Rozdział 53
Richard otworzył oczy nad ranem i przekręcił głowę na bok. Uśmiechnął się do leżącej obok dziewczyny, która już nie spała, tylko patrzyła na niego.
— Jesteś — wyszeptał, kładąc dłoń na jej policzek, a ona uśmiechnęła się delikatnie
— Jestem — odpowiedziała, przybliżając się, po czym złączyła ich usta w pocałunku.
Był długi i delikatny. Obydwoje tęsknili za swoimi wargami. Daria dla żartu ugryzła Richarda, a ten odsunął się od niej i spojrzał na nią pytająco.
— Daj trochę pooddychać — zaśmiała się Lewicka, puszczając mu oczko.
— Nawet nie wiesz, jak tęskniłem — powiedział, przytulając ją mocno.
Wtulił twarz w jej włosy i przymknął oczy, ciesząc się jej obecnością. Wiedział, że teraz będą już razem i nikt, ani nic ich nie rozdzieli.
— Richard? — Usłyszał delikatny głos.
— Tak, kochanie? — odezwał się, nie otwierając oczu.
W dalszym ciągu przytulał Darię, a ona wsłuchiwała się w bicie jego serca.
— Obiecaj mi, że nie będziesz żył przeszłością, tylko cieszył się każdym nadchodzącym dniem. Że będziesz szczęśliwy i uśmiechał się każdego dnia. — Richard otworzył oczy, po czym odsunął się lekko od dziewczyny, aby na nią spojrzeć.
— Z tobą u boku nie może być inaczej. — Uśmiechnął się, a następnie chwycił dłonią jej brodę i uniósł lekko do góry, a sam się pochylił, aby znowu pocałować jej słodkie, pełne usta.
— Wstajemy, żeby coś zjeść? — zapytał, na co Daria posmutniała.
— Przecież dobrze wiesz, że ja już nigdy nie wstanę — wyszeptała, a brunet zacisnął usta, słysząc te słowa.
Richard zerwał się z łóżka, gdy rozbrzmiał dźwięk jego telefonu. Przetarł dłonią zaspane oczy i rozejrzał się dookoła. Zacisnął zęby, gdy zdał sobie sprawę z tego, że Darii nie było obok niego. To był tylko sen. Westchnął głęboko, opadając z powrotem na poduszkę. Komórka nadal dzwoniła. Zwrócił głowę w kierunku stolika nocnego, a następnie wyciągnął rękę i chwycił w dłoń telefon. Zmarszczył brwi, gdy zauważył, że dzwoniła Kinga, tym bardziej że było dopiero po siódmej rano, a w szpitalu mieli być o dziewiątej, żeby jeszcze trochę pobyć z Rudą, zanim zostanie przewieziona do Polski.
— Halo — odezwał się zachrypniętym głosem, by następnie szeroko ziewnąć.
— Richard, dasz radę teraz przyjechać do szpitala? — Podniósł się na łóżku, gdy usłyszał te słowa.
— Daria się obudziła? — zapytał z nadzieją w głosie, a jego oczy rozbłysły radością.
Czyżby dzisiejszy sen miał się spełnić? Miałby mieć ją znowu u swego boku? Jego serce napełniło się nadzieją.
— Przyjeżdżaj. — Kinga rozłączyła się, a brunet momentalnie zerwał się z łóżka.
Ubierał się w pośpiechu, nie zwracając uwagi na to, że założył dwie różne skarpetki, a koszulkę ubrał na lewą stronę. Nie miał czasu na takie błahostki. Chciał jak najszybciej znaleźć się w szpitalu u boku Darii. Chciał chwycić ją za dłoń, pogładzić policzek i spojrzeć w jej zielone oczy, za którymi tęsknił. W pośpiechu wybiegł z mieszkania, zapominając o umyciu twarzy i uczesaniu włosów, a chwilę później odpalił silnik pojazdu i ruszył w drogę do Parsberga. Na miejscu był dziesięć minut później.
Zwykle droga zajmowała mu więcej czasu, ale tym razem jechał, naginając przepisy ruchu drogowego, bo chciał jak najszybciej znaleźć się przy Darii.
Schody prowadzące do szpitala pokonał, wbiegając co dwa stopnie. Potem skręcił w lewo i biegł przez korytarz w kierunku sali, do której przeniesiono dziewczynę. Cały czas zastanawiał się nad tym, co jej powie, gdy ją ujrzy. Nie potrafił zebrać myśli. Zatrzymał się, gdy był już pod salą. Nie było słychać żadnych dźwięków podłączonej do niej aparatury, a zazwyczaj z sali dochodziło miarowe, jednostajne pikanie. To utwierdziło go w przekonaniu, że Lewicka naprawdę się obudziła, przez co nie potrzebowała już wspomagania. Położył dłoń na klamce i nacisnął ją, po czym otworzył drzwi, które skrzypnęły. Z uśmiechem na twarzy wszedł do pomieszczenia, a chwilę później zastygł w bezruchu, widząc płaczącego Waldemara. Po drugiej stronie łóżka były bliźniaczki, które miały twarze skryte w dłoniach.
