Rozdział 17
Daria siedziała w restauracji jak na szpilkach, czekając ze swoim ojcem na Lukasa. Z każdą mijającą minutą, denerwowała się coraz bardziej. Wiedziała, że to nie będzie łatwa rozmowa, jednak liczyła na to, że będąc w miejscu publicznym, Miller nie będzie zachowywał się agresywnie. Żałowała tylko, że w lokalu nie było zbyt wielu osób. Zaledwie trzy stoliki były zajęte. Pewniej czułaby się, gdyby było więcej klientów, bo wtedy Lukas na pewno nic by nie zrobił. Ojciec co rusz spoglądał w stronę córki, która siedziała zgarbiona, nerwowo bębniła palcami o udo i wlepiała wzrok w stojącą przed nią szklanką z sokiem.
— Daria, wyprostuj się — odezwał się Lewicki, a dziewczyna zrobiła to, o co poprosił. — Masz być pewna siebie i nie pokazywać przed nim słabości. Zrozumiano? — Spojrzała na ojca spanikowanym wzrokiem i lekko pokręciła głową. Wiedziała, że nie da rady. Że jak tylko zobaczy szatyna, to zestresuje się jeszcze bardziej. Miała ochotę uciec z lokalu.
— Ja będę z nim rozmawiał, ty odzywasz się tylko w ostateczności. — Ruda przytaknęła. Cieszyła się z takiego układu, bo wiedziała, że i tak pewnie niewiele z siebie wydusi. Doskonale pamiętała momenty, w których nie potrafiła wypowiedzieć słowa w towarzystwie Lukasa, bo paraliżował ją strach.
— Przyszedł — wyszeptała, gdy trzasnęły drzwi od lokalu.
Lewicki przeniósł wzrok na niego i uniósł brew do góry. Tak, ten chłopak był w typie jego córki. Podobnie jak Michał, był wysoki i umięśniony, a przez głowę Waldemara przeszła myśl, że z nim nie poradziłby sobie tak łatwo, jak wczoraj przez przypadek z Richardem, i miał nadzieję, że jeśli jego plan wypali, to skończy się na niewielkich obrażeniach.
— Siedź prosto — odezwał się mężczyzna, kiedy zauważył, że jego córka znowu kuli się w sobie.
Daria nerwowo przełknęła ślinę, widząc zdezorientowaną twarz Millera, gdy zbliżał się do nich, a po chwili dostrzegła, jak chłopak zacisnął dłonie w pięści. Był zły, że nie poinformowała go, że na spotkaniu będzie ktoś jeszcze. Jednak jej ojciec nie kazał zdradzać swojej obecności, bo wiedział, że chłopak wtedy nie przyjdzie.
— Co to ma znaczyć, skarbie? — zapytał, kiedy podszedł do stolika.
Spoglądał wymownie na Lewicką, oczekując wyjaśnień. Zupełnie zignorował fakt, że razem z nią przy stoliku siedzi ktoś jeszcze.
— Dzień dobry, Waldemar Lewicki, ojciec Darii. — Mężczyzna odezwał się pewnym głosem, podnosząc się z krzesła, jednak nie wyciągnął dłoni na przywitanie tak, jak zrobił to wczoraj w stosunku do Freitaga. — Proszę usiąść, mamy do pomówienia — dodał, zajmując swoje miejsce.
Przy stoliku zjawił się kelner. Lukas zamówił szklankę wody gazowanej, którą otrzymał chwilę później.
— Nie wiem, co jest grane, ale na pogaduszki z przyszłym teściem chyba jeszcze za wcześnie. Kochanie, nie uważasz, że to nie ten etap związku? — powiedział Miller, kolejny raz spoglądając na Lewicką, która patrzyła na niego, oddychając nerwowo.
— Wybij sobie z głowy to, że kiedykolwiek będę twoim teściem. Powiem krótko i na temat: masz zostawić moją córkę w spokoju.
— Bo? — zapytał Lukas, mrużąc oczy.
