Rozdział 32
Richard leżał na kanapie z telefonem w dłoni, przeglądając Internet. Dochodziła godzina dziewiąta trzydzieści i czekał, aż Daria w końcu się obudzi. Dziewczyna spała obok, nie kwapiąc się do wstania. Zwykle na drugi dzień po wypiciu wina odpoczywała o wiele dłużej niż zazwyczaj. Nagle brunet zwrócił wzrok na Lewicką, gdy ta nieznacznie się poruszyła. Przewróciła się na plecy, przeciągając się i szeroko ziewając. Freitag zaśmiał się bezgłośnie, obserwując ją. Po chwili Ruda otworzyła oczy, ale równie szybko je zamknęła, gdy dotarło do niej światło dzienne. Postanowiła zabrać się do tego w inny sposób. Najpierw uniosła jedną powiekę, a chwilę później drugą.
— Dzień dobry — odezwał się Richard, a gdy Daria spojrzała w jego kierunku uśmiechnął się o ucha o ucha.
— Dzień dobry — odpowiedziała, kolejny raz szeroko ziewając i przecierając dłońmi twarz. — Czemu śpimy razem? — zapytała, marszcząc czoło. Nie rozumiała, dlaczego obudziła się w pokoju dziennym, leżąc obok bruneta na kanapie, a nie w swoim łóżku.
— Sama tu się położyłaś i zasnęłaś. Już nie chciałem cię budzić.
— Mhh — wymruczała, cicho wzdychając. — Która godzina? — dopytywała, spoglądając w kierunku zegara wiszącego na ścianie. Zrobiła niezadowoloną minę, widząc, że nie działa. Nadal nie wymieniła w nim baterii.
— Dokładnie to dziewiąta trzydzieści. — Ruda zerwała się do siadu, ale szybko tego pożałowała, gdy zakręciło się jej w głowie. Jęknęła cicho, kładąc się z powrotem.
— Jak dziewiąta trzydzieści? Przecież o ósmej miałeś mieć trening — mówiła, masując sobie skronie. Zastanawiała się, dlaczego znowu wypiła tyle wina. Nie dość, że nie dotarła do swojego łóżka, to na dodatek kolejny raz bolała ją głowa. Stwierdziła, że powinna w końcu spasować, bo popadnie w alkoholizm. Miała wrażenie, że odkąd uzyskała pełnoletniość, nie wypiła tyle, ile teraz w Niemczech, a to nie prowadziło do niczego dobrego.
— Odwołany, bo nadal dość mocno wieje wiatr. Dlatego też nie budziłem cię — powiedział, przyglądając się jej bacznie. Po chwili pochylił się lekko w bok, żeby sięgnąć stojącą obok łóżka szklankę z wodą. — Trzymaj — dodał, podając ją Darii.
— Dzięki — odpowiedziała, po czym wypiła wszystko duszkiem. Kątem oka zerknęła na bruneta, który przyglądał jej się z uwagą. — Nie śmiej się ze mnie — mówiła, widząc reakcję Richarda na to, jak łapczywie pije wodę. — Co ty tak już od rana w tym telefonie siedzisz? — zapytała, widząc komórkę w jego dłoni. Odłożyła szklankę na podłogę i znowu się przeciągnęła.
— Musiałem coś sprawdzić. Wstajemy?
— Hmm, przeanalizujmy — powiedziała, zamyślając się. Wydęła usta i położyła na nie palec. — Jest sobota. Ja mam wolne i ty też. To może jeszcze tak godzinka snu? — zapytała, uśmiechając się szeroko, bo nie chciało jej się wstawać jeszcze.
— Ja muszę coś jeszcze dzisiaj załatwić, więc będę się zbierał — odparł chłopak, stając na nogi, a dziewczyna przewróciła oczami.
