1

Usiadłam na łóżku, zmęczona dzisiejszym dniem. Wzięłam w ręce poduszkę, a następnie przycisnęłam ją sobie do twarzy. Krzyknęłam głośno, żeby dać upust złości. Powtórzyłam to jeszcze trzy razy, aż w końcu poczułam się odrobinę lepiej. Chęć do rozwalenia wszystkich otaczających mnie przedmiotów minęła, co było dobrym znakiem.

Pierwszym powodem mojej złości była kłótnia z moją najlepszą przyjaciółką Clary.

Drugi powód był zdecydowanie ciekawszy. Nauczycielka od historii, która nigdy za mną nie przepadała i nawet zbytnio nie starała się tego ukrywać. Dzisiaj widocznie miała jeden ze swoich gorszych dni i postanowiła sprawić aby mój także stał się gorszy, dlatego wzięła mnie do odpowiedzi. Była niemiło zaskoczona kiedy wbrew jej oczekiwaniom znałam odpowiedzi na wszystkie pytania, dlatego zaczęła zadawać pytania z tematów, których jeszcze nie przerabialiśmy. Oczywiście od razu zwróciłam jej na to uwagę, jednak ona w odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem. Kiedy oznajmiłam jej, że w takim wypadku nie mam zamiaru dalej odpowiadać, a wtedy ona z uśmiechem wpisała mi jedynkę. Wiedziałam, że stracę nad sobą panowanie więc chciałam wyjść z klasy. Ale ona wtedy zrobiła coś co wyczerpało resztki mojej cierpliwości. Gdy przechodziłam obok jej biurka, usłyszałam:

"Rodzice nie umieli jej wychować. Zostawili ją samą i Bóg wie co z tego wyrośnie. Rozpuszczona gówniara."

Nie myśląc nad tym co robię, złapałam najbliższą rzecz jak była koło mnie. Na jej i moje nieszczęście okazało się to być krzesło. Rzuciłam nim w nauczycielkę, która jakimś cudem nie odniosła poważniejszych obrażeń niż złamane okulary i rozcięta warga. Sprawa od razu powędrowała do dyrektora, który wyrzucił mnie ze szkoły. Nauczycielka odprowadziła mnie zadowolona.

"Mam nadzieje, że więcej nie będę musiała na ciebie patrzeć."

Powiedziała na pożegnanie. Uśmiechnęłam się wtedy do niej sztucznie.

"Spokojnie na pewno spotkamy się w piekle."

Odpowiedziałam przesłodzonym głosem i zostawiłam ją przed szkołą. Wyglądała na niezbyt zadowoloną z tego co usłyszała. Jej nadzieja na to, że ją przeproszę w małym stopniu poprawiło mi humor.

I z tego właśnie wyłania się trzeci powód. Nie przejmowałam się tym za bardzo jednak była to już trzecia szkoła w tym miesiącu.

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Rzucając pod nosem wyzwiska pod adresem osoby, która postanowiła mnie odwiedzić, ruszyłam w kierunku drzwi. Okazało się, że był to listonosz. Odebrałam od niego paczkę, dając się wciągnąć w miłą pogawędkę o dzisiejszej pogodzie.

- Miłego dnia - powiedział starszy mężczyzna odchodząc.

- Dziękuje i nawzajem - odparłam, zamykając za nim drzwi.

Popatrzyłam na paczkę i z zadowoleniem odkryłam, że dobrze znałam nadawcę. Skierowałam się do salonu, gdzie rozsiadłam się wygodnie na sofie, kładąc pudełko przed sobą.

Ostrożnie je otworzyłam i wyjęłam z niego mniejsze zawinięte w ozdobny papier. Delikatnie go odwinęłam a moim oczom ukazał się nowy laptop. Uśmiechnęłam wkradł się na moją twarz. Był to prezent od mojego ojca. Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy wspomniałam mu, że poprzedni miał bliskie spotkanie ze ścianą, kiedy postanowiłam wrócić do pokoju bez świecenia światła na schodach.

Otworzyłam urządzenie i na twarz wkradł mi się kolejny uśmiech, na widok niewielkiej karteczki, którą tam znalazłam.

"Droga córeczko,
Stwierdziłem, że skoro twój stary laptop "zepsuł się" przydałby Ci się nowy. Gdyby Ci się nie spodobał, to nie moja wina. Nathan go kupił nie ja (ale oczywiście nie ulega wątpliwości, że ja zapłaciłem). Jeszcze nie wiem kiedy przyjadę, ale zrobię to gdy tylko będę mógł.
Kocham Cię,
Tata."

Zaśmiałam się cicho. Byłam zaskoczona, że udało im się to zrobić tak szybko, w końcu o incydencie z ścianą opowiadałam mu przed wczoraj.

