Rozdział 18
Nad ranem Richard leniwie zaczął otwierać oczy. Ból głowy, który odczuwał, był nieznośny. Potarł dłońmi skronie, głęboko wzdychając. Po omacku zlokalizował komórkę, którą chwycił w dłonie. Spojrzał na godzinę i jęknął z niezadowoleniem, gdy zauważył, że było dopiero po godzinie piątej nad ranem. Odłożył telefon z powrotem na szafkę.
— Co się wczoraj działo? — zapytał sam siebie.
Pamiętał, że poszedł do Darii, ale ona spała. Wypił bruderszafta z jej ojcem, oglądali jakieś zdjęcia i długo rozmawiali. A co potem? Pustka. Jak znalazł się we własnym mieszkaniu? Nie miał pojęcia. Następne co pamiętał to, że w nocy męczyły go nudności oraz wymioty. Skrzywił się, gdy doszło do niego, że nie zdążył do toalety i na korytarzu czekają na sprzątnięcie wymiociny. Otworzył szeroko oczy, przypominając sobie, że potem zwracał zawartość żołądka jeszcze dwa razy, ale nie biegł wtedy do łazienki, co oznaczało, że zwymiotował w pokoju. Wychylił się z łóżka i odetchnął z ulgą, widząc, stojącą obok miskę, ale zdziwił się, że była czysta.
— Hmm, posprzątałem to? — Kolejny raz zadał sobie pytanie, na które nie znał odpowiedzi.
Zrzucił z siebie kołdrę i ostrożnie usiadł na łóżku, kryjąc twarz w dłoniach.
— Moja głowa — jęknął pod nosem. — Ile ja wczoraj wypiłem?
Rozejrzał się po pokoju i ze zdziwieniem zauważył, że jego ubrania leżą złożone w kostkę na krześle. Zastanawiał się, jak tego dokonał i co w ogóle go tknęło, żeby tak je ułożyć. Zwykle albo je przewieszał przez oparcie krzesła, albo zostawiał rozrzucone na podłodze.
— Po pijaku robisz się porządnicki — zaśmiał się, po czym zrobił skrzywioną minę, gdy kolejny raz jego głowa dała o sobie znać. Wtedy dostrzegł leżące na szafce nocnej proszki od bólu głowy i stojącą obok szklankę wody. Nie pamiętał, żeby sam sobie to uszykował.
— O co w tym wszystkim chodzi? — Zastanawiał się, chwytając w dłoń opakowanie z tabletkami. Wziął jedną i popił wodą.
Stwierdził, że pójdzie dalej spać, ale najpierw musiał skorzystać z toalety i posprzątać to, co zwrócił w korytarzu. Przeciągnął się, ziewnął szeroko, a następnie wyszedł z pokoju. Kiedy opuścił sypialnię, stanął jak wryty, spoglądając z niedowierzaniem w kierunku kanapy, na której spała Lewicka. Podszedł do niej po cichu i zakrył oczy dłonią, uzmysławiając sobie, że to ona odstawiła go do mieszkania i ogarnęła do snu. Podrapał się po policzku, patrząc na pogrążoną w śnie dziewczynę. Czuł wstyd i zażenowanie, że widziała go w takim stanie, a na dodatek sprzątała po nim. To ona zmyła z podłogi jego wymiociny, a potem umyła miskę, do której opróżnij zawartość swojego żołądka, żeby nie musiał spać w ich zapachu.
— Nie ma co, Richard, pokazałeś się z jak najlepszej strony — wymamrotał pod nosem, kręcąc głową.
Przeszedł do łazienki za potrzebą, a gdy wrócił do sypialni, wyjął z szafy koc, żeby przykryć dziewczynę. Kiedy położył go na jej ciele, poruszyła się nieznacznie, ale nie obudziła. Jak zahipnotyzowany przyglądał się jej twarzy, uśmiechając się delikatnie, by po chwili pójść dalej spać.