— Jajecznica na śniadanie może być? — zapytała z niezadowoleniem w głosie, po czym powoli zaczęła wstawać z kanapy. Nie chciała, żeby wyszedł bez jedzenia, tym bardziej że wielokrotnie powtarzał, że bez śniadania nigdzie się nie rusza.
— Może być — odpowiedział, po czym przeszedł do łazienki, a Lewicka do kuchni.
Wstawiła wodę w czajniku, a następnie wyjęła z lodówki jajka. Podpaliła gaz pod patelnią, na którą wrzuciła trochę masła. Rozbiła cztery jajka i rozmieszała, a gdy odpowiednio się ścięły, przełożyła jedzenie na talerz. Zalała kawę oraz herbatę i ustawiła wszystko na stole, po czym usiadła na taborecie. Uderzyła się dłonią w czoło, gdy zreflektowała się, że nie wyjęła masła i chleba, więc szybko naprawiła swój błąd. Gdy ponownie usiadła przy stole, z łazienki wyszedł Freitag. Zrobił wielkie oczy, gdy zauważył dużą porcję jajecznicy na talerzu.
— Będziemy jeść z jednego? — zapytał, siadając po drugiej stronie stołu.
— Nie, to wszystko jest dla ciebie. Ja nie jestem jeszcze głodna.
— Okay, ale to jest dla mnie za dużo. Z ilu jajek to jest?
— Z czterech. Przecież wy faceci dużo jecie.
— Jakbym tyle jadł, to nie wybiłbym się z progu — zaśmiał się, a Lewicka cicho westchnęła.
Nie znała się na diecie sportowca, a już na pewno nie skoczka. Mogła się tylko domyślać, że nie jedzą zbyt wiele, patrząc na posturę bruneta, ale nasłuchała się tyle o tym, że śniadanie powinno być sycące, więc takie też zrobiła.
— No już trudno. Zjedz, ile chcesz, resztę się wyrzuci. — Wzruszyła ramionami. Nie lubiła marnować jedzenia, ale też nie miała zamiaru potem jeść odgrzewanej w mikrofali jajecznicy. Oparła głowę na ręce i przymknęła oczy.
— Jakie masz na dzisiaj plany? — Dziewczyna spojrzała na bruneta, gdy odezwał się do niej. Chłopak przełknął jedzenie i napił się herbaty.
— Na pewno sprzątanie i pranie. Potem jakiś spacer albo rower. Hmm, a może się zdrzemnę? Nie wiem jeszcze dokładnie — odpowiedziała, drapiąc się po głowie. Kolejny raz ziewnęła, po czym upiła łyk kawy.
— Znajdziesz dla mnie czas wieczorem?
— A ty widujesz się czasem z rodziną? Albo znajomymi? — dopytywała Daria, unosząc jedną brew do góry. Miała wrażenie, że Richard nie spotyka się z nikim innym, tylko z nią. Nie miała mu tego za złe, ale wydawało się jej to dziwne. Ona gdyby miała przy sobie rodzinę i znajomych, to częściej by się z nimi widywała.
— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
— Po prostu sugeruję, żebyś poświęcił trochę czasu komuś innemu.
— Okay, odczytałem aluzję — odparł, po czym odsunął od siebie talerz z jedzeniem. — Dzięki za śniadanie — dodał, wstając z miejsca. Daria obserwowała Freitaga i miała wrażenie, że ten obraził się na nią, za to, co powiedziała.
— Jesteś na mnie zły? — zapytała, gdy szli w kierunku drzwi.
— Nie, ale muszę już lecieć. Cześć — Pożegnał się i opuścił mieszkanie.
— Cześć — powiedziała Lewicka do zamkniętych drzwi, bo chłopak wyszedł tak szybko, że nie zdążyła odpowiedzieć. Stała chwilę w korytarzu, a następnie westchnęła głośno i wróciła do kuchni, żeby dopić kawę i posprzątać ze stołu.
