Rozdział 51
— Christian, nawet mnie nie denerwuj, tylko bierz kluczyki od auta i jedziemy tam. — Mężczyzna westchnął głęboko, robiąc niezadowoloną minę.
Chciał ten wieczór spędzić w miłej atmosferze z małżonką. Tymczasem teraz wychodzili z domu, żeby pojechać do mieszkania Richarda. Kobieta słyszała prośbę męża do Darii i nie mogła uwierzyć, że wpadł na pomysł, żeby wysłać tam Lewicką.
— Zadzwoń do niej, że ma tam nie jechać — powiedziała, kiedy zajęli miejsca w samochodzie.
Christian wyjął telefon z kieszeni i wcisnął przycisk z boku urządzenia, żeby podświetlił mu się ekran.
— Cholera — powiedział, pod nosem, po czym spojrzał na małżonkę. — Telefon mi się rozładował.
— Jedźmy. — Zarządziła kobieta, a mężczyzna odpalił silnik i ruszyli w drogę do Breitenbrunn. — Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że wysłałeś tam Darię.
— No, co? Jest na miejscu. — Bronił się.
Nie widział nic złego w swojej prośbie. Ostatni taki alarm od sąsiada okazał się fałszywy. Sądził, że teraz też tak będzie i nie chciał marnować czasu na dojazd, a potem powrót do Breitenbrunn.
— A jak ktoś się faktycznie włamał?
— Miała tylko nacisnąć klamkę, a potem do mnie zadzwonić.
— Jak ma do ciebie zadzwonić, skoro masz rozładowany telefon? — Freitag wzruszył ramionami na to pytanie. — Pamiętasz jej numer?
— A skąd — mruknął pod nosem, zwalniając przed przejściem dla pieszych, przez które przechodziła kilkuosobowa grupa ludzi.
— Co robisz? — dopytywał, gdy kątem oka zauważył, jak żona odblokowywała swój telefon.
— Dzwonię do Richarda, żeby mi podał jej numer.
— Nie rób tego. — Zaprotestował Christian. — Urwie mi głowę, jak się dowie o wszystkim — dodał po chwili, jednak kobieta nie zważała na jego słowa i opuszkiem palca wcisnęła zieloną słuchawkę na wyświetlaczu, po czym przyłożyła urządzenie do ucha. Pierwsze połączenie zakończyło się fiaskiem, więc ponowiła kontakt.
— Od razu widać, że bracia. Jeden chodzi z rozładowanym telefonem, a drugi w ogóle nie odbiera — mówiła poirytowana.
— Kochanie, nie rób zamętu.
— Nie rób zamętu? — zapytała z niedowierzaniem. — Bezbronną dziewczynę wysłałeś, żeby sprawdziła, czy ktoś się włamał do mieszkania Richarda. Jeśli coś się jej stanie, to jej ojciec rozniesie cię w pył. Nie słyszałeś, jak się o niej wypowiadał? Od razu wiadomo, że jest jego oczkiem w głowie. — Kobieta nawiązała do ostatniego spotkania z Lewickimi.
Rodzice Darii przyjechali do Niemiec, żeby przywieźć jej stare auto, które dziewczyna potem wyrejestrowała i sprzedała. Waldemar prowadził czarne Audi, a Katarzyna jechała za nim swoim białym BMW, którym potem wspólnie wracali do Polski. W czasie tygodniowego pobytu Lewiccy spotkali się na obiedzie z rodziną Freitagów, żeby się poznać. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze, a Waldemar niejednokrotnie podkreślał, że chociaż Daria mieszka w innym kraju, to on zawsze będzie czuwał nad jej bezpieczeństwem i nie da jej skrzywdzić. Dziewczyna, gdy to usłyszała, tylko przewróciła oczami. Nie skomentowała w żaden sposób tych słów, chociaż nie podobało jej się, że powiedział o tym na obiedzie z Freitagami, jakby coś chciał im zakomunikować.
— No, wiem, że jest porywczy. Byś widziała, jak wtedy na sali sądowej wystartował do Millera... — Freitag urwał w pół zdania, gdy doszło do niego, że powiedział za wiele.
— O czym ty mówisz? — zapytała małżonka, a mężczyzna zacisnął usta. — Christian!
— Kojarzysz sprawę Millera o pobicie? — dopytywał, na co kobieta przytaknęła.
— To Daria go skarżyła. Widziałem nagranie, jak ją bił.
— I ty ją jeszcze... — Zaczęła mówić, by po chwili zamilknąć. — Nie, nie mam sił — dodała zrezygnowana.
W tym samym momencie rozległ się dźwięk telefonu. Kobieta spojrzała na wyświetlacz, po czym przesunęła palcem po ekranie, odbierając połączenie.
