła za niego.
Na chwilę spojrzeli sobie w oczy, a potem Kakashi zsunął swoją maskę... Sakura wciągnęła z sykiem powietrze do płuc, gdy dostrzegła jak przystojny w rzeczywistości był Kakashi i rozdziawiła usta. Ironiczny uśmiech zawitał na jego twarzy.
A potem jego usta opadły na jej.
Czasem nie trzeba było słów, by wyrazić uczucia, a ten pocałunek z pewnością wyrażał dużo... dużo więcej.
~koniec~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top