38 Ofiara W Lesie

Niedługo po drugim zadaniu Turnieju wybrała się z profesorem Snape'm do lasu, aby poćwiczyć przemianę. Coraz bardziej unikała spotkań z przyjaciółmi wymyślając jakieś powody. Musiała to zrobić dla ich bezpieczeństwa.

                 - Nie wychylaj się zbytnio poza drzewa. Ktoś może to zauważyć - ostrzegł ją nauczyciel przed przemianą i kolejnymi ćwiczeniami. Nie zajęło jej to żadnej przeszkody czy więcej czasu, aby wykonywać skomplikowane zadania. Jedyne co jej przeszkadzało to ciasnota, ale było to specjalne utrudnienie.

Z perspektywy lecącego smoka zobaczyła w oddali zielone światło. Przerwała wykonywanie ćwiczenia wpatrując się w miejsce gdzie zauważyła błysk światła. Zmieniła się w człowieka podchodząc do nauczyciela.

                - Chyba ktoś tutaj jest. Widziałam zielony błysk tam - wyszeptała pokazując kiwnięciem głowy kierunek. Severus spojrzał na nią i na miejsce w którym coś widziała. Zaczął powoli podchodzić do tego miejsca.

Nagle czyjeś plecy ukazały im się za jednym z drzew. Schowali się za wysokie konary. Po chwili usłyszeli charakterystyczny głos teleportacji. Zerknęła na profesora, który po jakimś momencie wyszedł z ukrycia z różdżką w dłoni. Zrobiła to samo. Nie było już owego osobnika, którego plecy widzieli, lecz ktoś leżał przy drzewie. Już z daleka Erika rozpoznała w tej osobie Bartemiusza.

Podbiegła do niego z chęcią pomocy, lecz zorientowała się że jest już za późno. Crouch nie żył, zabity przez zaklęcie wydobywając zielone światło. Zaklęcie niewybaczalne.

                 - Profesorze? Co teraz? Powinniśmy... - nagle została szarpnięta do tyłu za grube drzewo przez Snape'a. Zasłonił jej usta ręką zerkając za konar.

W pobliżu szedł Hagrid wraz z trzema gryfonami. Jeśli zobaczyli by tą dwójkę przy martwym ciele byłoby to nieco dwuznaczne.

                - Dzieciaki przysięgam, że gdzieś tutaj widziałem przed chwilą białego smoka - mruknął Hagrid na co wzdrygnęła się. Została przyłapana, ale przynajmniej nie wie, że to zmiennokształtny. Przymknęła na moment oczy ze stresu zaciskając dłonie na swojej szacie.

               - Panie Crouch? - słysząc to pytanie z ust Harry'ego zdała sobie sprawę, że znaleźli ciało. Westchnęła cicho zciągając dłoń profesora ze swoich ust.

               - O cholipka. Trzeba powiadomić dyrektora. Zmykajcie do niego, ja się zajmę ciałem - Erika spojrzała na Snape'a. Jeśli Hagrid zostanie nie będą mieli szans na ucieczkę z tego miejsca.

                - Hagrid, nie znamy drogi z powrotem. Lepiej będzie jak pójdziesz z nami - odezwała się Hermiona, na co gajowy zareagował momentalnie idąc z nimi w kierunku zamku. Snape wyszedł z ukrycia wraz ze swoją podopieczną kiedy mieli pewność, że tamci poszli.

                 - Kto go zabił? - spytała patrząc na martwe ciało zarządcy. Trudno jej było uwierzyć, że człowiek z którym przed kilkoma dni rozmawiała teraz jest martwy. Miała wrażenie, że cokolwiek się do niej zbliży umiera prędzej czy później.

                - Zapewne zwolennicy Czarnego Pana. Crouch wykonał wiele wyroków na nich - odpowiedział nauczyciel po chwili wpatrywania się w ciało. Potem zerknął na nieobecną Erike zbłądzoną w swoich myślach. Postanowił teleportować ich stąd dla wspólnego dobra.

                - Wracaj do siebie - powiedział jej kiedy byli już w gabinecie Snape'a. Spojrzała na niego. Nie musieli iść do dyrektora powiadomić o śmierci Crouch'a.

Postanowiła wybrać się na błonia. Mogła tam odrobinę odpocząc i zebrać myśli. Pożegnała się z profesorem odchodząc.

Zmierzając do celu była na skraju rozpłakania. Jeszcze kilka dni temu Bartemiusz mówił, że pomoże jej w prowadzeniu i rozwijaniu firmy rodzinnej. Przydałaby jej się jakaś poręczna dłoń. Teraz nie ma nikogo.

Usiadła na błoniach wpatrując się w widok przed sobą. Z oczu zlecialy na jej policzki samotne łzy. Nie szlochała czy krzyczała. Była zbyt zmęczona wszystkim na coś takiego.

