Rozdział 41

Za chwilę przywitamy się z Lukasem xD

Miłego czytania ;)

*******************************

Lewicka z zaplecionymi na klatce piersiowej rękami i ugiętymi w kolanach nogami, siedziała na parapecie, spoglądając przez okno na poruszających się przechodniów. Dzisiaj miała pierwszy dzień urlopu, który wyobrażała sobie inaczej. Myślała, że będzie się nim cieszyła, a tymczasem była niespokojna, bo pojutrze czekała ją kolejna sprawa w sądzie. Siedziała samotnie w mieszkaniu, zastanawiając się co robić. Przyjaciółki były w pracy, Richard w zeszłym tygodniu wyjechał na kilkudniowe zgrupowanie treningowe i miał wrócić dopiero późnym wieczorem, a ona bezczynnie siedziała w domu. Spojrzała w bok, gdzie w kącie leżały jej buty do biegania.

— Nie, dzisiaj mi się nie chce — powiedziała do siebie, odrzucając pomysł wyjścia na jogging.

Zacisnęła usta, spoglądając z powrotem przez okno. Pogoda za oknem zachęcała do wyjścia na spacer, ale ona czuła wewnętrzną blokadę. Z jeden strony chciała dokądś pójść, z drugiej nie miała z kim, więc odrzucała pomysł spaceru. Patrzyła, jak ludzie się przemieszczają. Jedni szli spokojnie, inni przyspieszali kroku spiesząc się gdzieś, a kilka osób nawet biegło. Przeniosła wzrok na parking i zastygła w bezruchu, wpatrując się w mężczyznę, stojącego obok jej zaparkowanego samochodu. Miller stał z uniesioną głową, patrząc wprost na okno, w którym siedziała Lewicka. Dziewczyna zeskoczyła z parapetu, upadając na kolana. Syknęła z bólu, rozmasowując je. Była tak zdenerwowana widokiem Lukasa pod blokiem, że nie potrafiła ustać na nogach. Po opuszczeniu aresztu chłopak wyjechał z Breitenbrunn, ale w końcu postanowił wrócić i pierwsze co zrobił, to pojechał pod budynek, gdzie mieszkała Daria. Ruda zrobiła kilka głębszych wdechów, po czym wstała z podłogi i ostrożnie podeszła do okna, a następnie spojrzała w dół. Lukas w dalszym ciągu stał na parkingu po drugiej stronie drogi i patrzył wprost na okno od jej pokoju. Lewicka podskoczyła jak oparzona, gdy rozległ się dźwięk jej komórki. Niepewnie podeszła do stolika i chwyciła telefon w dłoń. Odetchnęła z ulgą, widząc przychodzące połączenie od Richarda, bo bała się, że postanowił skontaktować się z nią Miller.

— Halo — odezwała się drżącym głosem, gdy odebrała.

— Cześć, skarbie. Jesteś w domu? Ja już wracam i wpadłbym za jakiś kwadrans. — Lewicka zacisnęła usta, podchodząc do okna. Lukas nadal stał w tym samym miejscu.

— A nie miałeś być wieczorem? — zapytała, przygryzając palec.

— Teoretycznie tak, ale trening miałem od samego rana, więc zaraz po nim i rozmowie z trenerem zdecydowałem się wrócić. — Tłumaczył jej. — Nie cieszysz się?

— Cieszę się, cieszę — powiedziała, cicho wypuszczając powietrze. — Ale może wpadniesz później? — Podrapała się w tył głowy, siadając w fotelu.

— Bo? — zapytał zdziwiony. — Masz lepsze towarzystwo od mojego? — dopytywał zły.

— Nie? — Dziewczyna bardziej zapytała, niż odpowiedziała, ale kompletnie nie wiedziała, co powiedzieć. Nie chciała mówić, że Lukas postanowił uprzykrzyć jej dzień, który dopiero zaczęła.

— Co się dzieje? — Ruda cicho westchnęła, przeczesując dłonią włosy. — Daria — warknął chłopak zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi z jej strony.

— Po prostu... pod blokiem stoi Miller.

— Niedługo będę — odparł zdenerwowanym głosem Richard i rozłączył się natychmiast.

— Dlaczego ty mnie w ogóle nie słuchasz? — Dziewczyna puściła pytanie w eter, kręcąc z niedowierzaniem głową.

Wstała z miejsca i przygryzła palec, zbliżając się do okna. Chłopak wciąż był na dole. Daria nie chciała, żeby Richard się na niego natknął, obawiała się, że może dojść do rękoczynów, że Miller coś mu zrobi. W końcu założyła na stopy japonki, wzięła komórkę i klucze od drzwi, po czym wyszła z mieszkania. Wolała sama rozmówić się z Lukasem. Miała nadzieję, że nic jej nie zrobi. Chwilę później na drżących nogach opuściła budynek i przeszła na drugą stronę drogi.

— Co tu robisz? — zapytała chłopaka, zachowując bezpieczną odległość.

— To miejsce publiczne i mogę sobie tu stać — odparł, uśmiechając się szyderczo.

Dziewczyna patrzyła na jego pewny wyraz twarzy, zastanawiając się, co takiego wcześniej w nim widziała, że tak ją omamił. 

— Masz zakaz zbliżania się do mnie — powiedziała, ściskając mocno klucze i telefon w dłoni.

— Przecież sama do mnie przyszłaś. — Uśmiechnął się ironicznie.

— Bo kręcisz się obok mojego auta i cały czas patrzysz w kierunku mojego okna.

— Ty naprawdę masz coś z głową — powiedział, robiąc krok do przodu, przez co dziewczyna się wycofała. Przełknęła mocno ślinę, spoglądając niepewnie na chłopaka.

— Odejdź stąd, bo zadzwonię po policję — mówiła lekko drżącym głosem. Nie potrafiła już ukryć zdenerwowania tą sytuacją.

— I co im powiesz? Że ja sobie grzecznie stoję, a ty mnie zaczepiasz? — dopytywał, nonszalancko opierając się o jej czarne Audi.

— Lukas, odejdź stąd, proszę. — Sądziła, że jeśli będzie dla niego grzeczna, to chłopak odpuści i dobrowolnie sobie pójdzie.

— Bo co? — Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wiedziała już, że on nie odpuści.

Uniosła telefon w górę, żeby zadzwonić po służby, a Lukas zacisnął zęby, widząc, że Lewicka nie blefowała.

— Zapłacisz mi za to wszystko, zniszczę cię w sądzie — dodał groźnie i odszedł.

Po plecach Darii przeszedł dreszcz, gdy usłyszała ton głosu, jakim wypowiedział ostatnie zdanie. To nie wróżyło nic dobrego, tylko nie wiedziała, czym Lukas miałby ją zniszczyć. Patrzyła na oddalającego się chłopaka, zastanawiając się nad tymi słowami. Od razu wybrała numer do Brauna i powiedziała mu o zajściu. Wolała uprzedzić adwokata, bo Miller najwyraźniej coś szykował. Prawnik uspokajał ją, że chłopak blefuje i ma się tym nie przejmować. To po prostu taka zagrywka, żeby ją zdenerwować przed rozprawą. Dziewczyna sceptycznie podeszła do słów adwokata. Po tym, co Lukas zrobił na pierwszej rozprawie, wiedziała, że jest zdolny do wszystkiego.

— Daria. — Lewicka podskoczyła w miejscu, piszcząc przy tym nerwowo i upuszczając telefon i klucze na beton.

— Richard, ja przez ciebie na zawał zejdę — powiedziała, odwracając się w kierunku bruneta, trzymając rękę na sercu.

— Co ty tutaj robisz? — zapytał, podnosząc rzeczy z ziemi. Poskładał urządzenie, które się rozpadło i podał jej.

— Wyszłam się przejść — odparła, uśmiechając się delikatnie. Wcisnęła przycisk z boku telefonu, żeby go włączyć.

— Rozmawiałaś z tym psycholem? — zapytał Freitag, a Ruda przytaknęła nieśmiało. — Daria, dlaczego to zrobiłaś? Przecież powiedziałem, że już jadę.

— Nie chciałam, żebyś ty z nim rozmawiał — powiedziała wprost. — Jeszcze coś by ci zrobił — dodała, patrząc w wyświetlacz komórki, żeby wpisać numer PIN.

