4. Panie Uchiha, pan jest diabłem.
Cześć i czołem. Była trochę długa przerwa, więc przypomnę, że Naruto czekała wieczorna kąpiel ze swoim szefem. Dodatkowo, w tym rozdziale dowiemy się, jak wielkim diabłem jest Sasuke Uchiha :/
PS. Na spotify (varasimis) macie plejke do opiekuna.
Sasuke w istocie posunął się sam, dla Naruto zaś zostało pchnięcie drzwi, które chwilę później ukazały swe wnętrze w całej okazałości.
Naruto zagwizdał głośno, opierając się bokiem o framugę. Stopy skrzyżował w kostkach, a ręce zaplótł na klatce piersiowej, uważnie obserwując to wnętrze pomieszczenia, to swojego szefa, który kompletnie nieprzejęty jego zachowaniem, podjechał do wielkiej, białej wanny na samym środku. Pokój był ze dwa razy większy niż pokój Naruto, więc ten był szczerze zdziwiony, że coś tak kolosalnego mogło kryć się za tak niepozornymi drzwiami. Naprzeciwko wejścia znajdowała się oszklona ściana. Po prawej stronie zaś znajdowały się kolejne drzwi, prawdopodobnie z resztą pokoju.
- Lubimy podglądać Kenichiego, co? – zacmokał Naruto, kręcąc rozbawiony głową. Łazienka Sasuke znajdowała się tuż nad ogrodem, a to mu uświadomiło jedną rzecz. Odchrząknął, posyłając w jego stronę pytające spojrzenie. – Czy pan... – zapytał nieco skołowany, co Sasuke skwitował jedynie krótkim skinieniem głowy.
- Czy byłem tutaj, kiedy łaził pan na czworaka po ogrodzie? Tak, byłem. Czy widziałem co pan wpychał do kieszeni spodni? Prawdopodobnie. Czy mnie to obchodzi? Kompletnie nie. Proszę jedynie ściągnąć buty, bo ma pan na nich dalej ziemię – i oznajmił to takim tonem, że jedyne, co Naruto mógł zrobić, to ściągnąć umorusane trampki. Zaraz jednak spojrzał na swoje stopy, marszcząc głęboko brwi.
- Wie pan, potwór z pralki zawsze zjada skarpetki do pary, więc wychodzę mu naprzeciw i od samego początku je mieszam – pomachał jedną stopą w powietrzu, ukazując brązową skarpetkę z jeżami. Druga zaś była niebieska – z małą dziurą na najmniejszym palcu. – Przysięgam, że tej dziury też nie zrobiłem. Nie wierzy mi pan? – zapytał, patrząc intensywnie w jego twarz.
Naruto znał się na ludziach doskonale – wiedział, co myślą, nawet zanim zdecydowali się o tym powiedzieć. Był świadom tego, że jest atrakcyjny. Potrafił więc wykorzystać to w odpowiedni sposób, grał i manipulował, ale w oczach Sasuke było coś takiego, czego nie potrafił zrozumieć. W jednej chwili był twardy, niedostępny, mówił o brudnych trampkach z grobową miną, a w drugiej wydawał się rozbawiony tym, co Naruto do niego mówił. Czasami wydawał się inny od wszystkich, którzy przebywali w tym domu, ale były też chwile, kiedy wcale się od nich nie różnił – a nawet był jeszcze paskudniejszy niż oni.
Dla Naruto z całą pewnością był paskudnie ciekawy, bo tylko jego nie potrafił rozszyfrować.
- Chciałbym panu wierzyć, ale nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego – oznajmił, przywołując go gestem dłoni do siebie. Naruto podszedł, po czym kucnął tuż przed nim. – Nie robię sam prania.
Nie potrzebował instrukcji, aby zrozumieć, że w końcu przyszedł czas na wieczorną kąpiel. Ściągał właśnie drugiego buta, gdy zdecydował się unieść wzrok do góry, natrafiając na przenikliwe spojrzenie Sasuke.
