Śnięta Zemsta
Ten tekst napisałam w ramach konkursu na Kanal-Informacyjny na Discordzie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo stety-niestety wygrałam walkowerem, więc... zdecydujcie, czy ten tekst w ogóle jest coś warty.
Zawarta w dwóch krótkich aktach, nie fikcja, lecz opowieść na faktach.
AKT I
SCENA I
Na Biegunie Południowym wszędzie cicho, zero ducha, na Północnym za to gwarno, wokół chaos, zawierucha. Wszystkie elfy – małe, duże – zapieprzają w pocie czoła, nawet nikt się nie przejmuje – po warsztacie lata pszczoła. Za to Śnięty, ten gagatek, za nic ma swych pracowników, siedzi w biurze, myszką szuka w komputerze niecnych plików.
ŚNIĘTY
Niech no ja się tobie przyjrzę,
oj, niegrzeczna z ciebie laska...
Niech no jeszcze prędko wyjrzę
(Śnięty wstaje, przez okno wygląda, do biurka wraca)
Gdzieś tu stała wódka Saska...
(Wchodzi Elfica Basia, przynosi listy, taka jej praca)
BASIA
Mikołaju, stos rachunków!
Nic tu nie jest popłacone,
Szafki tylko pełne trunków...
ŚNIĘTY
Basia idzie w swoją stronę!
To nie elfów jest interes,
jak się kręci mój.
Niech no Basia zaraz sprawdzi,
czy już pełny wór.
BASIA
Mikołaj o prezenty pyta,
czy o niegrzecznych listę znów?
ŚNIĘTY
O co pyta, o to pyta,
niech Basia pocałuje rów.
(Elfica Basia zmieszana cała, nie spodziewała się teraz tej propozycji, lecz pracy stracić nie chciała, ustawiła się w odpowiedniej pozycji)
BASIA
Królu Bieguna,
ja sekretarką być lubię,
od króla bije łuna,
ŚNIĘTY
Sekretarka, co nic nie rozumie!
Wstawaj, Baśka, żartowałem,
na nic cię nie namawiałem.
Jeszcze przyjdzie na cię czas.
BASIA
A więc co? Nie będzie nas?
ŚNIĘTY
Będzie, będzie, toć nie teraz,
Mikołajowa coś podejrzewa,
Myśmy nawet nie spróbowali raz,
Trzeba po robocie gdzieś między drzewa
Pójść i oddać się rozpuście...
BASIA
Czy Mikołaj wtedy mnie po biuście...
ŚNIĘTY
Nie kończ, Baśka, idź stąd prędzej
Zanim żonka tu przybędzie
I żadnych flirtów przy mnie więcej
Bo inaczej kara będzie...
Nie dla ciebie, ale dla mnie,
Mikołajowa z torbami puści
i złota robota mi zginie.
BASIA
A jużci!
Milczeć będę jak grób.
ŚNIĘTY
No idź tam, diabelska elfico,
rób, rób, rób.
Niech no tu nie świeci twe lico.
BASIA
Byle Mikołaj zostawił moje stanowisko,
od tego wszak zależy wszystko,
mam chorą babkę, na Parkinsona...
(I gdy już tak się rozżaliła ona, Śnięty do reklamówki butelki po wódce spakował, po czym Elficy Basi to ofiarował)
ŚNIĘTY
Wynieś czym prędzej dowody
I spieprzaj stąd!
Nie zaprzątaj mi głowy.
(Basia wychodzi krokiem nieco chwiejnym, w pracowni ją zauważono, w końcu jest czas przerwy)
SCENA II
Wszyscy pracownicy wokół się zebrali, kanapki i termosy ze swych toreb wyjęli, lecz widząc elfkę Basię, zaraz je pochowali i tak marudzić na pracodawcę poczęli:
ELF 1
Ten łachudra Śnięty
nas wszystkich wykorzystuje!
ELF 2
O losie niepojęty!
TYCIO
Zaraz ja go naprostuję!
