1. "Child don't follow me home" (18+)
Na tę historię wpadłam, słuchając nałogowo Halestorm piosenki "Innocence", która niby opowiada historię o uzależnieniu od narkotyków, ale tekst bardziej pasuje do pedofila XD Jeśli przetłumaczyć "come" w tym wulgarnym sensie "dochodzę" w wersie "And I only come when you scream" macie odpowiedź, dlaczego uważam iż tekst jest o pedofilu XD
Miała być tylko jedna część, ale... nie wyrobiłam się w czasie XD
Miłego!
~~~~~~~~~~~~~~~~
And you're tears don't mean a thing (Twoje łzy nic nie znaczą)
And I only come when you scream (A ja tylko przychodzę, gdy krzyczysz)
I told you... (Mówiłem ci...)
Child don't follow me home (Dziecko, nie idź za mną do domu)
You're just too perfect for my hands to hold (Zbyt idealnie pasujesz do uścisku mych dłoni)
If you choose to stay, you'll throw it all away (Jeśli postanowisz zostać, odrzucisz to wszystko)
and I just want to take your innocence (A ja tylko chcę zabrać twoją niewinność)
Halestorm, Innocence
~*~
Kakashi miał dziś dzień wolny.
Po serii zadań specjalnych w tym tygodniu, nic dziwnego, że wreszcie zasłużył na odpoczynek. Tyle, że dla niego to nie oznaczało w ogóle odpoczynku. W zasadzie to nie cierpiał dni wolnych, gdyż zazwyczaj dręczyły go wspomnienia. Wspomnienia z niedalekiej przeszłości... o śmierci wszystkich swoich najbliższych, na których kiedykolwiek mu zależało.
Idąc jedną z głównych dróg Konohy, wpatrywał się w oblicze Czwartego Hokage wykute w skale, którego już z nimi nie było. Wystarczyło mu jedno przelotne spojrzenie na kamienną podobiznę i już było mu jakoś tak łatwiej.
Było wcześnie rano i właśnie wracał ze swoich rutynowych obchodów - najpierw odwiedził pomnik, by porozmawiać z Obito, a następnie zostawił kwiatka na grobie Rin, której również wspominał o tym, co robił w ciągu kilku ostatnich dni.
Jak na złość jego myśli wciąż wracały do tych okropnych chwil. Dlatego było mu trudno skupić się na czymkolwiek. Dlatego też przez większość czasu wędrował w odosobnione miejsca lub przesiadywał te wolne dni w swoim domu.
Jedyną pamięcią po jego nauczycielu, jaka została, oprócz uratowanej wioski i rzeźby w skale, rzecz jasna, był mały jasnowłosy chłopiec... bardzo głośny i radosny chłopiec, którego Kakashi czasem obserwował. Tylko i wyłącznie dlatego, że przypominał mu o dobrych czasach. Minato-sensei zdążył pozostawić po sobie pamiątkę, a jego przyjaciele Obito i Rin umarli zdecydowanie zbyt młodo...
Kakashi potrafił sobie wyobrazić ból, jaki Naruto musiał czuć wychowując się bez rodziców, ale jakoś nigdy tego nie okazywał. Oprócz chwil, w których zostawał sam... trochę mu to przypominało o nim samym, gdy jego ojciec targnął się na swoje życie.
Miał żal do ojca za to, że pozostawił go samego w tak młodym wieku, ale wiedział też jak ważny był dla niego honor. I to nie tylko dla niego, a dla każdego shinobi. Jednak Kakashi miał plan, by wymazać z pamięci błędy swojego ojca i oczyścić jego imię raz na zawsze, a mianowicie... być dobrym shinobi, który będzie dbał o przyjaciół, ale również o powodzenie misji.