***
Darię obudził dźwięk, upadającego na kafelki sztućca. Usiadła na kanapie i spojrzała w kierunku aneksu kuchennego.
— Przepraszam, niechcący wypadł mi widelec z dłoni — powiedział Richard, spoglądając w jej kierunku.
— Nie szkodzi — odparła, zerkając na zegar w telefonie. Było po ósmej. — Widzę, że jesteś w formie, to będę zbierać się do siebie — dodała, wstając z miejsca. Chwyciła koc w dłonie i złożyła go w kostkę, a następnie odłożyła na oparcie kanapy.
— Robię śniadanie. Myślałem, że zjemy razem — odezwał się chłopak, posyłając jej nieśmiały uśmiech. — Zostaniesz jeszcze? — zapytał po chwili.
— Nie jestem głodna.
— No to chociaż zrobię ci kawę albo herbatę? — Ruda cicho wypuściła powietrze z płuc.
Najchętniej wróciłaby już do siebie, żeby wziąć tabletki przeciwbólowe, bo po nocy spędzonej na kanapie doskwierał jej ból żeber.
— W takim razie kawę poproszę — odpowiedziała po chwili.
Przeszła do łazienki, żeby umyć twarz i rozczesać włosy, i kilka minut później usiadła na krześle przy stole w kuchni, a Richard postawił przed nią kubek z gorącym napojem.
— Dziękuję.
— To ja dziękuję za to, że odwiozłaś mnie do mieszkania. Mocno narozrabiałem wczoraj wieczorem i w nocy? — zapytał, siadając naprzeciwko dziewczyny. Chwycił kanapkę w dłoń i odgryzł kawałek.
— Ogólnie, to myślałam, że odstawię cię do domu i wrócę do siebie, ale po tym, jak wywinąłeś orła w korytarzu, musiałam zmienić swoje plany — odezwała się, upijając łyk kawy.
— Przewróciłem się? — Zaskoczyła go tą informacją, bo nie pamiętał tego.
— Oj tak, a przy okazji zgarnąłeś ze sobą wszystko z blatu komody — odparła, uśmiechając się pod nosem, a Richard głęboko westchnął.
Po tym, jak Lewicka pomogła mu wstać, zaprowadziła do pokoju, a gdy runął na łóżko, pomogła mu się rozebrać, bo sam nie był w stanie. To wtedy stwierdziła, że zostanie przy nim, bo wiedziała, że jak wróci do siebie, to będzie się cały czas zastanawiała, czy nic sobie nie zrobił. Był tak pijany, że mógłby niefortunnie upaść i chociażby rozbić sobie głowę. Późnym wieczorem zadzwoniła do Patrycji, zapytać, jak trzyma się jej ojciec, a gdy usłyszała, że właśnie się wykąpał i kładzie się spać, była spokojna. Waldemar miał o wiele mocniejszą głowę od Freitaga i nie potrzebował opieki tak, jak brunet.
— Nawet nie wiesz, jak mi głupio — odezwał się, pocierając dłonią kark.
— A jak mówiłam, że ci wystarczy, to zbyłeś to śmiechem. Co ci w ogóle odbiło, żeby pić z moim ojcem?
— Jak przyszedłem, to spałaś. Waldek zaproponował, to...
— Waldek? — Przerwała mu, unosząc jedną brew do góry.
— No tak, przeszliśmy na ty — odpowiedział, a Daria parsknęła śmiechem, zastanawiając się, dlaczego ojciec tak szybko zakumplował się z Freitagiem. Nawet z mężem Igi zeszło mu trochę dłużej. Przeszli na ty dopiero po oświadczynach.
— Sam to zaproponował, a potem był jeden drink, drugi i tak jakoś wyszło — mówił, wzruszając ramionami, na co Lewicka przewróciła oczami. — A twój ojciec jak się trzyma?
— Wierz mi, że o wiele lepiej niż ty. On w przeciwieństwie do ciebie sam potrafił się ogarnąć.