Usiadł z nonszalancją na krześle, zakładając nogę na kolano i zaplatając ręce na klatce piersiowej, a Waldemar przewrócił oczami na ten widok.
— Bo inaczej twój wyrok w zawieszeniu zamieni się na więzienie. Mamy zrobioną obdukcję i w każdej chwili może ona trafić na policyjne biurko — oznajmił Lewicki, a chłopak nerwowo się poruszył.
Jednak Miller nie zamierzał rezygnować z dziewczyny. Widział niepewność Darii i doskonale wiedział, że jak ją trochę zmanipuluje, to zostanie u jego boku. Uważał, że była dla niego idealna. Szara myszka, która dobrze gotowała i siedziała cicho nawet, jak mocniej jej przyłożył. Była podobna do jego matki, idealna kandydatka na kurę domową. Nie w smak mu były odwiedziny jej ojca.
— Może niech Daria sama wypowie się na ten temat? Skarbie, przecież wiesz, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Naprawdę chcesz ze mną zerwać? — odezwał się, kierując na nią wzrok.
Ruda mocno przełknęła ślinę i wytarła spocone dłonie o spodnie. Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Oddychała ciężko, próbując zebrać się w sobie, żeby odpowiedzieć na to pytanie, a przede wszystkim, żeby odpowiedzieć na nie pewnie.
— Tak, chcę — odparła drżącym głosem.
W tym samym momencie Miller jak oparzony zerwał się z krzesła, chcąc ją uderzyć, ale Waldemar uniemożliwił mu to.
— Tknij ją jeszcze raz, a pożałujesz — syknął, zaciskając dłoń na jego nadgarstku.
Daria siedziała jak sparaliżowana i nerwowo patrzyła na tę sytuację, była bliska płaczu. Mężczyźni mierzyli się wzrokiem, nie zwracając uwagi na to, że całej sytuacji przyglądali się restauracyjni goście i obsługa. Lukas wyrwał rękę w uścisku Lewickiego, po czym rzucił się z pięściami na mężczyznę.
— Tato! — krzyknęła Ruda, kiedy jej ojciec otrzymał cios w twarz.
Waldemar zatoczył się i upadł na podłogę, a Daria w jednej chwili znalazła się przy nim. Restauracyjni goście z przerażeniem patrzyli na to, co się działo, a obsługa natychmiast zawiadomiła policję. Mężczyzna szybko wstał i popatrzył na chłopaka z wyższością, po czym uśmiechnął się ironicznie, ścierając dłonią krew z rozciętej wargi. Tak naprawdę czekał na ten cios, chociaż nie sądził, że będzie aż tak mocny. Lukas miał mieć kolejne problemy, bo Lewicki zamierzał oczywiście zgłosić napaść. Nie sądził, że plan, który zrodził się w jego głowie po tym, jak zobaczył chłopaka, wchodzącego do restauracji się ziści.
— Pójdziesz siedzieć, gwarantuję ci to — odezwał się, spoglądając na niego triumfalnie.
Dopiero teraz do szatyna doszło, jak wielki błąd popełnił, jednak było już za późno, żeby zmienić cokolwiek. Z przerażeniem spojrzał w stronę drzwi wejściowych, przez które przeszło dwóch funkcjonariuszy, a chwilę później został odprowadzony do radiowozu. Daria przytuliła się do ojca i zaczęła cicho płakać. Emocje, które zbierały się w niej przez cały ten czas, uszły wraz z zobaczeniem, jak policjanci zabierają chłopaka, bo wiedziała, że uwolniła się od niego, a przynajmniej miała taką nadzieję. Lewicki objął ją mocno, opierając brodę na czubku jej głowy. Czuł, jak cała drżała z nerwów. Najchętniej od razu wróciłby z nią do mieszkania, żeby odpoczęła po tym wszystkim, ale musieli pojechać jeszcze na komisariat, aby złożyć zeznania, a potem przyszło tylko czekać na wezwanie na rozprawę. Stwierdził też, że musi porozmawiać z nią o tym, co działo pomiędzy nimi przez ostatnie lata. Chciał naprawić ich relacje i wiedział, że stanie się to teraz albo nigdy.
