58
~Nathan~
Kiedy zaczęło robić się ciemno, zacząłem się powoli martwić o Arona. Nie powiedział gdzie idzie, a odkąd wyszedł nie dawał żadnego znaku życia.
Nagle na podjazd wjechał jakiś samochód, dlatego od razu poderwałem się z sofy. Podszedłem do drzwi, ale za nim zdążyłem sięgnąć do klamki, otworzyły się mocno mnie uderzając.
Zakląłem cicho, łapiąc się za szczękę. Oparłem się o ścianę, a kiedy podniosłem wzrok, zobaczyłem Arona przyglądającego mi się ze zdziwieniem.
- Co ty tu robiłeś? - zapytał, zamykając je.
- Chciałem zobaczyć kto przyjechał, ale nie spodziewałem się, aż tak będzie ci się spieszyło żeby mnie zobaczyć - warknąłem cicho, czując ból z każdym wypowiadanym słowem.
- Pokaż to - prychnął, odciągając moją dłoń. - Nie jest źle, ale przyłóż sobie lód - poradził mi, po czym pobiegł na górę.
Przewróciłem oczami, idąc do kuchni. Znalazłem kostki lodu, które szybko zawinąłem w jakąś ścierkę. Kiedy przyłożyłem je do twarzy, od razu poczułem ulgę.
Powoli ruszyłem na górę, gdzie było prawie cicho. Nic dziwnego, bo oprócz nas dwóch w domu nie było nikogo. Clary razem ze swoimi kuzynkami pojechała do domu Sam, ponieważ było tam bezpieczniej niż tutaj a poza tym nie chciała nam przeszkadzać.
Tylko jedne drzwi były otwarte. Tak jak się spodziewałem chłopak poszedł do pokoju, w którym wcześniej spał razem z Sam. Wszedłem do środka i popatrzyłem na niego ze zdziwieniem.
Nie miał już na sobie tych ubrań co wcześniej, a do tego miał mokre włosy. Cały ubrany na czarno, klęczał przed łóżkiem i właśnie kończył przeładowywać jeden z pistoletów.
- Myślałem, że nie przyjdziesz -mruknął, nie przerywając wykonywanej czynności.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytałem, opierając się ramieniem o framugę drzwi.
- Tak a ty razem ze mną - odparł bez zastanowienia.
- A zdradzisz mi gdzie i dlaczego? - westchnąłem, nawet nie próbując mu się sprzeciwić.
- Byłem u... - zaczął. - Nie ważne, ale dowiedziałem się gdzie jest Sam. Zamierzam teraz po nią jechać, a ty razem ze mną - oznajmił.
- A gdzie jest? - czułem narastający niepokój.
- Około sto kilometrów za miastem, jest taki dom, ale nie jestem pewien gdzie dokładnie, ale z tobą powinienem go znaleźć - odparł, podając mi dwa naładowane pistolety. - Jedziesz prawda?
- Oczywiście, że jadę, tylko muszę...
- Nie mamy czasu, musimy jechać - przerwał mi twardo.
- Wiem, daj mi pięć minut - dodałem, po czym poszedłem do sąsiedniego pokoju.
Wiedziałem, że muszę zadzwonić do ojca Sam, chociaż nie byłem pewien czy chcę mu robić fałszywą nadzieję. Jednak nie mogłem, tego nie zrobić. Ostatnim razem źle to się dla mnie skończyło.
- Nie spodziewałem się, że zadzwonisz tak szybko - powiedział niemal od razu kiedy odebrał.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że Aron dowiedział się gdzie może być Sam. Mamy tam za chwilę pojechać - odpowiedziałem mu szybko.
- Wiesz... Henry znowu do mnie zadzwonił - odparł. - Powiedział jej... powiedział jej coś, co ukrywałem przed nią, tak jak i przed tobą - wyznał.
Poczułem, że nogi się pode mną uginają, kiedy zaczął opowiadać mi chorą historię swojej rodziny.
- Ja... Nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej?! - sam nie wiem czemu się zdenerwowałem.
- Nath jeżeli nie przyjdziesz na dół za dwie minuty pojadę bez ciebie - usłyszałem głos Arona, dobiegający zza drzwi.
- Nie mogłem - odparł smutno. - I jeszcze jedno. Uważaj na Arona, bo nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że zabił żonę mojego brata.
- On...