(Elf Tycjan, Tyciem przez większość zwany, choć najmniejszy ze wszystkich, był niezwykle szanowany. Wpadł mu niezły do głowy plan)
TYCIO
Czy my niewolnicy, a on nasz pan?
Nie! Więc przeciwstawić się mu musimy,
Inaczej do następnej nie przetrwamy zimy.
Trzeba by drań przestrzegał naszych praw!
(Warsztat rozbrzmiał dźwiękiem braw)
ELF 1
Tylko jak my to zrobimy?
Przecież on władzę,
a my swoje rodziny...
TYCIO
Zaraz na to wam poradzę!
Śnięty bez nas nic nie warty,
Te zabawki, lalki, karty...
Jak produkcja nagle stanie,
To się grubas opamięta,
Walnie się w tę głupią banię
I nas wreszcie popamięta!
Bez prezentów świąt nie będzie,
I już jego w tym jest głowa,
Żeby nie tkwić dalej w błędzie,
Wtedy ważmy jego słowa.
Niech obieca wyższe pensje
I niech słów lepiej dotrzyma,
Bo za puste swoje kwestie
Jeszcze gorszy los otrzyma.
ELF 2
Co więc mówisz, Tyciu?
Gbura posadzimy w kiciu?
TYCIO
Jeszcze lepiej, moi drodzy,
tak gdzieś około północy
przerwiemy wnet wszystkie prace
i strajk – by mieć lepsze płace!
Wtedy też Mikołajowa
z wizytą na warsztat wpada.
ELF 1
No i mamy tego gnoja!
ELF 2
Baba jego nad nim włada,
Jak zagrozi mu rozwodem,
Mikuś wtedy miękka fajka.
TYCIO
Będzie albo więc powodem
I skończy się jego bajka,
Albo zapłaci nam grubą kasę,
Bilonów w sejfach ma całą masę.
(Wchodzi Śnięty pewnym krokiem, łypie nań pijackim okiem)
ŚNIĘTY
Do roboty skrzaty,
bo inaczej baty!
ELF 1
Pracowników bicie?
ELF 2
Niemiłe ci życie?
ŚNIĘTY
Zawrzyjcie jadaczki,
łapcie się za taczki,
za młoty i śrubokręty,
a nie stosujecie marne wykręty.
TYCIO
Przerwę przecież mamy
i z niej korzystamy.
ŚNIĘTY
Obchodzi mnie to tyle,
co was interes mój.
Więc sprawdzę za chwilę,
czy już pełny wór.
Za takie szczekanie,
mego czasu marnowanie,
Cofnę wam zapłatę
i nie będzie kasy na ratę,
na jedzenie i picie,
na dostatnie życie.
Pamiętajcie, nicponie,
żeście pod moim nadzorem,
więc żadnych przerw – o nie.
Chcę widzieć z wywalonym jęzorem
zamknięte wasze pyskate mordy,
i prezentów całe hordy.
(Elfy do pracy, a Śnięty do biura swego wraca, o mało się przy tym na ryj nie wywraca)
SCENA III
Śnięty w biurze siedzi, myszki szuka po omacku, a przy tym zawzięcie maca się po...
ŚNIĘTY
Kocham ja wszystkie kobietki,
Bo to niezłe są kokietki,
wszystkie chcę je zbałamucić...
(Potem zaczął Śnięty nucić)
Polki mają ciała jędrne,
Niemki kocham chociaż szpetne.
Angielki głowy mają w chmurze,
Szwajcarki zaś są przyduże.
A Hiszpanki gorylice,
Mają dorodne donice!
(Jak wreszcie przestał fałszować, bimbrem chciał się naszprycować)
Nie ma ani jednej flaszki,
Ni w szufladzie, ni w komodzie,
Trudno już – bez łaski,
Chociaż mnie to trochę bodzie...
Ach, ja głupi, zapomniałem!
Wszystkie butle wszak oddałem.
