Rozdział 27
Daria wypuściła głośno powietrze, kiedy opuściła gabinet w Oberwiesenthal w piątkowe popołudnie. Wolnym krokiem zamierzała do stojącego nieopodal czarnego Audi, ciesząc się piękną, letnią pogodą. Uwielbiała słońce, dodawało jej energii i optymizmu. Szczególnie tego drugiego łaknęła jak powietrza po ostatnich wydarzeniach. Wyłączyła autoalarm w aucie, po czym zajęła miejsce za kierownicą. Wyciągnęła telefon z kieszeni, rzucając go na miejsce pasażera, a następnie zapięła pas. Zwróciła głowę w stronę komórki, gdy rozległ się dźwięk informujący o nowej wiadomości.
Od Richard: Spotkamy się wieczorem?
Zrobiła niezadowoloną minę, odczytując SMS-a, bo już zaplanowała sobie wieczór i bynajmniej spotkanie z brunetem nie wchodziło w grę. Chciała spędzić czas po swojemu. Po dostaniu informacji w czwartkowe popołudnie od swojego adwokata o terminie pierwszej rozprawy, od razu wiedziała, że piątku nie spędzi na trzeźwo. Miała zamiar zapić cały stres i wino miało jej w tym pomóc.
Do Richard: Dzisiaj nie dam rady
Zablokowała telefon, rzuciła na miejsce pasażera i przekręciła kluczyk, żeby uruchomić silnik, a następnie włączyła radio. Wyjechała z parkingu przy gabinecie, obierając trasę do Breitenbrunn.
Pół godziny później zaparkowała pod blokiem. Kiedy znalazła się w mieszkaniu zdjęła trampki, a klucze odłożyła na komodę, po czym przeszła do łazienki, żeby umyć ręce. Stojąc przed lustrem, spojrzała na swoje odbicie i się skrzywiła. Jej cera pozostawiała wiele do życzenia. Była poszarzała, pod oczami znajdowały się delikatne cienie, a na czole znajdowało się kilka wyprysków. Standard, gdy dopadły ją zmęczenie i stres. Westchnęła głęboko, opuszczając pomieszczenie. Weszła do kuchni, gdzie zajrzała do lodówki, zastanawiając co zjeść, ale nie miała na nic ochoty, więc skończyło się na wypiciu szklanki wody. Wyciągnęła telefon, żeby sprawdzić godzinę. Dochodziła osiemnasta. Zmrużyła oczy, widząc dwa nieodczytane SMS-y, bo nie słyszała dźwięku informującego o nowych wiadomościach.
Od Richard: A co masz zamiar robić?
Od Richard: Widzę, że postanowiłaś mnie dzisiaj ignorować, fajnie
Spojrzała na godziny wysłanych wiadomości i pokręciła głową, gdy zauważyła, że napisał je dopiero ponad pół godziny temu i już się boczył, bo nie odpisała mu od razu.
Do Richard: Nie ignoruję cię, teraz odczytałam wiadomości. Chcę spędzić ten wieczór sama.
Odpisała, ruszając w kierunku wyjścia. Po drodze weszła do pokoju, skąd zabrała portfel i słuchawki, a następnie założyła buty. Chwyciła klucze, po czym opuściła mieszkanie. Schodząc po schodach, poczuła wibrujący telefon w kieszeni. Przewróciła oczami, kiedy wyciągnęła go i zauważyła, że dzwoni Freitag.
— Taaak? — odezwała się przeciągle, odbierając połączenie.
— Coś się stało? — zapytał.
— Nie, wszystko w porządku — odpowiedziała, wychodząc z budynku.
No może oprócz tego, że za trzy tygodnie spotkam się z Millerem na sali sądowej - pomyślała, kierując się w stronę monopolowego.
— To, czemu nie chcesz się spotkać?
— Widzieliśmy się codziennie przez ostatnie dni, dzisiaj chcę pobyć sama — mówiła, idąc i kopiąc przed sobą mały kamień.
Spojrzała w bok, słysząc beztrosko śmiejącą się grupę nastolatków. Od razu pomyślała, że chciałaby cofnąć czas i wrócić do tamtych momentów, które, chociaż uważała wtedy za swoje przekleństwo, to teraz wydawały się nie być takie złe. Przynajmniej problemy były mniejsze.