Brunet z niedowierzaniem pokręcił głową. Poczuł się trochę urażony, gdy dziewczyna stwierdziła, że nie poradziłby z Millerem. Może ze swoją posturą wyglądał przy nim marnie, ale to nie oznaczało, że nie potrafiłby się obronić.

— Idziemy na górę? — zapytała niepewnie, a Freitag przytaknął, po czym ruszyli w stronę wejścia do bloku.

— Masz coś do jedzenia? Bo jestem trochę głodny.

— Oczywiście — odparła, otwierając kluczem drzwi wejściowe do budynku i chwilę później wchodzili po schodach na trzecie piętro.

— Tak w ogóle, to czemu ty nadal masz na sobie piżamę? Przecież dochodzi trzynasta — dopytywał chłopak, a dziewczyna przewróciła oczami.

— Bo mogę? Bo mam urlop? Bo dopiero niedawno wstałam? — zadawała pytania, podchodząc do drzwi od mieszkania, a brunet kręcił z niedowierzaniem głową, śmiejąc się przy tym.

Gdy weszli do środka, Daria rzuciła klucze na komodę stojącą w korytarzu i chciała ruszyć do kuchni, ale Richard niespodziewanie pociągnął ją za rękę, wciągając do jej sypialni.

— Co jest? — zapytała zdezorientowana jego zachowaniem. — Przecież chciałeś coś zjeść.

— Najpierw pomogę ci się przebrać — mruknął, chwytając w dłonie jej górę od piżamy.

— Richard! — pisnęła dziewczyna, gdy gwałtownie podciągnął ubranie do góry, podnosząc przy tym jej ręce. Chwilę później uśmiechnął się chytrze, gdy Lewicka stała przed nim roznegliżowana.

— Brak stanika. Lubię to — powiedział, popychając ją na łóżko. Ruda opadła na nie plecami, a chłopak położył się na niej i zaczął obsypywać jej ciało pocałunkami. Dziewczyna jęknęła z przyjemności, czując usta bruneta na swoim ciele.

— Błagam, powiedz, że kupiłaś jakieś gumki — jęknął, gdy zdał sobie sprawę, że nie był przygotowany na taki rozwój sytuacji.

— W szufladzie od szafki nocnej. — Chłopak otworzył mebel i wyciągnął nowe opakowanie z prezerwatywami.

Rozerwał folię, otworzył opakowanie i wyciągnął jedną, po czym odłożył ją na blat, żeby mieć pod ręką, a resztę wrzucił z powrotem do szuflady, i wrócił do całowania Lewickiej. Dziewczyna wbiła głowę w poduszkę, czując niecierpliwe dłonie chłopaka na swoim ciele. Pragnęła go i to bardzo. Nie widzieli się przez półtora tygodnia. Ruda tęskniła za nim i przez ten czas nie mogła znaleźć sobie miejsca. W czasie tej krótkiej rozłąki mogła odczuć na własnej skórze to, jak będzie wyglądał ich związek, gdy ruszy sezon najpierw letni, a potem zimowy. Bała się tego wszystkiego.

— Oh tak — wyszeptała, gdy pieścił językiem jej piersi. 

Chciała więcej i więcej. Jej ciało drżało, oddech zrobił się płytki, a serce zaczęło wybijać szybszy rytm. Włożyła swoje dłonie po jego T-shirt i błądziła nimi po ciele. Po chwili chwyciła koszulkę, żeby ją z niego zdjąć.

— Zostaw — wymruczał ochryple. — Najpierw porządnie zajmę się tobą, żeby nie skończyło się jak ostatnio.

— Było mi dobrze — odparła, patrząc w jego oczy.

— Ale ma być jeszcze lepiej — powiedział, wracając do pieszczenia jej ciała.

*

Leżeli spleceni nagimi ciałami. Lewicka przymknęła oczy, wtulając się mocniej w ramiona Richarda, słuchając jego miarowego oddechu. Brunet kilka minut po stosunku zasnął, a ona nie miała zamiaru go budzić. Wiedziała, że był zmęczony nie tylko po wspólnych pieszczotach, ale też po podróży. Po powrocie ze zgrupowania mógł pojechać do siebie, żeby odpocząć, ale on wolał od razu spotkać się z nią. Też chciała zasnąć, ale natłok myśli znowu jej na to nie pozwolił. Przez kolejną godzinę leżała wtulona w Richarda, zastanawiając się, jak przebiegnie rozprawa. Czy dowody, które zebrał Braun, wystarczą, żeby skazać Lukasa. Był jeszcze Tobias, który zgodził zeznawać się na korzyść dziewczyny. Miller przyznał mu się do wszystkiego gdy wypił za dużo alkoholu, jednak jedną wielką niewiadomą było to, jak zinterpretuje to sąd. Daria chciała mieć to wszystko już za sobą, poczuć się wolną i cieszyć się życiem. Wierzyła w to, że gdy jej główny problem skończy się, to jej psychika zacznie wracać do równowagi.

*

Kiedy Freitag się obudził, przeszli do kuchni i przygotowali obiad. Zrobili kurczaka w ziołach na parze, a do tego kaszę oraz surówkę z marchewki. Usiedli przy stole i zajadali się daniem, a Lewicka wypytywała chłopaka o przebieg zgrupowania. Ciekawiło ją to, jak idzie mu w treningach. Kibicowała mu, żeby jego ciężka praca zaowocowała jak najlepszymi wynikami. Niestety brunet po chwili postanowił zmienić temat i wypytywał dziewczynę o samopoczucie przed zbliżającą się rozprawą. Nie wiedziała za bardzo, co mu powiedzieć. Była kłębkiem nerwów, szczególnie po spotkaniu z chłopakiem, który jawnie jej groził. Freitag pocieszał ją, że na pewno wszystko przebiegnie po jej myśli i pojutrze odzyska spokój.

— Wiesz, że mój brat będzie na sali? — zapytał, kiedy sprzątali naczynia po skończonym posiłku.

— Domyślam się, w końcu sama go zaprosiłam — odparła, wkładając talerze do zlewu, a Richard uniósł brwi do góry. — Chciałam, żeby sam przekonał się o winie Millera, ale teraz żałuję, że powiedziałam mu, żeby zgłosił się w charakterze publiczności. Chyba trochę mnie poniosło — dodała, cicho wzdychając.

— Jak chcesz, to pogadam z nim, żeby zrezygnował.

— Nie wiem — zamyśliła się. — Nic już nie wiem. Boże, niech to się skończy — powiedziała, kryjąc twarz w dłoniach, a w jej oczach pojawiły się łzy.

— Nie denerwuj się — odezwał się brunet, przytulając mocno dziewczynę.

Lewicka odetchnęła głęboko, będąc w jego ramionach. Cieszyła się, że dawał jej takie wsparcie. Bała się, że przez jej kłopoty, może zrezygnować ze znajomości z nią. Tymczasem on nadal był u jej boku i wspierał ją tak, jak umiał. Para przeszła po chwili do pokoju dziennego, gdzie usiedli na kanapie i rozmawiali jeszcze długą chwilę, oglądając przy tym telewizję. Siedzieli objęci, ciesząc się swoją bliskością.

*

Richard po jakimś czasie opuścił mieszkanie, a dziewczyna wróciła do kuchni, żeby pozmywać po obiedzie. Sięgnęła po gąbkę do naczyń, na którą nalała trochę płynu i odkręciła wodę w kranie. Chwyciła talerz, po czym zaczęła go powolnie czyścić.

Zapłacisz mi za to wszystko, zniszczę cię w sądzie. — W jej głowie cały czas dudniły słowa wypowiedziane przez Lukasa.

Trzymała naczynie, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem, przypominając sobie początki znajomości z Millerem, który był szarmancki i miły, by następnie pokazać swoje prawdziwe oblicze, i zgotować jej piekło. Zastanawiała się, co by teraz z nią było, gdyby jej ojciec nie przyjechał do Niemiec. Mógł ją zignorować i nie mogłaby mieć do niego pretensji, bo nie powiedziała wprost, że ma kłopoty. Syknęła z bólu, wypuszczając talerz do zlewu, gdy z kranu poleciała gorąca woda. Przekręciła kurek na chłodną wodę i położyła dłoń pod strumieniem, odczuwając ulgę. Chwilę później zakręciła kran i zaczęła wyjmować potłuczony talerz.