Zastanawiał się właśnie nad tym, co będzie robił do końca tego dnia, gdy nagle usłyszał znajome nawoływanie. Zaklął siarczyście pod nosem, ale nie dał po sobie poznać, że w ogóle usłyszał zaczepki Gaia. Co prawda od śmierci jego przyjaciół minęło już około sześć lat, ale nadal nie potrafił znieść towarzystwa Gaia, Kurenai i Asumy. To nie tak, że ich nie znosił... po prostu... wolał być sam. Kakashi jako siedemnastolatek niezbyt sobie radził z tym, co się stało. A już zwłaszcza z nadmiarem czasu wolnego, gdy jego myśli krążyły wokół jednego z najbardziej bolesnych wspomnień. Przydałoby mu się jakieś zadanie, które mógłby wykonywać bez przerwy, by jakoś zająć swoje myśli i wyprzeć niechciane wspomnienia ze świadomości...
Kakashi minął trójkę znajomych, którzy siedzieli przy stole i zajadali się słodkimi dango. Słyszał ich przyciszone głosy bardzo dokładnie, jak komentowali, że już dawno powinien był dojść do siebie oraz, że Rin i Obito byli również ich znajomymi z klasy. Kakashi jednak miał gdzieś to, co kto o nim myślał. Zwłaszcza, że owe osoby nie przeżyły tego, co on i nie wiedziały o tym... że co noc budził się z koszmarów...
Potrząsnął głową, by wyzbyć się niechcianych obrazów, a gdy usłyszał za sobą głośne kroki, momentalnie przemknął poprzez tłum, lawirując pomiędzy mijającymi go ludźmi i umknął w jednej z bocznych alejek. Odczekał chwilę i gdy zauważył jak Gai Maito poszedł dalej, nawołując go, odetchnął z ulgą. Już miał wzbić się w górę, by uciec od natrętnego rywala dachami pobliskich budynków, gdy nagle jego uszu dobiegł dziecięcy krzyk.
Kakashi bez zastanowienia pospieszył za tym przerażonym głosem, gdyż miał niemal pewność iż nie był to wrzask rozwydrzonego dzieciaka, któremu rodzice zabrali lizaka za niegrzeczne zachowanie. A paskudnych szumowin nie brakowało w ich wiosce, odkąd pozabijano niemal wszystkich członków klanu Uchiha, a jedynie pozostali shinobi pilnowali porządku w wiosce. Nie było ich jednak wystarczająco dużo, by uchronić wszystkich mieszkańców, a za tych najmłodszych powinni odpowiadać ich rodzice. Gdzie byli rodzice tego przerażonego dziecka, którego krzyk był zapewne wołaniem o pomoc?
I jak nagle się rozległ tak szybko się zakończył, ale Kakashi był świetny w tropieniu nawet bez pomocy Pakkuna, a teraz nie było na to czasu.
Zduszony pisk dobiegł jego uszu zza rogu kolejnej uliczki. Kakashi odbił w prawo do wąskiego przesmyku pomiędzy budynkami. I dalej na wprost, usłyszał jeszcze niezbyt ładne przekleństwo z ust mężczyzny i zdawało mu się, iż zdążył rozeznać się w sytuacji zanim dotarł na miejsce, a jego przypuszczenia się potwierdziły.
Kakashi zatrzymał się gwałtownie, szybko rozeznając się w sytuacji. Dwóch mężczyzn, dużo starszych od niego, trzymało małą, różowowłosą dziewczynkę w niezbyt uprzejmy sposób. Zapewne nie byli jej rodziną.
- Jako członek oddziału ANBU, nakazuję wam puścić tę dziewczynkę - rozkazał, na co dwójka mężczyzn parsknęła śmiechem.
- Spadaj, dzieciaku. Idź pobawić się w piaskownicy.
Kakashi zmarszczył brwi, po czym spojrzał na przerażoną dziewczynkę w mocnym uścisku dwóch mężczyzn, na której rączkach aż odcisnęły się białe ślady.
- Ej, a może zmusimy jego, żeby zabawił się z małą - rzucił drugi, za co ten pierwszy zdzielił go w łeb.
Nie było czasu do namysłu, ewidentnie chcieli jej zrobić krzywdę. I to najgorszą z możliwych, pomyślał z obrzydzeniem Kakashi.
Jeden z mężczyzn ruszył w jego stronę, podczas gdy drugi pociągnął małą za sobą, która odwróciła się z przerażeniem malującym się na jej delikatnej buźce, patrzącej na niego z nadzieją.