— Proszę, myślałem, że pójdziemy na jakiś spacer. Jest taka ładna pogoda, wieczór wyjątkowo ciepły. — Zachęcał ją, ale Lewicka nie miała zamiaru zmieniać swoich planów.
— Richard, nie dzisiaj. Naprawdę — odparła i nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyła się.
Podłączyła słuchawki do telefonu i schowała go do kieszeni. Powiesiła kabel na ramieniu, chwytając klamkę od drzwi wejściowych do sklepu. Przywitała się ze sprzedawcą, po czym podeszła do półek, na których poustawiane były butelki z winami. Zacisnęła usta, zastanawiając się, jakie kupić. Nie chciała wydawać majątku, ale też nie chciała kupić jakiegoś taniego, żeby mężczyzna siedzący za ladą nie pomyślał, że ma do czynienia z alkoholiczką. Tęgi, pięćdziesięcioletni sprzedawca z lekko posiwiałymi włosami na głowie, bacznie obserwował Rudą, która niezdecydowana stała przy regale.
— Może w czymś pomóc? — zapytał, przez co dziewczyna przeniosła na niego swój wzrok.
— Nie dziękuję, już wybrałam — odpowiedziała, chwytając w dłonie dwie butelki wina, które były ze średniej półki cenowej. Stwierdziła, że taki zakup będzie najlepszy.
Kiedy podeszła do lady, podała mężczyźnie alkohol, a ten nabił cenę na kasę.
— Dwadzieścia trzy dziewięćdziesiąt — powiedział, zerkając na wyświetlacz.
Lewicka wyciągnęła kartę i przyłożyła do terminala. Właśnie wydałaś ponad sto złotych na bzdury — pomyślała sobie, zabierając butelki, które sprzedawca włożył do reklamówki. Ruda uśmiechnęła się, pożegnała i opuściła monopolowy. Stojąc przed sklepem włożyła słuchawki do uszu, uruchomiła na telefonie jedną z playlist, po czym ruszyła w kierunku opuszczonego domu, gdzie miała zamiar upić się w samotności. Nie myślała o tym, czy będzie w stanie wrócić o własnych siłach. Wtedy jej umysł zaprzątały myśli tylko o tym, że za trzy tygodnie rozpocznie się batalia o jej dobre imię, bo miała pewność, że Miller zrobi wszystko, żeby uniknąć więzienia.
Kiedy doszła na miejsce, usiadła na trawie, opierając się plecami o podniszczony murek, stojący naprzeciwko domu. Wyciągnęła nogi przed siebie, krzyżując je w kostkach, po czym sięgnęła po butelkę z winem i odkręciła ją.
— Zachowujesz się teraz jak menelka — powiedziała pod nosem, upijając łyk alkoholu z gwinta. — Piłam lepsze — dodała po chwili, spoglądając na etykietę.
We are the people
Who let this whole thing go
Just like the people you know
We are the reason
We're blinded by the goal
We are the people you know.
Śpiewała refren piosenki zespołu Feeder, popijając raz po raz wino. Oparła głowę o murek, odcinając się od myśli o Millerze. Została tylko ona i docierające do jej uszu piosenki. Tak właśnie chciała spędzić ten wieczór.