— Ała — krzyknęła, unosząc rękę do góry. — To nie jest mój szczęśliwy dzień — wymamrotała pod nosem, patrząc na spływającą z dłoni krew.

Tak nieostrożnie chwyciła część rozbitej porcelany, że się przecięła. Skrzywiła się, po czym przeszła do łazienki, żeby odkazić ranę i nakleić plaster. Wróciła do kuchni, posprzątała potrzaskany talerz, po czym ostrożnie zaczęła myć pozostałe naczynia. Nie chciała tego zostawiać bliźniaczkom, które i tak wrócą z pracy zmęczone.

*

Przez resztę dnia dziewczyna snuła się bez celu po mieszkaniu. Najpierw posprzątała, potem ucięła sobie krótką drzemkę, a następnie usiadła przed telewizorem i uruchomiła pierwszy lepszy program. Ku jej uciesze wieczorem odezwał się do niej Richard, z którym rozmawiała przez dwie godziny. Dziwnie się czuła, rozmawiając z nim na kamerce przez komunikator, wiedząc, że jest w mieszkaniu kilka ulic dalej. Najchętniej wtuliłaby się w jego ramiona i tak spędziła wieczór. Kiedy zauważyła, że Freitag z minuty na minutę coraz częściej ziewał, zakończyła z nim rozmowę. Sama poszła się wykąpać, po czym położyła się do łóżka i przewracała się z boku na bok, bo nie mogła zasnąć. Słyszała, jak przyjaciółki wróciły do mieszkania krótko po północy, ale nie wyszła do nich. Leżała na plecach i nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w gwiazdki poprzyklejane na suficie, a w jej głowie kotłowały się wspomnienia z dzieciństwa, nastoletniego okresu i teraźniejszości. Tak bardzo chciałaby cofnąć czas, żeby podjąć zupełnie inne decyzje. Może wtedy jej życie nie przypominałoby jednej wielkiej tragedii.

***

Daria westchnęła głęboko, nakrywając poduszką głowę, gdy po mieszkaniu rozniósł się dźwięk domofonu. Chciała jeszcze chwilę pospać. Rano była w laboratorium na badaniach i teraz odsypiała pobudkę o szóstej trzydzieści. Po chwili usłyszała kroki na korytarzu.

— Tak? — Lewicka nasłuchiwała głosu Patrycji, która podeszła do urządzenia, żeby sprawdzić, kto stał na dole. Słyszała, jak przyjaciółka odłożyła słuchawkę i zaraz po tym rozległo się pukanie w drzwi od pokoju Rudej.

— Proszę — powiedziała dziewczyna, unosząc poduszkę.

— Twój Romeo przyszedł. Zaraz tu będzie — odezwała się Patrycja, gdy zajrzała do sypialni.

— Jezu, on nie ma co robić, że tak od rana nachodzi ludzi? — jęknęła, przecierając twarz dłońmi. Normalnie cieszyłaby się z jego przyjścia, ale dzisiaj nadal była zmęczona i chciała jeszcze trochę pospać. 

— Kochana, już po trzynastej.

— Że co? — Lewicka zerwała się do siadu, słysząc, jaka jest pora. Po powrocie chciała zdrzemnąć się dwie godziny, a wyszło, że spała ponad pięć. Co prawda w międzyczasie sprawdziła jeszcze swoje wyniki, bo była ciekawa, czy są lepsze, ale to jej nie usprawiedliwiało, że nadal leżała w łóżku. — Matko, przecież za dwie godziny ojciec przyjedzie, a ja nie mam dla niego nic na obiad. — Panikowała.

— Spokojnie byłyśmy już z Kingą w sklepie i zrobiłyśmy zakupy.

— Co ja bym bez was zrobiła — odparła, uśmiechając się i w tym samym momencie rozległ się dźwięk dzwonka, więc Patrycja podeszła do drzwi wejściowych, żeby otworzyć. Ruda słyszała, jak Richard przywitał się z jej przyjaciółką i zaraz potem rozległo się ciche pukanie w drzwi od pokoju.

— Witaminki dla mojej dziewczynki — odezwał się Freitag, wchodząc do sypialni Lewickiej z siatką pełną owoców, a Daria zrobiła skrzywioną minę.

— Boże, Richard, nie mów tak — jęknęła dziewczyna, zakrywając sobie uszy rękoma.

— Dlaczego? — dopytywał, zostawiając owoce na stoliku, po czym podszedł i pocałował ją delikatnie.

— Bo to strasznie brzmi. — Stwierdziła wprost. — Witaminki dla mojej dziewczynki. — Przedrzeźniała go.

— No może faktycznie — zaśmiał się. — Jak się czujesz?

— Dobrze — odparła, przykrywając dłonią usta, kiedy ziewnęła.

— A jak wyniki badań? — dopytywał chłopak, siadając na łóżku.

— Przecież pisałam ci, że są lepsze.

— Pokaż mi je. — Dziewczyna z grymasem na twarzy wstała, żeby wziąć laptopa i pokazać chłopakowi plik, gdzie były jej wyniki krwi, które robiła rano.

— Podaj mi do porównania wypis szpitalny — powiedział, patrząc w komputer i wyciągając rękę po dokument.

— Richard — mruknęła pod nosem Ruda.

— Dalej, dalej. — Popędzał ją, nadal trzymając wyciągniętą rękę w jej kierunku. Lewicka westchnęła głęboko, podchodząc do regału i wyjęła z białej teczki dokumentację, po czym podała ją chłopakowi.

Po incydencie w hotelu, gdzie wyszło na jaw, że Daria bierze silne leki wyciszające, Freitag nie dał już zbyć się słowami, że nic się nie dzieje. Tak długo naciskał na nią, że ma powiedzieć, co się dzieje, że w końcu pękła. Ze łzami w oczach wyznała mu, że kompletnie nie radzi sobie z tym, co się dzieje w jej życiu po przyjeździe do Niemiec, a sytuacja z Millerem tak ją przytłoczyła, że w końcu postanowiła zapisać się do specjalisty. W tajemnicy przed wszystkimi poszła do psychologa, bo przestała sobie radzić z emocjami. Specjalista powiedział, że ma iść do psychiatry, bo on samą psychoterapią jej nie pomoże. Potrzebowała leczenia farmakologicznego. Jej lęki zaczęły się nasilać. Bezsenność rujnowała całą organizację życia codziennego, a zwykłe tabletki ziołowe kupione w aptece, które wcześniej zażywała na własną rękę, nie działały. Do tego specjalista zwrócił uwagę na pojawiający się jadłowstręt, który zaczynał mocno wpływać na jej zdrowie. Lewicka po kryjomu chodziła do psychiatry i od czasu do czasu zgodnie z zaleceniami brała leki, które jej przepisał. Richard słuchał tego wszystkiego w zamyśleniu, zastanawiając się, jak pomoc wyjść jej z dołka, w którym się znalazła. Potem zapytał o wyniki badań ze szpitala, widząc jej niepewną minę, wiedział już, że wcale nie były dobre, jak zapewniała wszystkich dookoła. Zdenerwował się, gdy na pytanie dlaczego w takim razie lekarz ją wypisał, powiedziała, że wyszła na własne żądanie. Poczuł się przez nią oszukany. Wtedy randkowali, teraz byli parą, a ona cały czas go okłamywała. Pomyślał, że mógł sam domyślać się, że coś jest nie tak. Lewicka nie potrafiła kłamać, patrząc komuś prosto w oczy, a zawsze, gdy on pytał o jej zdrowie, uciekała wzrokiem na boki, albo skubała palcami ubranie, jakby było coś do niego przyklejone. Nie mógł sobie wybaczyć, że przeoczył te wszystkie znaki. Potem sam już domyślił się, że jej wyniki miały też trochę wpływu na to, co stało się nad jeziorem, ale nie obwiniał jej o wydarzenia w tamtym dniu. Zachował się nieodpowiedzialnie i to wszystko mogło spotkać nawet w pełni zdrową osobę. Wrzucił ją rozgrzaną do chłodnej wody, szok termiczny, jakiego doznał wtedy jej organizm, mógł ją zabić.

Chłopak westchnął głęboko, porównując wyniki. Zerkał to na wypis, to na plik w komputerze, odczytując poszczególne wartości.

— Niby są trochę lepsze, ale jeszcze sporo pracy przed nami — odezwał się, spoglądając na dziewczynę.

