Rozdział 12
Ruda toczyła walkę z samą sobą. Z jednej strony chciała poczuć, jak to jest, siedząc tak wysoko, z drugiej bała się, że przez jakiś nieostrożny ruch wydarzy się tragedia. Przeniosła wzrok na dłoń Richarda. Zrobiła krok do przodu, ale nie chwyciła go za rękę - zignorowała jego gest. Brunet zmieszany położył dłoń na udzie. Dziewczyna usiadła na belce i przesunęła się w lewo, po czym kurczowo chwyciła się metalowego przedmiotu.
— Brawo za odwagę — zaśmiał się Freitag, na co przewróciła oczami. Patrzyła przed siebie w milczeniu, upajając się nieziemskim widokiem.
— Masz skłonności samobójcze? — zapytała po chwili.
— Słucham? — Brunet spojrzał na nią z niedowierzaniem, zastanawiając się, czy faktycznie zadała takie pytanie.
— Musisz mieć, skoro uprawiasz taki sport. Pozostali zawodnicy też mają? — Chłopak spoglądał na profil jej twarzy i kręcił głową, uśmiechając się pod nosem.
— Ja nie mam i wątpię, żeby pozostali mieli — odezwał się, przenosząc wzrok przed siebie. — Sport jak każdy inny. — Wzruszył ramionami. — Fakt, jest niebezpieczny, ale zaczyna się go trenować jako dziecko, a wtedy inaczej się na to patrzy. Wtedy nie ma się w sobie takiego dużego poczucia strachu, raczej ciekawość, a potem przez wiele lat doskonali się technikę i to wchodzi w nawyk. Staje się częścią życia. Potem jako zawodnik też muszę zostawić strach gdzieś za sobą, inaczej musiałbym skończyć z tym sportem. Każde zawahanie się, może doprowadzić do groźnego upadku.
Kiedy skończył mówić, kątem oka zauważył, że Daria intensywnie mu się przygląda. Odwrócił głowę w jej kierunku i w milczeniu patrzyli na swoje twarze. Na włosy, oczy, usta. Lustrowali każdy milimetr. Richard mocniej przełknął ślinę, gdy zobaczył, jak Lewicka oblizuje wargi. Pochylił się lekko w jej kierunku, zastanawiając się, czy pocałunek byłby na miejscu. Coś ciągnęło go do niej, ale nie był pewny, czy ona też coś takiego czuje. Miał wrażenie, że w dalszym ciągu nie ufa mu, jest wycofana, a jego tygodniowe milczenie raczej nie sprawiło, że coś w tej kwestii się zmieniło. Skarcił siebie w duchu za ostatnie postępowanie. Wyprostował się, kiedy Ruda spojrzała przed siebie. Wziął głęboki wdech i przeczesał dłonią włosy.
— I tak uważam, że jesteś wariatem — zaśmiała się Daria.
— Skoro tak, to ty też jesteś.
— Ja? Niby dlaczego? Jestem spokojną niczym niewyróżniającą się, pracującą kobietą.
— A to, że wyłamałaś się z rodzinnej tradycji i nie zostałaś prawniczką, nie czyni cię wariatką? Kto normalny by tak zrobił? — odpowiedział zaczepnie, a Lewickiej zrzedła mina, gdy usłyszała te słowa. Ona uważała się za wyrzutka. Gdyby wiedziała, jakie konsekwencje będzie niosła za sobą jej decyzja, odnośnie wybranego zawodu, poszłaby na to cholerne prawo.
— Pewnie tak — odezwała się, po czym mocno zaczęła zaciskać szczękę. Brunet przyglądał się, profilowi jej twarzy, zauważając nerwowy ruch mięśni.
— Miałaś z tego powodu problemy?
Daria wzruszyła ramionami, a potem cicho wypuściła powietrze z płuc. Starała się pozbierać myśli. Nie była pewna, czy powinna mówić mu o takich rzeczach. Poza tym bała się, że emocje wezmą górę i rozklei się przed nim, a tego chciałby uniknąć. Spoglądała na rozpościerające się w oddali góry.
— Problemy... — Zaczęła mówić, kiedy odnalazła w sobie trochę odwagi. — Jeśli kilkumiesięczne nierozmawianie z ojcem oraz niewidywanie się z rodziną można nazwać problemem, to tak. — Dodała po chwili, przymykając oczy. Bała się, że za chwilę nie wytrzyma i po policzkach spłyną łzy. Richard uniósł brwi do góry, gdy to usłyszał.