***
Richard po sobotnich zakupach padał na twarz. Po pokonaniu wielu kilometrów za idealnym prezentem dla Darii nie miał już siły na nic. Jednak myśl o tym, że wieczorem wybierze się do niej, powodowała, że powoli odzyskiwał utraconą energię. Już nie mógł doczekać się, by zobaczyć jej minę, gdy otworzy prezent i ujrzy to, co jej kupił. Stwierdził, że nie będzie jej uprzedzał o swoich odwiedzinach, bo bał się, że dziewczyna znowu zasugeruje mu, żeby spotkał się ze znajomymi, a on tego nie chciał. Chciał kolejny wieczór spędzić z nią. Siedział w swojej sypialni na podłodze i owijał spory karton w ozdobny papier. W końcu po kilkunastu minutach i kilku poprawkach udało mu się spakować prezent. Przyczepił jeszcze czerwoną kokardę, po czym z zadowoleniem usiadł na łóżku, by po chwili opaść na nie z uśmiechem na ustach, a następnie niespodziewanie usnąć.
Ze snu wyrwał go dźwięk komórki. Ziewnął szeroko, przetarł dłońmi twarz i usiadł, rozglądając się za telefonem, który w międzyczasie ucichł. Chłopak wstał z miejsca, żeby podejść do komody, na której leżało urządzenie. Zmrużył oczy, widząc, kto się z nim kontaktował.
— Cześć, co tam? — odezwał się, gdy oddzwonił.
— Co powiesz na piwo? — zapytał Hubert. Richard podrapał się po policzku, zamyślając się.
— Nie dam dzisiaj rady, mam inne plany — odparł po chwili.
— Ostatnio ciągle masz inne plany. Czyżby były one związane z niejaką Darią? — zaśmiał się kolega.
— Nooo — odpowiedział przeciągle Freitag, drapiąc się po głowie.
— Zaprosiłeś ją w końcu na randkę? Czy nadal czekasz na nie wiadomo co? — Brunet westchnął głośno, gdy usłyszał to pytanie. Każdy, kto wiedział o tym, że podobała mu się Lewicka, zadawał to samo pytanie. — OK, słyszę, że nadal czekasz na nie wiadomo co.
— Idę do niej, bo wczoraj miała urodziny. Nie wiedziałem o tym i wpadłem bez prezentu. Dzisiaj chcę naprawić ten błąd.
— Stary, weź się w końcu w garść, bo ktoś sprzątnie ci ją sprzed nosa.
— Dobrze wiesz, że nie chcę jej naciskać. Nawet nie wiem, czy ona po przejściach z Millerem chce zaczynać teraz coś nowego.
— No właśnie, a jak tam sprawa z tym psycholem?
— Niedługo rozprawa, ale to wiesz z gazety. Nie chcę o niego wypytywać, bo ostatnio jak to zrobiłem, to ucieszyła mnie w pół zdania, mówiąc, że nie chce o nim rozmawiać.
— Okay, rozumiem. A jutro znajdziesz czas dla kumpli?
— Taaak — odpowiedział przeciągle Freitag.
— Ten twój entuzjazm w głosie jest oszałamiający — zaśmiał się Hubert. — Dobra, to miłego wieczoru. Cześć.
— Zdzwonimy się jutro. Cześć.
Richard zakończył połączenie i odłożył telefon, a następnie przeszedł do kuchni, żeby coś zjeść przed wyjściem do Darii. Pół godziny później stanął przed szafą, aby wyciągnąć z niej ubrania na przebranie. Założył jeansy i granatową koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Przeczesał włosy i spryskał się perfumami. Gdy był gotowy do wyjścia, wziął prezent w dłonie, po czym opuścił mieszkanie. Postanowił podjechać pod blok Lewickiej autem. Położył prezent na tylne siedzenie, a następnie zajął miejsce za kierownicą.
Kilka minut później zaparkował przed budynkiem, gdzie mieszkała Daria. Wyjął duże pudło z samochodu, kładąc je na dach, po czym uruchomił autoalarm. Wziął prezent do rąk i skierował się do wejścia.