— Cześć, Richard. — Przywitała się z chłopakiem, a następnie zaczęła mówić, w jakiej sprawie dzwoniła.
Christian zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, przyspieszając. Jechał z duszą na ramieniu i z nadzieją, że informacja od sąsiada o podejrzanych odgłosach z mieszkania jego brata okaże się kolejnym fałszywym alarmem.
*
Christian zacisnął zęby, widząc samochód Lewickiej pod blokiem, gdzie znajdowało się mieszkanie bruneta. Jeśli przyjechała tu po jego telefonie, to nie powinno już tu jej być. W końcu minęło dobre pół godziny, a sprawdzenie, czy ktoś był w środku, zajęłoby jej chwilę.
Zaczął się denerwować. Ruszył z małżonką do budynku, a chwilę później wysiadali z windy. Nie musieli nawet otwierać drzwi, bo te były uchylone. Freitag cały czas przeklinał w myślach, bo miał już pewność, że ktoś się włamał i zaczął się martwić o Lewicką.
— Daria! — zawołał, wchodząc do środka, ale dziewczyna się nie odezwała.
— Nie ma światła — powiedziała jego żona, gdy przycisnęła dłonią włącznik.
Uruchomiła latarkę w swoim telefonie i podała ją mężowi, żeby sprawdził bezpieczniki, a sama ruszyła w głąb mieszkania.
— Daria, jesteś tu? — zapytała, przechodząc po omacku do pokoju dziennego.
W tym samym momencie rozbłysło światło po tym, jak Christian popodnosił pstryczki od bezpieczników, które wyłączył włamywacz.
— O Boże, krew! — pisnęła z przerażeniem kobieta, a Freitag w jednej chwili znalazł się przy niej. Coraz bardziej zaczynał się denerwować, gdy zauważył ślady czerwonej posoki na podłodze.
— Christian, to jej bluza? — zapytała, drżącym głosem, pokazując mężowi podarte ubranie, które leżało obok kuchennych szafek.
— Richard w różowych nie chodzi — odparł zdenerwowanym głosem mężczyzna.
— Daria! — krzyknął, przechodząc szybkim krokiem do sypialni, żeby zobaczyć, czy tam nie było dziewczyny.
Przeklinał w myślach to, że ją tu przysłał, ale sądził, że sąsiad się mylił. Teraz modlił się w duchu, żeby Ruda była cała.
— Wyłącz ten pieprzony telefon — wysyczał przez zęby, wychodząc z sypialni, gdy kolejny raz rozbrzmiał dźwięk komórki jego żony.
— Richard ciągle dzwoni, co mam mu powiedzieć? — zapytała kobieta, podążając za mężem.
— Na razie nic. Wycisz dzwonek — odparł, naciskając klamkę od drzwi do łazienki.
Spojrzał na żonę, gdy okazało się, że drzwi były zamknięte.
— Daria, to ja Christian, jesteś tam? — dopytywał, pukając, ale nikt mu nie odpowiedział.
Przeszedł do kuchni, chwycił do dłoni nóż i, gdy wrócił, umieścił płaską końcówkę w rowku od zamka, po czym przekręcił go. Ponowił próbę otworzenia drzwi, ale te dalej nie ustępowały. Użył całej siły i zaczął je mocno pchać. Gdy udało mu się je trochę uchylić, wślizgnął się do środka, by następnie zapalić światło, bo w pomieszczeniu było ciemno. Za nim podążała żona. Mężczyzna spojrzał, co takiego blokowało drzwi. Zrobił wielkie oczy, widząc przepchniętą pralkę. Zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna musiała nieźle się namęczyć, żeby ją przesunąć. Małżonkowie zastygli w bezruchu, widząc siedzącą w kabinie prysznicowej Darię. Dziewczyna nie miała na sobie żadnego swetra. Siedziała bez ruchu, skulona z głową między kolanami, którą zakrywała sobie rękoma. Jako pierwsza podeszła do niej żona Freitaga. Przesunęła przezroczyste drzwiczki i przyklęknęła przy dziewczynie.
— Daria, już jesteś bezpieczna — odezwała się, kładąc dłoń na jej przedramieniu, a Ruda skuliła się jeszcze bardziej na ten gest. Kobieta zasępiła się, widząc nerwową reakcję dziewczyny.
— Daria, już nic ci nie grozi — mówiła łagodnym głosem. — Już po wszystkim, słyszysz?
Lewicka ostrożnie zdjęła dłonie i powoli zaczęła podnosić głowę do góry. Christian przymknął oczy, odchylając głowę do tyłu, widząc, że z nosa dziewczyny i z rany przy łuku brwiowym płynęła krew. Gdy otworzył oczy, patrzył na przerażoną twarz Rudej.
