Rozdział 31
Kiedy Daria przekroczyła próg mieszkania, z radością ściągnęła buty w korytarzu i przeszła do kuchni, gdzie odłożyła zakupy na stół. Umyła ręce, po czym chwyciła czajnik, do którego wlała wodę i włączyła go, żeby ją zagotować. W tym samym czasie zaczęła robić kanapki. Po chwili zalała herbatę wrzątkiem i usiadła przy stole, aby zjeść kolację. Zastanawiała się, czy potem pójść na jakiś spacer, ale ostatecznie stwierdziła, że zrobi sobie domowe spa. W końcu był piątek, a na dodatek jej urodziny, więc należał się jej relaks po całym tygodniu pracy. Kiedy skończyła jeść, szybko umyła naczynia, a chwilę później poszła do pokoju po ubrania na zmianę. Nigdy nie przypuszczała, że w urodziny nie dość, że będzie sama, to jeszcze przed dwudziestą będzie po kąpieli. Przeszła do łazienki, odkręciła wodę, żeby ta zimna już spływała i zaczęła się rozbierać. Chwilę później weszła do kabiny prysznicowej, śpiewając pod nosem. Najpierw nałożyła czekoladowy peeling, a następnie przeszła do mycia włosów oraz ciała. Po kilkunastu minutach wyszła spod prysznica i chwyciła ręcznik, aby delikatnie osuszyć włosy, wyciskając wodę, a potem owinęła go wokół głowy, tworząc turban. Wytarła do sucha ciało, po czym sięgnęła po balsam do ciała, który powoli i dokładnie wmasowała w skórę, a następnie ubrała bieliznę. Postawiła na czerwony, koronkowy biustonosz i majtki w tym samym kolorze, które dostała od bliźniaczek na urodziny. Chciała poczuć się seksownie. Gdy założyła stanik, spojrzała na swoje piersi i zaśmiała się cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową.
— One to mają fantazję — powiedziała do siebie.
Lewicka miała wrażenie, jakby biustonosz uszyty był z firanki, bo niczego nie zakrywał, był prześwitujący, ale w duchu stwierdziła, że poczuła się w nim naprawdę seksownie. Założyła krótkie spodenki oraz top na ramiączkach, spod którego kusząco wystawał kawałek koronki od stanika. Rozczesała włosy i lekko podsuszyła, by po chwili założyć na nie białą opaskę. Kolejnym etapem jej pielęgnacji miała być maseczka do twarzy, więc musiała zabezpieczyć włosy, żeby nie opadły na policzki i czoło. Rozerwała opakowanie od góry i wycisnęła na dłoń czarną maź, którą dokładnie rozsmarowała, mając nadzieję, że faktycznie jej skóra po użyciu tego specyfiku będzie bardziej dotleniona i rozjaśniona. Za tę cenę musi tak być — pomyślała sobie. Maseczka kosztowała ją prawie pięć euro. Długo zastanawiała się nad jej kupnem, bo w końcu w przeliczeniu na polską walutę wychodziło ponad dwadzieścia złotych. Gdyby była w Polsce, w życiu by jej nie kupiła za taką cenę, ale świadomość tego, że samotnie spędzi urodziny, spowodowała, że postanowiła zaszaleć. Uznała, że należy jej się trochę przyjemności z życia. Przejrzała się w lustrze, po czym opuściła łazienkę i weszła do kuchni. Wyciągnęła z szafki wino, które odkorkowała, a następnie chwyciła kieliszek, przechodząc z tym wszystkim do pokoju dziennego, gdzie uruchomiła telewizor. Nalała alkohol do kieliszka i upiła łyk, a następnie odłożyła go na stolik. Wróciła do kuchni, żeby z lodówki wyjąć niewielki torcik, który kupiła w pobliskiej cukierni. Włożyła do niego jedną świeczkę i wraz z talerzem deserowym oraz widelcem w dłoni, wróciła do pokoju, gdzie odstawiła wszystko na stół. Usiadła na kanapie, wydęła usta, po czym popukała po nich opuszkiem palca, zastanawiając się, jaki film obejrzeć.
— Hmm, Dirty Dancing czy Bridget Jones? — zapytała samą siebie.
Zdecydowała się na drugą opcję. Chwyciła płytę DVD, przeszła do odtwarzacza i uruchomiła film. Usiadła na kanapie, chwytając pilot w dłoń, po czym wcisnęła przycisk play. Zrobiła głośniej, biorąc kieliszek w dłoń i upijając kolejny łyk, a chwilę później zapalarką podpaliła świeczkę.
