40
Nie potrafiłam usiedzieć spokojnie, dlatego właśnie podskakiwałam jak małe dziecko, a Aron co chwila posyłał mi rozbawione spojrzenie. Przecież to nie moja wina, że jestem podekscytowana! Rozglądałam się sama nie wiem po co bo przecież i tak nie wiem jak Nath wygląda.
- Sam - Aron zwrócił na siebie moją uwagę, po czym kiwną głową, wskazując mi kierunek, w którym powinnam patrzeć.
Zwróciłam tam szybko wzrok i zobaczyłam brązowookiego bruneta, który patrzył w naszym kierunku, szeroko się uśmiechając. Na twarzy miał kilka zadrapań, jedno z nich ciągnęło się od kości policzkowej aż do obojczyka. Miał na sobie czarne obcisłe spodnie i szarą koszulę z podwiniętymi rękawami.
Nie myśląc zbyt wiele pobiegłam do niego i wskoczyłam mu w ramiona oplatając nogami w pasie. Chłopak jęknął cicho, ale także mocno mnie przytulił.
- Nie przesadzaj nie jestem taka ciężka - zaśmiałam się, wtulając głowę w zagłębienie jego szszyi
- Nie o to chodzi. Po prostu mam złamane żebro, ale to nic - usłyszałam w odpowiedzi tak dobrze znany mi głos.
Złamane co?! Momentalnie puściłam chłopaka, bojąc się, że mogę mu coś zrobić. Odsunęłam się trochę, patrząc na niego badawczo. Chłopak zrobił zawiedzioną minę, przyciągając mnie do siebie.
- Mówię, że to nic. Nie jestem z porcelany, bywało gorzej - zaśmiał się.
- Teraz boję się, że ci coś zrobię idioto - fuknęłam, delikatnie go obejmując.
Staliśmy tak chwilę, aż przyszedł Aron, zwracając uwagę na swoją osobę.
- Cześć - powiedział, klepiąc Nathan'a po ramieniu.
Twarz chłopaka skrzywiła się z bólu, ale mimo to uśmiechnął się krzywo do Arona, który posłał mu przepraszające spojrzenie.
- Zmęczony? - zapytałam, gdy szliśmy w kierunku samochodu.
- Nie, zasnąłem w samolocie i bardzo dobrze się czuje jeśli o to ci chodzi - odparł ze śmiechem.
- W takim razie idziemy do klubu - oznajmiłam, szczerząc się.
- Nie - niemal od razu odpowiedział Aron.
- Tak - zaśmiał się Nath.
- 2:1 Aron przegrałeś - podsumowałam.
Chłopak przewrócił oczami, ale nic nie odpowiedział. Wsiedliśmy do samochodu a ja podałam mu adres klubu, który dostałam od Alec'a.
Siedziałam na tylnych siedzeniach obok Nath'a i bawiłam się jego ręką. Miał na niej cienką rane biegnącą od palca wskazującego do nadgarstka.
- Powiesz mi w końcu co się stało? - zapytałam.
- Po co? - westchnął.
- Bo chcę wiedzieć co ci się stało idioto. Jakbyś nie zauważył, to praktycznie wszędzie masz rany albo jakieś siniaki - fuknęłam.
- Wiesz... - mruknął, drapiąc się po karku. - Miałem, tak jakby... wypadek samochodowy.
- Tak jakby? - zmarszczyłam brwi.
- Umm... wiesz. Ktoś wjechał w bok mojego samochodu i zepchnął mnie z drogi - wyjaśnił.
- Co?! Czemu? A ty mogłeś mi powiedzieć! - dodałam, kopiąc fotel Arona, który w odpowiedzi uśmiechnął się krzywo.
- Wiesz nie zdążyłem go zapytać, bo od razu uciekł, a ja uderzyłem się w głowę i straciłem przytomność - mruknął.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, Aron oznajmił, że już dojechaliśmy. Opuściliśmy samochód i od razu usłyszeliśmy głośną muzykę, chociaż nie byliśmy jeszcze aż tak blisko. Wyciągnęłam telefon, żeby napisać do Alec'a. Nie mam zamiaru szukać go w całym klubie, tak jak reszty chłopaków, no i Rose.
- Więc poznam tego twojego chłopaka? - zapytał Nath, posyłając mi podekscytowane spojrzenie.
- A co chcesz mi go odbić? - zaśmiałam się, widząc jak co chwilę, poprawia włosy.
- Nie wiem czy wiesz, że liczy się pierwsze wrażenie. A jeśli jest bardzo, bardzo, bardzo przystojny to czemu nie? Może mi kiedyś wybaczysz - stwierdził.
- Ty jesteś... - zaczęłam z niedowierzeniem.
- Bi - dokończył za mnie Aron, który najwyraźniej o tym wiedział.
Alec ma na prawdę szczęście. Nie dość, że Nath jest cholernie przystojny to jeszcze to.
- Chyba nie jesteś zła - zaśmiał się chłopak.
