13 Przemiana
Po tygodniu czarownica była gotowa, aby opuścić skrzydło szpitalne o własnych siłach, lecz z drobną pomocą kuli. Przez ten cały czas nurtowało ją tylko jedno pytanie. Dlaczego Snape nagle zrezygnował z odwiedzenie Malfoy'ów w święta.
Po wyjściu z sali miała przy sobie swojego przyjaciela i jego bandę, którzy wydali się bardzo zainteresowani jej stanem i przepełnieni męską opieką. Idąc tak między nimi śmiała się i starała się rozmawiać mimo, że dalej błądziła myślami wokół profesora.
Rozglądała się dyskretnie po korytarzu szukając w oddali znajomej czarnej postaci nauczyciela. Westchnęła nie mogąc nigdzie go wypatrzeć. Zapatrzona w tłum kompletnie nie widziała gdzie idzie i że zaraz wpadnie na kogoś. Na szczęście blondyn złapał ją i zatrzymał kierując na bok w swoją stronę. Zdezorientowana poddała się jego kierowaniu po czym spojrzała na niego i kiwnięciem głowy podziękowała.
- Ciebie na prawdę trzeba pilnować całe dnie i noce, czy co? - mruknął szturchając ją w zdrowe ramię. Wywruciła oczami teatralnie idąc już skupiona na drodze do Wielkiej Sali.
- Draco mógłbyś dać mi swoje notatki? - spytała, kiedy zaszli do celu. Usiadła przy długim stole tak samo jak jej koledzy ślizgoni. Draco wyciągnął z torby potrzebne jej notatki i zadania, ale kiedy chciała je odebrać szybko wyciągnął rękę do góry, aby nie dosięgła ich.
- Tym razem nie bądź dłużna nagrody, albo nici z notatek a każdy wie że tylko ja robiłem je i tylko moje notatki mogą trafić do ciebie - odpowiedział z uśmiechem. Uniosła jedną brew do góry zerkając na osiłków Malfoy'a. Żaden z nich nie notował niczego, więc faktycznie jedynie Draco je miał.
- Dlaczego niby muszę brać od ciebie? Większość lekcji odbywała się z gryfonami, więc równie dobrze mogę poprosić o nie Potter'a - odparła pewnym głosem. To wyraźnie zdenerwowało blondyna.
- Oj nie daj się prosić. To tylko jeden buziak, po co fatygować się do niego skoro ja jestem tutaj? Poza tym nie pozwalam ci prosić o to Potter'a - odpowiedział szybko. Zaśmiała się pod nosem.
- Zabraniasz mi? Czyżby stałam się twoją własnością czy jak? - spytała, na co jasnowłosy sugestywnie poruszył brwiami z uśmiechem. Cała pewność wyparowała z niej i pojawiła się nieśmiałość. Wiedziała, że takie nastroje mogą źle wpłynąć na jej dar. Uspokoiła się i dopiero po chwili wróciła do rozmowy odporna na takie rzeczy.
- Więc jak będzie? - pytał nadstawiając policzek a notatki miał schowane za plecami. Erika zauważyła, że uczniowie nagle zaczęli się na nią patrzeć i szeptać z uśmiechami. Niektórzy klaskali i krzyczeli, aby to zrobili. Wzięła głęboki wdech i wydech po czym zbliżyła się do niego.
- Nienawidzę cię - wyszeptała cmokając szybko chłopaka i odzyskując upragnione notatki. W Wielkiej Sali aż zagrzmiało gromkimi brawami i wiwatowaniem. Zadowolony Draco śmiał się z satysfakcją zerkając na dziewczynę i tłum ślizgonów zmierzający do niego z gratulacjami.
- Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz, Erika - odpowiedział puszczając jej oczko. Nabuzowana ze złości wyszła z pomieszczenia sama w tle oklasków Slytherinu. Kierując się korytarzem do lochów, gdzie był pokój ślizgonów napotkała opiekuna jej domu. Chciał do niego podbiec, lecz przypomniała sobie, że jest o kulach i nie zdoła do niego podbiec a akurat odchodził.