— No, Lewicka, ty stara ruro, wszystkiego najlepszego. I żeby w końcu na twojej drodze stanął normalny facet, który pokocha cię do szaleństwa — powiedziała do siebie, po czym zdmuchnęła płomień.
Chwyciła nóż w dłoń i, gdy już miała ukoić kawałek tortu, rozległ się dzwonek do drzwi. Ktoś znowu pominął domofon na dole. Zacisnęła usta, uświadamiając sobie, że równie dobrze to może być jakiś sąsiad z pretensjami, że tym razem przesadziła i telewizor jest za głośno. Ściszyła trochę, mając nadzieję, że sąsiad odpuści. Ponownie chwyciła nóż, a jej ręka zawisła nad tortem. W momencie, gdy już miała zagłębić ostrze w cieście, ponownie rozległ się dzwonek. Westchnęła głęboko, odłożyła nóż i poszła otworzyć, żeby zobaczyć, kto zakłócał jej spokój. Gdy przeszła obok lustra w korytarzu zauważyła swoje odbicie Wtedy przypomniała sobie, że na twarzy na czarną maseczkę, a na dodatek jej strój nie był odpowiedni, żeby pokazać się obcej osobie. Westchnęła głęboko, po czym wzruszyła ramionami, stwierdzając, że ma to wszystko gdzieś. Nie poszła zmyć maseczki, bo była zbyt droga. Miała ją dopiero od pięciu minut na twarzy, a powinna mieć minimum piętnaście. Podeszła do drzwi, przekręciła zamek i otworzyła je.
— Nie interesuje mnie pańska wiara — odezwała się z powagą, widząc, kto przyszedł.
— Słucham? — zapytał zdezorientowany Freitag. Chłopak stał w wejściu z uniesionymi do góry brwiami, zastanawiając się, o co chodzi dziewczynie.
— Może pan wierzyć sobie, w co chce. W Kabałę, Latającego Potwora Spaghetti, czy nawet w Kościół Maradony, ale mnie z moją wiarą jest dobrze i nie zamierzam jej zmieniać. — Richard wytrzeszczył oczy, a chwilę później potrząsnął głową.
— Tak, bardzo zabawne. — Skwitował, parskając śmiechem i wszedł do środka bez zaproszenia. Ruda zrobiła nadąsaną minę, bo chciała ten wieczór spędzić po swojemu. Zdawała sobie sprawę, że jej plany właśnie legły w gruzach.
— Wyglądasz bardzo osobliwe — odezwał się Freitag, spoglądając na twarz dziewczyny, gdy ta po zamknięciu drzwi odwróciła się w jego kierunku.
— Dziękuję — odparła, uśmiechając się szeroko. — Za jakiś kwadrans będę piękna i młoda — dodała z rozbawieniem dygając przy tym teatralnie.
— I Kościół Maradony? Jest w ogóle coś takiego? — dopytywał chłopak.
— Oczywiście. Wyznawcy zbierają się najczęściej w dniu urodzin Maradony. Wygłaszają modlitwy i gromadzą się przed symbolicznymi ołtarzami — odpowiedziała pewnie. — Tak w ogóle, to myślałam, że bardziej zadziwi cię Latający Potwór Spaghetti. — Chłopak parsknął śmiechem, gdy to usłyszał. Poczucie humoru Darii rozkładało go na łopatki.
— Myślałem, że pójdziemy na jakiś spacer.
— Szykuję się do snu — odparła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Richard mimowolnie spojrzał na jej biust, który uwydatnił się w tej pozie.
— Przecież jest dopiero po dwudziestej — odezwał się, przenosząc wzrok na twarz Darii.
— No dokładnie, tutaj mam oczy — powiedziała zaczepnie. — Nie mogę być zmęczona po całym tygodniu pracy i pójść sobie spać wcześniej? — zapytała po chwili.
— Możesz — rzucił brunet, po czym ruszył w kierunku pokoju dziennego.
Daria cicho wypuściła powietrze, robiąc niezadowoloną minę, bo myślała, że po jej słowach chłopak odpuści i pójdzie sobie. Powolnym krokiem przeszła do pokoju dziennego.
— Mówisz, że szykujesz się do snu? — zapytał Richard, spoglądając na stół.
— Nooo, za kilka godzin pójdę spać — powiedziała obojętnie, wzruszając ramionami.