- Nie, po prostu właśnie się dowiedziałam, że mój przyjaciel jest biseksualny i chce mi odbić chłopaka. Daj mi ochłonąć - stwierdziłam.
Nathan podszedł do mnie, po czym mocno przytulił. Nie wiem dlaczego, ale mi to nie przeszkadzało.
- Sam? - usłyszałam za nami i nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Alec.
- Alec to Nathan, Nathan to Alec - oznajmiłam.
Nath uśmiechnął się szeroko do chłopaka, powoli przejeżdżając po nim spojrzeniem. Alec też patrzył na niego zdecydowanie za długo. Na moje szczęście stał dosyć blisko, dlatego kopnęłam go, żeby mu przypomnieć, że nie są tu sami.
- Um... cześć - mruknął, drapiąc się po karku.
- Sam, bardzo, bardzo - powiedział Nath.
Aron zaczął się śmiać, a ja powstrzymywałam się przed uderzeniem tego idioty tylko, dlatego że był cały poobijany.
Chwilę później weszliśmy do klubu. W środku muzyka była jeszcze głośniejsza niż na zewnątrz, do tego był gorąco i nie za ciekawie pachniało. Jak zwykle w takich miejscach.
Alec poprowadził nas przez tłum "tańczących" osób do jednego ze stolików. Siedzieli tam Ethan i Rush, którzy byli wyraźnie wstawienia.
- Sam! - ucieszyli się kiedy mnie zobaczyli.
Wstali, chcąc do nas podejść ale skończyło się to tym, że Rush potknął się, lądując na podłodze, a po chwili był przygnieciony przez Ethan'a. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, patrząc jak niezdarni się podnoszą.
- Nie wystarczy wam na dzisiaj? - zapytałam, siadając między Nath'em i Alec'iem.
- Dziewczyno my dopiero zaczynamy - odparł Ethan, opróżniając kolejny kieliszek.
- A ty? - zapytałam Alec'a.
Nie wyglądał na pijanego, a jestem pewna, że siedzi tu tyle co oni.
- Postanowiłem, że poczekam aż przyjdziecie - wyjaśnił. - Czego się napijesz?
Skończyło się na tym, że chłopak zebrał zamówienia od wszystkich i cicho przeklinając po nie poszedł.
- Wydaje mi się czy wy tylko udajecie? - zapytał cicho Nath.
- Czemu tak myślisz? - mruknęłam zerkając na Arona.
- Trochę za długo się na mnie patrzył. Wiem, że jestem przystojny ale to nie zrobiło by wrażenia na chłopaku, który jest hetero, a po nim było widać, że... - mówił.
- Może ci się wydawało - podsunęłam, chociaż wiedziałam, że on już wszystko wie.
- Ale poza tym wiem, że zakochałaś się w Aronie - stwierdził, szczerząc się.
- Co?! Wcale nie! - pisnęłam.
- Wcale tak - zaśmiał się. - A z tego co widzę to on jest o ciebie cholernie zazdrosny.
- Zaczynam żałować, że przyjechałeś - oznajmiłam, starając się powstrzymać uśmiech.
- Wiem, że kłamiesz - mruknął. - A teraz wybacz, idę poszukać twojego chłopaka - dodał, szczerząc się.
Po tych słowach wstał i chwilę później zniknął w tłumie ludzi.
~~~~~~~Nathan~~~~~~~
Przepychałem się przez tłum ludzi, starając się nikogo nie przewrócić. Zanim doszedłem do drugiego końca budynku, dostałem chyba dziesięć karteczek z numerami od jakichś napalonych lasek. Zwinąłem je, rzucając na podłogę.
Chłopaka nigdzie nie było więc poszedłem do łazienki, bo jakaś dziewczyna "przypadkowo" oblała mnie swoim drinkiem. Później próbowała mnie przekonać żebyśmy pojechali do niej, bo musi mi to umyć ale jakoś nie miałem na to ochoty. Grzecznie odmówiłem co spotkało się z wyzwiskami pod moim adresem.
Wszedłem do łazienki, w której było zaskakująco czysto i cicho. Nikogo nie było w środku, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Zdjąłem koszulę, żeby ją chociaż trochę umyć, bo aktualnie śmierdziała zawartością szklanki tamtej dziewczyny.
Popatrzyłem na siebie w lustrze i skrzywiłem się. Nie przepadam za oglądaniem moich ran. Najbardziej nie lubię dwóch rozcięć na prawym boku, w których mam osiem szwów.
W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich chłopak Sam. Był wyraźnie zamyślony, bo nawet nie zorientował się, że tu jestem.
- Coś się stało? - zapytałem, zwracając na siebie jego uwagę.
Alec podniósł wzrok, ze zdziwieniem się we mnie wpatrując. Chyba faktycznie był zamyślony, bo wyglądał na naprawdę zdziwionego.
Po chwili jego spojrzenie przesunęło się z mojej twarzy na resztę ciała.