— Dlaczego z tobą nie rozmawiał?
— No, bo właśnie złamałam rodzinną tradycję. Poza tym okłamałam go. Nie powiedziałam nikomu, że nie mam zamiaru iść na prawo. Co więcej, żeby zachować pozory, złożyłam papiery i się dostałam. Ojciec gadał na lewo i prawo o tym, że kolejna osoba z rodu Lewickich zostanie adwokatem. Od tamtej pory zaczął przedstawiać mnie prawniczemu środowisku — powiedziała, a na jej twarzy pojawił się grymas.
— Nienawidziłam tego, ale Iga twierdziła, że przyzwyczaję się i powinnam korzystać z okazji, żeby poznać wielu wpływowych ludzi, którzy potem mogą okazać się przydatni. Prawda wyszła na jaw podczas jednego z niedzielnych, rodzinnych obiadów, gdzie tata zaczął zasypywać mnie prawniczymi pytaniami, na które teoretycznie powinnam znać odpowiedź. Nakrzyczał na mnie, że nie przykładam się do nauki i skompromituję rodzinę. Wtedy przyznałam się, że nie chodzę na prawo tylko na fizjoterapię. Cisza, jaka wtedy zapanowała przy stole, była nieznośna. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Kiedy w końcu zebrałam się na odwagę, żeby spojrzeć na rodzinę, zauważyłam, że tylko ojciec na mnie patrzy, pozostali spoglądali w talerze. Usłyszałam, że skoro postanowiłam obrać inną drogę kariery, to z resztą też poradzę sobie sama, więc odcina mnie od pieniędzy i mam zacząć sobie szukać jakiegoś mieszkania, po czym wstał od stołu i poszedł do swojego biura.
W oczach Darii pojawiły się łzy. Zawsze tak się działo, gdy przypominała sobie to wszystko. Wiele osób powiedziałoby pewnie, że przesadzała, przecież była już pełnoletnia i powinna się usamodzielnić. Tylko że dla niej był to skok na głęboką wodę. Wcześniej miała wszystko pod nosem, a rodzice nie żałowali jej pieniędzy i nagle z dnia na dzień musiała zacząć radzić sobie sama, a narastający z tego powodu stres nie pomagał w tej sytuacji. Richard nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie spodziewał się takiej historii. Dziewczyna zawsze z miłością wypowiadała się o swojej rodzinie, nawet o ojcu, a teraz przekonał się, że nie miała w życiu tak łatwo, jak sądził.
— I co było dalej? — zapytał, bo mimo wszystko chciał poznać tę historię do końca.
— Dość szybko znalazłam niedrogi pokój w mieszkaniu studenckim. Pracy szukałam trochę dłużej. Mama pomagała mi po kryjomu, bo inaczej musiałabym zrezygnować ze studiów, ale i o tym ojciec się dowiedział, i był wściekły. Nie chciałam, żeby kłócili się przez mnie, więc zapewniałam ją, że we wszystkim sobie poradzę. Znalazłam dodatkową pracę w fabryce, gdzie chodziłam na nocki i to był błąd, ale wtedy o tym tak nie myślałam, po prostu skupiałam się na tym, żeby jakoś się usamodzielnić. Czasami spałam godzinę, czasami dwie, raz po raz zdrzemnęłam się na wykładach i jakoś funkcjonowałam. Z rodziną już się w ogóle nie spotykałam, bo najzwyczajniej w świece nie miałam na to czasu. Jadłam najtańsze, a co za tym idzie najgorsze jedzenie, wspomagałam się energetykami i mój organizm się zbuntował. Wylądowałam w szpitalu.
— W szpitalu? — spytał z niedowierzaniem.
— No tak. Kiedy wracałam z nocki, żeby przespać się trochę przed zajęciami, zasłabłam na ulicy. Ktoś wezwał karetkę, a jak się ocknęłam, leżałam już w szpitalnej sali. Po badaniach okazało się, że mam mocno wyniszczony organizm. Co prawda zauważałam, że coś się dzieje, bo miałam kołatanie serca, skoki ciśnienia, częste krwotoki z nosa, a włosy wypadały mi garściami, ale ignorowałam to. Kinga z Patrycją mocno przejmowały się tym, jak wyglądałam, ale zawsze zapewniałam je, że wszystko jest w porządku.
— Na długo tam wylądowałaś?
— Dwa tygodnie.
— Ale rodzina cię odwiedzała?