— A ten tort? Z jakiej okazji?
— Według zapisu w moim akcie urodzenia, mam dzisiaj urodziny.
— O! — odezwał się zaskoczony tą informacją. — Wszystkiego najlepszego. — Uśmiechnął się szczerze do dziewczyny, jednak głupio mu było, że nie miał dla niej żadnego prezentu, ale nie miał pojęcia, że dzisiaj miała swoje święto.
— Dziękuję.
— Czemu się nie pochwaliłaś? Nie mam nic dla ciebie — powiedział, pocierając dłonią kark.
— Daj spokój. — Daria machnęła ręką od niechcenia. — Wina? — zapytała.
— Chętnie — odparł, rozsiadając się wygodnie na kanapie.
Ruda przeszła do kuchni po kieliszek oraz talerzyk i widelec dla Richarda, po czym wróciła do pokoju. Pokroiła tort, a następnie nałożyła po kawałku na talerzyki i jeden podała chłopakowi.
— Dziękuję — odpowiedział, posyłając jej uśmiech. — Nie zmywasz tego z twarzy? — Daria spojrzała na wiszący na ścianie zegar, gdy chłopak zadał jej pytanie.
— Jeszcze kilka minut — odpowiedziała, po czym włożyła pierwszy kęs ciasta do buzi. — Mmm, faktycznie dobry, jak zachwalała ekspedientka — dodała i w tym samym czasie rozbrzmiał dźwięk jej telefonu. Sięgnęła po niego, zerkając na wyświetlacz. Mama.
— Będzie ci przeszkadzało, jak odbiorę i chwilę porozmawiam?
— Śmiało, odbieraj — odparł, jedząc ze smakiem tort.
— Cześć, mamo — powiedziała dziewczyna, gdy odebrała połączenie.
— Cześć, córcia. Iga jest ze mną. — Usłyszała w odpowiedzi, a chwilę później przywitała się z nią siostra.
— Jak mijają urodziny ?
— Właśnie piję wino i jem tort — odpowiedziała z uśmiechem.
— Szkoda, że musisz sama spędzać tak wyjątkowy dzień.
— Oj mamo, już bez przesady z tym wyjątkowym dniem. To tylko urodziny. Tata co robi? — dopytywała.
— A co może robić, jak wpadliśmy do nich z Przemkiem? — zapytała retorycznie Iga. — Piją w salonie. — Zaśmiała się.
— No tak, typowe — odparła Ruda, drapiąc się po nodze.
— Kiedy przyjedziesz do Wrocławia? — dopytywała matka.
— No właśnie, zastanawiałam się, czy nie odwiedzę was w następny weekend — odpowiedziała Daria, a po drugiej stronie rozległ się pisk kobiet, przez co dziewczyna odsunęła lekko komórkę od ucha. Richard z zaciekawieniem obserwował jej reakcję, zastanawiając się, o co chodzi.
— Byłoby świetnie! — Zapiszczała Iga. — Nawet nie wiesz siostrzyczko, jak za tobą tęsknię.
— Ja też tęsknię. Za wami wszystkimi — mówiła, uśmiechając się lekko.
— Pójdziemy do jakiegoś klubu, bo muszę się wyszaleć, a odkąd Paulina i Mirka zaciążyły, nie mam z kim chodzić na imprezy.
— Przemek pozwala ci jeszcze chodzić na imprezy? — zaśmiała się Daria.
— Spróbowałby zabronić — odparła Iga, a w tle rozległ się chichot matki. — On spotyka się wtedy ze swoimi kumplami. W małżeństwie potrzeba czasem chwili wytchnienia — dodała.
Ruda zerknęła kątem oka na Richarda, który wpatrywał się w telewizor, na którym uruchomiony był Dziennik Bridget Jones. Widziała jego znudzoną minę, domyślając się, że zapewne nie gustuje w takich filmach. Stwierdziła, że jednak nie powinna teraz rozmawiać z mamą i siostrą, bo to trochę niegrzeczne, a zadawała sobie sprawę, że rozmowa z nimi nie potrawa kilku, czy kilkunastu minut, tylko minimum godzinę.
— Przepraszam was, ale muszę kończyć. Zadzwonię jutro, to dłużej pogadamy — powiedziała po chwili.
— Już? Wychodzisz gdzieś? — dopytywała matka.
— Nie, ale jest u mnie kolega.
