2. Współlokatorzy (MinaKushi)

Matko, jak ja tęskniłam za pisaniem! Ale, jak wiecie trwa sesja i obecnie skupiam się na egzaminach i koniecznych poprawkach :c jedna jeszcze mnie czeka we wrześniu, ale do tego mam całe wakacje!

A jak już wszystko zaliczę na bieżąco to czeka mnie kontynuacja wszystkich moich KakaSaku! ^^

A co do tej historii, to uwaga występuje tu nawiązanie do jednych z moich wcześniejszych opowieści, ciekawe czy wyłapiecie ;)

Miłego!

~~~~~~~~~~~~~~~~~


Nara nie nadążał za swoim przyjacielem, zresztą nic w tym dziwnego, skoro zyskał tytuł najszybszego shinobi w Wiosce Liścia.

— Minato! — zawołał za nim raz jeszcze, mając cichą nadzieję, że Namikaze go usłyszy.

Shikaku zatrzymał się, wsparłszy ręce na kolanach w próbie złapania oddechu.

— Wszystko w porządku, Shikaku? — zapytał mężczyzna, który nagle pojawił się u jego boku, ten głos wydał się Narze znajomy, dlatego kiedy podniósł wzrok, nie zdziwił go widok Hatake Sakumo, ton jego głosu rozpoznałby wszędzie.

— Hatake-san? — zdziwił się młody chłopak, po czym potrząsnął głową. — Nic mi nie jest, próbuję dogonić Minato, ale... nie tak łatwo go dopaść

— A po co go w ogóle gonisz? Miał przecież powstrzymać Kushinę i to właśnie próbuje osiągnąć.

— Jak najbardziej! Ale... zapomniałem wspomnieć o jednym, drobnym szczególe...

Sakumo uśmiechnął się ciepło.

— A co pan tu robi, Hatake-san? — spytał Shikaku, jednak Sakumo nie zdołał mu udzielić odpowiedzi, kiedy nagle pomiędzy nimi pojawił się Minato.

— Wybacz, Shikaku. Wołałeś mnie?

Zarówno Nara, jak i Sakumo, zamrugali zdziwieni, gdy pomiędzy nimi pojawił się Namikaze.

— Zauważyłem Kushinę idącą w stronę bramy — oznajmił nowoprzybyły. — Dlatego tak wyrwałem...

Shikaku odetchnął z ulgą.

— Wiem, że Kushina jest teraz priorytetem, ale muszę ci powiedzieć coś ważnego... coś, co polecił mi Trzeci, aby ci przekazać. — Dziewiętnastolatek zaczerpnął tchu, zanim kontynuował: — Otóż, Kushina jest bez grosza, właśnie wraca z nieukończonej misji, za którą nie dostanie wynagrodzenia. Nie stać ją na wynajem nowego mieszkania, a poza tym zalega z czynszem. Hotele nie wchodzą w grę, więc obecnie jest... bezdomna.

Minato zmarszczył brwi.

— Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym już na samym początku? Załatwiłbym jej jakieś tymczasowe mieszkanie...

Shikaku pokręcił głową.

— To nie wchodzi w grę. Hokage pomyślał, że najlepiej będzie, jeśli Kushina będzie pod stałą obserwacją w najbliższym czasie.

Minato zerknął to na Sakumo to na Shikaku, zastanawiając się, czy dobrze rozumiał to, co próbował mu właśnie przekazać jego przyjaciel.

— Kushina nie ma za wielu przyjaciół poza Mikoto, jednak Danzō doradził Hokage, że nie byłoby najlepszym pomysłem, aby umieścić naczynie Kyūbiego pod jednym dachem z klanem Uchiha.

— Rozumiem — odparł Minato, po czym westchnął i obejrzał się przez ramię na Kushinę, która obecnie kłóciła się z shinobi przy bramie, którzy nie chcieli jej przepuścić. — Czyli mam mieć ją na oku.

— Tak — potwierdził Shikaku. — I musi...