***
Richard stanął przy domofonie, a następnie nacisnął przycisk z numerem siedem. Była godzina siedemnasta. Postanowił, że nie będzie przychodził wcześniej, żeby Daria sobie odpoczęła, bo domyślał się, że dzisiejszy dzień dał jej w kość pod względem psychicznym. Nie miał pojęcia, jak potoczyło się spotkanie, ale miał nadzieję, że zakończyło się pozytywnie.
— Tak? — W interkomie usłyszał głos jej ojca.
— Dzień dobry, przy... — Nie zdążył dokończyć, bo rozległ się dźwięk odblokowanego zamka.
Brunet chwycił za klamkę i wszedł do budynku, a gdy dotarł na trzecie piętro, Lewicki stał w drzwiach. Freitag przystanął na chwilę zdezorientowany, widząc rozciętą wargę oraz mocno zaczerwienioną skórę na policzku mężczyzny, która zapewne najdalej jutro pokryje się zasinieniem.
— Dzień dobry, co się panu stało? — zapytał, wchodząc do mieszkania.
— Prezent od Millera — odpowiedział z uśmiechem Waldemar, a Richard spojrzał na niego, jak na wariata, że cieszy się z tego, co zrobił mu Lukas. — Przejdźmy do pokoju dziennego. Daria śpi. Wzięła leki uspokajające i wolałbym, żeby jeszcze chwilę odpoczęła.
— Oczywiście — odparł, idąc za Lewickim.
W pomieszczeniu, do którego przeszli na stole stał otwarty laptop, obok niego szklanka i butelka z alkoholem, a dookoła leżało mnóstwo kartek, dotyczących sprawy jednego z klientów Lewickiego. Zabrał to ze sobą do Niemiec, bo wiedział, że bez pracy długo nie wytrzyma. Mężczyzna pozbierał dokumenty na jeden stos, po czym przeszedł do kuchni i zabrał dodatkową szklankę, którą następnie postawił przed Richardem.
— Przyjechałeś autem? — zapytał bruneta, chwytając w dłoń butelkę whisky.
— Nie.
— To dobrze — odpowiedział, po czym nalał chłopakowi alkoholu, a sobie odrobinę dolał i usiadł na kanapie. — Waldek — dodał, wyciągając dłoń ze szklanką w kierunku bruneta, siedzącego w fotelu.
— Richard — odparł, zaskoczony sytuacją, po czym lekko stuknął o szkło.
Nie sądził, że mężczyzna tak szybko będzie chciał przejść z nim na ty. Lewicki wlał w siebie trunek, krzywiąc się nieznacznie, za to Freitag zakasłał, czując, jakby miało mu wypalić przełyk. Nie raz pił whisky, ale miał wrażenie, że ten gatunek był wyjątkowo mocny. Wypuścił cicho powietrze, widząc, jak Lewicki dolewa kolejną porcję alkoholu. Obawiał się, że długo nie wytrzyma takiego tempa.
— Dlaczego powiedziałeś, że to — Richard wskazał na policzek — to prezent od Millera?
— Mogłem zgłosić kolejną napaść, co jeszcze bardziej go pogrąża. Liczyłem, że wystartuje do mnie z pięściami, ale nie sądziłem, że facet ma taką siłę. Jednak to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że Daria była w starciu z nim bez szans i w życiu by sobie nie poradziła — odpowiedział, zaciskając mocno szczękę i sięgając po butelkę z alkoholem. Nadal był zły na córkę, że tak późno do niego zadzwoniła i nawet nie powiedziała wprost, że ma problemy. — Pij — dodał, kiwając głową na szklankę, w której brunet miał jeszcze trochę poprzedniej porcji trunku, a Freitag utwierdził się w przekonaniu, że nie wyjdzie z tego mieszkania trzeźwy.
— Jak to wszystko się potoczyło?