Rytm serca Richarda przyspieszył, a oddech stał się płytki. Spojrzał na twarz Darii. Jej oczy były zamknięte. Po chwili przeniósł wzrok nad jej łóżko.
— Nie, to niemożliwe — powiedział cicho, gdy zauważył powyłączaną aparaturę medyczną.
Daria umarła.
Skrył twarz w dłoniach i zaczął płakać. Nie mógł pogodzić się tym, co zobaczył. Nie tak to miało się skończyć. Cały czas był przekonany, że Lewicka w końcu się obudzi, chociażby potem we Wrocławiu i, gdy stan zdrowia jej na to pozwoli, wróci do Niemiec. Tymczasem rzeczywistość okazała się brutalniejsza, niż zakładał. Po chwili poczuł, jak ktoś go obejmuje.
— Przepraszam, ale nie chciałam mówić ci tego przez telefon — wyłkała Kinga.
Richard nic nie odpowiedział. Nie potrafił wydusić z siebie słowa, bo jego gardło było ściśnięte.
Nie miał do niej żalu o to. Sam postąpiłby na jej miejscu tak samo. Gdyby od razu dowiedział się, że Daria nie żyje, nie byłby w stanie przyjechać do szpitala, żeby się z nią pożegnać, nim zabiorą ją do szpitalnej kostnicy.
Chłopak wyswobodził się z objęć Kingi, po czym w milczeniu podszedł do łóżka. Ostatni raz chwycił Lewicką za dłoń, a z jego oczu cały czas płynęły łzy. Pociągnął nosem, wpatrując się w twarz Darii.
— Kocham cię — powiedział, a po chwili zwiesił głowę i jego ciałem wstrząsnął płacz.
Nadal nie mógł uwierzyć, że ona nie żyła. Ciągle miał nadzieję, że w końcu się obudzi, że otworzy oczy, ale nie zrobiła tego.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk komórki Lewickiego. Mężczyzna odebrał połączenie, krótko porozmawiał z małżonką i rozłączył się, po czym zapłakał głośno, kryjąc twarz w dłoniach.
Richard wraz z bliźniaczkami patrzyli na mężczyznę, który po chwili przemówił do nieżyjącej córki, trzymając ją za rękę.
— Iga urodziła — wyszeptała Patrycja po niemiecku, żeby chłopak wiedział, o czym mówił Waldemar. — Dziewczynka, będzie miała na imię Zuzia.
Chłopak przymknął oczy, słysząc tę informację. Wiedział od Darii, że jeśli urodzi się dziewczynka, to być może będzie nosiła imię, które ona podsunęła. Jednak to wszystko miało wyglądać inaczej. Miała być wielka radość i świętowanie, tymczasem był smutek i płacz. W głowie Richarda od razu pojawiły się słowa, które kiedyś padły z ust Lewickiej.
— Najwidoczniej to jeszcze nie mój czas ani Arnego na odejście z tego świata, żeby zrobić miejsce dla kogoś innego.
— Co masz na myśli? — zapytał, przyglądając się jej uważnie.
— No wiesz, ktoś umiera, a ktoś się rodzi — odpowiedziała Daria. — Taki porządek świata.
*
Kiedy Richard wyszedł ze szpitala, usiadł na schodach i skrył twarz w dłoniach, zanosząc się od płaczu. Po chwili poczuł, że ktoś stanął obok niego. Podniósł głowę, dostrzegając swojego ojca oraz brata.
— Nie żyje — wyłkał cicho sportowiec.
— Wiemy. Naprawdę nam przykro — odezwał się cicho Holger.
Mężczyzna dowiedział się o śmierci dziewczyny od znajomego lekarza. Gdy otrzymał informację, od razu zadzwonił do Christiana i razem przyjechali do szpitala, żeby wesprzeć Richarda, bo wiedzieli, że na pewno pojawi się w nim.
Holger przysiadł obok syna i objął go ramieniem, żeby dodać mu otuchy, chociaż wiedział, że w tym momencie nic nie mogło ukoić bólu, który czuł. Na to potrzebował czasu.
Siedzieli jeszcze chwilę, po czym ruszyli w stronę samochodów.
— Christian zawiezie cię do domu. Ja pojadę za wami — odezwał się mężczyzna, na co Richard przytaknął.
Oddał kluczyki od swojego samochodu bratu i w milczeniu zajął miejsce pasażera, a Christian usiadł za kierownicą, po czym ruszyli w kierunku Breitenbrunn.
Chłopak kolejny raz zapłakał, kryjąc twarz w dłoniach. Starszy Freitag mocniej ścisnął kierownicę, bo nie miał pojęcia, co powiedzieć. Uznał, że milczenie będzie najbardziej stosowne.
Gdy brunet się uspokoił, nieobecnym wzrokiem patrzył przed siebie. Chciał się obudzić. Wierzył, że to tylko sen. Kolejny sen, z którego zaraz ktoś go obudzi, jednak niestety to była rzeczywistość. Daria odeszła.
— Skręć na Oberwiesenthal — odezwał się nagle Richard.
— Słucham?
— Skręć na Oberwiesenthal. — Powtórzył brunet. — Chcę jechać na skocznię. — Christian spojrzał na brata, ale nic nie powiedział, tylko zrobił to, o co został poproszony.
