73 Tajna Rozmowa
Czas mijał szybko. Niemal się obejrzała a powoli musiała udać się do Malfoy'ów zgodnie z obietnicą. Tęskniła na wspomnienie o dziecięcych zabawach na ich dworze. Przez to chciała tam się zjawić szybciej, ale wtedy przypominała sobie, że te czasy już zniknęły. Westchnęła bawiąc się z Erno, który leżał jej na brzuchu. Pod nosem nuciła znajomą melodię, jaką znała z nauk gry na pianinie.
- W domu Malfoy'ów będziesz musiał bardziej uważać na siebie. Tylko Draco wie o tobie - mruknęła wyraźnie niewyspana i wymęczona. Zastanawiała się, czy nie bezpieczniej będzie zostawić demimoza razem ze Snape'em. Jednak nigdzie nie jest bezpiecznie, bo nawet tutaj zdarzają się niezapowiedziane odwiedziny śmierciożerców z jakimiś informacjami. Dzięki nim dowiedziała się, że odbędzie się spotkanie u Malfoy'ów.
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Przeniosła Erna na łóżko a sama wstała, aby otworzyć drzwi. Stał w nich jej opiekun. Wypuściła go do środka.
- Zastanawiałaś się nad następnym elementem? - spytał po chwili upewniając się, że ich rozmowa jest nie podsłuchiwana. Podeszła do biurka, gdzie leżało kilka arkuszy pergaminu na których było coś zapisane. Myśli i komentarze Eriki. Cały czas pracowała i zbierała informację o horkruksach.
- Martwa dama to zapewne Siwa Dama z Hogwartu. Jej matką była Rowena Ravenclaw, o której istnieje opowieść na temat zaginionego diademu. Trzeba wrócić do szkoły i znaleźć ducha wraz z diademem - wyjaśniła w skrócie. Snape analizował jej notatki po czym spojrzał na nią. Doszedł do tego tuż przed nią. Po to tutaj przyszedł.
- Będziesz jedynym prefektem naczelnym w szkole, więc będziesz musiała zjawić się wcześniej w Hogwarcie. Wtedy zajmiesz się szukaniem horkruksa - odpowiedział po chwili. Przytaknęła posłusznie.
- Profesorze... Czemu ktoś użył na mnie Obliviate? Dalej tego nie rozumiem - spytała po jakimś czasie zastanawiając się jak ubrać zdanie w słowa. Nauczyciel odłożył papiery na jej biurko.
- Zapewne ktoś nie chciał, abyś pamiętała kim na prawdę jesteś - odparł cały czas wpatrując jej się w oczy.
- Pytanie czy pan nie wie czegoś o tym jest pewnie głupie, prawda? - prychnęła z ironicznym uśmiechem. Wiedziała, że Snape dużo o niej wie, ale zapewne tego jednego nie wiedzą oboje.
- Nad wyraz głupie. Nie byłem twoją niańką kiedy byłaś dzieckiem, żeby zbierać o tobie informacje - mruknął ponuro. Wtedy w jej głowie zaświtało wspomnienie, jakie pokazał jej Albus w myślodsiewni. Severus nie odtrącił przytulającego go dziecka. Mimo całokształtu był dobrą osobą. Wiedziała przecież o tym najlepiej.
- Wiem... To było miłe z pana strony. Kiedy pan nie odtrącił tulącego dziecka - powiedziała niby sama do siebie, lecz było to bardziej skierowane na ciemnowłosego.
- Co? - zerknęła na niego ponownie.
- Dumbledore pokazał mi jedno wspomnienie. Po spotkaniu u moich rodziców przytuliłam pana i dyrektora - uśmiechnęła się pod nosem. To było jedne z tych wspomnień, które wywoływało uśmiech na jej twarzy w tych ciężkich czasach.
Stali tak obok siebie w ciszy. Nie przeszkadzało im to. W czasie walk najlepsza jest czasami spokojna i niegroźna cisza. Jedyne co słyszeli do pochukiwanie sowy na parapecie okna.
- Jeszcze tylko trzy horkrusky... Trzy rzeczy dzielą mnie od prawdy... Szkoda, że nie ma tutaj Dumbledore'a - mruknęła pod nosem zerkając w okno. Podeszła do sowy głaszcząc ją po głowie.
- Dobrze to znosisz. Jego śmierć - skomentował mistrz eliksirów. Spojrzała na niego kątem oka. Wyłapał jej spojrzenie oczekując odpowiedzi.
- Przeżywam to w sobie. To najlepszy sposób, aby nie zarazić paniką innych i nie pogrążyć siebie w tym bólu - odpowiedziała odwracając wzrok na zewnątrz. Zauważyła zbliżające się do ich domu dwie postacie. Te jasne włosy zdradziły prawdziwe tożsamości przybyszów. Snape podszedł bliżej również na nich spoglądając.