- Profesorze Snape! - zawołała co poskutkowało tak jak chciała. Nauczyciel zatrzymał się spoglądając na nią. Z ulgą podeszła do niego.
- Coś się stało, Racsess? - spytał tym typowym, zimnym głosem. Pomyślała jak ubrać słowa z jedno pytanie.
- Więc... Dlaczego profesor nie idzie na przyjęcie do Malfoy'ów? - spytała uprzednio rozglądając się czy kogoś nie ma w pobliżu.
- Bez powodu. Wyszłaś ze szpitala. Powinnaś od razu udać się do mnie i powiedzieć o tym. Kolejny trening - powiedział prowadząc ją do sali w której ćwiczyli ostatnio. W podskokach podążała za nim wyraźnie nie mogąc go dogonić.
- Ale czy to nie za wcześnie? Dam radę to zrobić w takim stanie? - pytała nieco zdyszana szybkim tempem, jakie narzucił profesor.
- Przekonasz się teraz - odparł beznamiętnie, co tylko jeszcze bardziej podstresowało czarownice.
- Świetnie. Najwyżej przejdę przemianę i rozwale całą szkołę - odpowiedziała pod nosem, kiedy weszli do sali. Odwrócił się do niej przodem.
- Musisz dzisiaj przejść przemianę - odpowiedział chłodno. Te słowa odbijały się echem w jej głowie sprawiając u niej zawroty. Cisza w pomieszczeniu tylko pogarszała jej skołowanie w zaistniałej sytuacji.
- Dzisiaj? W sensie... Teraz? - spytała zdziwiona nagłą zmianą zdania Severusa.
- Wydaję ci się, że smok zmieściłby się w tej sali i jeszcze spokojnie by się mógł w niej poruszać? Nie bądź taka głupia, Racsess. Tutaj przejdziesz ostatnie ćwiczenie teoretyczne a potem przejdziemy do przemiany - odpowiedział szybko. Przygryzła warge wyczuwając wielkie kłopoty i nagły strach.
- Więc... Na czym się dzisiaj skupimy? - spytała chcąc zacząć nową lekcję. Uniósł w jej kierunku różdżkę, więc ona także to zrobiła. Nie wiedziała o co tutaj chodzi, lecz coś kazało jej to zrobić. Usłyszała znajomy szept. Znowu pojawił się syk. Słyszała węża. Odwróciła wzrok spoglądając po bokach skąd dochodził dźwięk. Rozumiała co mówi gad.
- Legilimemcja - ten sykliwy głos powtarzał to słowo jak mantre. Jakby na moment przestała panować nad sobą i powiedziała to słowo szybciej niż zrobił to Snape. Nie wiedziała skąd przewidziała to posunięcie, jednak wyprzedziła nauczyciela i weszła do jego umysłu niepostrzeżenie penetrując go i napotykając na jakieś losowe wspomnienie.
Na środku pokoju stała ciemna postać odwrócona plecami do Eriki. Domyśliła się, że był to Snape. Podeszła bliżej, ponieważ przed nim zobaczyła swoich rodziców. Zaskoczona i wyraźnie poruszona tym widokiem zbliżyła się będąc między nimi. Przytulone do matki Eriki małe dziecko patrzyło na Snape'a oblane łzami i strachem w oczach. W jednej chwili jej nauczyciel podniósł różdżke mierząc w dziecko. Rzucił na nie zaklęcie, lecz nie była w stanie usłyszeć jakie.
- Stop! - usłyszała z zewnątrz warknięcie profesora. Scena zniknęła i poczuła od upada na ziemię. Leżąc tak na podłodze wypuściła z ręki różdżke oddychając szybko jak po maratonie. Zerknęła na opartego o biurko Severusa. Zapanowała cisza, głucha i martwa.
