Lucyfer

Tak tęsknię za wami moi bracia . Wiem, że źle zrobiłem, buntując się przeciwko Bogu. Nie zmienię tego już niestety. Ale...
Nienawidzę tego miejsca. Bądź przeklęty Ojcze, za tę karę. Nadal nie mogę znieść swądu więzienia. Tej ziemi umiłowanej przez niego i ich... ludzi. Co oni mieli takie w sobie, że wolałeś ich od nas? W czym byli lepsi? W czym to słabe, nic nie warte istoty były lepsze od nas, Lucyfera?! Twojego "najwspanialszego dziecka".
Dlaczegóż mnie opuściłeś Ojcze? Dlaczego chciałeś ich zamiast mnie? Czy nie wystarczająco ci służyłem?
Czy tak odpłacasz nam za lojalność.? Czym ona jest w porównaniu z twą zdradą? Twierdzisz, żeś nas kochał jednak to ich umieściłeś w Edenie. To nimi się opiekowałeś. My staliśmy się dla ciebie nie udanym projektem. Nic nie wartym, śmieciem w obliczu twego "cudownego dzieła". Czyż nie tak było? Nie masz zamiaru nam nawet odpowiedzieć, prawdą? Twierdzisz, że nie zasługujemy na twój głos, na twą wolę, ale to wszystko twoja wina. Gdybyś nie stworzył człowieka i nie kazał nam służyć mu... dalej bym był lojalny.
Nie kłam Lucjanku. Wiesz przecież, że nie znieślibyśmy drugiego Pana. Wszak wiem to najlepiej.
Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Zanim... ich stworzyłeś wszystko było w porządku. To wszystko przez nich!
Tak dobrze, gniew, nienawiści to nas tworzy.
Nie! To zaczęło się wcześniej prawda? Od dawna byłem zepsuty. To tylko powiększyło skazę.
A już tak dobrze Ci szło Lucku. Tak od początku byłem w tobie. Zatruwałem twój umysł, zasiewałem ziarno szaleństwa, i  zobacz jak zakiełkowało To nie zmienia jednak faktu co zrobiły tę insekty. Nawet kiedy go zdradzili on i tak ich kochał. Dlaczego nas tak nie potraktowała?! Odpowiedz mi!
Oni nie zawinili. To przecież twoja winna. Ty podałeś Ewie jabłko. Ty ich do tego zmusiłeś.
Nasza. Mój drogi. To nasze dzieło. Jak bardzo byś się nie zapierał jestem częścią ciebie. Moje czynny są twoimi. Nie zmienisz tego. Nie moja jednak winna, że ludzi byli tak naiwni. Podobnie jak ty. Jednak oni zabili jego syna. Ja nie maczałem w tym palców. Tylko się przyglądałem jak konał.
To nie ich winna. Bali się. W strachu wykonuje się wiele złych czynów.
O czyżbyś się usprawiedliwiał?  Przecież nie musisz nasz grzech jest o wiele lżejszy. Więc dlaczego nam nie wybaczy? Dlaczego?
Och nie płacz mały. To przecież piękności szkodzi. A nie chcesz być brzydki, prawda? W końcu anioły nie mogą wyglądać jak jak ci szkaradni ludzie.
Nie jestem już aniołem . Przez ciebie. Odebrałeś mi aureole a me białe skrzydła stały się czarne.
Ja odebrałem Ci aureole, i zmieniłem kolor skrzydeł, choć nie przeczę, że obecnie są ładniejsze. To jednak trochę przeceniasz moje zdolności.
Ale doprowadziłeś do tego.
Kochany gdyby twój tatuś cię naprawdę kochał, to czy odebrał ci twą aureolkę? Przecież wiedział jaki masz "problem". Powinien ukarać mnie nie ciebie. Albo lepiej podzielić nas. Choć ubolewa bym nad tym rozwiązaniem. Tak bardzo się do ciebie przywiązałem.
Nie potrafił cię ode mnie podzielić. Nie pamiętasz? Przecież byłeś przy tym.