— Uuuu, czyżby ten sportowiec? — zapytała Iga, na co Lewicka zmarszczyła brwi, bo nie mówiła im o znajomości z Richardem, a tym bardziej że jest sportowcem.
— Skąd o nim wiesz?
— Tata powiedział mamie, że kręci się przy tobie jakiś skoczek, a mama powiedziała mnie. Wygooglałyśmy go, nawet niezły. — Daria przewróciła oczami, słysząc, że ojciec wszystko wygadał.
— To tylko kolega. — Podkreśliła dobitnie, bo wiedziała, że siostra i mama już dorobiły sobie do tego jakieś swoje teorie.
— No dobra, to już wam nie przeszkadzamy. Nie upijcie się i pamiętaj o zabezpieczeniu.
— Mamo! — wykrzyknęła z niedowierzaniem Ruda, kładąc dłoń na oczy. Czuła się zażenowana, po słowach, które padły z ust Lewickiej. — Mam dwadzieścia sześć lat. Nie traktuj mnie jak smarkatej nastolatki. Poza tym, jak mówiłam, TO TYLKO KOLEGA — wycedziła przez zęby. Richard patrzył na Darię zmrużonymi oczami, widząc jej reakcję.
— To z kolegą seksu nie można uprawiać? — zapytała ze śmiechem Iga.
— Jesteście niemożliwe. Kończę. Pozdrówcie tatę i Przemka. Cześć.
— Pa pa. Miłego wieczoru i nocy — odpowiedziały kobiety, śmiejąc się, po czym zakończyły rozmowę. Daria powoli wypuściła powietrze, odkładają telefon na stolik.
— Już po rozmowie? — odezwał się brunet.
— Taaak, mama i siostra dzwoniły — wymruczała, spoglądając na zegar. Powinna już zmyć maseczkę.
— Coś się stało? Pokłóciłaś się z nimi?
— Nie, skąd ci to przyszło do głowy?
— Bo w pewnym momencie krzyczałaś i zrobiłaś taką nadąsaną minę — odparł, próbując przyjąć wyraz jej twarzy w trakcie rozmowy. Daria zmrużyła oczy, po czym chwyciła małego jaśka i rzuciła nim w chłopaka, na co ten się roześmiał, łapiąc go w dłonie.
— Nie pokłóciłam się. Dolejesz wina? — zapytała, wstając z miejsca. — Ja tylko skoczę zmyć maseczkę z twarzy.
— Pewnie. — Richard chwycił butelkę i do połowy napełnił kieliszki, a dziewczyna przeszła do łazienki.
Wróciła do pokoju po zmyciu kosmetyku, po czym usiadła z powrotem na kanapie. Upiła łyk i wzięła talerz z tortem do dłoni, żeby zjeść swój kawałek. Spojrzała na telewizor, gdzie właśnie Mark Darcy bił się z Danielem Cleaverem. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, patrząc na nieporadnie okładających się pięściami aktorów. Richard kątem oka obserwował Darię, by po chwili przenieść wzrok niżej na jej biust. Przełknął mocno ślinę, zauważając wystającą koronkę od biustonosza. Po chwili zreflektował się, że wpatruje się zbyt nachalnie. Potrzasnął głową, upijając łyk wina i spoglądając na telewizor.
— Wiesz, że dzisiaj jest piątek? — zapytał po chwili.
— Wiem.
— A wiesz, w piątek miałaś mi dać odpowiedź odnośnie wesela? Czekałem cały dzień i się nie doczekałem — powiedział, spoglądając wymownie na dziewczynę, na co ta przewróciła oczami. — Miedzy innymi dlatego przyszedłem do ciebie — dodał.
— Mam jeszcze na to jakieś trzy i pół godziny, bo piątek nadal trwa — odparła, uśmiechając się szeroko i popijając wino.
— Musisz tak się znęcać nade mną?
— Ale ja się nie znęcam, tylko ciągle myślę.
— Jesteś okrutna w tym momencie — odezwał się chłopak, robiąc naburmuszoną minę.
— Pójdę z tobą — powiedziała nagle Ruda.
— Co? — zapytał, bo nie wiedział, czy się przesłyszał, czy dziewczyna jednak dała mu odpowiedź.
— Powiedziałam, że z tobą pójdę. — Powtórzyła, a on uśmiechnął się od ucha do ucha.
— Dziękuję — odparł. Przysunął się do niej i przytulił. Był szczęśliwy, że się zgodziła.