— Wchodzi pan? — zapytała kobieta, która właśnie opuszczała blok.
— Tak, dziękuję — odezwał się Richard, gdy brunetka przytrzymała mu drzwi wejściowe. Szybko pokonał schody i w końcu stanął pod drzwiami z numerem siedem. Z trudem przycisnął dzwonek, po czym niecierpliwie czekał, aż Daria mu otworzy. Chwilę później usłyszał ciche kroki po drugiej stronie.
— Richard — powiedziała dziewczyna, gdy uchyliła drzwi. Kompletnie nie spodziewała się tego, że ponownie ją odwiedzi, tym bardziej że cały dzień milczał. Po tym, jak rano opuścił mieszkanie, nie zadzwonił ani nie wysłał SMS-a. — Czy ty wiesz, która dochodzi godzina? — dopytywała.
— No, dwudziesta druga — odpowiedział z uśmiechem. — Mogę?
— Tak, proszę — odparła, przysuwając się, żeby chłopak mógł wejść do środka. Z zaciekawieniem patrzyła na spory pakunek, który trzymał w dłoniach. Przeszli razem do pokoju dziennego, gdzie Richard położył prezent na stole.
— A to? Co to jest? — zapytała Ruda, kiwając głową w stronę kartonu.
— Wczoraj były twoje urodziny. Dzisiaj nadrabiam i przeniosłem prezent dla ciebie. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego — powiedział, po czym pocałował ją w policzek i przytulił.
— Richard, nie trzeba było.
— Mam nadzieję, że ci się spodoba. — Uśmiechnął się szeroko.
— To jest takie duże, że boję się otworzyć — odparła ze śmiechem. Po chwili zaczęła rozrywać ozdobny papier. Zrobiła krok do tyłu i wytrzeszczyła oczy, kiedy spojrzała na karton, po czym przeniosła wzrok na chłopaka.
— Teleskop? Zwariowałeś? To musiało kosztować fortunę — mówiła zszokowana. Doskonale znała firmę, która wypuściła na rynek to urządzenie i zdawała sobie sprawę z tego, że brunet wydał na niego sporą sumę.
— Podoba ci się?
— Tak, ale...
— Daria, nie ma żadnego ale. — Przerwał jej. — To jest prezent i mam nadzieję, że naprawdę ci się podoba — dodał, obserwując ją uważnie, bo Lewicka była powściągliwa w emocjach i nie wiedział, czy na pewno podobało jej się to, co kupił.
Dziewczyna spoglądała na niego niepewnie, zastanawiając się, czy powinna przyjąć tak drogi prezent, jednak widząc zatroskany wyraz twarzy bruneta, wiedziała, że nie powinna go odrzucać. Poza tym prezent naprawdę się jej podobał i nie sądziła, że kiedykolwiek coś takiego dostanie. Richard trafił idealnie.
— Jest cudowny! Dziękuję! — wykrzyknęła po chwili, rzucając się chłopakowi na szyję. Freitag roześmiał się wesoło, widząc jej szczerą reakcję. — Boże, najlepszy prezent ever — mówiła podekscytowana. — Ale wiesz, że musisz pomóc mi to złożyć? I dzisiaj idziemy go przetestować — dodała, wymownie na niego spoglądając.
— No mam nadzieję, że uda nam się to poskładać — odpowiedział, uśmiechając się szeroko.
Rozpakowali wszystko, po czym Freitag chwycił instrukcję. Analizował ją, mrużąc oczy. Na pierwszy rzut oka nie było w tym nic skomplikowanego i wierzył, że tak też będzie w praktyce. Daria siedziała obok, ciesząc się jak dziecko na widok cukierków. Była mocno podekscytowana.
— Ale jestem głupia. — Pacnęła się po chwili dłonią w czoło. — Nie zaproponowałam ci nic. Chcesz coś do picia albo jedzenia?
