7. Źle to robisz
- Przez co czujesz się dobrze? Wiesz, uśmiech sam się pojawia i jesteś zadowolony z życia.
Mabel starała się zachować poważny wyraz twarzy, jakby naprawdę miała zostać etatową nauczycielką w szkole. Dochodziła dziewiętnasta, Dipper zmywał naczynia, a dziewczynka postanowiła zacząć realizację umowy, którą zawarli na dachu przed godziną. W efekcie siedziała na dywanie naprzeciwko Billa i zadała mu pytanie, na które prawdopodobnie nie chciała znać odpowiedzi. Ale cóż, chwilę wcześniej kazała mu być szczerym, więc wzruszył ramionami i powiedział prawdę.
- Czuję się dobrze, kiedy widzę płomienie, ogólnie panujący strach i cierpienie moich wrogów, kiedy...
- Nie! - pisnęła szatynka - Źle to robisz. Wybierz coś prostego i nie niebezpiecznego. Nie możesz cieszyć się z tego, że coś komuś nie wychodzi. Spróbujmy jeszcze raz. Co sprawia, że czujesz się dobrze?
Bill zamyślił się chwilę. Żadna forma cierpienia, tortur i katastrof nie wchodziła w grę, zatem to musiało być coś przyziemnego. Nie znał zbyt wiele rzeczy, które mogły wywoływać przyjemność. Demony bawi co innego niż ludzi, ale co zrobić. Jednocześnie analizował wypowiedzi Mabel. Zdecydowanie nie był to poziom siedemnastolatki, ale czterolatki też nie. Jeszcze wczoraj dziewczynka zachowywała się zupełnie inaczej, bardziej beztrosko. Jednak od rana była jakby trochę bardziej dojrzała. Nadal wyglądała na czterolatkę, ale jej wzrok jakoś nie pasował. Było w nim coś, co pozwalało myśleć, że jednak jest starsza, i to nawet całkiem sporo. Co nie zmieniało faktu, że żądała odpowiedzi.
- Czekolada - odparł w końcu, przypominając sobie popołudnie przed telewizorem.
- Dobra odpowiedź - ucieszyła się dziewczynka - To teraz powiedz, co cię denerwuje, ale tak naprawdę. Mnie na przykład to, że Dipper nie pozwala mi bawić się tym ostrym strzelającym fajnym czymś. A ciebie?
- Szczęście innych ludzi - rzucił, ale widząc spojrzenie szatynki, westchnął i po chwili zastanowienia poprawił się - Głupkowate telenowele.
- Lepiej - pokiwała głową z uznaniem, wydymając lekko usta - A smuci? Ja jestem smutna, kiedy Dipper się na mnie złości.
- Chyba najbardziej to, kiedy nie udaje mi się to, co chciałem zrobić - mruknął, wzruszając ramionami. Właściwie mówił szczerze.
- Udało ci się za pierwszym razem. Jestem super nauczycielką - uśmiechnęła się - Ale rozmowa ze mną się nie liczy, bo ja i tak cię lubię. Musisz przetestować na kimś rozmowę i sprawić, żeby cię polubił. Ludzie przy rozmowie z kimś nowym zwykle chcą, żeby ich polubił.
Mabel wstała i zaczęła chodzić w tę i z powrotem, przygryzając dolną wargę i marszcząc brwi w zastanowieniu. Powaga na jej twarzy wywołała mimowolny uśmiech na twarzy blondyna. Zaraz strzelił sobie w myślach, żeby się opanować. Gwiazdeczka nie miała prawa go rozczulać, przecież była jego wrogiem. Ale zachowywała się tak niewinnie, ufnie i przyjacielsko, że nie był w stanie powstrzymać tych dziwacznych myśli.
Z Dipperem było łatwiej, on przynajmniej względnie pałał do blondyna niechęcią. Niby pozwalał mu, a nawet kazał, zajmować się młodszą siostrą, ale to raczej dlatego, że ktoś musiał ogarniać dom, jedzenie i całą resztę. Gdyby Mabel była w normalnym stanie, pewnie by mu pomagała, a tak musiał radzić sobie sam. W tym wszystkim nie mógł biegać za tą szaloną czterolatką, a nie chciał zostawiać jej samej. Cipher został opiekunem z przymusu. Cóż, siła wyższa.
- Pacyfika - wypaliła szatynka, podskakując w miejscu i wyrywając tym blondyna z zamyślenia - Możemy jutro ją zaprosić. Może się ze mną pobawi? A ty przy okazji spróbujesz normalnie z nią porozmawiać i zrobić tak, żeby cię polubiła. Będzie fajnie!