— Mama z Igą codziennie przychodziły. To było spotkanie chyba po siedmiu miesiącach — powiedziała, sięgając pamięcią wstecz. Chociaż starała się wymazać tamten okres ze swojej głowy, to nie potrafiła o tym zapomnieć i zdawała sobie sprawę, że nigdy nie zapomni.
— Gdy weszły do sali, zaniemówiły, a mama od razu się popłakała. Wyglądałam wtedy inaczej. Podkrążone oczy, liche włosy, które sama obcięłam, sądząc, że wtedy będą mniej wypadać, no i dość mocno schudłam. Obydwie wyrzucały sobie, że to przez nie, że zostawiły mnie samą. Długo musiałam je przekonywać, że to nie ich wina. Powinnam liczyć się z konsekwencjami swoich wyborów. W końcu byłam dorosła.
— Ojciec cię nie odwiedzał? — Kiedy Richard zadał to pytanie, obserwował, jak Ruda na chwilę pogrąża się w myślach. Wzięła głęboki wdech i założyła włosy za ucho.
— Tata przyszedł do mnie, a raczej po mnie, w dniu wypisu. Schyliłam się, żeby zabrać torbę spod szpitalnego łóżka, a gdy się wyprostowałam, stał w drzwiach od sali. Jak zawsze nienagannie ubrany. W garniturze, białej koszuli i z zawiązanym pod szyją krawatem, a w dłoni trzymał czarną skórzaną aktówkę. Zauważyłam wtedy kilka pierwszych siwych włosów i kilka dodatkowych zmarszczek. Nie wiem, czy dorobił się tego przez mnie, czy przez stres w pracy. — Dziewczynie spłynęły pierwsze łzy po policzkach, które szybko starła. Richard spoglądał na nią z troską, zastanawiając się, czy lepiej nie zakończyć już tego tematu, skoro wzbudzają takie emocje.
— Podszedł do mnie ze łzami w oczach, odłożył aktówkę na łóżko i przytulił, a potem powiedział Dziecko, co ty ze sobą zrobiłaś?
— Żadnego Przepraszam? — Zdziwił się Freitag, myślał, że to będą pierwsze słowa, które wypowie do niej ojciec. W końcu, gdyby nie jego gwałtowna reakcja nigdy by do tego nie doszło.
— Nie. Nigdy nie usłyszałam tych słów z jego ust. Tata jest dość surowy. Poza tym tamto zdanie, które wtedy wypowiedział, to były jego jakby przeprosiny — odpowiedziała, spoglądając przez chwilę na Richarda. — W każdym bądź razie, mój pobyt w klinice był przełomem w naszych relacjach — dodała, cicho wypuszczając cicho powietrze.
— To znaczy?
— Ze szpitala pojechaliśmy do jego kancelarii i tam szczerze porozmawialiśmy. Wytłumaczyłam mu, dlaczego podjęłam taką decyzję. Widziałam zawód na jego twarzy, co mocno mnie wtedy zabolało. Wydawało mi się, że on miał nadzieję, że jeszcze zmienię zdanie i kolejny rok akademicki rozpocznę na prawie, ale szybko sprowadziłam go na ziemię. Nie chciałam być czarną owcą w rodzinie, ale tak wyszło. Niby teraz jakoś się dogadujemy, ale nie jest tak, jak było wcześniej i pewnie już nigdy nie będzie — odparła, wzruszając ramionami, jakby nie obchodziło jej to, ale tak naprawdę w dalszym ciągu przeżywała to, jak traktuje ją ojciec. Czuła się gorsza.
— No właśnie, a dlaczego podjęłaś taką decyzję?
Ruda pogrążona w myślach, patrzyła w jeden punkt, jakby zobaczyła tam coś interesującego. Nie chciała mu zdradzać powodu zmiany swojej ścieżki zawodowej. Przynajmniej nie teraz. Może kiedyś, jak się lepiej poznają.
— Nieważne — odparła, wzruszając ramionami.
Spojrzała przelotnie na chłopaka, a następnie przeniosła wzrok przed siebie, stwierdzając, że brakuje jej słuchawek z muzyką na uszach. Pomyślała, że z chęcią posłuchałaby w takich okolicznościach utworu Feeling a moment zespołu Feeder.
— Wróciłaś do domu? — Wyrwał ją z zamyślenia brunet. Lewicka mocno wciągnęła powietrze przez nos, a potem szybko wypuściła przez usta.
— Na pół roku — odpowiedziała zdawkowo.
