36

Przeprosiłam wszystkich i wyszłam z pokoju w towarzystwie zaciekawionego rottweilera.

-Halo?-powiedziałam nie pewnie.

-Sam?-usłyszałam po drugiej stronie kobiecy głos.

Sama nie wiem czemu poczułam nie przyjemne ukłucie w okolicach serca.

-Tak, kim jesteś i skąd masz telefon Arona?-starałam się żeby mój głos nie brzmiał zbyt szorstko.

-Przyjechał tu niecałe dwie godziny temu i zaczął pić razem z chłopakami. Teraz oni śpią pod stołem a on bełkocze coś do mojego kota-zachichotała.-Zapytałam go czy mam po kogoś zadzwonił, a on wtedy rzucił mi swój telefon i powiedział, że do ciebie.

Kiedy usłyszałam tłumaczenia dziewczyny, poczułam się trochę lepiej.

Co się ze mną kurwa dzieje?! Przecież to jego sprawa co, gdzie i z kim robi.

Wiedziałam, że okłamuję samą siebie, ale postanowiłam nie zwracać na to tymczasowo uwagi.

-Okay przyślij mi adres, to przyjadę-mruknęłam.

Weszłam z powrotem do salony i od razu spotkałam się z pytającym spojrzeniem Alec'a.

-Co się stało?-zapytał, przyglądając mi się uważnie.

-Muszę jechać po Arona-wyjaśniłam.-Zawiózłbyś mnie?

-Dzisiaj nie mogę-odparł, spoglądając na chłopaków.

-Okay a pożyczyłbyś mi samochód?-zapytałam, przestępując z nogi na nogę.

-Ja... mój?-odparł z lekkim przerażenie.

-Sam on nikomu nie pożycza swojego...-zaczął Rush, ale zamilkł kiedy Ethan wbił mu łokieć między żebra.

-Proszę-szepnęłam, patrząc na niego błagalnie.

Chłopak przyglądał mi się, zagryzając wargę. Po chwili wstał i z wahaniem podał mi kluczyki.

-Eyy... ja chcę po niej-oznajmił Charlie, udając oburzonego.

-Zamknij się-warknął Alec, przyciągając mnie do siebie.-Proszę uważaj na siebie-szepnął.-I na mój samochód też bo w przeciwnym razie się załamię-dodał ze śmiechem, całując mnie w czoło.

Chłopak uparł się, że mnie odprowadzi, więc pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam razem z nim.

-Tylko jedź ostrożnie-powtórzył po raz chyba setny, kiedy miałam odjeżdżać.

-Wydaje mi się, że bardziej martwisz się o swój samochód niż o mnie-stwierdziłam, przyglądając się spiętemu brunetowi.

Alec złapał się za włosy, lekko ciągnąc ich końcówki. Obszedł samochód, uważnie mu się przyglądając, jakby myślał, że już więcej go nie zobaczy.

-Nie mogę przestać myśleć o tym co powiedziałaś wczoraj. Wiesz o tym samochodzie twojego ojca i ogródku-jęknął, kładąc ręce na masce w geście bezradności.

-Jeśli cię to uspokoi to drugiego nawet nie zarysowałam-westchnęłam.

-Dobra jedź, ale...

-Uważaj, Alec nie martw się jakby coś się stało zadzwonię do ciebie-powiedziałam.-Będzie dobrze-dodałam, klepiąc go po ramieniu.

Włączyłam silnik i powoli wyjechałam, odprowadzane przez zrozpaczone spojrzenie chłopaka.

Powoli jechałam pod adres, który dostałam sms'em. Na całe szczęście wiedziałam gdzie to jest, bo w innym wypadku, sama nie wiem co bym zrobiła.

Na miejscu byłam po dwudziestu minutach. Było za ciemno żebym zobaczyła jak wygląda dom. Jakimś cudem udało mi się dotrzeć do drzwi nie łamiąc sobie karku.

Nacisnęłam dzwonek i po chwili w drzwiach pojawiła się niska brunetka o zielonych oczach.

-Sam?-zapytała, na co pokiwałam twierdząco głową.-Jestem Emily-przedstawiła się.-Chodźmy

Ruszyłam za nią do środka, nie zwracając uwagi na wnętrze domu, które w tym momencie mnie nie interesowało.

Chciałam upewnić się czy Aronowi nic nie jest. Nie widziałam, żeby kiedykolwiek pił, a wydawało mi się, że to wszystko moja wina, przez co miałam cholerne wyrzuty sumienia.

Dotarłyśmy w końcu do salonu, gdzie na dużym stole spał jakiś chłopak a dwóch pozostałych pod nim.

Aron natomiast siedział na sofie z kotem w objęciach i cicho chichotał.

Wyglądał bardzo uroczo, ale zachowałam tą uwagę dla siebie.

