Rozdział 21

Richard od dwóch godzin próbował skontaktować się z Darią. Niestety bezskutecznie. Dziewczyna nie odpisywała na jego SMS-y ani nie odbierała połączeń, a on nie mógł zrozumieć dlaczego. Wiedział, że dzisiaj miała wolne popołudnie i chciał się z nią spotkać. Odkąd wrócili z Berlina, nie widzieli się, bo pomagała w restauracji. Nawet za wiele ze sobą nie rozmawiali, bo dziewczyna tłumaczyła się brakiem wolnego czasu. Po wykonaniu kolejnego połączenia, które również nie zostało odebrane, zrezygnowany rzucił telefon na blat stołu. Siedział na kanapie, wpatrując się w wyłączony telewizor i zastanawiał się, co dalej robić. Nie przypominał sobie, żeby ją czymś uraził, więc tym bardziej dziwiło go jej milczenie. Przeczesał dłonią włosy, po czym wstał z miejsca, a następnie przeszedł do przedpokoju. Postanowił, że pojedzie do Lewickiej. Założył trampki i chwilę później opuścił mieszkanie. Pogoda na dworze była idealna. Było bezwietrznie, a słońce przyjemnie grzało. Włożył okulary przeciwsłoneczne na nos, wsiadł na rower i ruszył w kierunku bloku, gdzie mieszkała dziewczyna. Kilka minut później przypinał jednoślad do stojącego przed budynkiem stojaka. Akurat z bloku wychodził jego mieszkaniec, więc Richard skorzystał z okazji i wszedł do środka, nie dzwoniąc domofonem. Przełożył okulary na włosy, pokonując szybko schody, a gdy stanął pod drzwiami z numerem siedem, nacisnął dzwonek. Po chwili ujrzał Patrycję, która mu otworzyła. Freitag obserwował, jak dziewczyna robi wielkie oczy i otwiera ze zdziwienia usta.

— Ja pierdolę... Chyba śnię... Richard Freitag... O kurwa... — odezwała się po chwili, nie zważając na język, na co brunet zaśmiał się cicho.

— Cześć. Ty pewnie jesteś Patrycja? — zapytał, a dziewczyna zrobiła jeszcze większe oczy. Zszokowana przytaknęła.

— Kinga! — krzyknęła nagle, przez co z pokoju wyszła druga z bliźniaczek. — Uszczypnij mnie — zwróciła się do siostry, kiwając głową w stronę Freitaga. Kiedy druga bliźniaczka zobaczyła, kto stoi w progu mieszkania, również zrobiła zszokowaną minę.

— Cześć. — Przywitał się z nią Richard.

— Eee, cześć — odpowiedziała mu dziewczyna, patrząc na niego intensywnie.

— Może ty mi odpowiesz na pytanie, czy jest Daria? — Freitag uśmiechnął się do niej szeroko, mając nadzieję, że w końcu czegoś się dowie.

— Znasz Darię?

— Tak. To jest, czy jej nie ma? — Brunet niecierpliwił się coraz bardziej.

— Ja nie mogę... Uduszę ją — odezwała się pod nosem Patrycja. — Richard. Jej znajomy, z którym była w Berlinie, też ma na imię Richard — mówiła dalej, jakby była w transie, a po chwili zrobiła wielkie oczy. — To z tobą była w Berlinie? — dopytywała z niedowierzaniem, gdy połączyła fakty w całość. 

Brunet wypuścił powoli powietrze, zgadując, że Lewicka nie wspominała przyjaciółkom, że się znają. Inaczej nie byłyby w takim szoku.

— Tak.

— Na pewno ja uduszę — mamrotała do siebie dziewczyna. — Ukatrupię, jak wróci. Zna Richarda Freitaga i słowem się na ten temat nie zająknęła. — Brunetka cały czas przeżywała to nieoczekiwane spotkanie.

— Czyli jej nie ma? — zapytał Freitag.

— Nie, wyszła jakiś czas temu, a raczej wybiegła — powiedziała Kinga.