— Daria, czy on cię skrzywdził jakoś? — Lewicka powoli zaprzeczyła ruchem głowy, a Christian odetchnął w duchu. — Dasz radę wstać? — Dziewczyna kolejny raz pokręciła głową. — Co cię boli? Nogi? Masz którąś złamaną? Albo skręconą? — Kobieta uważnie lustrowała twarz Rudej, gdy ta znowu zaprzeczyła gestem. — Na pewno nie dasz rady wstać? — zapytała ponownie spokojnym głosem.
Christian wyłapał moment, gdy Lewicka niepewnie na niego zerknęła i wiedział, że problemem była jego obecność.
— Nie mam swetra — wyszeptała cicho Daria.
Freitag nic nie mówiąc, wyszedł z łazienki i przeszedł do sypialni brata, skąd zabrał jedną z jego bluz, po czym wrócił do kobiet. Podał ubranie i opuścił pomieszczenie. Jego żona została z Rudą, żeby pomóc jej się pozbierać i opatrzeć ranę, a on przeszedł do pokoju dziennego. Ze złości uderzył pięścią w ścianę. Wiedział, że popełnił ogromny błąd. Mógł sam pojechać do mieszkania albo tak, jak mówiła Daria zadzwonić po policję. Zdawał sobie sprawę z tego, że kogoś by przysłali. W końcu znali się z komendantem. Przeklął cicho pod nosem, przecierając twarz dłońmi. Jedyne, co go pocieszało to tylko to, że dziewczynie nic poważnego się nie stało. Była poobijana i mocno przestraszona. Widząc jej podartą bluzę, domyślił się, że włamywacz miał co do niej inne plany. Nagle wyszedł z mieszkania i zadzwonił dzwonkiem do mieszkania, które było obok, bo spokoju nie dawała mu jedna myśl. Dlaczego nikt z sąsiadów nie zareagował? Zastanawiał się, czy Lewicka krzyczała, czy tak sparaliżował ją strach, że nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Po dłuższej chwili otworzyła mu starsza kobieta.
— Dobry wieczór, przepraszam, że przeszkadzam o tej porze. Słyszała pani niedawno jakieś krzyki dobiegające spod dziewiątki?
— No ktoś tam krzyczał, ale potem ucichło.
— Dlaczego nie wezwała pani policji?
— A to jakiś mój obowiązek?
— Napadnięto dziewczynę.
— Panie, to nie moja sprawa i radzę stąd odejść, bo zadzwonię na policję, że mnie pan nachodzi po nocy. — Usłyszał w odpowiedzi, po czym kobieta zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Zacisnął zęby, głęboko wzdychając.
Zrezygnowany podszedł do kolejnych drzwi, ale nikt mu nie otworzył. Do sąsiada, który powiadomił go, że ktoś prawdopodobnie wszedł do mieszkania Richarda, nawet nie szedł, bo wiedział, że i tak go nie było. Wściekły, przede wszystkim na siebie, wrócił do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Dopiero po chwili uzmysłowił sobie, że jeszcze nie zgłosił tego policji. Chwycił leżący na stoliku telefon małżonki. Odrzucił połączenie od brata i szybko wybrał numer alarmowy.
Gdy zakończył rozmowę, od razu na wyświetlaczu pojawiło się kolejne połączenie od Richarda. Zacisnął zęby, po czym odebrał.
— Halo — odezwał się.
— No w końcu! Co z Darią? — Mężczyzna milczał, bo kompletnie nie wiedział, od czego zacząć. Stał w pokoju i rozglądał się po pomieszczeniu, próbując zebrać myśli. — Christian! — krzyknął sportowiec, gdy brat zbyt długo milczał.
— Jest mocno przestraszona i poobijana.
— Kurwa! Czyli jednak w mieszkaniu ktoś był?
— Niestety tak.
— Kurwa, Christian... jak mogłeś... no, kurwa, no... — dukał brunet.
— Przepraszam.
— Chcę z nią porozmawiać.
— Hannah się nią zajmuje. Są w łazience — odparł, siadając na kanapie. — Dałem jej jedną z twoich bluz, bo swoją miała podartą — dodał po chwili, a brunet kolejny raz zaczął przeklinać pod nosem.
Christian chciał być szczery z bratem. Wolał od razu uprzedzić go o wszystkim, bo nie wiedział, jak dziewczyna będzie reagowała. Nie wiedział, czy nerwowa reakcja na jego osobę była spowodowana tylko tym, że nie miała na sobie ubrania, czy po napaści miała uraz do mężczyzn.
— Richard, przepraszam — dodał po chwili.
— Nie mnie przepraszaj. — Usłyszał w odpowiedzi i zaległa cisza.