— Przepraszam, że tak wyszło i dziękuję, że mi pomogłaś. — Uśmiechnął się do niej delikatnie
A miałam inne wyjście? — pomyślała sobie.
— Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz. — Spojrzała na niego wymownie, a on cicho westchnął.
— Mogę wpaść po południu? Wczoraj mieliśmy pogadać, ale nie wyszło.
— Najpierw muszę sprawdzić, czy ojciec znowu nie kupił jakiegoś alkoholu — odpowiedziała zgryźliwie.
— To będę po piętnastej — odparł Richard, ignorując jej przytyk.
— Nie wolisz spotkać się ze znajomymi? Wczoraj dzwonił do ciebie niejaki Hubert.
— Rozmawiałem z nim?
— Nie, ja z nim rozmawiałam. Inaczej w życiu nie zgadłabym, gdzie mieszkasz, bo nazwa ulicy, którą wybełkotałeś, mogła oznaczać każdą w tym mieście. — Kiedy brunet to usłyszał, znowu poczuł wstyd.
— Później do niego oddzwonię, ale i tak wolę spotkać się z tobą — odparł, puszczając jej oczko.
— Jak chcesz — powiedziała, wstając z miejsca. — Będę się zbierała — dodała, biorąc kubek, żeby odłożyć go do zlewu.
— Zostaw to, ja posprzątam — odezwał się, jednak mimo wszystko Lewicka sama to zrobiła.
— Cześć — pożegnała się, kierując w stronę drzwi.
— Do zobaczenia — odpowiedział Richard, a chwilę później usłyszał dźwięk zamykanych drzwi.
***
Półtora tygodnia po tym, jak ojciec pomógł uwolnić się Lewickiej od Lukasa, dziewczyna zastanawiała się, jak się odstresować. Potrzebowała, chociaż dnia z dala od Breitenbrunn. Chociaż Miller trafił do aresztu, to nadal żyła w strachu, że spotka go gdzieś na ulicy. Waldemar do niej dzwonił i poinformował, że chłopak może wyjść, jeśli wpłaci kaucję. Co prawda kwota była bardzo wysoka, ale do zdobycia. Ta informacja sprawiła, że Daria ciągle oglądała się dookoła siebie, gdy szła na jakiś spacer lub do sklepu, a napięcie, jakie jej towarzyszyło, zaczęło odbijać się na jej zdrowiu. Miała problemy ze snem i apetytem. Przyjaciółki martwiły się o nią. Nie mogły uwierzyć, że Lukas okazał się damskim bokserem. Słyszały o tym pobiciu w parku sprzed roku, ale nie miały pojęcia, że stał za tym Miller, bo nie śledziły informacji na ten temat. Żarliwie przepraszały Darię, że to przez nie spotkało ją nieszczęście, ale miały też pretensje, że nie powiedziała im o całej sytuacji.
***
W piątkowy wieczór po kolejnej rozmowie z ojcem Daria siedziała na łóżku i przeglądała wiadomości w Internecie, a w tle grała muzyka uruchomiona na YouTube. Właśnie zaczynał się utwór Paula Kalkbrennera Sky and Sand z albumu Berlin Calling. Nagle przeniosła wzrok przed siebie i wpatrując się w ścianę, uśmiechnęła się szeroko.
Berlin Calling — pomyślała.
Wiedziała już, gdzie spędzi jutrzejszy dzień. W sobotę miała zamiar odwiedzić stolicę Niemiec. Wpisała w Google frazę Co warto zobaczyć w Berlinie i po chwili wyświetliło jej się wiele ciekawych miejsc do zobaczenia. Jednak było ich tak dużo, że wiedziała, że będzie musiała zrobić selekcję, bo nie zdąży wszystkiego obejrzeć w jeden dzień. Kiedy wpisywała do telefonu kolejną atrakcję, którą miała zamiar zobaczyć, na wyświetlaczu pojawiło się przychodzące połączenie od Freitaga. Wypuściła cicho powietrze z płuc, po czym odebrała.
