Nie wrócę już

Oczy wciąż załzawione,
Wyczekują wciąż powrotu twojego
Gdzieś byłeś mój ukochany?
Gdzie jesteś teraz mój drogi?
Czy wciąż jesteś?

Co noc, wiatr śpiewa mi tą samą pieśń
O cnocie cierpliwości
O nagrodzie wytrwałości
O powrocie tego co najważniejsza
Czemuż jednak, nic z tego się nie spełnia?

Nie ma cię już tak długo,
Wyruszyłeś jednego dnia, wraz z wschodem jasnego słońca
Zostawiając jedynie list na stole
List już teraz wyblakły

Przestałam już słuchać pieśni wiatru za frontu
Zamilkła sama z siebie, głos straciła
W mroku teraz błądzę
Nie wiedząc czy czekać czy szukać
Zostać czy iść, odpowiedzi brak

Wszak obiecałeś, że wrócisz nim rok upłynie z wolna
Minął już jednak sierpień kolejny, a wiadomości wciąż brak
Niczym kamień w wodę zapadłeś się
Na wpół umarłym, na wpół żywym się stałeś...

Wreszcie, kiedy to znów zbliżają się kolejne święta
Nadchodzi żołnierzy, mundur zniszczony, wciąż jednak podobny do twojego
Twarz jednak nie taka sama,
Mina smętna, oczy zaś pełne tragedii i rozpaczy
Jak gdyby mimo młodego wieku, widziały więcej niż powinny
Jak gdyby przeżyły więcej niż powinny

W dłoni zaś kopertę trzyma
Stara podniszczona trochę, list jednak wciąż czytelny
Krotki i a jakże prawdziwy
Słów nie chciałeś marnować,
Na ostatnie twe słowa
Nie wrócę już

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top