Chłopak zmarszczył brwi, gdy to usłyszał, zastanawiając się, co takiego się stało, że dziewczyna wybiegła z mieszkania i nie można było się z nią skontaktować.

— A dokąd poszła?

— Nie mówiła, ale znając ją, to pewnie siedzi w tych ruinach — odparła.

— Jakich ruinach? — zapytał brunet. Kompletnie nie wiedział, o czym dziewczyna mówiła

— Dokładnie nie wiem, gdzie to jest, ale jakiś czas temu trafiła na jakiś stary, opuszczony dom i lubi tam przesiadywać. Podobno gdzieś na obrzeżach miasta. — Richard uśmiechnął się w myślach, gdy to usłyszał, bo już wiedział, gdzie szukać Lewickiej.

— Dzięki. Chyba wiem, o co chodzi. To uciekam — powiedział, odwracając się, żeby odejść.

— Ej, zaczekaj! Ale wpadniesz jeszcze? — Zatrzymała go Patrycja.

— Jak mnie Daria zaprosi to na pewno — odparł ze śmiechem.

— My cię zapraszamy — odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się szeroko.

— Zapamiętam. Cześć. — Pożegnał się i ruszył schodami w dół, głośno wypuszczając powietrze z płuc. Podszedł do roweru, odpiął zabezpieczenie, po czym wsiadł na jednoślad i ruszył w stronę miejsca, o którym powiedziały mu bliźniaczki.

***

Niecały kwadrans później dotarł do celu. Lewicka siedziała na murku przed opuszczonym domem. Nie zauważyła, że chłopak podjechał rowerem. Łokcie miała oparte o uda, a twarz skrytą w dłoniach. Richard zsiadł z roweru, odstawił go na nóżkę i podszedł do niej.

— Daria. — Dziewczyna wzdrygnęła się, gdy usłyszała głos chłopaka. Spojrzała na niego zapłakanymi oczami, a on cicho westchnął na ten widok. Martwiło go to, że dziewczyna kolejny raz z jakiegoś powodu cierpiała.

— Co tu robisz? — zapytała z wyrzutem w głosie, wycierając łzy.

— Próbuję się z tobą skontaktować od dwóch godzin, ale ty ani nie odpisujesz na wiadomości, ani tym bardziej nie odbierasz połączeń — odpowiedział, na co Lewicka wzruszyła ramionami

— Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

— Twoje przyjaciółki mi powiedziały — odparł, na co Ruda zrobiła niezadowoloną minę. — Tak dla twojej wiadomości, planują mord na tobie, jak wrócisz, bo nie powiedziałaś im, że się znamy — zaśmiał się, ale Darii nie było do śmiechu. Zachowywała kamienną twarz.

— Nie mam nic przeciwko, mogą zrobić ze mną, co chcą — powiedziała, przenosząc wzrok na swoje buty. Machała delikatnie stopami, które zwisały nad zieloną, podeptaną trawą.

— Co się stało?

— Nic.

— I dlatego płaczesz?

— Richard, mógłbyś sobie stąd odjechać? Chcę być sama — odezwała się po chwili, spoglądając na chłopaka.

— Nie, bo nikt nie powinien być sam — odpowiedział pewnie. — A już na pewno nie w momencie, kiedy coś się dzieje — dodał, podchodząc do niej. 

Stanął naprzeciwko i włożył ręce do kieszeni od spodni. Patrzył jej w oczy, które były smutne. Już nie widział w nich tego blasku, który miała w czasie wspólnego wypadu do Berlina. 

— Powiesz mi, co się stało? — zapytał po chwili.

— Nie. — Usłyszał cichą odpowiedź, a następnie Daria pochyliła głowę i na powrót spojrzała na swoje buty.

Westchnął głęboko, patrząc na siedzącą ze zwieszoną głową dziewczynę. Po chwili przeniósł wzrok na dłoń, w której przymała jakąś kartkę. Zmrużył oczy, przyglądając się jej, po czym jednym sprawnym ruchem, wyrwał ją z ręki Lewickiej. Kiedy to zrobił, dziewczyna natychmiast zeskoczyła z murku, żeby odzyskać swoją własność.

