17
- Czyli taki romantyczny spacerek, co? - zaśmiała się Rose.
Przewróciłam oczami, powstrzymując uśmiech. Na moje nieszczęście widziała, że przyszłam z Aronem.
- Poszliśmy na piechotę, bo wstałam wcześniej i mieliśmy dużo czasu - powiedziałam z rozbawieniem. - A teraz opowiadaj co tam u Jamesa?
- Żyje sobie spokojnie nie świadomy mojego istnienia - westchnęła głośno.
- Na pewno nie jest tak źle - mruknęłam, niezrażona pesymizmem dziewczyny.
- Nigdy z nim nie rozmawiałam, nie licząc tego jak kiedyś wpadł na mnie, kiedy wychodziłam z biblioteki i przeprosił mnie wtedy z tym swoim idealnym uśmiechem - westchnęła rozmarzonym głosem.
- W takim razie musimy to zmienić - postanowiłam, w odpowiedzi otrzymując przerażone spojrzenie.
Nie zwracając na to uwagi wstałam i pociągnęłam za sobą zdziwioną dziewczynę. Wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie siedziała większość uczniów, z powodu jakiegoś niezapowiedzianego zebrania nauczycieli.
W tłumie uczniów wypatrzyłam Aleca i Jamesa, którzy siedzieli z grupką swoich kolegów. Ruszyłyśmy w ich kierunku, ja z zadowoleniem a Rose z trochę przerażoną miną.
- Cześć Alec - powiedziałam do chłopaka, który właśnie śmiał się z czegoś co powiedział jeden z jego towarzyszy.
- Cześć dziewczyny - odpowiedział, uśmiechając się do mnie, po czym wstał żeby mnie przytulić.
- Stęskniłaś się? - mruknął cicho.
- Oczywiście - zaśmiałam się przewracając przy tym oczami, a on po chwili do mnie dołączył.
- A ty jesteś... czekaj... Rebeca? - -zapytała drapiąc się po karku.
- Rose geniuszu - prychnął James.
Wszyscy popatrzyli na chłopaka, który w odpowiedzi przewrócił oczami. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona, chociaż i tak najbardziej zaskoczona ze wszystkich wydawała się Rose.
- Hej - powiedziała trochę nieśmiało.
- Więc tak, ja jestem Alec, ale na pewno mnie znasz. Ten geniusz tam to James, a tamci idioci to Charlie - powiedział wskazując ciemnookiego bruneta o oliwkowej cerze. - ...Ethan - tym razem wskazał blondyna z niebieskimi oczami. - ...i Rush - oznajmił wskazując czarnowłosego chłopaka z zielonymi oczami, który uśmiechnął się do nas uroczo.
- Cześć - powiedziałyśmy chórem.
- Nie dziewczyny my się witamy inaczej - powiedział Rush.
Po chwili cała piątka ściskała nas dwie w środku, kompletnie nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia ludzi wokół nas.
- Rush przykro mi, że muszę ci powiedzieć, ale to mój tyłek, więc będę wdzięczny jeśli zabierzesz z niego rękę - oznajmił po chwili Charlie, na co chłopak prychnął cicho.
- Dobrze wystarczy - wydusiłam z siebie.
Wszyscy z jękiem zawiedzenia odsunęli się od nas i zajęli swoje wcześniejsze miejsca.
- Przykro nam, ale musicie się do tego przyzwyczaić - oświadczył Charlie szczerząc się.
- A tako w ogóle to miło was poznać - powiedział James, patrząc przy tym na Rose, która już nie była w stanie powstrzymywać szerokiego uśmiechu.
- Was również - odpowiedziałam.
- Chłopaki co to ma być?! - usłyszałam pisk za naszymi plecami.
Wszyscy spojrzeliśmy w tamtym kierunku i zobaczyliśmy brunetkę w obcisłym topie oraz krótkiej spódniczce, która pokazywała zdecydowanie więcej niż powinna, a do tego miała bardzo mocny makijaż. Dziewczyna stała przed nami, patrząc się z wściekłością na mnie i moją przyjaciółkę.
- O Tiffany, tak się za tobą stęskniliśmy! - powiedział Ethan, kładąc przy tym dłoń w okolicach serca
- Naprawdę? - zapytała z podekscytowaniem.
- Nie - parsknął Rush.
Dziewczyna spochmurniała, posyłając mu mordercze spojrzenie.
- Nogi mnie bolą - jęknęła chwilę później.
- Dobrze, że nam o tym mówisz - stwierdził Charlie.
- Mogę usiąść któremuś z was na kolanach? - zapytała z zadowolonym uśmiechem. - Alec?
Chłopak od razu pociągnął mnie na swoje kolana i z uśmiechem wtulił się w moje plecy.
- Naprawdę mi przykro ale sama widzisz, nie zmieścisz się już - odpowiedział, walcząc z uśmiechem.
