EFEKT LUMIERE

Opowiadanie @PisarskiWatt09 na konkurs "Obrazy słowem malowane" - inspirowane obrazem Vincenta van Gogha "Taras kawiarni w nocy" -  zdobył zaszczytne trzecie miejsce :) 

[Krótki opis]

Wakacyjna przygoda zazwyczaj kojarzy się z letnim romansem bez zobowiązań, ale w magicznej kawiarni nasz bohater odkrywa coś ważniejszego niż przelotna miłostka, której wcale nie szukał. W otoczeniu muzyki i rodzinnej atmosfery mężczyzna znajduje nie tylko inspirację, lecz także prawdziwą ... przyjaźń. Jego podróż przez sztukę splata się w niezwykłe chwile refleksji i odkryć. Czy zmienią jego życie i sposób postrzegania świata?

"Arles, Francja, 15.07.2024

Droga Sophie, nigdy nie byłem obieżyświatem, ale podoba mi się tutaj. Chyba zwiedzaliśmy Arles z rodzicami, pamięć płata mi już figle. Lazurowe Wybrzeże zachwyca ciepłym klimatem i zapierającymi dech w piersiach krajobrazami. Nie wyróżniam się w tłumie roześmianych turystów, podwyższam im tylko średnią wieku. Dla odmiany postanowiłem napisać do Ciebie siostrzyczko tradycyjny list, chociaż nawet nasze pokolenie tego już nie robi. Pragnę przez chwilę poczuć się jak Vincent. Odetchnąć pełną piersią, odpocząć w samotności, naładować baterie i może ... znaleźć w końcu tę upragnioną wenę..."

Lipcowy wieczór przyniósł lekkie ochłodzenie, co po upalnym dniu na południu Francji wydawało się zbawieniem. Mężczyzna odpoczywał w jednym z zewnętrznych ogródków, oczywiście nie w tej kafejce osławionej obrazem Mistrza, ale nieopodal. Podmuchy wiatru rozwiewały srebrne włosy Kamila, a Place du Forum zalewały promienie zachodzącego słońca. Pomyślał, że właśnie takimi widokami karmił duszę niejeden artysta, więc szybko zamówił lody i kawę. Jaka cholera podkusiła go do wyjazdu na wycieczkę w samym środku lata? Nie wiedział, ale podejrzewał młodszą siostrę, którą tak skrzętnie informował o każdym swoim kroku.

Odłożył długopis i notatnik, po czym z ciekawością przesuwał wzrok, chcąc zapamiętać każdy szczegół w polu widzenia. Kawiarnia tętniła życiem, pozostali goście rozmawiali, śmiali się i cieszyli chwilą. Obok niego na stoliku leżał telefon i tablet graficzny, nie miał jednak ochoty na żadną z aktywności, które mogłyby zaoferować. Zwykle samotność mu nie przeszkadzała, wręcz do niej dążył, ale w tamtym momencie poczuł się dziwnie odrealniony, jakby był tylko obserwatorem. Zmrużył oczy zaskoczony intensywnymi jaskrawymi odcieniami żółci, oranżu oraz czerwieni. Ludzie zaczęli rozmazywać się i znikać, aż został tylko on, puste krzesła, śpiące kamienice i niebo pełne migoczących gwiazd.

Dźwięki rozmów i stukot filiżanek dochodziły do niego z oddali, dzięki temu mógł usłyszeć cichy szelest. Ktoś skradał się niepostrzeżenie, zupełnie jakby stąpał po krawężniku na granicy snu i jawy. Spojrzał w dół. Zobaczył rudego kota, który z gracją wspiął się na jego kolana i wygodnie ułożył na białych spodniach. Palce mężczyzny zanurzyły się w miękkim futrze, chłonąc wibrujące drgania cichego mruczenia.

— Podobno w nocy wszystkie koty są czarne — wyszeptał.

— Z wyjątkiem rudych — usłyszał w odpowiedzi.

Pomiędzy senne, miarowe oddechy wkradał się powoli delikatny dźwięk skrzypiec. W chwili, gdy podniósł wzrok, by znaleźć źródło muzyki, poczuł na swoim ramieniu dotyk.

— Przepraszam Pana, czy wszystko w porządku? — Silna dłoń wyrwała go z krainy marzeń.

— Tak, jest OK — powiedział i potwierdził swoje słowa uniesionym kciukiem. — Tylko się zamyśliłem.

Stał przed nim wysoki brunet w średnim wieku, ubrany w białą koszulę i czarne spodnie.

— Czy Lumière Panu przeszkadza? Mogę go przepędzić — zaproponował, wskazując na kota.

— Lumière? Nie, niech zostanie. Lubię koty ... — powiedział Kamil, mrugając nerwowo. Znowu był w kawiarni pełnej ludzi. — Ale powinien nazywać się Vincent! — zażartował.

