6
Resztę dnia spędziłam w swoim pokoju. Na szczęście nie miałam żadnych planów, bo przez Arona na pewno musiałabym wszystko przełożyć. Chłopak nie wydawał się być ustępliwą osobą. Westchnęłam, wpatrując się bez celu w sufit.
Na dworze powoli zaczynało robić się ciemno. Ostatnie promienie słońca wpadały przez okno, tworząc jasne pasy na suficie. Usłyszałam przychodzącą wiadomość, więc zaczęłam szukać na oślep telefonu, który jakimś cudem znalazł się po drugiej stronie łóżka.
Od Nath:
Mam dobrą wiadomość!
Do Nath:
Przyjedziesz wcześniej? (proszę tak, proszę tak)
Od Nath:
Wiesz, że bym chciał, ale na razie nie mogę. Znalazłem ci szkołę !
Do Nath:
Rzeczywiście dobra wiadomość...
Od Nath:
Wiedziałem, że się ucieszysz x
Do Nath:
Nath nie dobijaj mnie człowieku
Od Nath:
Coś się stało?
Do Nath:
Zapytaj Arona
Od Nath:
Zadzwonię do niego jutro. Ale wszystko ok?
Do Nath:
Oprócz tego, że on tu dalej jest, to tak
Od Nath:
Nie narzekaj kocie, na pewno będzie dobrze, zobaczysz
Do Nath:
Wolę nie widzieć
Od Nath:
Idź spać, już jest późno, a raczej nie chcesz zaspać na pierwszy dzień w nowej szkole
Do Nath:
Dobrze TATO
Od Nath:
Wiem, że mnie kochasz x
Do Nath:
Chciałbyś
Od Nath:
Nie muszę x dobranoc
Do Nath:
Dobranoc Nath x
Odłożyłam telefon i zaśmiałam się cicho. Każda rozmowa z Nath'em poprawiałam mi humor, zawsze. Nawet jeśli było to tylko kilka wiadomości, żeby upewnić się, że zamknęłam dom, kiedy wychodziłam do szkoły.
Wyszłam z pokoju, starając się robić to na tyle cicho, żeby Aron mnie nie usłyszał. Jednak moje starania poszły na marne, ponieważ chłopak dalej nie zamknął drzwi. Popatrzył na mnie, unosząc przy tym brwi. Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami i zauważyłam, że drgnęły mu lekko kąciki ust.
Nie zwracając już na niego uwagi, zeszłam na dół. Znałam dom na pamięć i akurat nie miałam niczego w rękach, więc mogłam iść do kuchni nie kłopocząc się włączaniem światła.
Kiedy przechodziłam obok salonu dobiegł z niego cichy szmer, przez co przystanęłam na chwilę. Tym razem byłam pewna, że usłyszałam jak coś cicho przesuwa się po podłodze, jednak było za ciemno żebym mogła zobaczyć cokolwiek.
Powoli wycofałam się z powrotem w stronę schodów. Weszłam na górę, starając się omijać wszystkie skrzypiące stopnie, po czym ruszyłam w stronę pokoju Arona. Kiedy weszłam do środka chłopak popatrzył na mnie wyraźnie zdziwiony.
- Aron coś chyba jest na dole - wyszeptałam, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
- Jesteś pewna? - zapytał, szybko wstając z łóżka.
W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową, przestępując z nogi na nogę ze zdenerwowaniem.
- Zostań tu, sprawdzę to - mruknął, przez co posłałam mu przerażone spojrzenie.
- Nie! Idę z tobą! - wrzasnęłam cicho.
Chłopak popatrzył na mnie wyraźnie zdziwiony, jednak na jego twarzy widoczny był cień rozbawienia.
- Dobrze, tylko trzymaj się za mną - westchnął głośno.
Ostrożnie ruszyliśmy w stronę schodów. Aron szedł pierwszy, a ja zaraz za nim, ukrywając się za jego plecami, żeby czuć się bezpieczniej.
Gdy dotarliśmy na parter, usłyszeliśmy głośny trzask, który dobiegł z salonu. Powoli skierowaliśmy się w tamtą stronę. Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia, w którym nagle zrobiło się cicho.
Aron włączył światło, a ja zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na podłodze leżał stłuczony wazon i ramka ze zdjęciami. Oprócz tego nie zobaczyłam żadnych zmian, ani tym bardziej żadnego człowieka.
- Co tu się... - zaczął chłopak, gdy nagle spod sofy wyskoczył niewielki, szary kotek.
Popatrzył na niego, a potem przeniósł swój wzrok na mnie. Miauknął cicho i zaczął do nas podchodzić. Klęknęłam, wyciągając do niego rękę.
- Co ty robisz? - zapytał Aron. - Przecież on może mieć wściekliznę, czy coś takiego.
Posłałam mu zdziwione spojrzenie, wstając z kotem, który od razu wtulił się we mnie, zaczynajac cicho mruczeć. Chłopak popatrzył podejrzliwie na zwierze, ale postanowił tego nie komentować.