- A jest coś, co pan sam robi? – zapytał, zabierając się teraz za spodnie. Gdy zsuwał je z nóg własnego z szefa, powtarzał sobie w głowie, że robi to wszystko dla Stevena i Hawaii.
- Kontroluje, aby inni pracowali wydajnie – oznajmił poważnie, na co Naruto się roześmiał.
- Więc jak pan oceni moją pracę? – zagadnął, podnosząc się z klęczek. Wisiał teraz nad nim, ręce zaplatając z tyłu i wodząc rozbawionym wzrokiem po jego twarzy.
- Jeśli mnie pan nie utopi w wannie, będzie powyżej oczekiwań – odparł ironicznie, rozpinając powoli koszulę. Choć teraz już wyprostowany - Naruto uważnie śledził jego ruchy. Gdy obserwował smukłe palce rozpinające kolejne guziki, dotarło do niego, że Sasuke naprawdę nie mógł pracować fizycznie, bo jego dłonie były zbyt zadbane, delikatne, nieskazitelne. W końcu i koszula opadła na ziemię, ukazując zarysowane ramiona, jednocześnie zostawiając jej właściciela w samych bokserkach.
- Mam zamknąć oczy, gdy będę je ściągał? – zapytał, wzrokiem wskazując na czarną bieliznę.
Sytuacja była dziwna, sprawiająca, że Naruto, choć otwarty, chwilami czuł się niekomfortowo. Jego obowiązki jako opiekuna dopiero zaczęły do niego docierać, a gdy jego szef został w samych gaciach – nawet ze zdwojoną siłą. Uświadomił sobie, że jeśli zobaczy swojego szefa nago, nie będzie drogi powrotnej. Jeśli jego majtki opadną, Naruto przekroczy granicę, którą nigdy nie sądził, że mógłby (chciałby!) przekroczyć.
- Może pan je ściągnąć, gdy będę już w wannie, jeśli to pana wprawia w zakłopotanie – zasugerował beznamiętnie, na co Naruto zmarszczył brwi. Nie był tchórzem, więc chwycił za rąbek białej gumki, ciągnąc ją lekko w dół. Odsłonił jego biodro, potem wzgórek łonowy i biorąc wreszcie głęboki, ale jak najcichszy wdech, pociągnął je na sam dół.
Gdy bokserki opadły na dół, a wraz z nimi godność Naruto, poczuł, jak nieodwracalnie coś utracił. Umysłowe dziewictwo - to musiało być to – bo właśnie poraz pierwszy zobaczył innego faceta nago. Nie patrzył, zerknął jedynie, po czym odchrząknął, bo w gardle nieco mu zaschło.
- Zapomniałem wody nalać... – oznajmił zachrypłym głosem, jednocześnie zerkając w oczy Sasuke. Ten nie wyglądał na złego, a co więcej, wydawał się w ogóle niezrażony sytuacją w jakiej przyszło mu być. Był nagi, do tego siedział na wózku, a jednak w jego oczach nie można było doszukać się wstydu. Siedział prosto, eksponując tym samym każdy mięsień w ciele.
Naruto szybko chwycił za srebrne kurki, napuszczając wody. Przygryzł wargę, w duszy przeklinając swoje roztrzepanie, bo to, że siedzi przed nim nagi facet, którego nie może wsadzić do wanny, aby choćby trochę zakrył to, co trzeba, jest wyłącznie zasługą jego oderwania umysłowego.
Do czego to doszło, aby ptak innego mężczyzny go onieśmielał? Wziął więc wdech, zdając sobie sprawę, że zachowuję się jak szczeniak, po czym przeprowadził wewnętrzną tyradę, rugając się nieziemsko. Ostatecznie przysiągł sobie, że jeśli jeszcze raz się speszy w obecności Sasuke Uchihy, będzie paradował po posiadłości w majtkach przez cały dzień.