Bill chciał coś powiedzieć, żeby zgasić entuzjazm dziewczynki, ale nie zdążył, bowiem do pokoju wszedł Dipper. Wyposażył siostrę w piżamę i kazał iść się umyć. Szatynka ze śmiechem ruszyła do łazienki, a po chwili dał się słyszeć szum wody. Potem wykąpali się też chłopcy. Pines ułożył siostrę do snu, tego wieczora opowiadając jej nie do końca wymyśloną historię o krainie jednorożców. Gdy zasnęła, sam położył się w swoim łóżku, posyłając siedzącemu na dywanie demonowi znaczące spojrzenie.
Cipher nie miał zamiaru się stawiać, więc bez słowa opuścił pokój, kierując się w stronę schodów. Już po chwili tkwił pod kocem na kanapie. Było dopiero kilka minut po dziewiątej, a on już był gotowy do snu, ale to nie oznaczało, że od razu musi zasypiać. Równie dobrze mógł trochę porozmyślać. Jako pierwsza w głowie pojawiła się czekolada. Miał okropną ochotę na czekoladę. Potrząsnął głową, to może jutro.
Potem ponownie zobaczył przed oczami Carmen i Fernanda. Jakim cudem ta durnowata telenowela tak bardzo utknęła mu w głowie? Zaraz potem rozmowa z Dipperem. Faktycznie, co go obchodziło życie uczuciowe Sosenki? Może to przez to, że swojego jeszcze nie miał? To w każdej chwili mogło się zmienić. Jak to ujął szatyn przy Wendy, Cipher miał postać przystojniaka, jakiekolwiek są ludzkie standardy tego określenia. Może faktycznie jakaś normalna relacja pomoże mu rozgryźć nielogiczność ludzkiej natury?
Do tego ten niby układ z Gwiazdeczką. Po co on właściwie się na to zgodził? Nie miał z tego zbyt wiele, bo nie chciał stać się człowiekiem. Nie byłby w stanie być jednym ze zwykłych ludzi, chciał tylko się ich nauczyć. Drobna, ale znacząca różnica. Z jakiegoś dziwnego powodu jednak nie był w stanie odmówić szatynce. Może ona też ma jakieś ukryte moce, o których nie wie nawet Dipper? Nie, na pewno nie. Rozmyślanie w stanie niepewności nie było dobrym pomysłem. Chwycił więc pilot i włączył telewizor. Przebiegł po kanałach, odnajdując jakiś krwawy horror. Po dzisiejszym dniu pełnym rozmów i durnych emocji zdecydowanie musiał się odprężyć.
Dipper natomiast leżał na materacu zawinięty w kołdrę i, mimo szczerych chęci, nie był w stanie zasnąć. Jego myśli zajmował Bill. Chwilowo był niegroźny, i właściwie to był nawet całkiem znośny. Do tego zmniejszona wersja Mabel absolutnie go uwielbiała. Czemu? Sam szatyn jakoś nie mógł w pełni przekonać się do blondyna. Po prostu nie był w stanie i tyle. Zamknął oczy, usiłując nie myśleć o niczym. Nie zdążył nawet zapaść w półsen, gdy ponownie wrócił Dziwnogedon. Zwykle w takich chwilach szedł do pokoju Mabel, ona trochę go uspokajała i dawał radę. Tym razem nie mógł liczyć na pomoc siostry. Zapowiadała się długa noc.
^^^
- Wyglądasz jak śmierć - mruknął Bill, gdy rankiem Dipper zszedł na dół na śniadanie.
- Dzięki, nie ma jak komplement z samego rana - uśmiechnął się krzywo szatyn.
- Mówię prawdę - wzruszył ramionami blondyn - Spałeś w ogóle?
- A co cię to obchodzi? Coś ty nagle taki troskliwy, hm? - warknął Pines.
Cipher ponownie wzruszył ramionami, po czym zamilkł. On spał bardzo dobrze, ten film odprężył go na tyle, że nie miał problemów z zaśnięciem. O Dipperze nie można było powiedzieć tego samego. Całą noc męczyły go koszmary i złe wspomnienia, ale to nie znaczyło, że Bill musiał o tym wiedzieć. Kilkanaście minut później na dół zbiegła także Mabel. W tym czasie szatyn przygotował już grzanki i omlety dla całej trójki.
Po śniadaniu dziewczynka zapowiedziała, że idzie na dwór pobawić się z Nabokim, bo przez ostatnie dwa dni nie spędzała ze świnką czasu zbyt aktywnie. Dipper nie miał siły jej zatrzymywać, więc po prostu poprosił, żeby nie oddalała się od Chaty i unikała Soosa. Uradowana szatynka wybiegła z domu, trzaskając drzwiami, na co niewyspany chłopak mimowolnie się skrzywił.