— Ze mną zamieszkać — dokończył Minato.

Shikaku raz jeszcze rozejrzał się po dachach sąsiednich budynków, dostrzegając niektórych członków ANBU patrolujących okolice bram Konohy. Cała wioska została postawiona na baczność, każdy shinobi zwołany i... nagle zrozumienie spłynęło na młodego Narę — po to właśnie zjawił się tu Biały Kieł. Został wezwany przez Hokage.

A potem Shikaku przyglądał się, jak jego przyjaciel popędził do czerwono-włosej diablicy, którą słyszała już chyba połowa Konohy.

— CO TO ZNACZY, ŻE NIE MOGĘ W TEJ CHWILI SIĘ ODMELDOWAĆ, DATTEBANE?!

Minato mimowolnie zacisnął usta w wąską kreskę. Nie cierpiał, kiedy jego przyjaciółka była tak wściekła. Nie bał się jej, po prostu nie lubił wtedy z nią przebywać, bo potrafiła być naprawdę niemiła dla wszystkich, a już zwłaszcza dla niego.

— Ostatnie dwa tygodnie spędziłam na misji w terenie, dattebane! Wprost MARZĘ O KĄPIELI!

Namikaze zatrzymał się tuż za wydzierającą się Uzumaki.

— Nareszcie! — odetchnął jeden z shinobi, spisujący wyruszających shinobi na misje oraz tych wracających, chyba Naoki.

— Przybył twój książę na białym rumaku, Uzumaki — dodał drugi, który pochodził z klanu Hyūga, a na imię miał Tetsu.

Kushina z całej siły rąbnęła pięścią w blat, aż wszystkie papiery wzbiły się w powietrze, a dwaj mężczyźni siedzący za kontuarem odsunęli się z niepokojem.

— Kushina, uspokój się — powiedział łagodnie Minato.

I może to był błąd, bo wtedy to właśnie Uzumaki skierowała cały swój gniew w jego stronę.

— Dlaczego to mi każesz się uspokoić? To oni mnie wyprowadzają z równowagi! — warknęła, a jej włosy niczym dziewięć ogonów Kyūbiego zaczęły unosić się nad jej głową.

Na ten widok dwaj młodzi shinobi skryli się za kontuarem, natomiast Hatake Sakumo i Nara Shikaku ruszyli z pomocą przyjacielowi. Nie wiedzieli jednak, że Minato wcale tej pomocy nie potrzebował.

— To prawda, przeginają, więc miałaś prawo się wkurzyć, Kushina — przytaknął jej, więc odrobinę się uspokoiła, co można było zaobserwować po jej łagodnie opadających włosach. — Mnie też już irytują te ciągłe docinki z ich strony. I jak najbardziej możesz iść wziąć kąpiel, może we wspólnej łaźni?

— Świetnie, idźcie sobie stąd i najlepiej załatwcie sprawę na osobności! — Odezwał się znów Tetsu, chowający się za kontuarem.

— Może, gdyby ją wreszcie przeleciał, to nie chodziłaby taka wściekła na cały świat?! — dodał Naoki.

Minato wzniósł oczy do nieba, bo niemal poskromił Kushinę, a tymczasem ci dwaj tylko dolali oliwy do ognia.

— Przymknęlibyście się czasem — westchnął zrezygnowany Minato i zanim Kushina na dobre rozprawiła się z gagatkami, chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. — Daj spokój, takim tępakom nie przemówisz do rozumu.

— Ale chociaż sprawię, że będą mieli pełne gacie, dattebane!

Kushina zaczęła się szarpać, ale uścisk Namikaze był pewny. Obejmował ją w pasie, a jego dłonie znajdowały się na wysokości brzucha, więc znalazł doskonałą postawę, by nie stracić równowagi, kiedy to Uzumaki szarpała się na wszystkie strony, krzycząc:

— Minato, puszczaj mnie!

Nie pomagało też wcale, że Naoki i Tetsu wciąż ją złościli swoimi docinkami.