Holger zmarszczył brwi, siedząc za kierownicą drugiego auta, gdy zobaczył, że samochód, którym jechali jego synowie, zjechał z drogi prowadzącej do Breitenbrunn, ale też uruchomił kierunkowskaz i skręcił w prawo. Kilkanaście później parkowali pod skocznią, po czym wysiedli z aut.
— Chcę być chwilę sam — odezwał się Richard i ruszył w stronę sportowego obiektu.
Holger z Christianem spojrzeli na siebie w milczeniu, by chwilę później oprzeć się o maskę samochodu. Nie pozostawało im nic innego, jak czekać za Freitagiem.
Brunet zaczął wchodzić po schodach na samą górę skoczni. Po pokonaniu kilkuset stopni usiadł na belce i przesunął się na niej, zostawiając wolną przestrzeń. Usiadł tak, jakby obok niego miejsce miała zająć Daria. Zwrócił głowę w lewą stronę, gdzie kiedyś siedziała jego ukochana, a z jego oczu kolejny raz popłynęły łzy.
— Dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego mnie zostawiłaś? — wypowiedział pytania w pustą przestrzeń.
Po chwili spojrzał przed siebie i uniósł lekko głowę do góry. Skierował wzrok na niebo, na którym jasno świeciło słońce. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, co dzieje się z człowiekiem po śmierci, ale wierzył, że Daria jest tam gdzieś i być może nawet teraz na niego patrzyła.
Całe życie było przed nią. Miała tyle planów, marzeń, których nie zrealizowała. Richard poczuł, że to niesprawiedliwe. Dlaczego Bóg zabrał do siebie tak dobrą osobę, a zostawił na świecie przestępców? Nie tak to powinno wyglądać. Był wściekły na wszystko. Na właścicielkę tych psów, przez które zdarzył się ten wypadek, na lekarzy, że jej nie uratowali, na Boga, że pozwolił na to wszystko.
W końcu miał przy sobie osobę, dzięki której inaczej zaczął patrzeć na świat. Dostrzegał rzeczy, których wcześniej nie widział. Zaczął inaczej myśleć o życiu. Kiedy leżała obok niego w łóżku, gdy zostawała na noc, myślał o tym, że to właśnie ją chciałby oglądać codziennie u swego boku. Mieli zestarzeć się razem, mieć dzieci, a potem wnuki. Tymczasem los postanowił okrutnie sobie z niego zakpić i zabrać mu ukochaną osobę.
Nagle rozległ się jego krzyk. Był długi, głośny i rozpaczliwy. Chciał, żeby drzemiące w nim emocje, jakoś uszły, bo czuł się przytłoczony. Pamiętał dzień, w którym ujrzał Darię w górach. Też tak krzyczała. Potem gdy o to zapytał, powiedziała mu, że to przyniosło jej ulgę w przytłaczającym momencie.
Chwilę później zobaczył, jak po schodach wbiegali jego ojciec i brat. Im wyżej byli, tym wolniej to robili. Łapczywie łapali powietrze, stając przy belce.
— Chciałem zostać sam — warknął Richard.
— Co ty robisz? Zejdź z tej belki — odezwał się Holger, a brunet posłał mu pogardliwy uśmiech.
— Richard, nie wygłupiaj się, zejdź — Powtórzył ojciec.
— Wy nic nie rozumiecie — odezwał się brunet, spoglądając na mężczyzn. — Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi serce. Cały czas miałem pieprzoną nadzieję, że ona się obudzi. Nawet nie wiecie, jak często mi się śniła. Nawet dzisiaj. A teraz jej nie ma — powiedział głosem przepełnionym żalem.
Mężczyźni nie wiedzieli, co powiedzieć, bo zdawali sobie sprawę z tego, że jakkolwiek się odezwą, te słowa nie trafią do Richarda. Był załamany i rozgoryczony. Rozumieli jego ból, ale bali się, że chłopak naprawdę coś mógłby sobie zrobić.
— Myślicie, że jakbym spadł, to też bym się zabił? — zapytał po chwili, a Holger i Christian niespokojnie się poruszyli.
— Richard, zejdź, proszę cię — powiedział cicho ojciec. Obserwował, jak syn wychyla się do przodu.
— Richard! Do cholery! Zejdź z tej belki! — krzyknął podenerwowany.
Freitag westchnął głęboko, prostując się.
— Zostawcie mnie jeszcze na chwilę samego — powiedział, spoglądając na brata i ojca. — Nie zrobię niczego głupiego. Po prostu chcę posiedzieć w samotności.
— Potem schodzisz z belki i wracamy do domu — powiedział Holger, a Richard przytaknął.
Mężczyźni zaczęli schodzić po schodach, zostawiając chłopaka samego.