— Zadzwoniłem po policję, zaraz kogoś przyślą — odezwał się niepewnie Christian. — Ale na pierwszy rzut oka widać, że zginęło kilka...
— Nie obchodzi mnie, co zginęło. Chcę rozmawiać z Darią. — Przerwał mu młodszy brat.
— Niech się uspokoi. Potem do ciebie zadzwoni. — Christian słyszał, jak Richard przeciągle wypuścił powietrze z płuc, po czym zgodził się na to, co zaproponował brat.
***
Daria w poniedziałkowe popołudnie leżała w łóżku zwinięta w kłębek i patrzyła nieobecnym wzrokiem w ścianę. Nadal było w niej sporo emocji z wczorajszych wydarzeń. Wzięła w pracy dzień wolnego, żeby pozbierać się trochę psychicznie. Poza tym jej wygląd też pozostawiał wiele do życzenia. Nos i jego okolice pokryły się zasinieniem. Wiedziała, że znowu będzie musiała robić mocny makijaż.
Lewicka w nocy prawie nie spała. Żałowała, że nie miała już leków uspokajających, które przepisał jej kiedyś psychiatra, wtedy udałoby się jej zasnąć, a tak cały czas myślała o tym, co się stało i karciła się w myślach, że weszła do tego mieszkania. Mogła odpuścić i zadzwonić po policję, tymczasem wierząc w to, że włamywacz uciekł, postanowiła zajrzeć do środka. Dostała bolesną naukę do końca życia.
Gdy mężczyzna stanął za jej plecami, wiedziała już, że nie miała drogi ucieczki. Po tym, jak napastnik ją złapał, zaczęła się z nim szarpać. Krzyczała przerażona, gdy sprowadził ją do parteru i zaczął obmacywać, a potem zdarł z niej bluzę. On tylko głośno się śmiał. Lewicka zaczęła mocno wierzgać nogami i to ją uratowało, bo w pewnym momencie trafiła mężczyznę w intymne miejsce. Gdy wyswobodziła się spod jego ciężaru, chciała uciec, ale napastnik złapał ją za kostkę. Ruda straciła równowagę, upadając na szafki kuchenne, na których rozbiła sobie nos i rozcięła łuk brwiowy. Kolejny raz kopnęła mężczyznę i, gdy ją puścił, uciekła do łazienki. Przekręciła zamek, po czym w panice zaczęła przesuwać pralkę. Miała wrażenie, że urządzenie nic nie ważyło. Było w niej tyle adrenaliny, że bez problemu zablokowała nim drzwi. Gdy usłyszała, jak mężczyzna zaczął się dobijać, weszła do kabiny prysznicowej, gdzie płakała i przerażona przesiedziała czas do przyjazdu Christiana i jego żony. W tym samym czasie włamywacz uciekł, zabierając ze sobą kilka kosztownych rzeczy.
Dziewczyna westchnęła głęboko, gdy rozległ się dźwięk domofonu, który postanowiła zignorować. Nikogo nie zapraszała, więc nie miała zamiaru wstawać. Chciała w spokoju wypocząć, pozbierać myśli, wyciszyć się. Nakryła głowę poduszką, gdy po krótkiej chwili dźwięk ponownie się rozległ.
— Nikogo nie ma w domu — wymruczała pod nosem, okrywając się szczelniej kołdrą.
Ziewnęła szeroko, po czym skrzywiła się, czując ból nosa. Zmarszczyła brwi, gdy po jakimś czasie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wiedziała, że osoba dzwoniąca wcześniej domofonem, znalazła inny sposób na dostanie się do bloku, po tym, jak ona nie otworzyła. Usiadła na łóżku, zastanawiając się, kto mógł do niej przyjść. Jedyną osobą, jaka przyszła jej na myśl, był brat Richarda, ale z drugiej strony rano, gdy do niej dzwonił, powiedziała, że nie potrzebuje żadnej pomocy, więc nie wiedziała, po co miałby ją nachodzić. Wstała z łóżka, wzdychając głęboko i wyszła na korytarz.
— Kto tam? — zapytała, podchodząc do drzwi.
— Richard. — Lewicka z wrażenia rozchyliła usta, słysząc głos bruneta po drugiej stronie.
Po chwili przekręciła zamek i otworzyła drzwi, a chłopak od razu ją przytulił.
— Co ty tu robisz? — wyszeptała dziewczyna, mocno wtulając się w jego ramiona.
— Musiałem cię zobaczyć. Jak się czujesz? — zapytał, spoglądając na jej twarz. Położył dłoń na policzku i delikatnie pogładził go kciukiem.
— Dobrze — odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się krzywo.— Chodź do pokoju — dodała, po czym zamknęła drzwi wejściowe.