Kiedy jednak Hatake Sakumo dotarł na miejsce, bez Nary, który to uciekł w chwili, gdy Minato tymczasowo zapanował nad sytuacją, od razu rozejrzał się i dostrzegł dwóch mężczyzn.

— Zgłoszę do Hokage, że ci dwaj kompletnie nie nadają się na rejestrujących — stwierdził Biały Kieł i wówczas para żartownisiów się zamknęła.

— Ja wam wszystkim pokażę! Nie wiem, czego wy ode mnie chcecie?! Przecież MY nie jesteśmy razem! I nigdy nie będziemy razem, dattebane!

Minato zwiesił ramiona kompletnie zrezygnowany wobec czystej furii Kushiny, która aż zaczęła gadać od rzeczy. A później wyprze się, że kiedykolwiek coś takiego mówiła, bo obecnie była w takim amoku, że z jej ust leciał niekontrolowany potok słów, którego nawet on sam przestał słuchać. A kiedy zerknął kątem oka na Sakumo, zauważył jak mimowolnie cofnął się o krok, chwyciwszy w rękę coś ciemnego, Namikaze z opóźnieniem zdał sobie sprawę, iż był to syn Białego Kła.

— Kushina, uspokój się...

— Zamknij się, Minato! Uspokoję się, jak już przestaną mi dogryzać!

Namikaze zacisnął szczękę i kiedy Uzumaki nadal się wyrywała, ten szarpnął ją nieco mocniej w bok, tak że wylądowała twarzą w twarz z szaro-włosym chłopcem z szeroko otwartymi, ciemnymi oczami. Dopiero wtedy zrozumiała, co Minato próbował osiągnąć, a ona stała się cicha i kompletnie spokojna, jak jeszcze nigdy.

— Cześć — powiedziała nadzwyczaj spokojnie, nawet jej włosy opadły.

Jednakże chłopiec o zamaskowanej twarzy nie odezwał się ani słowem, po prostu wpatrywał się w nią dalej szeroko otwartymi oczami. Sakumo natomiast zawahał się przez moment i postąpił krok w tył, trzymając za ramię swojego syna.

Kushina prychnęła, widząc zachowanie Hatake.

— Nie masz się czego bać, synu Białego Kła — powiedziała łagodnie i uśmiechnęła się do niego promiennie, a wtedy wyraz twarzy chłopca uległ zmianie i na jego policzkach wykwitły rumieńce.

— Wcale się nie boję — zapewnił żarliwie chłopiec.

Minato mimowolnie się uśmiechnął, podążając spojrzeniem do białowłosego mężczyzny, który starał się na niego nie patrzeć. A potem spostrzegł, jak jasnowłosy chłopiec przygląda się i jemu i poczuł się dziwnie nieswojo przez co wzmocnił chwyt w obawie, gdyby Kushina miała się zaraz wyrwać do żartujących o technikach jej ręki do dzieci shinobi za kontuarem.

— Kakashi, idź się pobawić na placu zabaw, dopóki nie załatwię tu spraw — polecił jego ojciec.

Młody chłopczyk zamrugał zdziwiony, ale mimo wszystko powrócił spojrzeniem do Minato, a potem do Kushiny, która to z kolei puściła mu oczko.

— Zapamiętaj, Kakashi, że tylko te zawzięte i odrobinę agresywne kobiety są najbardziej wartościowe, dattebane!

Odrobinę! — wykrzyknęli żartownisie, ale Kushina wciąż trzymana przez Minato, zignorowała zaczepki ze strony Naokiego i Tetsu.

— Kobieta musi czasem pokazać pazur, inaczej zanudziłbyś się na śmierć w takim związku, gdzie tylko by ci przytakiwała — dodała po namyśle Uzumaki, a Kakashi nie odrywał od niej wzroku, zupełnie jakby wygłosiła dla niego najważniejszą radę życiową.

Minato zerknął na Sakumo, który kręcił głową z niedowierzaniem.

