Rozdział 26
— Mam nadzieję, że zatrzymają państwo tych mężczyzn jak najszybciej. Moja klientka jest ciągle zastraszana, chyba pan wie, że to nie wpływa korzystnie na psychikę poszkodowanej. Pani Daria powinna w spokoju oczekiwać na termin rozprawy, a tymczasem ciągle ktoś próbuje wywrzeć na nią presję, żeby zrezygnowała — mówił Braun - adwokat Lewickiej - do policjanta zajmującego się sprawą Millera, gdy opuszczali pokój przesłuchań.
— Moi ludzie już wyruszyli w teren. Sprawa jest o tyle łatwa, że ci mężczyźni są nam dość dobrze znani, więc wiemy, gdzie ich szukać — odparł mundurowy.
— Świetnie, w takim razie czekamy na dobre wiadomości. Dziękujemy panu, do widzenia.
Prawnik pożegnał się, wyciągając dłoń w kierunku posterunkowego. Mężczyźni uścisnęli sobie ręce, a następnie policjant podał rękę Rudej.
— Do widzenia — powiedziała, po czym wraz z adwokatem ruszyła do wyjścia.
— Zdaje się, że tę sprawę wygramy, nim ona się zacznie. Mamy kolejny mocny dowód przeciwko Millerowi — odezwał się z zadowoleniem Braun, spoglądając na wyświetlacz komórki, którą wyciągnął z kieszeni marynarki.
— Być może — odpowiedziała nieśmiało Daria.
— Rozważała pani moją ostatnią propozycję? — zapytał, otwierając drzwi, po czym dłonią pokazał, że dziewczyna ma iść pierwsza. Ruda wyszła na zewnątrz, przystając przed budynkiem.
— Chyba wolałabym z tego rozwiązania nie korzystać.
— Proszę się nad tym dobrze zastanowić. Gdyby zapisała się pani do psychologa, to byłby dla sądu kolejny mocny argument. Powołalibyśmy na świadka terapeutę, który by panią prowadził i sądzę, że jego opinia na temat pani zdrowia psychicznego niewątpliwe przysporzyłaby dodatkowego plusa. Poza tym myślę, że terapia pomogłaby pani, bo widzę, że jest pani w kompletnej rozsypce.
— Po prostu wczorajsze wydarzenia trochę mną wstrząsnęły — odparła nieśmiało. Nie sądziła, że aż tak bardzo widać było po niej to, że mocno przeżywała to wszystko, co się stało.
— Chłopak się boi i jest zdesperowany, żeby wpłynąć na pani decyzję, przez co popełnia błąd za błędem. Sądzę, że gdy jego adwokat dowie się o tym, to go przystopuje, ale kto wie, co zrobią na sali sądowej. Musimy być gotowi na wszystko. Zresztą pochodzi pani z prawniczej rodziny, to zapewne doskonale się pani orientuje w temacie.
— Tak — powiedziała, cicho wzdychając.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Lukas będzie chciał ją w jakiś sposób zdyskredytować w oczach sędziego, byleby tylko nie trafić do więzienia.
— Proszę jeszcze raz przemyśleć zapisanie się do psychologa. — Daria pokiwała głową na tę prośbę.
— Przemyślę.
— Będziemy w kontakcie. Liczę na to, że złapią ich jak najszybciej.
— Ja też — odezwała się, mając nadzieję, że tak właśnie będzie. Bała się, co mogłoby się stać, gdyby spełnili swoje prośby i dopadli Freitaga. — Do widzenia.
— Do widzenia — odparł prawnik, po czym skierował kroki do swojego auta, a dziewczyna odprowadzała go wzrokiem, zastanawiając się na poważnie nad udaniem się do specjalisty. Może on ma rację? Może pomogłoby mi to jakoś? — pytała siebie w myślach.
— Już po wszystkim? — Daria wzdrygnęła się, słysząc ze sobą głos Richarda. Odwróciła się w jego kierunku, przygryzając wargę.
— Przecież miałeś iść do domu.
— Ale stwierdziłem, że poczekam. — Uśmiechnął się. — Jak poszło?
— Chyba dobrze, szukają już ich i mam nadzieję, że złapią jak najszybciej — odparła. — Chodź, odwiozę cię do mieszkania. Wolałabym, żebyś nie poruszał się teraz sam.
Brunet z chęcią przystąpił na tę propozycję. Chwilę później zajęli miejsca w samochodzie, po czym Lewicka ruszyła w kierunku Dürnerstrasse.