Żona przecież po północy wpada,
Pijanym być mi wtedy nie wypada.
Muszę więc się zadowolić,
Przestać bez sensu pitolić
I odpalić listę niegrzecznych,
Ale nie dzieci, o dlaboga!
Lecz ich mamusiek uczynnych,
Co pokazują pieroga...
SCENA IV
Tymczasem w warsztacie praca znów ruszyła, każdemu elfowi z wysiłku wyszła żyła. Jedynie ich piosnka pocieszała, co mniej więcej tak brzmiała:
ELF 1
Hej ho, hej ho...
ELF 2
Mikołaj to jest zło!
Elfy wnet ucichły, gdy Basia próg przekroczyła, z ładunkiem Śniętego się strasznie namęczyła. Jednak jak reszta, tak i ona, dosyć miała tego szefa-gamonia, butelki więc przed budynkiem rozrzuciła, co by Mikołajowa się rozzłościła.
ELF 1
Basiu nasza kochana...
ELF 2
Co ci jest?
Czemuś taka załamana?
BASIA
Jam nie smutna, a zmęczona,
wszystko przez tego demona!
Najpierw jak świnia się uchlał,
jakby nie miało być jutra,
Potem chciał mnie zmolestować,
i co, mam się ofiarować?
ELF 1
A cóż znaczył ten wór cały?
BASIA
A to... prztyczek mały.
Miałam pozbyć się wódki,
to przed warsztatem jej pełno,
takie są tego skutki,
gdy się zadziera ze mną.
Ja tej pracy potrzebuję,
ale Śnięty mną się wysługuje!
Boję się pyzatego drania,
że mnie wyrzuci bez gadania,
a moja babcia ciężko chora...
TYCIO
Pozbędziemy się potwora!
I tak strajk planujemy,
więc może zemstę podrasujemy?
BASIA
Co masz na myśli?
TYCIO
Nasz sen się ziści,
zniknie brodacz już na dobre!
ELF 2
No to rozpętamy wojnę...
TYCIO
Wręcz przeciwnie, moi mili,
Mamy chaos, mamy bunt,
potrzeba jedynie chwili
i Mikołaj – kaput!
ELF 1
Chyba go nie zabijemy?
ELF 2
Za tego dziada w więzieniu zgnijemy...
TYCIO
Nie o śmierć mi chodzi,
lecz o nauczkę skuteczną.
Czy Basia w to wchodzi?
BASIA
Czy to drogą jest konieczną?
TYCIO
Ależ tak!
No to jak?
BASIA
Przyznam, że ja jestem mściwa,
jak już pewno wiecie,
mów no, pókim nie zrzędliwa,
co to za plan będzie.
TYCIO
Basia szefa stąd wywabi,
uda, że się dobrze bawi,
a jak Mikołajowa zobaczy,
Mikołaj na się nie baczy,
wtedy wygoni niewiernego...
BASIA
A niewierną?
TYCIO
Nie dopuścimy do tego!
BASIA
Nie chcę w planie tym być bierną,
więc zrobię, co w mojej mocy.
Kiedy zacząć działać?
TYCIO
Tej nocy.
BASIA
Od nienawiści do miłości krok,
więc Śnięty tym będzie pałać,
doigra się zasrany zbok.
AKT II
SCENA I
Było już północy blisko, więc elfy rzuciły wszystko. Krzyczą hasła o równości, o dobrej płacy i godności. Wylazł aż Śnięty z biura swego, patrzy co tu nie ten-tego. Jakaś wrzawa, chaos, ryki, elfy psują jego szyki. Już nie będzie szybko, tanio...
ŚNIĘTY
Co tu się, u licha, stało?
ELF 1
Więcej kasy, dłuższe przerwy...
ELF 2
...tego domagamy się my, elfy!
ŚNIĘTY
Co to wszystko ma niby znaczyć?
Chcecie się ze Stwórcą zobaczyć?
Takie sprzedam wam zaraz bęcki,
posmakujecie sromotnej klęski.