Richard powoli wypuścił powietrze z płuc, przyglądając się, jak Lewicka przekręcała po dwa razy zarówno górny, jak i dolny zamek. Wiedział, że robiła tak przez wczorajsze wydarzenia. Chciała czuć się bezpieczniej. Po chwili dziewczyna odwróciła się w stronę chłopaka i uśmiechnęła się delikatnie.
— Nie musiałeś przyjeżdżać, przecież jak rozmawialiśmy, to mówiłam, że jest okey — mówiła, przechodząc do pokoju, a Richard podążał za nią. Gdy znaleźli się w sypialni, Ruda usiadła na łóżku, natomiast Freitag zajął miejsce w fotelu.
— Od wczoraj odchodziłem od zmysłów. Musiałem cię zobaczyć. — Lewicka zagryzła wargę, słysząc te słowa, bo kolejny raz poczuła się ciężarem dla Freitaga.
Powinien skupić się na kończącym się sezonie, a przez nią nie robił tego. Miał być w drodze do Norwegii, tymczasem teraz siedział w jej pokoju.
— Dużo rzeczy wyniósł? — zapytała po chwili.
— To nie istotne — odparł od razu chłopak. — Najważniejsze, że tobie udało się wybronić.
— Czasami mam wrażenie, że wiecznie dokonuję w swoim życiu złych wyborów, a wczorajsza decyzja o wejściu do mieszkania utwierdziła mnie w tym. — Daria westchnęła cicho, spuszczając na chwilę wzrok na podłogę, po czym przeniosła go z powrotem na bruneta.
— Mam nadzieję, że mnie nie traktujesz jako zły wybór?
— Nie — odpowiedziała, uśmiechając się lekko.
Richard wstał z fotela i zajął miejsce obok dziewczyny, a ta od razu do niego przylgnęła. Skoro już do niej przyjechał, chciała nacieszyć się jego obecnością. Przy nim czuła się bezpiecznie.
— Przytul mnie mocno — powiedziała cicho.
— Zostaję tylko do jutra, po południu muszę wyjechać — wyszeptał po chwili Freitag.
— Rozumiem.
Nagle rozbrzmiał dźwięk telefonu Lewickiej, zwiastujący otrzymanie wiadomości. Dziewczyna wyciągnęła urządzenie spod poduszki i zerknęła na SMS-a. Zmarszczyła brwi, po czym zalogowała się na swoje konto bankowe.
— Coś się stało? — zapytał sportowiec, spoglądając w jej komórkę.
— Na moje konto wpłynęła właśnie dość spora suma pieniędzy. Muszę sprawdzić, co to jest — odparła dziewczyna, a chwilę później zrobiła wielkie oczy, po czym głęboko odetchnęła.
— On jest niemożliwy. Ledwo co dostał odszkodowanie i już rozsyła pieniądze na prawo i lewo.
— Kto?
— Arne.
— No, tobie chyba się to należało, nie? — dopytywał brunet, a Lewicka wzruszyła ramionami.
— Daria on tylko zapłacił ci za twoją wielomiesięczną pracę. Pomogłaś mu stanąć na nogi, więc należą ci się te pieniądze.
— Ale jeszcze nie wrócił do pełnej sprawności, więc te pieniądze mu się przydadzą.
— Tobie też się przydadzą. — Chłopak spojrzał na nią znacząco, a Daria nieśmiało przytaknęła.
Pierwsze co przeszło jej przez myśl, to zapisanie się na wizytę do psychiatry. Miała wiele rzeczy do wyrzucenia z siebie, szczególnie chciała przepracować ze specjalistą wczorajszą napaść. Po chwili uśmiechnęła się lekko, gdy do głowy przyszła jej kolejna myśl.
— Myślisz, że na bilet na samolot do Norwegii, hotel i sobotni konkurs w skokach wystarczy? — zapytała zaczepnie, a chłopak uśmiechnął się szeroko.
— Myślę, że coś jeszcze ci nawet zostanie. Tym bardziej że wejście na skocznię będziesz miała za free — odpowiedział, obejmując ją ramieniem. — Przylecisz? — zapytał, na co Daria przytaknęła, a chłopak uśmiechnął się z zadowoleniem. Podobało mu się, że Lewicka sama wyszła z taką inicjatywą.
— O widzisz, a ja jak zwykle tracę głowę, gdy cię widzę — dodał po chwili brunet i z tylnej kieszeni spodni wyciągnął niewielkie pudełko. — Wiem, że Walentynki były wczoraj, ale mam nadzieję, że będzie ci się podobał ten spóźniony prezent.