Brunet patrzył przed siebie, przypominając sobie rozmowy, jakie przeprowadził z Darią, siedząc na belce. To na niej dziewczyna otworzyła się przed nim. Opowiedziała o konflikcie z ojcem, który potem został zażegnany. Gdy po jakimś czasie ponownie usiedli na wysokości, wtedy wyznała mu, dlaczego nie poszła na studia prawnicze. Opowiadała o tym, że w szkole przez ciągłe zaczepki i szykanowanie, zaczęła coraz bardziej zamykać się na ludzi. Nie potrafiła odpowiednio zareagować, obronić się. Zamiast tego spuszczała głowę w dół, decydując się na samotność. Wtedy uświadomiła sobie, że nie będzie dobrym prawnikiem, bo w sytuacji kryzysowej nie będzie umieć podjąć odpowiednich kroków i zamiast pomóc potencjalnemu klientowi, mogłaby mu tylko zaszkodzić. Wiedziała, że na sali sądowej szybko polegnie, więc wybrała inny zawód. Poszła na fizjoterapię, żeby pomagać ludziom. Chciała być najlepsza w swoim fachu, aby ojciec ją docenił, ale Waldemarowi to nie wystarczyło. Wiele lat nosił w sobie urazę do córki, przez to, że wybrała inną ścieżkę kariery.
Freitag westchnął głęboko, przecierając dłońmi twarz. Patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem, by pół godziny później zejść w końcu z belki i powolnym krokiem ruszyć w dół, gdzie czekali na niego ojciec oraz brat.
*
Późnym wieczorem Richard wsiadł na rower, po czym ruszył w kierunku opuszczonego domu. Kilka minut później zsiadł z jednośladu, odstawił go na bok i włożył ręce do kieszeni, patrząc na miejsce, gdzie spędzał z Darią wiele czasu. Tu widział, jak płakała i, jak się śmiała. Tutaj pili razem wino oraz patrzyli w gwiazdy. To tutaj pierwszy raz się pocałowali. Do tego miejsca uciekła, spędzając noc w ruderze, gdy pokłócili się w drodze powrotnej z Monachium do Breitenbrunn. Jedno miejsce - setki wspomnień. Oddychał ciężko, mając przed oczami urywki ich spotkań. Podszedł do murku i usiadł na trawie, spoglądając przed siebie nieobecnym wzrokiem.
— Cudowny widok. Szkoda, że nie ma takiego co noc — odezwała się zamyślona. Freitag spojrzał w bok, przyglądając się profilowi twarzy Darii, która zachwycała się gwiazdami.
— Co takiego pokazywałaś dłonią w powietrzu? — zapytał z zaciekawieniem, przenosząc wzrok na niebo.
— Wielki Wóz — odpowiedziała z uśmiechem, cały czas wpatrując się w niebo. — O! Widzisz? Tutaj jest — dodała, kolejny raz zaznaczając w powietrzu kształt gwiazdozbioru, ale brunet mimo wszystko go nie widział. Przyglądał się wytężonym wzrokiem gwiazdom i nic.
— Nie widzisz? — zapytała, spoglądając na niego, na co przecząco pokręcił głową. — Pokażę ci — powiedziała z entuzjazmem.
Przysunęła się bliżej, chwyciła go za dłoń i podniosła do góry, a po chwili jej twarz zbliżyła się do jego lica. Serce bruneta przyspieszyło, gdy wyczuł delikatny zapach perfum. Czuł, jak zaczyna robić mu się gorąco.
— Tutaj jest — odezwała się Daria, przesuwając ich dłonie w powietrzu, a Richard wodził za nimi wzrokiem. Uśmiechnął się, gdy dostrzegł to samo, co widziała ona.
— Tak, teraz widzę — odparł, spoglądając na nią.
Daria zwróciła twarz w jego kierunku i zamarła. Byli blisko siebie. Za blisko. Patrzyli sobie prosto w oczy. Gdyby któreś z nich lekko pochyliło się do przodu, pocałowaliby się. Dookoła panowała cisza, którą zakłócały tylko ich przyspieszone oddechy i szybko bijące serca. Richard dostrzegł, jak rozszerzały się źrenice zielonych oczu dziewczyny.
— Richard — wypowiedziała cicho imię chłopaka.
— Tak?
— Chciałam przyznać się do jeszcze jednego kłamstwa z mojej strony — mówiła, bojąc się, że za chwilę stchórzy i nie powie mu tego, co chciała powiedzieć.
— Do jakiego? — zapytał brunet, zastanawiając się, o co może jej chodzić i kiedy jeszcze go okłamała.
— Zawsze, gdy pytasz, czy jestem o ciebie zazdrosna, to zaprzeczam, gadając przy tym jakieś durne teksty — odparła, zaciskając z nerwów dłonie w pięści. — A prawda jest taka, że jestem zazdrosna i to bardzo — dodała, przełykając mocno ślinę.
Freitag patrzył w jej oczy, kładąc dłoń na zarumienionym policzku i nie pytając o pozwolenie, po prostu to zrobił. Połączył ich usta w pocałunku.
— Nigdy nie byliśmy na żadnej randce, a ty mnie od razu całujesz — powiedziała dziewczyna, na co chłopak parsknął śmiechem. Objął ją ramionami i przytulił do siebie. — Liczyłam, że coś po prostu powiesz — dodała po chwili.
— Pójdziemy na randkę. Pierwszą, drugą, a potem setną i tysięczną. Będzie tak, jak chcesz, ale chyba nie powiesz mi teraz, że żałujesz tego pocałunku? — wyszeptał jej do ucha.
— Nie i wiesz co ci powiem? — zapytała cicho, ciesząc się jego bliskością.