— Że też akurat dzisiaj opiekunka nie mogła się tobą zająć, Kakashi. Nie słuchaj jej, twoja matka była spokojna i to mi bardzo odpowiadało — stwierdził Biały Kieł.

Kushina łypnęła na niego groźnie, a zaraz potem wróciła spojrzeniem do chłopca.

— Decyzja należy do ciebie, Kakashi — mówiąc to, uśmiechnęła się promiennie, a mały chłopiec ponownie zamrugał zdziwiony, gdy jego policzki ozdobiły rumieńce, częściowo zasłonięte poprzez maskę.

— Skoro szuka pan opiekunki, Hatake-san, Uzumaki najlepiej się do tego nadaje! Widać, że ma rękę do dzieci! — zarechotał Tetsu.

Sakumo rozejrzał się dookoła.

— Gdzie są ci, cholerni, ANBU gdy są najbardziej potrzebni? — spytał bardziej siebie niż kogokolwiek innego, a kiedy zdał sobie sprawę, co powiedział, zerknął na syna i uśmiechnął się przepraszająco. — Wybacz, Kakashi. Idź się pobaw, póki możesz, bo niebawem rozpoczynasz naukę w akademii i już nie będziesz miał zbyt wiele czasu na zabawę.

Dopiero wtedy Sakumo dostrzegł wyraz twarzy swojego dziecka. Kakashi faktycznie wydawał się łykać wszystko, co padło z ust Kushiny i nie odrywał od niej wzroku. Do tej pory, tylko Sakumo był dla niego wzorem do naśladowania, jednak jak wiadomo obraz matki był równie ważny dla dziecka, a w tym momencie chyba nie było lepszego materiału do obserwacji niż Kushina. Przynajmniej na to wskazywało zachowanie Kakashiego, gdy przypatrywał się Minato trzymającemu w mocnym uścisku Kushinę, która po raz kolejny zaczęła grozić pięściom dwóm pracownikom administracyjnym.

— Nie jest trochę za młody na naukę w akademii? — zdziwił się Minato i zmrużył jedno oko, gdy Uzumaki przypadkiem trafiła go łokciem w prawy bok.

— Byłem z nim na egzaminie wstępnym i stwierdzili, że Kakashi jest mądry, jak na swój wiek, a do tego nauczył się większość z trudniejszych technik — odparł Sakumo.

Namikaze otworzył szerzej oczy, gdy spojrzał na chłopca przedstawionego w nowym świetle.

— Musisz być z niego naprawdę dumny, Hatake-san — stwierdził Minato.

Hatake potargał włosy Kakashiego.

— Jestem, uwierz mi, że jestem.

Kushina, która wykorzystując zaskoczenie swojego przyjaciela, wyswobodziła się z jego uścisku, po czym kucnęła przed małym chłopcem.

— Kto, by pomyślał, że taki z ciebie prymus — stwierdziła. — Ale pamiętaj, że czasem praca shinobi jest do bani. Nawet nie dadzą ci się wykąpać po dwóch tygodniach w terenie, dattebane! Tylko się nie zrażaj, wróżę ci świetlaną przyszłość, pewnie będziesz jeszcze bardziej znany niż twój tata.

— Nie za wiele mówi — rzekł Minato, przyglądając się bacznie postawie Kushiny, na wypadek, gdyby miała mu się zerwać ze „smyczy".

— Kakashi jest raczej oszczędny w słowach, mówi, kiedy musi — odparł Hatake.

— To świetna cecha, bo niektórzy tutaj mają zbyt niewyparzoną gębę! — ryknął Naoki.

Kakashi westchnął ponuro.

— Dokładnie. Niektórzy zbyt często kłapią dziobem — prychnął mały Hatake, wpychając dłonie w kieszenie swoich spodni i piorunując wzrokiem dwójkę śmiejących się shinobi, którzy to z kolei widząc wzrok dziecka, wybuchli jeszcze głośniejszym śmiechem.