— Nie, nic nie chcę i nie mów o sobie, że jesteś głupia — odparł. Spoglądał na nią wymownie, trzymając w dłoniach dwie części teleskopu.
— Skąd ci w ogóle przyszedł pomysł na taki prezent? — zapytała zaciekawiona.
— Przypomniałem sobie o naszym wieczornym spotkaniu w środę, gdzie pokazywałaś mi Wielki Wóz.
— Jesteś niemożliwy — zaśmiała się. — Już nie mogę się doczekać, aż go wypróbujemy.
Richardowi podobało się to, że dziewczyna mówiła cały czas w liczbie mnogiej. Mówiła my, a nie ja. Widziała jego u swego boku i cieszyło go to, bo równie dobrze mogła odstawić to wszystko w kąt i zająć się tym sama w wolnej chwili, ale ona od razu zaangażowała w to chłopaka. Po kilku minutach niektóre części były poskładane. Resztę musieli poskręcać w miejscu, z którego chcieli oglądać gwiazdy, bo inaczej nie przenieśliby urządzenia. Lewicka cały czas uśmiechała się od ucha do ucha, a oczy błyszczały jej z radości. W środku cała się radowała. Chciała już chwycić to wszystko pod pachę i jak najszybciej udać się pod ruiny starego domu.
— Wiesz, że to moje marzenie z dzieciństwa?
— Cieszę się, że je spełniłem — odparł, spoglądając na nią z radością.
Chwilę później brunet pakował niektóre części do torby, którą dokupił do zestawu. Daria w tym czasie zniknęła w swojej sypialni, z której wyszła z plecakiem w dłoni. Przeszła do kuchni, gdzie z szafki wyjęła butelkę słodkiego wina i upchnęła ją do tornistra, w którym znajdował się już koc. Włożyła jeszcze korkociąg, a do dłoni wzięła dwa kieliszki.
— Ty masz jakąś winiarnię, czy co? — zaśmiał się chłopak.
— Oj tam, wypijemy tylko po lampce — powiedziała, uśmiechając się niewinnie. — Albo dwóch — dodała po chwili, na co brunet parsknął śmiechem. Jednak mimo wszystko Richardowi podobał się taki pomysł spędzenia czasu z Lewicką. Noc spędzona pod gwiaździstym niebem i wino. Idealne połączenie.
— Idziemy? — zapytała, zakładając plecak na ramiona.
— Pewnie — odpowiedział chłopak z uśmiechem.
Dziewczyna wzięła do dłoni statyw, a brunet zabrał torbę i lunetę, po czym opuścili mieszkanie. Gdy tylko wyszli przed blok, Daria spojrzała w górę. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, widząc bezchmurne niebo. Pogoda była idealna do oglądania gwiazd. Ruszyli ramię w ramię w stronę opuszczonego domu, gdzie mieli ustawić teleskop i podziwiać ciała niebieskie. Richard nie mógł oderwać wzroku od rozanielonej dziewczyny, która uśmiechała się od ucha do ucha i gadała jak nakręcona.
*
W końcu po kilkunastu minutach stanęli na polanie przed zniszczonym budynkiem. Chłopak odebrał od Darii statyw i ustawił go, po czym zaczął przykręcać do niego pozostałe rzeczy. Dziewczyna w tym czasie wyciągnęła z plecaka koc i rozłożyła go na trawie pod murkiem. Położyła na niego wino oraz kieliszki, a następnie podeszła do bruneta, który patrzył w okular, ustawiając ostrość.
— Tak chyba powinno być dobrze — powiedział, prostując się. Daria zajęła jego miejsce.
— Idealnie — odparła zadowolona, po czym zaczęła przesuwać lunetę. Po kilku ruchach zatrzymała się i przeniosła swój wzrok na Richarda.
— Ustawiłam na Mały Wóz. Ten gwiazdozbiór ciężko zobaczyć gołym okiem na niebie, ale przez teleskop widać go idealnie. Spójrz — powiedziała z zachwytem w oczach.