— Dasz wiarę, że chciał ją uderzyć w moim towarzystwie? — Richard ze zdziwienia otworzył usta. W głowie mu się nie mieściło to, że Miller zaatakował ich w miejscu publicznym. — W ostatniej chwili zablokowałem jego rękę, a potem przyłożył mi. Przyjechała policja i go zabrali. Najbliższe tygodnie spędzi w areszcie, a potem zapewne odbędzie się rozprawa.
— Daria będzie musiała zeznawać?
— To jest nieuniknione, ale poradzi sobie. Wbrew pozorom jest silną kobietą — odpowiedział pewnym głosem, wierząc w córkę.
***
Godzinę później mocno podpici, żarliwe dyskutowali na różne tematy, a czasem wybuchali głośnym śmiechem, by po chwili uciszać się wzajemnie, bo przecież w pokoju obok spała Daria. Panom dopisywał humor. Waldemar uruchomił laptopa i pokazywał brunetowi zdjęcia, które Lewicka raczej chciałby ukryć przed Richardem i nie tylko przed nim.
***
Daria przeciągnęła się leniwie, po czym przetarła twarz dłońmi. Sięgnęła po komórkę, żeby sprawdzić, która jest godzina. Zdziwiła się, widząc, że jest już dawno po osiemnastej. Po chwili do jej uszu dobiegł gromki śmiech, dochodzący z pokoju gościnnego, który nagle się urwał. Dziewczyna zastanawiała się, co tam się dzieje i przede wszystkim, kto tam jest. Zwlokła się z łóżka i leniwym krokiem wyszła z sypialni. Przystanęła na chwilę przed wejściem do salonu, słysząc, jak ojciec po niemiecku opowiada historię z wakacji, które kilka lat temu spędzili razem w Indiach. Nie wiedziała, z kim może rozmawiać.
— No i one podeszły do tego słonia, bo chciały go dotknąć, i nakarmić. Iga w pewnym momencie krzyknęła do mnie, że mam im zrobić zdjęcie. Odwróciły się tyłem do zwierzęcia, żeby zapozować, a on wtedy popchnął je trąbą i obydwie wylądowały twarzą w błocie, a ten z radości zatrąbił. Ludzie wokół mieli niezły ubaw. Zresztą ja i moja żona też — opowiadał ze śmiechem.
— A to zdjęcie? — Lewicka zrobiła wielkie oczy, gdy usłyszała głos Freitaga.
Przeklęła pod nosem, gdy doszło do niej, że ojciec pokazuje mu fotografie, które ona chciałby ukryć przed światem. Jej tata zawsze uwieczniał na zdjęciach najbardziej kompromitujące sytuacje, twierdząc, że są o wiele lepsze niż te pozowane.
— Tu Daria uczyła się jeździć na nartach. Już po kilku minutach i upadkach miała dość. Wkurzona próbowała zdjąć narty. Jedną odpięła i wysunęła ją tak gwałtownie, że straciła równowagę i na tej drugiej odjechała — mówił Waldemar, śmiejąc się wesoło. — Po kilku metrach zatrzymała się w krzakach, a ja nie mogłem się powstrzymać i pstryknąłem jej fotkę — dodał, po czym oboje wybuchli śmiechem.
Ruda doskonale pamiętała tę sytuację. Długo zajęło jej wygrzebywanie się z tych gałęzi, a tata, zamiast jej pomóc, to się z niej nabijał. Ojciec roku — pomyślała wtedy.
— Ciii, bo Daria śpi — odezwał się Freitag, po czym rozległ się ich chichot, a ona przewróciła oczami, słysząc to. Jak dzieci. — Pokręciła głową.
— Doleję nam jeszcze. — Wychyliła się lekko, żeby zobaczyć, co robią.
Zacisnęła usta, widząc, że siedzą na kanapie obok siebie i są nieźle wstawieni, a Waldemar znowu wlewał do szklanek alkohol.