— Nie, nie, nie, Richard — odezwała się Ruda zrezygnowanym głosem. — Proszę cię, nie wprawiaj mnie w zakłopotanie, bo ja nic dla ciebie nie mam. Mogłeś dać znać, że będziesz.
— Jak to nic nie masz? — zapytał ze zdziwieniem Freitag. — Przed chwilą usłyszałem, że będziesz na zawodach w Norwegii, twoja obecność to najlepszy prezent — dodał, a dziewczyna uśmiechnęła się krzywo. Podobały jej się te słowa, ale mimo wszystko czuła się źle, że nie miała żadnego prezentu dla niego. Miał pojawić się za miesiąc, tymczasem przez niefortunne wydarzenia przyjechał wcześniej.
Obserwowała, jak chłopak wyjmował z pudełka bransoletkę z zawieszką małego serca.
— Daj rękę — powiedział, po czym zapiął ją na nadgarstku dziewczyny.
— Kocham cię — wyszeptał i delikatnie pocałował.
— Ja ciebie też — odparła Lewicka, wtulając się w niego.
— Może pojechalibyśmy do mnie? Zostałabyś na noc?
— Do ciebie? — zapytała Daria, spoglądając niepewnie na chłopaka.
Wcześniej zgodziłaby się bez wahania, ale po wczorajszych wydarzeniach trudno było jej podjąć decyzję. Brunet zmrużył oczy, widząc niepewność w oczach dziewczyny.
— Daria, zamki już są zmienione, nie musisz się o nic martwić. Poza tym będziesz tam ze mną.
— Nie wiem... Nie jestem pewna — powiedziała, po czym przygryzła wewnętrzną stronę policzka.
Richard wypuścił cicho powietrze z płuc. Myślał, że Lewicka zgodzi się od razu na jego propozycję, tymczasem ona nie wykazywała entuzjazmu do tego pomysłu.
— Proszę, chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu przed jutrzejszym wyjazdem — powiedział, uśmiechając się lekko.
— To jak będzie? Pojedziesz do mnie? — zapytał.
Przytulił dziewczynę, gdy ta kiwnęła twierdząco głową.
*
Para leżała późnym wieczorem w łóżku, przytulając się do siebie. Richard gładził delikatnie ramię dziewczyny, gdy ta leżała obok niego i z przymkniętymi oczami wsłuchiwała się w utwór śpiewany przez Bryana Adamsa. Pomyślała, że gdyby nie to, jak wyglądała i co czuła, to wieczór byłby romantyczny. Niestety dziewczynie trudno było się zrelaksować, będąc w miejscu, w którym wczoraj musiała się bronić.
— Śpisz? — zapytał cicho Freitag, spoglądając na Lewicką.
— Nie — odparła, otwierając oczy.
Zwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się delikatnie.
Brunet poprawił się na łóżku, łącząc ich usta w pocałunku. Całował delikatnie, żeby przez przypadek nie sprawić Lewickiej bólu. Po chwili jego dłoń powędrowała na biodro dziewczyny i gładził delikatnie tę część ciała, by następnie przesunąć rękę w górę. Ruda spięła się lekko, czując, jak dłoń chłopaka powędrowała pod jej górę od piżamy. Zaczęła ciężej oddychać, gdy zaczął dotykać jej brzucha. Przełknęła mocno ślinę, starając cieszyć się tym dotykiem, ale nie potrafiła. Przed oczami pojawiły się urywki z tego, jak napastował ją włamywacz. Odsunęła bruneta od siebie i wstała z łóżka, gdy jego dłoń zawędrowała w okolice biustu. Richard patrzył na nią zdezorientowany, nie pojmując jej zachowania.
— Przepraszam — powiedziała cicho Daria, przecierając dłonią czoło, by następnie przygładzić włosy.
— Chyba lepiej będzie, jak wrócę do siebie — dodała niepewnie.
— Nie, to ja przepraszam — odezwał się chłopak, patrząc jej w oczy. Usiadł na łóżku, cicho wypuszczając powietrze z płuc.
— Nie pomyślałem. Nie zrobiłem tego celowo, naprawdę. — Dopiero po chwili uzmysłowił sobie swój błąd.
Lewicka wczoraj została napadnięta, a on teraz swoim dotykiem zasugerował, że chciałby czegoś więcej, jakby nie liczył się z jej uczuciami. Nie pomyślał, że dziewczyna może nadal nie czuć się komfortowo, po napaści.
— Chodź do mnie — powiedział, wyciągając dłoń w jej kierunku.
Ruda zrobiła krok do przodu, po czym położyła swoją rękę na dłoni chłopaka i z powrotem weszła do łóżka.
— Przepraszam, po prostu... — Zaczęła mówić dziewczyna, ale nagle zamilkła, zaciskając zęby.
