Rozdział 18

P. O. V. Niemcy

Mój dzień to był jeden wielki schemat. Wstawałem wcześnie, babunia robiła mi śniadanie i jechałem do pracy. Spędzałem tam kilka godzin, zadowolony ze swojej nauki na studiach. Mogłem pokazać na co mnie stać i to wykorzystywałem we wszystkich aspektach. Niektóre osoby mnie przez to nie lubiły, ale nie zważałem na to. Znikam w przeciągu dwóch tygodni od początku praktyk. Potem wracałem do domu i uzupełniałem papiery. Nie miałem prawie na nic czasu, ale i tak byłem zadowolony ze swojej pracy.

Od czasu do czasu udawało mi się zjeść chociaż część śniadania razem ze swoją rodziną. Po powrocie z pracy chciałem kiedyś coś upiec dla domowników, aby zrekompensować swoją nieobecność. Jednak gdyby nie szybka reakcja babuni to moje babeczki zamieniłyby się w popiół, a tego nie chciałem.

Ostatni dzień praktyki skończył się inaczej niż się spodziewałem. Szef ośrodka wziął mnie na rozmowę do swojego gabinetu. Zaproponował mi pracę, ale nie mogłem zaakceptować jego oferty. Pożegnałem się z nim i podziękowałem za możliwość współpracy. 

Nawet nie wiem kiedy siadałem już przy stole jedząc obiad.

- I jak tam Ci poszedł ostatni dzień w pracy synu?- aż zakrztusiłem się, gdy usłyszałem ostatnie słowo. Poczułem jak ktoś mnie klepie.- Przepraszam, że tak powiedziałem- zauważyłem smutek na twarzy swojego szefa. Musiałem jak najszybciej to wyjaśnić.

- Nie chodziło mi o to. Po prostu dawno nie słyszałem, żeby ktoś mnie tak nazwał, więc się zdziwiłem. Cieszę się, że jednak dane mi było to usłyszeć- uśmiechnąłem się szeroko. Od tego uroku można było mieć mdłości, ale no cóż, tak bywa.

- Jak chcesz to możesz do mnie mówić "tato". Traktuję cię jak syna, więc nie chcę Ci takich rzeczy zabronić, a już tym bardziej bym się ucieszył z tego tytułu-

- Dobrze, tato- nasze uśmiechy nie mogły być szersze.

- Czyli ja jestem twoim bratem, tak?- spytał się chłopiec.

- Można tak powiedzieć- odparłem, jednak w swoim sercu poczułem iskierke żalu.

Najmłodszy się ucieszył z tego. Z radością skończył swój obiad i pobiegł do pokoju się pakować. Ja zrobiłem to już poprzedniego dnia, aby mieć później wolne. Reszta na ten genialny pomysł nie wpadła.

Każdy latał we wszystkie strony szukając rzeczy. Nie potrafiłem wytrzymać ze śmiechu z tego wszystkiego. Ich groźne spojrzenia w moją stronę wprawiały mnie tylko w lepszy nastrój. Nawet Polska zaczął biegać w poszukiwaniu swoich ubrań. Miał je porozrzucane po całym domu, przez co miał najtrudniej. Starałem się wszystkim pomóc, ale po kilku próbach się poddałem. Stwierdziłem, że lepszym pomysłem będzie zjedzenie ciasta pożegnalnego, który dzisiaj dostałem.

Po dobrych kilku minutach wszyscy zgłosili się w korytarzu z walizkami. Gotowi spakowaliśmy wszystko do samochodu. Nie wiedziałem, że oni nie przyjechali swoim autem tylko pociągiem. Niedaleko była stacja, na której prawdopodobnie wysiedli. Został nam tylko mój samochód, do którego wsiedliśmy. Siedziałem z tyłu razem ze swoim "młodszym bratem" chcąc zasnąć. Zanim mi się to udało usłyszałem śmiechy obok siebie i jakby światło z przednich siedzeni. Mogłem się założyć, że babunia robiła nam zdjęcie, gdy zasypialiśmy. Potrzebowałem go później, bo musiałem je wydrukować i powiesić w ramce w moim pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top