- To co słyszałeś. Uważajcie na siebie - powiedział, po czym usłyszałem dźwięk przerwanego połączenia.
Zakląłem głośno, wkładając telefon do spodni. Wychodząc z domu wziąłem jeszcze kurtkę i klucze, którymi zamknąłem drzwi.
- Myślałem, że zostajesz - prychnął chłopak.
Opierał się o samochód z rękami skrzyżowanymi na piersi.
- Nawet nie próbuj, ja prowadzę - oznajmiłem, widząc, że ma zamiar usiąść za kierownicą.
- Tak? - zdziwił się. - A niby dlaczego masz prowadzić mój samochód?
- Bo musisz się przespać - odparłem, wyrywając mu kluczyki. - Będziemy tam za ponad dwie godziny jak nie później - dodałem, patrząc na niebo, który zapełniały czarne chmury.
Chłopak zajął miejsce pasażera, pod nosem wyrażając swoje zdanie na mój temat.
- Zamknij się i śpij - warknąłem z irytacją.
- Nie mam zamiaru, niby dlaczego mam spać? - fuknął z irytacją, mierząc mnie wściekłym wzrokiem.
- Aron przecież widzę, że ledwo trzymasz się na nogach. W takim stanie nie dałbyś rady pięcioletniemu dziecku - stwierdziłem.
Przewrócił oczami, ale wiedział, że mam rację. Naciągnął kaptur na głowę, po czym oparł ją o szybę i tak jak się spodziewałem zasnął.
Na nasze szczęście wiedziałem gdzie był ten las, o którym mówił. Słyszałem też o tym "domu" i nie było to za ciekawe miejsce.
Z ponurą miną patrzyłem jak pierwsze krople deszczu spadają na szybę. Jakoś nie napawała mnie optymizmem wizja spotkania z jakimś psychopatą, który ma Sam a ja aktualnie mam ze sobą tylko śpiące Arona. Jedyne co mi pozostało ty chyba tylko modlenie się, żeby nie miał ze sobą zbyt wielu ludzi.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który zaczął wibrować i ze zdziwieniem popatrzyłem na wyświetlasz.
Alec.
- Coś się stało? - zapytałem, zaniepokojony tym, że chłopak do mnie dzwoni.
Zwykle to ja do niego dzwoniłem.
- Nie, chciałem tylko sprawdzić co u ciebie. Nie wiedziałem, że jesteś zajęty, nie będę przeszkadzał - wymamrotał, widocznie nie spodziewając się takiej reakcji.
- Nie o to chodzi, po prostu nigdy do mnie nie dzwoniłeś - wyjaśniłem, zanim się rozłączył. - Ja tylko... jestem bardzo zmęczony tym wszystkim co się ostatnio dzieje i to wszystko.
- Chodzi o Sam, prawda? - zapytał.
Alec jako jeden z niewielu jej znajomych wiedział co się stało. Nie chciałem go okłamywać, dlatego przekonałem Arona, żeby powiedział mu prawdę.
- Niestety - westchnąłem.
- Wiem, że jesteś zajęty, tym wszystkim. Ale pomyślałem... no wiesz... jakbyś miał czas... może moglibyśmy gdzieś wyjść... razem - zaproponował nieśmiało.
Uśmiechnąłem się lekko, słysząc jego słowa.
- Jasne, czemu nie - zgodziłem się.
- Tak? - chłopak wydawał się być zaskoczony.
- Spodziewałeś się, że odmówię? - zaśmiałem się cicho, nie chcąc obudzić Arona.
- Byłem tego prawie pewien - przyznał.
- Nie mógłby przepuścić okazji żeby móc cię...
- Nathan zamknij się - przerwał mi, widocznie zakłopotany moimi słowami.
- Przyjadę do ciebie jutro, dobrze? - "jeśli, przeżyje dzisiejszy wieczór" dopowiedziałem w myślach.
- Już nie mogę się doczekać - odparł radośnie. - Dobranoc Nath.
- Dobranoc Alec - odpowiedziałem, po czym usłyszałem sygnał zakończonego połączenia.
Szturchnąłem Arona, który dalej spał. Chłopak otworzył szybko oczy, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Prawie jesteśmy - oznajmiłem, spoglądając w kierunku dużego lasu, który rozciągał się przed nami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jakim cudem pod ostatnim rozdziałem jest ponad 400 komentarzy, ale bardzo za wszystkie dziękuję 😻
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top