Richard ściągnął brwi, zastanawiając się, co oznacza ta odpowiedź. Na pół roku? A potem co? Ojciec znowu ją wyrzucił? Daria spojrzała na Freitaga, który spoglądał na nią, mrużąc oczy. Gdy już miała dopowiedzieć resztę, rozbrzmiał dźwięk jego telefonu. Brunet wyciągnął go z kieszeni i rzucił okiem na wyświetlacz. Dzwonił Hubert. Richard przeprosił Lewicką, po czym odebrał połączenie, żeby chwilę porozmawiać z kolegą. Umówili się na spotkanie. Szatyn podał mu lokalizację, po czym Richard pożegnał się z nim i schował telefon. Wtedy dotarło do niego, gdzie miał się spotkać ze znajomymi. Tym miejscem była restauracja, w której Ruda wcześniej pracowała, a teraz zgodziła się na dorywczą pomoc i dzisiaj miała mieć tam zmianę. Średnio pasowało to Freitagowi, bo wiedział, że przyjdzie też Karin. Jednak było już za późno na odkręcanie tego wszystkiego.
— Gdzie mieszkałaś później? — zapytał po chwili, kontynuując przerwaną rozmowę.
— Wprowadziłam się do swojego... znajomego — odparła Daria, przemilczając fakt, że tym znajomym był Michał, jej były chłopak.
Znała go wtedy zaledwie od czterech miesięcy, ale atmosfera w domu była tak gęsta, że nie miała nic do stracenia. W tamtej chwili sądziła, że oszalała, wprowadzając się do faceta, którego tak naprawdę dobrze nie znała, ale o dziwo nie żałowała tej decyzji. Przynajmniej do tego feralnego dnia, w którym nakryła Michała w łóżku z inną. Tydzień wcześniej świętowali trzecią rocznicę związku.
— Wiesz, jak widziałem te zdjęcia u ciebie w pokoju z wakacji, to sądziłem, że do tej pory miałaś raczej bajkowe życie — powiedział Richard, na co dziewczyna cicho zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową.
Ona nigdy nie powiedziałaby, że jej życie było bajkowe. W szkole była szykanowana ze względu na piegi i rude włosy. Dzieciaki w podstawówce potrafiły naprawdę okrutnie jej dogryzać, a w domu musiała mierzyć się z wygórowanymi ambicjami ojca, który naciskał na to, żeby jego córki uczyły się wzorowo. Czwórka według niego była totalną porażką. Lewicka miała wrażenie, że nie robi nic innego, tylko ciągle zakuwa. Po latach doszło do niej to, że tata powoli przygotowywał ją na to, co będzie na nią czekało, gdy zostanie prawnikiem. Ciągłe parcie do przodu, bycie najlepszym, nieustanna praca od rana do wieczora, czy też zarywanie nocek. Zazdrościła rówieśnikom wyluzowanych, według niej, rodziców i życia bez stresu. Jej jedyną rozrywką były rodzinne wakacje w ciepłych i egzotycznych krajach, w czasie których miała więcej swobody. Szalała wtedy z siostrą na całego. To w jej towarzystwie w nastoletnim wieku wypiła swojego pierwszego drinka, oczywiście tak, żeby rodzice się o tym nie dowiedzieli. To z Igą poszła na pierwszą imprezę, bo na rówieśników nie mogła liczyć. Jej zwierzała się z problemów oraz miłosnych zawodów. Potem poznała Kingę i Patrycję, z którymi złapała nić porozumienia. Nigdy nie sądziła, że uda jej się zdobyć tak cenną przyjaźń.
Ruda wyciągnęła z kieszeni kurtki swój telefon, żeby zobaczyć, która jest godzina.
— Chyba powoli musimy wracać do Breitenbrunn — odezwała się, pozostawiając stwierdzenie Freitaga bez komentarza i tak dość dużo mu dzisiaj o sobie powiedziała. Nie musiał wiedzieć o tym, że była życiowym nieudacznikiem, jak wiele razy nazywała siebie w myślach.
— No tak — westchnął cicho. Chciał zapytać ją jeszcze o kilka rzeczy, ale uznał, że skoro tak stawia sytuację, to i tak dzisiaj już mu nic nie powie.
Daria przesunęła się na belce i ostrożnie wstała, a chwilę później to samo zrobił brunet, po czym w milczeniu zaczęli schodzić w dół po schodach. Kiedy opuścili teren skoczni, skierowali się w stronę samochodu, a kilka minut później ruszyli w drogę powrotną, rozmawiając o tym, co robili przez ostatni tydzień, w którego czasie się nie widzieli.