***
Richard leżał na kanapie, przełączając bezmyślnie programy. Na żadnym nie zatrzymywał się na dłużej. Po tym, jak potraktowała go Lewicka, nie miał nastroju. Zabolało go to, że nie chciała spotkać się z nim tego wieczoru i nie chciała powiedzieć, co będzie robiła. Przez ostatnie dni spędzili ze sobą sporo czasu, a dzisiaj nie chciała słyszeć nawet o spacerze. Zrezygnowany wyłączył telewizor i rzucił pilot na stolik, po czym przeszedł do kuchni, żeby wyciągnąć piwo z lodówki. Postawił czteropak na blacie, rozerwał folię i wyjął jedną puszkę, a resztę włożył z powrotem do chłodziarki. Chwycił w dłoń piwo oraz leżącą na blacie szafki gazetę, którą kupił rano w kiosku, a następnie usiadł na kanapie. Otworzył puszkę z alkoholem, upił łyk i zaczął przeglądać prasę, ale żaden artykuł nie przyciągnął jego uwagi na dłużej. Pobieżnie czytał wieści z Breitenbrunn i okolicznych miejscowości, jednak nie było opisane nic, co byłoby warte większej uwagi. Pił piwo, przerzucając kolejną stronę. Otworzył ze zdziwienia usta, gdy w oczy rzucił mu się niewielki artykuł, a raczej notatka zatytułowana Wkrótce rusza proces Lukasa M.. Freitag zacisnął usta, czytając, że za trzy tygodnie odbędzie się sprawa w sądzie. Przeniósł wzrok przed siebie, gdy doszło do niego, dlaczego Daria nie chciała się z nim spotkać. Zdawał sobie sprawę z tego, że przeżywała to wszystko. Zerwał się z miejsca, zrzucając gazetę na podłogę i zostawiając na stoliku otwarte piwo, po czym przeszedł na korytarz, gdzie założył Adidasy. Schował telefon do kieszeni, chwycił klucze, a następnie opuścił mieszkanie, zamykając za sobą drzwi. Postanowił odwiedzić Lewicką. Ona co prawda powiedziała mu, że chce spędzić ten wieczór samotnie, ale Richard stwierdził, że nie powinna być teraz sama. Szybkim krokiem zmierzał w kierunku bloku, w którym mieszkała, mijając po drodze wiele osób, które wybrały się na spacer ze względu na ciepły wieczór. Widział, jak niektórzy spacerowicze przyglądali mu się bacznie, rozpoznając w nim sportowca. Niektórzy się uśmiechali, a dwie dziewczyny puściły mu nawet oczko i buziaka w powietrzu, ale brunet nie zwracał na to uwagi. Od dłuższego czasu jego myśli zaprzątała tylko Lewicka. Chciałby, żeby chociaż raz spojrzała na niego tak, jak te dwie mijane wcześniej dziewczyny. Czuł, że nie był jej obojętny, ale mimo wszystko nie mógł przebić się przez mur, który wokół siebie stworzyła. Zapierała się rękami i nogami, żeby nie dopuścić go bliżej, a on nie wiedział dlaczego. Nie wiedział, że Ruda po prostu nie chciała wchodzić w kolejny związek, żeby potem nie cierpieć, a świadomość, że przy Freitagu kręciła się Karin, powodowała u niej blokadę.
Dwadzieścia minut później stanął przy domofonie. Wcisnął przycisk z numerem siedem i czekał, ale w interkomie nie usłyszał żadnego głosu. Ponowił czynność, jednak w dalszym ciągu odpowiadała mu cisza. Wypuścił głośno powietrze, gdy dotarło do niego, że musiała wyjść, a jej przyjaciółki były w pracy i w mieszkaniu nikogo nie było. Odszedł od drzwi, po czym usiadł na pobliskiej ławce. Przeczesał dłonią włosy, zastanawiając się, dokąd mogła pójść. Nagle zastygł w bezruchu, wpatrując się w jeden punkt.
A co, jeśli to wcale nie chodzi o sprawę Millera, tylko ona po prostu poszła na randkę, a mi nie chciała o tym powiedzieć? — zastanawiał się w myślach.
Poczuł ucisk w żołądku, gdy ten pomysł przyszedł mu do głowy. Zacisnął usta, po czym wyciągnął telefon z kieszeni. Wyszukał jej numer i spoglądając na wyświetlacz, wahał się, czy powinien do niej zadzwonić. Nie chciał jej przeszkadzać, gdyby była faktycznie na randce, ale z drugiej strony krew się w nim burzyła na myśl, że mogła teraz siedzieć w jakiejś restauracji z innym mężczyzną, z którym być może trzymała się nawet za ręce.
— Pieprzyć to — powiedział, dotykając palcem zieloną słuchawkę.
Przełknął mocno ślinę, słuchając nawiązywanego połączenia. Daria nie odbierała, a on poczuł jeszcze większy niepokój i zazdrość o osobę, która dotrzymywała jej teraz towarzystwa. Karcił się w myślach za to, że tak długo zwlekał z tym, żeby zaprosić ją na randkę. Jęknął zrezygnowany, gdy sygnał ucichł. Odłożył urządzenie od ucha i zmarszczył brwi, kiedy spojrzał na ekran, bo odliczany czas sugerował, że połączenie zostało odebrane. Na powrót przyłożył komórkę, ale nie słyszał jej głosu.
— Halo? — odezwał się niepewnie.
— Halo? — Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy usłyszał głos Lewickiej.
— Daria, gdzie jesteś?
— Daria, gdzie jesteś? — Przewrócił oczami, słysząc, jak go przedrzeźnia.