— Hmm? — mruknął, wtulając swoją twarz w zagłębienie jej szyi.
— Że chcę więcej — odparła, unosząc dłonią twarz bruneta w górę, po czym pocałowała go.
— No... Nie wiem... Nie... byliśmy... na randce.... — mówił w jej usta, pomiędzy pocałunkami. Lewicka westchnęła głęboko, przerywając pocałunek i spojrzała w jego oczy.
— Cicho bądź, Richard i całuj — warknęła, przez co chłopak uśmiechnął się szeroko, by następnie złączyć ich usta.
Freitag skrył twarz w dłoniach, po czym cicho zapłakał, zastanawiając się, jak miał teraz dalej bez niej żyć. W środku czuł ogromną pustkę i wiedział, że trudno mu będzie ją wypełnić.
******
Pogrzeb Lewickiej odbył się półtora tygodnia później. Waldemar musiał najpierw załatwić formalności z transportem zwłok do Wrocławia, a potem zorganizować wszystko na miejscu.
Richard do Polski pojechał razem z Christianem. Na samej ceremonii pogrzebowej nie było zbyt wielu ludzi. Była najbliższa rodzina, przyjaciółki Darii ze swoimi chłopakami, współpracownicy kancelarii Lewickich i Foltyniewiczów oraz kilka osób ze świata prawniczego, którzy byli najbliżej rodziny Lewickich.
Freitag widząc Waldemara, miał wrażenie, że patrzył na obcego człowieka albo, że od ich spotkania nie minęło zaledwie półtora tygodnia, a kilka lat. Tak, jak wcześniej jego włosy były lekko posiwiałe, tak teraz na głowie próżno było szukać czarnych kosmyków. Gdy po pogrzebie zdjął czarne okulary, dało się zauważyć, że jego oczy były mocno podkrążone. Lewicki wyglądał, jakby w ogóle nie sypiał. Katarzyna nie wyglądała Lepiej, ale pewne mankamenty ukryła pod delikatnym, wodoodpornym makijażem.
Z cmentarza pojechali do jednej z restauracji, gdzie odbyła się stypa, a po dwóch godzinach wszyscy zaczęli rozchodzić się w swoich kierunkach.
— Jedziecie do nas? — zapytał Waldemar Richarda po wyjściu z restauracji.
— Nie, wracamy do Breitenbrunn — odparł chłopak, poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie.
— Dlaczego? Jutro wrócicie.
— Nawet nie mamy ubrań na zmianę. — Waldemar wpatrywał się w sportowca, cicho wzdychając, po czym wyciągnął telefon. Po krótkiej chwili podniósł głowę znad komórki i spojrzał na bruneta.
— Wysłałem ci adres, wpisz w nawigację. Jakbyście nas zgubili na światłach, to dalej pojedziecie po wskazaniach GPS-u — powiedział Lewicki, po czym odwrócił się od Freitagów i wraz z małżonką ruszył w stronę samochodu, nie czekając na żadną odpowiedź.
Bracia spojrzeli na siebie, zaciskając zęby. Richard wyciągnął telefon z kieszeni, odblokował urządzenie, po czym odczytał wiadomość z adresem.
— Co robimy? — zapytał Christian, więc brat spojrzał na niego, przeczesując dłonią włosy.
— Jedziemy za nimi — odpowiedział brunet, by chwilę później ruszyć w stronę samochodu i pojechać za czarnym SUV-em, którego prowadził Waldemar
*
Christian zrobił wielkie oczy, gdy podjechali pod dom Lewickich. Czekali chwilę na podjeździe, aby brama się otworzyła, po czym wjechali na ganek za autem Lewickich.
— Co to jest? — zapytał mężczyzna, gasząc silnik samochodu.
— Dom — odparł Richard, wzruszając ramionami, chociaż doskonale pamiętał, że też był pod takim wrażeniem, gdy przyjechał do Wrocławia z Darią
— Chyba pałac.
— Chodź — powiedział Richard, otwierając drzwi od samochodu.
— I zmień wyraz twarzy, bo wyglądasz idiotycznie — dodał, po czym wysiadł z pojazdu.
Christian westchnął głęboko, wychodząc z auta. Bracia ruszyli w stronę domu, a po chwili weszli do środka za Lewickimi.
Katarzyna zniknęła w sypialni, natomiast Waldemar skierował swoje kroki w stronę barku.
— Czego się napijecie? — zapytał gospodarz, spoglądając na butelki z alkoholem, po czym przeniósł wzrok na Freitagów, a ci usiedli na kanapie, wzruszając ramionami.
Lewicki westchnął głęboko, na powrót spoglądając na trunki, by następnie wyciągnąć z barku piętnastoletnią whisky. Chwycił szklanki, rozłożył je na blacie stolika i rozlał alkohol. Usiadł naprzeciwko braci, biorąc jedną ze szklanek do dłoni, a Freitagowie zrobili to samo. Waldemar wzniósł szkło lekko w górę, po czym przystawił je do ust, ale nie upił nawet kropli alkoholu, tylko odstawił wszystko z powrotem na stół, słysząc w drzwiach wejściowych płacz dziecka. Do domu dotarła właśnie Iga z mężem i córką. Lewicki od razu poszedł do nich, wziął niemowlę na ręce i przeszedł do salonu. Cały czas mówił do wnuczki, uśmiechając się delikatnie. Teraz to ona dawała mu siłę.