Jazda, jazda, do roboty!
A nie wykrzykujecie głupoty!
ELF 1
Tak nam mówił każdy wuj...
ELF 2
...że Mikołaj to jest ch...
TYCIO
Ujmę to inaczej, pracodawco,
bez nas jesteś nikim,
więc spotkaj się ze Zbawcą
albo szykuj banknotów pliki.
O nic więcej nie prosimy,
na obecne warunki się nie godzimy.
ŚNIĘTY
Obchodzi mnie to tyle,
co was powinien interes mój,
sprawdzę za małą chwilę,
czy pełen prezentów jest wór.
(Śnięty do biura wraca, drzwi o mało nie zatrzaskuje, wściekły tłum elfów za to w kółko wykrzykuje:)
ELF 1
Będzie tego!
ELF 2
Sramy na Śniętego!
(Wchodzi Elfica Basia w miniówce i makijażu, chce pogadać z Tyciem o jego instruktażu.)
BASIA
Czy to na pewno właściwy strój?
TYCIO
Tak tylko prędzej będzie twój.
BASIA
I mam powiedzieć, że ja od was
i przetrzymywać jego zapędy?
Kiedy będę wiedzieć, że już czas?
TYCIO
Ktoś może zapuka i wtedy,
wtedy już Basia wie, co robić.
BASIA
A jak Mikołajowa będzie chciała mnie pobić?
TYCIO
Nie dopuścimy do tego,
idź już do gabinetu jego.
Zadziałaj swym kobiecym urokiem,
niech zatrzęsie tym starym zbokiem.
(Stanęła Basia pod drzwiami i zazgrzytała zębami.)
SCENA II
U Śniętego nic prócz ciszy, tylko słychać, jak on dyszy. W pustkę się Mikołaj gapi, bo by się, cholera, napił.
ŚNIĘTY
Elfy, te zawszone robaki,
te małe, niewdzięczne łajdaki,
Od stuleci to sługusy,
teraz chcą jakieś bonusy!
Chyba im się coś pomerdało,
z dobrobytu w łbach poprzewracało!
Za niedługo ma przyjść żona,
nie będzie zadowolona,
a to przecież ona rządzi,
bo to wszak jej są włości.
Jej ojczulek, też Mikołaj,
Boże ty tam go uchowaj,
kiedyś on prowadził biznes,
teraz córka – to dziedziczne,
ale że ja sprytny jestem,
to oczarowałem gestem,
potem mocno rozkochałem,
a na koniec się z nią pobrałem.
Cwaniackim oto sposobem,
uzyskałem tę robotę.
Żona listy dzieci zbiera,
radość przy tym ją rozpiera,
a ja siedzę na Biegunie,
no bo w sumie tyle umiem,
no i tutaj nadzoruję.
Lecz jak żonę rozczaruję,
to mi inną da posadę,
nie wiem, czy dam sobie radę...
(Wtem rozlega się pukanie)
To na moje zmordowanie...
Proszę wejść!
BASIA
To ja. Cześć!
W imieniu elfów występuję...
ŚNIĘTY
A czy ja Basię o to wypytuję?
(Za Basią do biura się wepchał Czerwononosy, miał jeszcze w pysku dwa siana kłosy. Nie dał Basi mówić, a sam zaczął pluć:)
RUDOLF
Renifer to tak jak ludź!
Elfy krzyczą, to my też,
chcemy więcej siana, wiesz?
ŚNIĘTY
W magazynie mamy owies,
jak go chcesz, to tylko powiedz.
RUDOLF
Nie no, jesteś śmieszny facet,
nam przecież chodzi o kasę!
ŚNIĘTY
Przecież wy nie zarabiacie!
RUDOLF
No i w tym jest sęk, bracie.
Chcemy mieć własne budżety
na kasyna i kobiety.
Wiemy, że sam tak sobie żyjesz.
ŚNIĘTY
Wyjdź stąd, pókim spokojny...
