Rozdział 3

P. O. V 

Poszliśmy do pokoju chłopca. Było widać po nim różne emocję, ale postanowiłem dać mu chwilowo czas. Spróbuję z nim jakoś porozumieć, ale nie będę robić tego na siłę. Nie jestem też przyzwyczajony do tego typu sytuacji, więc nie wiem jak się zachować. Może się wszystko okazać po drodze.

Weszliśmy do pokoju chłopca. Był on w kolorze szarym. Zauważyłem, że mam z nim podobny gust, z czego byłem zadowolony. W kącie pokoju była mała szuflada, w której chował zabawki. Były to w większości samochodziki. Jak byłem dzieckiem też lubiłem się nimi bawić. Czasem jednak brałem zabawkowy wózek i jeździłem nim po podwórku.

- Co chcesz porobić?- zapytałem się, chcąc nawiązać jakikolwiek kontakt.

- Sam nie wiem- wzruszył ramionami.

- A chcesz może zrobić bazę z poduszek i kocy?- uwielbiałem je robić. Nie raz teraz je tworzę, bo lubię w takim klimacie się uczyć.

- A na czym to polega?- zapytał się widocznie zaciekawiony.

- Wiesz jak wygląda baza?- pokiwał głową.- Robimy coś w bardzo podobnym stylu tylko używamy rzeczy w tym pokoju, rozumiesz?- zapytałem się z nadzieją.

- Tak- uśmiechnął się.

Zabraliśmy się za robienie naszej bazy. Udało nam się znaleźć bardzo duży koc, który idealnie mógł działać za sufit. Kawałkami położyliśmy go na szafce, komodzie lub na biurku kładąc coś ciężkiego na to, aby się spadło.

Przypadkiem kiedy szedłem po dodatkową rzecz nie zauważyłem małej zabawki na podłodze. Przypadkiem potknąłem się o nią spadając na podłogę. Zahaczyłem o koc, przez co spadł.

- Wszystko ok? Nic cię nie boli? Powinienem zabrać tą zabawkę, przepraszam- zauważyłem w jego oczach łzy. Zrobiło mi się go żal.

- Ej, zerknij na mnie- spojrzał się lekko zestresowany.- Nic się nie stało. To była też moja wina, bo powinienem patrzeć pod nogi. Nie bój się, przecież o takie coś nie będę zły- klasnąłem w dłonie- A teraz masz się uśmiechnąć, dobrze?- uśmiechnął się patrząc na mnie.- Pięknie! A teraz wracamy do budowania-

Zdziwiło mnie moje podejście. Byłem się, że już coś zrobię na sam początek pracy. Martwiłem się też tym, że chłopiec mnie nie polubi lub będę miał problem z pomysłem na zajęcie czasu.

Poprawiliśmy wszystko dokładając dociążenia, aby być pewnym, że nie spadnie. Na szczęście wszystko się trzymało. Idealnie koc był na środku pokoju, więc położyliśmy tam drugi koc dla wygody. W dodatku poduszki, które też wzięliśmy, idealnie wszystko uzupełniały.

Zadowoleni i zmęczeni tą pracą, położyliśmy się w bazie. Było dużo pluszaków wokół nas, przez co było jeszcze miękciej i wygodniej. Bardzo byłem z tego zadowolony.

- I jak? Podoba Ci się?- zwróciłem głowę, aby na niego spojrzeć.

- Jest niesamowity!- jego wielka radość sprawiła, że w moim sercu poczułem ciepło i lekkie rumieńce zdobiły moją twarz.

Po chwili leżenia usłyszeliśmy krzyk z dołu, który wołał nas na śniadanie. Wyszliśmy uważając, aby nic nie rozwalić. Udało nam się wszystko ominąć bez żadnego niszczenia i zeszliśmy na dół. Na stole były trzy talerze, na których był makaron z serem. Wyglądało to smacznie.

- Dobrze, że przyszliście. Zjedzcie sobie śniadanie, bo za chwilę ostygnie- ta kobieta tak bardzo dawała mi wrażenie miłej babci, która uwielbia gotować.

- Dziękujemy- powiedziałem grzecznie uśmiechając się.

Śniadanie było bardzo smaczne. Zjedliśmy wszystko do końca. Chłopczyk opowiadał o naszej bazie z kocy i poduszek. Zauważyłem, że babcia patrzy się na niego inaczej. Wydawało mi się, że widzi go tak zadowolonego pierwszy raz. Mimo wszystko chętnie dopytywała o to co zrobiliśmy kilka minut temu. Musieliśmy jednak wracać do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top