Rozdział 16
Freitag stał pochylony i łapał powietrze, po tym, jak Lewicki w końcu go puścił. Kiedy poczuł na swoich plecach dłoń Darii, przeniósł na nią swój wzrok. Zobaczył, jak patrzy na niego z troską zaczerwienionymi od płaczu oczami.
— Richard, wszystko w porządku? — zapytała nieśmiało.
— Tak — odpowiedział, biorąc głęboki wdech i rozmasowując dłonią szyję.
— Tato, co to miało być? — Dziewczyna zwróciła się ojca, który stał zakłopotany, pocierając dłonią policzek z kilkudniowym zarostem.
— Przepraszam — odezwał się Lewicki, wpatrując się w bruneta. — Pomyliłem pana z kimś innym.
— Zdarza się — odparł Richard, prostując się. — Chociaż, może gdyby pozwolił mi pan się przedstawić, to nie doszłoby do pomyłki — dodał, patrząc wymownie w stronę mężczyzny.
— Prawda — Przytaknął, drapiąc się po głowie. — Waldemar, tata Darii. — Przedstawił się, wyciągając dłoń w kierunku chłopaka.
Brunet spojrzał na niego i zdziwił się, kiedy usłyszał z kim ma do czynienia. Gdy mężczyzna go zaatakował, to myślał, że się przesyłasz, słysząc, że ma zostawić jego córkę w spokoju. Nie dlatego, że znał historię jego i Lewickiej o tym, jak się poróżnili, ale dlatego, że mężczyzna mówił tak dobrze po niemiecku, że na początku całego tego zamieszania Freitag sądził, iż ma do czynienia ze swoim rodakiem. Nawet przez ułamek sekundy nie przeszła mu przez głowę myśl, że rozmawia z obcokrajowcem.
— Richard — odpowiedział, ściskając dłoń Lewickiego, a następnie spojrzał na Rudą. — Dlaczego mnie okłamałaś? Powiedziałaś wczoraj, że Miller nic ci nie zrobił, a z tego, co przed chwilą usłyszałem w swoim kierunku, wnioskuję, że to nieprawda.
— Czego oczekiwałeś? Że będę o tym rozmawiała z obcą osobą? — dopytywała z żalem w głosie.
— Jestem dla ciebie obcy? — zapytał, robiąc skrzywioną minę.
Zabolały go te słowa. Sądził, że Lewicka traktuje go, chociaż jako kolegę, jeśli nie jak przyjaciela, a po słowach, które padły z jej ust wiedział, że tak nie było. Nie obdarzyła go zaufaniem na tyle, żeby zwrócić się do niego o pomoc.
— Po prostu nie chciałam cię w to mieszać.
— Przecież pomógłbym ci.
— Nie rozumiesz, że było mi wstyd?
— Poproszenie o pomoc, to według ciebie powód do wstydu?
— Ty nic nie rozumiesz. — Daria wypuściła cicho powietrze i pokręciła głową.
— W takim razie wytłumacz mi to w taki sposób, żebym zrozumiał. — Richard zaplótł ręce na klatce piersiowej i wymownie patrzył w kierunku dziewczyny.
Oboje zachowywali się, jakby byli sami. Całkowicie zapomnieli o ojcu Darii. Waldemar ponownie oparł się o futrynę, po czym z ciekawością przysłuchiwał się rozmowie córki z brunetem, a kiedy przeniósł wzrok na chłopaka, uniósł kąciki ust do góry. Od razu dostrzegł, co było grane. Doskonale znał to spojrzenie, bo on tak samo patrzył na swoją żonę, kiedy się poznali. Zresztą nadal patrzył, bo pomimo wielu lat razem, jego uczucie do Katarzyny nie zmalało i nie wyobrażał sobie życia bez niej. Nie mógł uwierzyć w to, że Daria nie dostrzegała tego, że chłopak darzył ją uczuciem. Współczuł mu, uzmysławiając sobie, że on po prostu nie jest w jej typie i nie powinien robić sobie żadnych nadziei.