— Tu co drugi burek ma tak na imię. Zazwyczaj nazywamy go Rudą Małpą. Pan pozwoli, że się przedstawię Auguste Deschamps, właściciel kawiarni. Dzisiaj Anna zabawia gości swoją grą na skrzypcach, brakuje nam obsługi, więc osobiście zaproponuję Panu coś z naszego menu.

— Kamil Zalewski, grafik poszukujący inspiracji. Bardzo mi miło. Przepraszam, ale nie mogę wstać i przedstawić się, kot na mnie leży.

Auguste roześmiał się szczerze, jakby rozumieli się bez słów, po czym mrugnął okiem i wrócił do swoich obowiązków.

Kamil przyglądał się młodej kobiecie w czarnej sukience, siedzącej na uboczu. To jej muzyka wprowadziła go w jakiś dziwny trans. Grała, przymykając oczy. Melancholijna i pełna emocji melodia, zdawała się płynąć pomiędzy stolikami, nie zważając na panujący gwar. Mężczyzna poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Wiedział, że to właśnie ta chwila może stać się inspiracją, której tak bardzo potrzebował. Nie piękne widoki, tylko coś niewidzialnego dla oczu, co poruszało inne zmysły.

Kiedy Anna skończyła grać, było już późno, goście powoli się rozchodzili. Podszedł, a rudy kot podążył za nim krok w krok.

— Anno, Pani muzyka jest niesamowita. Nigdy nie słyszałem nic tak poruszającego.

Kobieta podziękowała za komplement i zaprosiła go do swojego stolika, a po chwili dosiadł się do nich poznany wcześniej właściciel.

— Dziękuję — roześmiała się. — Taka z nas właśnie artystyczna rodzina. Tata jest wirtuozem pysznej kawy, ja studiuję literaturoznawstwo, ale na skrzypcach gram od dziecka. Muzyka była od zawsze naszym sposobem na życie.

— W Arles jesteśmy z tego znani. A ty? Sądząc po akcencie, masz polskie korzenie. Czym się aktualnie zajmujesz? Wspomniałeś, że jesteś grafikiem? — zapytał wprost Auguste. Wyglądał na zainteresowanego dalszą opowieścią, pomimo późnej pory.

— Skąd wiedziałeś?! Tworzę komiksy, ale ostatnio czuję się jak chomik w kołowrotku. Przepraszam za porównanie. Przyjechałem tutaj, bo się wypaliłem. Ciągła praca, wyścig szczurów, miałem już wszystkiego dosyć. Tutaj jest inaczej ... — zawiesił tajemniczo głos i zakreślił ramieniem szeroki gest. — Magicznie. Ekspresyjnie. Inspirująco.

— Nie wyglądasz jak chomik ani szczur, raczej jak dinozaur — prychnął wesoło Auguste, a Anna zachichotała.

— Może to się zmieni dzięki wam i temu małemu rudzielcowi. Mam na myśli wenę twórczą, a nie mój wygląd — Kamil spojrzał na zwiniętego w kłębek, mruczącego kota, a gwiazdy nad ich głowami były świadkami rodzącej się przyjaźni.

"Arles, Francja, 22.07.2024

Droga Siostrzyczko, mam wreszcie czas dokończyć list. Znalazłem tu nie tylko inspirację, ale i wspaniałych ludzi. Anna jest skrzypaczką, jej ojciec prowadzi kawiarnię. Lumière to nasz mały, rudy drapieżnik, który przynosi wyciszenie, a czasem i myszy. Dlaczego nigdy w dzieciństwie nie mieliśmy kota?! Myślę, że spokojnie mogę nazwać całą trójkę moimi nowymi przyjaciółmi. Wspólnie stworzyliśmy komiks, który opowiada o naszym spotkaniu. Anna skomponowała muzykę, a Auguste ma cięty dowcip, więc pomógł mi napisać świetne dialogi. Oryginał naszego dzieła wisi w ramkach na ścianie, na honorowym miejscu. Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzisz Arles i poczujesz magię tego miejsca. W międzyczasie podeślę ci oczywiście filmik. Nie żyjemy przecież w średniowieczu.

Pozdrawiam i ściskam, Kamil."

Tekst powstał na potrzeby konkursu "Obrazy słowem malowane" organizowanego przez  @PisarskiWatt09 jest inspirowany obrazem "Taras kawiarni w nocy" [Vincent van Gogh] oraz listami Artysty do siostry Willeminy. Słowo "Lumière" po francusku oznacza "światło". W literaturze lub sztuce termin ten może odnosić się do efektu światła, lub oświetlenia, które jest kluczowe dla nastroju, atmosfery lub interpretacji danej sceny. Tytuł: "Efekt Lumière" luźno nawiązuje do pionierów kinematografii, jest grą słów w odniesieniu do imienia kota, dzięki któremu artysta doznał olśnienia ;)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top