— Ale to jeszcze nic, pokażę ci zdjęcie, jaką minę miała po skoku na bungee.
Lewicka wiedziała, że najwyższa pora przerwać to wszystko. Richard i tak zapewne widział już pełno nieciekawych zdjęć, a to które chciał teraz pokazać jej ojciec było naprawdę kompromitujące. Daria doskonale pamiętała ten felerny dzień, w którym zdecydowała się na skok. Po wszystkim czuła się, jakby wnętrzności jej się poprzewracały, a na dodatek przez kilka godzin walczyła z bólem żołądka i nudnościami. Na zdjęciu miała minę, jakby sama opróżniła butelkę z alkoholem.
— Widzę, że panowie nieźle się bawią — powiedziała, wchodząc do pokoju. Stanęła w wejściu i zaplotła ręce na klatce piersiowej, po czym spojrzała na nich wymownie.
— O widzisz... — Lewicki odezwał się do Freitaga. Jedną rękę założył mu na barki, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi, a w drugiej trzymał szklankę z whisky. Richard pochylił się w jego kierunku. — Jak kobieta przyjmuje taką pozę, to wiedz, że będzie ochrzan. Nie wiadomo z jakiego powodu, ale będzie. — Dokończył swój wywód, po czym obydwoje wybuchli śmiechem.
— Nie wiadomo z jakiego powodu? — oburzyła się Daria. — Jesteście kompletnie pijani.
— Odezwała się abstynentka, która pierwszego drinka wypiła w wieku szesnastu lat. — Kiedy padły te słowa, dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia. Nie miała pojęcia, skąd ojciec o tym wiedział. — Wiesz Richardzie, dlaczego teraz tak stoi i nic nie mówi? — zapytał swojego towarzysza, klepiąc go dłonią po klatce piersiowej, a ten pokręcił głową.
— Nie — brunet wydusił z siebie, chichrając się pod nosem.
— Bo myślała, że nic o tym nie wiem — odpowiedział, spoglądając na Darię. — Córeczko, twój ojciec ma oczy dookoła głowy, a gdy one nie wystarczą, to zatrudnia jeszcze jedną parę — wybełkotał zadowolony.
— Chcesz powiedzieć, że wtedy w czasie wakacji ktoś nas śledził? — zapytała z niedowierzaniem.
— Pilnował, żeby wam się nic nie stało — odparł, po czym dopił whisky.
Przyłożył wierzch dłoni do ust, krzywiąc się nieznacznie. Ruda uniosła brwi do góry, słysząc te słowa. Zastanawiała się, czy Iga o tym wiedziała. Postanowiła, że wypyta ją przy najbliższej okazji.
— To, co? Jeszcze po jednym? — mężczyzna zwrócił się do Richarda, biorąc butelkę w dłoń. Daria przeniosła na nią wzrok i ze zdziwieniem zauważyła, że prawie całą opróżnili.
— Chyba już wam wystarczy — rzuciła w ich kierunku, a oni zaśmiali się pod nosem, kręcąc głowami. — A tobie Richardzie, to już na pewno — dodała, wymownie na niego patrząc.
— Ty się lepiej zastanów, za kim się uganiasz. Jak ona teraz tak cię strofuje, to co będzie po ślubie? — zaśmiał się Waldemar. Lewicka stała i słuchała tego wszystkiego z niedowierzaniem. Kompletnie nie wiedziała, co mają oznaczać te słowa. Jej ojciec bredził w najlepsze.
— Jakoś sobie poradzę — odezwał się Freitag, puszczając dziewczynie oczko, a ta wypuściła cicho powietrze z płuc. Jedyne co ją pocieszało, to fakt, że panowie i tak nie będą na drugi dzień niczego pamiętać.