— Przed nami? — Daria uniosła brwi do góry, słysząc to.

— Oczywiście — odparł pewnie. — Jesteśmy razem i chcę ci pomóc. Na zdrowiu psychicznym się nie znam i tu liczę, że psychiatra odpowiednio ci pomaga, ale jeśli chodzi o żywienie, to już się po wtrącam — powiedział, puszczając jej oczko.

— Richard — odezwała się Lewicka niepewnie. Przeniosła wzrok przed siebie i w zamyśleniu spojrzała na podłogę. — Tobie naprawdę nie przeszkadza to wszystko? To, że leczę się u psychiatry? — dopytywała, spoglądając na niego nieśmiało.

— A dlaczego miałoby mi przeszkadzać. To lekarz jak każdy inny. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to do niego idzie. Jakbym ja się u niego leczył, to zostawiłabyś mnie?

— Nie, skądże, ale...

— Ale?

— Nie ważne. — Westchnęła cicho. Dziewczyna po prostu wstydziła się tego wszystkiego. Sądziła, że jest silniejsza, a w przypływie wielkiego stresu posypała się w środku jak domek z kart.

— Co dzisiaj jadłaś?

— Jeszcze nic — odpowiedziała szczerze.

— Co? — Chłopak był zszokowany tą odpowiedzią. Było już popołudnie, a ona jeszcze nic nie zjadła. Nie podobało mu się to, co usłyszał z jej ust.

— No, jej... Rano musiałam być na czczo do pobrania krwi, a jak wróciłam, to poszłam dalej spać. — Tłumaczyła się.

— W takim razie przebieraj się i idziemy do kuchni.

— Nie jestem głodna — jęknęła.

— Nie chcę nawet słyszeć takich słów. — Zdenerwował się. — Ty nigdy nie jesteś głodna. Żeby wrócić do pełni sił, musisz regularnie się odżywiać. Schudniesz mi, chociaż jeszcze kilogram, to się pogniewamy na siebie.

— Mówisz do mnie jak do małego dziecka — mruknęła pod nosem naburmuszona.

— Może wtedy coś do ciebie dotrze.

Lewicka westchnęła głęboko, po czym podeszła do szafy i wzięła rzeczy na zmianę. Przeszła z nimi do łazienki, żeby w końcu umyć się, uczesać i ubrać. Po kilkunastu minutach wróciła do pokoju i wraz z Richardem ruszyli w kierunku kuchni, żeby dziewczyna coś zjadła. Chłopak kazał usiąść jej przy stole i sam zabrał się za gotowanie. Wyciągnął z szafy patelnię, a z lodówki masło i jajka.

— Co tam, gołąbeczki? — Po chwili w kuchni zjawiła się Patrycja. — Richard, widzę, że robisz za kucharza. — Zaśmiała się, gdy zobaczyła, jak brunet przygotowuje dla Lewickiej jajecznicę.

— Bo znowu rzuciła tekstem, że nie jest głodna.

— Cała Dareczka. — Ruda przewróciła oczami, słysząc jak Richard i Patrycja rozmawiali na jej temat ignorując fakt, że była obok.

— O, cześć — odezwała się Kinga, wchodząc do kuchni. — Daria, twój ojciec przyjechał — dodała, przenosząc wzrok na Lewicką.

— Już? — Dziewczyna była zdziwiona tym, co usłyszała, bo Waldemar miał być w Niemczech dopiero po piętnastej.

— No, widziałam, jak wysiadał z auta na parkingu — odparła przyjaciółka, opierając się o futrynę. — Sorry, ale taka bryka rzuca się w oczy. Jeszcze na polskich blachach. — dziewczyna zdjęła okulary i przetarła szkła bluzką, po czym z powrotem włożyła je na nos.

— Robisz za monitoring? — zaśmiał się Freitag, a Kinga przewróciła oczami.

— Ona jak świergoli przez telefon z tym swoim, to wtedy zawsze siedzi w oknie. — Wtrąciła Patrycja, a w tym samym momencie rozległ się dźwięk domofonu.

— Idę otworzyć — powiedziała Daria, kierując się w stronę drzwi. — I błagam was, nie wygadajcie nic mojemu tacie o moim stanie zdrowia. — Spojrzała na wszystkich wymownie.

— Buzie na kłódki. — Patrycja przyłożyła dłoń do ust na znak, że będą milczeć.

Lewicka wyszła z pomieszczenie i chwilę później, podniosła słuchawkę od domofonu, odblokowała drzwi wejściowe na dole, po czym wyszła z mieszkania naprzeciw ojcu. Przywitała się z nim radośnie w połowie drugiego piętra i razem wchodzili na górę po schodach, rozmawiając. Lewicka była ciekawa, co ojciec powiedział matce na temat kolejnego wyjazdu do Niemiec, jaką wymówkę wymyślił tym razem. Zatrzymała się gwałtownie, gdy usłyszała, że powiedział prawdę. Nie chciał kolejny raz okłamywać małżonki, nie potrafił dłużej jej oszukiwać. Dziewczyna w milczeniu patrzyła na jego twarz, sądząc, że się przesłyszała. Waldemar po chwili powtórzył swoje słowa. Daria patrzyła na niego z cierpiętniczą miną. Chciała powiedzieć o wszystkim matce, ale dopiero jak zapadnie wyrok. Jednocześnie zdziwiła się, że Katarzyna nie zadzwoniła do niej. Ojciec powiedział, że ustalił z nią, że nie będzie dodatkowo jej stresować. Starsza Lewicka była zła, że wszystko przed nią ukryli, ale nie chciała robić teraz zamieszania, jednak Ruda mogła być pewna, że jutro wieczorem matka do niej przedzwoni.

Gdy weszli do mieszkania, Waldemar przeszedł po pokoju dziennego, gdzie zostawił swoją walizkę, a następnie przywitał się ze wszystkimi. Córka od razu zrobiła mu kawę i sama zjadła zrobioną przez Freitaga jajecznicę, a chwilę później, zabrała się do zrobienia czegoś do jedzenia dla ojca.

*

Kiedy Lewicka pożegnała się z Richardem, poszła do Waldemara, żeby jeszcze chwilę z nim porozmawiać. Chciała, żeby dodał jej otuchy przed jutrzejszym dniem, żeby zapewnił, że wszystko pójdzie tak, jak zaplanowali i na pewno wygra tę rozprawę. Z każdą minutą jej poziom stresu coraz bardziej rósł. Lewicki powiedział, że ma nie panikować i zaufać adwokatowi. Miała po swojej stronie Tobiasa, który był ich asem w rękawie. Jego zeznania były kluczowe i mężczyzna zapewniał ją, że sąd na pewno nie przejdzie obok nich obojętnie. Daria poczuła się trochę lepiej, ale mimo wszystko w głowie miała mętlik. Nie chciała dłużej męczyć ojca, który był po kilkugodzinnej podróży, więc życzyła mu dobrej nocy i przeszła do swojego pokoju. Chwyciła komputer w dłoń, usiadła na łóżku, podkładając sobie pod plecy poduszkę i uruchomiła urządzenie. Postanowiła, że dla zabicia czasu zrobi na nim porządki. Musiała zająć czymś głowę, bo i tak jeszcze by nie zasnęła. Chciała usunąć stare niepotrzebne pliki, z których już nie korzystała, a potem obejrzeć jakiś film. W tle uruchomiła muzykę z YouTube i otworzyła pierwszy folder plików. Z nostalgią uśmiechnęła się pod nosem, przeglądając notatki ze studiów. Długo biła się z myślami, czy na pewno je usunąć, ale w końcu zamknęła plik, przesunęła na niego strzałkę, przycisnęła touchpada i wybrała opcję usuń, aby wszystkie notatki znalazły się w koszu. Zmrużyła oczy, przypominając sobie o filmikach, które kiedyś nakręciła. Chciała stworzyć na YouTube swój kanał, na który wrzucałaby porady fizjoterapeutyczne i zestawy ćwiczeń. Jednak po tym, jak przez długi czas nie udało jej się znaleźć pracy w zawodzie, zrezygnowała z tego przedsięwzięcia, ale filmy pozostały. Otworzyła folder plików, cicho wzdychając. Najstarszy film miał pięć lat. Otworzyła go i z uśmiechem na twarzy oglądała stworzone przez siebie dzieło. Teraz nagrałaby je inaczej. Zamknęła nagranie, żeby odszukać najmłodszy film. Pamiętała, że nagrywała go jakieś trzy lata temu. Posortowała nagrania według dat i zmarszczyła brwi, gdy zauważyła, że najnowsze pochodzi z początku kwietnia tego roku, a przecież nic nie nagrywała. Na dodatek film trwał prawie dwie godzin, a ona zazwyczaj nagrywała o wiele krótsze. Przygryzła palec, patrząc na ikonę nagrania o nazwie sghjde.mpeg4. Przesunęła kursor na film i dotknęła touchpada, klikając szybko dwa razy, uruchamiając w ten sposób film. Na początku było tylko czarne tło. Jednak po chwili zamarła, otwierając usta. Z każdą następną sekundą nagrania jej poziom stresu rósł, a broda zaczęła drgać. W oczach pojawiły się łzy, które szybko spłynęły po policzkach. Przymknęła powieki, zatrzymując nagranie i cicho zapłakała. Odłożyła komputer na pościel, próbując się uspokoić po tym, co zobaczyła. Wplotła dłonie we włosy, ciągnąc za nie i zaczęła bezgłośnie krzyczeć. Przez kilka minut próbowała opanować targające nią emocje. W końcu chwyciła telefon, żeby wykonać połączenie.