****
Richard stał przed lustrem i spoglądając w nie, zapinał guzki białej koszuli. Zastanawiał się cały czas, jak Daria zareaguje, widząc go ponownie w towarzystwie Karin. Co prawda nie będzie z nią sam, bo pojawią się jeszcze jego koledzy ze swoimi dziewczynami, ale doskonale wiedział, jak to będzie wyglądało. Trzy pary – potrójna randka, chociaż to miało być po prostu spotkanie ze znajomymi. Wypuścił cicho powietrze, po czym chwycił perfumy, żeby spryskać się nimi. Poprawił jeszcze fryzurę i wyszedł z łazienki. Schował do kieszeni spodni portfel oraz telefon, a następnie chwycił kurtę z wieszaka, ubrał ją i wyszedł z mieszkania. Stwierdził, że tym razem zrobi sobie spacer. Wieczór był dość przyjemny. Może jeszcze nie za ciepły, ale idealny na przechadzkę. Richard pomyślał, że chętnie w taki wieczór wybrałby się na spacer w towarzystwie Lewickiej. Jego myśli coraz częściej krążyły wokół jej osoby, tylko nie wiedział, jak zbliżyć się do niej. Dziewczyna cały czas trzymała go na dystans, chociaż dzisiaj siedząc na górze skoczni, otworzyła się przed nim, opowiadając niewesołą historię ze swojego życia. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk SMS-a. Gdy odczytał wiadomość, przeklął pod nosem. Hubert napisał mu, że jego dziewczyna rozchorowała się i nie pojawią się na spotkaniu.
— Świetnie — wymamrotał, chowając telefon do kieszeni.
Kiedy dotarł na miejsce, ustawił się w pobliżu wejścia i czekał na pozostałych. Rozejrzał się dookoła, bo ogarnęło go dziwne uczucie, że jest obserwowany, ale nie dostrzegł nikogo podejrzanego. Po chwili pod restaurację podjechała taksówka, z której wysiadła Karin. Dziewczyna miała na sobie tym razem sukienkę w kobaltowym kolorze, ale równie obcisłą, jak wcześniejsze, które zakładała na spotkania z Freitagiem. Z dekoltu wylewał się biust i chłopak miał wrażenie, że piersi za chwilę wyskoczą jej na wierzch. Poczuł niesmak. Dziewczyna uwodziła go na wszystkie sposoby, a że jej największym atutem było ciało, to postanowiła, że nim oczaruje Richarda.
— Cześć, przystojniaku — przywitała się z nim, rzucając mu się na szyję. Brunet spiął się na tak wylewne powitanie.
— Cześć — odpowiedział, odsuwając ją od siebie.
— Wchodzimy do środka? — zapytała blondynka, trzepocząc kokieteryjnie długimi rzęsami.
— Zaczekamy za Davidem i Ingrid — odparł, rozglądając się za nimi.
— Nie przyjdą.
— Słucham? — Richard nie ukrywał zdezorientowania. Wiedział, że nie będzie Huberta z jego dziewczyną, ale Simmel nie pisał nic o tym, że drugiego kumpla też nie będzie.
— Ingrid też się pochorowała — odpowiedziała Karin od niechcenia. — David zmienił nam rezerwację na dwuosobowy stolik — dodała po chwili, a brunet od razu wyłapał, że to był podstęp. Nie miało być żadnego spotkania, to była wymyślona podpucha, żeby ściągnąć go na randkę z blondynką. Nie mógł uwierzyć w to, że kumple tak go wystawili, szczególnie Hubert. Przecież wiedział, jaki stosunek do Karin miał Richard, bo rozmawiali o niej.
— To jak? Wchodzimy?
— Tak — odezwał się niechętnie.
