25
Obudziłam się, a moim oczom, po raz drugi ukazał się widok słodko śpiącego Arona. Delikatnie odgarnęłam mu włosy z czoła, starając się go nie obudzić. Niestety jednak nie udało mi się to, ponieważ po chwili chłopak otworzył oczy.
Uśmiechnął się blado, mrużąc oczy. Przeczesał ręką włosy, skupiając na mnie spojrzenie.
Miałam teraz idealny widok na jego tęczówki. Niby były niebieskie, ale to określenie nie oddawało dostatecznie ich koloru. Raz wydawały się granatowe, czasami przybierały odcień ciemnego błękitu, a raz nawet wydawało mi się, że są fiołkowe.
-Hej- mruknął zaspanym głosem.
-Cześć- zaśmiałam się.
Chłopak sięgnął po telefon, który leżał na szafce obok, a jego usta opuściła wiązanka przekleństw.
-Przykro mi ale masz niecałe piętnaście minut na przygotowanie się-oznajmił wstając.
-Ile?-zapytałam.
Szybko wyjęłam z walizki czarne spodenki oraz tego samego koloru koszulkę i czystą bieliznę. Pobiegłam do łazienki i po dwudziestu minutach wyszłam z niej.
Przed drzwiami stał wyraźnie zniecierpliwiony Aron.
-Szybciej nie mogłam-powiedziałam, uśmiechając się przepraszająco.
Zobaczyłam że ma na ramieniu małą sportową torbę.
-Czyli jednak postanowiłeś, że gdzieś mnie wywieziesz i zabijesz-zapytałam.
-Tak o niczym innym nie marzę-zaśmiał się, łapiąc mnie za rękę.
Wyszliśmy z hotelu, po czym Aron zaczął mnie prowadzić w nieznanym mi kierunku. Po chwili znaleźliśmy się na dużym parkingu. Chłopak wyjął z kieszeni kluczyki do, jak się okazało, czarnego BMW.
-Ale skąd...
-Spotkaliśmy się wczoraj z twoim ojcem a wiedział, że zostajemy dłużej i w nocy któryś z jego ludzi przywiózł nam samochód, a mi przyniósł kluczyki-wyjaśnił, zanim zdążyłam dokończyć pytanie.
-A skąd wiesz, że ten człowiek pracuje dla mojego ojca? Co jeśli to kolejny psychopata, który próbuje mnie zabić z nieznanych mi powodów?-zapytałam, unosząc brwi.
-Ja też pracuję dla twojego ojca i znam większość jego ludzi, więc nie masz się o co martwić-odparł, po czym otworzył drzwi, gestem zapraszając mnie do środka.
Chwilę później jechaliśmy zatłoczoną drogą.
-Może pojedziemy na chwilę do Nath'a?-zaproponowałam.
-Okay, ale dosłownie na chwilę-jęknął.
Reszta drogi minęła nam w ciszy, którą jedynie zakłócało radio. Parę minut później byliśmy przed szpitalem.
Chłopak pomógł mi wysiąść i razem ruszyliśmy do budynku. Weszliśmy do środka, od razu kierując się pod salę, w której leżał Nath. Aron wszedł do środka, a ja niestety musiałam poczekać przed drzwiami. To jest takie nie sprawiedliwe...
Po kilku minutach chłopak wyszedł uśmiechając się słabo.
-I jak?-zapytałam, przyglądając mu się ze zniecierpliwieniem.
-Spokojnie Sam, wszystko dobrze. Lekarz powiedział, że już odzyskał przytomność ale kiedy przyszedłem to jeszcze spał-oznajmił.
Opadłam na krzesło, wypuszczając powietrze z płuc, które nieświadomi wstrzymałam. Jeśli mam być szczera to muszę przyznać, że w mojej głowie pojawiło się mnóstwo najczarniejszych scenariuszy, z których większość kończyła się nie za ciekawie.
Aron przyciągnął mnie do siebie, po czym mnie objął. Wtuliłam się w jego tors, wdychając zapach jego perfum, które działały na nie uspokajająco. Jego ramiona były jedynym miejscem, w którym ostatnio czułam się bezpieczna. Czasem boję się nawet siedzieć sama w domu, kiedy wiem, że jego nie ma. Czuję, że zaczynam uzależniać się od jego obecności.
Ale czy to coś złego?
Z jednej strony wydaje mi się, że tak bo przecież kiedyś mój ojciec stwierdzi, że nie potrzebuję już ochroniarza i co wtedy?
Zostawi mnie samą tak z dnia na dzień i wyjedzie, a ja już nigdy go nie zobaczę?
Sama nie wiem czy chcę znać odpowiedź na to pytanie. Jakaś mała cząstka mnie ma nadzieję, że Aron zostanie ze mną. Nie dlatego, że będzie musiał ale, że po prostu sam będzie chciał.
-Sam?-usłyszałam swoje imię, co wyrwało mnie z zamyślenia.-Słuchałaś mnie?
-Zamyśliłam się-mruknęłam, posyłając mu przepraszający uśmiech.
-Mała wszystko w porządku?-zapytał, kładąc rękę na moim policzku.
-Tak-odpowiedziałam od razu.
-Ale wiesz, że jeśli coś się stanie zawsze możesz mi powiedzieć?-zapytał, kreśląc kciukiem kółka na moim policzku.
-Wiem-odpowiedziałam, uśmiechając się szerzej.-Po prostu jestem troszeczkę zmęczona, nic więcej.
Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem, przepuszczając mnie w drzwiach. Opuściliśmy szpital i po chwili siedzieliśmy w samochodzie.
-Jak chcesz możesz się przespać, bo będziemy długo jechać-powiedział, odrywając na chwilę wzrok od drogi, żeby popatrzeć na mnie.
-A gdzie my tak właściwie jedziemy?-zapytałam.
-Zobaczysz-zaśmiał się.-A teraz się prześpij.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam wam bardzo podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze 💖💖
To dla mnie naprawdę dużo znaczy 😍😘!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top