— Zostaw to! — wysyczała wściekła, ale brunet nic sobie z tego nie zrobił. Cofnął się o kilka kroków, rozłożył papier i na głos przeczytał jej treść.

— Wycofaj oskarżenie, inaczej pożałujesz. L. — Przeniósł wzrok na Darię. — Co to jest? — dopytywał, mrużąc oczy.

— Nie twoja sprawa. — Ruda podeszła do niego, wyrwała mu kartkę i zgniotła ją, patrząc na niego złowrogo.

— To od Lukasa? Chyba nie zamierzasz mu ulec?

— A dlaczego nie? Nie widzisz, że mi grozi? Jak go wypuszczą za kaucją, to może mi coś zrobić.

— Naprawdę sądzisz, że to od Millera? Przecież się nie podpisał.

— Jest inicjał jego imienia, a poza tym, to jego charakter pisma — odpowiedziała, zaciskając usta. Przymknęła oczy, gdy poczuła, że na nowo zbierają się w nich łzy.

— Jak to do ciebie dotarło?

— Było wetknięte za wycieraczkę auta. Pewnie ktoś z jego znajomych był na widzeniu i to dostał od niego, żeby mi podrzucić.

— A jaką masz pewność, że jak wycofasz oskarżenie, to on nic ci nie zrobi?

— Nic mi nie zrobi, bo właśnie podjęłam decyzję, że wracam do Polski.  

Freitag miał wrażenie, że przestał na chwilę oddychać, gdy to usłyszał. Znieruchomiał, a zimny pot oblał jego plecy i spanikowany patrzył na dziewczynę, nie mogąc wydusić z siebie słowa. W głowie mu się nie mieściło to, że za chwilę miał jej już więcej nie zobaczyć.

— Nie... Nie możesz tego zrobić — powiedział spanikowany, przełykając mocno ślinę.

— Bo?

— Bo... — zaczął mówić, ale urwał nagle.

Nie widział, co powiedzieć, przecież nie mógł jej teraz tak po prostu powiedzieć, że mu się podobała. A może powinienem? — pomyślał. Dziewczyna patrzyła na niego wymownie, czekając na odpowiedź.

— Po prostu nie możesz — odezwał się po chwili. — Ten psychol musi trafić do więzienia, a jeśli ty się wycofasz, to będzie bezkarny. Będzie krzywdził kolejne kobiety.

— Podjęłam już decyzję. Reszta mnie nie obchodzi — odparła, cofając się kilka kroków, po czym oparła się o murek, na którym wcześniej siedziała.

— Daria, nie możesz wyjechać — odezwał się po chwili brunet, stając naprzeciwko niej. — A co z pracą? Podobno tak bardzo ci na niej zależało — dodał, zastanawiając się, czy ten argument do niej trafi.

— Jakoś to przeboleję — powiedziała obojętnie, wzruszając ramionami.

— Naprawdę nic ani nikt nie jest w stanie cię tu zatrzymać? — zapytał, spoglądając głęboko w jej zielone oczy, które od jakiegoś czasu przyprawiały go o przyjemny dreszcz. 

Ogarnął go strach, że może ją stracić. Nie byli parą, nic ich nigdy nie łączyło, ale kiedy powiedziała mu, że chce wyjechać z powrotem do Wrocławia, poczuł ucisk w żołądku. W jakiś sposób zależało mu na niej, chociaż nigdy jej tego nie powiedział.

— Nie. Wolę już pracę kelnerki w Polsce, niż ciągły strach tutaj.

— Przecież on pójdzie siedzieć. Skażą go, ale musisz zeznawać. — Brunet nie ustawał w tym, żeby przekonać ją do pozostania w Niemczech.

— Richard, o czym ty mówisz? Na sali sądowej może zdarzyć się wszystko — odparła, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Odchyliła głowę do tyłu, spoglądając na niebo, po czym westchnęła głośno. — Wiesz, co kiedyś usłyszałam od Lukasa?

— Co takiego? — zapytał brunet, patrząc na zadartą głowę Darii.