Ruszył w kierunku drzwi, które jej otworzył, a potem pracownik lokalu zaprowadził ich do zarezerwowanego stolika. Kiedy usiedli na miejscach, brunet rozejrzał się po lokalu, żeby zorientować się, gdzie jest Lewicka. Modlił się w duchu, żeby nie obsługiwała tego sektora. Naprawdę nie chciał, żeby widziała ich razem. Po chwili dostrzegł zmierzającą w ich kierunku kelnerkę, którą niestety okazała się Daria. Przywitała się z Freitagiem i Karin, wygłosiła standardową regułkę, a potem zostawiła menu i odeszła, dając czas do namysłu. Brunet nie wiedział, co myśleć o tym wszystkim. Ruda zachowywała się tak, jakby nigdy się nie spotkali. Jakby nie siedzieli dzisiaj przed południem na belce i nie opowiadała mu o sobie. Była zazdrosna, że spotkał się z inną? Przeniósł wzrok na siedzącą naprzeciwko niego blondynkę, która poprawiała włosy i co chwilę zerkała w bok lub za niego. Richard miał nieodpartą chęć obejrzeć się za siebie, żeby zobaczyć, co tak absorbuje blondynkę, ale nie zrobił tego. Nagle Karin złapała go za dłoń, którą miał położoną na stole i uśmiechnęła się uwodzicielsko, po czym zabrała swoją rękę, włożyła włosy za ucho i zrobiła zawstydzoną minę. Mężczyzna patrzył na nią zdezorientowany, kompletnie nie rozumiał jej postępowania. Dziewczyna ponownie utkwiła wzrok w menu, a Richard spoglądał na nią zmrużonymi oczami. Po chwili ponownie przy ich stoliku pojawiła się Daria. Freitag patrzył na nią, ale ona go ignorowała. Notowała skrzętnie zamówienie, po czym odeszła w kierunku kuchni. Dwadzieścia minut później przyniosła jedzenie i kiedy położyła talerze na stole, przelotnie zerknęła na Richarda, a on poczuł, jak jego serce ponownie szybciej zabiło i od razu pojawiła się myśl, że siedzi przy stole z nieodpowiednią osobą. Chciałby, żeby to Ruda siedziała naprzeciwko niego.
***
Daria przetarła dłońmi twarz, gdy opuściła budynek restauracji. Było po drugiej w nocy i padała na twarz. Wolnym krokiem ruszyła w stronę stojaka na rowery, znajdującego się z drugiej strony restauracji, modląc się, żeby jej jednoślad, który niedawno kupiła, nadal tam był. Bała się, że sytuacja z kradzieżą może się powtórzyć. Zatrzymała się nagle, kiedy zobaczyła stojącego przy rowerze Lukasa. Chłopak uniósł wzrok znad telefonu i spojrzał na Lewicką. Uśmiechnął się do niej, po czym ruszył w jej kierunku. Daria przełknęła mocno ślinę, zastanawiając się, co on tutaj robi.
— Cześć. — Przywitał się z nią. Chciał ją pocałować, ale zrezygnował z tego pomysłu, gdy cofnęła się o krok.
— Cześć. Co ty tutaj robisz?
— Stwierdziłem, że odprowadzę cię do domu. Nie chcę, żebyś włóczyła się sama po nocach — odpowiedział, uśmiechając się od ucha do ucha.
Lewicka uniosła brwi do góry, kiedy usłyszała te słowa. Nigdy wcześniej nie przychodził po nią, po pracy, a teraz nagle się zjawił. To był ciąg dalszy jego planu, żeby Daria mu w końcu zaufała i przestała się go bać.
— Skąd wiedziałeś, o której kończę? — zapytała, mijając go. Podeszła do roweru, rozpięła zabezpieczenie i wyjęła go ze stojaka, po czym odwróciła się w kierunku Lukasa.
— Zapytałem jednego z kelnerów — odparł, wzruszając ramionami. — To, co? Ruszamy w drogę powrotną? — zapytał, podchodząc do dziewczyny i stając naprzeciwko niej.
Patrzyli na siebie w milczeniu. Szatyn odgarnął kosmyk jej włosów za ucho i dłonią dotknął policzka. Tego, na którym pod makijażem skrywał się siniak. Daria uciekła wzrokiem na bok, gdy Lukas intensywnie zaczął się w nią wpatrywać. Pochylił się i musnął jej usta swoimi, by po chwili pogłębić pocałunek. Ten był inny niż poprzedni. Bardziej subtelny i przyjemny. Jednak Lewicka zauważyła, że nie cieszyła się z niego, nie wzbudzał w niej żadnych emocji. Nadal nie potrafiła przekonać się do chłopaka. Odsunęła się od niego, uśmiechając się nieśmiało.
— Chodźmy już — odezwała się po chwili.
Lukas przejął od niej rower, a kiedy ruszyli przed siebie, chwycił ją za rękę i zamknął jej dłoń w szczelnym uścisku. Starał się naprawić ich relację na wszelkie sposoby. Daria pomyślała, że może warto dać chłopakowi jeszcze jedną szansę.
***********************************************
I co sądzicie? Daria powinna dać jeszcze jedną szansę Lukasowi?
W następnym rozdziale przekonamy się, co tak absorbowało Karin w czasie "randki" z Ryśkiem ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top