RUDOLF
Przed nami nic nie ukryjesz.
Nie wszczynaj więc i z nami wojny,
mamy z GPS-a info,
gdzie saniami nocą zimną
fruwa się i kasę traci.
Jak nie wierzysz, spytaj mych braci.
ŚNIĘTY
Dosyć tego, spieprzaj dziadu!
RUDOLF
Ooo, kolego, renifera szanuj!
Nie chcesz z nami interesu,
nie naprawisz więc biznesu.
Szefowa się dowie,
wścieknie się i powie,
że nic tu po tobie.
ŚNIĘTY
Nie pozwalaj sobie!
RUDOLF
Dobra, to ja wyjdę.
Od szefowej ofertę przyjmę,
ona nas jak śmieci nie potraktuje.
ŚNIĘTY
Myślisz, że ja się tym przejmuję?
(Rudolf wyszedł, drzwiami trzasnął, a przy tym omal ze złości nie wrzasnął.)
BASIA
Mikołaju, ja w nieco innej sprawie...
ŚNIĘTY
To ty nie o pracowniczym prawie?
BASIA
Oni mnie wysłali, żebym tu w ich imieniu,
ale to nie leży na moim sumieniu,
Mam do Śniętego sprawę o nieco innej wadze.
ŚNIĘTY
I co ja niby na to poradzę?
BASIA
Mówił Śnięty o mnie i o swoim rowie...
ŚNIĘTY
A co tak Basia mnie pilnuje przy każdym słowie?
Przecież mówiłem, że żartowałem,
Na nic cię przecież nie namawiałem.
Zresztą, to nie jest dobry czas...
BASIA
Więc co? Nie będzie nas?
ŚNIĘTY
Przecież zaraz tu będzie żona!
BASIA
Oj, ja nie przekazałam telegramu,
pisała, że wizyta przełożona.
ŚNIĘTY
Było tak od razu!
Wobec tego niech Basia się rozbiera.
BASIA
Ach, jak się Śnięty od razu dobiera!
ŚNIĘTY
Nie gadaj, Baśka, i pokazuj biust!
BASIA
Mikołaj ma niezły gust!
SCENA III
Do warsztatu wdarł się chłód, za damskim butem stuka but. Przybyła Śniętego żona, dziś odświętnie wystrojona. Drzwi zamknęła i zamarła. Czy to jest robota czarta? Dobry humor jej uleciał, szuka tego męża-ciecia.
MIKOŁAJOWA
Gdzie on jest?
ELF 1
Kto?
MIKOŁAJOWA
Czy to jakiś test?
ELF 2
Co?
MIKOŁAJOWA
Mąż mój, pijaczyna jeden.
Gdzie się znajduje?
ELF 1
Nie jestem pewien...
ELF 2
On nas na kasę oszukuje!
MIKOŁAJOWA
Nic mi o tym nie wiadomo,
w końcu jestem tylko żoną.
Odsunęłam się od Bieguna,
co by pracę miał ten maruda.
TYCIO
Pani Mikołajowo,
wiemy, że pani tylko żoną.
Jednak prosimy, by nas wysłuchano.
MIKOŁAJOWA
Co się tu takiego stało?
Ile zarabiacie teraz?
TYCIO
Raz da dwieście, figę raz.
Wcale nam się nie przelewa,
a Mikołaj nas olewa.
Ledwie starcza na jedzenie,
cerujemy swe odzienie,
z rachunkami zalegamy,
w bankach się wciąż zadłużamy,
no a pensja nic nie rośnie.
Myśleliśmy, że przy wiośnie,
że na jesień jakaś premia,
a tu figa, serce z drewna.
Pani mąż to jest sadysta,
wyrobione godzin trzysta,
a tu zero jest zapłaty.
MIKOŁAJOWA
Nie dawał nawet na raty?
TYCIO
Marne grosze, byle harować,
a my chcemy godnie pracować.
Może by pani z nim pogadała.
Prędzej by pani się z nim dogadała.