— Halo — odezwał się mężczyzna po drugiej stronie, kiedy odebrał.

— Musimy się spotkać, to pilne — powiedziała drżącym głosem. Słyszała, jak mężczyzna po drugiej stronie przeciągle wypuścił powietrze.

— Za godzinę w tym samym miejscu co zawsze — odpowiedział.

— Dobrze. — Zgodziła się Ruda, po czym rozległ się dźwięk zakończonego połączenia.

— Godzina — powiedziała do siebie pod nosem. — Przecież ja przez tę godzinę oszaleję — wymamrotała, podciągając kolana pod brodę. Oparła czoło o nogi i przymknęła oczy, próbując zapanować nad natłokiem myśli, który kolejny raz pojawił się w jej głowie.

Przed godziną dwudziestą drugą, zaczęła szykować się do wyjścia na spotkanie. Nie zakładała nic specjalnego. Założyła jeansy typu boyfriend do tego luźny T-shirt, a na stopy włożyła białe trampki. Telefon i portfel włożyła do kieszeni od spodni, chwyciła laptopa i wyszła z pokoju.

— Dokąd idziesz? — zapytał Waldemar, który właśnie przechodził z kuchni do pokoju dziennego ze szklanką wody w dłoni.

— Muszę się przejść — odparła Daria, biorąc klucze z komody.

— O dwudziestej drugiej? — dopytywał, a w tym samym momencie ze swoich pokoi wyszły bliźniaczki.

— Coś się stało? — zapytała Patrycja, widząc Rudą wyszykowaną do wyjścia.

— Wszystko jest okey. Muszę iść. — Lewicka przekręciła zamek i nacisnęła klamkę.

— Idziesz się przejść z laptopem? — Dziewczyna zatrzymała się w progu, słysząc głos ojca. Nie miała czasu teraz na tłumaczenia. Spieszyła się. Bała się, że jak nie pojawi się w wyznaczonym miejscu o czasie, to mężczyzna nie będzie na nią czekał.

— Tak — powiedziała, zatrzaskując za sobą drzwi.

Nie była zadowolona z tego, jak potraktowała ojca, ale się spieszyła. Stwierdziła, że później przeprosi go za swoje zachowanie. Szybkim krokiem pokonała schody i opuściła budynek, kierując się w stronę parku.

***

— Powodzenia, roznieś tego gnoja w drobny pył — powiedziała Patrycja, przytulając mocno Darię.

— Będziemy trzymać kciuki. Zadzwoń od razu po sprawie albo napisz chociaż SMS-a — odezwała się Kinga, również przytulając przyjaciółkę.

— Pewnie. Odezwę się. — Zapewniała je Lewicka.

Dziewczyny wyszły do pracy, a Ruda przeszła do pokoju dziennego, gdzie na kanapie siedział jej ojciec. Waldemar spojrzał na córkę, która wydawała się być bardziej pewna siebie i spokojniejsza niż przed pierwszą rozprawą. Zmrużył oczy, obserwując każdy jej ruch. Daria podeszła do stojącej w rogu pokoju komody i zaczęła przekładać stojące na nim bibeloty.

— Jestem okropna, bo nie mam żadnego twojego zdjęcia. — Mężczyzna zmarszczył czoło, gdy jego córka się odezwała.

— Słucham? — zapytał, zastanawiając się, o co chodziło Darii.

— Nie mam żadnego twojego zdjęcia, nie zabrałam żadnego z Wrocławia. Przepraszam — odparła, przenosząc wzrok na ojca. Waldemar lustrował twarz córki, rozmyślając nad tym, dlaczego poruszyła taki temat właśnie teraz.

— A w telefonie? — Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy, a w jej oczach pojawiły się łzy.

Lewicki chwycił w dłoń swoją komórkę i po chwili rozbrzmiał dźwięk urządzenia dziewczyny.

— Teraz już masz — odezwał się mężczyzna łagodnym głosem. 

Spokój jego córki był pozorny, a to, że myślała teraz o tym, że nie miała żadnej fotografii z nim, tylko utwierdzał go w tym. Ruda podeszła do stolika, wzięła telefon do dłoni. Odblokowała go i otworzyła MMS-a od ojca. Przeglądała zdjęcia, które jej wysłał. Na wszystkich byli razem. Byli roześmiani i robili dziwne miny. Dziewczyna doskonale pamiętała sytuacje, w których zostały zrobione. Nie moja uwierzyć w to, że ojciec po latach nadal miał te zdjęcia.

— Dziękuję — wyszeptała i się rozpłakała.

Waldemar wstał, po czym szybkim krokiem podszedł do córki i przytulił ją mocno. Była teraz jak mała dziewczynka. Bezbronna i zagubiona.

— Co się dzieje? — zapytał cicho.

— Przepraszam, że nigdy nie byłam dobrą córką, że ciągle robiłam coś nie tak i sprawiłam ci tyle zawodów i kłopotów — łkała cicho.

— To ja przepraszam — odpowiedział spokojnie. — Nie powinienem układać ci życia. Ani tobie, ani Idze. Traktowałem was jak własność, zapominając o tym, że jesteście odrębnymi jednostkami ze swoimi marzeniami i planami. Nie miałem prawa decydować o tym, co macie robić, na jakie studia iść, a jednak tak robiłem. Dziadek, to znaczy mój ojciec robił ze mną dokładnie to samo. Zawsze sobie mówiłem, że jak założę rodzinę, to będę inny, a potem postępowałem tak samo. Dopiero kiedy trafiłaś do szpitala, doszło do mnie to wszystko, ale było już za późno. Przez swoją dumę nie potrafiłem naprawić tego, co sam zepsułem. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Mogę cię tylko za to wszystko przeprosić — mówił, tłumiąc łzy w oczach. — Kocham cię, córeczko — powiedział rozemocjonowany, przytulając ją mocniej.

— Ja ciebie też tato i przepraszam, że teraz znowu są przeze mnie problemy.

— To nie twoja wina, że trafiłaś na takiego tyrana. Nie obwiniaj się za to. Zauroczyłaś się, zaufałaś mu, a on to wykorzystał, ale dzisiaj zapłaci za wyrządzone tobie krzywdy.

— Wiem. — Waldemar spojrzał na córkę, nie dowierzając w to, co padło z jej ust. 

Jej nastrój był jak wahadło. Najpierw panika, potem spokój. Cieszyło go to, że wierzyła w wygraną, ale z drugiej strony niepokoił go fakt, że była rozchwiana emocjonalnie.

— To, co? Chyba pora się przebrać i potem ruszamy do Chemnitz. — Ruda przytaknęła, wycierając policzki, na których było jeszcze kilka łez, po czym ruszyła w kierunku swojego pokoju. Waldemar usiadł na kanapie, odchylając głowę na oparcie. Kolejny raz mocno przeżywał rozprawę, w której uczestniczyła jego córka. Nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu przyglądać się, jak ktoś bliski musiał walczyć o swoją godność.

