44 Nowy Plan
Jak zwykle w szkole pojawiła się odrobinę przed uczniami, lecz tak jak bywało już wcześniej wyszła na zewnątrz na peron chcąc powitać przyjaciół. Zatrzymała się słysząc głos nowej nauczycielki za swoimi plecami. Wszędzie rozpozna ten słodki głos.
- Profesor Umbrige? - odwróciła się do nauczycielki z lekkim uśmiechem. Nie czuła, aby miała pałać do niej sympatią. Nie jest w jej guście.
- Gdzie idziesz? Jako prefekt powinnaś chyba zostać tutaj do końca i pilnować porządku. Nie możesz tak po prostu sobie wyjść i zostawić nauczycieli samych - powiedziała kobieta, na co Erika myślała, że zwariuje. Cały czas ma ją na oku i nie daję chwili wypoczynku, podczas kiedy sama nawet nie machnęła różdzką. Irytowało to Racsess bardziej niż cokolwiek a zwłaszcza ton głosu kobiety.
- Niech pani wybaczy, ale wszystko jest już gotowe, a ja muszę kogoś zobaczyć na peronie - powiedziała robiąc krok ku wyjściu.
- Czyżbyś pyskowała do nauczyciela? - spytała Dolores, na co ślizgonka machnęła nerwowo rękami jakby zaraz miała wyjść z siebie i stanąć obok jako duch. Nagle jej oczom ukazał się Dumbledore idący w jej i Umbrige stronę.
- Niech pani wybaczy, ale muszę porwać na moment panne Racsess ze mną - powiedział dyrektor z lekkim uśmiechem na twarzy. Chwycił uczennice za ramię i wyprowadził z Wielkiej Sali do swojego gabinetu.
- Co się stało, profesorze? - spytała dyskretnie zerkając na idącego szybkim krokiem Albusa.
- Nie tutaj. Porozmawiamy w moim gabinecie - odparł cichym tonem. Czyli jest to coś faktycznie ważnego, jednak nie mogła odgadnąć co dokładnie. Tyle było rzeczy jakich nikomu nie mówiła, że nie miała pojecia o którą dokładnie chodzi dyrektorowi.
Kiedy wreszcie byli na miejscu starszy mężczyzna stanął na środku obok dziewczyny.
- Więc co chcę pan wiedzieć? - spytała po chwili wzdychając.
- Na trzecim roku spotkałaś Peter'a we Wrzeszczącej Chacie. Co do ciebie mówił? - spytał wyraźnie skupiony na jej oczach, jakby chciał wyczytać z nich czy ma zamiar kłamać do niego czy mówić prawdę.
- Mówił coś o przepowiedni, która ma się wypełnić jak moi rodzice zostaną zabici... Przysięgli, a w trzymaste urodziny zostali zabici. Mówił też coś o samej przepowiedni. Że "słyszę" ją już od siódmych urodzin - odparła przemyślając każde słowo jakby było na wagę złota. Faktycznie były tyle warte dla dyrektora Hogwartu.
- Jak myślisz o co może mu chodzić? Co mogłaś "słyszeć" w tak młodych latach? - spytał odchodząc od niej odrobinę. Zamyśliła się i pierwsze co mogło jej przyjść do głowy to Kołysanka. Spojrzała ponownie na mężczyznę oświecona tym, co uświadomiła sobie.
- Kołysanka jest prorodztwem, które mówi o mnie - powiedziała cicho. Starszy czarodziej kiwnął głową potwierdzając jej słowa. Pomahał do niej, aby podeszła do niego bliżej. Wykonała jego polecenie, a wtedy ze ściany pojawiła się myślodsiewnia. Patrzyła na urządzenie jak na cud świata. Pierwszy raz widzi to na własne oczy to dla niej wielkie zaskoczenie.
- Mam tutaj pewne wspomnienie, które może cię zainteresować - powiedział przyglądając różdżke do swojej skroni. Wyciągnął z niej lśniącą na niebiesko nitkę i wrzucił ją do urządzenie. Za poleceniem dyrektora zbliżyła się do tafli zanurzając się we wspomnieniu.
