39
Razem z Rose siedziałyśmy na trybunach. Oglądałyśmy mecz, który aktualnie wygrywała drużyna chłopaków. Jednak ich przeciwnicy starali się to zmienić i po chwili zdobyli punkt wyrównujący.
-Sam, wygrali?-zapytała szeptem Rose.
Przewróciłam oczami, posyłając jej zirytowane spojrzenie. Ona kompletnie nie zdawała sobie sprawy co działo się na boisku. W pewnym momencie, próbowałam jej wytłumaczyć o co mniej więcej chodzi, ale przestałam, gdy zorientowałam się, że przytakuje mi, gapiąc się na James'a.
- Jest remis - mruknęłam. - Ty w ogóle wiesz co tam się dzieje? - zapytałam, wskazując boisko.
- Nope - westchnęła, podpierając brodę na rękach.
Odnalazłam w tłumie chłopaków Alec'a, który aktualnie patrzył się na mnie. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, posłał mi szeroki uśmiech, po czym pobiegł do reszty drużyny.
- Byłaś kiedyś na jakimś meczu oprócz tego? - pytanie skierowałam do brunetki obok.
- Mhm - odparła dumnie.
- W takim razie dlaczego nie znasz zasad? Albo chociaż nie wiesz kto zdobywa punkt? - jęknęłam.
- Od tego mam ciebie - oznajmiła, przytulając mnie.
Po półgodzinnej dogrywce drużyna naszej szkoły wygrała. Po ostatnim gwizdku Alec, podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Było to bardzo słodkie, a do tego zwróciło uwagę, chyba połowy osób, które tu były. Wszyscy posyłali nam zaciekawione spojrzenia, ale bardziej interesowała ich wygrana drużyny, niż tym co robi jej kapitan.
- Po wygranym meczu zawsze chodzimy z chłopakami do takiego jednego klubu... - zaczął, szczerząc się.
- Kolejna tradycja? - zaśmiałam się, a on razem ze mną.
- Więc? - mruknął, patrząc na mnie z nadzieją.
- Mówiłam ci, że jadę dzisiaj z Aronem po Nath'a - odpowiedziałam.
- To weź go ze sobą. I Arona. Pojedziecie na lotnisko a później do klubu - mówił z nadzieją. - Proszę... - dodał, widząc moje wahanie.
- Ugh... postaram się, ale nic nie obiecuje - odpowiedziałam. - No i gratuluje! - krzyknęłam, rzucając się mu na szyje.
Z daleka mogło to wyglądać jakbyśmy rzeczywiście byli parą, ale w tak na prawdę to był czysto przyjacielski gest.
Alec zaśmiał się głośno także mnie ściskając.
- My też graliśmy - powiedział oburzony Rush, wskazując na siebie i chłopaków.
- Odpieprz się to moja dziewczyna - mruknął Alec, kładąc mi brodę na ramieniu.
W odpowiedzi chłopak pokazał mu środkowy palec, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł do reszty drużyny.
- Idziemy za trzy godziny, mam nadzieję, że nie będę musiał na ciebie długo czekać - wyszczerzył się. - A co do tego Nath'a... jak on wygląda?
- Sama nie wiem - odparłam. - Nigdy go nie widziałam.
- Mam nadzieję, że jest przystojny - powiedział marzycielskim tonem.
- Alec... - jęknęłam.
- Co? - zapytał zdziwiony. - Z tego co wiem podoba ci się Aron. Więc jeśli Nath będzie przystojny...
- Skąd wiesz, że jest gejem? - zaśmiałam się.
- Może być bi, mi to nie przeszkadza - odparł, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Szczerze to nigdy go o to nie pytałam - stwierdziłam.
- W takim razie musicie przyjść! I nie zapomnij mi go przedstawić - polecił mi, szczerząc się
Po chwili usłyszeliśmy gwizdek. Trener machnął do Alec'a ręką, a chłopak oznajmił, że musi iść. Cmoknął mnie w policzek, kolejny raz prosząc żebym przyszła, po czym pobiegł do szatni.
Stwierdziłam, że sama pójdęo domu. Poszukałam spojrzeniem Rose i po chwili znalazłam ją. Stała w objęciach James'a, którego trener nawet nie próbował wołać.
Postanowiłam, że ja też nie będę im przeszkadzać, więc wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do Arona.
- Wróciłeś? - zapytałam, kiedy odebrał.
- Jakieś dwadzieścia minut temu - odpowiedział.
- Przyjedziesz po mnie? - wyszczerzyłam się, chociaż wiedziałam, że tego nie widzi.
- Gdzie jesteś? - westchnął.
- Prawie przy szkole - stwierdziłam.
- Prawie? - zaśmiał się. - To znaczy?
- Zanim przyjedziesz będę już pod szkołą - fuknęłam.
- Założymy się? - zapytał, a po tonie jego głosy byłam prawie pewna, że się uśmiecha.
- Jeżeli przegrasz dajesz mi kluczyki do swojego samochodu na cały tydzień - oświadczyłam.
- Okay, ale jak ja wygram, co jest pewne...
- Już przegrałeś - rzuciłam rozłączając się, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę szkoły.
Weszłam na parking wyobrażając sobie minę Arona, kiedy będzie musiał oddać mi kluczyki. Byłam pewna że wygram, bo droga z boiska do szkoły była o wiele krótsza niż z mojego domu, nawet na jeśli szło się pieszo.
Spojrzałam na auta stojące na parkingu i stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam wyszczerzonego Arona, siedzącego na masce swojego samochodu. Wpatrywałam się w niego chwilę, nie wierząc swoim oczom.
Skąd on się tu wziął? Jak?
Logicznie rzecz biorąc jego wygrana była, jest i będzie nie możliwa więc co on tu kurwa robi?!
- Co? Ale jak? - jęknęłam, podchodząc do niego.
- Doceniam to, że się starałaś - zaśmiał się, zeskakując na ziemię.
- Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytałam, usiłując zabić go spojrzeniem.
- Mówiłem ci. Wróciłem do domu dwadzieścia minut temu, ale zaczęło mi się nudzić, więc przyjechałem wcześniej. W końcu i tak musiałbym przyjechać po ciebie - odparł.
Cholerny szczęściarz...
Ja nawet nie wiem o co się założyliśmy. Zamiast posłuchać o co mu chodzi jak ta idiotka łudziłam się, że wygram. Przecież gdyby nie był pewny, że wygra nigdy by się nie zgodził żebym prowadziła jego samochód... Teraz boje się dowiedzieć co on wymyślił.
- Okay to słucham - mruknęłam.
- Kiedy Nath przyjedzie zmusisz go żeby pojechał z nami do mojej rodziny - powiedział.
- Czemu? - zapytałam zdziwiona.
- Nie wiem czemu, ale Nath często przyjeżdżał do domu Izabell i Luke'a. Nie wiem skąd ich znał, po prostu raz na dwa, trzy miesiące przyjeżdżał do nas. To dzięki niemu poznałem twojego ojca i dostałem tą prace. Ale przez to pokłócili się z Luke'iem. Żaden nie chciał powiedzieć o co poszło, a ja dalej czuje się jakby to była moja wina. Próbowałem przekonać go żeby pojechał do nich i z nim porozmawiał, ale nie chciał się zgodzić. Pomyślałem, że jesteś jedyną osobą, której posłucha - wyjaśnił.
Spodziewałam się czegoś o wiele, wiele gorszego. Chociaż to może być trudniejsze niż myślę...
Nie zastanawiając się dłużej pokiwałam twierdząco głową.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje za wszystkie komentarze, gwiazdki i wyświetlenia! 😘😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top