*

Daria stała na sądowym korytarzu w towarzystwie swojego ojca i adwokata. Waldemar przyglądał się Braunowi i córce, gdy na chwilę odeszli od niego. Mężczyźnie nie spodobało się to, że omawiali coś bez jego udziału. Do tej pory był we wszystko wtajemniczony, a teraz rozmawiali, szepcząc coś do siebie. Na dodatek byli ze sobą na ty. Lewickiemu nie mieściło się to w głowie. Nigdy nie spoufalał się ze swoimi klientami i nie rozumiał, dlaczego Braun pozwolił sobie na takie coś. Po chwili Ruda i adwokat wrócili do Lewickiego i w tym samym czasie dołączył do nich Tobias. Dziewczyna kolejny raz, podziękowała mu za to, że zdecydował się zeznawać. Domyślała się, że jego decyzja podyktowana była tym, że spotykał się kiedyś z Kingą. Chłopak miał do niej sentyment i nie chciał, żeby brunetka źle o nim myślała, więc postanowił pomóc Lewickiej. Daria zwróciła głowę w lewą stronę, gdy usłyszała kolejne kroki. Uśmiechnęła się lekko, dostrzegając Richarda. Jednak po chwili zasępiła się, gdy zauważyła, że za brunetem podążali jego ojciec i brat. Christiana się spodziewała, ale obecność najstarszego z Freitagów zaskoczyła ją. Richard nie wspominał, że on też będzie.

— Jak się czujesz, kochanie? — zapytał sportowiec, przytulając ją mocno.

— Dobrze — odparła. — Co tutaj robi twój ojciec? — dopytywała szeptem.

— Nie wiedziałem, że będzie. Przyjechał z Christianem. Sam się zdziwiłem, jak zobaczyłem go pod sądem.

— Wejdzie na salę?

— Tak. — Lewicka zrobiła niezadowoloną minę.

— Przecież wszystko będzie dobrze, wygrasz tę sprawę, to o co się martwisz?

— Wolałabym, żeby nie słyszał niektórych zeznań i nie widział pewnych dowodów.

— I tak przeczytałby o tym w gazetach.

— Ale nagrań by nie obejrzał. Nie widziałby mojego upokorzenia.

— Przecież sama mówiłaś, że na nagraniu z restauracji widać tylko, jak uderza twojego ojca.

— Tak — odparła, cicho wzdychając. Oprócz jej i adwokata nikt nie wiedział, co na dzisiejszej rozprawie może zostać pokazane, jeśli sąd przychyli się do ich wniosku. Lewicka wiedziała, że rzucą prawdziwą bombę. — Chodź, chyba trzeba by ich sobie przedstawić.

Para podeszła do towarzystwa, po czym Richard przedstawił Holgerowi i Christianowi Waldemara. Panowie przywitali się i wymienili ze sobą kilka zdań. Rozmawiali do momentu, kiedy to na korytarzu pojawił się Miller w towarzystwie swojego adwokata i Karin. Daria i Richard z niedowierzaniem patrzyli w ich kierunku. Lewicka spojrzała na Brauna, ale ten nie był wzruszony pojawieniem się u boku Millera nowego świadka. Adwokat był spokojny i jak gdyby nigdy nic rozmawiał z Waldemarem i Freitagami. Lukas zatrzymał się pod drzwiami od sali, po czym zwrócił się w kierunku Rudej. Patrzył na nią zmrużonymi oczami, a dziewczyna robiła dokładnie to samo. Chociaż czuła dziwny niepokój związany z pojawieniem się Karin, to nie chciała pokazać swojego strachu.

Kilka minut później z sali wyszedł protokolant. Nim Richard wszedł do środka, przytulił mocno dziewczynę, a po chwili zaczęto wzywać strony postępowania.

— Tato, przepraszam cię za to, co dzisiaj zobaczysz — powiedziała Lewicka w kierunku Waldemara. 

Ojciec patrzył na nią pytająco, ale ona już nic więcej nie dodała, tylko weszła do pomieszczenia w towarzystwie adwokata. Mężczyzna nie wiedział, o czym mówiła jego córka, bo znał wszystkie dowody i widział nagrania. Świadkowie zostali na korytarzu, a pozostali weszli do środka, zajmując swoje miejsca. Dla Darii zaczynała się kolejna bitwa o jej dobre imię. Chciała, żeby w końcu każdy uwierzył w to, że tylko i wyłącznie ona jest ofiarą.

*

Kiedy Waldemar wszedł na salę jako świadek, spojrzał na córkę, która siedziała obok Brauna i wydawała się być spokojna. Lewicki kompletnie nie wiedział, co się z nią dzieje. Na poprzedniej rozprawie szalała z nerwów, a teraz była oazą spokoju. Według niego zachowywała się dziwnie. Fakt, że Tobias miał zeznawać na jej korzyść, nie oznaczało, że miała mieć wygraną w kieszeni. Zastanawiał się, czy jej poziom stresu mógł osiągnąć taki pułap, że dziewczynie po prostu było już wszystko obojętne, co się wydarzy. Mężczyzna zwrócił głowę w stronę sędziego, gdy ten do niego przemówił. Waldemar odpowiadał na zadawane przez niego pytania, które miały uzupełnić zeznania, a potem odtworzono nagranie z restauracji, w której Miller napadł na Lewickiego. Lukas pobladł, gdy zobaczył krótki film. Wiedział, że z tego już się nie wybroni. Czarno na białym było pokazane, jak uderza mężczyznę. Jednak główny spór toczył się pomiędzy nim a Lewicką i tutaj nie obawiał się niczego. Nawet zeznań Tobiasa, bo wiedział, że jego adwokat wszystko zaneguje.

Po przesłuchaniu Waldemara sędzia poprosił o powstanie Lukasa i zaczął zadawać mu pytania odnośnie obejrzanej sytuacji. Chłopak kluczył w odpowiedziach i od większości się uchylał, do czego miał prawo. Jako oskarżonemu przysługiwało mu prawo do odmowy zeznań, żeby nie pogarszać swojej sytuacji. Daria patrzyła na Millera obojętnym wzrokiem, słuchając jego pokrętnych tłumaczeń, by po chwili przenieść wzrok na ojca, który przyglądał się jej z uwagą. Następnie dziewczyna spojrzała na Richarda, unosząc lekko kąciki ust do góry. Jego obecność działa na nią kojąco. Czego nie mogła powiedzieć o Christianie, który patrzył na nią z podejrzliwością.

— Skup się na rozprawie. — Daria spojrzała na Brauna, gdy ten sprowadził ją na ziemię.

— Tak, oczywiście — odparła, przenosząc wzrok na sędziego, który wywoływał kolejnego świadka.

— Blondynka będzie ci ubliżać, ale masz nie reagować w żaden sposób — szepnął.

— Dlaczego?

— Ja wszystko załatwię — odpowiedział, a Lewicka przytaknęła. Nie wiedziała, co oznaczają jego słowa, ale postanowiła w pełni zaufać Braunowi.

Do sali po chwili dumnym krokiem wkroczyła Karin. Lewicka cały czas nie mogła rozgryźć tego, jak ona i Lukas poznali się i jaka była jej rola w tym procesie. Jednak Daria szybko zrozumiała, o co chodziło. Blondynka chciała ją ukazać jako wyrachowaną materialistkę, której zależało tylko i wyłącznie na pieniądzach. W końcu Miller twierdził, że został pomówiony tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciał zapłacić Rudej określonej sumy pieniędzy. Karin rzucała oszczerstwa w kierunku Lewickiej, a ta zachowywała się, jakby tego nie słyszała. Nie reagowała, gdy blondynka zarzucała jej materializm i wprost nazwała złodziejką mężczyzn, stwierdzając, że rozbiła jej związek z Freitagiem. Ponadto zarzucała jej, że gdy pracowała w restauracji, ubierała się niestosownie, paradując z biustem na wierzchu.