Razem z kotkiem poszłam do kuchni, a mój współlokator szedł za nami. Z lodówki wyciągnęłam mleko, które nalałam mu do miseczki stojącej w kącie.
- To twój kot? - zapytał Aron.
- Nie, mojej sąsiadki z naprzeciwka. Zapomina go czasem nakarmić i wtedy przychodzi do mnie. Zwykle siedzi pod drzwiami, ale musiał wejść przez okno - stwierdziłam, wzruszając lekko ramionami.
- Czemu go po prostu nie zatrzymasz? - mruknął.
- Mój tata nie lubi kotów - westchnęłam. - Ma nawet na nie delikatne uczulenie, więc nawet nie rozmawiamy na ten temat.
Chłopak pokiwał twierdząco głową, po czym popatrzył się na kotka. Maluch skończył pić i zaczął chodzić po kuchni. Podszedł powoli do Arona, uważnie mu się przy tym przyglądając. Trącił go łapką, cicho miaucząc. Chłopak westchnął, biorąc go na kolana. Zwierzak zamruczał i ułożył się wygodnie na jego kolanach.
- Co z nim zrobisz? - zapytał, powoli przebiegając dłonią przez jego sierść.
- Odniosę go - odparłam.
Zawsze tak robiłam. Najpierw karmiłam malucha, po czym odnosiłam go pani Clarc, która była naprawdę przemiłą kobietą. Nawet jeśli zdarzało jej się przychodzić do mnie o czwartej rano, żeby pożyczyć dwie łyżeczki cukru.
Wyjrzałam przez okno na zewnątrz. Powoli robiło się już ciemno, jednak w mieszkaniu kobiety wciąż świeciło się światło co oznaczało, że jeszcze nie spała.
- Musimy go odnieść, jeśli będziemy mieć szczęście to powinna nie spać - oznajmiłam w końcu.
- Dobrze. Powiedz mi gdzie mieszka i za chwilę będę z powrotem - oznajmił z udawanym zmęczeniem.
Szybko zeskoczył z krzesła, prawie upuszczając przy tym zwierzaka, który wydał z siebie przerażone miauknięcie, wczepiając pazurki w jego koszulkę.
- Nie pójdziesz beze mnie - prychnęłam. - Myślisz, że jak pójdziesz o tej godzinie do starszej pani i powiesz jej, że przyszedłeś przynieść jej kotka to cię wpuści?
Chłopak przewrócił oczami, jednak wydawał się być przekonany tym co powiedziałam. Wyszliśmy i od razu skierowaliśmy się do domu pani Clarc. Nacisnęłam dzwonek, a po chwili w otwartych drzwiach zobaczyłam starszą panią.
- Samantha! Co cię do mnie sprowadza? - powiedziała radośnie.
- Dobry wieczór, przynieśliśmy pani kota - odpowiedziałam wskazując na zwierzaka ukrytego w ramionach Arona.
- A ty to? - zapytała, mierząc go wzrokiem.
- Pani nowy sąsiad, który ma ciekawsze rzeczy do robienia o tej porze niż sztucznie miłe rozmowy z emerytkami - odparł obojętnie, obdarzając ją niezainteresowanym spojrzeniem,
Kobieta popatrzyła na niego z widocznym niezadowoleniem, wyraźnie oburzona jego odpowiedzią.
- Przepraszam młody człowieku, ale czy byłbyś na tyle miły i oddał mi mojego kota, nie jest przyzwyczajony do towarzystwa niewychowanych ludzi - prychnęła, zabierając od niego zwierzaka.
Przez chwilę wpatrywała się w niego uważnie, a kiedy zanosiło się na to, że zamierza znowu coś do niego powiedzieć powiedzieć, postanowiłam przerwać zanim będzie za późno. Zdecydowanie nie potrzebowałam wroga po drugiej stronie ulicy.
- Będziemy już iść, dobranoc - powiedziałam szybko i ruszyłam w kierunku swojego domu, ciągnąc Arona za sobą.
Byłam prawie pewna, że gdy odchodziliśmy usłyszałam jak kobieta mamrocze pod nosem, że mogłam wybrać dla siebie jakiegoś dobrze wychowanego młodzieńca a nie takiego podejrzanego typa.
- Mogłeś chociaż spróbować być miły - westchnęłam.
On w odpowiedzi wzruszył ramionami i poszedł na górę. Westchnęłam głośno, idąc do salonu. Posprzątałam rozbite szkło, a następnie stwierdziłam, że mogę iść spać.
Szybko weszłam na górę, od razu kierując się do swojego pokoju. Po szybkim prysznicu, zmęczona opadłam na łóżko.
Zamykałam oczy i prawie zasnęłam, kiedy zadzwonił mój telefon. Jęknęłam cicho, po czym odebrałam.
- Dobranoc - Nath zaśmiał się do telefonu.
- Zabiję cie kiedyś - westchnęłam. - Mam nadzieję, że będziesz mieć koszmary, najlepiej takie, że nie zaśniesz przez najbliższy miesiąc.
- Aww to urocze, dzięki -odpowiedział wesoło, po czym rozłączył się, dając mi w końcu spokojnie spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top