MIKOŁAJOWA
Chętnie się z nim zaraz zobaczę.
(Wtem jej drogę zagrodziły rogacze. Na ich czele Rudolf stanął, przyniósł kartkę zapisaną całą.)
RUDOLF
Szefowo kochana,
Ta kartka zapisana...
MIKOŁAJOWA
Czymś co wiedzieć muszę?
RUDOLF
Jego wydatki w kasyno klubie...
MIKOŁAJOWA
Nie no, ja go zaraz uduszę.
Chętnie z nim o tym pomówię.
RUDOLF
Chwila, szefowo, szefowa nie rozumie...
On wszystkie oszczędności przepija,
przegrywa w karty albo na baby wydaje.
MIKOŁAJOWA
Co za chryja!!!
RUDOLF
No i przynajmniej nam się wydaje,
że też powinniśmy mieć za to zapłatę.
A nie tylko siano i w stajni wyłożoną watę.
MIKOŁAJOWA
Cóż, raz w roku przejazd robicie,
ale po całym globie,
więc zapłacę sowicie.
RUDOLF
Niech no Śnięty się o tym dowie...
MIKOŁAJOWA
A gdzie on jest? Czy ktoś mi powie?
Przed warsztatem butelek pełno,
czy coś on jeszcze ukrywa przede mną?
TYCIO
Niech ktoś trzy razy w drzwi biura zastuka,
tam jest pani zguba, co go pani tak szuka.
Siedzi razem z naszą sekretarką.
MIKOŁAJOWA
Pewno nie pochylają się nad zepsutą drukarką...
SCENA IV
Trzy razy zastukała Mikołajowa w drzwi, a gdy je otworzyła, myślała, że śni. Jej mąż nago, a elfica się ubiera, chyba zamorduje go, a na nią słów nie przebiera.
MIKOŁAJOWA
Ty ladacznico, ty wywłoko!
Wpadłaś mu pewnie w oko,
aleś głupia była jak naiwna gąska.
ŚNIĘTY
No, i do tego strasznie wąska!
A ja kocham tylko żonę,
no i jej brzuchooponę.
MIKOŁAJOWA
Zamilcz, ty durny baranie!
ŚNIĘTY
No, ale... kochanie!
Pani Mikołajowo,
moja żono, królowo,
moja najsłodsza anielico,
jak to cudownie widzieć twe lico!
MIKOŁAJOWA
Wszystko już wiem o twej miłości,
Pakuj manatki i opuszczaj me włości!
Nikogo tu nie opłacasz,
za babami się obracasz,
wydajesz w kasynie fortunę,
no i jesteś zwykłym żulem!
Tylko nie kłam, mam dowody,
renifery sporządziły...
ŚNIĘTY
Nie zaprzątaj se tym głowy,
one tutaj by rządziły.
Chwilę temu chcieli kasy,
teraz dałaś – wszystko cacy.
To ty dałaś się wykiwać!
MIKOŁAJOWA
Za to ty chcesz się doigrać!
Zobacz, coś zrobił z zakładu,
brakuje tu zwłok rozkładu!
Meliniarnia jednym słowem,
a to miało być drugim domem!
ŚNIĘTY
Ale, bombeczko, ja się starałem,
to prawda, czasami nawalałem...
Jednak to wszystko z myślą o tobie!
MIKOŁAJOWA
Już naprawdę mógłbyś darować sobie...
(Mikołajowa w torebce pogrzebała i jakiś świstek z niej wydostała, wielkie hasło głosiło „rozwód" u szczytu papieru, Śniętego sprowadziło do natychmiast parteru.)
ŚNIĘTY
Kochanie, co to ma niby znaczyć?
Miałem niby to teraz zobaczyć?
Nie żartuj, ja cię proszę.
Zaraz się stąd wynoszę,
potem porozmawiamy,
na pewno nieporozumienie zażegnamy...
MIKOŁAJOWA
Już dawno rozwód wziąć chciałam,
lecz ciągle się wahałam.