Freitag podszedł do teleskopu i przyłożył swoje oko. Uniósł brwi do góry, widząc wyraźny kształt gwiazdozbioru. Nie mógł uwierzyć, że przez takie urządzenie będzie aż tak dobrze widać odległe byty. Chwilę później Lewicka celowała w kolejny obiekt na niebie.
— Spójrz teraz — odezwała się, robiąc miejsce brunetowi.
— Co to jest? — zapytał, przyglądając się ciału niebieskiemu, na które ustawiła dziewczyna.
— Powierzchnia Księżyca.
— Nieźle — powiedział z podziwem. — Chyba będę ci często towarzyszył przy oglądaniu nieba przez teleskop — zaśmiał się, spoglądając cały czas przez urządzenie. Z zaciekawieniem obserwował kratery, wzniesienia oraz najróżniejsze szczeliny na jedynym naturalnym satelicie Ziemi.
— Nie mam nic przeciwko. — Chłopak oderwał się od teleskopu i spojrzał na Darię. Spodobało mu się to, co usłyszał z jej ust.
— Zaczekaj, może uda mi się znaleźć którąś z planet — odezwała się, zajmując miejsce przy urządzeniu.
— Którą?
— Wenus, Mars albo Saturn. Je najlepiej widać — mówiła, przestawiając lunetę teleskopu. — O! Tu masz Mars. Przepiękna czerwona planeta — dodała po jakimś czasie. Odsunęła się od urządzenia i jej miejsce zajął Freitag.
— Niesamowite — odezwał się po chwili. — A ta słynna Kometa Halleya? — zapytał, prostując się.
— Na nią trzeba jeszcze trochę poczekać — zaśmiała się dziewczyna. — Naukowcy wyliczył, że w zasięgu Ziemi powinna pojawić się w około dwa tysiące sześćdziesiątym pierwszym roku.
— Myślałem, że ciągle ją widać — odpowiedział Richard ze zdziwieniem.
— Nie, jej obieg trwa mniej więcej siedemdziesiąt sześć lat.
— Skąd ty to wszystko wiesz? — Brunet nie ukrywał zdziwienia, wiedzą Lewickiej na temat astronomii.
— Jak się za dzieciaka nie ma znajomych, to ucieka się w książki — odparła, uśmiechając się krzywo.
Richard uniósł brwi, gdy to usłyszał. Nie sądził, że Daria nie miała znajomych w dzieciństwie. Patrzył na profil jej twarzy, który skierowany był ku niebu. Chociaż nadal była radosna, to wyłapał też lekki frasunek. Szybko domyślił się, że to na wspomnienia z przeszłości.
— To, co? Przerwa na wino? — zapytała dziewczyna, przenosząc wzrok na bruneta, na co ten przytaknął głową.
Podeszli do rozłożonego koca i usiedli na nim, opierając się plecami o murek. Lewicka wyciągnęła korkociąg z plecaka, po czym podała go Freitagowi. Chłopak w miarę szybko poradził sobie z korkiem i chwilę później wlewał alkohol do kieliszków, które przytrzymywała Daria. Odstawił butelkę na bok, a następnie wziął z dłoni Rudej kieliszek. Uśmiechnęli się do siebie i w ciszy zaczęli pić wino.
— Dlaczego powiedziałaś, że w dzieciństwie nie miałaś znajomych? — zapytał po chwili Richard. Daria cicho westchnęła, zagryzając wargę.
— Bo taka prawda — odparła, wzruszając ramionami. — Moje rude włosy i piegi na twarzy nie zachęcały do kumplowania się ze mną, o przyjaźni nie wspominając. Myślałam, że z wiekiem to się zmieni, ale szybko przekonałam się, że może być tylko jeszcze gorzej. W szkole popularne były dziewczyny o idealnych kształtach i nieskazitelnej urodzie. Przyzwyczaiłam się do samotnego trybu życia, który zresztą jest mi chyba pisany — mówiła, uśmiechając się pod nosem.