— Że jesteśmy sobie przeznaczeni. — Zaśmiała się gorzko po wypowiedzeniu tych słów. — Że to los połączył nasze drogi, bo ledwo przyjechałam do Niemiec i już go poznałam. — dodała, przenosząc wzrok na Freitaga. — Ja podziękuję za takie przeznaczenie i taki los.

Nie zapominaj, że wtedy poznałaś też mnie — pomyślał Richard, przyglądając się jej bacznie.

— A co na to twój ojciec?

— Zrozumie moją decyzję.

— Jesteś tego pewna? Chyba nie po to załatwił ci jednego z najlepszych tutejszych prawników, żebyś teraz się poddała.

— Nie zmienię zdania, Richard. Podjęłam decyzję. Jutro po pracy idę na komisariat, żeby wycofać zeznania, a potem wracam do Polski — odpowiedziała, po czym ruszyła przed siebie, wymijając zszokowanego chłopaka.

Brunet odwrócił się i patrzył, jak Daria wolnym krokiem odchodzi z rękoma schowanymi w kieszeniach od spodni. Obserwował oddalającą się burzę rudych włosów, mieniącą się w słońcu, wiedząc, że pewnego dnia już jej nie zobaczy. Stał w miejscu, nie mogąc zebrać myśli. Wymykała mu się z rąk, a on nie miał pojęcia, co zrobić, żeby została w Breitenbrunn.

***

Waldemar siedział na kanapie przed telewizorem wraz z żoną i oglądali wieczorne wiadomości. Mężczyzna obejmował ramieniem Katarzynę, a ta oparła swoją głowę na jego barku. To był jeden z tych nielicznych wieczorów, który mogli spędzić swoim towarzystwie.

— Jak sprawa z Poklewskim? — zapytała po chwili kobieta, będąc ciekawą, co jej mąż wymyślił, żeby wybronić człowieka, który został oskarżony o śmiertelne pobicie pod Wrocławiem, do którego się nie przyznaje, ale dowody świadczą o jego winie.

— Pracujemy nad tym z Grzegorzem i po materiałach, które już zebraliśmy, wiemy, że ta sprawa ma drugie dno.

— Ktoś go wrabia?

— Prawdopodobnie. Na początku mu nie wierzyłem, gdy powiedział, że nie on pobił tego mężczyznę, wiesz... w końcu każdy tak mówi, ale teraz mam duże wątpliwości, tylko jeszcze trzeba pozbierać to do kupy.

— Co znaleźliście?

— Kotuś, nie mogę nic więcej na razie powiedzieć.

— Mam nadzieję, że nie stoi za tym znowu jakaś mafia? Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja sprzed dziewięciu lat — powiedziała Katarzyna, wymownie spoglądając na męża.

Waldemar prowadził wtedy podobną sprawę. W toku postępowania dotarł do informacji, kto tak naprawdę stał za morderstwem nastoletniego syna jednego z wrocławskich biznesmenów. Kiedy zaczął wszystko wywlekać na sądowej sali, do jego rodziny zaczęły docierać pogróżki. Nie raz demolowano mu auto, w domu wybijano szyby, a kancelarię nachodziły tak zwane typy spod ciemnej gwiazdy. Bał się o rodzinę, o żonę oraz Darię i Igę. Wraz z Katarzyną zdecydowali się wynająć ochroniarzy, nie mówiąc nic nastoletnim córkom, żeby ich nie stresować. Byli pod stałą ochroną dwadzieścia cztery godziny na dobę. Także na wakacjach, podczas których Daria wypiła swojego pierwszego drinka. Zapewne, gdyby nie ochroniarze, Waldemar nigdy by się o tym nie dowiedział. Miała wtedy szesnaście lat i martwiło go, że młodsza córka za przyzwoleniem Igi sięgnęła już po alkohol. Jednak milczał na ten temat, bo nie chciał, żeby dziewczyny dowiedziały się o grożącym im niebezpieczeństwie. Pragnął dla nich normalności, chociaż w tamtym momencie jego rodzinie daleko było do tego.

— Nic się nie martw. — Zapewnił ją, całując w czoło.

