08 Lekcja Lockhart'a

Tego dnia ślizgoni i gryfoni mieli wspólną lekcję z nowo przybyłym nauczycielem obrony przed czarną magią. Gilderoy Lockhart wydawał się zdaniem Eriki zbyt sztuczny i flegmatyczny, uważała go za "panicza, który widzi czubek własnego nosa". Nie tylko jej nie przypadł do gustu, bo większość uczniów nie podobał się nowy profesor.

Stała obok Draco słuchając jakże "interesującego" przemówienia Lockharta, kiedy niedaleko siebie zobaczyła Harry'ego. Powoli zaczęła się do niego zbliżać, aby wreszcie zaskoczyć go od tyłu szturchnięciem w ramię.

             - Część, Harry - przywitała się z chłopakiem promiennie uśmiechnięta. Jego przyjaciele przeanalizowali ją od stóp do głowy, lecz kiedy zobaczyli zielony znak Slytherinu na jej szacie spojrzeli zszokowani na bliznowatego.

             - Część, Erika... Znacie się już? To jest Ron, a tu Hermiona... - zaczął zakłopotany. Ich otoczenie także było zaskoczone nagłą rozmową dwóch osób z kompletnie wrogich sobie domów tej szkoły.

             - Miło was poznać - powiedziała wesoła. Niestety nikt z nich się nie odezwał. Rudy chłopak patrzył na nią jak na niespotykanego wcześniej ducha.

             - ... Mam omamy? Przecież ona jest ze Slytherinu, jak ona może tak po prostu podejść i... O co chodzi, Harry?! - Ron złapał się za głowę prosząc przyjaciela o wyjaśnienia. Za to Hermiona patrzyła na nią w nieco inny sposób. Znała ją z innych wspólnych lekcji, lecz nigdy z nią nie rozmawiała. Słyszała jak ją określają za jej plecami. Mówią, że Erika jest przyszłą mistrzynią eliksirów, ponieważ już na pierwszym roku potrafiła powiedzieć na temat każdego wywaru więcej niż starsi uczniowie. Każde ćwiczenie robiła poprawnie, przez co ślizgoni zbierali punkty.

             - ... Wiem, trochę to zaskakujące, że ślizgonka nie żyje w niezgodzie z gryfonami... Ale nie mam powodu was nienawidzić, więc nie mam także powodu, aby się do was nie odzywać, prawda? - odparła na co kącik ust Harry'ego powędrował do góry. Była dość dobra w takich sytuacjach przy tym będąc olśniewającą mądralą, która znała odpowiedź na każde pytanie.

            - Widzę, że pan Potter świetnie się bawi ze swoimi przyjaciółmi i panną Racsess. Może zechcecie posłuchać lekcji, hm? - nauczyciel zauważył ich plotkowanie podczas jego lekcji, na co musiał zareagować. Czwórka umilkła wracając na ziemię. Dopiero kiedy Gilderoy zwrócił uwagę Potter'owi, Draco zauważył brak Eriki obok siebie. Znalazł ją szybko przy jego największym wrogu uśmiechniętą i śmiejącą się razem z gryfonami. Nie mógł znieść tego widoku. Z furią podszedł bliżej obejmując dziewczynę i zawieszając się na jej ramieniu.

             - Znowu naprzyszkasz jej życie, Potter? Nie za dobrze ci? - spytał jadowicie blondyn. Zaskoczona Erika uwolniła się sprytnie z objęć ślizgona przez co prawie się przewrócił.

             - ... To niech będzie.... Profesor Snape! - uwagę jasnowłosej przykuły ostatnie słowa z wypowiedzi nowego profesora. Odwróciła się od zamieszania patrząc na nauczyciela przed którym stanął ciemnowłosy mistrz eliksirów. Patrząc na niego tak intensywnie nie było możliwości, aby jej opiekun tego nie poczuł. Zerknął na nią i szybko wrócił do lekcji.

              - Neville, co się dzieję? Nie słuchałam lekcji - szturchnęła chłopaka szeptając do niego cicho.

             - Lockhart wyzwał Snape'a na pojedynek - odpowiedział cicho bacznie śledząc nauczycieli.

             - Na brodę Merlina, on chce zginąć czy skończyć zaklęty w oślizgłą ropuche? - bąknęła patrząc z niedowierzaniem na nowego nauczyciela. Westchnęła po chwili widząc jak zostaje pokonany jednym zaklęcie Snape'a i upada obok niej na ziemię. Zakryła twarz dłonią z zażenowaniem. Dlaczego Hogwart musiał zatrudnić akurat takiego nauczyciela? Więcej on się nauczy na tych lekcjach niż oni od niego.