Chciała pokazać Richardowi, że nie ruszało jej to wszystko, chociaż prawda była zupełnie inna. W środku była rozbita, a teraz podczas urlopu bliźniaczek przekonała się, że nie potrafi żyć samotnie. Jednocześnie uzmysłowiła sobie, że za kilka lat, jak dziewczyny założą rodziny, to straci jedyne przyjaciółki, bo wiedziała, że nie będą już miały dla niej czasu. Upiła łyk wina, spoglądając przed siebie.
— A Patrycja i Kinga? — Daria uśmiechnęła się lekko, gdy brunet zapytał o bliźniaczki.
— Poznałam je pewnego dnia w parku. — Zaczęła opowiadać. — Było lato. Ludzie szaleli na rowerach, rolkach, hulajnogach. Grali w piłkę nożną, siatkówkę i pośród tych wszystkich ludzi byłam ja. Siedziałam sama na ławce, obserwując wszystkie te osoby z zazdrością, bo chociaż bardzo chciałam, to nie miałam z kim tak szaleć. Wtedy do moich nóg doturlała się piłka do siatkówki. Wzięłam ją i zamiast rzucić, to zaserwowałam w kierunku towarzystwa, do którego należała. Po chwili podbiegła do mnie Patrycja. Przedstawiła się i nie czekając na moją odpowiedź, pociągnęła za rękę, mówiąc, że będę z nią w drużynie, bo jej siostra jest beznadziejna, a ona nie zniesie kolejnej porażki. — Ruda opowiadała historię poznania bliźniaczek, uśmiechając się na wspomnienia. — Po grze gadałyśmy jeszcze dłuższą chwilę, wymieniłyśmy się numerami telefonów i tak jakoś wszystko potoczyło się samo — mówiła, po czym upiła łyk czerwonego wina. — Byłam przekonana, że się nie odezwą, ale Patrycja na drugi dzień zadzwoniła z pytaniem, czy pójdę z nimi na imprezę.
— I poszłaś?
— Tak, chociaż nie byłam na początku przekonana to tego pomysłu. W końcu ich nie znałam.
— No wiesz, jakby każdy wychodził z założenia, że nie będzie się z kimś spotykał, bo go nie zna, to wszyscy byliby samotni — odparł chłopak, spoglądając wymownie w kierunku Darii.
— Wiem — powiedziała, cicho wzdychając. — Dziwna jestem w tym swoim rozumowaniu.
— Nie da się ukryć — odpowiedział zaczepnie, a dziewczyna pokazała mu język.
— Jeszcze trochę wina? — zapytał Richard, widząc, że Lewicka opróżniła kieliszek.
— Odrobinkę, ale taką większą — odpowiedziała, wyciągając kieliszek w kierunku bruneta. — Albo lej do połowy — dodała, na co chłopak parsknął śmiechem. — Ciągle się ze mnie śmiejesz.
— Wcale nie. — Zaprzeczył szybko.
— A właśnie, że tak — odpowiedziała, wymownie na niego patrząc.
— No, może czasem się śmieję, ale rzucasz takimi tekstami, że nie da się inaczej.
— Noo, wiem. — Przyznała mu rację, cicho wzdychając. — Powinnam trzy razy pomyśleć, nim coś powiem.
— Nie! Nie zmieniaj tego! — Zaprotestował szybko chłopak. — Taką cię lubię — dodał po chwili.
— Taką? To znaczy jaką? — dopytywała z zaciekawieniem.
— Autentyczną. — Freitag uśmiechnął się delikatnie. — Od razu widać, że przed nikim nie grasz. Jak jesteś zła, to potrafisz krzyknąć. Jak jesteś wesoła, to mówisz śmieszne rzeczy i nie wstydzisz się okazywać smutku. Pokazujesz całą gamę różnorodnych emocji i to mi się podoba. I chociaż już dwa razy wcisnęłaś mi jakieś kłamstwo, to potem po prostu przyznałaś się do tego, a nie brnęłaś w to, wymyślając jakieś abstrakcyjne wymówki.