Freitagowie przyglądali się, jak z czułością patrzył na dziewczynkę i zabawiał ją, żeby przestała płakać. Po chwili Iga zabrała Zuzię, żeby ją nakarmić, a Przemek dosiadł się do towarzystwa. Panowie zaczęli rozmawiać, sącząc powoli alkohol.
*
Godzinę później Iga podenerwowana zeszła z piętra na dół, słysząc hałas w salonie. Dopiero co uśpiła dziecko i chciała chwili spokoju dla siebie, tymczasem mężczyźni zachowywali się tak głośno, że wszystko niosło się po przestronnym domu.
Przystanęła na schodach, widząc kompletnie pijanego ojca, ale jej mąż i Freitagowie byli w nie lepszym stanie. Panowie raczyli się kolejną butelką whisky.
— Do dzisiaj pamiętam, jak Daria do mnie przyszła — mówił po angielsku Waldemar, machając trzymaną szklanką z alkoholem. Z racji tego, że Przemysław nie umiał niemieckiego, postanowili rozmawiać po angielsku.— Siedem lat wtedy miała i mówi: Tato, kup mi chomika. — Kontynuował, a Iga zacisnęła usta, słysząc, że znowu wspominał Darię. Robił to codziennie. Wyciągał z przeszłości wspomnienia, o których dawno wszyscy już zapomnieli. Po chwili przy kobiece stanęła Katarzyna i razem słuchały opowieści Waldemara.
— Pomyślałem wtedy: chomika? Miałem w domu dwie małe diablice i jeszcze chomika miałem kupić? Pytam jej, a może być żółw? Bo wiecie — mówił, spoglądając na swoich towarzyszy — w końcu to zwierzę prawie się nie rusza, to byłby w sam raz, a ona tak na mnie patrzy i mówi tato, ale żółwie żyją sto lat, kto się nim zajmie, jak ja umrę? No i teraz biedak zostałby sam. — Lewicki skończył opowiadać, po czym wybuchł gromkim śmiechem, który po chwili zamienił się w głośny płacz. Pozostali patrzyli na niego, cicho wzdychając.
— Byłem okropnym ojcem, nawet chomika nie chciałem jej kupić — dodał, wycierając ręką łzy.
— Waldek, może poszedłbyś się położyć? Jesteś przemęczony — odezwała się Katarzyna, gdy podeszła do męża, a ten spojrzał na nią smutno.
— Kasiu, mogłem jej kupić tego chomika, byłaby szczęśliwsza. — Kobieta z niedowierzaniem pokręciła głową. Pochyliła się nad Waldemarem i chwyciła go pod pachę.
— Przemek, pomożesz? — zapytała zięcia, a ten przeszedł z drugiej strony i razem podnieśli pijanego mężczyznę z kanapy, po czym odprowadzili go do sypialni.
Richard i Christian patrzyli nieobecnym wzrokiem w blat stołu. Młodszy z braci przetarł twarz dłoni, głęboko wzdychając, uświadamiając sobie, że Waldemar był w kompletnej rozsypce. W niczym nie przypominał pewnego siebie prawnika, którego poznał. Po chwili mężczyźni spojrzeli na Lewicką, która wróciła do salonu.
— Iga przygotowała wam już pokoje na górze — odezwała się kobieta.
— Richard będziesz w tym, co ostatnio, a Christian ma sypialnię drzwi wcześniej.
— Dobrze. — Przytaknął brunet.
— Przepraszam was za Waldemara, ale nadal ciężko to wszystko znosi. Zresztą... jak my wszyscy — powiedziała kobieta smutnym głosem, ciężko wzdychając, na co Freitagowie nieśmiało przytaknęli.
Po chwili Lewicka wróciła do męża, a bracia wstali z kanapy, spoglądając na pozostawione szklanki na stoliku.
— Sprzątamy to? — zapytał Christian, na co Richard przytaknął.
Wzięli brudne naczynia, odnieśli do kuchni i włożyli do zmywarki, po czym ruszyli w kierunku pokoi na piętrze.
*
Richard zamknął za sobą drzwi, gdy wszedł do sypialni i podszedł do łóżka. Pokręcił z niedowierzaniem głową, widząc pozostawione trzy nowe T-shirty i spodnie dresowe w różnych rozmiarach. Miał wrażenie, że rodzina Lewickich była przygotowana na każdą okoliczność. Chłopak zdjął czarną marynarkę, rzucając ją na pościel. Poluźnił krawat, rozpiął trzy guziki od białej koszuli, po czym usiadł na łóżku, przymykając oczy. Kilka miesięcy temu leżał w tym łóżku z Darią u boku, a teraz pozostały mu jedynie wspomnienia. Poczuł pustkę w sercu. Zapłakał cicho, chowając twarz w dłoniach. Cały dzień próbował trzymać fason, ale w końcu kumulujące się w nim emocje, dały o sobie znać. Nie potrafił już dłużej tłumić łez. Czas do kolacji spędził na leżeniu i patrzeniu w sufit.