— Richard, mogę mieć do ciebie prośbę?
— Zależy jaką.
— Proszę, jeśli nie musisz, to nie wychodź dzisiaj nigdzie z mieszkania. Będę spokojniejsza. — Spojrzała na niego przez chwilę, po czym przeniosła wzrok z powrotem na drogę.
— Dla ciebie mogę to zrobić — odpowiedział, uśmiechając się.
— Dziękuję.
Resztę drogi pokonali w milczeniu. Brunet chciał coś powiedzieć, ale widział, że Daria nie była za bardzo w humorze. Kilka minut później Lewicka zaparkowała pod blokiem, gdzie mieszkał chłopak i zgasiła silnik.
— Wejdziesz? — zapytał z nadzieją, że dziewczyna się zgodzi. Zacisnął usta, widząc jej niepewną minę
— Nie, pojadę do siebie, żeby odpocząć.
— Możesz u mnie odpocząć. No chodź, nie daj się prosić. — Uśmiechał się zachęcająco.
— Richard... — Lewicka chciała coś powiedzieć, ale zawahała się przez chwilę. — Dobra, powiem wprost — dodała, zaciskając mocno dłonie na kierownicy i spoglądając na niego.
— Mam się bać? — dopytywał niepewnie.
— Po wczorajszych wieczornych wydarzeniach myślę, że nie powinniśmy się spotykać. — Brunet patrzył na nią zszokowany z lekko otwartymi ustami, gdy usłyszał te słowa. Zastygł w bezruchu, mocno przełykając ślinę, bo nie spodziewał się tego. — Przeze mnie może coś ci się stać, a ja nie chcę żyć potem ze świadomością, że można było tego wszystkiego uniknąć, tylko nie potrafiłam podjąć odpowiedniej decyzji.
— Nawet sobie tak nie żartuj — powiedział zdenerwowany.
Przeniósł wzrok na stacyjkę, w której tkwiły kluczyki. Pochylił się lekko, po czym szybkim ruchem wyjął je i pośpiesznie opuścił pojazd. Daria zdezorientowana pokręciła głową i pomrugała powiekami, by po chwili otworzyć drzwi od strony kierowcy.
— Richard, co ty robisz? Oddaj mi kluczyki! — Krzyknęła w stronę bruneta, który podszedł do wejścia do bloku.
— Jeśli je chcesz, to musisz sama sobie po nie przyjść. Wiesz, pod którym numerem mieszkam — odpowiedział zadowolony, machając nimi, a następnie chwycił klamkę, żeby wejść do budynku.
— Nie zostawię otwartego auta — odparła, mając nadzieję, że w ten sposób odzyska swoją własność.
Wiedziała, że brunet nie miał wyboru i musiał oddać jej kluczyki. Chłopak patrzył na nią zmrużonymi oczami, by po chwili uśmiechnąć się chytrze, gdy wpadł na jego zdaniem genialny pomysł.
— Możesz na chwilę wysiąść z samochodu?
— Po co? — zapytała zdziwiona.
— Po prostu to zrób. — Lewicka westchnęła głęboko, ale chwilę później odpięła swój pas i opuściła wnętrze pojazdu.
— Zadowolony? A teraz podaj mi kluczyki.
— Oddam, ale jeszcze coś musisz zrobić
— Jak Boga kocham, oszaleję — powiedziała do siebie pod nosem. — Co takiego? — zapytała zniecierpliwiona, a ten wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Dziewczyna czuła, jak zaczyna się coraz bardziej denerwować, bo nie miała ochoty na takie podchody. Była zmęczona i najchętniej położyłaby się spać.
— Zamknij drzwi. — Daria zirytowana trzasnęła drzwiami od strony kierowcy, po czym założyła ręce na klatce piersiowej, wymownie spoglądając w kierunku Freitaga.
— Zadowolony? — zapytała, unosząc brew do góry.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo — odezwał się, uśmiechając się od ucha do ucha. — A teraz słuchaj tego — dodał, a następnie uniósł dłoń z kluczykiem do góry i wcisnął autoalarm, na co rozległ się charakterystyczny dźwięk informujący o blokadzie zamków. — No widzisz, już masz samochód zamknięty. Jak chcesz odzyskać kluczyki, to zapraszam na górę — mówił zadowolony, po czym pośpiesznie otworzył drzwi i wbiegł do środka, a Ruda ruszyła za nim.