- Ja... Co ja właśnie zrobiłam? - spytała lekko drżącym głosem wpatrując się w nauczyciela z wyraźnym strachem. Chwyciła się za głowę która zaczęła ją boleć od upadku. Zanim się zorientowała profesor był już przy niej i dość brutalnie chwycił ją za fraki podnosząc na równe nogi. Zdążyła podnieść swoją różdżke zanim doświadczyła teleportacji w kompletnie inne miejsce. Była w Zakazanym Lesie. Zachwiała się przytrzymując się pnia drzewa.
- Przemiana. Zrób to teraz - rozkazał jej głosem pełnym gniewu i złości. Czuła, że jest już blisko przemiany. Czuła się taka zagubiona oraz przestraszona. Nie wiedziała co się dzieję.
- Mam... Tego nie powstrzymywać? Tak po prostu? - spytała podnosząc się z pnia.
- Nie rozumiesz jak do ciebie mówię? Nawet dziecko wiedziałoby o co mi chodzi, więc rób co mówię - odpowiedział, co nie pomogło dziewczynie. Co jeśli coś zrobi profesorowi podczas przemiany? Może stracić kontrolę, a raczej na pewno do tego dojdzie. Spojrzała na niego nie przekonana do tego pomysłu, lecz ostatecznie nie blokowała już swojej przemiany.
Bolało ją to. Zaczęła się zmieniać. Skóra pokryta była perłowymi łuskami, paznokcie zmieniły się w ostre pazury tak samo jak zęby w kły. Twarz przekształcała się w pysk z długimi rogami i kolcami po bokach. Oczy przybrały kolor opalu a z pleców wyrosły błoniaste skrzydła. Po chwili pojawił się także długi i smukły ogon. Dwutonowa bestia stanęła na tylnych nogach rycząc głośno. Uderzyła w ziemię przednimi łapami machając skrzydłami łamiąc tym samym gałęzie drzew.
Wreszcie smok zobaczył Snape'a. Warknął na jego widok i wyprostował się jakby zaraz miał zionąć ogniem. Duży gad skoczył i wzleciał ponad drzewa rozglądając się gdzie jest. Został jednak szybko zatrzymany od ucieczki przez Severusa, który ponownie zwrócił uwagę potężnego gada. Bestia uczepiła się większych drzew i spoglądając na czarodzieja z góry ryknęła w jego stronę. Rozłoszczony smok zaczął atakować profesora, który skutecznie odbijał naparcie gada zaklęciami.
- Racsess panuj nad smokiem! Wydawaj mu polecenia, bądź od niego silniejsza - warknął, lecz perłowy smok uderzył go ogonem, a takiej siły nie był w stanie już pokonać. Odrzuciło go kilkanaście metrów dalej a smok cierpliwie podążał za nim. Syki i warknięcia roztrzepanego gada rozchodziły się po lesie echem. Stojąc już nad nieprzytomnym nauczycielem otworzył paszcze gotowy rozszarpać go jednym kłapnięciem.
Nagle jednak zatrzymał się. Jakby wewnętrzny głos odzywał się zatrzymując go przed zrobieniem tego. Smok był pod panowaniem Eriki. Udało jej się przemówić bestii do rozumu, przez co ostatecznie uratowała profesora od śmierci. Smok usiadł obok Severusa czekając, aż się obudzi. Po chwili udało mu się wrócić do ludzkiej postaci.
Erika podniosła się z ziemi na szczęście w całym mundurku szkolnym. Zauważyła, że jej złamania zniknęły i jest całkowicie zdrowa. Zaskoczona niemal zapomniała jak się oddycha. Właśnie przeżyła swoją pierwszą przemianę i przy okazji dała radę ją kontrolować ratując człowieka. Miała powód do bycia z siebie dumnej. Po chwili zamyślenia podeszła wreszcie do Snape'a sprawdzając, czy żyje. Na szczęście wyczuła puls, więc odetchnęła z ulgą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top