                 - Hej, coś się stało? Wyglądasz jakbyś płakała - odezwał się ktoś, kogo nie poznała po głosie. Odwróciła się za siebie ocierając mokre policzka i oczy. Zobaczyła znanego pufona, Cedric'a. Stał obok niej z lekko zmartwionym wyrazem twarzy.

                 - To nic takiego. Zazwyczaj podchodzisz do nieznajomych dziewczyn i pytasz się o takie rzeczy? - spytała prychając pod nosem. Chłopak zaśmiał się cicho zerkając na jej jasne oczy.

                 - Jakoś nie mogłeś się teraz oprzeć. Jestem Cedric - odpowiedział podając jej rękę. Spojrzała na nią i na twarz chłopaka.

                 - Erika - odparła przyjmując jego dłoń potrząsając nią lekko.

                 - Pani prefekt, prawda? - wyglądał jakby chciał ją bliżej poznać i mimo różnicy domów zaprzyjaźnić się z nią. Gdyby zrobił to wcześniej zapewne byłaby zaangażowana w rozmowę tak samo jak on, ale teraz nie mogła. W głowie cały czas świtała jej jedna myśl. Jeśli się do kogoś zbliży zostanie ta ososba zraniona. Nie chciała tego czynić innym, dlatego udawała mało zainteresowaną rozmową.

                - Jesteś taka cicha jak na ślizgonkę. Jeśli coś cię gryzie zawsze możesz to komuś powiedzieć. Będzie ci lżej - powiedział po jakimś czasie. Zerknęła na niego przełykając przeszkodę w gardle. Kiwnęła głową zapewniając, że tak zrobi.

Tak bardzo chciała rozmawiać z nim normalnie, bo wydawał się miły i sympatyczny. Nie mogła tego uczynić. Powstrzymywała się sama.

                 - Powodzenia podczas ostatniego zadania - powiedziała, kiedy po skończonej rozmowie chłopak odchodził od niej do środka zamku. Odwrócił się do niej z uśmiechem i pomachał na pożegnanie po czym zniknął w budynku. Westchnęła ocierając swoje ramiona, aby ochronić się przed zimnem.

                 - Możliwe jest, aby taki smok grasował w pobliżu Hogwartu, dyrektorze? - usłyszała głos Minerwy. Odwróciła się lekko widząc jak wraz z dyrektorem idzie w jej stronę na drugi koniec dłoni. Dyrektor złapał jej wzrok na co przywitała się z nauczycielami.

                 - Ten gatunek żyje w kompletnie innych warunkach, Minerwo. Niemożliwe, aby Opalooki Antypodzki przybył w okolicę zamku - odpowiedział pewnym głosem. Jednak Hagrid opowiedział również tym. Na pewno będzie musiała zaprzestać ćwiczeń na jakiś czas.

Poza tym zbliża się ostatnie zadanie Turnieju a ona ma misję. Musi się zjawić w tym czasie przy Czarnym Panie. Stresowało ją to. Nie wiedziala czego ma się spodziewać na miejscu.

               - Panno Racsess! - McGonagal zawołała ją kolejny raz głośniej, aby wyrwała się z zamyślenia. Spojrzała zdezorientowanym wzrokiem na nauczycielkę.

                 - Tak?

                 - Dyrektor chce z tobą porozmawiać - odpowiedziała odchodząc od nich szybkim krokiem. Erika wstała z murku patrząc na dyrektora. Domyślała się o czym chciałby z nią porozmawiać.

                 - Ćwiczyłam z profesorem Snape'em. Ale gajowy i reszta nas nie zauważyli, więc przynajmniej tyle - odparła wzdychając. Albus oparł łokcie o murek patrząc na zachód słońca.

                 - Da się to załatwić, lecz prosiłbym, aby narazie wstrzymać ćwiczenia. Wszyscy muszą być pewni, że smok odleciał... Nie widzieliście sprawcy ataku na pana Croucha? - spytał dyrektor. Kiwnęła głową przecząco.

                 - Nie. Był tyłem do nas i szybko zniknął z miejsca zbrodni - odpowiedziała szybko.

                - Musisz uważać. Hogwart nie jest już taki sam jak kiedyś - ostrzegł ją Dumbledore zerkając na jej zmartwioną twarz.

                 - Tak... Zauważyłam, profesorze. Tylko nie jestem pewna czy to ja się zmieniłam czy szkoła - powiedziała przenosząc wzrok na słońce kryjące się za górami.

                 - Wszystko dookoła ciebie zmienia się razem z tobą - odpowiedział odchodząc do środka zamku. Odprowadziła go wzrokiem zastanawiając się nad jego słowami.

Zawsze uderzały ją najmocniej prowadząc do refleksji na różne tematy. Musiała się jednak skupić na swoim zadaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top