— Nie musisz się tłumaczyć — odezwał się Richard. — Poleżymy sobie, porozmawiamy.
Ruda przygryzła wargę, mocno zaciskając powieki, żeby stłumić napływające łzy. Starała się myśleć o czymś innym, żeby się nie rozpłakać. Emocje, które w niej były powodowały, że stawała się płaczliwa, a nie chciała martwić Freitaga. Powinien ze spokojem jutro wyjechać na kolejne zawody, nie martwiąc się o nią. Postanowiła pokazać mu, że jest twarda, chociaż prawda była inna. Tej nocy też prawie nie przespała. Leżała obok bruneta, nasłuchując odgłosów z klatki schodowej.
***
Lewicka następny weekend spędziła w Norwegii. Lot z Monachium miała w piątek wieczorem. Po pracy na lotnisko odwiozły ją bliźniaczki. Tym razem dziewczyna jechała sama, bo przyjaciółki w weekend pracowały. Po przylocie do Norwegii czekała ją jeszcze godzinna podróż tamtejszą komunikacją. W końcu w nocy dotarła do hotelu, w którym zarezerwowała sobie nocleg, a na drugi dzień spotkała się z Richardem. Cieszyła się z tego spotkania. Po konkursie większość czasu spędzili w swoim towarzystwie. Chłopak oprowadził ją po okolicy, a potem zabrał na kolację do jednej z lokalnych restauracji. Dziewczyna była wniebowzięta pobytem w Norwegii. Tym, co tam zobaczyła, a przede wszystkim cieszyła się z towarzystwa Freitaga. Brunet śmiał się, że kiedyś go udusi, bo ciągle wisiała mu na szyi.
Lewicka wypoczęła przez ten weekend, przede wszystkim psychicznie. Zmiana miejsca pobytu dobrze jej zrobiła, bo nie martwiła się ostatnimi wydarzeniami, chociaż rano w lustrze przed nałożeniem makijażu widziała pozostałości po napaści w postaci zasinienia na twarzy.
Niestety wszystko, co dobre, szybko się skończyło i Daria w niedzielne południe miała samolot powrotny do Niemiec. Rano zdążyła tylko podjechać do hotelu, w którym przebywał Freitag wraz ze swoimi kadrowymi kolegami, żeby pożegnać się z nim. Kolejny raz trudno było jej się wyswobodzić z jego objęć. Mieli się zobaczyć dopiero za kilka tygodni, jak sezon zimowy definitywnie dobiegnie końca.
*********
Kolejne dni minęły Lewickiej w miarę szybko. Dziewczyna już odliczała dni do końca sezonu zimowego. Nie mogła doczekać się, aż znowu przytuli się do Richarda. Pozostały tylko dwa weekendy konkursowe, a potem miała znowu cieszyć się prawie codzienną obecnością chłopaka. Od jakiegoś czasu znowu chodziła na psychoterapię, co bardzo jej pomagało. Po kolejnej wizycie zdała sobie sprawę z tego, że sama nie poradziłaby sobie z emocjami, które w niej były, a nie chciała przy kolejnym spotkaniu znowu odrzucić Freitaga. Było jej wtedy źle i wstyd, że tak postąpiła, ale nie potrafiła cieszyć się jego dotykiem, chociaż wiedziała, że on jej nic nie zrobi. Teraz była gotowa na spotkanie z brunetem. Przynajmniej tak jej się wydawało.
*
W sobotni poranek Daria wybrała się na spacer po górach. Chciała poprawić kondycję, a przede wszystkim pobyć chwilę sam na sam ze swoimi myślami. Lubiła patrzeć na rozległe szczyty i kontemplować.
Wyciągnęła telefon z kieszeni, sprawdzając, czy był zasięg. Uśmiechnęła się lekko, widząc na wyświetlaczu, że nie powinno być problemu z nawiązaniem połączenia. Weszła więc w kontakty i wybrała numer Richarda. Z niecierpliwością czekała, aż odbierze. W końcu uśmiechnęła się, widząc jego twarz na ekranie.
— Cześć, kotek — odezwał się brunet, machając do niej dłonią.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, odmachując mu.
— Cześć — odpowiedziała radośnie. — Zwarty i gotowy na konkurs?
— Jak zawsze — odparł sportowiec, puszczając jej oczko.
— Richard, tak cholernie tęsknię. Dlaczego ten sezon tak długo trwa? — powiedziała Ruda, a Freitag uśmiechnął się do niej lekko.
— Jeszcze tylko dwa tygodnie i znowu będziemy częściej się widywać. — Dziewczyna westchnęła cicho. Zdawała sobie sprawę z tego, że niedługo będzie miała chłopaka przy sobie, jednak mimo wszystko jej tęsknota była tak wielka, że nie potrafiła tego ukrywać.