— Możesz po mnie nie powtarzać?
— Możesz po mnie nie powtarzać? — zachichotała. Richard zmrużył oczy, zastanawiając się chwilę nad tym, co ma powiedzieć.
— Jestem pijana — odezwał się w końcu.
— Jestem pijana. — Powtórzyła bezmyślnie dziewczyna, a Freitag uśmiechnął się pod nosem.
— Dobrze, że się do tego przyznałaś — odparł.
— Dupek. — Usłyszał w odpowiedzi, po czym połączenie zostało przerwane.
Odchylił głowę do tyłu, przymykając oczy. Musiał zastanowić się chwilę nad tym, dokąd mogła pójść, skoro nie było jej w mieszkaniu. Stwierdził, że nie siedziała w żadnym barze, bo w tle nie słyszał gwaru, a to oznaczało, że mogła być tylko w jednym miejscu - przy opuszczonym domu, więc wstał z miejsca, ruszając w jego kierunku.
Na miejsce dotarł kwadrans później. Jednak nie dostrzegł nigdzie dziewczyny. Sądził, że zobaczy ją siedzącą na murku, ale nie było jej. Zacisnął usta, a następnie chwycił telefon w dłoń i wybrał jej numer, wierząc, że uda mu się wyciągnąć z niej informację, gdzie jest. Nagle rozległ się dźwięk jej komórki, więc brunet rozłączył się, obchodząc murek. Wtedy zauważył siedzącą na trawie dziewczynę. Uniósł brew do góry, kiedy Daria napiła się wina prosto z gwinta. Butelka była już na wpół opróżniona.
— Gdybym wiedział, przyniósłbym kieliszki. — Ruda zwróciła wzrok w kierunku Freitaga i prychnęła pod nosem.
— Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszała — powiedziała obojętnie.
— Sam się wprosiłem — odparł, podchodząc do niej. Usiadł obok, wyciągając nogi przed siebie.
— Czego chcesz śledziu?
— Śledziu? — Powtórzył, unosząc brew do góry.
— Nooo, śledzisz mnie, więc zostałeś śledziem — odpowiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha w jego kierunku, a Richard zaśmiał się cicho, gdy to usłyszał.
Daria zmrużyła oczy, po czym spojrzała przed siebie i upiła kolejny łyk wina.
But I don't wanna talk about it anymore
I think we're gonna save it yet
So don't you try and fake it anymore
But I don't wanna talk about it anymore
I think we're gonna save it yet
So don't you try and fake it anymore
Wyśpiewała fragment utworu Buck Rogers, nie zwracając uwagi na Richarda.
— Naprawdę? Będziesz mnie ignorowała? — zapytał z niedowierzaniem, obserwując jej zachowanie.
— Mhh — wymruczała.
— Podzielisz się, chociaż? — Kiwnął głową w kierunku leżącego obok niej wina.
— Masz, pij i siedź cicho. — Burknęła, wciskając mu do dłoni butelkę, która była jeszcze nieotwarta.
— Widziałem w gazecie, że za trzy tygodnie będzie rozprawa Miller. Dlaczego mi nie...
— Ciiii — wyszeptała, kładąc mu palec na ustach. — Ani słowa na jego temat. — Brunet przytaknął, spoglądając w jej oczy. — Dobrze, że się rozumiemy — dodała z uśmiechem, zabierając palec i klepiąc Richarda lekko w policzek. Chłopak uśmiechnął się, kręcąc głową.
— Z nakrętką? — zapytał, unosząc brew w górę, gdy spojrzał na butelkę z alkoholem.
— Noooo, nie zabrałam korkociągu, więc musiałam kupić takie. Jak coś nie pasuje, to nie pij. Będzie więcej dla mnie. — Daria uśmiechnęła się szyderczo w kierunku chłopaka.
Richard wzruszył ramionami, po czym odkręcił wino i upił trochę. Spojrzał na dziewczynę, która energicznie potrząsała głową. Wyciągnął dłoń w jej kierunku i wyjął jedną słuchawkę z ucha, po czym przyłożył do swojego, żeby sprawdzić, czego słuchała.
— Słyszę, że dzisiaj stawiasz na mocniejsze brzmienia. — Ruda westchnęła głęboko, bo miał się nie odzywać, a odkąd przy niej usiadł, ciągle gadał. Powoli traciła cierpliwość. Chciała samotnie spędzić wieczór i znowu nic nie wyszło z jej planów.