— Cześć — usłyszała głos Richarda.
— Cześć. Co słychać?
— Nudzę się. Może miałabyś ochotę na jakiś spacer?
— Chyba już trochę za późno na to — odpowiedziała, a chłopak cicho westchnął.
— A jutro?
— Przepraszam, ale jutro też nic z tego.
— Ostatnio w ogóle nie masz czasu.
— Tak wyszło — odparła, przygryzając wargę.
— Mam wrażenie, że unikasz mnie od kilku dni.
Daria nie miała pojęcia, co odpowiedzieć na ten zarzut. Freitag się nie mylił. Unikała go, bo na jakiś czas chciała odpocząć od towarzystwa mężczyzn. Po tym, jak potraktował ją Lukas, chciała odciąć się od wszystkiego. Wyciszyć i znaleźć w sobie na nowo siły. Richard chciał spotykać się z nią codziennie. Zasypywał setkami SMS-ów i połączeń. Miała już tego serdecznie dość.
— Po prostu chcę trochę pobyć sama — powiedziała w końcu.
— Dlaczego?
— Zrozum, że ostatni czas był dla mnie trudny. Potrzebuję chwili wytchnienia.
— Czyli przeszkadzam ci? Narzucam się, tak? — zapytał z wyrzutem w głosie.
Gdy usłyszała te pytania, miała pewność, że chłopak niczego nie zrozumiał. Nie wiedział, co tak naprawdę się z nią działo, ale nie miała mu tego za złe. W końcu to nie on musiał uwalniać się z toksycznej relacji. Nie on doświadczył przemocy i, co najważniejsze nie żył w poczuciu, że pozorny spokój za chwilę może runąć, gdy oprawca wyjdzie z aresztu, a to mogło nastąpić w każdym momencie. Daria obawiała się, że pewnego dnia na jej drodze stanie Miller i coś jej zrobi w odwecie za to, że przez nią trafił do aresztu.
— Nie przeszkadzasz — odezwała się po chwili.
— Co masz zamiar robić jutro?
Daria zastanawiała się, czy powiedzieć brunetowi o swoich planach. W końcu stwierdziła, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je poznał.
— Wybieram się do Berlina. Chcę pozwiedzać miasto — odpowiedziała z uśmiechem.
— W jeden dzień raczej nie zdążysz.
— Wiem, ale kilka rzeczy zobaczę i mam nadzieję na mały reset.
— Jedziesz autem?
— Nie. Pojadę do Chemnitz na pociąg. Wolę się nie pchać samochodem w miasto, którego nie znam.
— O której wyjeżdżasz?
— A na co ci ta informacja?
— Żeby wiedzieć, o której do ciebie zadzwonić i obudzić, bo pewnie zaśpisz — odparł ze śmiechem, a Ruda przewróciła oczami na te słowa.
— Bardzo zabawne — odpowiedziała, sprawdzając jednocześnie rozkład jazdy pociągów. — Wychodzi na to, że muszę wyjechać o wpół do szóstej — dodała, krzywiąc się na samą myśl, że będzie musiała zrywać się z łóżka z samego rana. Pobudka o przed piąta rano nie napawała jej optymizmem.
— Jedziesz sama?
— Mhm — wymruczała, sprawdzając inne połączenia, ale żadne jej nie odpowiadały, bo zbyt późno byłaby w stolicy Niemiec i niewiele by zobaczyła.
— Dobra, zmieńmy temat. — Usłyszała i cicho westchnęła, bo miała nadzieję, na szybkie zakończenie rozmowy, a nie zanosiło się na to.
— Na jaki?
— Co masz na sobie? — Daria spojrzała przed siebie, nie dowierzając w słowa, które przed chwilą padły z ust Freitaga.
— Znowu pijesz?
— Tylko mineralną — zaśmiał się. — No więc? Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
— I nie odpowiem.
— Ja mam na sobie czarne bokserki.