— Ale widzę, że ty nie próżnujesz. Spacer po górach?
— Tak, zrobiłam mały wypad, bo inaczej oszalałabym w mieszkaniu — zaśmiała się, poprawiając szalik.
— Mam nadzieję, że jesteś ciepło ubrana i masz porządne buty?
— Richard, nie jestem dzieckiem. — Obruszyła się dziewczyna. — Wiem, jak się ubrać w góry zimą. Uwaga zdradzę ci tajemnicę. Już nie raz wędrowałam po górach o tej porze roku.
— Jasne, tylko że to nie ja kiedyś wyszedłem w środku nocy w samym swetrze, żeby kogoś odwiedzić — odparł ze śmiechem.
— Oj tam, to było dawno i nieprawda — powiedziała Lewicka, machając od niechcenia ręką.
— Wiem, wiem, aromat wina cię rozgrzewał.
— Wiesz, że na początku nie znosiłam tej miejscowości? — powiedziała nagle Daria, a Freitag zmarszczył brwi, zastanawiając się, do czego zmierzała tą wypowiedzią. — Jak tu przyjechałam, to każdy kolejny nieudany dzień powodował, że żałowałam przyjazdu do Niemiec.
— A teraz? — zapytał niepewnie chłopak.
— Chciałabym tu zostać na zawsze. — Gdy Lewicka odpowiedziała, Richard uśmiechnął się szeroko.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo podoba mi się ta odpowiedź.
— Tęsknię — powiedziała Ruda z nostalgią w głosie.
— Ja też — odparł brunet, po czym spojrzał na godzinę. — Muszę kończyć, bo zbieramy się do wyjazdu na skocznię. Wracaj już, żebyś zdążyła na transmisję konkursu — dodał, na co Daria przytaknęła.
— Będę trzymać kciuki. Powodzenia — powiedziała, uśmiechając się szeroko.
— Dziękuję.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też. Odezwę się po konkursie. Pa.
Daria przymknęła oczy, gdy twarz chłopaka zniknęła z wyświetlacza telefonu. Wypuściła cicho powietrze z płuc, po czym podniosła głowę, spoglądając na rozpościerające się przed nią widoki. Uśmiechnęła się lekko, wdychając świeże, mroźne powietrze. Po chwili odwróciła się, żeby w końcu ruszyć w drogę powrotną do domu. Po zrobieniu kilku kroków zastygła w bezruchu, gdy na jej drodze pojawiły się dwa psy. Przełknęła mocno ślinę, rozglądając się za właścicielami czworongów, ale nigdzie ich nie dostrzegła. Poczuła, jak zaczynała wpadać w panikę. Zrobiło jej się gorąco, serce zaczęło bić jak oszalałe. Stała nieruchomo, oddychając coraz ciężej, a po policzkach spłynęły pierwsze łzy. Psy patrzyły na nią przyjaźnie, merdając wesoło ogonami, ale mimo wszystko Lewicka czuła lęk. Trauma z dzieciństwa znowu dała o sobie znać.
— Bari! Fin! — Z daleka rozległ się krzyk właścicielki psów, która je wołała.
Jednak zwierzęta nie reagowały. W dalszym ciągu patrzyły na Lewicką, przekrzywiając głowy na bok. Po chwili jeden z psów ruszył do przodu, co spowodowało, że Ruda zrobiła krok do tyłu.
— Nie zbliżajcie się — powiedziała prawie bezgłośnie, wyciągając przed siebie dłoń.
Jej gardło było ściśnięte i z trudem wypowiadała słowa. Modliła się w duchu, żeby ktoś w końcu zabrał te psy. Chciała po prostu wrócić spokojnie do domu.
— Bari! Fin! — Głos kobiety wydawał się być coraz wyraźniejszy, ale to nie spowodowało rozluźnienia u Darii.
W dalszym ciągu stała nieruchomo, płacząc. Wzdrygnęła się, gdy psy ponownie zaczęły zbliżać się do niej. Nagle jeden z nich gwałtownie ruszył w jej kierunku, więc Daria zaczęła się cofać.
— Nie! — wykrzyknęła właścicielka, zauważając Lewicką i swoje psy, idące w kierunku dziewczyny.
W tym samym momencie rozległ się przeraźliwy krzyk Darii, który przez dłuższą chwilę niósł się echem po pobliskich górach, by w końcu ucichnąć, a jego miejsce zajęło donośne szczekanie psów.
****************
Okey, za tydzień ostatni rozdział. Chyba, że nie zmieszczę się z tym, co chcę napisać, to będą dwa, bo nie chcę robić jednego nie wiadomo jak długiego :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top