— No już, bo mnie udusisz. — Odezwała się Lewicka, wyswobadzając się z ramion chłopaka.
W tym samym momencie nagle światło zgasło, a telewizor się wyłączył.
— Oho, chyba korki wysiadły — powiedziała Daria.
Sięgnęła po omacku komórkę i uruchomiła latarkę, po czym przeszła na korytarz do skrzynki, gdzie znajdowały się bezpieczniki. Otworzyła ją i zaczęła świecić po pstryczkach.
— Daria, to nie bezpieczniki. — Usłyszała głos Freitaga dobiegający z pokoju.
— A co? — zapytała, dalej przypatrując się korkom, ale wszystkie były włączone, więc brunet miał rację.
— W całym Breitenbrunn nie ma prądu.
Lewicka cicho zaklęta pod nosem, po czym weszła do swojego pokoju i zabrała kilka małych, kolorowych świeczek, a następnie wróciła do Richarda. Kiedy stanęła w pokoju, skierowała światło latarki na kanapę, ale bruneta na niej nie było.
— Ale wichura się zrobiła, nawet nie wiem kiedy — powiedział chłopak i wtedy Ruda zorientowała się, że stoi przy oknie.
Dziewczyna ustawiła świeczki na stole, a następnie chwyciła zapalarkę i pozapalała je. Richard odwrócił się w kierunku Lewickiej, gdy w pokoju zrobiło się jaśniej. W tym samym momencie zagrzmiało. Chłopak ponownie wyjrzał przez okno, a po chwili obok niego stanęła Daria.
— Matko, ale leje — powiedziała dziewczyna, patrząc przez okno. W oddali błysnęło, a po chwili kolejny raz zagrzmiało. Po upalnym dniu nadeszła ciężka burza.
— Będę się zbierał — odezwał się brunet, krzywiąc się, bo nie uśmiechało mu się teraz wracać, ale nie miał wyboru.
Żałował, że nie przyjechał do dziewczyny samochodem. Co prawda wtedy nie mógłby wypić z nią wina, ale miałby jak bezpiecznie wrócić do mieszkania. Wiedział, że nim dotrze do niego, to będzie cały przemoczony. Mógł mieć tylko nadzieję na to, że nie rozchoruje się potem.
— Zapomnij, że wypuszczę cię stąd w taką pogodę. Nie widzisz, co się dzieje? — pytała z niedowierzaniem Ruda, bo nie sądziła, że chłopak w ogóle pomyślał o tym, żeby teraz wracać do siebie.
— Tylko że według prognozy na najbliższe godziny niewiele się zmieni, więc co to za różnica czy zmoknę teraz, czy za godzinę? — odparł, patrząc w telefon na aplikację z prognozą pogody.
Chwilę później przeniósł swój wzrok na dziewczynę. Daria przyglądała mu się z uwagą. Miał rację - nie było różnicy, ale przecież wcale nie musiał zmoknąć. Uśmiechnęła się, gdy do głowy wpadł jej pewien pomysł.
— Jak chcesz, to możesz przenocować tutaj. Pościelę ci na kanapie. — Richard uniósł brwi do góry, gdy to usłyszał. Musiał przyznać, że zaskoczyła go tą propozycją.
— Tobie to nie będzie przeszkadzało? — zapytał zdziwiony.
— Jakby mi to przeszkadzało, to bym nie proponowała — odparła, a brunet uśmiechnął się szeroko. — Czyli ustalone. Pójdę po zapasową pościel i ręcznik, a ty w międzyczasie dolej wina — dodała. — Freitag parsknął śmiechem, kiedy kolejny raz usłyszał prośbę o napełnianie kieliszków.
Zauważył, że Daria z każdym wypitym łykiem robiła się coraz weselsza. Zastanawiał się, jak długo jeszcze wytrzyma. Dziewczyna po chwili przyniosła ręcznik oraz pościel, które odłożyła na bok, po czym usiadła na kanapie obok Richarda. Chłopak podał jej kieliszek, kolejny raz zerkając na jej biust.
— Oczy mam wyżej — odezwała się Lewicka, na co brunet przeniósł wzrok na jej twarz i westchnął głęboko.
— Tak, wiem — odpowiedział, pijąc wino. Nic nie mógł poradzić na to, że cały czas spoglądał na jej piersi. To było silniejsze od niego. — Może narzuciłabyś coś jeszcze na siebie?
— Po co? Przecież jest gorąco.
