14 Dziennik

Po kilkunastu minutach Snape otworzył oczy znajdując się w swoim gabinecie na fotelu. Rozejrzał się łapiąc się zdezorientowany za głowę. Zauważył z boku dwie znajome mu postacie. Erika podeszła bliżej przyglądając się profesorowi.

             - Jak się profesor czuje? - spytała spokojnie wyczekując odpowiedzi. Obok niej stanął Albus łapiąc ją za ramię z uśmiechem na nią spoglądając.

              - Wygląda na to, że profesorowi Snape'owi nic nie będzie. Świetna robota, Eriko - pogratulował jej dyrektor szkoły. Czuła wielką ulgę, że nic nie zrobiła nauczycielowi. Uśmiechnęła się do niego promiennie.

             - Dziękuję profesorowi za wszystko... I przepraszam za tyle problemów. Dzięki panu umiem już przechodzić przemianę bez problemów i kontrolować to - odpowiedziała wdzięczna mistrzowi eliksirów za jego pomoc. Snape patrzył na Albusa i na swoją podopieczną.

             - Zmieniłaś się dopiero jeden raz i myślisz, że jesteś w stanie to kontrolować? - spytał zimnym tonem podnosząc się z oparcia fotela.

             - Po przemianie powiadomiła mnie o całej sytuacji. Odniesiono profesora tutaj a ja wraz z panną Racsess poćwiczyliśmy jeszcze trochę - wyjaśnił starzec ze spokojem.

             - Dyrektor Dumbledore świetnie mi pomógł, ale to wszystko zawdzięczam panu - dodała szczęśliwa. Na jej nadgarstku Severus zauważył srebrną bransoletkę. Przeniósł spojrzenie na dyrektora szkoły.

             - Myślę, że możesz już iść do swoich przyjaciół - Albus zwrócił się do uczennicy, która po pożegnaniu się wyszła z gabinetu szukając Draco i reszty.

             - Ta bransoletka jest pod wpływem zaklęcia. Myślisz, że to jej pomoże? - spytał ciemnowłosy profesor patrząc ostrym wzrokiem na starszego nauczyciela.

             - Tak. Pod jej wpływem jest w stanie zmieniać się kiedy chcę i kontrolować smoka - odpowiedział ze spokojem. Nauczyciele patrzyli tak na siebie w ciszy myśląc o jednej rzeczy.

             - Czyżby trening Eriki dobiegł końca? - spytał wreszcie Snape. Albus kiwnął niepewny głową.

             - Nie wydaję mi się, aby tutaj miał być koniec. Musi uczyć się zaklęć jakie są ponad jej program nauczania. Jest to nieodłączny etap w jej szkoleniu oprócz przemiany. Severysie, moment kulminacyjny może nastąpić w każdej chwili, nie możemy zwlekać - wyjaśnił czarodziej podchodząc do okna i wyglądając za nie na krajobraz ze szkoły.

            - Czarny Pan nie powrócił jeszcze i nie powróci tak szybko - odpowiedział ciemnooki wstając z fotela.

             - Severusie, jeśli ona nie będzie gotowa może zapłacić za to swoim życiem. Ona nie jest niczemu winna, że jest na takiej drodze a nie innej, ale zawsze może z niej nieco zejść jeśli się ją dobrze nakieruje - odparł patrząc na opiekuna Slytherinu. Po chwili oderwał się od okna przechodząc w głąb gabinetu.

             - Kiedy powinna się wreszcie o tym dowiedzieć? Prędzej czy później to zauważy - stwierdził idąc za nim niczym czarny cień.

             - Myślę, że na to pytanie odpowie ci lepiej ktoś inny niż ja, Severusie - odpowiedział Albus, kiedy z kąta pomieszczenia wyłonił się Araston Racsess. Ojciec Eriki podszedł bliżej do światła. Dumbledore szczelnie zamknął drzwi, aby nikt nie wszedł do środka podczas tej rozmowy.

             - Dobrze cię widzieć, Severusie - powiedział Araston. Był to mężczyzna wysoki o ciemnej karnacji z lekkim zarostem i falowanymi, brązowymi włosami upiętymi z tyłu w małego kucyka. Ciemne oczy śledziły uważnie każdy ruch profesora Snape'a niczym radar. Pachniał drogimi rzeczami i pieniędzmi.

             - Witaj, Arastonie. Zapewne Erika nie wie o twojej obecności tutaj - odpowiedział mistrz eliksirów.

             - I lepiej, żeby tak zostało. Ona nie może mnie już zobaczyć tak samo jak Zare. A jeśli chodzi o twoje pytanie... Erika powinna się dowiedzieć prawdy, kiedy nas już nie będzie - odparł biznesmen marszcząc zmartwiony brwi.

             - Co to ma oznaczać? - wtrącił się Albus do rozmowy zainteresowany ostatnim zdaniem czarodzieja. Ten spojrzał zakłopotany na Snape'a po czym westchnął zmieszany.