— Ej, nie musisz mi tego wypominać — odparła, udając oburzenie, a brunet puścił jej oczko.
Daria przygryzła wargę, patrząc Richardowi w oczy. Dobrze czuła się w jego towarzystwie. Dzisiejszy wieczór był jednym z lepszych w jej życiu. Na dodatek zaskoczył ją prezentem tak idealnie pasującym do niej. Nie sądziła, że po jednym epizodzie wspólnego podziwiania gwiazdozbioru, wpadnie na pomysł, żeby podarować jej teleskop. Nagle Lewicka otrząsnęła się z zimna, bo na dworze robiło się coraz chłodniej.
— Wracamy? — zapytał Freitag, widząc reakcję jej organizmu.
— Chyba tak — odpowiedziała. — Poza tym trzeba zostawić coś do oglądania na inne wieczory — zaśmiała się.
Brunet wstał na nogi, po czym stanął przed dziewczyną i wyciągnął w jej kierunku ręce, żeby pomóc jej wstać. Tym razem Ruda nie zlekceważyła tego gestu. Położyła swoje dłonie na jego i chwilę później stała na nogach. Z szybko bijącym sercem i natłokiem myśli, patrzyła na jego twarz. W środku toczyła bitwę z samą sobą, by w końcu stwierdzić, że najwyższa pora zaryzykować. Chciała zrobić coś, żeby dowiedzieć się, czy on coś do niej czuje, czy może myli się w odczytywaniu tych wszystkich gestów z jego strony. Wiedziała, że postawi wszystko na jedną kartę teraz albo nigdy.
— Richard — wypowiedziała cicho imię chłopaka.
— Tak?
— Chciałam przyznać się do jeszcze jednego kłamstwa z mojej strony — mówiła, bojąc się, że za chwilę stchórzy i nie powie mu tego, co chciała powiedzieć.
— Do jakiego? — zapytał brunet, zastanawiając się, o co może jej chodzić i kiedy jeszcze go okłamała.
— Zawsze, gdy pytasz, czy jestem o ciebie zazdrosna, to zaprzeczam, gadając przy tym jakieś durne teksty — odparła, zaciskając z nerwów dłonie w pięści. — A prawda jest taka, że jestem zazdrosna i to bardzo — dodała, przełykając mocno ślinę.
Zastanawiała się, czy chłopak zrozumiał ukryty przekaz, jaki zawarła w tym wyznaniu. Stała i przełknęła mocno ślinę, bo brunet nic nie mówił i nic nie wskazywało na to, żeby miał coś powiedzieć. Daria zrobiła niepewną minę, żałując, że powiedziała to wszystko. Bała się, że za chwilę zostanie wyśmiana. Natomiast Richard ze zdziwienia uniósł brwi do góry, bo nie mógł uwierzyć, że takie słowa padły z jej ust. Przecież mówiąc to, przyznała się do tego, że coś do niego czuje i wiedział, że teraz do niego należy kolejny krok. Zgodnie z prawdą powinien powiedzieć, że też jest o nią zazdrosny. Co więcej, że uwielbia spędzać z nią czas i denerwuje się, gdy widzi ją w towarzystwie innych mężczyzn lub zachwyca się jakimiś umięśnionymi facetami. Jednak zamiast tego złapał ją w pasie, a następnie przyciągnął do siebie. Patrzył w jej oczy, kładąc dłoń na zarumienionym policzku i nie pytając o pozwolenie, po prostu to zrobił. Połączył ich usta w pocałunku.
**************************
No proszę, proszę. Co tu się wydarzyło na koniec?
Oszaleli chyba xD Albo za dużo wina wypili xD
Do następnego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top