Waldemar z niepokojem patrzył na córkę, która wysłuchiwała tego wszystkiego ze stoickim spokojem i nie walczyła o swój honor. Nie podobało mu się jej zachowanie. Coś było nie tak. Przetarł twarz dłońmi, zachodząc w głowę, co mogło być tego powodem. Po chwili jednak już wiedział, dlaczego Daria nie reagowała. Gdy Braun zaczął przepytywać Karin, szybko wypunktował i obalił wszystko to, co powiedziała dziewczyna, dołączając do dowodów zdjęcia, które zostały zrobione przez opłaconego fotografa, a następnie trafiły na portal plotkarski. Na każdym z nich Lewicka była w regulaminowym stroju, a biała bluzka była zapięta pod szyję. Waldemar musiał przyznać, że adwokat tym razem wykonał kawał dobrej roboty, zabierając wszystkie dowody, gdy dostał informację, że Karin będzie zeznawała na korzyść Millera. Nie miał pojęcia, skąd prawnik wiedział, że rozprawa pójdzie w takim kierunku. Pomyślał, że musiał mieć jakąś wtykę w środowisku blondynki. Istotnie adwokat miał dobrego informatora. Był nim chłopak, którego sam podesłał dziewczynie. Miał okazać jej zainteresowanie i flirtować z nią, przy okazji zbierając wiadomości na temat tego, co blondynka ma zamiar mówić w sądzie. Karin tak nienawidziła Lewicką za to, że spotykała się z Richardem, że chętnie dzieliła się z mężczyzną informacjami na temat planu jej i Lukasa, żeby ją upokorzyć. Chłopak od Brauna oczywiście, gdy tylko zebrał najpotrzebniejszy materiał, ulotnił się w życia dziewczyny, wracając do Frankfurtu. Adwokat nie chciał kogoś z okolic Breitenbrunn, żeby potem Karin nigdzie go nie spotkała. Miller i jego prawnik z wielkim niezadowoleniem słuchali tego, jak Braun podważał wszystkie słowa dziewczyny. Ich plan zdyskredytowania Lewickiej w oczach sędziego był idealny, a spalił na panewce. 

W końcu przyszedł moment, na który Daria czekała od samego początku rozprawy.

— Proszę wezwać na świadka pana Tobiasa Lindnera — odezwał się sędzia.

Po chwili na salę wszedł młody mężczyzna i stanął w wyznaczonym miejscu. Lukas piorunował go wzrokiem, ale Tobias nie spoglądał w jego kierunku. Nie miał zamiaru ulec Millerowi i pod jego wpływem zrezygnować teraz z zeznań. Chciał mieć czyste sumienie, chociaż to wiązało się z pogrążeniem byłego przyjaciela. Nie chciał, żeby kolejnej kobiecie stała się krzywda. Lukas był niebezpieczny i tylko sprawiedliwy wyrok mógł go otrzeźwić. Lewickiej z nerwów szybciej zabiło serce. To miała być ostatnia prosta w drodze ku jej spokojnemu życiu. Jednak nie mogła zapanować nad swoim emocjami. Braun z niepokojem kątem oka obserwował, Darię, która robiła się coraz bledsza. Jej oddech był urwany, a dłonie zaczęły się trząść. Mecenas nie chciał czekać, aż dojdzie do omdlenia. Postanowił interweniować.

— Przepraszam, Wysoki Sądzie — powiedział mężczyzna, wstając z miejsca, a wszyscy spojrzeli w jego kierunku. — Możemy prosić o kilka minut przerwy? Moja klientka źle się poczuła — dodał.

Sędzia spojrzał na dziewczynę, która trzymała dłonie po bokach głowy i nerwowo oddychała. Rudej zaczęło nieprzyjemnie szumieć w głowie. Waldemar z niepokojem patrzył w kierunku córki, która była w coraz gorszej kondycji.

— Proszę wezwać lekarza na salę. — Zarządził sędzia.

Medyk pojawił się szybko. Po zmierzeniu ciśnienia podał dziewczynie tabletki na jego zbicie i dodatkowo dostała lek uspokojenie. Lewicki nerwowo zacisnął szczękę, powstrzymując się przed tym, żeby nie wstać z miejsca. Nie czuł się komfortowo, obserwując wszystko z ławy przeznaczonej dla świadków. Chciał podejść do niej i podnieść ją na duchu. Niestety regulamin tego zabraniał. Musiał na wszystko patrzeć ze swojego miejsca.

— Coś nerwowa ta twoja panna — szepnął Christian do Richarda. — A to podobno wygrana sprawa. - Brunet nie skomentował tych słów. Nie miał zamiaru wchodzić w niepotrzebną dyskusję.

Kiedy w końcu stan zdrowia Lewickiej poprawił się, sędzia kontynuował sprawę.

— Zeznawał pan już na ostatniej sprawie, na której powiedział pan, że nie wie, kto pobił panią Lewicką. Czy coś zmieniło się w tej kwestii?

— Tak, Wysoki Sądzie, bo wiem, kto ją pobił. — Przemówił pewnym głosem Tobias, a Miller mruknął.

— Słucham więc. Kto, według pana, pobił pokrzywdzoną?

— Darię Lewicką pobił Lukas Miller — odparł pewnie.

— Człowieku na głowę upadłeś!? — krzyknął Lukas, wstając ze swojego miejsca. — Nie tknąłem jej!

— Proszę oskarżonego o spokój — odezwał się sędzia, uderzając młotkiem w podkładkę. Chłopak usiadł na miejsce z niezadowoleniem.

— Skąd pan wie, że to oskarżony pobił panią Lewicką?

— Sam mi to powiedział. — Miller prychnął głośno, słysząc to, a jego adwokat zwrócił mu uwagę, że ma trzymać nerwy na wodzy.

— Proszę opowiedzieć o okolicznościach.

— Tego dnia, jak ją pobił pierwszy raz, przyszedł do mnie wieczorem lekko podpity. Był mocno zdenerwowany, a gdy zapytałem, co się stało, powiedział, że po południu pobił rudą lalę — opowiadał Lindner. — Przepraszam za słownictwo, ale to jego słowa — dodał szybko.

— Ile ci zapłacili, że tak kłamiesz? — Lukas kolejny raz nie wytrzymał i zaczął atakować świadka.

— Spokój — powiedział sędzia. — Kolejny raz zwróciłem panu uwagę. Trzysta euro kary porządkowej. — Lukas cicho wypuścił powietrze, słysząc, że będzie jeszcze musiał zapłacić karę.

— Przepraszam, Wysoki Sądzie. — Pokajał się i potulnie usiadł na miejsce.

— Co jeszcze powiedział panu oskarżony?

— Na początku myślałem, że się przesłyszałem, ale on wtedy powtórzył swoje słowa. Powiedział, że go wku... — Chłopak urwał w pół słowa, gdy dotarło do niego, że sędzia nie będzie chciał słuchać słów, które wypowiedział Miller. — Powiedział, że zdenerwował się przez nią i jej przyłożył — odparł po chwili. — Gdy zapytałem, co dokładnie jej zrobił, to powiedział, że trochę poturbował ją pięściami. Złapałem się za głowę z niedowierzaniem. Myślałem, że się zmienił, zawsze zapewniał, że już panuje nad sobą i sytuacja sprzed roku i nie powtórzy się, a teraz opowiadał, że pobił kolejną dziewczynę.

— Co świadek zrobił z wiedzą, która posiadał?

— Nic — odparł, zwieszając głowę w dół.

— Dlaczego? — dopytywał sędzia.

— Bo to kłamstwa! — Uniósł się Lukas.

— Proszę uspokoić klienta. — Sędzia zwrócił się do adwokata Millera.

— Nie wiedziałem, jak mocno ją pobił, ale gdy spotkałem jej przyjaciółkę, to wypytałem o Darię i dowiedziałem się, że u niej wszystko jej dobrze, więc stwierdziłem, że zostawię tę sprawę. Dopiero w czasie procesu dowiedziałem się, że dziewczyna ukrywała fakt, że Lukas ją bije. — Tłumaczył się Tobias.

— Dlaczego nie odpowiedział pan o tym w czasie pierwszej rozprawy?

— Ze strachu — powiedział chłopak wprost, drapiąc się po szyi.

— Ze strachu przed czym?

— Lukas poprosił mnie, żebym odwiedził go przed rozprawą w areszcie. Zrobiłem to. Wtedy usłyszałem, że jeśli pisnę choć słówko, to gorzko tego pożałuję. Powiedział, że urządzi mi piekło na ziemi. Wystraszyłem się.

— Dlaczego teraz zdecydował się pan na uzupełnienie zeznań?

— Przez wyrzuty sumienia. Długo nad tym wszystkim myślałem i wiem, że jeśli on ponownie kogoś pobije, to już nigdy spokojnie nie zasnę.

— Czy pan mecenas ma jakieś pytania do świadka? — zwrócił się sędzia do adwokata Millera.