             - Myślę, że inni już wiedzą po której stronie jesteśmy w żoną. Zaczynają węszyć, podejrzewać... Jeśli ograniczymy znajomość z Eriką będzie bardziej bezpieczniejsza a już na pewno pod opieką Severusa - powiedział kierując te słowa do ciemnowłosego nauczyciela.

             - Wiedzą, że jestescie szpiegami? To nie dobrze... Bardzo niedobrze - mruczał Dumbledore zaczynajc myśleć nad planem wydostania z tarapat rodziny Racsess. Araston położył dłoń na ramieniu Albusa i ze smutnym uśmiechem dał mu znać, aby tego nie robił.

             - Dla nas nie ma już ratunku. Kiedy Czarny Pan powstanie, a to może mieć miejsce lada moment, będziemy martwi. Jedyna nadzieja jest w tobie, Severusie. Tylko ty nam zostajesz - ponownie patrzył na niego. Snape zaniemówił analizując jego słowa.

             - Czyli chcesz porzucić własną córkę pod moją opieką? - to pytanie przeszyła serce biednego ojca Eriki jak strzała otruta jadem Bazyliszka. Zbliżył się o krok do byłego śmierciożercy.

             - Tak, lecz obiecaj mi jedno. Erika dowie się całej prawdy o sobie kiedy my nie będziemy już w stanie jej tego powiedzieć. Tylko ty możesz jej to teraz powiedzieć - wyszeptał ostrożnie do niego. Severus spojrzał na niego zimnym wzrokiem.

             - Czyżbyś zapomniał o rzuceniu zaklęcia zapomnienia? Nie pamięta niczego i nie da się tego odzyskać - odpowiedział spokojnie trzymając nerwy pod sprawną wodzą.

             - Długo nad tym pracowałem, Severusie i wreszcie udało mi się coś zrobić w tym kierunku. Przekazuje ci to. Badania, hipotezy i cała lista kolejnych kroków. Zająłem się wynalezieniem zaklęcia, które odzyskuje pamięć - zza czarnego płaszcza wyjął pergaminy spisane od góry do dołu. Wcisnął je Severusowi czekając na jego reakcje.

              - Aż tak ci na tym zależy? - spytał wyraźnie zaskoczony profesor od eliksirów. Araston energicznie kiwnął głową.

             - Chcę przynajmniej tyle dla niej zrobić. I dla ciebie także. Zasłużyła, aby zobaczyć prawdę, Severusie -  tłumaczył arystokrata.

             - Zrobię co w mojej mocy, aby dowiedziała się o wszystkim - odpowiedział ponuro, na co Araston poklepał go lekko po ramieniu z uśmiechem i wyraźną ulgą. Po chwili Racsess zaczął płonąć zielonym płomieniem i spalać się w nim jak feniks w ogniu. Zniknął zostawiając dwójkę nauczycieli samych. Spojrzeli na siebie po czym Albus otworzył drzwi i bezpiecznie opuścił gabinet Severusa, który błądził jeszcze w swoich myślach.

Kilka dni po tym dniu Erika szła korytarzem samotnie o dość późnej porze dnia. Było już ciemno a w zamku paliły się jedynie pojedyńcze świecę. Chciała jak najszybciej wrócić do swojego dormitorium, jednak coś ją zatrzymało.

Przechodząc niepostrzeżenie obok łazienki prefektów usłyszała głośne syczenie z niej. Nie mogąc powstrzymać wielkiej ciekawości obejrzała się wypatrując woźnego. Nie było go. Weszła do środka. Ku jej zaskoczeniu umywalki były dziwnie rozsunięte, jakby były wejściem do innego świata. Niepewnie zbliżyła się zaglądając do środka. To właśnie stamtąd dobiegało syczenie.

             - Co do brody Merlina tam jest? - mruknęła sama do siebie. Wzdrygnęła się słysząc jakiś pisk za sobą. Na szczęście nie weszła do środka dziury. Przepędziła od siebie Jęczącą Martę.

Nagle jej oczom rzucił się dziwny dziennik. Podeszła do niego bliżej. Przykucnęła przy nim wpatrując się w niego. W jednej chwili umywalki zaczęły wracać na swoje miejsce, a dźwięk jaki temu towarzyszył przestraszył Erike. Niechcący położyła dłoń na dzienniku, aby nie stracić równowagi. I wtedy coś dziwnego ją spotkało. Znikąd pojawiły się jakieś dziwne, niebieskie ognie. Zaczęły wirować w powietrzu, aż wreszcie wleciały w jej klatkę piersiową znikając z jej oczu. Przerażona sprawdziła czy nic jej nie jest i uciekła do dormitorium jak najszybciej potrafiła.

Postanowiła nikomu o tym nie mówić. Nawet Draconowi, czy profesorowi Snape'owi. Dziwnie się z tym czuła i postanowiła odrobinę sama się o tym dowiedzieć z biblioteki szkolnej.

Bez skutku. W księgach nie było żadnej zmianki o dziwnym zjawisku. Nie wiedziała co to było, ale zapewne kiedyś wyjdzie to na jaw.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top