*
Po kolacji, na której nie było Waldemara, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Richard stanął przed drzwiami od sypialni, w której miał nocować, po czym odwrócił się, spoglądając na drzwi do pokoju należącego do Darii. Zagryzł wargę, podchodząc do nich. Położył dłoń na klamce, a następnie nacisnął ją. Serce zabiło mu szybciej, gdy okazało się, że pokój był otwarty i bez problemu można było do niego wejść. Zawahał się, ale po chwili uchyli drzwi i wszedł do środka. W kątach poustawiane były kartony z rzeczami Lewickiej, które Waldemar zwiózł z Niemiec. Niektóre były w połowie rozpakowane, ale większość nadal była zaklejona. Chłopak podszedł do stojącego przy łóżku teleskopu, kładąc na nim dłoń. W jego oczach znowu pojawiły się łzy. Już nie poogląda z nią więcej gwiazd, nie poopowiada mu o galaktyce, a tak bardzo to lubił. Podobało mu się to, że Daria z pasją mówiła o wszechświecie, wykazując w tym temacie dużą wiedzę.
— Jak mam bez ciebie dalej żyć? — zapytał cicho.
— Tak, jak w momencie, kiedy jej nie znałeś. — Freitag wzdrygnął się, słysząc za sobą głos.
Odwrócił się powoli, spoglądając na Lewickiego, który stał w drzwiach.
— Przepraszam, nie wiem, czemu tu wszedłem.
— Daj spokój. — Machnął dłonią Waldemar, po czym podszedł do łóżka i usiadł na nie.
— Wieczorami siedzę tu godzinami w milczeniu. Moja żona tego nienawidzi. Wiecznie słyszę potem: Waldek, zrób coś ze sobą, zapisz się do jakiegoś psychologa. Tylko po co? Mam obcej osobie opowiadać o śmierci córki? — mówił, wzruszając ramionami, a po chwili głośno westchnął.
— Pójdę już, nie chcę przeszkadzać — odezwał się Richard.
— Możesz tu zostać, ja wyjdę. Chociaż raz Kasia będzie zadowolona, że nie zamykam się w pokoju Darii — odparł mężczyzna, wstając z miejsca.
— W sumie, mam coś dla ciebie — powiedział, podchodząc do stolika nocnego, stojącego przy łóżku. Otworzył szufladę i wyciągnął z niej album, po czym odwrócił się w stronę bruneta. — Daria chyba planowała ci to dać — mówił, wyciągając w kierunku Freitaga dłoń, w której trzymał album.
Sportowiec odebrał go niepewnie, a prawnik uśmiechnął się krzywo, po czym schował ręce do kieszeni od garniturowych spodni, zwiesił głowę w dół i powolnym krokiem ruszył w kierunku drzwi.
— Waldemar. — Mężczyzna zatrzymał się, słysząc, jak Richard wypowiada jego imię.
Odwrócił się w jego kierunku, spoglądając na niego. Freitag zagryzł wargę, lustrując w milczeniu twarz Lewickiego. Mężczyzna zmrużył oczy, patrząc na chłopaka, a następnie zrobił krok do przodu.
— Przyczyną śmierci było zapalenie mózgu — odezwał się po chwili Waldemar, a brunet odetchnął w duchu, że nie musiał zadawać tego trudnego pytania, tylko mężczyzna sam się domyślił, dlaczego go zatrzymał.
Richard cały czas zastanawiał się, dlaczego Lewicka tak nagle umarła, przecież wszystko było dobrze. Lekarze wydali pozwolenie na transport, a ona w dniu, w którym miała zostać zabrana do Polski przestała oddychać, a jej serce zatrzymało się.
— Dokładniej opryszczkowe zapalenie mózgu.
— Opryszczkowe? — zapytał ze zdziwieniem sportowiec.
— Niedobór odporności spowodował, że wirus będący w jej organizmie aktywował się.
— I co? Nie leczyli jej?
— Było już za późno — odparł Waldemar, przymykając oczy. Odchylił głowę do tyłu, zrobił głęboki wdech, po czym ponownie spojrzał na bruneta.
— Z tego co mi przekazano, to pielęgniarka z popołudniowej zmiany zgłaszała lekko podwyższoną temperaturę, więc podali tylko zwykły paracetamol. W nocy temperatura podniosła się do czterdziestu jeden stopni, więc podali silniejsze leki, jednak organizm nie reagował. Nad ranem zrobili punkcję, ale nie zdążyli podać już leków, bo zanim otrzymali wynik, Daria umarła.
— Chcesz powiedzieć, że gdyby od razu zrobili specjalistyczne badanie, to ona nadal by żyła? — zapytał cicho chłopak.
— Nie wiem — odpowiedział Lewicki. — Teraz to już nie istotne, bo nikt życia jej nie przywróci — dodał, by następnie odwrócić się i ruszyć w kierunku wyjścia z pokoju Darii, ale nim go opuścił, zatrzymał się jeszcze na chwilę.
— Richard — wypowiedział imię chłopaka, spoglądając na niego.
— Tak?