Gdy wanna była w połowie pełna, podrapał się po karku, rozrzucając przydługie włosy. Pytanie miał jedno, zasadnicze – jak on, na wszystkich bogów, miał go tam wsadzić?
- Zablokuj wózek – polecił mu Sasuke, najwyraźniej widząc jego zaaferowanie. Naruto tak też zrobił. – A to, jak mnie wsadzi pan do tej wanny, zależy wyłącznie od pana. Niech pan jednak zrobi tak, abym nie świecił gołym ciałem zbyt długo.
I Naruto nagle zrozumiał, dlaczego nikt nie utrzymał się dłużej niż tydzień. Może wypłata była godziwa, ale bestialsko uciekające resztki godności podczas podnoszenia gołego faceta, były równie wielkie. Gdy nachylał się nad nim, gdy brał go w ręce, gdy penis Sasuke Uchihy przyciskał się do jego penisa, pałętało się po jego umyśle, że tego, to nawet najstarsi górale nie przewidzieli.
O. MÓJ. BOŻE – krzyczał umysł Naruto, gdy tak trzymał swojego szefa pod pachami. Sasuke nie pomagał, był sztywny (nie tam na dole, co Naruto przyjął ze szczerą ulgą), a dziwna kpina czaiła się w jego spojrzeniu.
- Czy... - odchrząknął, bo głos mu uwiązł, później drugi raz i ponownie spróbował -... czy mógłby mnie pan z łaski swojej złapać za szyję?
Sasuke wykonał polecenie, a Naruto poczuł, jak pod nogami zaczyna mu się robić mokro. Pierwsza myśl miał taką, że może Sasuke nie trzyma i popuścił, później się zrehabilitował i pomyślał, że może to on popuścił z natłoku wrażeń, ale na końcu zdał sobie sprawę, że zapomniał zakręcić wodę, która właśnie zaczęła się przelewać przez wannę.
- Dlaczego nic pan nie powiedział? – zapiał, jedną ręką rzucając się w stronę wanny. Skarpetki miał już całe mokre, a nogi odprawiały szatańskie rytuały, ślizgając się na kałuży. Sytuacja była paskudna do tego stopnia, że gdy Naruto, już kompletnie nie radząc sobie z utrzymaniem pozycji, wpadł razem z Sasuke Uchihą, swoim pieprzonym szefem, do wanny, prawie że odetchnął z ulgą.
Prawie, proszę zauważyć, bo gdy wpadał do wspomnianej wyżej wanny, obił sobie plecy niemiłosiernie, dodatkowo mocniej przyciskając do siebie swojego szefa, żeby przypadkiem ten nie odniósł trwałego urazu na głowie. Słowem – wziął cały upadek na siebie. Zawył, grzmocąc plecami o dno wanny. Woda rozlała się po podłodze, tworząc mały basen, a Naruto nawet nie chciał myśleć o sprzątaniu tego.
- Pan naprawdę jest diabłem, panie Uchiha – zauważył, gdy dłonią strzepnął mokrą grzywkę z oczu. Sasuke leżał na nim, ręce dalej mając zarzucone na jego szyję, a wyraz jego twarzy? Był mieszanką rozbawienia i ironii. I Naruto nie mógł pozbyć się przeświadczenia, że Sasuke zrobił to specjalnie, a co więcej – świetnie się przy tym bawił.
- Skądże. Ja tylko sprawdzam, ile może pan znieść. To właśnie robię, sprawdzam ludzi, panie Uzumaki – odparł, zabierając ręce z jego szyi. Położył je po bokach wanny, jednocześnie unosząc się nieco do góry.
- Dlaczego utrudnia pan pracę swoim opiekunom? – zapytał o ton ciszej, bo Sasuke był tak blisko niego, że nie było najmniejszego sensu mówić głośniej.
Sasuke uniósł brew do góry, po czym roześmiał się gardłowo.