— Zamorduję — wymruczała pod nosem.
Miała nadzieję, że dogoni go przy windzie, niestety nie zdążyła. Wypuściła głośno powietrze, widząc zmierzający na górę dźwig osobowy, ze znajdującym się w środku brunetem. Zacisnęła zęby, tupiąc nerwowo stopą, gdy czekała na dole na powrót windy. Kilka chwil później stanęła pod drzwiami mieszkania sportowca. Zrezygnowała z użycia dzwonka i po prostu nacisnęła klamkę. Drzwi ustąpiły, więc weszła do środka.
— Zrobisz coś do picia? Ja szybko skoczę sobie pod prysznic — odezwał się Richard, wychodząc z sypialni. W dłoniach trzymał uszykowane rzeczy na zmianę. Daria stała w korytarzu, słuchając tego z niedowierzaniem.
— A potem odzyskam kluczyki?
— Wszystko w swoim czasie — odparł, znikając w łazience.
Daria z niedowierzaniem pokręciła głową przechodząc do kuchni. Umyła dłonie, po czym chwyciła czajnik, wlała do niego wodę i położyła na podstawce, pstrykając włącznik. Z szafki wyjęła dwa kubki, do których wrzuciła po torebce herbaty, a następnie zacisnęła zęby, stukając palcami po blacie. Westchnęła głęboko, podchodząc do lodówki, po czym otworzyła ją. Była już trochę głodna i miała nadzieję, że znajdzie coś dobrego do jedzenia. Podrapała się po policzku, widząc duży zapas warzyw i owoców. Pomyślała, że może powinna wziąć z niego przykład i też zacząć zdrowiej jeść, bo jej dieta wołała o pomstę do nieba. Na śniadanie najczęściej piła tylko kawę, potem w pracy jadła kanapkę i do tego jakiś batonik, a po powrocie do domu na stole lądowały gotowe dania, które tylko podgrzewała. Raz po raz robiła coś sama, ale zazwyczaj w weekendy, bo z racji wolnego miała wtedy więcej czasu dla siebie. Przeniosła wzrok na rybę, by chwilę później wyciągnąć ją z lodówki, a następnie na kuchennym blacie znalazło się kilka warzyw. Nastawiła piekarnik, żeby się nagrzewał, a wrzątkiem zalała herbaty. Mięso umyła, przyprawia tym, co znalazła w szafce, skropiła lekko oliwą z oliwek i włożyła do naczynia żaroodpornego, a następnie zabrała się za mycie i krojenie warzyw.
— Co tam dobrego robisz? — Dziewczyna podskoczyła w miejscu, słysząc za sobą głos Richarda, a chwilę później poczuła jego dłonie na swoich biodrach.
— Jesteś jakimś ninja, że skradasz się tak bezszelestnie? — zapytała, odwracając się i chrupiąc kawałek marchewki, którym zajadała się, przygotowując obiad.
— Nie, ale fajnie się wtedy wzdrygasz. — Daria przewróciła oczami, słysząc to.
— Sorry, porządziłam się, ale jestem trochę głodna, a przez ciebie nie mogę wrócić do siebie — powiedziała, stojąc naprzeciwko bruneta z dużym kuchennym nożem w dłoni.
— Nie przeszkadza mi to, ale z tym — mówił, zabierając jej narzędzie z ręki i odkładając je na blat — lepiej uważać — dokończył, kładąc dłonie szafce po obu stronach jej bioder.
— Mhh, zapamiętam — odparła niepewnie, patrząc mu głęboko w oczy. Kolejny raz czuła, jak rytm jej serca przyspieszył, gdy chłopak znalazł się zdecydowanie zbyt blisko niej. — Mogę dokończyć to, co zaczęłam? — dopytywała już pewniejszym głosem.
— Oczywiście — odpowiedział z uśmiechem. — Co ja mam robić?
— W sumie to już kończę. Możesz wziąć herbaty i usiąść na kanapie. Ja tylko skropię warzywa oliwą, wrzucę to do piekarnika i też siadam.
Brunet z uśmiechem na ustach wziął kubki w dłonie, po czym przeszedł w stronę pokoju dziennego, gdzie zajął miejsce i obserwował dziewczynę. Daria dorzuciła obok ryby, pokrojone w grubą kostkę oraz słupki warzywa, po czym włożyła wszystko do piekarnika, nastawiła minutnik, a następnie podeszła do Richarda, zajmując miejsce obok niego. Przetarła dłońmi twarz, szeroko ziewając.