- James? - jęknęła, ale na kolanach chłopaka już siedziała Rose i byli pogrążeni w rozmowie, w ogóle nie zwracając na nas uwagi. - Chłopaki?
Cała trójka posłała sobie spanikowane spojrzenia, po czym Rush położył się na kolanach Ethan'a i Charlie'go.
- Chyba się nie zmieścisz - westchnął, posyłając jej przepraszające spojrzenie.
Tiffany zmierzyła nas wszystkich wściekłych spojrzeniem, po czym odwróciła się i odeszła. Chłopcy odetchnęli z ulgą, a kiedy dziewczyna zniknęła z pola widzenia wybuchnęli śmiechem.
- Dobra stary możesz już z nas zejść - powiedział Ethan, spoglądając na przyjaciela leżącego na jego nogach.
- Ale mi tu jest bardzo wygodnie - stwierdził, przymykając oczy.
Ethan szturchnął lekko Charliego i wymienili porozumiewawcze spojrzenie, po czym równocześnie wstali przez co Rush wylądował na ziemi. Chłopak prychnął cicho podnosząc się z trawy. Teatralnie otrzepał ubrania i usiadł między dwójką, która zanosiła się ze śmiechu.
- Cieszę się, że cię widzę - mruknął Alec nie zwracając uwagi na swoich przyjaciół, którzy zaczęli spychać się z niskiego murku, na którym siedzieli.
- Alec nie słodź tak - zaśmiałam się, mierzwiąc mu przy tym włosy, na co chłopak wydął dolną wargę od razu je poprawiając. - Ale jeśli poprawi ci to humor to muszę przyznać, że zaczynam cię lubić. Zwłaszcza kiedy przedstawiłeś mi ich - oznajmiłam, wskazując na Rusha i Charliego, którzy aktualnie siedzieli na Ethanie.
Chłopak prychnął cicho, udając obrażonego, jednak nie dawał rady powstrzymać rozbawienia i po chwili zaczął cicho chichotać.
- Nie musisz się tak szczerzyć - zaśmiałam się cicho.
- Ale mogę i będę bo mam powód - oznajmił zadowolony z siebie.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę przed szkołą, aż wyszedł z niej dyrektor. Wszyscy zamilkli na widok mężczyzny, co naprawdę mnie zdziwiło.
- Moi kochani bardzo mi przykro ale niestety musimy odwołać resztę lekcji. Tylko proszę nie cieszcie się za głośno bo zmienię zdanie - zaśmiał się i wszedł do budynku.
Znowu rozległy się rozmowy, lecz tym razem były trochę głośniejsze niż wcześniej.
- A więc czy macie ochotę iść gdzieś z nami? - zaproponował Rush.
- Nigdzie nie idziemy geniuszu za godzinę mamy trening - przypomniał mu Alec.
- Dopiero ja byłem geniuszem - obruszył się James.
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem zwracając tym sposobem uwagę kilku osób przechodzących obok. Nie zrobiło to za dużej różnicy bo większość dziewczyn i tak juz wpatrywały się w naszych towarzyszy maślanym wzrokiem lub posyłały nam dyskretne spojrzenia pełne nie nienawiści.
Godzina minęła nam bardzo szybko. Najpierw normalnie rozmawialiśmy, aż Charlie założył się z Ethan'em że nie da rady wspiąć się na okno na drugim piętrze. Jednak mu się udało co zdziwiło nas wszystkim. Niestety chwilę później okazało się, że nie może zejść.
- Może byście mi jakoś pomogli? - warknął do przyjaciół.
Cała czwórka zebrała się na naradę rozważając wszystkie za i przeciw. W końcu odwrócili się do niego oznajmiając, że jednak mu nie pomogą.
Wtedy razem z Rose poszłyśmy do pani woźnej i poprosiłyśmy ją o klucz do sali. Brunetka oznajmiła, że zapomniała zabrać telefon, bo przecież nie wiadomo jak kobieta zareagowałaby gdybyśmy jej powiedziały, że Ethan siedzi na parapecie i nie może zejść. Starsza kobieta dała nam kluczyk prosząc żebyśmy go później oddały.
Szybko znalazłyśmy klasę i po chwili razem z nami stał w niej Ethan.
- Dziękuje - powiedział, mocno nas ściskając.
- Masz u nas dług - oznajmiła Rose, śmiejąc się.
Oddaliśmy klucz woźnej, która podejrzliwie przyglądała się chłopakowi ale nic nie powiedziała.
Parę minut później siedziałyśmy na trybunach a nasi nowi przyjaciele mieli rozgrzewkę z resztą drużyny.
- I co? - zapytałam Rose.
- Z bliska jest jeszcze przystojniejszy - zaśmiała się a ja razem z nią.
- Mam nadzieję, że o mnie rozmawiacie - usłyszałyśmy za naszymi plecami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top