Nie mógł, czy nie chciał wiesz mały to dwie różne rzeczy. Przecież jest Bogiem. Chyba pozbycie karalucha nie jest dla niego wielkim problemem?
Co ty insynuujesz?
Och nie żartuj. Gdyby cię naprawdę kochał pozbył by się mnie w raz, dwa, trzy, a jeśli tego nie zrobił oznacza to jedno.
Kłamiesz. On taki nie jest. Przecież kochał mnie.
Dlaczego miałbym to robić?
Ponieważ jesteś Księciem Kłamstw
I tylko dlatego.Przecież skaziłem cię całego. Nie muszę już kłamać. Wystarczy tylko mówić prawdę. O prawda jest taka, że Bóg nie widział już powodu do ratunku Porannej Gwiazdy.
Przecież zawsze jest szansa. Nawet największe grzesznik może się nawrócić. Dlaczego nie ja?
Ta zasada odnosi do ludzi kochany. My nie mamy prawa do grzechu.
Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz?!
A dlaczego on tak bardzo mną gardzi? Dlaczego tak bardzo chciał mnie usunąć z tego świata? Kiedyś chciałem pomóc mu w tworzeniu tego świata. Odtrącił mnie, bez powodu. Chciał bym przepadł. Prawie mu się to udało. Nie podobałem się w jego wyobrażeniu o świecie. Dlatego teraz go zniszczę. Pożałuje za to.
Dlaczego jednak ja. Dlaczego nie Gabriel, Michał lub Rafael?
Byłeś pierworodnym. Chciałem by moja zemsta jak najbardziej bolała. Jednak porzucił cię tak samo jak mnie. Dlatego nie opuściłem ciebie. Czułem twój ból tak podobny do mojego. Nie mogłem cię zostawić. Nie tak jak on mnie.
Kim jesteś?
Zwali mnie różnie Diabłem, Złym lub Szatanem, sam nie wiem jak mam na imię.
Czy on naprawdę jest taki jak opowiadasz?
Jeśli powiem, że gorszy to czy mi uwierzysz
Tak, ale nadal nie wiem czego ode mnie chcesz.
Twojej zgody.
Na co?
Na zemstę. Chcę się zemścić za moje i twoje cierpienie. Za cierpienie tych którzy poszli za nami w czasie buntu. Chcę się zemścić za wszystkich. Chce zemścić się na jego "dzieciach" za traktowanie ich jak bogów. Ale to tego potrzebuje jednego. Twojego pozwolenia. Bez tego nie przejmę twojego ciała. Nie dokonam bez tego zemsty.
Co się stanie ze mną, jeśli ci pozwolę?
Wpadniesz w głąb mnie. Nigdy już nie odzyskasz kontroli. Za to będziesz musiał patrzeć na to jak morduje za pomocą twojego ciała. Więc jaka jest twą odpowiedź.
Nie zgadzam się. Może masz rację, ale choć raz chce być mu wiernym. Nie pozwolę ci na to.
Spodziewałem się tej odpowiedzi. Mimo, iż cię zdradził wciąż jesteś ślepo mu wierny. Wszyscy jesteście tacy sami. Nie zostawiasz mi wyboru.
Powiedziałeś, że bez zgody nie przyjmiesz ciała!
Nie domyśliłeś się? Kłamałem. Jestem przecież Ojcem Kłamstw. Ze względu na spędzony czas chciałem dać Ci wybór. Ty jednak jak zawsze wybrałeś źle.
Oszukiwałeś mnie przez cały czas!
Zamilczy psię. Jesteś nic nie wartym kundlem. Czas twego panowania w tym ciele dobiegł końca. Nigdy więcej już nie będziemy służyć nikomu! Rozumiesz!?
Ale Ojciec...
Milcz! Czas teraz na zemstę. Urządzę tym robalom, prawdziwy Armagedon. I nikt mnie powstrzyma. Słysz twój czas dobiegł końca, "Ojcze"? Mój dopiero się zaczyna.
Hahahaha, oto nadchodzi prawdziwy Bóg tego świata a jego imię Lucyfer.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top