— Dobra, oddawaj to, bo psujesz mi całą zabawę — powiedziała, zabierając mu słuchawkę, ale nie włożyła jej do ucha, tylko wyjęła drugą i odłożyła na bok, wyłączając przy tym uruchomioną wcześniej playlistę. Wiedziała, że i tak już niczego nie posłucha w spokoju, bo brunet na to nie pozwalał.
— To mówisz, że się upiłaś? — Spojrzała z niedowierzaniem na Freitaga, gdy zadał to pytanie.
— Wcale nie. Ja w przeciwieństwie do ciebie, gdy się upiłeś, wypowiadam logicznie zdania, a nie mamroczę coś pod nosem — odparła, pokazując mu język, na co brunet przewrócił oczami. Kolejny raz wypomniała mu dzień, w którym upił się z jej ojcem. — I patrz to, umiem trafić palcem do nosa — mówiła, starając się przyłożyć palec wskazujący do nosa, ale ze śmiechem trafiała obok. — No dobra, może trochę schodzi mi kierunek, ale nie jest najgorzej.
— Jesteś niemożliwa — powiedział chłopak w jej kierunku, podśmiechując się lekko.
— Ej, mam super pomysł! — Ożywiła się Lewicka, wstając na nogi. Zachwiała się lekko, ale szybko odzyskała równowagę. Otrzepała spodnie na pupie, po czym spojrzała na chłopaka z góry, mrużąc przy tym oczy.
— Jaki? — dopytywał Richard, podnosząc się z ziemi.
— Naucz mnie robić telemark. — Uśmiechnęła się i zaczęła wdrapywać się na murek. Miała zamiar z niego skoczyć, a przy lądowaniu przyjąć odpowiednią pozycję.
— Daria, zejdź z tego. Jesteś pijana, jeszcze coś ci się stanie. Można to przećwiczyć na płaskim. — Brunet nie był zadowolony z pomysłu Lewickiej. Stał na trawie z podniesioną głową, patrząc na jej radosną twarz.
— Ale ja chcę skoczyć! — powiedziała tupiąc nogą, jak małe dziecko. Spoglądała na niego z góry, zaplatając ręce na klatce piersiowej. Brunet pokręcił głową, chowając dłonie do kieszeni od spodni.
— Nie ma mowy. Nie pozwolę na to — odezwał się stanowczo.
— Nie jestem pijana. Udowodnię ci to, stając na rękach.
— Daria, proszę cię, zejdź z tego murku. — Richard poruszył się niespokojnie, słuchając pomysłu Rudej.
Naprawdę bał się tego, że dziewczyna upadnie i coś sobie zrobi. Chociaż murek nie był jakoś specjalnie wysoki, to mimo wszystko niefortunny upadek mógłby skończyć się jakimś złamaniem. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, po czym włożyła koszulkę w spodnie, żeby przez przypadek nie odsłoniła za dużo, gdy znajdzie się głową do ziemi, a następnie uniosła dłonie do góry, po czym pochyliła się, robiąc skłon i położyła je na murku. Zrobiła lekki wykop, odbijając się nogami, które uniosła do góry, zachowując przy tym balans i wyprostowała je ku niebu. Czuła lekkie wirownie w głowie, co zignorowała.
— Widzisz? Mam świetną koordynację ruchową — odezwała się z dumą w głosie, jednak w tym samym momencie mocno zakręciło się jej w głowie. Z głośnym piskiem spadła na trawę, obijając się. W czasie upadku zahaczyła jedną z dłoni o murek, przez co zdarła sobie naskórek.
— Daria! — krzyknął Richard, pokonując betonowy płot, gdzie po drugiej stronie leżała dziewczyna i szybko do niej doskoczył. Przyklęknął, kładąc dłoń na jej ramieniu.
— Nic mi nie jest! — powiedziała głośno, leżąc na boku i unosząc rękę do góry, by po chwili zacząć chichrać się pod nosem. — Ała! — dodała, przywracając się na plecy.
Skrzywiła się z bólu, przymykając oczy. Jednak, gdy je otworzyła i zobaczyła przy swoim boku Freitaga, uśmiechnęła się od ucha do ucha, bo nie chciała, żeby widział, że cierpi.
— Co cię boli? Nie złamałaś sobie czegoś? — pytał z przejęciem.