Dwie godziny później spał już na siedząco na kanapie. Pierwotny pan zakładał oglądanie telewizji, ale szatyn nie wytrzymał zbyt długo, zwłaszcza że towarzyszył mu Bill, z którym nie chciał rozmawiać, będąc w takim stanie. Cipher natomiast był całkiem zadowolony, bo znalazł w szafie jeszcze jedną tabliczkę czekolady, której w pojedynkę szybko się pozbył. Spojrzał na Dippera i pokręcił głową z dezaprobatą. Wygląda jak trup, zachowuje się podobnie, ale nie przyzna mu racji, bo nie i koniec.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem z odrobiną satysfakcji, jednak postanowił pomóc Sosence. Spanie na kanapie, zwłaszcza na siedząco, było średnio wygodne. To akurat wiedział z własnego doświadczenia. Wstał i skierował prawą dłoń na chłopaka, który już po chwili zawisł w powietrzu. Moc odnawiała się szybko, bardzo dobra wiadomość. Minutę później Dipper leżał już w swoim łóżku, okryty cienkim kocem, bo było dość ciepło.
Bill już miał wychodzić z pokoju bliźniaków, gdy dostrzegł na komodzie telefon Dippera. Do głowy wpadł mu pomysł, związany z wczorajszą rozmową z Mabel. Może faktycznie mógłby spróbować rozwinąć relację z kimś, kto nie zna jego prawdziwej tożsamości i chciałby z nim rozmawiać? Kto wie, co z tego wyjdzie. Cofnął się trzy kroki, zgarnął komórkę z komody i zszedł do salonu. Dipper zabronił zaglądać innym do głów, ale o telefonie nie wspomniał ani słowem. Do tego szatyn nie miał założonego hasła, samo kusiło. Blondyn dość szybko, jak na kogoś kto nie miał wcześniej cielesnego kontaktu z telefonem komórkowym, odnalazł w kontaktach numer Pacyfiki Północnej i przycisnął symbol słuchawki.
- Cześć Dipper - odezwała się entuzjastycznie.
- Nie trafiłaś, tu Bill. Poznaliśmy się przedwczoraj.
- Okej - odpowiedziała już trochę mniej pewnie - A dlaczego dzwonisz od Dippera? I w ogóle czemu dzwonisz?
- Zapomniałem zabrać ze sobą telefon. Sosenka trochę źle się dzisiaj czuje, teraz akurat śpi. Jego siostra wyjechała na wyprawę z wujami, a moja ciągle jest tak samo rozbrykana - wyjaśnił, utrzymując kłamstwo, które ostatnio Pines sprzedał blondynce - Może chciałabyś wpaść? Przy okazji możemy pogadać. Fajnie byłoby poznać kogoś nowego.
- Jasne, czemu nie. I tak nie mam nic do roboty, a tak przynajmniej nie będę siedziała sama. Będę za pół godziny, w porządku?
- Pewnie, będę czekał.
Pierwsza część planu zakończyła się sukcesem. Teraz czekanie na drugą, trudniejszą. Czy będzie w stanie normalnie porozmawiać z Pacyfiką, nie zdradzając przy okazji swojej tożsamości? Niedługo się okaże. Wyszedł na taras, żeby poinformować Mabel o nadchodzącej wizycie Północnej, z czego dziewczynka niebywale się ucieszyła. Mimo wszystko postanowiła jednak zostać na zewnątrz i kontynuować zabawę. Następne kilkanaście minut blondyn postanowił spędzić samotnie. Nie miał zamiaru plotkować z Wendy, ona pewnie także była do niego nastawiona niebyt przyjaźnie. Jednak gdy tylko wszedł do salonu, ustalony chwilę wcześniej plan legł w gruzach.
- Gdzie Dip? - zapytał Soos, stojący przy wejściu.
- Śpi, źle się czuł - mruknął demon bez entuzjazmu - Jestem Bill, tak w ogóle.
- Okej, Bill. Umiesz ty chłopaku naprawić dmuchawę do liści? Bo przydałaby mi się pomoc. Krasnoludy znowu zaczęły włazić na podwórko.
- Niedługo przyjdzie koleżanka z wizytą... - zaczął nieporadnie.
- Zajmie nam to dziesięć minut. Dalej młody. Nie prosiłbym cię, w końcu gościem jesteś, ale skoro Dipper nie jest w stanie, to chodź ty.
Blondyn postanowił ulec już teraz, zamiast wywoływać zbędne kłótnie. Najwyraźniej Corduroy przynajmniej się nie wygadała, chociaż tyle dobrze. Cipher był pewny, że Sosenka szybko nie wstanie, więc może faktycznie z pogawędki z Pacyfiką wyniknie coś konkretnego. Był człowiekiem już trzeci dzień, a rzeczywiście z nikim "obcym" jeszcze nie rozmawiał. Zrozumieć ludzi i odkryć ich słabości, tylko po to tak się starał.
Tymczasem jednak czekało go odganianie krasnoludów z posesji z nierozgarniętym Soosem. Czy te dwa tygodnie nie mogłyby minąć już teraz, żeby mógł w spokoju przejść do zagłady tego ich idiotycznego świata?
~~~
To jeszcze niedziela, k?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top