Nie chwaląc się mogę powiedzieć, że mam umięśnione ciało bo tego wymagała moja praca. Nie chodzi o wygląd ale po porostu trzeba mieć dobrą kondycję, a jeśli jej nie masz to nie wypuszczają cię z biura. Dlatego staram się co najmniej trzy, cztery razy w tygodniu chodzić na siłownię.
Niestety po wypadku nie mogę się przemęczać, dopóki żebro się nie zrośnie. Oznacza to zero siłowni i papierkowa robota. Jak tak o tym myślę to chyba pora na jakieś wakacje...
- Ja... ty... co ci się stało? - zdziwił się.
- Miałem wypadek samochodowy -wyjaśniłem, uśmiechając się do niego. - Ale oprócz złamanego żebra nic mi nie jest.
- Na długo przyjechałeś? - zapytał.
- Na tydzień, ale chyba zostanę dłużej - powiedziałam to chyba bardziej do siebie niż do niego. - A ty? Długo jesteś z Sam?
- Nie, od niedawna - odparł, opierając się o szafkę.
- Wiesz, że ja wiem - powiedziałem, co logicznie rzecz biorąc nie ma sensu.
- Wiesz o czym? - zapytał, wyraźnie zdziwiony.
- Że tak naprawdę nie jesteście razem - wyjaśniłem, powoli podchodząc do niego.
Mimo, że jestem bi nie każdy chłopak mi się podoba, jednak od razu gdy zobaczyłem Alec'a, stwierdziłem, że on zdecydowanie tak.
Stanąłem bardzo blisko niego, opierając ręce po jego bokach. Chłopak stał nieruchomo, patrząc na mnie uważnie.
- I wiem że jesteś gejem - dodałem.
- I co zamierzasz... - zaczął, ale przerwałem mu, wpijając się w jego usta.
Chłopak był wyraźnie zdziwiony, ale po chwili oddał pocałunek. Po jego zachowaniu widzę, że pierwszy raz całuje go inny chłopak. Ale jeśli mam być szczery to nie myślałem, że on będzie tak cholerni dobrze całował.
Złapałem go pod biodrami i posadziłem na szafce, o którą się wcześniej opierał, a sam stanąłem między jego nogami.
Usłyszałem, że drzwi się otwierają ale jakoś mi to nie obchodziło, tak samo jak Alec'a.
~~~~~~~Sam~~~~~~~
Po czterech drinkach z Ethan'em, poszłam tańczyć z Rush'em, ale aktualnie jestem sama na parkiecie, bo zrobiło mu się niedobrze. Jednak nie przeszkadzało mi to, stałam sama kołysząc się w rytmie muzyki.
- Co taka śliczna dziewczyna robi tu sama? - usłyszałam.
Gdyby to powiedział jakiś nieznajomy chłopak, pewnie skończyłby ze złamanym nosem w szpitalu. Jednak z racji tego, że to był głos Arona, uśmiechnęłam się, odwracając do niego.
- Czekam na mojego księcia z bajki - zaśmiałam się.
- Jestem księżniczko - mruknął, przysuwając się do mnie.
- Aron ja mam chł... - zaczęłam.
- Który właśnie liże się z Nathan'em w łazience - zaśmiał się. - Nie spodziewałem się, że będziesz chodzić z gejem - stwierdził, obejmując mnie. - Powiesz mi czemu?
- Żebyś był zazdrosny - odparłam, nie myśląc o tym co mówię.
W klubie było ciemno ale mimo to widziałam nikłe światło, odbijające się w oczach szatyna. Aron objął mnie, przyciągając bliżej siebie.
- Udało się? - zapytałam cicho.
- Tak, udało księżniczko, byłem o ciebie cholernie zazdrosny - wymruczał, jeżdżąc nosem po mojej szyi.
Szatyn przysunął się do swoją twarz, zatrzymując ją kilka centymetrów od mojej, po czym czekał na jakiś ruch z mojej strony. Niebieskie oczy miał utkwione w moich, ale po chwili przeniósł spojrzenie na moje usta.
Nie myśląc dłużej pokonałam małą odległość, łącząc nasze usta. Był to dość desperacki pocałunek, pełen tęsknoty i pożądania.
Oboje nie przyznawaliśmy się do tego ale tak na prawdę nie chcieliśmy niczego innego oprócz siebie. Nie przeszkadzało nam, że byliśmy w klubie pełnym innych osób, liczył się tylko on i ja.
Jedną rękę oparłam na torsie chłopaka, a drugą wplotłam w jego miękkie włosy. On przeniósł pocałunki na moją szczękę, po chwili schodząc na szyję. W jednym miejscu zatrzymał się dłużej, a ja doskonale wiedziałam co robi. Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy poczułam jak dmucha na swoje dzieło, następnie wracając do moich ust.
Gdy zabrakło nam powietrza chłopak odsunął się, lekko przygryzając moją dolną wargę, po czym oparł się swoim czołem o moje ciężko oddychając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1k obserwujących
Prawie 300k wyświetleń
Jak się oddycha?!
Z tej okazji najdłuższy do tej pory rozdział 😁
Dziękuje, dziękuje, dziękuje Wam za wszystko 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top