— Macie zamiar tak się kłócić w korytarzu? — odezwał się Lewicki, a oni na niego spojrzeli.
— Nie kłócimy się. — Sprostowała Ruda.
— Tak, tak, właśnie widzę. Chodźcie do środka.
Kiedy cała trójka miała wchodzić do mieszkania, na piętro dotarł kurier z bukietem czerwonych róż. Młody chłopak w okularach spojrzał na Rudą i delikatnie się uśmiechnął.
— Dzień dobry, kwiaty dla pani Darii Lewickiej — odezwał się. — To pani?
— Eee tak, dziękuję — powiedziała niepewnie, wyciągając ręce po bukiet. Richard, widząc kompozycję z co najmniej dwudziestu róż, zacisnął usta, bo domyślił się, że to kwiaty od Millera.
— W środku jest bilecik. Do widzenia. — Kurier pożegnał się i odwrócił, żeby odejść.
— Proszę zaczekać. — Zatrzymał go Lewicki.
Zabrał córce kwiaty z rąk i sięgnął po karteczkę, a następnie odczytał przeprosiny od Lukasa. Rozsierdzony włożył z powrotem bilecik do bukietu i podał go kurierowi, a ten spojrzał na niego zdezorientowany.
— Proszę przekazać nadawcy, że pani Lewicka nie życzy sobie takich prezentów.
— Eee, dobrze — odpowiedział, odbierając bukiet, po czym zmieszany odszedł.
— Masz nie przyjmować od niego żadnych kwiatów w ramach przeprosin. — Daria przytaknęła, karcąc siebie w myślach, że je wzięła. Dałaby tym znak Millerowi, że mu wybacza.
Lewicki wszedł do środka, a za nim Ruda, spoglądając w kierunku Freitaga. Richard zaczął się zastanawiać, czy nie powinien sobie pójść i zostawić ich samych. Domyślił się, że ojciec przyjechał do córki, żeby jej pomóc. Kiedy Daria opowiadała mu o nim, wyobrażał go sobie, jako człowieka z surowym wyrazem twarzy i nie pomylił się, gdy tylko ujrzał Lewickiego po tym, jak otworzył drzwi, poczuł respekt. Twardy charakter, ton głosu nieznoszący sprzeciwu i nonszalancja w zachowaniu powodowały, że z drugiej osoby uchodziła pewność siebie. Jednak po chwili mimo wszystko wszedł do mieszkania. Był ciekawy po pierwsze tego, co Miller zrobił Darii, a po drugie: jak zamierzają rozwiązać tę sprawę. Kiedy weszli do pokoju Ruda od razu opadła na fotel, była potwornie zmęczona dzisiejszym dniem i tym, co działo się w jej życiu w ostatnich tygodniach. Waldemar ponownie stanął przy oknie, opierając się o parapet, a Richard stał przy drzwiach, nie wiedząc, co ma zrobić.
— Proszę usiąść. — Zwrócił się do niego Lewicki, a chłopak potulnie wykonał jego polecenie. Freitag czując na sobie przeszywające spojrzenie mężczyzny, pomyślał, że lepiej by było, gdyby sobie poszedł. — Może mi pan powiedzieć coś o tym Millerze? — dopytywał.
Richard opowiedział mu wszystko to, czego dowiedział się od kumpli, zerkając raz po raz na Rudą, która siedząc w fotelu, podkuliła nogi. Oplotła je rękoma, a następnie oparła czoło o kolana. Miał ochotę podejść do niej, żeby ją przytulić i dodać otuchy.
— A wie pan, gdzie tu można zrobić obdukcję? — Brunet uniósł brwi do góry, gdy usłyszał to pytanie.
— Tato! — Zareagowała dziewczyna, podnosząc głowę.
Nie mogła uwierzyć, że pyta o takie rzeczy Freitaga i miesza go w to wszystko. I tak było jej wystarczająco wstyd.
— Co, tato? Trzeba to zrobić, inaczej jak ja wyjadę, to on znowu zacznie cię nachodzić.
— Tutaj nigdzie nie da się tego zrobić, najbliżej w szpitalu w Parsbergu — odezwał się brunet.