— W takim razie nie miej do mnie pretensji, że patrzę ci w dekolt. — Daria przewróciła oczami, słysząc to.
Stwierdziła, że faceci są słabi i nie potrafią panować nad swoimi instynktami. Z drugiej strony pomyślała, że ona też jest słaba, bo widząc dobrze zbudowanego mężczyznę, nie odmawiała sobie podziwiania jego muskulatury. Przygryzła palec, wzdychając cicho.
*
Rozmawiali kolejne dwie godziny, w ciągu których Lewicka przyniosła następną butelkę alkoholu. Richard westchnął głęboko, gdy dziewczyna kazała ją otworzyć, bo według niego nie powinna już więcej pić. Siedziała na kanapie, chichrając się pod nosem i wymyślając coraz to dziwniejsze zabawy. Najpierw chciała bawić się w łapki, potem w pisanie różnych wyrazów lub kreślenie kształtów na plecach i odgadywanie, co to takiego, a na koniec stwierdziła, że pozwiedzają mieszkanie w ciemności, co skończyło się jej upadkiem w korytarzu, gdy zahaczyła o komodę. Richard stwierdził, że pora kończyć te zabawy. Pomógł jej wstać i razem przeszli do pokoju dziennego, gdzie usiedli na kanapie. Daria ziewnęła głośno, po czym kolejny raz się zaśmiała.
— Chyba pora już powoli iść spać — odezwał się brunet, licząc na to, że Lewicka się zgodzi, bo bał się, co jeszcze może strzelić jej do głowy.
— No w sumie — powiedziała, ziewając kolejny raz. — Pójdę umyć zęby — dodała, wstając z miejsca.
Zachichotała, kiedy po wstaniu na nogi zachwiała się lekko. Gdy odzyskała równowagę, chwiejnym krokiem powoli ruszyła do łazienki, oświetlając sobie drogę latarką z komórki. Natomiast Richard w międzyczasie rozłożył kanapę i pościelił sobie. Kilka minut później do pokoju wróciła Ruda.
— Masz może jakąś zapasową szczoteczkę do zębów? — zapytał chłopak, biorąc ręcznik do dłoni.
— Chodź — odparła Daria, ponownie kierując się w stronę łazienki, a brunet ruszył za nią.
Kucnęła przy szafce, po czym podała chłopakowi telefon, żeby jej świecił na szufladę, którą otworzyła. Wyciągnęła z niej trzy nierozpakowane szczoteczki.
— Możesz sobie wybrać kolor — powiedziała, chichrając się pod nosem, gdy stanęła na nogi. — Masz do wyboru różową — mówiła, pokazując mu pierwszą szczoteczkę. — Różową. — Kontynuowała, eksponując drugi przedmiot. — I uwaga, tu będzie niespodzianka — odezwała się z powagą. — Różową. — Dokończyła, śmiejąc się pod nosem i trzymając w dłoniach trzy identyczne szczoteczki. — To którą chcesz?
— Niech będzie różowa — odparł Richard, zabierając jej z dłoni tą środkową.
— Świetny wybór, proszę pana. — Freitag z niedowierzaniem pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem.
— To ja idę spać. Dobranoc.
— Dobranoc — odpowiedział chłopak, po czym zamknął drzwi, gdy Lewicka wyszła z pomieszczenia.
Kwadrans później wyszedł z łazienki i przeszedł do pokoju dziennego. Uśmiechnął się pod nosem, widząc leżącą na kanapie Darię. Spała na brzegu, zwinięta w kłębek i cicho pochrapywała. Domyślił się, że przez zbyt dużą ilość wypitego wina, pomyliły jej się pomieszczenia i zamiast iść spać do swojej sypialni, położyła się na pościelonej dla niego kanapie. Zdmuchnął wszystkie świeczki, po czym ułożył się obok Lewickiej. Stwierdził, że nie będzie jej budził, bo miejsca na kanapie wystarczyło dla dwójki. Przysunął się do dziewczyny, nakrył ich kocem i objął ją ramieniem, na co poruszyła się nieznacznie, wtulając w bruneta. Richard uśmiechnął się delikatnie, przymykając oczy. Cieszył się jej bliskością.
— Miłych snów — wyszeptał, całując ją w czoło, a następnie zamknął oczy, by chwilę później zasnąć.
********************************
No to sobie Daria poświętowała urodziny. Nie wszystko wyszło tak, jak planowała, ale chyba mimo wszystko wieczór może zaliczyć do udanych ;)
Do następnego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top