Ten oczywiście miał dużo pytań do Tobiasa. Dodatkowo sugerował, że to, co Lindner usłyszał od Lukasa, było nieprawdą. Chłopak był pod wpływem alkoholu i nie wiedział do końca, co mówi. Wszyscy z uwagą przysłuchiwali się wymianie zdań pomiędzy świadkiem a mecenasem. Gdy prawnik stwierdził, że nie ma już więcej pytań, sędzia spojrzał na stronę, gdzie siedziała Lewicka z Braunem

— Czy pan mecenas ma jakieś pytania do świadka?

— Wysoki Sądzie, pytań nie mam — mówił Braun, wstając z miejsca. — Jednak, żeby potwierdzić słowa ostatniego świadka, że oskarżony dopuścił się pobicia mojej klientki, proszę o odtworzenie dowodu, który dzisiaj rano dostarczyłem do sądu.

— Sprzeciw! Czas na dostarczenie dowodów był wcześniej — odezwał się prawnik Millera.

— Nadmieniam, że w piśmie uzasadniłem, iż dowodu tego nie zgłosiłem wcześniej nie ze swojej winy. Ponadto materiał, który wczoraj otrzymałem późnym wieczorem, jest bardzo istotny dla sprawy.

— Sąd przychyla się do prośby mecenasa i materiał dowodowy w postaci nagrania zostanie odtworzony na sali — odpowiedział sędzia.

Adwokat Millera usiadł na miejscu, od razu zwracając się do Lukasa, czy wie, o co chodzi. Chłopak był wygłupiony, bo nie miał pojęcia, co takiego Lewicka wraz ze swoim adwokatem mieli w posiadaniu. Wszystkie istotne dowody już przedstawili. Zaczęło się nerwowe wyczekiwanie.

— Jeśli mogę dodać jeszcze słowo, Wysoki Sądzie, to chciałbym uprzedzić zgromadzone na sali osoby, że nagranie jest dość brutalne i osoby wrażliwe raczej powinny odwrócić wzrok.

Lewicka spojrzała na swojego ojca, który patrzył na nią zdezorientowany. On też nic z tego nie rozumiał. Dziewczyna powiedziała w jego kierunku nieme przepraszam i odwróciła wzrok.

— Co teraz będzie? — zapytał brata szeptem Christian. Razem z ojcem patrzyli na bruneta, który tylko wzruszył ramionami.

— Skąd mam wiedzieć? — odparł cicho.

Po chwili wszyscy przenieśli wzrok na wiszący telewizor. Protokolant odtworzył nagranie, na którym przez pierwszą minutę kompletnie nic się nie działo. Był czarny obraz. Nagle na ekranie pojawiła się twarz Millera, który mrużył oczy i coś mówił. Jednak nagranie było bez fonii. Chłopak zastygł w bezruchu, gdy to zobaczył, czekając na dalszy rozwój. Po chwili na nagraniu Miller przemieścił się w pomieszczeniu, w którym przebywał, znikając z pola widzenia. Wtedy można było dostrzec, że znajdował się w pokoju Lewickiej. Kiedy w kadrze pojawiła się kołdra upadająca na podłogę, Lukas schował twarz w dłoniach. Doskonale wiedział, co będzie dalej i, że to jego koniec. Zostanie skazany. Dokładnie pamiętał moment, gdzie usiadł przed komputerem Lewickiej, żeby skontrolować, co robiła. Wtedy na monitorze ukazał mu się komunikat w języku polskim, którego nie rozumiał. Kliknął pierwszy lepszy wyraz i informacja zniknęła, jednak nie był świadomy tego, że przypadkowo uruchomił nagrywanie przez kamerę. Chłopak sam nagrał na laptopie film, który teraz był odtwarzany w sądzie, a na który Daria przez przypadek trafiła dzień wcześniej, gdy robiła porządek w plikach.

Nagle obraz zawirował, wtedy Miller gwałtownie odwrócił komputer. Na ekranie pojawiła się Lewicka, stojąca w drzwiach pokoju. Dziewczyna miała przerażoną minę. Lukas podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił za ramiona, rzucając na stojący obok regał. Po sali sądowej rozszedł się głośny szmer. Wszyscy w osłupieniu patrzeli, jak chłopak bije dziewczynę po całym ciele, a w pewnym momencie mocno kopie w tułów. To wtedy doszło do pęknięcia żebra. Daria leżała skulona, zakrywając twarz dłońmi, a chłopak okładał ją pięściami, by po chwili podnieść ją i wymierzyć siarczysty policzek. Lukas puścił Rudą, która bezwładnie opadła na podłogę i wyszedł z jej pokoju. Przez kolejne sekundy wszyscy patrzeli na skuloną, leżącą na podłodze dziewczynę, aż w końcu protokolant przerwał nagranie.

Waldemar nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w wyłączony telewizor. Nie mógł uwierzyć w to, że jego córka była aż tak mocno maltretowana. Był w szoku po tym, co zobaczył, czuł jak powoli wszystko zaczyna się w nim gotować. Dalej jak zahipnotyzowany patrzył na czary ekran, by w końcu spojrzeć na Millera. 

— Jak śmiałeś tknąć moją córkę! — Lewicki gwałtownie wstał z miejsca i rzucił się w stronę Millera, ale policjant stojący przy oskarżonym zatrzymał go. — Ty bydlaku! — wykrzykiwał w kierunku Lukasa.

— Proszę o spokój! — Sędzia podniósł głos, uderzając kilkukrotnie młotkiem. — Rozumiem emocje, ale jest pan na sali sądowej. — Upomniał Lewickiego. — Proszę wyprowadzić świadka za drzwi.

Daria patrzyła, jak jej ojciec był wyprowadzany przez policjanta. Ze łzami w oczach patrzyła na zamykające się za nimi drzwi, a po chwili przeniosła wzrok na Richarda, który spoglądał na nią smutno. Cała trójka Freitagów była w szoku po tym, co zobaczyli.

Sędzia kontynuował rozprawę i mecenasi wygłosili mowy końcowe. Daria wypuściła cicho powietrze z płuc, gdy Miller poprosił o łagodny wymiar kary. Chłopak ani razu nie okazał skruchy. Nawet nie przeprosił jej za to, co przez niego przeszła. Sędziowie udali się na naradę i wrócili po kilku minutach. Lewicka w napięciu czekała na wyrok sądu. Przymknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu, słysząc, że Miller następne cztery lata spędzi w więzieniu. Lukas w osłupieniu słuchał tego wszystkiego. Myślał, że znowu uda mu się uniknąć kary, tak, jak w zeszłym roku. Wizja więzienia przerażała go. Miał spędzić kilka lat zamknięty w czterech ścianach, gdzie w oknie była krata. Jego życie w tym momencie się skończyło. Nie wyobrażał sobie tego wszystkiego. Chłopak z sali sądowej został odprowadzony do aresztu, skąd następnie miał zostać przewieziony do więzienia.

Po opuszczeniu sali Ruda od razu rzuciła się w objęcia ojca.

— Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym nagraniu? — dopytywał, przytulając ją mocno.

— Bo nie wiedziałam, czy sąd je przyjmie — odpowiedziała cicho.

— Rozumiem, że wczoraj wieczorem wyszłaś po to, żeby spotkać się z Braunem?

— Tak, gdy znalazłam ten filmik, od razu do niego zadzwoniłam.

Waldemar przycisnął do siebie mocniej córkę, po czym wyswobodził ją ze swoich objęć. Uścisnął dłoń mecenasowi, dziękując za zaangażowanie w sprawę i gratulując wygranej. Podziękował także Tobiasowi. W międzyczasie Freitagowie rozmawiali z Lewicką. Christian przeprosił za to, że wątpił w jej niewinność, a Richard przytulił ją mocno, przepraszając za to, że nie pomógł jej odpowiednio wcześnie.

— To co? Jedziemy teraz do restauracji na jakiś obiad — odezwał się Lewicki, patrząc po wszystkich i po chwili całą siódemką ruszyli w kierunku wyjścia z sądu.

*************

Na początku przywitaliśmy się z Lukasem, to teraz pora się z nim pożegnać ;)

Jeden problem z głowy.
Czy w życiu Darii w końcu będą tylko dobre dni?
Why not? ;)
Do następnego...

Uff... prawie 8tys. słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top