10

- Sam wstawaj - usłyszałam kolejny dzień z rzędu o zdecydowanie za wczesnej godzinie.

- Po co? - jęknęłam, nawet nie otwierając oczu.

- Z tego co wiem, to od wczoraj musisz chodzić do szkoły - stwierdził Aron.

- Nie, dzisiaj nie - mruknęłam, siadając powoli.

Rozejrzałam się po pokoju. Chłopak siedział w tym samym miejscu, w którym był wczoraj gdy zasypiałam, jednak jego zmienione ubrani zdradzały, że wstał wcześniej.Miał na sobie szarą podkoszulkę, do której ubrał czarne, obcisłe spodnie.

Przeniosłam wzrok na rękę, która dalej trochę mnie bolała. Bandaż, którym była owinięta był lekko czerwony, co mnie trochę zaniepokoiło.

- Aron czy to powinno tak wyglądać? - zapytałam, wyciągając rękę w jego kierunku.

- Spokojnie, na razie trzeba zmienić opatrunek - powiedział, przyglądając jej się przez chwile. - Idź do łazienki, przyjdę za chwile.

Niechętnie wstałam i poszłam do łazienki, a chwile po mnie zjawił się w niej Aron z apteczką, którą przyniósł ze swojego pokoju. Była bardziej profesjonalnie wyposażona niż moja, ale to tylko mały szczegół. Chłopak zdjął delikatnie wczorajszy opatrunek, przyglądając się mojej ręce. Delikatnie zmył resztki zaschniętej krwi, tak że została na niej tylko cienka, czerwona rana. Z niektórych miejsc jeszcze sączyła się krew, ale nie wyglądało to poważnie.

Aron posmarował mi rękę jakąś maścią, która nie pachniała za ładnie. Powiedział, że dzięki temu szybciej się zagoi i nie zostanie mi po tym blizna.

Kiedy skończyliśmy razem zeszliśmy na dół, żeby zjeść jakieś śniadanie. Po drodze znalazłam telefon, który leżał na podłodze w salonie. Musiałam upuściłam go wczoraj.

Kiedy weszłam do kuchni i odblokowałam urządzenie, zauważyłam kilka nowych wiadomości. Tak jak myślałam były od Nath'a.

Od Nath:
Dobranoc kocie x

Od Nath:
Eyyy

Od Nath:
Nie powiesz mi dobranoc? :c

Od Nath:
Sam wszystko dobrze?

Od Nath:
Zaczynam się martwić...

Od Nath:
Na pewno nic ci nie jest w końcu Aron jest z tobą

Od Nath:
Ale proszę odpisz jak to przeczytasz

Uśmiechnęłam się, czytając to. To bardzo miła z jego strony, że się tak o mnie martwi.

Do Nath:
Spokojnie Nathy żyje x

Od Nath:
Coś się stało? Czemu nie odpisywałaś?

Do Nath:
Zostawiłam telefon na dole, przepraszam

Postanowiłam nie zdradzać mu szczegółów z wczorajszych wydarzeń. Zostawiłam to Aronowi. Mógł powiedzieć Nathanowi, albo nie poruszać tego tematu w końcu ostatecznie nic wielkiego nikomu się nie stało.

Od Nath:
To dobrze już się martwiłem o ciebie

Od Nath:
Ale czy ty nie powinnaś być teraz w szkole?

Do Nath:
Może...

Od Nath:
Przecież wczoraj byłaś dopiero pierwszy raz, myślałem, że tym razem postarasz się trochę bardziej -,-

Do Nath:
Spokojnie jutro pójdę

Od Nath:
No mam nadzieje

Zaśmiałam się cicho, wkładając telefon do kieszonki.

- Jak ręka? - zapytał, siadając naprzeciw mnie.

- Nie jest źle - stwierdziłam, patrząc na nią.

- Więc skoro nie idziesz do szkoły to co będziesz robić?

- Nie wiem jeszcze - mruknęłam, idąc do lodówki.

Zajrzałam do środka, ale nie zobaczyłam w niej niczego interesującego, więc zamknęłam ją z niezadowoleniem.

- Może pojedziemy gdzieś na śniadanie? - zaproponowałam po namyśle.

Chłopak w odpowiedzi, pokiwał twierdząco głową i wyszedł z kuchni.

Sama też wyszłam z kuchni, idąc na górę, żeby przebrać się w coś odpowiedniejszego do wyjścia niż piżama. Weszłam do pokoju i zaglądnęłam do szafy. Po chwili wyciągnęłam z niej ciemne jeansy i białą bluzę. Idąc do łazienki wzięłam przygotowane ubrania i bieliznę. Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się i zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Aron.

- Będę w samochodzie - powiedział, wychodząc.

Ubrałam buty i wyszłam za nim. Zamknęłam drzwi, kierując się do samochodu. Wsiadałam do samochodu i schowałam klucze do schowka, po czym usadowiłam się wygodnie po zapięciu pasów. 

- Nie zapomniałaś o czymś? - zapytał Aron, wyraźnie rozbawiony.

Usiadłam prosto i przez chwilę zaczęłam się nad tym zastanawiać. Wyłączyłam wodę tak jak i światła, zamknęłam dom i nawet dla pewności sprawdziłam to dwa razy, a na śniadanie jechaliśmy teraz, więc nie miałam pojęcia o co mogło mu chodzić.