Kakashi odetchnął, nim uderzył przeciwnika tak mocno, że ten padł na ziemię nieprzytomny, a chłopak, wykonawszy uprzednio pieczęć, przywołał coś na kształt trumny, która do połowy uwięziła jednego z oprawców, tak by nie mógł się wydostać. A następnie Kakashi popędził na ratunek dziewczynce.
Dopadł ich za kolejnym zakrętem. Był rozpędzony tak mocno, że dosłownie wyrwał małą mężczyźnie z rąk.
- Ej! Czekaj, gnojku! Nie zepsujesz mi zabawy! - ryknął za nim.
Jednak Kakashi go nie usłyszał, gdyż zdążył już odbiec na bezpieczną odległość z maleńką w swoich ramionach. Postawił ją na ziemi, by zawiązać kolejną pieczęć i drugiego mężczyznę również uwięzić pod zwałami ziemi, ale kiedy jego pułapka popędziła naprzód, nigdzie się nie zatrzymując, Kakashi zauważył iż tamten zwiał.
- Cholera - syknął, a potem poczuł jak mała rączka chwyta go za dłoń.
Otworzył szeroko swoje ciemne oko, gdy przypomniał sobie o małej, która wciąż trwała u jego boku.
- Wybacz - rzucił szybko, zdając sobie sprawę, że przeklął przy dziecku.
Zastanawiał się, co zrobić. Oprócz zgłoszenia sprawy Hokage, ale bił się również z myślami, czy nie wymierzyć sprawiedliwości na własną rękę, choć sądził, iż przebicie tych mężczyzn chidori nie byłoby adekwatną karą do zarzucanych im czynów. Zamierzali zgwałcić maleńką, niewinną dziewczynkę. To musiało się dla nich skończyć tragicznie.
Kakashi ukucnął przed nią tak, że ich wzrok znajdował się mniej więcej na tym samym poziomie.
- Jak masz na imię?
- Sakura - odpowiedziała cicho, przycisnąwszy piąstki do policzków.
Kakashi zauważył ciemniejące plamy w miejscach, gdzie te szumowiny ją ściskały. Zrobiło mu się jej szkoda, ale nie wiedział jak postępować w małymi dziećmi, gdyż nie był zbyt uczuciowym typem.
- A ja jestem Kakashi - odpowiedział, kładąc dłoń na jej ramieniu.
Sakura nawet się nie wzdrygnęła.
- Dziękuję - powiedziała cichutko, zerkając w stronę uliczki, w której zniknął drugi z oprawców.
Kakashi delikatnie dotknął dłonią jej policzka, by skupić jej uwagę z powrotem na sobie.
- Nimi się nie przejmuj, już ja się nimi zajmę - obiecał Kakashi i szybko przywołał Pakkuna wraz z całą zgrają innych psów, którym powierzył zadanie wytropienia zbiegłego oprawcy i przytrzymania go, dopóki nie dotrze na miejsce z większą grupą ninja.
Sakura wpatrywała się w Pakkuna, gdy ją obwąchiwał i zachichotała, gdy jego wilgotny nos ją połaskotał.
Kakashi ponownie położył dłoń na jej ramieniu, gdy psy ruszyły w pościg.
- Sakura-chan, gdzie są twoi rodzice? - spytał Kakashi, przyglądając się uważnie jej reakcji.
Jej dolna warga zadrżała, a on poczuł jak przerażenie ogarnia całe jego ciało. Oby tylko nie zaczęła płakać.
- Dobrze, już dobrze. - Pogłaskał ją po włosach uspokajająco. - Znajdziemy twoich rodziców. Zapewne się zgubiłaś, tak?
Skinęła głową.
Dla siedemnastolatka zajmowanie się małymi dziećmi raczej nie było chlebem powszednim. A biorąc pod uwagę fakt, iż był członkiem ANBU, logiczne, że nie miał zadatków na opiekunkę do dzieci.
- Dobra, to najpierw poszukamy twoich rodziców, a potem ja zajmę się tamtymi... niedobrymi panami - mruknął, wstając.
Sakura wyciągnęła w jego stronę rączki, więc Kakashi nie mógł zrobić nic innego jak po prostu wziąć ją na ręce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top