— Daleko to jest? — zapytał Lewicki.
— Jakieś piętnaście minut autem.
— Daria, w takim razie zbieraj się. Załatwimy to jeszcze dzisiaj.
Ruda zrezygnowana pokręciła głową, ale wiedziała, że dyskusja na nic się zda. Poza tym była wdzięczna ojcu za to, że przyjechał do niej, chociaż nie prosiła go o to. Przez jej głowę przebiegła myśl, że może w końcu zacznie rozmawiać z nim tak, jak dawniej, chociaż to będzie bardzo trudne.
***
Po dotarciu do szpitala Daria i Waldemar skierowali się do recepcji, żeby wypytać o możliwość zrobienia obdukcji. Kobieta w średnim wieku siedząca za kontuarem zarejestrowała Rudą, a następnie pokierowała, dokąd mają się udać. Żeby wejść do gabinetu, musieli czekać półtorej godziny. Kiedy w końcu znaleźli się w pomieszczeniu, przywitali się z lekarzem i dalszą rozmowę prowadził Waldemar. Daria siedziała obok niego na krześle, patrząc beznamiętnie w podłogę. Nie przysłuchiwała się rozmowie, nie miała na to ani ochoty, ani sił. Chciała jak najszybciej mieć to wszystko za sobą i wrócić do domu. Położyć się w łóżku, zasnąć i najlepiej już się nie obudzić. Kolejny raz naszły ją czarne myśli.
— Daria. — Z letargu wyrwał ją głos ojca, wypowiadający jej imię.
— Tak? — odezwała się, przenosząc na niego wzrok.
— Chcesz, żebym został, czy wyszedł?
— Chyba wolałabym, żebyś wyszedł — odpowiedziała nieśmiało, obawiając się, że ojciec może się za to obrazić.
Jednak Lewicki uszanował decyzję córki. Wiedział, że nie jest to dla niej łatwe. Wstał z miejsca i wyszedł na korytarz, zostawiając Darię samą z lekarzem. Mężczyzna kazał rozebrać się Rudej do bielizny. Skrzywił się, gdy zobaczył mocno poobijane ciało, chociaż nie były to najpoważniejsze obrażenia, jakie widział w swojej karierze. Niektóre siniaki już prawie znikły, ale było też wiele nowych. Opisał wszystko, porobił zdjęcia, a na koniec zaproponował jej wykonanie rentgena klatki piersiowej, kiedy zauważył, że dziewczyna z trudem robiła głębsze wdechy. Daria na początku nie chciała, ale po kolejnej namowie lekarza, zgodziła się. Okazało się, że ma pęknięte żebro, dlatego pomimo upływu czasu, nadal doskwierał jej ból. Lekarz natychmiast wypisał jej zwolnienie do końca tygodnia, pomimo protestów. Wiedział, że jeśli Lewicka nie wypocznie, choć kilku dni, to nigdy nie dojdzie do siebie.
Po kilkudziesięciu minutach Ruda wyszła z dokumentacją do ojca. Bała się tego, jak zareaguje na to wszystko. Czuła, że kolejny raz go zawiodła. Podała mu teczkę i przypatrywała się, jak denerwuje się coraz bardziej w czasie przeglądania zdjęć i czytania tego, co napisał lekarz.
— Pęknięte żebro? — zapytał z niedowierzaniem, spoglądając na córkę.
— Przepraszam — powiedziała zawstydzona.
— Daria, do cholery! Za co ty mnie przepraszasz?! Co się z tobą dzieje?! — wykrzyknął zdenerwowany.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że są w szpitalu. Rozejrzał się dookoła i wyłapał ciekawskie spojrzenia ludzi przebywających w budynku, którzy spoglądali w ich kierunku. Ich uwagę przyciągnął nie tylko krzyk, ale i obcy język. Złapał córkę za ramię, po czym wyprowadził na zewnątrz.