- Nie, nie wydaje mi się - stwierdziłam w końcu, patrząc na niego ze zdziwieniem.

- Wiesz mogłabyś się zapytać - powiedział wskazując na miejsce, do którego wcześniej włożyłam klucze.

- Przesadzasz - odparłam, przewracając oczami na jego zachowanie. - Śpisz w moim domu, a poza tym twój samochód przez większość czasu stoi na moim podwórku, więc jest teraz tak jakby też mój.

Chłopak pokręcił z rozbawieniem głową, ale nic nie powiedział. Jechaliśmy w ciszy, którą zakłócało radio, ustawione na mojej ulubionej stacji, chociaż ostatnim razem Aron uparcie przełączał na swoją.

Po namyśle musiałam przyznać, że z każdym mijającym dniem Aron okazywał się nie być aż taki zły jak myślałam na początku. Najbardziej zaskoczył mnie jednak wczoraj. Po pierwsze bawił się z Suzy, która wyraźnie go polubiła oraz to jak się zachował wieczorem po tym... incydencie. Naprawdę byłam zaskoczona tym jaki zrobił się wtedy opiekuńczy.

- Gdzie chcesz zjeść śniadanie? - zapytał, wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia.

- Nie wiem, a ty? - mruknęłam.

- Tylko potem nie narzekaj - westchnął, wpisując coś do nawigacji.

- Niczego nie mogę ci obiecać - uprzedziłam go, na co prychnął cicho, jednak zauważyłam mały uśmiech, który pojawił się na jego twarzy.

Kilka minut później zatrzymaliśmy się przed knajpką. Chłopak zaparkował na niedużym parkingu, oznajmiając, że jesteśmy na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do wejścia, nad którym wisiał uroczy szyld, przedstawiający dwa przytulające się gofry. Aron przepuścił mnie w drzwiach, co skwitowałam cichym prychnięciem, wywołując tym krótki śmiech chłopaka.

Kiedy tylko weszliśmy do środka otoczył nas delikatny zapach cynamonu. Z sufitu zwisały duże żarówki, nadając wnętrzu przyjemne, ciepłe światło. Stoliki stały w dosyć dużych odstępach od siebie, zapewne żeby zapewnić klientom trochę prywatności. Na siedzeniach wyłożonych miękkim, szarym materiałem leżały stosy różnokolorowych poduszek nadając miejscu miłą atmosferę. Parapety były zapełnione przez egzemplarze różnych książek, co sprawiło, że stwierdziłam, że to na pewno nie moja ostatnia wizyta w tym miejscu.

- Często tu przychodzisz? - zapytałam Arona, kiedy zajęliśmy jeden ze stolików przy oknach.

- Nie, właściwie to jestem tu pierwszy raz - odparł, dyskretnie przyglądając się pozostałym klientom. - Chcesz zjeść coś konkretnego?

- Weź mi cokolwiek i do tego kakao - westchnęłam, biorąc jedną z książek.

Chłopak skinął lekko głową, po czym poszedł złożyć zamówienie. Przez chwilę rozmawiał z jakąś starszą kobietą, która po wysłuchaniu go, wskazała na jedno z wysokich krzeseł przy ladzie, co zapewne oznaczało, że musiał chwilę poczekać na to wszystko. Aron zajął wskazane przez nią miejsce, co chwilę spoglądając uważnie w moją stronę.

Westchnęłam cicho. Po wczorajszym wydarzeniu na pewno będzie jeszcze bardziej ostrożny niż był do tej pory, co prawdopodobnie oznaczało dla mnie zakaz wychodzenia gdziekolwiek bez niego.

Moje niezwykle optymistyczne przemyślenia zostały przerwane przez cichy dźwięk przychodzącej wiadomości, którą wydał z siebie mój telefon.

Od Clary:
Przepraszam za Carolyn

Do Clary:
Nie szkodzi, w końcu (w niewielkiej części) to był też moja wina

Od Clary:
Wiem

Do Clary:
Ale przyjmuję przeprosiny x

Od Clary:
A tak w ogóle, to ten twój cały Aron bardzo dobrze wygląda

Do CLary:
Żaden mój

Od Clary:
Ładnie byście razem wyglądali

Do Clary:
Aha?

Od Clary:
No a nie?

Do Clary:
Lepiej zakończmy tą rozmowę, bo to się źle skończy

Od Clary:
Jak chcesz, ale wspomnisz moje słowa x

Prychnęłam cicho, odkładając telefon na blat stolika. Znałam Clary i doskonale wiedziałam, że to nie była nasza ostatnia rozmowa na ten temat.

- Coś mnie ominęło? - usłyszałam nad sobą głos Arona.

Chłopak podał mi talerz naleśników z owocami oraz kubek kakaa, po czym usiadł naprzeciw mnie z kawą i jakimiś owsianymi ciasteczkami.

- Dziękuje i nie - odparłam, wzruszając lekko ramionami. - I będę ci naprawdę wdzięczna jeśli nie będziesz się na mnie patrzył kiedy będziemy jeść - dodałam chwilę później.

- Niczego nie obiecuję - odparł, leniwie mieszając swoją kawę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top