Tata miał w zwyczaju kupować mi wszystko o co go prosiłam. W ten sposób próbował wynagrodzić mi to, że nie było go przy mnie przez większość czasu.

Odłożyłam urządzenie na stolik, stojący przed sofą, po czym sięgnęłam znów do kartonu, skąd wyjęłam kopertę z napisem Nathan otoczonym małymi serduszkami, na co przewróciłam czule oczami.

Nathan pracował razem z moim ojcem od jakichś siednmiu lat. Nie wiedziałam czym się zajmowali, ponieważ obaj twierdzili, że będzie dla mnie lepiej jeśli pozostanie to ich tajemnicą. Pocieszało mnie tylko to, że nieważne co robili mogli liczyć na siebie, ponieważ na wszystkie, jak to ujęli, "misje" jeździli razem. Do tego twierdzili, że ich działalność jest jak najbardziej zgodna z prawem, dlatego dałam sobie spokój z wypytywaniem ich o nią.

Jeśli chodziło o Natha to nasza znajomość odbywała się tylko za pomocą sms'ów czy zwykłej rozmowy telefonicznej. Nigdy nie miałam okazji spotkać go na żywo, bo cały czas był zajęty pomaganiem mojemu ojcu. Wiedziałam, że był brązowookim brunetem, starszym ode mnie o sześć lat. Twierdził także, że jest wręcz nieziemsko przystojny w co nie całkiem mu wierzyłam przez jego zdecydowanie za wysoką samoocenę, jednak nigdy nie powiedziałam mu tego. Na początku naszej znajomości kazał mi wybrać czy wole wiedzieć jak wygląda czy móc dzwonić do niego kiedy mi się tylko podoba. Oczywiście wybrałam tą drugą opcje i od tamtej pory chłopak był moją "najlepszą przyjaciółką". Kiedy coś się działo zawsze najpierw dzwoniłam do niego i razem decydowaliśmy się czy powiedzieć o tym mojemu ojcu.

Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej list.

"Sam! Co ty wyprawiasz?! Dziewczyno mogłaś zabić się na tych schodach! Jeśli tak dalej pójdzie zastanowię się nad założeniem jakiegoś monitoringu nie tylko na zewnątrz... A jeśli chodzi o nowego laptopa to jes oczywiście świetny (w końcu sam go wybrałem) i w miarę wytrzymały. Ale raczej nie "przeżyje" spotkania ze ścianą więc uważaj.
Co do Twojego wcześniejszego pytania czy u nas wszystko ok, to... nie, nie jest. W naszej, jak by to ująć "działalności" są problemy i będziemy musieli przydzielić Ci kogoś kto będzie miał Cię na oku przez najbliższe tygodnie. Tylko się nie denerwuj (a jak się zdenerwujesz to chociaż odłóż laptopa!). Sam będę go wybierał, więc może się nie pozabijacie.
Ściskam mocno,
Nath

PS. Pamiętaj jakby coś się stało po prostu zadzwoń."

Kiedy skończyłam czytać tą krótką wiadomość, jeszcze raz szybko przebiegłam po niej wzrokiem, nie mogąc w to uwierzyć. O co mu chodziło? Mieszkałam w jednej z najspokojniejszych ulic miasta. Co najwyżej mogłam się obawiać, że jeden ze staruszków mieszkających obok mnie umrze za kierownicą.

Prychnęłam cicho, wybierając numer chłopaka, który jak zwykle odebrał prawie natychmiast.

- Czyli rozumiem, że paczka już doszła - usłyszałam rozbawiony głos po drugiej stronie.

- Tak doszła - prychnęłam. - Po co mi niby jakiś ochroniarz?!

- Nie ochroniarz kocie, tylko taka osoba, która... - przerwał szukając odpowiedniego określenia. - Będzie się tobą opiekować, żebyśmy nie musieli się martwić.

- Ale ja nie chce! - powiedziałam jak małe dziecko. - Jak już ktoś musi przyjechać żeby mnie pilnować to możesz to być ty... - zasugerowałam.

- Mała rozmawiałem nawet o tym z twoim ojcem, ale na razie jestem mu bardziej potrzebny niż tobie. Ustaliliśmy, że jak tylko ogarniemy ten syf, który mamy przez ostatni miesiąc to przyjadę do ciebie jeśli będziesz chciała - usłyszałam, przez co uśmiechnęłam się lekko.

- Ugh... dobra - mruknęłam.

Nath odetchnął z ulgą na co się zaśmiała.

- A oprócz tego działo się dzisiaj coś ciekawego? - zapytał.

To było zdecydowanie najgorsze pytanie jakie mógł mi zadać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top