— Dziękuję, że przy niej byłeś, że dbałeś o nią, poświęcałeś jej swój czas, gdy była w śpiączce, chociaż nie musiałeś. I, że wcześniej jej pomagałeś, wspierałeś ją, gdy miała kłopoty z Millerem. Dziękuję, że pomimo jej problemów pokochałeś ją i była z tobą szczęśliwa. — Po tych słowach Waldemar wyszedł z sypialni Rudej, zostawiając chłopaka samego.
Brunet spojrzał na album, który trzymał w dłoniach, po czym przejechał dłonią po okładce. Jeszcze raz rozejrzał się po pokoju, a następnie wyszedł z niego, żeby przejść do sypialni, w której miał nocować. Po wzięciu szybkiego prysznica i umyciu zębów wszedł do łóżka, ubrany w spodnie dresowe oraz T-shirt, które przygotowała Iga, po czym chwycił do dłoni album i otworzył go.
— Spóźniony prezent walentynkowy — Przeczytał drżącym głosem.
Na drugiej kartce było naklejone ich selfie, na którym się całowali, a dookoła napisane było Kocham Cię w różnych językach świata. Gdy przerzucił stronę, uśmiechnął się pod nosem, widząc fotomontaż. Daria przerobiła zdjęcie wiszącego głową w dół Spider-Mana, który całował Mary Jane Watson. Powklejała ich twarze. Richard przymknął oczy, wspominając to, jak w deszczową noc odwoził ją pod blok, w którym mieszkała.
— Zauważyłaś, że nasze ostatnie spotkania, to ratowanie cię z jakichś opresji przeze mnie? — Zaśmiał się. Kątem oka zauważył, jak Darii pogodnieje twarz na te słowa.
— Tak, jesteś niczym Spider-Man ratujący Mary Jane Watson — odpowiedziała, a brunet roześmiał się na głos, gdy usłyszał to porównanie.
Dalej były zdjęcia z Berlina. Richard przyłożył dłoń do ust, czytając słowa, że chciałaby powtórzyć z nim wyjazd do stolicy Niemiec. Chłopak zamknął album, próbując zapanować nad emocjami.
— Idź, spakuj rzeczy na zmianę. Przenocujemy w jakimś hotelu i w niedzielę też sobie coś zwiedzimy.
— Mogę odmówić?
— Nie.
— Mimo wszystko zrobię to.
— Obiecałaś mi kawę w niedzielę. Chcę ją wypić w Berlinie. — Usłyszała w odpowiedzi, na co przymknęła oczy i pokręciła głową.
Po chwili brunet znowu otworzył album i zaczął oglądać następne fotografie. Na kolejnej stronie było ich zdjęcie, na którym znowu się całowali.
Czy wiesz, że... całowanie wydłuża życie o 5 lat?
Richard, mam plan! Nie przestawajmy się całować, będziemy nieśmiertelni!
Po przeczytaniu tych słów nie wytrzymał i zaczął płakać. Wpatrywał się w napis, na który kapały jego łzy. Tak bardzo chciał cofnąć czas do momentu rozmowy z Lewicką w górach. Wolałby dostać karę za spóźnienie albo nawet zaryzykować to, że kadra pojechałaby na skocznię bez niego, ale dziewczyna by żyła. Wsparłby ją w momencie spotkania psów na swojej drodze, ale na to wszystko było już za późno.
***
Freitagowie wracali do Niemiec na drugi dzień przed południem. Rano zjedli jeszcze wspólnie śniadanie i porozmawiali, a potem przed samą podróżą Katarzyna zrobiła jeszcze kawę i postawiła ciasto.
— Miłej podróży — powiedział Waldemar, podając Richardowi i Christianowi dłoń do uściśnięcia.
— Dzięki — odparł młodszy z braci.
Chwilę później bracia żegnali się z Katarzyną, Igą i Przemysławem, który trzymał na rękach córeczkę.
— Jakbyście kiedyś potrzebowali noclegu we Wrocławiu, to wpadajcie śmiało — odezwał się Lewicki, na co Richard przytaknął.
— Będziemy pamiętać — odpowiedział Christian, otwierając drzwi od samochodu.
Freitagowie zajęli miejsca w pojeździe, zapięli pasy, po czym Christian przekręcił kluczyk w stacyjce i opuścił szybę.
— Do zobaczenia — powiedział, po czym wycofał samochodem i ruszył w kierunku wyjazdu z posesji.
Richard w lusterku obserwował oddalającą się rodzinę Lewickich i ich dom, zabierając ze sobą wspomnienia. Nie tylko te w pamięci, ale też te, które Daria zawarła w zrobionym przez siebie albumie.
********************
No, to dobiliśmy do końca tej historii, w której były wzloty i upadki. Był śmiech i łzy. Były dobre momenty i złe. Jak to w życiu bywa.
Niestety nie wszystkie historie kończą się happy endem. Tak też było w tej opowieści.
Mam nadzieję, że mimo wszystko podobała Wam się ta historia.
Dziękuję za wszystkie pozostawione gwiazdki, komentarze i napisane wiadomości prywatne w trakcie, gdy tworzyłam to opowiadanie.
*******************
Jutro wpadnie pierwszy rozdział nowej historii.
Pozdrawiam
Do następnego....
******************
Zapraszam na nowe ff pt. "Ławka [Constantin Schmid]"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top