— Spokojnie, proszę pana. Mam wszystko pod kontrolą — odezwała się, puszczając mu oczko.
— Tak, właśnie widzę. Pomogę ci wstać.
— Pozwolisz, że sobie jeszcze poleżę?
— Co cię boli? Tylko szczerze.
— Trochę biodro i dłoń — powiedziała, unosząc rękę, która sprawiała jej najwięcej bólu. Skrzywiła się, oglądając zdartą skórę. — Ups — dodała, dmuchając na ranę, bo zaczynała ją piec. Freitag przymknął oczy z bezsilności, widząc sporą ranę.
— Wiedziałem, że tak to się skończy.
Daria nic nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami leżąc na plecach. Chociaż ból biodra i ręki był duży, to stwierdziła, że pora już wstawać z ziemi, żeby brunet nie czuł satysfakcji z tego, że miał rację. Zacisnęła zęby, przewracając się na bok, po czym usiadła, wypuszczając przeciagle powietrze z płuc.
— Pomogę ci wstać. — Zaoferował się Freitag, podając jej dłonie.
— Poradzę sobie — odpowiedziała, podnosząc się powoli do pionu.
Gdy stanęła na nogi, kolejny raz się zachwiała. Z każdą mijającą minutą alkohol dawał coraz bardziej znać o tym, że znajduje się w krwiobiegu. Przetarła dłońmi twarz, po czym spojrzała na stojącego obok bruneta i uśmiechnęła się szeroko.
— Widzisz, nic mi nie jest — powiedziała radośnie.
Jednak, gdy zrobiła krok do przodu, chwyciła chłopaka za bark i wsparła się na nim, bo przy chodzeniu ból biodra był nieznośny. Zacisnęła usta, po czym zdjęła swoją dłoń z ramienia Freitaga i uśmiechnęła się krzywo, a następnie ruszyła przed siebie, przymykając oczy z cierpienia.
— Daria, stój, przecież ty ledwo chodzisz. — Richard podszedł do niej szybkim krokiem, po czym chwycił ją za ramię, żeby się zatrzymała. — Zadzwonię po taksówkę — dodał po chwili.
— Daj spokój, dojdę. — Brunet wypuścił cicho powietrze, kręcąc głową.
Lewicka jak zawsze była uparta i nie chciała przyznać się do słabości. Chłopak patrzył, jak idzie, kuśtykając, a na jej twarzy widniał grymas bólu. Wyszli na szosę, ale Daria z każdym krokiem szła coraz wolniej, by w końcu po kilku metrach zatrzymać się.
— Muszę chwilę odpocząć, ale ty sobie możesz iść. Nie musisz za mną czekać — odezwała się, mając nadzieję, że Richard chociaż raz jej posłucha, bo zdawała sobie sprawę z tego, że powrót do mieszkania zajmie jej więcej czasu niż zwykle i nie chciała go zatrzymywać. Stała na drodze, masując obolałe biodro, zastanawiając się, czy ma w domu jakąś maść przeciwbólową.
— Jeśli myślisz, że zostawię cię tutaj samą w takim stanie, to jesteś w dużym błędzie — powiedział z nutą złości w głosie, bo nie sądził, że dziewczyna pomyślała sobie, że mógłby tak postąpić.
Stojąc naprzeciwko niej przeniósł wzrok na nadjeżdżające auto. Chwycił Darię za dłoń, informując, że zbliża się samochód i pociągnął ją lekko w swoją stronę, bo była zbyt mocno wysunięta na ulicę. Pojazd wyminął ich, ale zatrzymał się kilkadziesiąt metrów dalej, by po chwili zacząć się cofać. Daria i Richard spojrzeli na siebie, marszcząc brwi. Brunet ponownie spojrzał na samochód i uśmiechnął się pod nosem, gdy zauważył znajomą rejestrację, bo już wiedział, kto siedzi za kierownicą. Chwilę później auto zrównało się z nimi i szyba od strony pasażera zaczęła się obniżać.
— Cześć, Richard. Właśnie do ciebie jadę, ale widzę, że ty spacerki sobie urządzasz.
— Cześć. Trzeba było dzwonić albo pisać, że wpadniesz — odparł brunet, patrząc wymownie w kierunku kierowcy.