- Już czas. Spakowana? Pamiętaj, wcześniej musisz wyjechać do szkoły - powiedział, kiedy odeszli od okna, aby otworzyć Malfoy'om drzwi. Wzięła swoje bagaże i zniosła je na dół. Demimoz wskoczył jej na ramię gotowy do wyjścia. Westchnęła nie chcąc go tutaj samego zostawiać. Postanowiła wziąść go ze sobą.
Snape otworzył drzwi dzięki czemu Narcyza i Draco mogli wejść do środka i zobaczyć Erike całą i zdrową. Matka blondyna uśmiechnęła się do niej z wyraźną ulgą.
- Witaj Severusie - przywitała się kobieta grzecznie wyraźnie rozpromieniona widokiem Eriki.
- Jestem gotowa... Więc... Poczekamy na zewnątrz - widząc wzrok Narcyzy zrozumiała, że chcę porozmawiać z jej opiekunem. Erika pociągnęła blondyna do wyjścia dając dorosłym porozmawiać. Stali tak na przeciwko siebie czekając, aż któreś przerwie ciszę.
- To byłeś ty, prawda? Przez te całe lata... To ty w Dolinie Godryka... - zaczęła kobieta. Snape dobrze wiedział o czym ona mówi. Zastanawiało go jedynie jak do tego doszła i jak ma się teraz w związku z tym zachować.
- O czym mówisz? - udał, że nie wie o niczym. Narcyza prychnęła pod nosem. Podeszła bliżej stawiając ostrożnie kroki.
- Nie mam zamiaru nikomu o tym powiedzieć. Nawet mój mąż o tym nie wie... Ona musi się o tym dowiedzieć. Zbliża się wojna, może być potem za późno - wyjaśniła szybko.
- Nie rozumiem o czym mowa, Narcyzo - upierał się dalej. Czarownica nie miała wyboru. Musiała to powiedzieć, aby doszli do porozumienia. Tymczasem Draco i Racsess stali na zewnątrz rozmawiając.
- Jak się trzymasz? - spytała zerkając na przyjaciela.
- Ujdzie. Do ciebie też piszę non stop Edgar? Trochę jak wrzód na tyłku z niego w tym momencie - spytał opierając się o jej bagaże obok niej.
- Nie mam tego kłopotu. Snape. Nie napisałby do mnie z jego względu. Szkoda mi go, przecież trzymaliśmy się razem przez ten czas - odparła wzdychając. Draco zmienił się. Nie był już tym wrednym bahorem skarżącym wszystko ojcu. Wydoroślał i stał się bardziej poważny. Ale także bardzo posmutniał i... Zmieniała go funkcja śmierciożercy.
W pewnym momencie odniosła wrażenie, że jej przyjaciel staje się powoli bezmyślną maszyną do zabijania jak nie zatrzyma tego procesu.
- Tak... Wesoło nam wtedy było - mruknął patrząc gdzieś wielkimi i przerażonymi oczami. Złapała go za dłoń i mocno ścisnęła. Dopiero po tym na nią spojrzał.
- Po wszystkim wyrwiemy się z tego wszystkiego. Urządzimy wielką zabawę. Ty, ja, Edgar... I wszyscy pozostali. Będziemy szczęśliwi i wolni od tego - powiedziała z lekkim uśmiechem, jakby starała się mimo wszystko pocieszać chłopaka.
- Skąd ta pewność? Nie wiemy czy przeżyjemy to wszystko - prychnął zrezygnowany. Stanęła przed nim rozglądając się dyskretnie. Ani żywej duszy. Złapała go za ramiona rozmasowując je.
- W takich chwilach dobrze odrzucić na jakiś czas rozsądek i stać się marzycielem. Marzenia ratują nas przed ponurą rzeczywistością - odpowiedziała z nieznikającym uśmiechem z ust. Patrzył na nią jakby zaraz miał się rozpłakać. Mimo, że ciężko było mu myśleć pozytywnie ona wiedziała najlepiej jak po podnieść z dna.
Kiedy drgnął, aby zbliżyć się do niej drzwi otworzyły się bez ostrzeżenia a ze środka wyszła Narcyza a za nią wychylił się lekko Snape, aby zerknąć na swoją podopieczną. Wydawał się jakiś inny po tajemniczej rozmowie z matką Draco. Erika zauważyła to, zbyt długo przebywała z profesorem, aby tego nie zauważyć.
- Wracamy do domu? - spytała kobieta uśmiechając się do młodzieży. Po chwili przetereportowali się pod dwór Malfoy'ów. To nie był jej prawdziwy dom. Jeden, jedyny został zniszczony. Następnym był dom Severusa. I to właśnie tam została jej dusza na długi okres czasu. Czuła więź z jego domem. Nie umiała jej wyjaśnić, jednak wiedziała, żę istnieje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top