Trzymałam to w torebce,
myśląc, że ukróci to mej męce,
że wreszcie decyzję podejmę
i się z tobą rozejdę.
Czułam, że już nic do mnie nie czujesz,
że jakoś dziwnie się zachowujesz,
więc sporządziłam odpowiednie pismo,
wystarczy, że podpiszesz i znów moje jest wszystko.
ŚNIĘTY
Ale jak to?
MIKOŁAJOWA
A no, tak to!
Podpisałeś intercyzę przed zaślubinami,
teraz możesz wyjść i pić z innymi frajerami.
Tatuś mi mówił, żebym była ostrożna,
bo byś mnie wyskubał jak kurczaka z rożna.
Jak będziesz wychodził, posprzątaj swoje flaszki,
rozwaliłeś je przed warsztatem, może w stanie upojenia
myślałeś, że przyciągniesz tym jakieś laski?
ŚNIĘTY
Chyba ty masz urojenia!
Baśka wszak je wyrzuciła.
BASIA
Nie, to ja je rozrzuciłam.
ŚNIĘTY
A! Chciałaś mnie wrobić!
Powinienem cię za to pobić,
ale baby nigdy nie uderzę.
No naprawdę, nie wierzę!
Te butelki i mizianie...
Chciałaś zemścić się, kochanie!
BASIA
To jeszcze nie wszystko,
zaraz w gaciach będziesz miał mrowisko!
Parę dni temu od chłopaka złapałam,
no i od razu wykorzystać to chciałam,
Szykuj się zemstę metodyczną,
sprzedałam ci chorobę weneryczną!
Zwie się ona kiłą.
ŚNIĘTY
Mogłaś mi urżnąć genitalia piłą!
Ty wredna, najokropniejsza babo,
Mikołajowo, pomocy, bo jest mi słabo!
MIKOŁAJOWA
Niestety już mnie nie obchodzi twój los,
teraz już nie rycz, wysmarkaj nos,
Pakuj manatki
i wypad z mojej chatki.
ŚNIĘTY
Elfy wy podstępne!
Nasłaliście ją na mnie!
Teraz miny posępne?
Wiedzieliście, co nie?
Wszystko, żeby dostać płace
i zachować swoją pracę!
TYCIO
Nie jesteśmy tacy podli,
może byśmy ci teraz pomogli,
ale byłeś dla nas cham,
także, Śnięty, trudź się sam.
Basia nic nam nie mówiła,
kiła bardzo nas zdziwiła,
następnym razem umyj uszy,
może to cię czegoś nauczy.
ŚNIĘTY
No to może renifery,
takie z was cwane frajery,
podkablowaliście żonie
i sprawiliście, że w gaciach płonie!
Sprytne jak na durne zwierzaki,
na zachłanne, zapchlone futrzaki.
RUDOLF
Weź nie obrażaj, Śnięty,
ty to naprawdę jesteś pierdzielnięty.
Wszędzie szukasz jakichś spisków,
lepiej sam daj sobie po pysku.
Pomoglibyśmy ci może,
ale teraz? Dobry Boże!
Byłeś dla nas skończony cham,
więc z konsekwencjami radź sobie sam.
MIKOŁAJOWA
I nie waż się wynieść czegoś z domu,
przepatrzę każdą rzecz,
w końcu tyle robiłeś po kryjomu...
Nagiego Śniętego renifery na mróz wyniosły, a co się z nim stało? Nie wiedzą tego nawet sosny. Choć słyszy się pogłoski z takiej jednej wioski, że zmarznięte mężczyzny znaleźli ciało, prawdopodobnie to się z Mikołajem stało. Jednak znamy też inną wersję, taką, której uwierzymy prędzej. Ponoć wróżka zębuszka ma nowego męża, co ma długiego węża. Jeśli to jest Śnięty, wystarczy jej współczuć, bo ten człowiek w końcu nie ma dobrych uczuć.
— 31 października 2021 roku
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top