— Zmęczona?
— Trochę. Wczorajszy wieczór, noc i dzisiejszy dzień dały mi w kość. — Uśmiechnęła się smutno. — Ale nie chcę o tym mówić.
Richard przysiadł się bliżej niej i objął ją ramieniem. Dziewczyna spięła się lekko. Gubiła się w tych wszystkich gestach, którymi ją obdarowywał, bo nie wiedziała, jak je odczytywać. Przyjaźń? Czy coś więcej? Poza tym z drugiej strony była Karin, która według niej, była wpatrzona w chłopaka jak w obrazek. A co ona czuła? Daria nie potrafiła tego jednoznacznie określić.
— Skoro tak wolisz, ale jakbyś chciała coś z siebie wyrzucić, to chętnie wysłucham.
— Zapamiętam — odpowiedziała, po czym przeniosła wzrok na telewizor, gdzie na kanale MTV zaczynał się utwór Lennego Kravitza.
— Mój ideał faceta — wymsknęło się Lewickiej.
Przygryzła wargę, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że wypowiedziała to na głos.
— Sześćdziesięcioletni dziadek?
— Nie. — Prychnęła pod nosem, przewracając oczami na przytyk Freitaga. — Chodzi mi o to, że jest mega przystojny, dobrze zbudowany, utalentowany i inteligentny — odpowiedziała, robiąc maślane oczy, patrząc w ekran.
Brunet westchnął przeciągle, słuchając wywodu Lewickiej. Zastanawiał się, jak ma zwrócić na siebie jej uwagę, skoro ona wpatrzona jest w mocno umięśnionych mężczyzn. W końcu Miller też był postawny.
— Ej, ja też jestem inteligentny, utalentowany i przystojny — odezwał się, mrużąc oczy. — I też potrafię grać na gitarze, jak chcesz, to chętnie coś dla ciebie zagram — dodał, obserwując jej profil twarzy.
— Mhh — odparła Daria, oblizując usta, na co chłopak uniósł brwi do góry.
— Czy ty w ogóle mnie słuchasz? — dopytywał, dając jej kuksańca w bok, przez co przeniosła wzrok na niego.
— Co? Ekhm... No, słucham — powiedziała, uśmiechając się krzywo.
— To, co przed chwilą powiedziałem? — Daria spoglądała na niego, zastanawiając się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie słuchała go i nie miała pojęcia, co chłopak przed chwilą do niej mówił. W tym samym momencie rozległ się dźwięk dochodzący z kuchni, informujący, że ryba z warzywami są już gotowe.
— O! Obiad już jest! — odezwała się, zrywając się z miejsca, żeby wyciągnąć naczynie z piekarnika.
Odetchnęła z ulgą, że ominie ją tłumaczenie się, dlaczego nie słuchała bruneta. Wyłączyła czasomierz i otworzyła urządzenie, a Richard, który zjawił się u jej boku, wyciągnął jedzenie. Rozłożył danie na dwa talerze, a następnie usiedli obok siebie przy stole, zajadając się potrawą.
— Ej, dobre mi nawet wyszło — zaśmiała się Daria, kiedy przełknęła pierwszy kęs ryby, po czym spojrzała na bruneta pochylonego nad swoim talerzem. — No weź, pochwal mnie — dodała, trącając chłopaka w dłoń.
— Pyszne — odpowiedział, spoglądając w jej kierunku. — Teraz nie masz wyjścia i będziesz do mnie codziennie wpadać, żeby robić obiadki.
— Pff, jeszcze czego — oburzyła się, przewracając oczami i nakłuwając na widelec marchewkę, którą włożyła do ust, i szybko zjadła.
*
Po skończonym posiłku posprzątali ze stołu, a chwilę później ponownie usiedli na kanapie, żeby porozmawiać. Freitag chwycił pilot, po czym wyłączył telewizor, gdy zauważył, że dziewczyna co rusz zerkała w jego kierunku. Lewicka spojrzała na niego, krzywiąc się, a chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu.
— Żebyś się nie rozpraszała — powiedział, puszczając jej oczko. — Ale się objadłem — dodał, gładząc się po brzuchu. — Jak w pracy?
— Dobrze. Nawet bardzo dobrze. — Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie. — I mam nadzieję, że to się nie zmieni.
— Nie myślałaś o tym, żeby otworzyć coś swojego?
