Prolog
Cześć! Żeby odpocząć trochę od uczelnianych spraw, wzięłam się za pisanie czegoś nowego. Wrzucam, bo czemu nie, może akurat przypadnie wam do gustu. Nie bardzo siedzę w prologach, ale w sumie widziałam, że ludzie tak robią (wow) i też chciałam spróbować. XD
(spotify; opiekun)
Zrobiwszy w ubiegłym tygodniu opłaty za ostatnie pieniądze, stwierdził, że czas najwyższy znaleźć robotę. Jednak, siedząc teraz naprzeciwko czarnowłosego, nachmurzonego mężczyzny, który był w dodatku niepełnosprawny, zastanawiał się, co on tak właściwie tutaj robi.
- Pracował pan kiedyś z niepełnosprawnymi osobami?
Przeniósł zdziwione spojrzenie na mężczyznę przed nim, marszcząc brwi w głębokiej zadumie. Nie pracował i nawet nie wiedział, jak się tutaj znalazł.
- Miałem kiedyś psa, który miał sparaliżowane tylnie łapy – odpowiedział całkiem poważnie.
- Czy pan właśnie porównał mnie do psa?
Naruto Uzumaki zmarszczył nos i kolejny raz się zastanowił, co on najlepszego wyczyniał. Nie miał żadnych kwalifikacji upoważniających go do pracy z niepełnosprawnymi osobami, ale siedząc tutaj i wodząc wzrokiem po twarzy niejakiego Sasuke Uchihy, czuł, że chciałby spróbować.
Bo Naruto Uzumaki uwielbiał wyzwania. I bardzo potrzebował pracy.
- Nie porównuje pana do psa. Powiedziałem, że miałem kiedyś psa, który miał sparaliżowane łapy – wzruszył lekko ramionami i posłał mężczyźnie skwaszone spojrzenie. – Czasami musiałem go wnieść po schodach na dwunaste piętro. A to był duży pies. Owczarek niemiecki – sprecyzował, widząc jego uniesioną brew. – Skoro mogłem wnieść owczarka na dwunaste piętro, myślę, że z panem nie będzie problemu. No i nie ma pan sierści, czesanie takiego psa to prawdziwa udręka.
- Ale mam kota.
- A co, kot też ma sparaliżowane łapy? – parsknął śmiechem.
- Oczywiście. Klątwa tego domu. Najpierw wchodzisz, a później wyjeżdżasz na wózku – posłał mu kpiące spojrzenie, widząc, jak zdziwienie rozsiada się na jego twarzy,
- A ma pan może jakiś zapasowy wózek? W obecnym stanie nie stać mnie na takie cacuszko jakim pan jeździ – westchnął przeciągle, udając, że zrobiło mu się nadzwyczaj smutno. Jednak nuta rozbawienia kryjąca się w jego oczach bestialsko go zdradziła.
- Znajdzie się jakiś stary model – odparł od niechcenia, na co Naruto posłał mu szeroki uśmiech.
Gdy skończyli, Sasuke wbijał intensywne spojrzenie w jego twarz. Naruto czuł się tak, jakby ten wzrok przewiercał go na wylot.
Sasuke Uchiha analizował całą jego osobę i wcale się z tym nie krył.
- Niechże pan się tak nie patrzy, bo mi uszy spłoną – zadeklarował zgodnie z prawdą. Roześmiał się z zakłopotaniem i podrapał prawą ręką w kark, pokazując tym samym, że konsternacja wkradła się do jego umysłu.
A Uchiha doskonale to wiedział i czerpał z tego niesamowitą satysfakcję. Choć siedział na wózku, przysiągł sobie kiedyś, że jego pewność siebie nie spadnie choćby o źdźbło. Jego życie wywróciło się do góry nogami, ale to, co za nic świecie nie ulegnie zmianie, to jego charakter. Na wózku czy nie, zawsze czuł się najlepszy. Nienawidził za to współczujących spojrzeń, litościwych słów, a siedząc naprzeciwko Naruto, do tej pory ani razy tego nie uświadczył.
- Kiedy może pan zacząć? – zapytał zdecydowanie po dłuższej chwili milczenia.
Naruto Uzumaki otworzył szeroko oczy, niedowierzając własnym uszom. Eureka!
- Choćby zaraz!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top