- Utrudniam? A gdy kupuje pan buty, bierze pan je w ciemno, bez mierzenia? Płacę tyle za tę posadę, bo oczekuję czegoś ponad. Musiałem pana sprawdzić, wygiąć wszystkie pana struny, zagrać panu, że tak to ujmę, na nosie. A numer z wanną? Powielałem go już wielokrotnie – i jak widać, nikt nie zdecydował się po nim zostać. A jak będzie z panem?
Gdy Sasuke mówił, twardo patrzył w jego oczy, sprawiając, że Naruto mimowolnie się kurczył. Zapadał się coraz bardziej w dno wanny, przygnieciony aurą, która wypełniła pokój. Jednak stan dekoncentracji trwał zaledwie chwilę, bo Naruto znał się na psychologicznych zagrywkach. Wiedział, co jego szef chciał osiągnąć i za nic w świecie nie pozwoliłby, aby ta sztuczka doszła do skutku.
Jednego jednak był pewien – Sasuke Uchiha uwielbiał sprawiać, aby ludzie wokół niego czuli się zakłopotani, a on nie cierpiał, gdy ktoś mącił mu w głowie.
- Umyć panu plecki? – zapytał więc poważnie, wbrew ostrzegawczym znakom, które posyłał mu umysł. Uniósł się do góry, opierając obitymi plecami o zagłówek wanny. – Mam wyjść czy podoba się panu pozycja, w jakiej obecnie się znajdujemy?
Sasuke, choć otworzył usta, nie zdążył udzielić odpowiedzi, bo do pomieszczenia wpadła przejęta Chiasa Saito. Natrafiwszy wzrokiem na wannę, przyłożyła prawą rękę do czoła, wzdychając głośno.
- Znowu to samo... - zajęczała cicho, obiegając zbolałym wzrokiem bałagan, który powstał naokoło. – Nic się panu nie stało, panie Uchiha?
Naruto mimowolnie wywrócił oczami, pokazując ręką na siebie.
- Powinnaś mnie zapytać czy wszystko w porządku. Przyjąłem cały upadek na siebie – oznajmił ze zbolałą miną, jednak Chiasa wyglądała, jakby nie była zainteresowana. Ponowiła pytanie, teraz jednak bardziej podkreślając adresata.
- Nic mi nie jest, Chiasa. Możesz wyjść.
Chiasa kiwnęła głową krótko i posyłając przelotne spojrzenie w stronę Naruto, wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą cicho drzwi.
- Kobiety... - mruknął Naruto i ponownie poprawił włosy, które wpadły mu do oczu. – Miło było się z panem pluskać, ale najpierw obowiązki, a później przyjemności.
I złapał Sasuke za ramiona, obracając ich tak, że teraz to on był na górze. Wanna była wielka, więc bez problemu przykucnął, układając nogi Sasuke pośrodku swoich rozłożonych kolan. Posadził go, zmuszając, aby oparł się plecami o zagłówek.
- Mam nadzieję, że to już koniec testów. Bardzo mnie bolą plecy – powiedziawszy to, podniósł się z klęczek i wyszedł ociekający z wanny. Mokra koszulka przyległa mu do ciała, figlarnie eksponując zarysowane mięśnie.
- Boi się pan, że nie podoła? – zapytał zaczepnie, unosząc brew do góry. Naruto roześmiał się głośno, ściągając mokrą koszulę przez głowę. Później na ziemi wylądowały także spodnie i w końcu został jedynie w opinających bokserkach.
- Boję się, że w końcu skończą się panu pomysły. A ja przejdę wszystko, więc możemy sobie odpuścić ten etap. Stoję przed panem w samych gaciach, bo zechciał mnie pan władować w ciuchach do wanny, czy myśli pan, że jest coś, czego nie mógłbym zrobić?
- Coraz bardziej podejrzewam, że nie ma.