— No, jak zaczynałam studia, to myślałam, że szybko znajdę pracę, złapię doświadczenie i potem otworzę coś swojego, ale rzeczywistość okazała się brutalniejsza i jestem tu, gdzie jestem. — Wzruszyła ramionami.
— Tutaj też możesz otworzyć jakiś gabinet.
— Jakbym miała coś otwierać, to raczej wyjechałabym do większego miasta. Lepsze perspektywy.
— Przecież tu też masz duże perspektywy. Tym bardziej, że w okolicy nie ma za bardzo gabinetów.
— Nie wiem, nie myślę na razie o tym. Poza tym, otwarcie swojego biznesu trochę kosztuje.
— Wiesz, jak skończę karierę, to razem możemy coś otworzyć. — Puścił jej oczko, a Daria zaśmiała się głośno, gdy to usłyszała. — Czemu się śmiejesz?
— Będziesz panem siedzącym na recepcji? — Chichrała się pod nosem.
— I tu cię zaskoczę, bo mam skończone przygotowanie fizjoterapeutyczne.
— Naprawdę? — Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
— Mhh. I patrz, jakbyśmy otworzyli coś razem, to moje nazwisko przyciągnęłoby masę klientów.
— Oj nie, proszę pana. To mój profesjonalizm by ich przyciągnął. I nie potrzebowałabym żadnego podstarzałego, emerytowanego skoczka narciarskiego do tego, żeby ludzie zapisywali się na wizyty.
— Że jak ty mnie nazwałaś? Podstarzały? — Richard gwałtownie przesunął się w kierunku dziewczyny.
Ruda rozbawiona zerwała się z miejsca, uciekając przed nim, więc chłopak też wstał. Krążyli wokół kanapy, przekomarzając się. Brunet w końcu przeskoczył mebel, znajdując się tuż przy Darii. Ta próbowała jeszcze uciekać, ale Freitag chwycił ją za ręce, po czym popchnął. Przewróciła się z piskiem przez bok kanapy, lądując na plecach, a chłopak upadł na nią. Uśmiechnął się chytrze, trzymając Lewicką za nadgarstki po obu stronach głowy.
— Ok, przepraszam za to, co powiedziałam, a teraz ze mnie zejdź — odezwała się po chwili, przełykając mocno ślinę.
Był zdecydowanie zbyt blisko niej. Richard z fascynacją lustrował jej twarz, zatrzymując na dłużej swój wzrok na zielonych oczach. Uśmiechnął się, obserwując, jak rozszerzają się jej źrenice. Po chwili spojrzał na usta, które bezwiednie oblizała.
— Richard — szepnęła. — Zejdziesz ze mnie w końcu?
Chłopak uniósł kąciki ust do góry, kręcąc lekko głową, po czym opadł na Rudą, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Przed ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz, gdy poczuła jego oddech na skórze. Przymknęła oczy, próbując myśleć o czymś innym. Nie chciała dopuścić do siebie tego, że jego bliskość kolejny raz w jakiś sposób oddziaływała na jej ciało.
— Richard. — Zniecierpliwiona znowu wypowiedziała jego imię.
— Hmm? — wymruczał krótko, w dalszym ciągu leżąc na niej.
— Zejdziesz ze mnie?
— Aż tak ci źle? — zapytał, muskając swoimi ustami jej szyję.
Lewicka przeciągle wypuściła powietrze z płuc. Nie było jej źle, wręcz przeciwnie, ale uznała, że lepiej będzie, gdy brunet trochę przystopuje. Freitag uniósł się, spoglądając na jej twarz. Uśmiechnął się lekko, zauważając delikatnie zarumienione policzki. Podniósł się, a Daria natychmiast przyjęła pozycję siedzącą.
— To nienormalne tak wysoko skakać — odezwała się ze śmiechem, nawiązując do tego, w jaki sposób chłopak pokonał dzielącą ich przeszkodę. Opadł obok niej, odchylając głowę na oparcie.
— Dla twojej wiadomości, mogę wyżej. — Daria parsknęła śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową, po czym ziewnęła szeroko, zakrywając usta dłonią. Richard, widząc to, wstał z miejsca, wyciągając rękę jej kierunku.
— Chodź, zdrzemniesz się mojej sypialni.
— A nie możesz po prostu oddać mi kluczyków, żebym mogła wrócić do siebie?
— Nie tak prędko, złośnico.
— Oszaleję przez ciebie. — Przewróciła oczami, wzdychając głęboko.
— Wolałbym, żebyś szalała na moim punkcie, a nie przeze mnie.