— Nie płacz już. Przepraszam, nie powinienem był krzyczeć. — Pokajał się. — Tylko w głowie mi się nie mieści, że pozwoliłaś tak sobą pomiatać. Dlaczego nie zadzwoniłaś wcześniej? Nazywasz się Lewicka, to nazwisko do czegoś zobowiązuje. Powinnaś chodzić dumnie z uniesioną głową, a nie chować się po kątach i przepraszać świat za to, że żyjesz. — Wypuścił głośno powietrze i pokręcił głową, gdy nie doczekał się od córki żadnej odpowiedzi.
— Wracajmy do domu — powiedział, po czym ruszyli w kierunku samochodu.
***
Kiedy wrócili do mieszkania, przyjaciółki Darii oglądały telewizję w pokoju gościnnym. Jeszcze nie wiedziały, że przyjechał jej ojciec. Tyle się działo, że zapomniała im napisać. Waldemar obiecał córce, że nie zdradzi prawdziwego powodu wizyty. Lewicka chciała powiedzieć im o wszystkim później, kiedy uwolni się od Lukasa.
— No, Ruda, w końcu wróciłaś, gdzie ty się podziewałaś!? — Kinga krzyknęła do niej, gdy tylko usłyszała dźwięk zamykanych drzwi wejściowych. Daria przeszła z ojcem do pokoju dziennego.
— Dobry wieczór — odezwał się mężczyzna, a bliźniaczki spojrzały w jego kierunku z niedowierzaniem. Był ostatnią osobą, którą spodziewały się zobaczyć.
— Dobry wieczór — odpowiedziały równocześnie.
Lewicki usiadł w fotelu, natomiast Daria przeszła do kuchni, żeby się czegoś napić. Pomyślała, że najchętniej napiłaby się wina i to w dużych ilościach. Po chwili dołączyła do towarzystwa.
Dziewczyny właśnie opowiadały, jak żyje im się w Niemczech i co mężczyzna powinien zobaczyć w Breitenbrunn oraz kilku okolicznych miejscowościach, zanim wróci do Wrocławia. Zawsze dobrze dogadywały się z nim. Ruda westchnęła cicho, po czym przeprosiła ich, mówiąc, że jest zmęczona, a następnie przeszła do swojego pokoju. Uszykowała pościel dla ojca, zaniosła mu ją, by chwilę później zamknąć się w łazience, żeby się wykąpać. Kilkanaście minut później, nakrywała się kołdrą. Leżała w łóżku, spoglądając w sufit i rozmyślając o tym, jakie ma koszmarne życie. Marzyła o tym, żeby na jej drodze w końcu stanął facet, który będzie darzył ją uczuciem i szacunkiem, i zadba o to, żeby nie działa jej się krzywda. Nagle rozległ się dźwięk komórki. Sięgnęła po telefon, sądząc, że to kolejny SMS z przeprosinami od Lukasa. Odblokowała urządzenie, po czym odczytała wiadomość.
Od Richard: Jak się czujesz?
Do Richard: Do kitu.
Od Richard: Mogę zadzwonić?
Do Richard: Jak chcesz.
Wysłała SMS-a, a chwilę później na wyświetlaczu zobaczyła przychodzące połączenie od Freitaga.
***
Kiedy Richard przeczytał wiadomość od Darii, że czuje się do kitu, jak to ujęła, cicho wypuścił powietrze z płuc. Ta odpowiedź była szczera do bólu, a przez jego głowę przemknęła myśl, że nawalił na całej linii. Tamtego feralnego dnia, gdy Lukas zobaczył go w jej mieszkaniu, a ona potem do niego zadzwoniła, twierdząc, że się pomyliła, zamiast drążyć dalej temat, to zostawił ją z tym samą. Szukała pomocy, a on to zignorował, chociaż doskonale wyłapał z jej głosu, że coś było nie tak. Na dodatek potem, tak po prostu nie odzywał się do niej przez tydzień. Nie miała do kogo zwrócić się o pomoc, bo za krótko mieszkała w Breitenbrunn, żeby nawiązać jakieś znaczące znajomości. Po odczytaniu kolejnego SMS-a od Lewickiej nacisnął na wyświetlaczu zieloną słuchawkę, żeby się z nią połączyć.