Naruto skwitował to ironicznym uśmiechem, bo – niech go bogowie trzymają – wszystkie jego granice zostały szargane, odkąd trafił do tego domu. Nie nazwałby tego pracą marzeń, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli teraz pocierpi, w przyszłości będzie mógł leżeć z drineczkiem na Hawajach, oglądając gorące dziewczyny w strojach. Martwił się tylko, że odkąd utracił umysłowe dziewictwo, coś mogło się w nim zmienić, bo przecież nie każdego dnia można oglądać penisa swojego szefa. Niektóre wydarzenia wywołują trwały odcisk na psychice i Naruto czuł, że goły szef zakodowany w jego psychice, jest właśnie takim wydarzeniem.
Sasuke więcej nie utrudniał zadania, oddawał mu się w całości, wiedząc, jak ma się ułożyć, co zrobić, aby Naruto było łatwiej. Naruto był niezmiernie wdzięczny, bo czuł się fatalnie zmęczony tym dniem. Więc gdy spłukiwał pianę z jego ciemnych, niezwykle miękkich włosów, czuł niewyobrażalną ulgę. Na koniec zostało tylko wyciągnięcie go z wanny, przy jednoczesnym unikaniu kontaktu wzrokowego z dyndającym penisem, co było chyba najtrudniejszym zadaniem. Nie chciał patrzeć, naprawdę starał się nie patrzeć w tamto miejsce, ale wzrok sam się tam nieustannie kierował. Naruto w końcu odpuścił, modląc się tylko o to, aby szef nie posądził go o umysłowy gwałt.
- Chcę pan naklejkę dzielnego pacjenta? – zagadnął na koniec, zawiązując pasek od czarnego szlafroka w pasie Sasuke.
- Nie – pokręcił krótko głową – Pan chyba bardziej na nią zasługuje, patrząc na pana stan – i prześliznął czujnym wzrokiem po całej jego sylwetce, zawieszając spojrzenie na czarnych bokserkach.
- Nie, żeby to pan mnie do niego doprowadził... – mruknął pod nosem, wykrzywiając wargi w skąpym, nieco naburmuszonym uśmiechu. Sasuke roześmiał się gardłowo, obserwując jego obrażoną twarz. Bo, trzeba zaznaczyć, naburmuszenie zupełnie nie pasowało do oblicza Naruto.
- Proszę się nie zrażać, każdy przechodzi testy. Myśli pan, że Chiasa ich nie przechodziła? Każdy, kto pracuje w tym domu, był poddany pewnej próbie, adekwatnej do pełniących obowiązków. To nic osobistego. Lubię mieć pewność, że pracują u mnie najlepsi.
Wszystkie komórki ciała Naruto wrzeszczały rozpaczliwie, aby stąd uciekał, że trafił do piekła, a jego pieprzony szef naprawdę jest pieprzonym diabłem, ale Naruto miał szczerze w dupie płonące komórki. Uśmiechnął się zaczepnie w stronę Sasuke, przyjmując zaproszenie do gry. Rozgrywki o bycie najlepszym.
Czas przeznaczony na kąpiele w końcu minął, a Naruto został oddelegowany do pozostałych obowiązków. Z mokrymi rzeczami pod pachą, z zwisającymi trampkami w prawej dłoni, w kusych bokserkach, zawędrował do kuchni.
- Mógłbyś się chociaż ubrać – syknęła Chiasa, przykładając palce do oczu. Nie zasłoniła ich jednak w całości, podglądając sylwetkę Naruto przez szpary.
Usiadł na jednym z krzeseł i cisnął mokre rzeczy pod stopy. Położył głowę na blacie, uderzając nią kilkukrotnie o stół. Nie miał siły już grać, teraz marzył tylko o tym, aby każdy dał mu spokój.
- Chiasa, nalej mi czegoś mocniejszego – wyjęczał, po czym obrócił twarz w prawą stronę, w miejsce gdzie siedziała Saito. – Nie krępuj się, pozwalam ci patrzeć – oznajmił, widząc jej zaciekawiony wzrok na swoim ciele.
- Daruj sobie – żachnęła się nazbyt teatralnie, wstając od stołu. – I sam sobie nalej.
I wyszła z pomieszczenia z nadąsaną miną, na co Naruto głośno westchnął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top