W tym samym momencie rozbrzmiał dźwięk telefonu. Mężczyzna pochylił się do stolika i chwycił komórkę w dłoń. Zrobił zaskoczoną minę, gdy na wyświetlaczu zauważył, że kontaktuje się z nim Freitag. Mężczyźni wymienili się numerami podczas pobytu Lewickiego u córki. Lewicki poprosił bruneta, żeby dzwonił do niego, gdyby zauważył, że coś niepokojącego dzieje się Darią. Mężczyzna bał się o córkę, bo chociaż gdy wyjeżdżał, była już bezpieczna, to martwił się o jej kondycję psychiczną. Przesunął opuszek palca po wyświetlaczu, żeby odebrać połączenie.

— Halo — odezwał się, kiedy przyłożył komórkę do ucha.

— Dobry wieczór, panu. — Przywitał się z nim brunet.

— A czy my nie przeszliśmy na ty? — Katarzyna z zaciekawieniem spojrzała w kierunku męża, gdy usłyszała wypowiadane po niemiecku zdanie.

— Tak, prawda

— Co słychać?

— Powiedzmy, że wszystko w porządku. — Lewicki zmrużył oczy, gdy wyłapał niepewność w głosie chłopaka, a słowo Powiedzmy, sugerowało mu, że coś jest nie tak.

— Co się stało? — zapytał prosto z mostu. Mężczyzna lubił jasne sytuacje i nie znosił owijania w bawełnę.

— Daria chce wycofać oskarżenie przeciwko Millerowi.

— Co takiego?! — wykrzyknął zdenerwowany, prostując się na kanapie. Po chwili uzmysłowił sobie, że zareagował zbyt impulsywnie, bo przecież obok siedziała żona, która nie miała pojęcia o problemach Darii. Katarzyna zmarszczyła brwi, gdy zauważyła reakcję męża. — Dlaczego?

— Dostała wiadomość, że ma się wycofać, bo inaczej pożałuje. Podobno napisał to do niej Lukas. Na kartce był tylko inicjał.

— Przecież on siedzi w areszcie.

— Daria sądzi, że mógł podrzucić to ktoś, kto był u niego na widzeniu i dostał od niego tę informację.

— Nie wierzę, że mi nie powiedziała. Jak może podejmować tak absurdalną decyzję?

— Próbowałem z nią rozmawiać na ten temat, ale twardo stawia na swoim. — Waldemar cicho westchnął, gdy usłyszał te słowa.

— Wiesz coś więcej na ten temat? Kiedy planuje to zrobić?

— Powiedziała, że jutro po pracy jedzie na komisariat i wycofuje oskarżenie.

— A wiesz, do której jutro pracuje? — zapytał mężczyzna, przeczesując swoje włosy.

— Do czternastej. Powrót do Breitenbrunn zajmie jej pewnie jakieś pół godziny.

— W takim razie zobaczymy, czy podtrzyma swoją decyzję, gdy mnie zobaczy na miejscu.

— Chcesz przyjechać?

— Nie mam wyjścia. Przez telefon jej nie zatrzymam.

Mężczyźni porozmawiali jeszcze chwilę o całej sytuacji, by po kilku minutach się rozłączyć. Waldemar zacisnął usta, odkładając telefon na stolik. Był zły na córkę, że nie poinformowała go o wiadomości od Lukasa. Kolejny raz chciała coś przed nim ukryć. Ba, chciała załatwić wszystko po swojemu.

— Kochanie, co się dzieje? Z kim rozmawiałeś? — Z zamyślenia wyrwał go głos małżonki oraz jej ciepła dłoń, którą położyła mu na plecach.

— Z chłop... Ze znajomym Darii — odpowiedział, kręcąc głową z niedowierzaniem, kiedy zdał sobie sprawę, że chciał zrobić z Richarda chłopaka ich córki. — Kasiu, muszę jutro pojechać do Niemiec — dodał, przeczesując dłonią włosy.

— Coś się stało? — Lewicki spojrzał na żonę zakłopotany, wiedząc, że za chwilę będzie jej kłamał w żywe oczy, ale nie chciał jej martwić.