Akcja działa się w te wakacje. Dumbledore stał w nieznanym jej pomieszczeniu a przed nim znajdował się kobieta. Znała ją z zajęć w Hogwarcie. Sybilla. Stała wyraźnie poddenerwowana trzymając w dłoni szklaną kulę z której coś wywróżyła.
- Masz coś? Zauważyłaś coś w przepowiedni? - spytał dyrektor. Erika podeszła bliżej nauczycieli.
- Albusie... Ta dziewczyna może być w ogromnym niebezpieczeństwie. Za dużo wokół niej sekretów... Jeśli wszystko zacznie wychodzić na jaw... Jej przyszłość nie jest dobra. Może stracić wszystko jeśli nie zdąży na czas - mówiła na skraju płaczu jej nauczycielka. Prefekt miała wielki mętlik w głowie.
- Ile? Ile ma czasu i co się stanie jeśli nie zdąży? - spytał Dumbledore gorączkowo. Sybilla skupiła się patrząc ponownie w kule. Wyraźnie coś w niej zobaczyła.
- Widnieje nad nią zła moc, Albusie. Panna Racsess ma mało czasu, musi zacząć działać inaczej... Inaczej... - ostatnie słowo nie chciało przejść przez gardło profesorce. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jej życie wisi na włosku.
- Przepowiednia jest jej już znana, prawda? - Dumbledore nie dawał spokoju wróżbitce. Chciał z niej wyciągnąć jak najwięcej informacji. Ta kiwnęła szybko głową sprzeciwiając się jego słowom.
- To tylko większa część, ale najważniejsze zostało tam, gdzie są chowane takie rzeczy - odparła z przerażeniem.
Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać. Została odrzucana od myślodsiewni. Oparła się o biurko dyrektora zerkając na niego.
- Dyrektorze... - zaczęła cichym tonem.
- Kołysanka to nie całe prorodztwo. Najważniejsza część spoczywa w Departamencie Tajemnic. Musisz się tam dostać, Eriko. Obawiam się, że skoro masz mało czasu... Jesteś odciążona jakąś poważną rzeczą z przeszłości - mówił do niej uważnie Albus. Łaknęła każde jego słowo jak wygłodniała bestia. Wszystko wydawało jej się takie zagmatwane i niewidoczne jak w ciemnym i zimnym tunelu.
- Jak? Jak mam się dostać do najbardziej strzeżonego obiektu w Ministerstwie? - spytała marszcząc zmartwiona brwi.
- Tak się składa, że ma pani tutaj kogoś z ministerstwa jak na talerzu. Wystarczy tylko wywarzyć odpowiedni eliksir - podpowiedział jej. Domyśliła się o co chodzi Albusowi. Wciągnęła powietrze czując, że jeśli dzięki eliksirowi wielosokowemu zmieni się w Umbrige będzie miała kłopoty.
- ... Na brodę Merlina, nie zrobię tego. To się nie uda - zaprotestowała stanowczo.
- A masz inny pomysł? - spytał podejrzliwie. Znał odpowiedź, więc uśmiechnął się do niej na pocieszenie. Westchnęła ciężko. Zastanawiała się ile jeszcze razy będzie musiała ryzykować tak wiele, aby sama przeżyć i rozwikłać tyle zagadek wokół niej.
- Mój Merlinie, do czego to wszystko doszło? - mruknęła pod nosem żegnając się z dyrektorem i opuszczając jego gabinet.
Musiała wymyślić sposób na pozyskanie włosa Dolores. Nie miała narazie pojęcia jak to zrobi, ale skoro ma mało czasu musi coś szybko wykombinować.
Uczta już się powoli zaczynała a uczniowie schodzili się jak mrówki na jedzenie. Wypatrzyła przy stole Slytherinu Draco i Edgara. Miała nadzieję, że ten drugi przemówił odrobinę blondynowi do rozumu. Kiedy się do nich zbliżała uśmiechnęła się witając się z nimi.
