Emily
Wpatrywali się w nią. Oskarżali, nie mówili tego w prost, ale to było wyczuwalne. Ona to czuła, ale nie mogła nic z tym zrobić. W końcu nie mogła się ich pozbyć, prawda?
Zawsze była inna, od najmłodszych lat. Zawsze o coś ją oskarżali. Pierw śmierć jej ojca, w niewyjaśnionych okolicznościach. Ludzie szeptali, że to ona go zabiła, ale to nie prawda. Ona nigdy by tego nie zrobiła, to wszystko Emily. Chciała jej dobra, tylko, że ''jej dobro'' ma dla niej trochę inne znaczenia.
Emily była z nią od zawsze. Praktycznie od urodzenia. Nikt jednak po za nią jej nie widział. Często gdy z nią rozmawiała, ludzie dziwnie na nią patrzyli. Zastanawiała się dlaczego? Czemu jej nie widzą?
Emily zawsze pocieszała ją, po tym jak inni oskarżali lub krzyczeli na dziewczynkę. Była jej za to wdzięczna. Zastanawiała się tylko dlaczego zawsze potem przyjaciółka znikała, by wrócić potem całą brudną. Musiała mieć kontakt z czymś co strasznie brudzi, ale ona nie wiedziała z czym. Nie pytała. Przecież ona nie zrobiła by niczego złego.
Kiedy była młodsza spytała Emily, dlaczego ludzie oskarżają o różne straszne rzeczy, jakie im się przydarzają. Przecież ona nie mogła za nie odpowiadać. To tylko zwykłe złe zdarzenia. Nikt na nie, nie ma wpływu. Jej odpowiedz ją zastanowiła.
Mówiła, że ludzie lubią sobie wmawiać, że to co im się przydarza ma jakiś powód, że spotyka ich coś złego przez kogoś. Nie mogę zaakceptować tego, że świat nie jest czarno-biały, że raz się jest na górze a zaraz potem można być na dolę. Lubią mieć kogoś kogo mogą o to oskarżyć, wtedy świat wydaje im się lepszy.
Dziewczynka przy różnych oskarżeniach, przypomina sobie te słowa i choć bardzo się starała, nie mogła znaleźć w nich pocieszenia. Nie mogła zrozumieć dlaczego ją nienawidzą. Przecież była niewinna. Nigdy nikogo nie skrzywdziła... do czasu.
Pewnego dnia kiedy siedziała na dachu domu, przyszła grupa miejscowych dzieci. Nigdy nie podchodził do niej tak blisko, więc z zainteresowaniem im się przyglądała. Jeden z nich postanowił rzucać w nią kamieniami. Potem dołączyli kolejni. Dziewczyna wołała Emily, ale tej nigdzie nie było.
Kiedy dzieci skończyły się nad nią pastwić, ranna dziewczyna poszła nad strumień.
W odbiciu wody zobaczyła, słaba, zakrwawione dziecko i siebie pochylającą się nad nim. Potem upadła, ostatnie co pamiętała to słowa będzie dobrze.
Następnego dnia obudziła się znowu przy strumyku. Nic nie pamiętała. Zobaczyła, że jest cała zakrwawiona. Powoli ruszyła do wioski, wypatrując Emily.
Wszyscy byli martwi. Wszędzie były zwęglone ciała. Domy były spalone, gdzie nie gdzie jeszcze dogasał ogień. Na środku wioski stało sześć pali, na które nabito dzieci. Dzieci które wczoraj ja skrzywdziły, ale ona nie mogła tego zrobić. Przecież tego nie pamięta.
Wtedy pojawiła się Emily.
- Już nigdy cię nie skrzywdzą.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Skrzywdzili cię, musieli za to zapłacić. Oni wszyscy cię skrzywdzili. Teraz nigdy tego nie zrobią.
Odsunęłaś się od niej na bezpieczną odległość. To nie była Emily jaką znałaś. Ona była dobra. Ona nigdy by tego nie zrobiła. Nigdy.
- Dlaczego się odsunęłaś? Nie kochasz mnie już? Po tym co dla ciebie zrobiłam. Zepsuli cię. Zepsuli mnie, ale nie martw się może jeszcze da się nas naprawić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top