I to był ich ogromny błąd — niedocenienie przeciwnika.

Kakashi zawiązał pieczęć, a następnie kucnął i przycisnął swoją dłoń do ziemi, mamrocząc:

Doton: Tsuchi Nami no Jutsu!

Ziemia pod ich stopami zamieniła się w falę, ale tylko śmiejący się z Kakashiego shinobi ucierpieli. Byli tak zaskoczeni, że przez chwilę nawet nie zarejestrowali, kto wykonał tę technikę. Dopiero, gdy zauważyli dumny uśmiech na twarzy Sakumo zrozumieli i przenieśli swe spojrzenia na czteroletniego chłopca, który zdążył już wstać i otrzepać ręce.

— W porządku, tato. Pójdę się pobawić — oznajmił Kakashi i rzucił się biegiem w głąb ulic Konohy.

Zarówno Minato, jak i Kushina, która obecnie stała u boku Żółtego Błysku, wyglądali na kompletnie zszokowanych.

— Mówiłem, że to zdolny chłopak — oznajmił Sakumo, przyglądając się dwójce shinobi, których Kakashi potraktował stylem ziemi, przez co utknęli obecnie w zbieraniu dokumentacji przybyłych i wysłanych na misje shinobi, po czym przeniósł swe spojrzenie na parę nastolatków u jego boku i uśmiechnął się szczerze. — Teraz już wiecie, dlaczego zapisałem go do akademii.

Kushina pokiwała głową, niezdolna wypowiedzieć ani słowa, natomiast Minato spojrzał na Sakumo.

— Istotnie — przyznał mu rację. — Bardzo uzdolniony, aby w tym wieku tak świetnie opanować tę technikę...

— Nie spodziewałam się... — dodała Kushina, która nagle odzyskała głos.

Sakumo widząc, że Kakashi osiągnął zamierzony efekt, odszedł z uśmiechem na ustach. I tak widział, że Minato radził sobie zdecydowanie lepiej z Kushiną niż on sam. Uspokoiła się na krótką chwilę tylko i wyłącznie ze względu na Kakashiego. I może Biały Kieł mylił się, co do niej. Założył z początku tak samo zresztą, jak reszta mieszkańców Konohy, iż fakt, że jest naczyniem dla ogoniastej bestii czyni ją potworem. I może jej wściekłość była kompletnie uzasadniona, choć z początku Sakumo widział w niej jedynie Kyūbiego i nie potrafił się przemóc, by myśleć inaczej, to jednak sposób w jaki zaczęła się odnosić do Kakashiego sprawił, że zaczął kwestionować swoją poprzednią decyzję. Zwrócił również uwagę na niezaprzeczalnie dobry kontakt pomiędzy Kushiną a Minato, zwłaszcza sposób w jaki Minato próbował ją powstrzymać, miał do niej rękę, jak ogrodnik do swoich roślin. Poza tym nie było lepszego strażnika dla ogoniastej bestii niż najszybszy ninja na świecie. Żółty Błysk.

Uśmiech zadrgał na ustach Sakumo, kiedy to przemierzał ulice Konohy, by odebrać syna na czas. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i ruszył dalej niespiesznym krokiem.

Kushina natomiast wpatrzyła się wyczekująco w Minato.

— Chcę się iść wykąpać, dattebane!

— A dlaczego nie skorzystasz z łaźni publicznej?

— Zdecydowanie wolę wykąpać się w domu, czuję, że śmierdzę. — Dla efektu tych słów, Kushina powąchała się pod pachą i skrzywiła. — Fuj!

Minato pokręcił z rozbawieniem głową.

— Chodź, pójdziemy tam razem — oznajmił, obejmując ją ręką i prowadząc w stronę łaźni. — Bo tak między nami, to ja też jeszcze od czasu powrotu z misji nie miałem kiedy się wykąpać.

I choć Kushina wyswobodziła się z jego uścisku, to przynajmniej przystała na jego propozycję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top