- Czemu nie było cię na peronie? - spytał jasnowłosy smętnie. Cała radość na moment z niej wyparowała słysząc ten markotny ton głosu Malfoy'a.
- Ta nowa profesor mnie zatrzymała. Okropna baba - skomentowała zerkając na kobietę ubraną na różowo. Jak ona ma się w ogóle zbliżyć do tej jasne zmory?
- Widać i słychać po jej głosie, że coś w niej nie jest w porządku - odpowiedział Edgar zajadając się jedzeniem na stole. Siedzieli i próbowali rozmawiać w jakiś normalny sposób, jednak nie było to proste z krótkimi docinkami Draco. Zaczęło to lekko denerwować Erike. Nie mógł wytrzymać tego, że nie mówi jej wszystkiego. Wiedziała, że nie mógłby tego zrozumieć i nawet jej uwierzyć.
Po uczcie jako prefekt oprowadziła pierwszoroczniaków po szkole wyjaśniając ich pytania po czym zmęczona udała się do pokoju prefektów. Nie zwracając uwagi nawet na to, czy Edgar już wrócił czy nie usiadła na kanapie głaskając swojego demimoza po plecach. Zastanawiała się jak ma pozyskać składnik do eliksiru i przedostać do się Ministerstwa. Zamyślona nabrała ochoty na herbatę.
- Edgar, mógłbyś zrobić mi herbaty? - spytała domyślając się, że kroki jakie przed chwilą usłyszała należą do jej przyjaciela. Nie wiedziala jak bardzo się myli w tej kwestii.
- Edgara tu nie ma, Eriko - wzdrygnęła się na ten głos podnosząc się z miejsca jak oparzona wrządkiem.
- Draco? Co ty tutaj robisz, co? - spytała spanikowana. Jak dostał się do pokoju prefektów? - po chwili jednak zauważyła na jego szacie odznakę prefekta. Westchnęła czując nieustanne pytania o jej postać i rzeczy jakie on nie wie. Erno wbiegł do jej sypialni wyczuwając napiętą atmosfere między przyjaciółmi.
- Masz mi coś do powiedzenia? Pomyślałem, że za ostatnim razem nie chciałaś mi nic powiedzieć w obecności Edgara - spytał zbliżając się do niej niebezpiecznie blisko. Spięta wciągnęła powietrze do płuc opierając się o kanape za sobą. Wyciągnęła przed niego palec wskazujący zatrzymując jego napieranie.
-Posłuchaj, ciebie przynajmniej nikt tutaj nie naciska do powiedzenia czegoś - mruknęła czując dyskomfort, kiedy stał aż tak blisko. Niemal stykali się ciałami a dziewczyna nie miała gdzie uciec, więc wymknęła się bokiem co nie uszło jej na sucho. Zagrodził jej ucieczkę ręką tak samo jak i z drugeij strony.
- Myślisz, że to przyjemne patrzeć na najbliższą osobę i widzieć jak coś przed tobą ukrywa? Mylisz się, kochana. To nie jest przyjemne i wcale mi się to nie podoba - warknął do niej, na co zacisnęła zęby uśmiechając się do niego złośliwie. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Aż tak chcesz wiedzieć? Zakład, że mi nie uwierzysz? - spytała z irytacją w głosie. Draco prychnął pod nosem podchylając twarz jak najbliżej dziewczyny, aby niemal styknąć się z nią nosami.
- Wyprubój mnie - bacznie śledził jej tęczówki wyczekując odpowiedzi.
- Jestem śmierciożercom. Od roku, Draco - powiedziała patrząc w jego oczy bez cienia strachu. Chłopak wprostował się dalej patrząc na nią z zaskoczeniem.
- Nie prawda - prychnął pod nosme podczas kiedy ona wystawiła przed siebie dłoń.
- Dziesięć galeonów i nic nikomu nie mów - odpowiedziała wygrywając zakład.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top