— Daria ma mały zatarg z jakimś pacjentem, potrzebuje mojej opinii. Wiesz, jak to jest. Teraz ludzie pozywają za byle co.

— To dlaczego ona do ciebie nie dzwoniła, tylko jakiś jej znajomy?

— Wiesz, jaka jest Daria: pani poradzę sobie sama ze wszystkim — odparł, na co Lewicka zaśmiała się pod nosem, bo mąż bardzo trafnie ujął charakter córki. — Kolega martwi się o nią, że jednak sobie nie poradzi.

— A od kiedy specjalizujesz się w prawie medycznym? — Waldemar westchnął cicho. Małżonka, jak na adwokata przystało, musiała zadać kilka pytań, które nie były zbyt wygodne dla niego.

— Będę na łączach z Grzegorzem — odpowiedział, kodując sobie w myślach, że musi porozmawiać ze swoim współpracownikiem, żeby w razie czego potwierdził jego wersję.

— Masz umówione na jutro jakieś spotkanie?

— Tylko jedno. Przez sprawę Poklewskiego nie biorę teraz wielu zleceń.

— Rozumiem, że ja miałabym jutro robić za Waldemara Lewickiego?

— Dasz radę?

— Jak zawsze — odpowiedziała z uśmiechem, a mąż ją pocałował.

— Wiesz, że jesteś najlepsza? I bardzo cię kocham? — zapytał, spoglądając Katarzynie w oczy.

— Oczywiście — odparła, puszczając mu oczko. — Cieszę się, że w końcu zacząłeś dogadywać się z Darią.

— Ja też — odpowiedział, obejmując żonę ramieniem. — To co? Wino i film? — dopytywał, na co żona ochoczo przystanęła.

Waldemar wstał z miejsca, po czym podszedł do barku, skąd wyciągnął butelkę białego Chateau D'yquem Sauternes, które kosztowało prawie dwa i pół tysiąca złotych. Waldemar lubił dobry alkohol, a to wino było jedno z lepszych, jakie kiedykolwiek pił. Gdy spróbował go kiedyś w restauracji, gdzie był z żoną na romantycznej kolacji, wiedział, że ten trunek trafi do jego barku. W drugą dłoń chwycił dwa kieliszki oraz korkociąg i wrócił do Katarzyny. Odłożył kieliszki na stół, po czym usiadł na kanapie i wbił korkociąg w drewniany korek, tkwiący w butelce.

— A ten znajomy Darii jak ma na imię?

— Richard — odparł, odkorkowując butelkę.

— Fajny jest?

— Kochanie, do czego zmierzasz tym pytaniem? — Zwrócił się do żony, po czym zaczął nalewać wino do kieliszków.

— Po prostu muszę wiedzieć, czy mam zacząć uczyć się niemieckiego, bo będę miała za zięcia Niemca. — Zaśmiała się, a Lewicki pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Wydaje się być miły, ale ma słabą głowę do picia — odparł, podając żonie kieliszek z niewielką ilością trunku.

— No nie mów, że go upiłeś, jak ostatnio tam byłeś.

— Sam się upił. — Waldemar wzruszył obojętnie ramionami.

— I sam sobie polewał?

— Oj kochanie, przestań drążyć.

— Czyli jednak to ty go upiłeś?

— Niech ci będzie. — Machnął dłonią od niechcenia. — Wysoki Sądzie, przyznaję się do winy, to ja upiłem tego chłopaka. Proszę o łagodny wymiar kary — dodał teatralnym głosem.

— Oj Waldek, Waldek. — Zaśmiała się kobieta. — To będzie coś z tego?

— Jeśli Daria otworzy oczy i go dostrzeże, to może tak. W każdym bądź razie chłopak jest w nią wpatrzony jak w obrazek.

— Jak wygląda?

— Możesz go sobie wygooglować, to zobaczysz.

— Wygooglować? To jakiś celebryta? — zapytała zaintrygowana.

— Sportowiec, a dokładniej skoczek narciarski. Richard Freitag — odpowiedział mężczyzna, a Katarzyna od razu chwyciła w dłoń telefon męża i uruchomiła Internet, żeby odszukać chłopaka, o którym mówił mąż.