***
Godzinę później Daria schodziła razem z Richardem po schodach, pilnując, żeby chłopak z nich nie spadł. Nie udało się wcześniej odciągnąć go od butelki. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że tak upił się w towarzystwie jej ojca. Stwierdzając, że raczej nie będzie sam w stanie wrócić do mieszkania, postanowiła odwieźć go do domu. Brunet szedł chwiejnym krokiem, uśmiechając się od ucha do ucha, a po chwili zajął miejsce pasażera w czarnym Audi. Sięgnął po pas, ale nie mógł go zapiąć, bo dwoiło mu się w oczach. Lewicka pokręciła głową, widząc, jak się męczy i postanowiła sama to zrobić. Chwyciła klamrę, po czym wpięła ją w zatrzask.
— Tsiekuje — wymamrotał Freitag, posyłając jej uśmiech.
— Gdzie mieszkasz? — zapytała, modląc się, żeby w miarę wyraźnie wypowiedział nazwę ulicy, bo inaczej będą w nieskończoność jeździć po Breitenbrunn.
— Pszy Urensasse — wybełkotał, a Daria cicho wypuściła powietrze z płuc, przeklinając w myślach.
Wiedziała, że będzie ciężko, ale nie wiedziała, że aż tak. Ta odpowiedź mogła oznaczać prawie każdą ulicę w Breitenbrunn. Odrzuciła jedynie te ze słowem Weg w nazwie, bo w poplątanej mowie bruneta nie wyłapała tego wyrazu.
— Richard, proszę cię, skup się i powiedz jeszcze raz, ale wyraźniej — powiedziała, wymownie na niego spoglądając.
— No... pszy Urensasse — powtórzył, unosząc jedną brew do góry.
Zaraz zwariuję — pomyślała Ruda, zastanawiając się, co robić.
— Masz jakiś dokument przy sobie, w którym jest adres? — zapytała, ale Richard zaprzeczył.
W tym samym momencie rozległ się dźwięk jego komórki. Chłopak nieporadnie próbował wyciągnąć ją z kieszeni. Lewicka, widząc jego poczynania, zniecierpliwiona wsadziła mu dłoń do kieszeni i sama wyjęła telefon.
— Pozwolisz, że ja porozmawiam z... Hubertem — oznajmiła, sprawdzając na wyświetlaczu, kto dzwoni.
— Psze badzo — odpowiedział z uśmiechem, na co Daria przewróciła oczami.
Odebrała połączenie i przedstawiła się. Streściła koledze Freitaga, jak wygląda sytuacja, a Simmel podśmiechiwał się z tego cały czas. Gdy podał Lewickiej adres, dziewczyna odetchnęła z ulgą, wiedząc, że odstawi w końcu Richarda do domu i będzie mogła w spokoju wypocząć.
***
Lewicka zaparkowała kilka minut później przy Dürnerstrasse. Odpięła brunetowi pas i w końcu ruszyli do jego mieszkania. Na szczęście w budynku była winda, bo nie wyobrażała sobie kolejnej przeprawy z nim po schodach.
— Możesz wyjąć klucze od mieszkania?
Richard uśmiechnął się szeroko, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie, a po chwili wyciągnął klucze i podał dziewczynie. Daria wzięła je z jego rąk, a następnie otworzyła drzwi i razem weszli do środka. Położyła klucze na stojącej w korytarzu komodzie, po czym odwróciła się w stronę bruneta.
— Poradzisz sobie? — zapytała, na co przytaknął. — W takim razie zostawiam cię. Cześć — dodała, kierując się z powrotem w stronę wyjścia.
Opuściła lokum, zamykając za sobą drzwi i kiedy miała ruszyć w stronę windy, usłyszała hałas dobiegający z wnętrza mieszkania. Zmarszczyła brwi, po czym zwróciła się w stronę drzwi wejściowych i otworzyła je. Wypuściła głośno powietrze, widząc zbierającego się z podłogi chłopaka. Pokręciła głową, wchodząc do środka, bo wiedziała, że jednak sam sobie nie poradzi.
*******************************************
No to sobie panowie popili ;)
A Daria musi przez to zbierać Ryśka z podłogi xD
Co będzie dalej? O tym w kolejnym rozdziale, który prawdopodobnie pojawi się już jutro :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top