W tym momencie uniósł głowę i zobaczył, że przyszłyśmy, więc uśmiechnął się do nas szeroko, po czym znów zaczął coś mówić do kota.

Usiadłam obok chłopaka, żywo dyskutującego z kotem, który chyba spał.

-Myślisz, że on nie żyje?-zapytał, wyciągając ręce przed siebie, żeby przyjrzeć się zwierzęciu.

-Nie on zasnął-odparłam łagodnie.-A ty nie chcesz iść spać?

-Troszeczkę-odparł po zastanowieniu.

-W takim razie chodź to zawiozę cię do domu-zaproponowałam, wstając.

Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Zachowywał się jak pięciolatek ale przynajmniej nie było z nim żadnych problemów. Przynajmniej na razie.

-A co z kotem?-zapytał patrząc na puchate zwierzątko.

-Nie jest twój a poza tym śpi-powiedziałam.

Aron zastanawiał się chwilę, ale w końcu odłożył kota na jedną z poduszek, leżących na sofie. Wstał powoli, przecierając twarz rękoma. Zrobił bardzo chwiejny krok do przodu, przez co się skrzywił.

Po chwili objął mnie od tyłu, delikatnie się o mnie opierając, dzięki czemu stał pewniej. Głowę wtulił w zagłębienie mojej szyi, co wywołało u mnie mimowolny uśmiech.

Zaczęłam powoli iść do przodu, trzymając ręce chłopaka, który znajdowały się na moim brzuchu. Aron szedł za mną, nucąc pod nosem piosenkę ze Star Wars'ów.

Kiedy przechodziliśmy obok Emili dziewczyna wręczyłam mi klucze do samochodu Arona, jego portfel i telefon.

Podziękowałam jej cicho, wychodząc z domu.

Otworzyłam drzwi, przyglądając się uważnie stojącemu niedaleko chłopakowi.

-Wsiadaj-poleciłam mu.

Po paru minutach z moją pomocą chłopakowi udało się wsiąść do samochodu. Szybko zajęłam miejsce kierowcy i po chwili jechaliśmy w kierunku domu.

-Czemu tu przyjechałeś?-zapytałam, posyłając mu krótkie spojrzenie.

-Bo byłem na ciebie zły-wybełkotał.

Po tych słowach naburmuszył się, widocznie przypominając sobie, że jest na mnie obrażony. Podparł głowę na rękach, które opierał na kolanach. Wyglądał teraz jak obrażona pięciolatka.

-A teraz jesteś?-kontynuowałam, próbując się nie roześmiać.

-Trochę-fuknął.

Gdy podjechaliśmy pod dom Aron spał w swojej poprzedniej pozycji. Wysiadłam i podeszłam do niego od drugiej strony.

-Aron-szepnęłam cicho, lekko ciągnąc go za ramię.

W odpowiedzi chłopak mrukną coś nie wyraźnie, nawet nie otwierając oczu.

-Jesteśmy, musisz wysiąść-poinformowałam go.

-Nie-jęknął, chowając głowę między ramionami.

-Albo wyjdziesz sam albo ci pomogę-oznajmiłam, jednak na nim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.

Złapałam go za ramię i mocno pociągnęłam, przez co z jękiem wylądował na ziemi.

-Mówiłam-powiedziałam, kiedy zobaczyłam jego oburzone spojrzenie.

Z moją pomocą, jakimś cudem chłopak wszedł na górę, nie łamiąc sobie niczego. Wprowadziłam go do jego pokoju a on po prostu położył się na łóżku, szybko ściągając z siebie koszulkę i spodnie.

-Zostaniesz ze mną?-usłyszałam, gdy stałam przy drzwiach z zamiarem opuszczenia pokoju.

Odwróciłam się powoli w jego kierunku. W słabym świetle jego oczy dalej miały ten swój wyjątkowy niebieski kolor.

-Proszę tylko dzisiaj-jęknął.-Będę grzeczny-dodał szczerząc się.

To nie był najlepszy pomysł, ale pokiwałam potwierdzająco głową. Z szafy wyciągnęłam jedną z koszulek chłopaka i miałam się przebrać, kiedy poczułam na sobie palące spojrzenie szatyna.

-Aron-powiedziałam, unosząc brew.

Chłopak prychnął, zasłaniając twarz rękoma. Zdjęłam z siebie ubrania i nałożyłam na siebie koszulkę chłopaka. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, on wpatrywał się we mnie z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy.

-Jesteś dupkiem-fuknęłam, kładąc się obok niego.

W odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech chłopaka, który po chwili przyciągnął mnie do siebie, zamykając mnie w swoich objęciach, przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

-Widziałem-mruknął sennie przy mim uchu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuje za te prawie 200k wyświetleń💖😍!
To jest takie... wow! 😻

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top