— Co robisz? — zapytał, gdy odebrała.
— Leżę zakopana w kołdrze.
— Załatwiliście wszystko?
— Tak — odpowiedziała cicho.
— Muszę przyznać, że twój ojciec ma sporo sił — zaśmiał się, przypominając sobie ich spotkanie.
— Przepraszam cię za niego. Poniosło go trochę.
— Zadzwoniłaś po niego, że przyjechał do Niemiec?
— Chciałam się go tylko poradzić. Nie sądziłam, że przyjedzie, przecież nawet nie powiedziałam mu, że to ja mam problemy.
— Mogę ci jakoś pomóc? — zapytał, przechodząc ze szklanką wody z kuchni do sypialni.
Richard też był już po kąpieli. Następnego dnia od rana czekał go trening, więc postanowił, że położy się spać chwilę wcześniej, żeby zregenerować siły. Ułożył się na łóżku i podłożył sobie dodatkową poduszkę pod głowę, kontynuując rozmowę z Lewicką.
— Nie. Przepraszam, nie obraź się, ale nie chcę o tym rozmawiać.
— Jasne — powiedział z lekkim niezadowoleniem, bo Daria kolejny raz odsuwała go od siebie. — Jutro o której kończysz pracę? Mogę wpaść?
— Tak w sumie, to mam wolne do końca tygodnia.
— Urlop?
— Mhm. — Freitag ściągnął brwi, gdy usłyszał niewyraźną odpowiedź. Ruda nie chciała się przyznać, że miała zwolnienie lekarskie, bo wiedziała, że zaraz zacząłby pytać z jakiego powodu.
— To mogę wpaść? — zapytał ponownie, czekając na odpowiedź, ale ona nie padała. — Daria? Jesteś tam? — dopytywał, gdy cisza trwała zbyt długo.
Spojrzał na wyświetlacz komórki, żeby sprawdzić, czy połączenie nie zostało przerwane, ale trwało.
— Tak. — Usłyszał, gdy przyłożył urządzenie z powrotem do ucha. — Ale po południu, tak około piętnastej. Nie wcześniej.
— Dobrze — odpowiedział, domyślając się, że jutro spotka się z Lukasem w towarzystwie swojego ojca. Po chwili usłyszał ciche ziewnięcie.
— Zmęczona?
— Trochę. Może mi się poszczęści i rano już się nie obudzę — odparła, uśmiechając się ponuro.
— Przestań gadać brednie. — Pokręcił głową z niedowierzaniem. — Poza tym wisisz mi jeszcze dwie kawy, więc nie kombinuj — dodał żartobliwie.
Kiedy wypowiedział te słowa, usłyszał cichy śmiech. Ucieszył się, że udało mu się ją jakoś rozbawić.
— Jesteś taki pamiętliwy, czy zapisałeś to sobie na kartce i przyczepiłeś do lodówki, żeby nie zapomnieć?
— Zdecydowanie to pierwsze — zaśmiał się. — Twój ojciec do kiedy zostaje?
— A co? Tak się go boisz, że wolisz nie wchodzić mu w drogę?
Nie, bardzo chętnie porozmawiam jeszcze ze swoim przyszłym teściem — pomyślał sobie, uśmiechając się od ucha do ucha, by po chwili pacnąć się dłonią w czoło za to, jakie myśli przyszły mu do głowy.
— Tak tylko pytam.
— Do czwartku albo piątku — odparła, ponownie ziewając. — Jak idą treningi? W przyszłym sezonie Szklana Kula będzie twoja? — zapytała, a Freitag przewrócił oczami.
— Jak już to Kryształowa Kula, proszę pani.
— Oj tam, jedno i to samo.
— Będę musiał cię jeszcze wielu rzeczy nauczyć o skokach.
— Mhm, już nie mogę się doczekać. Czuję, że mózg mi eksploduje od natłoku informacji, które mi przekażesz — zachichotała.
— Widzę, że zaczynasz pokazywać różki, a taka spokojna byłaś — powiedział, biorąc laptopa do rąk z szafki stojącej obok łóżka.