             - Świetnie, profesorze! To teraz wybierzmy chętnych z uczniów skoro teraz wiedzą jak to się powinno robić.... Harry! Nie uważałeś przez jakiś czas, więc pokaż ile potrafisz zrobić teraz - powiedział Gilderoy wskazując na bliznowatego gryfona. Tymczasem Severus wybrał Draco. Chłopcy stanęli na przeciwko siebie naśladując ruchy nauczycieli. Blondyn był bardzo wściekły na Potter'a. Czuł się jakby Potter chciał odebrać mu jego przyjaźń z Eriką. Nie pozwoli na to, pokaże mu, że lepiej z nim nie zadzierać w tej walce. Będzie miał także okazję udowodnić przyjaciółce, że jest lepszy od niego, niestety pierwszą rundę przegrał. Przestraszona patrzyła na przyjaciela zbierającego się z ziemi, aby ponownie zaatakować swojego rywala. Szybko rzucił zaklęcia po którym przed Harry'm pojawił się wąż. Spanikiwani uczniowie odsunęli się nie chcąc zostać ukąszeni przez gada, podczas kiedy Erika znowu usłyszała znajomy szept.

Tym razem był głośniejszy i wyraźniejszy. Wiedziała skąd pochodzi. Wydobywał się z węża. Wpatrzona w kobre niepostrzeżenie zaczęła coś mamrotać pod nosem tak cicho, że nikt nie był w stanie tego usłyszeć. Harry też to robił. Wyglądało to tak, jakby rozmawiali z wężem i się rozumieli. Snape widząc to podjął szybką decyzję, aby zniszczyć gada raz na zawsze. Kiedy pozbył się problemu Erika wróciła do swoich zmysłów czując na sobie wzrok profesora od eliksirów. Nie potrzebowała słów, aby zrozumieć, że nauczyciel chce z nią porozmawiać.

Zajęcia skończyły się, a ona nie zważając na nikogo udała się za profesorem do jego gabinetu.

             - Profesorze... - mruknęła upadając na kolumnę z szybkim oddechem. Snape odwrócił się w jej stronę. Blada i wyraźnie cierpiąca w agonii z jakiegoś powodu patrzyła na niego opalowymi oczami smoka. Ponownie urosły jej pazury, ledwo trzymając się na nogach chciała podejść bliżej, ale szybko obaliła się na drzwi składzika z wywarami. Weszła do środka, wiedząc, że nie zdoła dojść do gabinetu. Severus zamknął za sobą składzik stojąc przed roztrzęsioną uczennicą. 

              - Eliksir - podpowiedział jej wyciągając fiolkę. Podał jej ją, po czym łapczywie wypiła zawartość. Poczuła jeszcze większy ból niż wcześniej, przez który na dobre upadła na ziemię zginając się w pół. Zdezorientowany nauczyciel przykucnął przy niej sprawdzając jej oczy. Powoli kolor opalu przechodził w normalny, niebieski a pazurska wyparowały tak szybko jak się pojawiły.

              - Profesorze... Słyszał pan... Ten szept na zajęciach? Ten szept.... Jakby tego węża... - wysapała trzymając się za brzuch jakby miała zaraz wyrzucić z siebie zawartość żołądka. Snape zaniemówił zdając sobie sprawę, co to wszystko oznacza. Ale zastanawiało go dlaczego i jak to możliwe, aby ona miała także ten dar.

              - Oznacza to tylko jedno. Jesteś wężousta. Potrafisz mówić w języku węży - wyjaśnił jej krótko użyczając jej swojej ręki, kiedy była o włos od zrzucenia eliksirów z półek, kiedy się podnosiła.

             - Kolejna rzadka przypadłość. Jak widzę jestem chodzącym szczęściem, co? - prychnęła pod nosem z ironicznym śmiechem. Nauczyciel nie widział niczego w tym do śmiania się. Ten dar mają tylko nieliczmi i nie świadczy o niczym dobrym.

             - Musimy iść do gabinetu. Porozmawiać poważnie - powiedział krótko. Uczennica zmusiła się do utrzymania równowagi przez jeszcze chwilę, aby doszła do gabinetu, gdzie dopiero usiądzie i wyjaśni to wszysto razem z nauczycielem. Musi się czegokolwiek o tym dowiedzieć. Jak tak dalej pójdzie to ona zapomni kim tak na prawdę jest.

Już teraz jest tak zmieszana jak nigdy w swoim życiu. Przed przyjściem do Hogwartu wszystko wydawało się takie idealne a teraz? Odkryła, że jest zmiennokształta, jej rodzice zmywają ją powierzając jej opiekę profesorowi a teraz dochodzi do tego rozmawianie z wężami. W pewnym momencie zastanawiała się, czy oby na pewno jest człowiekiem a nie jakimś potworem. To nie miało wszystko dla niej sensu.

Dlaczego jej życie tak bardzo się zmieniło? Komu może ufać a komu nie, kim jest, dlaczego akurat ona. Każde z tych rzeczy wbijało się w jej umysł jak wietrło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top