Rozdział 8

P. O. V. Polska

Obudziłem się wtulony w swojego opiekuna. Mimo tego, że znałem go bardzo krótko czułem między nami więź. Nawet ze swoim tatą nie miałem takiego kontaktu. Cieszyłem się, że go spotkałem. Był dosyć mocną gapą, ale polubiłem go za to. Próbuję wszystko ogarnąć, ale często mu to nie wychodzi.

Postanowiłem wykorzystać sytuację, że jeszcze śpi. Wziąłem różnokolorowe wstążki i gumeczki. W dodatku przyniosłem jakieś rzeczy do makijażu. Nie wiedziałem jednak co mu zrobić.

Wpadłem na pomysł, żeby narysować mu twarz klauna. Z jego średnich włosów może uda mi się zrobić kitki lub warkoczyki. Na szczęście zrobiłem to drugie. Makijaż mi się lekko nie udał, ale i tak wyglądało super. Postanowiłem położyć koło niego lusterko, aby mógł zobaczyć moje dzieło.

Pobiegłem natychmiast na dół się schować. Nie wiedziałem jednak jaką kryjówkę wybrać. Kanapa i szafa byłaby zbyt prosta. Przypomniała mi się pewna szparka między szafą a sufitem. Są tam różne pluszaki, które łatwo mnie ukryją. W dodatku łatwe jest tam dojście, więc nie będę musiał się tym martwić.

Wszedłem na szafkę. Starałem się być jak najciszej, aby nie obudzić opiekuna. Po chwili zacząłem wspinać się na szafę. Miałem lekkie trudności, ale poradziłem sobie jakoś. Schowałem się dokładnie za pluszakami. Starałem się nie zmienić ich ułożenia, aby nie było widać zbytniej różnicy. Pozostało mi tylko czekać.

- Polska!- usłyszałem głośni krzyk z góry, który nie zwiastował nic dobrego.

Ten głos powtarzał się co chwila. Z trudem powstrzymywałem śmiech, aby się nie wydać. Miałem w dodatku dobrą lokalizację, bo mogłem spojrzeć na to co dzieje się w pomieszczeniu. W dodatku widziałem schody, po których mój opiekun schodził.

Spojrzałem się na niego. Miał na twarzy makijaż i warkoczyki, które zrobił wcześniej. Wyraźne przerażenie na twarzy i nerwowe ruchy. Współczułem mu przez krótką chwilę, ale po sekundzie to uczucie wyparowało. Próbowałem się uspokoić nie wydając żadnych niepokojących dźwięków.

Otworzył szafę, na której byłem. Chciałem się przysunąć do ściany, ale bardziej nie mogłem. Jego przerażony głos mnie bawił, ale się nie zaśmiałem. Jeżeli zrobiłbym to miałbym mało szans na dalszą zabawę w chowanego.

Zamknął mebel, obrócił się i poszedł dalej szukać. Nie mogłem już wytrzymać i parsknąłem po cichu śmiechem. Natychmiast odwrócił się w moją stronę, ale błądził wzrokiem po wszystkim w zasięgu jego wzroku. Czułem, że spojrzał się na otaczające mnie pluszaki.

- Za wysoko- stwierdził po cichu.

Wątpił w moje możliwości. Jak skończymy zabawę, wypomnę mu to. Mimo wszystko skupiłem się jednak na tym co teraz robi. Otworzył szafkę i spojrzał do niej, ale nic nie znalazł. Bawiło mnie to jakie jego poszukiwania są bezcelowe. Przekreślił miejsce, w którym się znajduje prawie na starcie.

Zaczął iść do kuchni. Słyszałem różne hałasy, które stamtąd dobiegały. Przeszukiwał każdą szufladę ze strachu, myśląc, że się zmieszczę w takie małe pomieszczenie. Pewne szukał jakieś wskazówki, która pomoże mu rozwiązać zagadkę mojego zaginięcia w domu.

Usiadł na kanapie załamany. Łokcie położył na kolanach i schował twarz w dłoniach. Chciałem mu już oszczędzić tych zamartwień, więc postanowiłem wyjść ze swojej kryjówki. Było to dosyć spore wyzwanie, bo nie wiedziałem gdzie dokładnie miała być szafka. Zostałem jednak uratowany, bo dźwięki zwabiły Niemca. Zaczął mi pomagać zejść z szafy, za co byłem mu niezmiernie wdzięczny.

- Co ty tam robiłeś?!- zaczął sprawdzać czy wszystko ze mną w porządku.

- Bawiłem się w chowanego. Następnym razem więcej wiary, bo skreśliłeś na początku moją kryjówkę- byłem dumny z wygranej. Mój opiekun załamany opuścił ręce w oznace bezsilności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top