Otworzył go, a następnie uruchomił Facebooka. Wpisał imię i nazwisko dziewczyny, po czym zaczął przeglądać profile, które mu się ukazały, ale nie dostrzegł jej. Zastanawiał się, czy ma ustawione zdjęcie na profilowym albo, czy w ogóle ma konto na tym portalu.
— No, bo ja jestem spokojna, tylko czasem trochę mniej — odpowiedziała zaczepnie.
— Dobrze wiedzieć — odparł, uśmiechając się delikatnie. — Masz konto na Facebooku? Bo nie mogę cię znaleźć.
— Stalker? — cicho wypuścił powietrze, gdy usłyszał to pytanie. Zauważył, że lubiła się z nim droczyć, ale nie przeszkadzało mu to. Wolał ją w takim wydaniu.
— Oczywiście. Od pierwszego naszego spotkania, złośnico. — Zaśmiał się, gdy usłyszał, jak prycha do telefonu. Nie lubiła określenia, którego użył.
— Nie znajdziesz mnie, bo mam ukryte konto.
— Serio? To wyślij mi zaproszenie.
— Richard, musiałbym specjalnie uruchamiać komputer. Nie chce mi się. — Brunet przewrócił oczami, słysząc to. Potarł oko, po czym ziewnął.
— No dalej, inaczej nie zasnę. — Usłyszał, skrzypniecie łóżka, co oznaczało, że Lewicka wstała. Ucieszył się z tego. Chwilę później zobaczył powiadomienie o wysłanym zaproszeniu.
— Teraz możesz spokojnie spać — odezwała się zgryźliwie.
— Dziękuję.
— Zawsze jesteś taki uparty i nie dajesz ludziom spokoju, zanim nie zrobią tego, czego chcesz?
— Nie, tylko dla ciebie robię wyjątek.
— Czuję się zaszczycona — powiedziała ironicznie.
Zaczął przeglądać jej profil i zdziwił się, że ma tak niewielu znajomych. Kiedy wszedł w galerię, odjęło mu mowę. Było w niej pełno zdjęć z luksusowych wakacji. Klikał kolejne ujęcia i robił coraz większe oczy, gdy czytał podpisy. Była w tak wielu egzotycznych miejscach. Zazdrościł jej krajobrazów, które widziała na własne oczy, a on mógł je teraz podziwiać na fotografiach. Gdy trafił na zdjęcie, na którym Daria była w bikini, poczuł, jak zrobiło mu się gorąco. Przypatrywał się jej chwilę, a następnie przymknął oczy, pokręcił głową i przewinął na kolejne zdjęcie. Wiedział jednak, że tej nocy nie będzie spokojnie przez to spał. Jej krągłe kształty w skąpym stroju niewyobrażalnie pobudziły jego wyobraźnię. Pełny biust i krągła pupa prezentowały się niezwykle apetycznie. Nie mógł uwierzyć w to, że na co dzień nosi bezkształtne ubrania, mając takie ciało.
***
Tak naprawdę oboje niewiele spali tej nocy. Rozmawiali ze sobą do późnych godzin. Dopiero kiedy zreflektowali się, że jest już po godzinie trzeciej i powinni w końcu zaznać trochę snu, zakończyli rozmowę. Richard jeszcze długo przewracał się z boku na bok, myśląc o Lewickiej. Tyle wyszło z jego planów, żeby położyć się wcześniej spać, ale nie żałował ani minuty przegadanej z Lewicką. Jednak kiedy rano rozbrzmiał dźwięk budzika ustawionego w telefonie, miał ochotę rozbić komórkę młotkiem. Niestety musiał wstawać, żeby pojechać na trening do Oberwiesenthal, chociaż najchętniej pospałby do południa.
**********************************************************
No cóż...
Obdukcja zrobiona to trzeba by się spotkać z Luksaem, ale to w następnym rozdziale ;)
W nim też Richard i ojciec Darii trochę narozrabiają ;)
Tak, więc do następnego :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top