— Nawet dobrze wygląda. — Stwierdziła po chwili. — Tylko trochę nie w typie Darii.

— I pewnie dlatego nie zwraca na niego uwagi.

****

Waldemar po kilku godzinach jazdy wysiadł z samochodu przy komisariacie w Breitenbrunn. Rozprostował się i zerknął na zegarek. Była czternasta dwadzieścia dwa. Chwilę później na parkingu pojawił się Freitag. Richard nie był za bardzo zadowolony z tego, że też miał brać w tym udział. Bał się, że Daria zerwie z nim po tym znajomość, ale Lewicki nalegał, więc ostatecznie się zgodził.

— Cześć. — Waldemar przywitał się z Richardem, podając dłoń do uściśnięcia.

— Daria mnie za to zabije — wymruczał pod nosem brunet.

— Nie będzie tak źle. Na początku trochę pomarudzi, ale potem będzie ci wdzięczna, że nie pozwoliłeś jej zrobić takiej głupoty.

— Zobaczymy — odpowiedział zrezygnowany.

W tym samym momencie na parking wyjechało czarne Audi, za którego kierownicą siedziała Ruda. Mężczyźni obserwowali, jak dziewczyna po zgaszeniu silnika, opiera czoło o kierownicę i trwa tak przez kilka minut.

— Chyba jednak nie jest do końca przekonana o tym, że dobrze robi. Idziemy — odezwał się Lewicki, po czym razem z Freitagiem ruszył w kierunku czarnego Audi.

Waldemar chwycił klamkę i otworzył drzwi. Daria wzdrygnęła się, opierając się plecami o siedzenie. Otworzyła usta ze zdziwienia, wpatrując się w ojca, po czym opuściła wnętrze samochodu.

— Tato, co ty tutaj robisz? — zapytała zszokowana.

— O to samo mógłbym zapytać ciebie. Rozumiem, że przyjechałaś pokazać policji tę wiadomość z pogróżkami? Jednak mimo wszystko powinnaś to zrobić w towarzystwie swojego adwokata — odpowiedział, wymownie na nią spoglądając, a Ruda przeniosła swój wzrok na Richarda.

— Serio? Zadzwoniłeś do mojego ojca, żeby mu o tym powiedzieć? — Daria zwróciła się do bruneta, patrząc na niego złowrogo.

— Po prostu nie chciałem, żebyś popełniła błąd — odparł, przełykając mocno ślinę. Nie chciał się z nią kłócić, ale jej mina zdradzała, że była zła. Bardzo zła.

— Konfident — wysyczała w jego kierunku, po czym zacisnęła usta.

— Daria, nie zachowuj się jak dziecko. — Strofował ją ojciec, na co przewróciła oczami, zaplatając ręce na klatce piersiowej. — Masz przy sobie tę wiadomość, którą dostałaś? — dopytywał.

— Tak — odpowiedziała cicho, wyciągając z kieszeni od spodni mocno pomiętą kartkę. Mężczyzna wziął ją z jej rąk, po czym odwinął i przeczytał informację od Millera.

— Mam nadzieję, że to sprawi, że nie będzie mógł starać się o opuszczenie aresztu za kaucją — odezwał się Lewicki. — Złożysz teraz zeznania w tej sprawie. Idziemy — dodał pewnie, po czym ruszył w kierunku wejścia na komisariat, a Daria zrezygnowana zrobiła to samo.

Richard postanowił poczekać na nich przed budynkiem. Zastanawiał się, co zrobi dziewczyna, gdy opuści wraz z ojcem posterunek. Nie chciał, żeby przez to wszystko zerwała z nim kontakt. Jednak czuł w kościach, że nadchodziła katastrofa.

************************************

To jak? Będzie katastrofa, czy nie? Hmm... 

Rysiek znów namieszał w jej życiu, a mogła sobie wyjechać i ze spokojem pracować we Wrocławiu. Jak on lubi we wszystko się wtrącać xD

Do następnego ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top