— Dzwoniłem wczoraj i powiedziałeś, że będziesz w mieszkaniu, bo nie masz żadnych planów. Poza tym zapomniałeś o jutrze? — Freitag zamyślił się chwilę, a następnie podrapał się po głowie.
— Ok, zapomniałem — zaśmiał się.
— Czyli przyjechałem na próżno? — dopytywał mężczyzna, przenosząc wzrok na stojącą obok chłopaka Darię
— Wręcz przeciwnie. Potrzebujemy transportu — opowiedział Richard, otwierając drzwi od strony pasażera.
— Wsiadaj — odezwał się do Darii, która biernie przysłuchiwała się rozmowie.
— Nie, ja się przejdę. — Machnęła ręką, uśmiechając się krzywo.
— Znowu masz zamiar ze mną dyskutować? — Spojrzał na nią wymownie, robiąc surowy wyraz twarzy.
Dziewczyna wahała się chwilę, po czym wsiadła do samochodu, gdy brunet zrobił krok w jej kierunku, bo wiedziała, że jeśli sama tego nie zrobi, to on wepchnie ją do środka siłą. Z trudem zajęła miejsce na tylnej kanapie.
— Daria jestem — odezwała się nieśmiało w kierunku mężczyzny siedzącego za kierownicą.
— Christian, brat Richarda — odpowiedział, na co Lewicka wypuściła cicho powietrze, bo nie podobało jej się to, że widzi ją w takim stanie. Nie dość, że była poobijana, to jeszcze było czuć od niej alkohol. W tym samym momencie miejsce obok kierowcy zajął Freitag.
— Dobrze się złożyło, że jesteś, bo ona trzy dni by teraz wracała do mieszkania.
— Mówiłam ci, że możesz sobie iść, a ja pójdę w swoim tempie.
— Już chyba coś powiedziałem wcześniej na ten temat — odezwał się brunet, odwracając się w stronę Rudej, a ta przewróciła oczami. Jego brat przysłuchiwał się ich rozmowie, uśmiechając się pod nosem.
— A co się stało? — zapytał po chwili Christian.
— Chciała mi udowodnić, że pomimo opróżnienia prawie całej butelki wina, ma dobrą koordynację i z hukiem spadła z murku na ziemię, po tym jak stanęła na nim na rękach. — Kierowca roześmiał się głośno, gdy to usłyszał.
Spojrzał kątem oka przez ramię na siedzącą dziewczynę, która z obrażoną miną i założonymi rękami na klatce piersiowej, mordowała wzrokiem znajdujący się przed nią zagłówek od fotela pasażera, na którym swoją głowę opierał siedzący z przodu Freitag. Ruda w głowie obmyślała już plan zemsty na Richardzie za to, że tak ją skompromitował, opowiadając o całym zdarzeniu. Przecież mógł powiedzieć, że tylko spadła, nie musiał wdawać się w szczegóły.
*
Kilka minut później Christian zaparkował pod blokiem, w którym mieszkała Lewicka. Brunet odprowadził ją na górę i po upewnieniu się, że ma w mieszkaniu środki opatrunkowe oraz jakieś leki i maści przeciwbólowe, zostawił ją pod opieką przyjaciółek oraz ich chłopaków, którzy je odwiedzili, co nie było na rękę Rudej, bo nie chciała, żeby zbyt wiele osób widziało ją w tym stanie. Na szczęście Freitag nie wygadał się, co się stało, więc odrobinę mogła minąć się prawdą. Richard wyszedł z budynku, a następnie skierował się do samochodu. Zajął miejsce pasażera i zapiął pas, po czym zwrócił głowę w stronę brata, którego wzrok cały czas czuł na sobie.
— No co? — zapytał po chwili. — Możesz jechać — dodał, przenosząc wzrok na przednią szybę. Christian uruchomił silnik, wycofał się z miejsca parkingowego, po czym ruszył w kierunku Dürnerstrasse.
— To mówisz, że ta dziewczyna aż tak zawróciła ci w głowie, że zapomniałeś o tym, że ma przyjechać do ciebie brat? — Brunet przygryzł wargę, mrużąc oczy, po czym przeczesał dłonią włosy i powoli wypuścił powietrze z płuc.
— No, zawróciła mi w głowie i to cholernie mocno — odpowiedział szczerze, zamyślając się.
***************************************
No to się Daria popisała. Ach te jej pomysły po alkoholu ;)
Nie bierzcie z niej przykładu :)
Do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top