— Ty i te twoje żarty.
— Fajne, nie ?
— Świetne.
Ruda chwyciła jego dłoń i stanęła na nogi. Chciała wyswobodzić się, ale chłopak jej to uniemożliwił i przeszli do sypialni, trzymając się za ręce.
— Richard, naprawdę wolałabym wrócić do siebie — odezwała się, odwracając się w jego kierunku, gdy stała przy łóżku.
— I wrócisz, ale później. A teraz się kładź — dodał, naciskając dłońmi na barki, przez co dziewczyna usiadła. — Mam ululać cię do snu? — zapytał z zadziornym uśmiechem, spoglądając na nią z góry.
Daria zrezygnowana położyła się w końcu. Richard zasłonił okno roletami, a następnie skierował się do drzwi.
— Obudzę cię za godzinę albo dwie.
— Dziękuję — odpowiedziała, przymykając ciążące coraz bardziej powieki. Usunęła kilka minut po opuszczeniu pokoju przez bruneta.
*
Richard z zadowoleniem usiadł na kanapie. Ręce splótł za głową, a nogi wyciągnął przed siebie, krzyżując je w kostkach. Cieszył się ze wspólnie spędzonego czasu z Lewicką. Zastanawiał się, czy jakby zaprosił ją na randkę, to by się zgodziła. Sen z powiek spędzało mu to, że może się nie zgodzić, bo nie był w jej typie. Ale przecież dogadywali się dobrze, a nawet świetnie. Stwierdził, że zaryzykuje, ale jeszcze nie dzisiaj. Chciał poczekać, aż opadną trochę emocje po tym, co spotkało ją wczoraj. Sam z niecierpliwością czekał na informację o tym, że złapali tych mężczyzn. Niby zapewniał Rudą, że niczego się nie boi, ale tak naprawdę czuł się niepewnie. Obawiał się tego, co może się wydarzyć, jeśli policja ich nie schwyta. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk wibrującej komórki. Spojrzał na stół, gdzie leżał telefon Lewickiej, a kiedy chwycił urządzenie w dłoń, zobaczył na wyświetlaczu zdjęcie Waldemara, więc miał pewność, że to połączenie od jej ojca. Zastanawiał się, czy odebrać. Wahał się tak długo, że telefon przestał dzwonić, ale po chwili Lewicki znowu ponowił kontakt. Brunet zacisnął usta, po czym przesunął opuszkiem palca po ekranie, odbierając połączenie. Gdy przyłożył urządzenie do ucha, usłyszał zdenerwowany głos Waldemara, który mówił po polsku.
— Z tej strony Richard — powiedział Freitag, gdy udało mu się dojść do głosu.
Wtedy Lewicki płynnie przeszedł na niemiecki, żeby dowiedzieć się, co to za afera z napaścią na jego córkę. Brunet rozmawiał kilka minut z mężczyzną, uspokajając go, że z Darią jest wszystko dobrze. Streścił mu to, czego dowiedział się od dziewczyny. Lewicki większość wiedział już od jej adwokata, ale chciał usłyszeć głos córki, żeby się uspokoić. Martwił się tym, co działo się w Niemczech, bo według niego sytuacja wymykała się spod kontroli. Chciałby, żeby Daria w końcu odzyskała spokój.
— Niech do mnie zadzwoni, jak się obudzi — powiedział na zakończenie Waldemar.
— Dobrze, przekażę jej.
— Cześć.
— Cześć — odpowiedział Richard, kończąc połączenie.
Ledwo odłożył komórkę z powrotem na stolik, a urządzenie ponownie zaczęło wibrować. Freitag pochylił się, chwytając telefon w dłoń, po czym odebrał połączenie z niezapisanego w jej kontaktach numeru. Uśmiechnął się pod nosem, oddychając z ulgą, gdy policjant chcący skontaktować się z Darią, przekazał mu informację, że koledzy Millera, którzy ją napadli, zostali zatrzymani i obecnie znajdują się w areszcie. Brunet ucieszył się, że będzie miał dla dziewczyny dobrą wiadomość, gdy tylko się obudzi.
*******************************
No w końcu jakieś dobre wieści. Tylko, czy to oznacza koniec problemów???
Hmm... ciekawe, jaką odpowiedź dostanie Rysiek, jeśli faktycznie zaprosi Darię na randkę. Pytanie, czy się na to odważy? A może w międzyczasie ktoś go uprzedzi?
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top