— Nie pytałam o to.
— Wiem, że i tak byłaś ciekawa — odpowiedział, śmiejąc się głośno.
— I co jeszcze masz na sobie? — zapytała, a po chwili pacnęła się dłonią w czoło, że pociągnęła ten temat. Sama nie wiedziała, jak to się stało.
— Nic.
— Mhm — powiedziała, zastanawiając się, jakim cudem dała się wciągnąć w taką rozmowę.
— I co? Wyobraźnia pracuje? — dopytywał zadziornie, a Daria przewróciła oczami, uruchamiając stronę Facebooka.
— Nawet nie wiesz jak bardzo — odparła ironicznie.
— Jesteś już podniecona? — Lewicka zrobiła wielkie oczy, gdy usłyszała te słowa. Brunet pozwalał sobie na coraz więcej, a jej średnio to pasowało.
— Rozłączam się — odpowiedziała.
— Nie! Żartowałem tylko! — wykrzyknął, wystraszony, że za chwilę usłyszy dźwięk zakończonego połączenia.
— Bez takich żartów poproszę — powiedziała zła.
— Jasne. Przepraszam — odezwał się, wypuszczając cicho powietrze. — A wiesz, że ja nadal czekam na te dwie kawy? — dodał.
— Tak, jakiś czas temu wspominałeś o tym. — Lewicka wstała z łóżka, żeby odłożyć laptopa, a po chwili położyła się i nakryła kołdrą.
— To kiedy mogę liczyć na pierwszą?
— W niedzielę. Miejmy to już za sobą — odpowiedziała, wiedząc, że chłopak na pewno skomentuje ton wypowiedzi.
— Jaka zgryźliwa. — Usłyszała i zaczęła śmiać się w duchu.
— Tylko przy tobie.
— Potraktuję to jako komplement — odparł Richard, a dziewczyna roześmiała się cicho.
Rozmawiali ze sobą kolejne dwie godziny, dogryzając sobie. Freitag mówił, co powinna obejrzeć w Berlinie, a Daria stwierdziła ze śmiechem, że nie będzie jej rozkazywał i na złość ominie wszystkie miejsca, które jej polecił.
***
— Może jednak zarezerwować ci jakiś pokój w hotelu? Nie chcesz wypocząć sobie przez cały weekend? Wieczorem pewnie będziesz wykończona — powiedziała Patrycja, gdy w sobotę rano wyszła z pokoju, słysząc, że Daria krząta się po mieszkaniu.
— Nie, wolę nocować w swoim łóżku, ale dzięki za propozycję.
— Jak chcesz, ale jak zmienisz zdanie, to daj znać. Zrobię ci rezerwację. Mamy w pracy podgląd do kilku hoteli w Berlinie.
— Będę pamiętała — odpowiedziała, uśmiechając się w kierunku przyjaciółki. — No nic, spadam, bo jeszcze spóźnię się na pociąg — dodała, przewieszając plecak przez ramię i spoglądając na zegar w komórce.
— Miłego zwiedzania.
— Dzięki, do zobaczenia — pożegnała się, po czym wyszła z mieszkania.
Chwilę później opuszczała budynek. Na zewnątrz nikogo nie było. Tak, jak w tygodniu o tej porze zdarzało jej się mijać kilka osób, tak w sobotę nie dostrzegła żadnej żywej duszy. Ulice były jeszcze puste. Poranek był zaskakująco ciepły, co ją ucieszyło. Według prognoz przez cały dzień miała być ładna pogoda także w Berlinie. Podeszła do auta i wyłączyła autoalarm, by po chwili otworzyć drzwi czarnego Audi.
— Daria. — Dziewczyna podskoczyła nerwowo, upuszczając kluczyki na ziemię, gdy tuż za swoimi plecami usłyszała głos mężczyzny.
*************************************************
Czyżby palny Darii o wyjeździe do Berlina miały nie wypalić?
Przekonamy się w kolejnym rozdziale.
Do następnego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top